Soccerlog.net » Sevilla FC http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/ http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/#comments Sat, 23 Jan 2010 14:00:11 +0000 Kay http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/ Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych Wielkimi krokami zbliża się pierwszy w historii mundial na Czarnym Kontynencie. Chyba nigdzie nie wiąże się z tym turniejem większych nadziei niż w Hiszpanii.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Primera Division, Sevilla FC, Valencia CF, Villarreal,

]]>
Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych
Wielkimi krokami zbliża się pierwszy w historii mundial na Czarnym Kontynencie. Chyba nigdzie nie wiąże się z tym turniejem większych nadziei niż w Hiszpanii.

Hiszpański futbol przeżywa jeden z najlepszych okresów w historii, dopiero co Galacticos rozpalali wyobraźnię fanów na całym świecie zgarniając po drodze trzy Puchary Europy, by po krótkiej przerwie ich miejsce w wyobraźni fanów zajęła Barcelona, najpierw Ronaldinho i Rijkaarda, potem Messiego i Guardioli. Również kasując po drodze dwa Puchary Europy. Rok temu Barcelona już totalnie zdominowała europejski i światowy futbol, zdobywając bezprecedensowe 6 tytułów. W międzyczasie hiszpański futbol wypuścił fantastyczne pokolenie piłkarzy, które co prawda zawiodło na poprzednim mundialu, ale już dwa lata później w fantastycznym stylu wygrało Mistrzostwa Europy. Do Mistrzostw Świata przystępuje ze składem z gwiazdą światowego formatu na każdej pozycji. Na bramce Casillas, na prawej obrony Ramos, gdy w formie – absolutny top prawych obrońców, na lewej może trochę niedoceniany, ale bodaj najbardziej kompletny na świecie lewy obrońca Capdevilla, środek tworzyć będą oprócz Puyola – o którym powoli można mówić, jako najlepszym hiszpańskim obrońcy wszechczasów – Pique i Albiol, obaj w młodym wieku stanowiący o jakości obrony dwóch największych hiszpańskich klubów, środek pomocy jest aż przeładowany fantastycznymi piłkarzami – Iniesta, Xavi, Fabregas, Xabi Alonso, Senna. Lewe skrzydło to kapitalny Silva, a w ataku niesamowity duet Villa i Torres.
Czegoś brakuje w tej wyliczance? A i owszem – prawego skrzydłowego. Osoba mało obeznana z hiszpańskim futbolem mogłaby powiedzieć, że ta pozycja jest słabą stroną hiszpańskiej reprezentacji.
I cóż, faktycznie brakuje być może na tej pozycji absolutnej gwiazdy pierwszej wielkości, ale może być to związane z faktem, że świetnych kandydatów na tą pozycję jest aż nazbyt wielu – i decyzja, komu tą pozycję powierzyć może być jedną z trudniejszych, jakie będzie musiał podjąć del Bosque.
A spośród kogo będzie wybierał? Santi Cazorla, Jesus Navas, Pedro Rodriguez, Pablo Hernandez, Pedro Leon. Najstarszego (Cazorla) od najmłodszego (Pedro) dzielą raptem trzy lata. Wydanie pięciu tak utalentowanych zawodników na przestrzeni zaledwie trzech lat wystawia hiszpańskiej piłce fenomenalne świadectwo. Przyjrzyjmy się im z bliska.

Santiago Cazorla Gonazlez (Villareal, rocznik ‘84)
Najstarszy z piątki, bo 25-letni, zawodnik żółtej łodzi podwodnej, jako jedyny ma już na koncie spore doświadczenie reprezentacyjne. Wystąpił w La Furia Roja 24 razy i stanowił mocny punkt reprezentacji, która wywalczyła Mistrzostwo Europy. Szybki, kreatywny, wszechstronny (dwunożny), przebojowy. Jego problemem może być tegoroczna kontuzja, która na dłuższy czas wyłączyła go z gry. Podczas jego absencji aż nazbyt widoczny był jego wpływ na grę Villareal. Od jego powrotu żółta łódź podwodna gra dużo lepiej. Na swoim koncie ma też prestiżową nagrodę Don Balon dla najlepszego hiszpańskiego piłkarza roku 2007. Bardzo mocno interesuje się nim Real Madryt i Villareal musi się liczyć z tym, że być może będzie musiało się w nieodległej przyszłości rozstać ze swoją gwiazdą. Na pocieszenie w zamian konto żółtej drużyny zasili zapewne kilkudziesięciomilionowa suma. Świetny drybler, chociaż jego drybling, podobnie jak właściwie każdego prezentowanego tutaj zawodnika, opiera się nie tyle na samej technice panowania nad piłką na modłę brazylijską (czy portugalską, chciałoby się uszczypliwie rzec), ale raczej na świetnej motoryce, dynamice, refleksie i szybkości. Bez wątpienia mocny kandydat do wyjazdu do RPA.

Jesus Navas Gonazalez (Sevilla, rocznik ’85)
Navas jest chyba najciekawszym piłkarzem z całej piątki, najbliższym uzyskania statusu supergwiazdy światowej piłki. Pomimo zaledwie 24 lat na karku już od 5 lat jest podstawowym zawodnikiem Sevilli, z którą wygrał dwa Puchary UEFA, Superpuchar UEFA, Puchar Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii. Świetny drybling, dośrodkowanie, szybkość. Przy tym charakter i zdolność brania na siebie ciężaru gry w kluczowych momentach. Absolutna gwiazda La Liga, ale ten gitano, jak nazywa się Hiszpanów romskiego pochodzenia (co tłumaczy jego specyficzną urodę), ma też powszechnie znane problemy z dalszymi wyjazdami ze swojego rodzinnego miasta. Powodowały one u niego w przeszłości nieraz ataki paniki, z którymi piłkarz nie potrafił sobie radzić. Stąd debiut w reprezentacji miał miejsce dopiero w zeszłym roku. Jego przypadłość jest jednak dla Sevilli błogosławieństwem. Dopóki piłkarz całkowicie sobie ze swoim problemem nie poradzi, Sevilla nie musi się obawiać odejścia swojej gwiazdy. A zakusy na niego, bardzo konkretne, miała już Chelsea. Ostatnio jednak Navas wydaje się przezwyciężać swoje dolegliwości w związku z czym ma nadzieję na udział w Mundialu. Jeśli faktycznie skutecznie wygrał ze swoją słabością, wg. mnie jest głównym kandydatem do wyjazdu do RPA.

Pedro Rodriguez (Barcelona, rocznik ’87)
Będąc najmłodszy z całej piątki w tym sezonie zaliczył największy postęp. Już w zeszłym sezonie parę razy dawał próbkę swoich możliwości, wielu jednak wątpiło w jego potencjał do bycia podstawowym zawodnikiem Barcelony. Ja również nie byłem przekonany co do jego możliwości ale przed sezonem wróżyłem, że forma jego i Bojana będzie absolutnie kluczowa dla powodzenia Katalończyków w tym sezonie – gdyż stanowią oni jedyną alternatywę dla podstawowego ataku. Forma Pedro zaskoczyła chyba jednak wszystkich i faktycznie, nawet, jeśli nie jest regularnym zawodnikiem pierwszej 11-tki, to jest absolutnie kluczowym zawodnikiem Dumy Katalonii. Dość przytoczyć dobrze znany wyczyn Pedro polegający na zdobyciu bramki w 6 różnych rozgrywkach w tym roku, dodatkowo większość z nich miała fundamentalne znaczenie. To jego gol dał zwycięstwo w Superpucharze Europy oraz dogrywkę w finale Klubowych Mistrzostw Świata. Wchodząc z ławki dodaje grze Barcelony dynamiki, szybkości i witalności. Nieźle dośrodkowuje, w związku z czym może grać na prawej stronie ataku, ale też potrafi ścinać do środka i przebijać się przez gąszcz obrońców drużyny przeciwnej, co z kolei przydaje mu się kiedy gra na lewej stronie ataku. Do tego należy dodać świetne wykończenie. Jego ostatnia bramka w meczu z Sevillą zdaje się sugerować, że na treningach pilnie obserwuje poczynania Messiego. Jeśli tak, to nie mógł sobie obrać lepszego wzorca. W tym sezonie konsekwentnie podważa miejsce Henry’ego w wyjściowej jedenastce, i o ile Guardiola ciągle ufa doświadczeniu Francuza, jego nieprzekonywujące występy dają coraz większe szanse dla Pedro na wskoczenie do wyjściowego składu. Jego świetna forma w tym roku oraz fakt, że doskonale się sprowadza w roli rezerwowego zdolnego rozstrzygać mecze może doprowadzić do niespodziewanego powołania do reprezentacji na MŚ. Konkurencja jest duża, ale na dzień dzisiejszy to z całego towarzystwa to Pedro prezentuje najwyższą formę.

Pablo Hernandez (Valencia, rocznik ’85)
Przed sezonem osobom słabiej rozeznanym w hiszpańskiej piłce mogło się wydawać, że Valencia będzie miała w tym sezonie trzy atuty – Villa, Silva i Mata a później długo, długo nic. Nic bardziej mylnego, samego siebie przechodzi Ever Banega (taka dojrzałość w rozgrywaniu piłki w tak młodym wieku przywodzi na myśl tylko Iniestę i Fabregasa), ale listę atutów Valencii dopełnia jeszcze bez wątpienia Pablo Hernandez. Słynny jest z tego, że jak już strzela bramki, to zazwyczaj niezwykłej urody. A zmysł strzelecki ma dobry, do tego kolejny dynamiczny zawodnik, ze świetnym przyśpieszeniem, potrafiący zmieniać tempo gry. Mimo wszystko jednak na dzień dzisiejszy jego dokonania przyćmiewane są przez grę tych największych atutów Valencii a konkurencja jest mocna nawet do podstawowego składu drużyny. Kolejnym z długiej listy rewitalizowanych przez Emery’ego w tym sezonie piłkarzy jest Joaquin, który gra co najmniej solidnie. Kolejny zresztą hiszpański prawoskrzydłowy, ale jednak z innego pokolenia i bez większych szans na powołanie, stąd w tym wyliczeniu pominięty. Ale to Pablo jest przyszłością prawej flanki Valencii i kto wie, może po raczej nieuniknionym odejściu Villi i Silvy to on stanie się największą gwiazdą drużyny?

Pedro Leon (Getafe, rocznik ’86)
Zawodnik nieco inny od pozostałej czwórki. Tamci swoim wzrostem mieszczą się w przedziale 1,68 m (Cazorla) – 1,73 (Pablo). Tymczasem Pedro Leon mierzy 1,83 m. Oprócz tego gra w stosunkowo skromnym klubie, w porównaniu do pozostałej czwórki. Ale nie dajmy się zwieść, przeznaczeniem Pedro są kluby z europejskiej czołówki i boiska Ligi Mistrzów. Jeśli Pablo, Navas czy Cazorla odejdą ze swoich macierzystych klubów, jednym z pomysłów na zagospodarowanie pozyskanych dzięki ich sprzedaży funduszy będzie inwestycja właśnie w  Pedro Leona. Z całej piątki tylko on i drugi Pedro Rodriguez z Barcelony nie zadebiutowali jeszcze w reprezentacji, grając jednak w Getafe Pedro Leon nie ma zbyt wiele okazji by dawać pokaz swoich umiejętności przed Vicente del Bosque. A umiejętności ma niebanalne. Podobnie jak pozostali dysponuje znakomitą dynamiką i przyśpieszeniem, ale świetnie też radzi sobie jako rozgrywający popisując się dokładnymi podaniami. Poza tym zdecydowanie jest najlepszym wykonawcą rzutów wolnych spośród zaprezentowanej piątki. Brakuje mu właściwie tylko sprawdzenia się w składzie większego zespołu, w meczach przeciw najlepszym. Ale zapamiętajmy to nazwisko bardzo dobrze.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/feed/
Wspomnienia i refleksje: jornadas 3-5. Potentaci http://soccerlog.net/2009/09/29/wspomnienia-i-refleksje-jornadas-3-5-potentaci/ http://soccerlog.net/2009/09/29/wspomnienia-i-refleksje-jornadas-3-5-potentaci/#comments Tue, 29 Sep 2009 10:52:39 +0000 Uleslaw http://soccerlog.net/2009/09/29/wspomnienia-i-refleksje-jornadas-3-5-potentaci/ Wspomnienia i refleksje: jornadas 3-5. Potentaci Trzy kolejki w dwa tygodnie – to był wariacki okres dla fanów Primera Division. 19 meczów do obejrzenia na żywo, więc najwytrwalsi przy telewizorach i monitorach komputerów spędzili 1710 minut. Było warto – za nami już przecież 13% sezonu! Czas na wspomnienia i refleksje – dziś pod lupę wzięta zostanie Wielka Szóstka.
»Czytaj dalej

Tagi: Atletico Madryt, FC Barcelona, Real Madryt, Sevilla FC, Valencia CF, Villarreal,

]]>
Wspomnienia i refleksje: jornadas 3-5. Potentaci
Trzy kolejki w dwa tygodnie – to był wariacki okres dla fanów Primera Division. 19 meczów do obejrzenia na żywo, więc najwytrwalsi przy telewizorach i monitorach komputerów spędzili 1710 minut. Było warto – za nami już przecież 13% sezonu! Czas na wspomnienia i refleksje – dziś pod lupę wzięta zostanie Wielka Szóstka.


Real Madryt,

czyli wciąż czekający na dobry mecz lider

Ronaldo, pomoc i hibernacja

Grasz z Realem? Nie prześpij pierwszych dwóch minut i nie dopuść Ronaldo do strzału. Zapomnisz się i nierozgrzany bramkarz spóźni interwencję. Zasady tej nie znali piłkarze Xerez oraz Villarreal, więc po minucie mieli już co odrabiać. Królewscy grają jednak fair – jakby trochę zasmuceni szybkim prowadzeniem oddają inicjatywę rywalom, zasypiając na dobre 2/3 spotkania. Turystyczno-spacerowe tempo rozgrywania akcji, niedokładne podania, niemrawe kontrataki, nieskuteczne dryblingi – tak wygląda Real po zdobyciu gola. Brak zgrania – mówią sympatycy. Brak drużyny – precyzują złośliwcy z Katalonii.

Gwiazdy Realu czasem czekają, aż ktoś inny wygra za nie mecz. Z czasem wspomoże życzliwy sędzia lub bezmyślne dreptanie wreszcie kogoś znuży. W pojedynkę przesądzają o wyniku, ale gromadnie się rozleniwiają. Jeśli niezgrany Real tak zdecydowanie wygrywa, to co będzie, gdy zacznie grać płynnie? – entuzjazmują się optymiści. A zacznie? – sceptycyzm właśnie przeżywa swój renesans.

Prawie zbędny jest atak – spektakularna pomoc bywa samowystarczalna, bramki woli zdobywać własnonożnie, nie angażując bardziej wysuniętego rodzynka. Napastnicy mają naprawdę ciężki żywot – najchętniej nikt by im w ogóle nie podawał, tylko z przyzwoitości robią to Guti bądź Kaka. Dopiero w drugiej połowie meczu z Tenerife Benzema załamał nieciekawą tradycję – najgorszym piłkarzem na boisku nieodmiennie bywał dotąd osamotniony napastnik. Zasada poległa nie dlatego, że Karim dostał i wykorzystał świetne podanie – powodem był błąd rywala oraz bramka z główki. Gdyby nie wyskoczył najwyżej, a potem nie natarł dziko na obrońcę, mało kto by uwierzył, że Benzema w ogóle był na boisku.

Taktyka na Real? Elastyczna obrona

Po szybkiej stracie bramki Xerez było już przegrane, starał się Villarreal, ale po pochopnym usunięciu z boiska Gonzalo Rodrigueza każda akcja organizowana była ze świadomością, że środka obrony pilnuje tylko Godin. Pewnie byłoby więcej emocji, gdyby nie głupia ręka Angela. Ale jak grać z Realem pokazała dopiero Tenerife.

Z przyjemnością patrzyłem na inteligentną grę obrońców Tete. Dużo ruchu, wyprzedzanie rywali i przecinanie podań musiało doprowadzać Królewskich do pasji, szczególnie, że na Santiago Bernabeu na bramkę czekało kilkadziesiąt tysięcy podirytowanych kibiców. Wysiłek całej pierwszej połowy zepsuła główka Benzemy, a nadmierne otwarcie się przyniosło kolejne trafienia. Sygnał jednak poszedł w świat – Realu nie trzeba próbować powstrzymywać już na ich połowie, nie trzeba nawet szaleńczo naciskać ani brutalnie atakować, murowanie bramki jest zbędne – należy sporo biegać wszerz boiska, nie dopuszczając tylko do strzału z dystansu i nie bać się startować do przejęcia każdego podania czy bezpańskiej piłki. Mało który z piłkarzy rywala będzie zainteresowany biegowym pojedynkiem.

Zalecałbym dość delikatny odbiór – niektóre z gwiazd Realu potrafią przekonująco wić się na murawie i prowokować kartki. Można pozwalać Królewskim na niegroźne, indywidualne rajdy, jeśli zawodnik będzie schodził na boki – osamotniony łatwiej zgubi piłkę. Rozciąganie gry to dobry pomysł, bo w Realu ciągle szwankuje współpraca. Im większe odstępy pomiędzy piłkarzami, tym większe prawdopodobieństwo, że dłuższe podanie zostanie przecięte przez przygotowanego do tego obrońcę.

Problemem są indywidualne zdolności. Kaka zawsze zrobi dużo wiatru, dlatego jego jednego można bardziej naciskać i ograniczać mu pole manewru. Ronaldo nie jest szczególnie groźny, gdy popędzi skrzydłem. Jeśli jednak zacznie schodzić do środka, nie wolno dać mu miejsca by strzelił. Najgroźniejszy bywa w pełnym biegu, bądź gdy ma miejsce błyskawicznie przyspieszyć – wówczas zawsze powinien być ktoś, kto przetnie mu drogę zaraz po tym, jak ucieknie pierwszemu zawodnikowi. Można go trochę prewencyjnie poobijać, by rozjuszony próbował czarować swoją techniką – przekładaniem nóg nad piłką. Ciągle chyba nie wie, że tym w Hiszpanii furory nie zrobi.

Jeśli Sevilla ze swoją równie ruchliwą defensywą skopiuje model gry Teneryfy, Real powinien stracić pierwsze punkty w sezonie. W ofensywie Fabiano, Kanoute, Negredo, Perotti, Navas, Renato i Capel są bowiem o wiele bardziej żywiołowi, precyzyjni i skuteczni, niż źle ze sobą współpracujący Alfaro, Nino i Kome.


FC Barcelona,

czyli to samo co przed rokiem

Blitzkrieg trwa

Jaka jest różnica pomiędzy Realem a Barceloną? Real zasypia, gdy prowadzi jedną bramką, Barcelona – czterema. By rozbudzić w sobie żądzę zmiażdżenia przeciwnika, Blaugranie wystarczy jeden gol, Real potrzebuje ze trzech.

Rozpędzona Barca to lawina nieszczęść, zatrzymać mogłoby ją tylko pole ognia i siarki, ale mało który zespół po stracie bramki zdolny jest wytworzyć w sobie dość energii, by gasnąca iskierka nadziei błysnęła radosnym płomieniem i pomogła powstrzymać nacierający lodowiec. Entuzjaści historii nie muszą długo szukać porównań – gra Barcy to klasyczny Blitzkrieg. Pierwsza bramka nie tyle jest celem natarcia, co środkiem do złamania rywala. Po niej przychodzą kolejne i dopiero potem można spokojnie regenerować siły na następną kampanię. Kanonada strzałów, bombardowanie bramki i nękanie obrony zabójczymi szarżami nie trwa długo – góra kilkanaście minut i już jest po sprawie. I tylko Guardiola sieje w mediach propagandę, że nie podoba mu się odpuszczanie, że jego zespół powinien ciągle atakować i kontrolować mecz. Sam jednak dobrze wie: intensywna okupacja nie ma sensu, kosztowałaby zbyt wiele sił. Wystarczy naciskać aż obrona pęknie, wpaść, splądrować, dokonać rzezi i odejść, by korzystać z łupów.

Pep jednak wiedział co robi, gdy wymieniał Eto’o na Zlatana. Szwed wprawdzie sporo psuje, jest łapany na spalonym i ogólnie nie przemęcza się zbytnio na boisku, ale sprawia, że o przełamanie teraz jeszcze łatwiej, bo do bramki czasem wystarczy zaledwie jedna górna piłka. Czy nie wystarczyłby Guiza lub Fernando Llorente? Może, ale zdobywcy potrójnej korony można pozwolić na lekką ekstrawagancję.

Wszystko można przeżyć

To jednak nie tak, że Barcelona musi wychłostać każdego. Już przed rokiem Betis, Valencia czy Chelsea pokazywały, że sposób istnieje. Próbowała go Malaga, przynosił całkiem niezłe rezultaty, ale brakło trochę szczęścia, konsekwencji i siły. Cóż to za taktyka? Metoda do skomplikowanych nie należy – jest prosta, wręcz prostacka, biorąc pod uwagę jej główne założenia. Barcelonę należy pacyfikować z dala od swojej bramki, nie wolno nigdy cofać nogi i trzeba grać wykorzystując atuty fizyczne. Broń Boże nie dać rozciągnąć gry, wypada maksymalnie zagęszczać przestrzeń i rzucać się pod rywali przy każdym ich kroku. Nie można pozwalać im zbyt blisko bramki powozić piłkę, bo zaraz zgotują z tego jakieś nieszczęście. Real niech tam sobie trochę podaje – i tak najgroźniejsi są w akcjach indywidualnych, ich dogrania bywają czytelne i można łatwo odzyskać piłkę. Gra przeciw Barcelonie wymaga nieludzkiego wysiłku, bo doskok do rywala – już w okolicach 35-40 metra – powinien być natychmiastowy i agresywny. Co więcej, jak w szachach wygrywa ten, kto przewiduje parę ruchów naprzód, tak grając z Barceloną należy wczuć się w myślenie piłkarza posiadającego piłkę i pilnować tych, do których może on podawać. Niech musi wycofać ją do obrońców, albo bezproduktywnie posłać na bok.

Niech Messi wie, że gdy wypuści sobie piłkę zbyt daleko, to nie powinien za nią bardziej gonić, bo straci nogę od wariackiego wejścia obrońcy. Xavi niech ciągle musi opędzać się od wściekłych ataków, Iniestę można w okolicach połowy boiska nieco poobijać, a wszystkich złośliwie kopać po kostkach. Co? Nie jest to zbyt etyczne? Strzelanie czterech bramek w 10 minut i zadeptanie upadłego na duchu to też mało chrześcijański obyczaj.

Problem może być ze Zlatanem. Najłatwiej chyba uprzykrzać życie rozgrywającym piłkę Katalończykom i nie dać im celnie wrzucić, niż walczyć w powietrzu ze Szwedem.

Nie mniej ważne od konsekwentnej taktyki będzie nastawienie duchowe, pozwalające ustaloną strategię uskuteczniać: sesja kilkunastu slasherów przed meczem, dwie wizyty w miejskiej rzeźni i udział w czarnej mszy. Żądza świeżej krwi i zdruzgotanych kości – gwarantowana.

Kiedy Barca straci pierwsze punkty? Daj Bóg już z Valencią na Mestalla, może jeszcze dwa tygodnie później w Pampelunie, albo w 11 kolejce, na San Memes. Niemożliwe, aby z kompletem dotrwała do Gran Derbi. Po drodze przynajmniej jeden równie silny w ofensywie rywal i dwójka grających w obronie tak, jak Barcelona najbardziej nie lubi.

Na otwartą grę i wymianę ciosów w Hiszpanii mogą się zdecydować chyba tylko – i to przy dobrych wiatrach – Valencia, Real, Villarreal i Sevilla. Reszta musi się skłębić i jadowicie kąsać, żeby przetrwać największą nawałnicę.


Sevilla,

czyli inny kandydat do tytułu jednak istnieje

Filar

Co jest najmocniejszą stroną Sevilli? Zabójczy atak, z wyrośniętym, szybkimi i precyzyjnymi Fabiano, Kanoute i Negredo? Dynamiczne skrzydła, z palącymi się do gry Perottim, Navasem, Adriano i Capelem? A może defensywa złożona z przewidujących i skocznych Escude i Squillaciego, oraz agresywnych Sergio Sancheza, Konko, Fernando Navarro? Chyba jednak środek pomocy gdzie rządzą wielcy, silni, wytrzymali i pracowici Romaric, Zokora, Lolo albo Dusher oraz kreatywny Renato. Szczególnie kreatywny Renato.

Gdy brazylijskiego dyrygenta gry Sevilli nie ma na boisku, Palanganas grają jakby byli trzema oddzielnymi zespołami – atakiem, pomocą i defensywą. Choć każda formacja jest piekielnie groźna i trudna do zatrzymania bądź sforsowania, gdy funkcjonują w symbiozie, precyzja wypiera lekki chaos i żadna akcja nie jest ciągiem przypadkowych podań. Właśnie Renato spaja wszystko w jedną zabójczą całość, rozdziela piłki, myśli za partnerów, dośrodkowuje z rzutów wolnych czy rogów. Prócz tego groźnie strzela – choć to żaden ewenement wśród pomocników Sevilli – oraz wybitnie gra głową. Manolo Jimenez stosuje rotację i pary środkowych pomocników dobiera pod konkretnego rywala, czasem preferując przewagę fizyczną nad finezją w grze, ale najgroźniejsza i najlepiej ułożona wydaje się Sevilla wtedy, gdy to Renato jest na boisku.

Najrówniejsza kadra

Gdyby w lidze hiszpańskiej każdy piłkarz mógł grać tylko co drugie spotkanie, sezon wygrałaby Sevilla. Próżno gdzie indziej szukać tak silnej kadry, równocześnie tak bardzo wyrównanej. Chcieliby w Katalonii, by o Pedro czy Jeffrenie można było mówić jako o wartościowych zmiennikach Messiego czy Iniesty, w Madrycie o van der Vaarcie jako alternatywie dla Kaki czy o jakimś substytucie Ronaldo, w Valencii o następcy Villi i kimś równie kreatywnym jak Silva czy Banega. W Sevilli dwójka napastników ma równorzędnego zmiennika, na skrzydłach może zagrać czwórka zabójczych zawodników, boki obrony mogą być zmieniane co mecz, a o miejsce środku pomocy bije się pięciu podobnych piłkarzy. Oczywiście, można uznawać wyższość Renato nad Dusherem czy Adriano nad Fernando Navarro, ale w żadnym innym zespole zmiana nawet czterech czy pięciu zawodników z poprzedniego meczu nie wywołałaby tak minimalnych zmian stylu i efektów gry.

Sevillę gra na trzech frontach będzie kosztowała nieporównywalnie mniej, niż Barcelonę i Real. Następny weekend pokaże, czy można już mówić o trzech równorzędnych siłach. Uznanie przebudzonej Sevilli za trzecią jakość w hiszpańskim futbolu jest już chyba oczywiste. Cztery ostatnie niebłahe wiktorie powinny wywoływać w Madrycie poważny niepokój co do wyniku najbliższej konfrontacji.


Valencia,

czyli jak to jest mieć najbardziej nierówny skład na świecie

Chaos nade mną i chaos pode mną…

Do ostatniej kolejki nie można było mieć pewności, czy najgorszą defensywą w całej lidze szczycić się może Valencia, czy jednak Atletico Madryt. Mecz na Mestalla przyniósł rozstrzygnięcie – konkurs wygrała defensywa Los Ches, i to w spektakularnym stylu. Nagrodę indywidualną śmiało można przyznać Alexisowi Ruano. Serdecznie gratulujemy.

Już kiedyś sugerowałem, że czasy w których Valencia słynęła z poukładanej gry obronnej minęły bezpowrotnie, ale nawet w najgorszych koszmarach nie wyśniłem scenariusza, jaki zrealizował się w ostatnich trzech spotkaniach. Podawanie do rywali, wdawanie się w pojedynki i tracenie piłki w roli ostatniego obrońcy, wywracanie się przed atakującym przeciwnikiem we własnym polu karnym, zostawianie niepilnowanych zawodników i nie trzymanie się swojej pozycji, fatalnie spóźnianie pułapek ofsajdowych i ogólna panika w każdej sytuacji, szczególnie będąc pod presją – to w skrócie obraz gry obronnej Valencii. Cztery z tych sześciu cech przypisać można Alexisowi (1, 2, 3, 6), również cztery, choć w mniejszym natężeniu – Mathieu (1, 2, 5, 6), jedną Bruno (4), i tylko jeden Dealbert zupełnie nie pasuje do kolegów. Ma prawo – do tej pory grał tylko w drugiej lidze, więc nie zorientował się jeszcze, że w Primera napastnicy są o wiele bardziej groźni i bezwzględnie należy głupieć w ich obecności.

Nie wiem co zrobiliście z prawdziwym Banegą, ale my zatrzymujemy sobowtóra

Tak jak i przed dwoma tygodniami zasłużył na osobny akapit. Kandydat do jedenastki sezonu, a na pewno na objawienie sezonu. Regularnie co parę minut uruchamia skrzydłowych bądź Villę posyłając dokładną, prostopadłą piłkę, przecina akcje rywali i wyprowadza kontrataki. Absolutnie nie do poznania. Przed rokiem w Atletico więcej szkodził niż pomagał, a teraz? Gdyby Xavi, Xabi Alonso i Renato zechcieli założyć kiedyś Stowarzyszenie Najwybitniejszych Rozgrywających La Liga, to pojawił im się właśnie czwarty do brydża na zimowe posiedzenia zarządu.

¡Dios, z kim my gramy!

Frustrująca musi być dla najwybitniejszych piłkarzy Valencii – Villi, Banegi, Silvy, Maty, Pablo czy Joaquina – gra z taką defensywą. Ile by nie strzelili, tyle – lub więcej – tamci stracą. Nie trudno byłoby zrozumieć rozgoryczenie i spadek zaangażowania. Wprawdzie nie można jeszcze mówić o czymś takim, ale jednak Silva czy Mata trzech ostatnich spotkań nie zagrali bajecznie. Co będzie, gdy rozżalenie sięgnie apogeum? Trudne zadanie czeka Unaia Emery’ego. By zwyciężać, nie wystarczy więcej wymagać od ofensywy, ciągle mając tragiczną obronę. A Emery nie bardzo radzi sobie z usprawnianiem defensywie – poprawy nie widać, a w każdym wywiadzie zapewnia, że gra z tyłu przejdzie renowację.

Co ciekawe, żadnych animozji chyba nie będzie czuł Villa, humorzasty przecież nieco w ostatnich latach. El Guaje zaczynał bardzo niemrawo, jakby ciągle przeżywając bardzo intensywny okres transferowy, ale teraz wrócił do swego stylu – nie kończy jeszcze niby każdej akcji zabójczym strzałem, ale gra jakby chciał w pojedynkę zabiegać obrońców rywali i udowodnić przy tym, że Ibrahimovic czy Benzema są napastnikami na dwukrotnie niższym levelu.


Atletico Madryt,

czyli jak mieć drugi najbardziej nierówny skład na świecie

Transferowe wróżby zaskakująco prawdziwe

Przewidywali kibice, przewidywali dziennikarze, przewidywali postronni obserwatorzy – nie potrafili przewidzieć tylko ci, którzy bezwzględnie powinni – zarząd Atletico. Mowa oczywiście o okienku transferowym, w którym Atletico pozbawiło się szans na powtórzenie sukcesu z dwóch ostatnich lat.

Obrona Atletico naprawdę gra fatalnie. Gdyby Barcelonie chciało się w tym meczu grać, a nie bawić, dwucyfrowy wynik byłby dość prawdopodobny. Rojiblancos zostali rozniesieni od niechcenia, bo każda, nawet najbardziej leniwa akcja Barcelony kończyła się w polu karnym Atletico. A tam nie bardzo wiedzieli co ze sobą zrobić obrońcy stołecznego klubu. Zero ruchu, zero pomysłu na odbiór czy przejęcie piłki. Trudno nawet powiedzieć, by grali oni w tym spotkaniu – raczej wzięli bierny udział, wkładając mniej zaangażowania, niż publiczność na Camp Nou, reagująca okrzykami radości co kilkanaście minut.

Trudno wygrywać, gdy obrona nie bardzo interesuje się grą. Nawet mając w składzie Forlana, Jurado czy Aguero. Szczególnie, że i oni potrafią dość profesjonalnie zawalać spotkania. Teoria, że celność Forlana rośnie proporcjonalnie do wzrostu odległości od bramki, powinna wkrótce zostać ogłoszona prawem przyrody. Dość już rozegrał meczów, by sformułować indukcyjny dowód.

Manu del Moral, Lafita, Sergio Sanchez, Pedro Leon, Luis Felipe, Duda, Marcano, może nawet Cata Diaz czy Lopo – cała świta dobrych transferów przeszła Rojiblancos koło nosa. No ale trzeba było poświęcić Forlana bądź Aguero, by zdobądź pieniądze na kilka wzmocnień i zbalansowanie kadry.

Potrzebny trener, nie idol

Nie czy> tylko kiedy? wyleci Abel Resino, zastanawiają się już fani Atletico. Może i był w tym zespole gwiazdą, jest żywą legendą, ale od charyzmy i autorytetu gra nie poukłada się sama. Konieczny jest trener-taktyk, zdolny ze stosu drewna ułożyć nawet nie jakiś mur, co najmniej wymyślny płot. Kandydatami prasy są Schuster, Spaletti, Flores i Aragones.

Mędrca bym nie życzył największemu wrogowi. Jak on weźmie się za układanie składu, to Forlan wyląduje w centrum boiska, Aguero na skrzydle, a Reyes awansuje na wysuniętego napastnika. O miejsce w składzie nie musieliby się za to martwić środkowi pomocnicy – im ich więcej, tym lepiej, więc Jurado, Cleber, Assuncao i Raul Garcia mogliby stale tworzyć zgrany kolektyw. Wyznaję pogląd, że Hiszpania Euro wygrała nie dzięki Aragonesowi, ale pomimo niego, gdyby dobrał się on do kadry Atletico, chaos osiągnąłby monstrualne rozmiary. Takie, że momentalnie wyłoniliby się z niego Uranos i Gaia.

Podobnie może być w przypadku Niemca oraz Włocha. Schustera kompromituje nieszczelna defensywa Realu, Spaletti uchodzi za piewcę futbolu ofensywnego. Ja bym polecał Floresa, za jego czasów Valencia nie grała może najpiękniej (kiedy Atletico grało pięknie…), ale strzelenie jej bramki to naprawdę był wyczyn. Quique od zaraz, a może jeszcze będzie coś z Rojiblancos tego roku.


Villarreal,

czyli jak w miesiąc przestać umieć wygrywać

Ernesto, coś ty zrobił!

Pytanie nie jest zarezerwowane tylko dla fanów Amarillos, raczej zadaje je sobie każdego wieczora sam nieszczęsny trener. Nie tak to miało wyglądać! Villarreal gra zabójczo niepewnie, a brak przekonania do własnych możliwości wzrasta, nie maleje. Fernando Roig nie przywykł do szybkiego wyrzucania szkoleniowców, więc Valverde nie jest jeszcze przekreślony, ale musi działać szybko. Jeśli jego zespół nie przełamie się w nadchodzących kolejkach, to trener postrada zaufanie ze strony własnych podopiecznych. Oni permanentnie nie wiedzą co mają robić na boisku. Nerwy muszą mieć napięte jak struny – wystarczy lekko przycisnąć, szybko zdobyć bramkę, by każdy dostał lekkiej paranoi – przestał widzieć partnerów, a wszędzie dostrzegał krwiożerczych rywali, usportowionych wampirów, którzy wbrew własnej naturze wykazują spore zainteresowanie piłką.

Opanowanie przychodzi z czasem. Wraca gra zespołowa, wraca szybkość i precyzja, udaje się przejąć kontrolę nad meczem, ale czasem brakuje szczęścia, czasem sił. I przepadają kolejne punkty, a rywale nie marnują czasu.

Czekać na przełamanie

Poprawa nadejdzie. Piłkarze Villarreal nie stracili swych umiejętności, potrafią stworzyć groźne akcje, ale muszą zapomnieć o wynikach, skupić się na rywalu, przestać przeliczać uciekające punkty. Pierwsze dwa mecze były specyficzne, dopiero klęska w Bilbao dała więcej do myślenia. Z Realem pewnie poszłoby ciut lepiej, gdyby sędzia nie sprzyjał Królewskim – wyrzucenia Gonzalo przy pobłażaniu zachowaniu Lassa i Gago inaczej nie da się określić. Ten mecz pokazał jednak ducha walki i siłę ambicji, czyli wszystko, co na dobre kilkadziesiąt minut zdruzgotało fantastyczne uderzenie Juca’y, w meczu Villarreal z Deportivo. Z upływem czasu strzały Senny, Cazorli i Rossiego stawały się coraz bardziej celne, ale brakło zimnej krwi do wywiezienia choćby punktu z Riazor.

Następny rywal: Espanyol na El Madrigal. Zacząć ze spokojem, swobodnie rozgrywać i czekać na dogodną szansę – ona przyjdzie na pewno. Jeśli Valverde wpoi tę zasadę swym podopiecznym, Żółta Łódź powinna minąć górę lodową i wreszcie ustabilizować swój kurs.

Poważnym problemem są kontuzje – ledwo wyleczony Senna odnowił uraz już w pierwszym meczu, z Osasuną, z Athletic wyleciał Ibagaza, z Deportivo stopę pogruchotał sobie Godin. W co drugim meczu kluczowy piłkarz trafia na ortopedię. Senna jest już w pełni sił, ale Godin i Ibagaza od futbolu odpoczną nieco dłużej. Tym spokojniej trzeba będzie zagrać z Espanyolem – obrona nie będzie już tak szczelna, braknie też prostopadłych podań.
Dwie najbliższe kolejki będą kluczowe – po Espanyolu wyjazd ze słabym Xerez, więc jeśli nie teraz, to kiedy?

Similar Posts:]]> http://soccerlog.net/2009/09/29/wspomnienia-i-refleksje-jornadas-3-5-potentaci/feed/ Podsumowanie okienka transferowego w La Liga http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/ http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/#comments Thu, 03 Sep 2009 17:00:22 +0000 black_kurant http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/ Podsumowanie okienka transferowego w La Liga Okres, w którym pierwszoplanowe role odgrywały pieniądz i zdolności negocjacyjne, przeszedł już do historii. Każda z hiszpańskich drużyn starała się poczynić jak najlepsze kroki, by ich kadra stała się silniejsza niż w sezonie minionym, a przede wszystkim silniejsza od ligowych konkurentów. Jednocześnie dwudziestu uczestników mocno popracowało nad podniesieniem poziomu rodzimej ligi w hierarchii europejskiej. Boiska hiszpańskie przywitały tak znamienitych piłkarzy, jak Cristiano Ronaldo, Zlatan Ibrahimović, Kaka, Karim Benzema, Xabi Alonso, Didier Zokora, i wielu innych mniej znanych, ale też wartościowych.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, La Liga, Primera Division, Real Madryt, Sevilla FC, Valencia CF,

]]>
Podsumowanie okienka transferowego w La Liga
Okres, w którym pierwszoplanowe role odgrywały pieniądz i zdolności negocjacyjne, przeszedł już do historii. Każda z hiszpańskich drużyn starała się poczynić jak najlepsze kroki, by ich kadra stała się silniejsza niż w sezonie minionym, a przede wszystkim silniejsza od ligowych konkurentów. Jednocześnie dwudziestu uczestników mocno popracowało nad podniesieniem poziomu rodzimej ligi w hierarchii europejskiej. Boiska hiszpańskie przywitały tak znamienitych piłkarzy, jak Cristiano Ronaldo, Zlatan Ibrahimović, Kaka, Karim Benzema, Xabi Alonso, Didier Zokora, i wielu innych mniej znanych, ale też wartościowych.

Kilku świetnych graczy także opuściło Hiszpanię, ale na ogólny bilans zysków i strat La Ligi przyjdzie miejsce i czas w innym artykule. Tutaj, wraz Łukaszem Kwiatkiem, podjęliśmy ryzykowną próbę ocenienia ruchów transferowych poszczególnych drużyn. Łukasz zajął się: Atletico Madryt, Valencią, Sevillą, Villarrealem, Mallorcą, Getafe, Deportivo oraz Osasuną. Ja opisałem resztę.

Kolejność opisywanych drużyn nie jest przypadkowa. Wynika z końcowego układu tabeli w sezonie 2008/2009.


FC Barcelona

barcelona.gif

Słychać głosy krytyki, jakoby Barca przespała okres transferowy, i że przyjdzie jej za to słono zapłacić. Nieustannie porównuje się mistrzów Hiszpanii do Realu Madryt, zapominając jednak, że filozofie obu tych klubów różnią się diametralnie. Każdy z nich ma inny sposób na sukces. Ostatnio zadziałała metoda Blaugrany, i to we wszystkich możliwych rozgrywkach. Nie ma więc podstaw, by nagle ją zmieniać. Laporta, co prawda, robił podchody po Riberiego, Fabregasa i Villę. Mówiło się także o Robinho. Z powodu powściągliwej natury prezesa w nadmiernym szastaniu środkiem płatniczym, do żadnej z tych transakcji nie doszło. I może nawet lepiej, bo Barca nie straci swojego efektownego stylu, którym zadziwiała świat.

Zakupy oczywiście były, i nawet nie takie tanie. Za to uzasadnione. Najważniejszym jest zamiana Eto’o na Ibrahimovica. Na razie Zlatanowi na boisku towarzyszy spory bagaż tremy, ale widać, że pojął o co chodzi Guardioli i stara się nie uskuteczniać samolubnych instynktów. Z Interu pozyskano także lewego obrońcę Maxwella. Ten ruch był najbardziej przewidywalny i oczywisty. Odszedł przecież Sylvinho, a czas Abidala w Barcelonie też powoli dobiega do końca. Natomiast zakup środkowego obrońcy Czyhrynskiego jest już mniej zrozumiały. Wydanie 25 mln € za piłkarza, którego rola będzie się ograniczała do grywania ogonów, zalatuje stylem Florentino Pereza.

Trzon Barcy pozostał nieruszony, a dokonane transfery nie wpłyną na zmianę stylu gry. A to najważniejsze. Dużo będzie zależało od skuteczności. Barca będzie stwarzać okazje, ale ktoś musi je wykorzystywać. Uwaga skupi się na Ibrahimovicu, który jako środkowy napastnik okazji będzie miał najwięcej. Jeśli podoła presji, to rywalizacja ligowiczów z Barcą stanie się niemożliwa. Tak czy inaczej dokonać tego może chyba tylko Real Madryt, nikt poza nim.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Maxwell 4,5M € (Inter Mediolan) Henrique (Bayer Leverkusen)
Keirrison 14M € (Palmeiras)
Ibrahimovic 48M € + Eto’o (Inter)
Czyhrysnky 25M € (Szachtar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Eto’o 20M € + Ibrahimovic (Inter) Keirrison (Benfica)
Gudjohnsen 2M € (Mónaco) Hleb (Stuttgart)
Sylvinho 0 € (Manchester City) Cáceres (Juventus)
Jorquera 0 € (Girona) Víctor Sánchez (Xerez)
Henrique (Racing)

Real Madryt

real_madrid.gif

To był okres intensywnych ruchów “Królewskich”. Po pierwszą gwiazdę sięgnięto jeszcze przed rozpoczęciem transferowej gorączki. Został nim Florentino Perez, twórca galaktycznej ery “Los Blancos” z początku XXI wieku. Jego powrót oznaczał jedno – totalną rewolucję upadłego Realu, który pod wodzą Ramona Calderona nie potrafił odnieść sukcesu w Lidze Mistrzów, a w ostatnim sezonie nie obronił mistrzostwa Hiszpanii, zostając w upokarzający sposób zdetronizowanym przez FC Barcelonę.

Nowy-stary prezydent Perez szybko zabrał się do pracy, i jak można było się spodziewać, naszpikował kadrę Realu gwiazdami. Za niebotyczne 94 miliony € sprowadził Cristiano Ronaldo, o którego rok wcześniej bezskutecznie walczył poprzedni prezes “Królewskich”. Za 65 mln kupił Kakę, a za 35 mln Karima Benzemę. Na tych hitach Florentino nie poprzestał i zrobił coś, co może mieć kluczowe znaczenie w osiągnięciu tak bardzo oczekiwanych sukcesów sportowych. Silną ofensywę zrównoważył zawodnikami o predyspozycjach defensywnych. Mowa tu o trójce AAA – zawodnikach bynajmniej nie anonimowych – Albiol, Arbeloa, Xabi Alonso. Wyciągnięciem spod skrzydeł Beniteza reprezentantów Hiszpanii oraz osłabiając, i tak już słabą, defensywę Valencii, Perez udowodnił, że wie jak skutecznie negocjować. Bez wątpienia jest królem rynku transferowego. A pozyskaniem tercetu Albiol – Arbeloa – Alonso przekonuje, że wreszcie wydoroślał, i choć częściowo wyciągnął wnioski z poprzedniej prezesury w Realu. Częściowo, gdyż nie do końca udało mu się opanować żądzę posiadania dream teamu nawet na ławce rezerwowych. Zbyt dużo gwiazd w ofensywie.

Przemeblowana kadra będzie potrzebowała czasu, żeby idealnie się zazębić. Ale tryby, które Perez zamontował dają podstawy by wierzyć, że galaktyczna machina zacznie pracować bezkolizyjnie. Jeśli czas dopasowania nie okaże się zbyt długi, to Barcelona może mieć poważne kłopoty z obroną czempionatu.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cristiano Ronaldo 94M € (Man. Utd) Garay (Racing)
Kaká 65M € (Milan)
Negredo 5M € (Almería)
Raúl Albiol 15M € (Valencia)
Karim Benzema 35M € (Ol.Lyon)
Granero 4M € (Getafe)
Arbeloa 4M € (Liverpool)
Xabi Alonso 30M € (Liverpool)
Joselu (Celta)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cannavaro 0 € (Juventus) Joselu (Celta) Faubert (West Ham)
Saviola 5M € (Benfica)
Codina 0 € (Getafe)
Javi García 7M € (Benfica)
Parejo 3M € (Getafe)
Heinze 0 € (Ol. Marsella)
Michel Salgado
Huntelaar 15M € (Milan)
Negredo 17M € (Sevilla)
Sneijder 15M € (Inter)
Robben 25M € (Bayern M.)
Miguel Torres 2M € (Getafe)

Sevilla CF

sevilla_fc.gif

Sevilla to jeden z tych zespołów, które choć co roku sprzedają kogoś za wielkie pieniądze, uzupełniają skład za mniejsze i nigdy nie tracą swej mocy. Tym razem ten stereotyp ten połowicznie się załamał – wielkich sprzedaży nie było, ciekawe zakupy i owszem.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Negredo 17M € (Real Madryt) Tom de Mul (Genk)
Sergio Sánchez 3M € (Espanyol)
Zokora 9M € (Tottenham)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Javi Navarro (koniec kariery) Alfaro (Tenerife)
Mosquera – 4M € (America) José Ángel Crespo (Racing)
De Sanctis – 1,7M € (Nápoli) David Prieto (Xerez)
Duda – 700K € (Malaga) Casado (Xerez)
Enzo Maresca – 1,5M € (Pireus)

Tylko trzech kupionych piłkarzy, a wzmocniona została każda formacja. Sergio Sanchez to znakomity prawy obrońca, będzie rywalizował w składzie z Konko, który ostatni sezon częściej spędzał w szpitalu niż na boisku. Marescę zastąpi Zokora – typowy dla Sevilli, kolejny wielki, silny i waleczny środkowy pomocnik. Negredo sprawi, że Kanoute i Fabiano przestaną być pewni występu w pierwszym składzie. Do tej pory i tak by grali, choćby nawet trzy kolejne kolejki przespali pod bramką rywali.

Najciekawsze jest dla mnie pytanie gdzie Manolo Jimenez ustawiał będzie Adriano. Nominalnie, na lewym skrzydle? A gdzie Perotti i Capel? Na prawym? A Navas? De Mul? Na którymś z boków obrony? A Drago, Fernando Navarro, Konko i Sergio Sanchez? Jak nie będzie, świetni piłkarze trafią na ławkę. Mam dziwne wrażenie, że dyrektor sportowy Sevilli, Monchi, rozważał choć jeden głośny transfer z klubu w te wakacje… Ale cóż, może w następne.

Tradycyjnie kilku piłkarzy udało się na wypożyczenia. Najciekawszy z nich to chyba Alejandro Alfaro, którego będziemy oglądać na boiskach Primera Division w barwach Tenerife.


Atletico Madryt

atletico_madrid.gif

Długo będą szukać dobrego wytłumaczenia dla swych fanów władze Atletico. Choć trudno do końca sugerować się nieudanym początkiem rozgrywek i błędami transferowymi, Rojiblancos mogą okazać się największym rozczarowaniem tego sezonu. Znowu, po dwóch latach zaskakujących sukcesów. Wielkich zmian nie było – kryzys odbił się również na tym bogatym dotychczas klubie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Sergio Asenjo – 5,5M € (Valladolid) Jurado (Mallorca)
Cabrera 1,5M € (Defensor Sporting) Cléber Santana (Mallorca)
Juanito (Betis) Valera (Racing)
Reyes (Benfica)
Roberto (Recreativo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Diego Costa (Valladolid) Ever Banega (Valencia)
Leo Franco (Galatasaray)
Coupet 800K € (PSG)
Seitaridis (Vereinslos)
Maniche (Kolonia)
Luis García (Racing)
Ze Castro – 2M € (Deportivo)
De las Cuevas – 300K € (Sporting)

Dwóch solidnych, doświadczonych bramkarzy zastąpi dwójka utalentowanych młokosów. Asenjo określany jest jako wielki talent, ale w tym sezonie kibice Rojiblancos zatęsknią chyba jeszcze za solidnym Leo Franco. Wstępnie zaczęli już po masakrze w Maladze…

Największy błąd to okaleczenie zaniedbanie obrony – bo inaczej nie da się określić transferu Juanito (ponoć żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają go jako świetnego stopera!) i bliżej nieznanego 18-letniego Cabrera. Wrócił jeszcze Valera, ale tylko dlatego, że nie znaleziono mu na czas kupca. Nowego pracodawcę – w ostatniej chwili! – znalazł za to Heitinga. Jeszcze 1 września po północy nie było jasne, czy Everton sfinalizował transfer. Kwota niby nie mała, ale… kiedy Atletico chciałoby kupić następcę? Z litości wolę sobie nie wyobrażać jak będzie wyglądała podstawowa formacja defensywy czwartego hiszpańskiego uczestnika Ligii Mistrzów…

Będzie Atletico cierpieć w defensywie, a może powoli tracić moc z przodu. Forlan – najdziwniejszy snajper na świecie, który z trzydziestu metrów ładuje piłkę idealnie w okienko, a z metra przestrzela na pustą bramkę – mógł za wielkie pieniądze zmienić klub, a znalazłyby się fundusze by go zastąpić i sprawić sobie solidnego obrońcę. Aguero byłby jeszcze droższy, a następca być może już jest w klubie – Jurado to jeden z niewielu potencjalnych „drugich Kaków”. Sprzedaż jednej z gwiazd, za solidne wzmocnienia i balans drużyny? Dla prezesa Cerezo nie był to uczciwy układ.

Całe lato podstępnie planowano sprzedać Maxiego, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Z podobnym skutkiem flirtowano z Manu i Lafitą, a każdy z nich byłby ciekawym poszerzeniem kadry, a może i piłkarzem pierwszej jedenastki. Na pewno lepszym niż Reyes, porażający od początku presezonu brakiem formy.

Cóż, w Atletico widzę pierwszego kandydata do zmiany trenera i sporej aktywności w styczniowym okienku. O powtórzenie sukcesu sprzed roku może być bardzo trudno.


Villarreal CF

villarreal.gif

Zapowiadało się fantastycznie. Odchodzi świetny, choć już nieco wypalony Nihat, sprzedajemy Mati-gola, którego talent jakoś nie eksplodował, wypędzamy chodzące tragedie typu Cygan i Franco, a wracają Pereira, Altidore, Escudero, Marcos i Arzo. Kupić kogoś do środka (Apono, Emana?) i można brać się za wygrywanie ligi. Skończyło się inaczej, ale też ciekawie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Nilmar – 15M € (Porto Alegre) Jonathan Pereira (Racing)
Marcano – 6M € (Racing) Robert Flores (River)
Xavi Oliva (Castellon) Escudero (Valladolid)
David Fuster – 400K € (Elche)
Jefferson Montero (Independiente)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Matías Fernández – 3,5M € (Sporting Lizbona) Altidore (Hull City)
Nihat – 4M € (Besiktas)
Cygan (Cartagena)
Franco
Marcos (Valladolid)
Arzo (Valladolid)

Trochę dziwi brak zaufania do Altidore’a – czyżby Villarreal myślał go trochę powypożyczać i sprzedać jak Luisa Valencię? Napad wzmocnił za to Nilmar. Pokazał, że bramki strzelać umie, ale potrzebuje trochę miejsca do gry, dobre krycie może go zneutralizować. Ale z Llorente czy Rossim mogą stworzyć świetne duety.

Zmiennika wreszcie dostał Capdevila. Joan mógłby grać pewnie i 150 meczów w sezonie, ale Ivan Marcano cenny będzie także z drugiego powodu – może grać w roli stopera, a duet Gonzalo – Godin nie miał do tej pory solidnego zaplecza. Atrakcją sezonu powinien być Jony Pereira – postura wygłodzonego Iniesty, duch rozwścieczonego Gattuso, umiejętności rozgrzanego Messiego. Rośnie nam nowa gwiazda ligi…

Jeśli Valverde tego wszystkiego nie zepsuje (a raczej nie zwykł psuć swych drużyn), szykuje się ostra walka do końca. Nawet o mistrzostwo.


Valencia CF

valencia_cf.gif

Valencia zmarnowała szansę na przewietrzenie składu, choć w jej wypadku można to zrozumieć – klubem targały problemy instytucjonalne, a długi omal nie wymusiły totalnej wyprzedaży. Ostatecznie, z gwiazd odszedł tylko Raul Albiol – uznano, że najłatwiej będzie go zastąpić.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Miguel Moya – 5M € (Mallorka) Miku (Salamanca)
Bruno Saltor 1,5M € (Almeria) Nicola Zigic (Racing)
Ángel Dealbert (Castallon) Ever Banega (Atletico),
Jérémy Mathieu (Toulouse) Jordi Alba (Nastic)
David Navarro (Mallorca)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Curro Torres (Nastic) Aarón (Celta)
Fernando Morientes (Marsylia) David Lombán (Salamanca)
Ludovic Butelle (Lille) Sunny (Betis)
Raúl Albiol – 15M € (Real Madryt) Jaume (Cadiz)
Carlos Bellvis (Tenerife) Guaita (Recreativo)
Edu (Corintians) Ximo Navarro (Elche)
Moretti – 4M € (Genua) Renan (Xerez)
Angulo (Sporting Lizbona) Hugo Viana (Braga)
Montoro (Real Union)
Thiago Carleto (Elche)

Nowi zawodnicy zasilili defensywę – kupiono świetnego bramkarza Moyę i solidnego bocznego obrońcę Bruno. Za darmo dołączył stoper drugoligowego Castellon, Dealbert, od pierwszych meczów presezonu imponujący opanowaniem i pewnością interwencji. Jeremy Mathieu wypełnił kontrakt w Tuluzie, ale w Valencii chyba musi bardziej popracować nad grą w defensywie, by mógł na stałe zagościć w pierwszej jedenastce. Do pewności Morettiego, sprzedanego do Genui, wiele mu jeszcze brakuje.

Dużą rolę odgrywać mają piłkarze wracający z wypożyczeń. Banega, przed sezonem skazywany na wygnanie, wywalczył sobie zaufanie trenera i w świetnym stylu rozpoczął sezon – w meczu otwarcia, z Sevillą, był głównym reżyserem gry. Zigic i Miku dadzą większe pole manewru w ataku – jeśli Serb nie zgarnie głową jakiejś górnej piłki, to znaczy, że nie zrobiłby tego nikt na świecie; Miku może łatwiej niż Villa przepychać się z obrońcami i całkiem skutecznie kończy akcje.

Najbardziej rozczarowało mnie zostawienie w kadrze Manuela Fernandesa, następna taka okazja do sprzedaży irytującego Portugalczyka dopiero w styczniu. Choć, kto wie, może jak Banega błyśnie on geniuszem i przestanie podawać rywalom częściej niż swoim, a strzały z rzutów wolnych nie będą kończyć się na orbicie?

Dobrze na przyszłość rokuje wracający z wypożyczenia Jordi Alba. Ten młody skrzydłowy, razem z Michelem, od roku trenującym już z pierwszym składem, mogą stać się kolejnym pokoleniem świetnych ofensywnych graczy wyprodukowanych przez szkółkę Valencii. Może nawet na miarę swych wielkich poprzedników, Silvy i Gavilana?

Valencia może nie zepsuła okienka transferowego, ale zagrała bardzo zachowawczo. Jednakże, co zaznaczono na wstępie, w jej sytuacji było to uzasadnione.


Deportivo La Coruna

deportivo.gif

Skoro Deportivo, to dwie sagi transferowe: Lafita i Luis Felipe. Prawoskrzydłowy do końca nie był pewien, czy nie odkupi go były klub, Saragossa, może tylko po to, by natychmiast wytransferować do Atletico. Okienko już zamknięte, ale Angel dalej nie zna swej przyszłości. Co prawda Saragossa 31 sierpnia o 23.30 wpłaciła na konto Deportivo 2M €, ale to 1,5M mniej, niż zapisano w oficjalnym porozumieniu obydwu klubów. Sprawa wyjaśnić ma się w najbliższych dniach.

Luis Felipe miał iść do Barcelony, ale okazał się dla niej zbyt drogi. Z obrotu sprawy zadowolony będzie przede wszystkim Miguel Lotina – trener SuperDepor.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Juca (Partizan) Adrián López (Malaga)
Zé Castro (Atletico) Jairo Álvarez (Lorca)
Sebastián Taborda (Hercules)
Chico Angulo (Leixoes)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Munúa (Málaga) Aythami (Xerez)
Antonio Barragán (Valladolid) Rubén Castro (Rayo Vallecano)
Verdú (Espanyol) Bergantiños (Xerez)
De Guzmán
Cristian (Hércules)
Fabricio (Valladolid)
Pablo Amo (Saragossa)
Omar Bravo (CD Guadalajara)
Taborda
Lafita? (Saragossa)

Nie stracić tych, których nie sposób zastąpić– taki chyba cel przyświecał władzom Deportivo. I został zrealizowany. Spośród piłkarzy, którzy odeszli w wakacje ze stolicy Galicji, na uwagę zasługiwał przede wszystkim Juan Verdu, ofensywnie usposobiony środkowy pomocnik. W Espanyolu będą z niego mieli pociechę, ale w Deportivo znaleziono zastępców – Jucę i Jairo Alvareza.

Po rocznym wypożyczeniu zdecydowano się wykupić dynamicznego Ze Castro, co śmiało można obstawiać za najlepszy transfer tego zespołu. Reszta przybyłych piłkarzy zbyt wielkiego doświadczenia w Primera Division raczej nie ma, ale po roku spędzonym u boku Guardado, Pablo Alvareza, Felipe, Riki’ego czy Sergio, na pewno je nabierze. Generalnie, utrzymano status quo, co zapowiada kolejny interesujący sezon dla podopiecznych Lotiny.


Malaga CF

malaga.gif

Pod wodzą Antonio Tapii zostali rewelacją sezonu 2008/2009, zajmując 8. lokatę. Warto dodać, że startowali z pozycji beniaminka. Powtórka będzie raczej trudna, tym bardziej, że w drużynie dokonano gruntownych przemian. Na stanowisko trenera powrócił Juan Ramon Muniz. Odeszli za to dwaj ważni piłkarze: Portugalczyk Eliseu – przez 2 ostatnie sezony czołowa postać środkowej formacji Malagi oraz bramkarz Inaki Goitia, który w Maladze spędził 6 sezonów. W kwestii wzmocnień klub z Malagi poszedł na ilość. W tej dziedzinie został niekwestionowanym zwycięzcą letniego okienka transferowego, pozyskując aż 15 nowych zawodników! Na razie trudno mówić o pozytywach hurtowej dostawy świeżego towaru. Na pewno sukcesem jest wykupienie Dudy, któremu po sezonie skończył się okres wypożyczneia i miał wrócić do Sevilli. Może Xavi Torres wniesie trochę barcelońskiej filozofii futbolu.

Czas pokaże na co tak naprawdę stać przetransformowaną Malagę. Ale chyba można założyć, że skrajności ich ominą.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Xavi Torres 0 € (Barça At.) Valdo (Espanyol) Silva (Xerez)
Mtiliga 0 € (NAC Breda) Stepanov (Porto) Alcalá (Marbella)
Munúa 0 € (Deportivo) Forestieri (Udinese – Genoa)
Omar 0 € (Sporting) Obinna (Inter)
Albert Luque 0 € (Ajax) R. Santamaría (Las Palmas)
Jordi Pablo 0 € (Villarreal B)
Edinho 900K € (AEK Atenas)
Juanito 0 € (Almería)
Benachour 0 € (Al Qadisiya Kuwait)
Duda 700K € (Sevilla)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Goitia 0 € (Betis) Alcalá (Real Unión) Albert Luque (Ajax)
Calleja 0 € (Osasuna) Pablo Barros (Zaragoza)
Rossato 0 € Duda (Sevilla)
Miguel Angel 0 € (Nàstic) Lolo (Sevilla)
Cheli 0 € (Lleida) Adriano F.(Internacional)
Eliseu 1M € (Lazio) Nacho (Getafe)
Silva 0 € (Cádiz) Adrián López (Deportivo)
Popo 0 €

RCD Mallorca

mallorca.gif

Oj, pracowity był ostatni wieczór sierpnia dla władz Majorki… Kusili oni wszystkie kluby przygarnięciem niechcianych nigdzie piłkarzy w specjalnej ofercie last-minute. Braliby hurtem. Do północy udało się pozyskać trzech nowych zawodników (być może to swoisty rekord), dzięki czemu Georgio Manzano znów będzie miał na kim wykazywać swój nieprzeciętny kunszt trenerski. Ponownie dostał zbieraninę odpadów transferowych, a ma z tego zbudować cokolwiek, byle tylko utrzymało się to Primera Division. Znając życie, Majorka zostanie rewelacją ligi i niejeden raz boleśnie obije pretendentów do tytułu…

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Julio Alvarez (Almeria) Borja Valero (West Bromwich) Tuni (Hercules)
Sergio Tejera – 500K € (Chelsea) Pezzolano (Montevideo) Víctor (Nastic)
Rubén (Celta) Felipe Mattioni (Milan)
Bruno China 400K € (Leixoes)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Moya – 5M € (Valencia) Javi Guerra (Levante) Jurado (Atletico)
Callejón (Albacete) Martí Crespí (Elche) Scaloni (Lazio)
Arango 3,5M € (B. Moenchengladbach) Trejo (Elche) Navarro (Valencia)
Emilio Nsue (RSSS) Cleber (Atletico)

Dla każdego klubu na świecie strata filara defensywy – bramkarza, dwójki motorów napędowych i solidnego środkowego pomocnika skończyłaby się katastrofalnie. Nie dla Majorki. Pomimo sprzedaży kapitana Arango, Moyi, powrotu do Atletico Jurado i Clebera i bez nadziei na pieniądze na transfery Majorka jakimś cudem zorganizowała sobie skład. Początkowo wyglądało to fatalnie. To tak, jakby Barcelona straciła Xaviego, Messiego, Valdesa z Puyolem i Yaya Toure, a federacja zabroniła jej robić transferów poza Orange Ekstraklasą.

Cóż, większość z tych nowych nabytków Majorki przeciętnemu fanowi Primera Division nie mówi prawie nic – ważne, że mówić będzie po tym sezonie. O to zatroszczy się Manzano.

Szkoda, że okno transferowe nie trwa jeszcze jeden dzień, być może operatywny Javier Martí Asensio, dyrektor naczelny Majorki, znalazłby jeszcze jakiś darmowy prezent dla trenera. Choć i bez tego nie jest najgorzej – grunt, że przybył Borja Valero, wykreowany w Majorce na świetnego gracza. W swym byłym klubie spędzi przynajmniej rok, w ramach wypożyczenia. W ciemno można obstawiać, że razem z Tunim, Victorem i Adurizem stworzą spektakularny kwartet.


Espanyol Barcelona

espanyol_barcelona.gif

Espanyol kojarzony jest ostatnio z wydarzeniem smutnym. Szeregi drużyny na zawsze opuścił Dani Jarque. Jego śmierć wstrząsnęła klubem. To niewątpliwie bolesna i niepowetowana strata. Choć Jarque był kapitanem, jego bezpowrotne odejście wcale nie musi wpłynąć negatywnie na kolegów. Tragiczne wydarzenie może scementować zespół, i w efekcie korzystnie wpłynąć na wyniki Espanyolu. Te w dużej mierze bedą też zależeć od graczy ofensywnych, na brak których Pochettino narzekać nie może. Espanyol w lecie częściej pozbywał się swoich piłkarzy niż pozyskiwał nowych, ale ofensywa akurat na tym nie ucierpiała. Do Monaco wrócił co prawda Nene, ale za to z Deportivo przyszedł Joan Verdu. Ciekawym, i w dodatku korzystnym, posunięciem było pozyskanie na zasadzie wolnego transferu pomocnika Shunksuke Nakamury z Celticu Glasgow. Niegłupie wydaje się też sprowadzenie Izraelczyka o polskich korzeniach, Bena Sahara, który na razie będzie jedynie zmiennikiem Raula Tamudo. Młody reprezentant Izraela dobrze jednak rokuje na przyszłość.

Świetlane perspektywy psuje sytuacja w defensywie. Tu faktycznie będzie potrzebne duchowe zjednoczenie. Nie ma Jarque, nie ma Sergio Sancheza, nie ma Torrejona. Reakcją na tę sytuację było pozyskanie Juana Forlina, Facundo Roncaglię, Ivana Pilluda i Fernando Marquesa. Dwóch pierwszych to byli gracze Boca Juniors. Mają po 21 lat i spory talent, szczególnie Forlin, który w minionym sezonie został objawiem Boca. Espanyol nabył tylko 70% praw do piłkarza. 30% i prawo pierwokupu należy do Realu Madryt, w barwach którego Juan trenował w 2007 roku jako junior. Choć Argentyńczyków stać na wiele, to La Liga jest dla nich nowością. Przed nimi trudne zadanie w trudnym środowisku. Cudów po ich debiutanckim sezonie lepiej się nie spodziewać.

Espanyol z Nakamurą, Tamudo, Luisem Garcią i Ivanem De La Peną nie powinien mieć problemów ze zdobywaniem bramek dających utrzymanie w lidze, ale w związku ze sporymi zmianami w formacji obronnej, może dojść do dezorganizacji, chaosu, i straty głupich goli. Prezes Daniel Sanchez Llibre marzenia o europejskich pucharach musi odłożyć na bok.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Verdú 0 € (Deportivo) Roncaglia (Boca Juniors) Julián López (Panthraikos)
Ben Sahar 1M € (Chelsea) Wellington (Iguaçú)
Nakamura 0 € (Celtic Glasgow) Jonatas (Flamengo)
Iván Pillud 0 € (Tiro Federal) Jonathan Soriano (Albacete)
Forlín 3M € (Boca Juniors)
Marqués 0 € (Iraklis)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Lacruz 0 € Wellington (Panionios) Nené (Mónaco)
Rufete 0 € (Hércules) Jonatas (Botafogo)
Torrejón 1,5M € (Racing) Valdo (Málaga)
Sergio Sánchez 3,5M € (Sevilla) Beranger (Las Palmas)
Finnan 0 € Román (Tenerife)
Jonathan Soriano 0 € (Barça At.) Ángel (Rayo Vallecano)
Sielva (Cartagena)

UD Almeria

almeria.gif

Celem Hugo Sancheza jest chyba degradacja. Tak by wynikało z transferów wokół Almerii. Drużyna latem osłabiła się dość mocno. Najboleśniej odczuwalna będzie strata najlepszego strzelca – Alvaro Negredo. Odejście Mane, Bruno, Juanito i Julio Alvareza też zrobi swoje. Przecież oni stanowili o obliczu drużyny. Czy transfery utalentowanego Bernardello i Goitoma cokolwiek zmienią?

Negredo i Diego Alves byli ważnymi ogniwami Almerii z poprzedniego sezonu. Teraz ogniwo jest jedno – Alves. Wygląda na to, że brazylijski golkiper ma do wykonania misję niewykonalną. Ale przeciez jest tylko bramkarzem, i nawet gdyby się dwoił i troił między słupkami, to nie zapewni klubowi pierwszoligowego bytu.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Fabián 0 € Vargas (Boca Juniors) David Rodríguez (Celta)
Goitom 2,2M € (Murcia) Cisma (Numancia)
Bernardello 3,2M € (Newell’s Old Boys) Natalio (Córdoba)
Alex Quillo 0 € (Atlético B)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Mané 2,5M € (Getafe) Carlos García (Betis)
Negredo 5M € (Real Madrid) Natalio (Murcia)
Bruno 0 € (Valencia)
Iriney 0 € (Betis)
Juanito 0 € (Málaga)
Julio Alvarez 0 € (Mallorca)

Racing Santander

racing_santander.gif

Wypożyczeni Garay i Valera stanowili o sile defensywy Racingu, a Jonathan Pereira i Zigić byli ważnymi ogniwami ofensywy. W tym sezonie o obronie i ataku będą stanowić inni, gdyż wymienona czwórka wróciła do swoich poprzednich klubów. Na domiar złego Racing sprzedał Villarrealowi wschodzącą gwiazdę piłki hiszpańskiej – obrońcę Ivana Marcano. Zastąpić ich mają Henrique, Morris i Torrejon w obronie oraz Xisco i Luis Garcia w ataku. W pomocy też pojawiła się nowa twarz – Pape Diop.

Wygląda na to, że Racing pokaże nową jakość. Nową nie znaczy jednak lepszą. Raczej bez szału. Bezpieczny środek, to wszystko o czym ekipa z Santander może marzyć.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Arana 600K € (Castellón) Crespo 500K € (Sevilla) Vitolo (Aris Salónica)
Torrejón 1,5M € (Espanyol) Morris (Panathinaikos) Iván Bolado (Elche)
Pape Diop 1,5M € (Nàstic) Sepsi (Benfica) Smolarek (Bolton)
Alex Geijo 1,8M € (Levante) Henrique (Barça) Juanjo (Alavés)
Luis García 0 € (At. Madrid) Xisco (Newcastle) Brian Sarmiento (Xerez)
Jonathan Valle (Ponferradina)
Cristian Portilla (Ponferradina)
Ismodes (Eibar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Vitolo 0 € (PAOK Salónica) Gonçalves (Vitoria Guimaraes) Garay (Real Madrid)
Luis Fernández 0 € Ismodes (Sporting Cristal) Jonathan Pereira (Villarreal)
Marcano 6M € (Villarreal) Brian Sarmiento (Girona) Valera (At. Madrid)
Jonathan Valle 0 € (Castellón) Juanjo (Córdoba) Luccin (Zaragoza)
Cristian Portilla 0 € (Sporting) Zigic (Valencia)
Smolarek 0 €

Athletic Bilbao

athletic_bilbao.gif

Athletic Bilbao to bardzo zasłużony klub dla hiszpańskiej Primera Division. Ostatni sezon w tych rozgrywkach nie był jednak zbyt udany w wykonaniu ekipy Caparrosa. Prawie pierwszy raz w historii istnienia klubu spadli do Segunda Division. Być może powodem kiepskich występów w lidze była przygoda w Pucharze Króla, na którym Athletic skupił całą swoją uwagę. Finał Copa del Rey dał Czerwono-białym możliwość walki o Ligę Europejską, więc sezon nie był do końca stracony. Ambicje klubu są jednak wyższe, i obecny sezon ma to potwierdzić. Teraz Baskowie będą walczyli na trzech frontach, a do tego potrzebna jest silniejsza kadra. Władze klubu miały tego świadomość, bo ruchy transferowe w letnim okienku, choć nieliczne, to jednak były obiecujące. Do drużyny dołączyli Mikel San Jose, Xabi Castillo, Oscar De Marcos, Diaz de Cerio. San Jose to wychowanek Athletic, wypożyczony z Liverpoolu. Na pewno wykaże się dużym zaangażowaniem broniąc barw klubu, w którym zaczynał przygodę z piłką. Transferowym strzałem w dziesiątkę wydaje się być młody pomocnik De Marcos sprowadzony z Deportivo Alaves. Próbkę umiejętności zdążył już pokazać podczas meczu z Barceloną o Superpuchar Hiszpanii, zdobywając w nim gola.

W Bilbao nie było rewolucji, nikogo nie dopadła transferowa gorączka. Nie sprzedano żadnego ważnego ogniwa, pozyskano za to perspektywicznych zawodników, nie wydając zbyt wielu pieniędzy. Taka polityka może zadziałać. I nawet musi. Bilbao potrzebuje teraz sukcesu na miarę kolejnej przepustki do europejskich pucharów, w przeciwnym razie w następnym oknie transferowym trudno będzie powstrzymać gwiazdy – Javiego Martineza i Fernando LLorente przed chęcią realizacji sportowych marzeń w silniejszych klubach.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Díaz de Cerio 0 € (Real Sociedad) San José (Liverpool) Lafuente (Sporting)
Oscar de Marcos 360K € (Alavés) Javi Casas (Córdoba)
Xabi Castillo 1M € (Real Sociedad) Ibán Zubiaurre (Elche)
Tiko (Eibar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Del Olmo 0 € (Hércules) Balenziaga (Numancia)
Javi Casas 0 € (Cartagena) Murillo (Salamanca)
Lafuente 0 € (Numancia)
Tiko (koniec kariery)
Iñigo Vélez 0 € (Numancia)
Garmendia 0 € (Numancia)

Sporting Gijon

sporting_gijon.gif

Jak utrzymać się w lidze, przegrywając 23 spotkania i tracąc 79 goli? Tak, jak Sporting Gijon… czyli jak? Drużyna Manuela Preciado dokonała wyczynu pozbawionego logiki. Zbierali ostre baty, tracili w meczu 5, 6, a nawet 7 bramek, a mimo to uchowali się w lidze. W pewnym sensie pomogła im w tym bezkompromisowość. W 38 spotkaniach tylko raz zremisowali. Gdy już zdobywali punkty, to uderzali w całą pulę. Być może gdyby linia defensywy autentycznie stanowiła linię zgraną i konsekwentną, to Sporting o utrzymanie nie musiałby bić się do ostatniej kolejki. Niestety, sytuacja nie zmieniła się podczas okienka transferowego. Do drużyny dołączyło 4 obrońców, ale tylko jeden jest wart uwagi. To Alberto Botia z rezerw Barcelony. Ciekawy wydaje się Miguel De Las Cuevas, no ale to przecież pomocnik.

Bez znaczących wzmocnień drużynę z Gijon czeka podobny los, czyli zawzięta walka o utrzymanie do ostatnich kropel potu. Scenariusz jaki dla Sportingu napisało życie w minionym sezonie jest niepodrabialny, i mało prawdopodobne, by Preciado i spółka posiadali jego kopię.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Rivera 0 € (Betis) Botía (Barça At.) Jony López (Barça At.)
Juan Pablo 600K € (Numancia) Noel Alonso (Melilla)
Arnolin 600K € (V. Guimaraes) Landeira (Melilla)
De las Cuevas 300K € (Atlético)
Cristian Portilla 0 € (Racing)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Omar 0 € (Málaga) Jorge (Nàstic) Lafuente (Athletic)
Sergio Sánchez 0 €
Neru 0 €
Colin 0 €
Raúl Cámara 0 € (Recreativo)
Andreu 0 €

Osasuna Pampeluna

osasuna.gif

Cudem uratowana przed degradacją Osasuna nie raz da się we znaki rywalom szturmującym Reyno de Navarra. Co prawda transferowe wróżby znów zapowiadają bardziej walkę o utrzymanie aniżeli powtórkę sezonu 2005/06, ale przy odrobinie zaangażowania nie musi być dramaturgii. A kogo jak kogo, ale piłkarzy Osasuny ospałość na boisku oskarżać nie sposób.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Camuñas (Recreativo) Esparza (Huesca)
), Aranda (Numancia) Erice (Cadiz)
Calleja (Malaga) Nico Medina (Huesca)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Tiago Gomes (Belenenses) Kike Sola (Numancia) Sunny (Valencia)
Ezquerro
Plasil (Bordeaux)
Cruchaga
Javier Flaño (Numancia)
Héctor Font (Valladolid)
Margairaz (Zúrich)

Bolesna może być strata Plasila – Francuz razem z Nekounamem stanowił trzon zespołu. Czech zwiał do Francji, ale – na szczęście dla zespołu – Javad odrzucił zakusy Villarreal i wyżej ceni sobie opaskę kapitańską w Pampelunie, niż walkę o miejsce w składzie Żółtej Łodzi. Ofensywę znacząco wzmocni Camunas, doświadczony atakujący skrzydłowy, bardzo niebezpieczny przez swą szybkość, technikę i celny strzał. Aranda to też ciekawy nabytek – Pandiani nie jest niezniszczalny i na ławce kiedyś usiąść musi. Teraz powstaje szansa, że Osasuna nie straci przy tym na skuteczności. Gdy dodamy do tego Juanfrana, wyjdzie ciekawa mieszanka techniki, ambicji, a przede wszystkim – woli walki. Do upadłego.

W defensywie pożegnano Javiera Flano, ale boków obrony Osasunie może zazdrościć połowa ligi. Przynajmniej na ten sezon zostaną Azpilicueta i Monreal, choć chętnych na dobry interes nie brakowało. Nikt nie zapłacze po Hectorze Foncie, choć często zajmował on jakąkolwiek wolną pozycję na boisku, to nigdy nie utrzymał żadnej na stałe.


Real Valladolid

real_valladolid.gif

Gdyby nie Sergio Asenjo, Real Valladolid toczyłby teraz batalie na drugoligowym froncie. Ten bramkarz wyczyniał istne cuda między słupkami Realu w poprzednim sezonie. Teraz broni barw Atletico Madryt. Trudno winić kogokolwiek za ten transfer. Utalentowany zawodnik w przeciętnym klubie korzeni nie zapuści nigdy. Musiał odejść dla własnego dobra. Jose Luis Mendilibar będzie sobie radził bez niego, ale za to z Manucho i Bueno, którzy zostali zakupieni dzięki sprzedaży właśnie Asenjo. Nie ma zatem tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bueno to wychowanek Realu Madryt Castilli. Jak wysoką reputacją cieszy się ta akademia przypominać chyba nie trzeba. Z kolei Manucho zachwycił kiedyś samego Alexa Fergusona. Ale to nie koniec roszad transferowych w zespole. Z graczy podstawowych odeszli Vivar Dorado, Henok Goitom, Pedro Leon. Przyszli m.in. Font, Arzo, Marcos i Pele, który dwa sezony temu świetnie radził sobie w barwach Interu Mediolan.

W klubie z Valladolid dokonano sporych zmian. Tak intensywne porządki niosą ryzyko dezorganizacji w drużynie, ale nie oszukujmy się, ekipa Mendilibara do najbardziej poukładanych w Primera Division nie należała. Transfery jakich dokonano nie wygladają źle. Real z ligi nie spadnie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Barragán 0 € (Deportivo) Diego Costa (Atlético) Jacobo (Getafe)
Nauzet 0 € (Las Palmas) Pelé (Porto) Asier (Xerez)
Héctor Font 0 € (Osasuna) Alvaro Antón (Numancia)
Nivaldo 0 € (Umm-Salal)
Fabricio 0 € (Deportivo)
Bueno 2,5M € (RM Castilla)
Manucho 2,75M € (Manchester United)
Arzo 1M € (Villarreal)
Marcos 1M € (Villarreal)
Sisi 0 € (Recreativo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Alberto 0 € Alvaro Antón (Recreativo) Nano (Betis)
Iñaki Bea 0 € (Murcia) Ogbeche (Cádiz) Oldoni (At. Paranaense)
Vivar Dorado 0 € (Albacete) Aguirre (Lanús)
Víctor 0 € (Cartagena) Escudero (Villarreal)
Oscar Sánchez 0 € (Murcia) Goitom (Murcia)
Asenjo 5,5M € (Atlético)
García Calvo (koniec kariery)
Kike 0 € (Salamanca)
Pedro León 4M € (Getafe)

Getafe CF

getafe.gif

Któż nie pamięta skromniutkiego Getafe walczącego z wielkim i groźnym Bayernem o półfinał Pucharu UEFA, rajdów Contry, główek Manu, dryblingów Pablo i Gavilana, podań Granero… Dziś Getafe jest już nieco innym klubem, ale niekoniecznie słabszym.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Miguel Torres (Real Madryt)
Pedro León (Valladolid)
Boateng (Kolonia)
Parejo (Real Madryt)
Jordi Codina (Real Madryt)
Pedro Ríos (Xerez)
Mané (Almeria)
Nacho (Malaga)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Uche (Saragossa) Guerrón (Cruzeiro) Jacobo (Valladolid)
Granero (Real Madryt) Polanski (Mainz 05) Stojkovic (Sporting Lizbona)
Sousa (Albacete) Pallardó (Levante)
Nacho (Betis) Ibrahim Kas (Besitkas)
Cotelo

Jak zwykle, dobre układy z innymi klubami pozwalają Getafe kolekcjonować ciekawych piłkarzy. Tym razem nie było współpracy z Valencią, ale przyjaźń z Realem trwa w najlepsze. Miguel Torres to solidny obrońca, Codina powalczy z Ustarim, a Parejo powinien skutecznie uzupełnić osłabiony w lecie środek pomocy.

Strata Uche i Granero mogłaby być poważna, gdyby nie zrekompensował jej transfer Pedro Leona. Młody prawoskrzydłowy to ten typ zawodnika, który na powierzchni metra kwadratowego założyłby siatkę monstrualnej stonodze i nie bez szans ścigał się będzie z lampartem. Podmadryckie skrzydła Gavilan – Pedro Leon mogą sprawić, że w samej stolicy inaczej zacznie się patrzeć na Ronaldo

Reszta nabytków może nie zrobi spektakularnej kariery w lidze, ale na pewno pozwoli bić się Getafe o miejsce w środku tabeli. A może znów doczekamy się szalonej wycieczki po Europie?


Xerez CD

xerez.gif

Primera Division to dla nich nowe doświadczenie. Oczekiwania w związku z debiutem z pewnością nie są wygórowane i 17. miejsce braliby w ciemno z pocałowaniem w rękę i wyrazami ogromnej wdzięczności. Niestety, wszystko wskazuje na to, że obrona przed degradacją to marzenie ściętej głowy. Xerez dysponuje najmniejszym budżetem w lidze, a zespół wymaga wielu wzmocnień. W Segunda Division bazowali na graczach wypożyczonych z zespołów pierwszoligowych. Po awansie okresy wypożyczeń dobiegły końca i zespół rozsypał się kompletnie. Z graczy wartościowych udało się pozyskać jedynie bramkarza Renana z Valencii i zdobywcę potrójnej korony z Barcą – Victora Sancheza. Ale nawet ci gracze będą w Xerez gościnnie przez rok. Poza tym nie są to piłkarze – zbawiciele, podobnie jak najbardziej bramkostrzelni Antonito, Momo czy Bermejo. Przybyło też paru innych (również na zasadzie wypożyczenia), ale czy są wzmocnieniem?

W La Liga o punkty trudniej niż w Liga Adelante z prozaicznego powodu – poziom jest wyższy, znacznie wyższy. Xerez podejmie karkołomną próbę dokonania cudu, dysponując kadrą słabszą niż ta, która wywalczyła historyczny awans. Cóż, może za dwa lata…

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Armenteros 500K € (Sevilla At.) Renan (Valencia) Lionnel Franck (San Fernando)
Maldonado (Atlante) Gioda (Independiente)
Aythami (Deportivo)
Víctor Sánchez (Barça)
Prieto (Sevilla)
Casado (Sevilla At.)
Alex Bergantiños (Deportivo)
Sidi Keita (Lens)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Jorge Luque 0 € (Córdoba) Silva (Málaga)
Pedro Ríos 0 € (Getafe) Martí Crespí (Mallorca)
Brian Sarmiento (Racing)
Altidore (Villarreal)
Calle (Nàstic)
Asier (Valladolid)

Real Saragossa

real_zaragoza.gif

Odsiedzieli swoje w Liga Adelante i wracają na salony z nadziejami, lecz bez Alberta Zapatera sprzedanego do Genui. Z wypożyczenia nie wrócił także Matuzalem, którego Lazio zdecydowało się wykupić za 6 mln euro. Straty te udało się załatać. Przybyli Pennant, Obradović, Aguilar, Lafita i Ikechukwu Uche. Nigeryjczyk z Ewerthonem mogą stworzyć ciekawy i groźny duet napastników. Młody Obradović powinien być doskonałym uzupełnieniem doświadczonej linii obronnej z Pavonem i Ayalą na czele. Kolumbijczyk Aguilar i wychowanek Saragossy Lafita wzmocnią pomoc.

Spadek Realu Sarragossa z pierwszej ligi był wydarzeniem niespodziewanym, które nie powinno się ponownie powtórzyć. Z tak solidną kadrą trener Marcelino może powalczyć o pierwszą dziesiątkę.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Pennant 0 € (Liverpool) Carrizo (Lazio) Pablo Barros (Málaga)
Uche 5,5M € (Getafe) Abel Aguilar (Udinese) Hidalgo (Osasuna)
Pablo Amo 0 € (Deportivo) Matuzalem (Lazio)
Babić 0 € (Hertha Berlín) Luccin (Racing)
Obradović 3,5M € (Partizán)
Lafita 2,5M € (Deportivo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cuartero (koniec kariery) Caffa (Betis)
Zaparain 0 €
Chus Herrero 0 € (Cartagena)
Doblas 0 €
Pignol 0 € (Las Palmas)
Matuzalem 6M € (Lazio)
Vicente Pascual 0 € (Huesca)
Zapater 3M € (Genoa)
Generelo 0 € (Elche)
Hidalgo 0 € (Albacete)

CD Tenerife

tenerife.gif

La Liga zyskała drugą wyspiarską drużynę. Tylko na jak długo? Tenerife obok Xerez jest głównym kandydatem do spadku, choć nadzieje kibiców nieco odżyły, gdy prezes Miguel Concepcion Caceres ponownie zdołał wypożyczyć z Sevilli Alejandro Alfaro. W segunda Division Alfaro wraz z Nino tworzyli zabójczy duet. Łącznie zdobyli 49 goli, Nino z 29 trafieniami został królem strzelców II ligi. Po udanym sezonie Alfaro wrócił do Sevilli i z tym klubem rozpoczął pretemporadę. Ostatecznie znów trafił do Tenerife i razem z Nino spróbują postraszyć defensywy pierwszoligowców. Nie będzie to łatwe, bo doświadczenie mają w tym niewielkie, podobnie zresztą jak cała kadra beniaminka. Jedynie bramkarze, Mikel Alonso, Ricardo Richi i Daniel Kome mają za sobą więcej niż 40 spotkań w Primera Division. W letniej przerwie, poza Alfaro nikt znaczący nie zasilił drużyny Jose Luisa Otary.

Reprezentantowi Wysp Kanaryjskich nie wróży się długofalowej przygody wśród elitarnej dwudziestki, choć niewykluczone, że śladami Malagi z poprzedniego sezonu narobią trochę szumu i zdołają zapewnić sobie ligowy byt. U siebie będą niewygodnym przeciwnikiem dla oddalonych o ponad 1000 km i nieprzyzwyczajonych do tak długich podróży ekip z Hiszpanii.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Bellvís 0 € (Valencia ) Román (Espanyol)
Aitor Núñez 0 € (Atlético B) Alfaro (Tenerife)
Luna 300K € (Tiro Federal)
Dinei (At.Paranaense)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Clavero (Cartagena) 0 € Iriome (Huesca) Alfaro (Sevilla)
Oscar Pérez 0 € Cendrós (Mallorca B)
Cristo Marrero 0 € (Universidad LP)

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/feed/
Daniel Jarque nie żyje! http://soccerlog.net/2009/08/09/daniel-jarque-nie-zyje/ http://soccerlog.net/2009/08/09/daniel-jarque-nie-zyje/#comments Sat, 08 Aug 2009 22:18:50 +0000 Sebastian Matyszczak http://soccerlog.net/2009/08/09/daniel-jarque-nie-zyje/ Daniel Jarque nie żyje! Wszyscy doskonale pamiętamy tragiczną śmierć  piłkarza Sevilli – Antonio Puerty, który w 2007 roku zasłabł na boisku i zmarł. Marca informuje, że dzisiaj na atak serca zmarł Daniel Jarque.
»Czytaj dalej

Tagi: Antonio Puerta, Daniel Jarque, Espanyol Barcelona, Marc Vivien Foe, Miklos Feher, Phill O'Donnell, Ruben De la Red, Sevilla FC,

]]>
Daniel Jarque nie żyje!
Wszyscy doskonale pamiętamy tragiczną śmierć  piłkarza Sevilli – Antonio Puerty, który w 2007 roku zasłabł na boisku i zmarł. Marca informuje, że dzisiaj na atak serca zmarł Daniel Jarque.

Współcześni gladiatorzy – piłkarze, którzy zginęli na boisku

Daniel Jarque to zawodnik Espanyolu Barcelona urodzony 1 stycznia 1983 roku w stolicy Katalonii. Występował na pozycji obrońcy. Podczas zgrupowania swojej drużyny we Włoszech, w trakcie rozmowy przez telefon ze swoją dziewczyną  dostał ataku serca i mimo akcji reanimacyjnej zmarł. Miał 26 lat i był kapitanem Espanyolu. W 2006 roku wygrał Copa del Rey.

Daniel Jarque to nie odosobniony przypadek. Wcześniej było już kilku zawodników, którzy zmarli tak tragiczną śmiercią właśnie na atak serca. Jak już wspomniałem w 2007 roku na atak serca zmarł Antonio Puerta, a w 2008 roku podczas meczu pomiędzy Realem Madryt, a Realem Unión na boisku zasłabł Ruben De la Red – młody piłkarz Królewskich. Według lekarzy Blancos zasłabnięcie było spowodowane obniżeniem ciśnienia tętniczego. Piłkarz jednak nie powrócił na boisko do dzisiaj.

Po śmierci Antonio Puerty odezwały się głosy, mówiące o przepełnionym kalendarzu piłkarskim i wiekiem, w którym młodzi chłopcy zaczynają trenować na tak wysokim poziomie, jak dorośli piłkarze. Mówiono również o zmianach, jakie miały zajść i wprowadzeniem uregulowań, mających na celu zmianę sposobu trenowania najmłodszych piłkarzy.

Na przemyśleniach się jednak skończyło, bo UEFA nie wyciągnęła żadnych wniosków z tych tragicznych wydarzeń. Miejmy nadzieję, że UEFA i FIFA wyciągną w końcu jakieś wnioski i wprowadzą w życie przepisy, mające na celu ochronę zdrowia młodych piłkarzy.

Połączmy się na chwilę w cierpieniu z rodziną Daniela Jarque.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/daniel-jarque-nie-zyje/feed/
La Liga, czyli przedsezonowe przewidywania http://soccerlog.net/2009/08/07/la-liga-czyli-przedsezonowe-przewidywania/ http://soccerlog.net/2009/08/07/la-liga-czyli-przedsezonowe-przewidywania/#comments Fri, 07 Aug 2009 13:23:50 +0000 Sebastian Matyszczak http://soccerlog.net/2009/08/07/la-liga-czyli-przedsezonowe-przewidywania/ La liga, czyli przedsezonowe przewidywania Sierpień to ostatni miesiąc transferów w Europie. Wiele zespołów w lidze hiszpańskiej opuściło już, chyba najpopularniejszy w piłkarskim lecie, jarmark zwany rynkiem transferowym i kończą przedsezonowe przygotowania. Ale nie o transferach chciałem mówić, a o ich skutkach.
»Czytaj dalej

Tagi: Almeria, Athletic Bilbao, Atletico Madryt, Deportivo La Coruna, Espanyol Barcelona, FC Barcelona, Getafe CF, La Liga, Malaga CF, Osasuna, Racing Santander, Real Madryt, Real Mallorca, Real Valladolid, Sevilla FC, Sporting Gijon, Valencia CF, Villarreal,

]]>
La liga, czyli przedsezonowe przewidywania
Sierpień to ostatni miesiąc transferów w Europie. Wiele zespołów w lidze hiszpańskiej opuściło już, chyba najpopularniejszy w piłkarskim lecie, jarmark zwany rynkiem transferowym i kończą przedsezonowe przygotowania. Ale nie o transferach chciałem mówić, a o ich skutkach.

Piłkarzy kupuje się po to, żeby osiągać lepsze wyniki i zdobywać trofea – proste, ale w praktyce już tak kolorowo nie jest. Nie raz, nie dwa mieliśmy okazję przekonać się, że grube miliony wymieniane na „półbogów” potocznie nazywanych piłkarzami nie zawsze dają zamierzone rezultaty, ale o tym dowiadujemy się w trakcie i po sezonie.

Ja zabawię się w typowanie pozycji w tabeli La Ligi na podstawie mnie lub bardziej subiektywnej oceny składów wszystkich dwudziestu zespołów.

Zacznę od dołu tabeli (miejsca 20-18), bo tam też sporo się dzieje.

Zgodnie z zasadą, że 2/3 beniaminków i jeden zespół spoza tej trójcy spada z ligi, typuję, iż głównymi kandydatami do spadku z elitarnej dwudziestki BBVA Liga są: Tenerife i Xeres (słabi, jak na Primera División, zawodnicy i niewielkie doświadczenie jeśli chodzi o grę w najwyższej lidze). Trzecim kandydatem do spadku jest Sporting Gijón, który rok temu utrzymał się, zajmując 16. miejsce. Dlaczego akurat Sporting? Otóż praktycznie rzutem na taśmę utrzymali się w lidze, a zakupy, jakich dokonali do tej pory nie napawają optymizmem, bo jak można walczyć o dobrą pozycję w lidze skoro „wzmacnia” się skład drugoligowcami?

Teraz czas na środek tabeli, czyli miejsca od 17-7:

17. Real Valladolid – duża aktywność na rynku transferowym, ale mało znaczące zakupy. Dodając do tego 15. pozycję w ostatnim sezonie, nie wróżę temu zespołowi dobrze na najbliższy rok.

16. Osasuna Pampeluna – drużyna, która ostatni sezon zakończyła w dolnej połowie tabeli, a na rynku transferowym zyskała trochę pieniędzy, a nie wartościowych piłkarzy, nie jest dla mnie dobrym kandydatem do zamieszania w lidze.

15. Athletic Bilbao – drużna z kraju Basków, niegdyś jedna z najlepszych drużyn w Hiszpanii, obecnie od wielu lat cichy kandydat do spadku. W mojej tabeli, przynajmniej przez najbliższe dwa sezony, pogra przeciwko Realowi, Barcelonie, czy innej Valencii.

14. Getafe – na rynku transferowym drużyna z przedmieść Madrytu pobuszowała trochę po składzie Królewskich i kupiła m. in. Codinę i Parejo. Co do „wyskoku” sprzed dwóch sezonów, jakim był półfinał Pucharu UEFA, Getafe zamieszkuje głównie środek tabeli i myślę, że w najbliższym sezonie nic się nie zmieni.

13. Real Saragossa – to jedyny beniaminek, który według mojej, jakże subiektywnej, opinii utrzyma się w lidze. Jermaine Pennant czy Ikechukwu Uche to nowe nabytki tego zespołu. Myślę, że z takimi piłkarzami można być spokojnym o byt, przynajmniej na najbliższe 12 miesięcy.

12. UD Almeria – mam dylemat czy nie za wysoko znalazł się ten zespół, bo po sprzedaniu Negredo bramki same strzelać się nie będą, ale przecież jakaś sensacja musi być.

11. Malaga – ta drużyna to odkrycie minionego sezonu. Beniaminek, który wywalcza ósmą lokatę nie zdarza się często. No, może z wyjątkiem Hoffenheim, ale Bundesliga to inny świat. Rynek transferowy, jak na razie, nie należy do nich bo piłkarze, których nabyli geniuszem raczej nie błyszczą, choć boiskowe batalie w najwyższych ligach w Europie nie są im obce.

10. Mallorca – dziewiąta pozycja w ostatnim sezonie może napawać optymizmem i myślę, że nadchodzące dwanaście miesięcy nie będzie złe w wykonaniu tej drużyny. Rynek transferowy? No, cóż… Wciąż trwa, więc może kupią kogoś wartościowego za zarobione ponad osiem milionów funtów.

9. Espanyol Barcelona – najwyższy czas na stolicę Katalonii, a raczej jej część. Tę „gorszą” część… Shunsuke Nakamura czy Ben Sahar to najgłośniejsze transfery w drużynie Espanyolu tego lata. Ekipa z Barcelony chce wreszcie powalczyć jak równy z równym z odwiecznym rywalem z miasta, ale ten skład może jeszcze nie wystarczyć.

8. Racing Santander – to drużyna, po której nigdy nie wiem czego się spodziewać. Do najlepszych nie należą, ale do najgorszych też nie. Dolna połowa tabeli to trochę za nisko, ale europejskie puchary… Sami rozumiecie. Stąd właśnie ósma lokata.

7. Deportivo La Coruna – zespół ten nie przywiązał zbyt dużej wagi do transferów (jak na razie), ale skład z poprzedniego sezonu pozwolił zająć siódmą lokatę. Sęk w tym, że owy skład się trochę posypał, ale… Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Przyszedł czas na śmietankę. „Wielka szóstka” – jak często nazywam sześć najlepszych klubów w lidze hiszpańskiej. Jest tylko jeden problem. Kto i gdzie się znajdzie?

Zaczynamy „strzelanie”!

6. Valencia CF – problemy finansowe uniemożliwiają wielkie zakupy, a atmosfera w klubie też nie jest klarowna, zwłaszcza jeśli chodzi o najwyższy szczebel władzy z Estadio Mestalla. Raul Albiol był jednym z najważniejszych piłkarzy w drużynie i podporą defensywy. Teraz będzie walczył dla Realu, a Valencia na jego miejsce (jak na razie) nikogo nie kupiła.

5. FC Villarreal – po stracie takiego trenera jak Manuel Pellegrini i sprzedaniu aż siedemnastu zawodników różnie może być. Na pewno zmieni się filozofia drużyny, bo nie ma dwóch identycznych trenerów, a piłkarze będą musieli się przyzwyczaić do nowego “coacha”.

4. Sevilla FC – drużyna z Andaluzji zajęła w poprzednim sezonie trzecie miejsce, ale Atletico również ma poważne plany na najbliższy sezon.

3. Atletico Madryt – jak już wspomniałem, drużyna ze stolicy Hiszpanii, według mojego rankingu, będzie głównym rywalem w walce o trzecie miejsce w lidze.

2. FC Barcelona – wielu pewnie się wkurzy, że Blaugrana jest „dopiero” na drugim miejscu, ale to moja tabela! Barca ma silną konkurencję w postaci Realu Madryt i walka będzie na pewno zacięta, a Zlatan Ibrahimovic i młodziutki Keirrison na pewno będą chcieli pokazać, że pieniądze na nich wydane nie zostały wyrzucone w błoto – w katalońskie błoto…

1. Real Madryt – pierwsza pozycja to „zasługa” transferów. Nieprzyzwoitością byłoby, gdybym Cristiano Ronaldo, Kakę, Benzemę, Casillasa, Raula, Higuaina, Albiola, czy Alonso umieścił niżej. Drugi powód? „Z miłości do galaktyczności” nie mogłem inaczej. Poza tym uważam, że Real da sobie radę i zdobędzie 32. Mistrzostwo Hiszpanii w historii. Gdyby jednak tak się nie stało, będzie to klęską dla Los Blancos – najlepszej drużyny XX wieku, ale o tym tytule (w razie niepowodzenia) wielu zapomni, a Real może się stać największym rozczarowaniem ostatnich lat w Hiszpanii i Europie.

Na koniec przypomnę, że to bardzo subiektywny ranking, więc wszelkie zapytania typu: Dlaczego tak, a nie inaczej są po prostu nie na miejscu ;)

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/la-liga-czyli-przedsezonowe-przewidywania/feed/
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:53 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.
»Czytaj dalej

Tagi: AC Milan, Luis Fabiano, Sevilla FC, transfery,

]]>
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano
Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.

Trzeba również pamiętać, że w dużym stopniu jest to zależne od nas jak i od naszego podejścia. Czy gracze pokroju Raula, Del Piero, Maldiniego, Cantony czy Tottiego osiągnęliby to wszystko, co się im udało gdyby nie marzenia i zaangażowanie w każdy trening lub mecz. Czy Messi, C.Ronaldo, Ribery czy Villa byliby tak rozchwytywani na rynku transferowym jak są teraz? Odpowiedź jest jedna – oczywiście że nie.

Jakiś czas temu swoje marzenie wyjawił również brazylijski napastnik Luis Fabiano. W wywiadzie przeprowadzonym pod koniec czerwca otwarcie przyznał, że jego marzeniem od dawna jest gra w zespole AC Milan. Ceni on wielce swój obecny klub, FC Sevilla, w którym czuje sie doskonale. Jednak kim byłby człowiek który nie chciałby osiągnąć swych życiowych pragnień, marzeń?

Na odpowiedź ze strony Rossonierich nie trzeba było czekać zbyt długo. Parę dni po oświadczeniu króla strzelców ostatniego Pucharu Konfederacji sam wiceprezydent mediolańskiego klubu, Adrian Galliani, potwierdził zainteresowanie włoskiej drużyny napastnikiem Sevilli. I od tamtego momentu zaczęły pojawiać się w prasie zagranicznej (głównie włoskiej i hiszpańskiej) doniesienia dotyczące przenosin Fabiano z Hiszpanii do Włoch.

Od początku mówiło się, że AC Milan będzie musiał wyłożyć na stół ofertę pokroju 30 milionów euro gdyż tyle wynosi klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie zawodnika. Włoski klub wiedział doskonale, że Sevilla łatwo nie odda bramkostrzelnego piłkarza. Tym bardziej przed zbliżającymi się rozgrywkami Ligii Mistrzów, w której andaluzyjski klub wystąpi dzięki trzeciemu miejscu w Primera Division.

W tym momencie w mediach pojawił się Jose Fuentes, agent zawodnika. Na początku postawił sprawę jasno: „Fabiano zostaje!”. Z biegiem czasu jednak jego wypowiedzi coraz mniej wskazywały na to, by jego klient pozostał w obecnym klubie. Nikt nie potrafi powiedzieć jednak skąd ten szybki zwrot akcji. Może było to tylko po to, by rozruszać Milan aby ten sprowadził Brazylijczyka na San Siro? Jednak najprawdopodobniej klęska w negocjacjach na linii Wolfsburg – AC Milan w sprawie transferu Dzeko wpłynął na dalsze etapy działań Rossonierich.

Pierwszą ofertę – 14-15 milionów euro – odrzucono, to za mało by władze Sevilli pozwoliły nawet na rozmowy w sprawie kontraktu między Fabiano a Milanem. Wtedy do głosu ponownie doszedł Fuentes. Stwierdził początkowo, że 30 milionów jest sumą wygórowaną za 29-letniego zawodnika. Powiedział również, że klub z Andaluzji w czasach kryzysu nie dostanie takich kwot jak przy transferach Daniego Alvesa (2008 rok, przenosiny do Barcelony, kwota to ok 30 milionów euro) czy Sergio Ramosa (2005 rok, przeprowadzka do Realu Madryt, kwota 27 milionów euro). Następnie agent zawodnika zaczął w pewnym sensie pełnić role mediatora między klubami i określił prawdopodobną sumę przy której Sevilla zgodziłaby się na rozmowę dotyczącą kontraktu na linii Fabiano – Milan.

Warto przypomnieć, że okienko transferowe w Europie kończy się w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Dokładniej rzecz ujmując ma to miejsce równo o północy. Do tego czasu na pewno będziemy wiedzieć czy marzenie Luisa Fabiano spełni się i będzie on mógł założyć jakże wielce upragnioną koszulkę AC Milan z własnym nazwiskiem i numerem na plecach. Co prawda wizja ta oddaliła się w związku z pozyskaniem przez Rossonerich Klaasa Jana Huntelaara. Jednak jak to w piłce bywa, nigdy nic do końca nie wiadomo. Każdy piłkarz ma przecież prawo żyć marzeniami i próbować osiągnąć je czy to w latach początku kariery seniorskiej czy już w wieku zbliżonym do trzydziestki. W końcu, jak to mówią, życie zaczyna się po trzydziestce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/feed/
Współcześni gladiatorzy http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:48 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ Współcześni gladiatorzy Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.
»Czytaj dalej

Tagi: Antonio Puerta, Benfica Lisbona, Manchester City, Marc Vivien Foe, Miklos Feher, Motherwell, Phill O'Donnell, Sevilla FC,

]]>
Współcześni gladiatorzy
Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.

W ostatnich 10 latach w futbolu dochodziło do wielu wypadków, również tych, w których piłkarze umierali na boisku. Śmierć Marca Viviena Foe zszokowała wszystkich kibiców. Był to na dobrą sprawę pierwszy tak głośny przypadek. Niedługo po Kameruńczyku podczas meczu ligowego zginął Węgier Miklos Feher. Niestety nie był to ostatni taki incydent. W 2007 roku życie stracili Hiszpan Antonio Puerta oraz Szkot Phill O’Donnel. Kariery sportowe tych zawodników toczyły się różnie. Jedni mieli szanse zapisać się na kartach historii futbolu. Drudzy byli u schyłku swojej kariery i myśleli o sportowej emeryturze. Inni natomiast byli normalnymi, niczym nie wyróżniającymi się zawodnikami. Z racji ich poświęcenia warto przypomnieć sylwetki tych piłkarzy.

Marc Vivien Foe

Marc Vivien FoeMarc Vivien Foe – dobrze zapowiadający się piłkarz, stanowiący o sile reprezentacji Kamerunu. W swojej karierze wystąpił na dwóch Mundialach (1994 i 2002 rok). Występował w m.in. w takich klubach jak Olympique Lyon czy Manchester City. Podczas półfinałowego spotkania Pucharu Konfederacji w 2003 roku, rozgrywanego na stadionie w Lyonie stracił przytomność. Zmarł w wieku 28 lat zaraz po przywiezieniu do szpitala. Autopsja wykazała że przyczyną śmierci był zawał spowodowany wrodzoną, niewykrytą wadą serca.

Jego śmierć zszokowała wszystkich. Gregory Coupet, który występował w Lyonie z Foe, zaraz po półfinałowym meczu rozpłakał się. Łez nie kryli również inni zawodnicy reprezentacji Francji. Podczas minuty ciszy przed finałem Pucharu Konfederacji było widać smutek i przygnębienie chociażby Thierry’ego Henry. Do dziś pamiętam szok jaki przeżyłem mając 15 lat. Oglądałem to spotkanie na antenie jednego ze sportowych programów. Do końca nie wiedziałem co się stało.

Patrzyłem w monitor jak zahipnotyzowany. Później dotarła do mnie ta przykra wiadomość. Jednak takie chwile zostają w pamięci na długo. Dziś pamiętam nadal łzy i smutek piłkarzy z reprezentacji Kamerunu. Ich koszulki z numerem i nazwiskiem Foe. Oraz to wielkie zdjęcie przepasane czarną wstęgą. Jestem przekonany że stanowiłby on teraz ważny element swojej drużyny. Od momentu gdy Marca nie ma już z nami, numery 17 (w reprezentacji Kamerunu) oraz 23 (w Olympique Lyon, RC Lens oraz Manchesterze City) są zastrzeżone. Wszytko po to by oddać cześć zawodnikowi jakim był Foe.

Miklos Feher

Miklos FeherMiklos Feher – zawodnik reprezentacji Węgier, w której wystąpił 25 razy strzelając 7 goli. W swojej dość krótkiej karierze zdążył wystąpić w między innymi w FC Porto, SC Braga oraz Benfica Lizbona. Jego śmierć również była zaskoczeniem dla wszystkich. Podczas meczu między Victorią Guimaraes a Benficą zasłabł na boisku. Koledzy z drużyny stanęli jak wmurowani w ziemię. Niektórzy z nich widzieli co się dzieje. Zaczęli płakać. Na boisku widać było wielkie zamieszanie, łzy piłkarzy.

Nikt nie ukrywał emocji. Na stadionie zapanowała cisza. Niestety mimo wielkich starań lekarzy, nie udało się uratować Węgra. Zmarł w wieku 25 lat. Przyczyna śmierci? Prawdopodobnie tak jak u Kameruńczyka, ukryta wada serca. Po tym smutnym wydarzeniu władze Benfiki postanowiły oddać hołd piłkarzowi. Od 2004 roku nikt z zawodników występujących w klubie z Lizbony nie założył, ani nie założy koszulki z numerem 29. Swoją drogą dobrze się dzieje, że drużyny „rezerwują” numery po niektórych zawodnikach. Szkoda tylko, że w większości przypadków dzieje się to już po śmierci tych piłkarzy. Moim zdaniem za wielkie zasługi dla klubu też powinno się zastrzegać owe numery. Czyż nie byłoby to właściwe?

Phill O’Donnell

Phill O'DonnellPhill O’Donnell – doświadczony, 35-letni zawodnik szkockiego klubu Motherwell. Przygodę z futbolem zaczął w wieku 19 lat właśnie w klubie z Fir Park. W swojej karierze grał przez 5 lat w jednym z najlepszych zespołów Scottish Permier League – Celticu Glasgow. Po długich latach rozłąki wrócił ponownie do drużyny Motherwell, gdzie rozegrał ostatnich 77 meczów w swoim życiu. Zginął również niespodziewanie. W 78. minucie udał się w kierunku ławki rezerwowych, miał być zmieniony. Wtedy upadł. Natychmiast zajęli się nim lekarze drużyny. Został przetransportowany do Wishaw General Hospital. Niestety tam nie udało się go uratować. Prawdopodobnie jego serce nie wytrzymało obciążeń związanych z wysiłkami fizycznymi. Osierocił żonę i czwórkę dzieci. Cytując sympatyków Celticu: „Phill – you’ll never walk alone!”

Antonio Puerta

Antonio PuertaAntonio Puerta – wychowanek FC Sevilla. Swoją przygodę z piłką rozpoczynał właśnie w szkółce klubu ze stolicy Andaluzji. Stamtąd trafił do rezerw, co stanowiło dla niego pewien piłkarski awans. W pierwszym zespole zadebiutował w 2004 w meczu z Malagą. Rok później Hiszpan stał się już częścią pierwszego składu, grając na przemian z Brazylijczykiem Adriano. Choć w Pimera Division był głównie zmiennikiem, to w Pucharze UEFA regularnie wychodził w pierwszej jedenastce, strzelając 3 gole. W 2005 wygrał razem z Sevillą owe rozgrywki europejskie. Kariera Hiszpana rozwijała się w niesłychanym tempie, wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość i wielkie sukcesy zawodowe. W 2006 roku Puerta stał się filarem defensywy klubu z Andaluzji, drugi raz z rzędu zdobył Puchar UEFA, później wygrał wraz z kolegami z drużyny Superpuchar Europy. W reprezentacji narodowej zagrał jedynie 38min, niestety los nie pozwolił mu na więcej.

W 2007 roku podczas ligowego spotkania Sevilla – Getafe, Puerta przeszedł atak serca, jedynie dzięki kolegom z drużyny nie zakrztusił się własnym językiem. Wszyscy myśleli że jest już dobrze. Nawet opuścił boisko o własnych siłach. Jednak w drodze do szatni po raz kolejny upadł. W ciężkim stanie trafił do szpitala. 3 dni później zmarł w wieku 23 lat. Był to wielki cios dla sympatyków Sevilli, w tym również i dla mnie. Nikt nie stroni od łez gdy odchodzi tak perspektywiczny i utalentowany zawodnik. Szczególnie dzieje się tak gdy stanowi on część składu ukochanej drużyny.

Przyznam się szczerze, że sam płakałem gdy tylko dowiedziałem się o jego śmierci. Jednak przywiązanie klubowe jest czymś większym niż oglądanie meczów. To także utożsamianie się z zawodnikami. Dla mnie przykładem był właśnie Puerta. Szybkość jego rozwoju, dążenie do postawionych celów były dla mnie wzorem. Jestem pewien, że gdyby nie ten przykry wypadek, dziś Antonio byłby równie pożądanym zawodnikiem jak Cristiano Ronaldo czy Frank Ribery. Szkoda, że taki zawodnik stracił życie w tak młodym wieku. Kibice Sevilli z pewnością nie zapomną nigdy o nim!

Jak widać śmierć tych zawodników była dla wszystkich kibiców, piłkarzy, trenerów szokiem. Nikt nie zna powodów, dla których stało się tak a nie inaczej. Czy winni są klubowi lekarze? Czy to oni utajnili wyniki badań? Tego z pewnością nikt się nie dowie. Lecz czy śmierć tych piłkarzy była potrzebna? W to szczerze wątpię, lecz dzisiejszy sport pokazuje, że nie ważne jest zdrowie, ważne są wyniki. Mam nadzieje, że ta mentalność zmieni się z powrotem na lepsze…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/feed/
Hymny piłkarskie http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/ http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:02 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/ Hymny piłkarskie Już od niepamiętnych czasów wśród walczących było słychać pieśni motywujące do walk. Gdy brakowało chęci, czuć było przygnębienie, właśnie one mobilizowały ludzi do nie poddawania się. Czym byłby oddziały Dąbrowskiego we Włoszech bez Pieśni Legionów? Czy gdyby nie Marsylianka, żołnierze francuscy dokonali by rewolucji w pod koniec XVIII wieku? Jedno jest pewne, pieśni zagrzewały tych ludzi do walk. Do poświęcenia dla ojczyzny, za którą walczyli.
»Czytaj dalej

Tagi: Celtic Glasgow, Chelsea FC, Sevilla FC, West Ham United,

]]>
Hymny piłkarskie
Już od niepamiętnych czasów wśród walczących było słychać pieśni motywujące do walk. Gdy brakowało chęci, czuć było przygnębienie, właśnie one mobilizowały ludzi do nie poddawania się. Czym byłby oddziały Dąbrowskiego we Włoszech bez Pieśni Legionów? Czy gdyby nie Marsylianka, żołnierze francuscy dokonali by rewolucji w pod koniec XVIII wieku? Jedno jest pewne, pieśni zagrzewały tych ludzi do walk. Do poświęcenia dla ojczyzny, za którą walczyli.

W obecnych czasach hymny pełnią różnoraką rolę. Te narodowe grane są zwykle przy jakiejś ważnej uroczystości. Również podczas wydarzeń sportowych, lecz tutaj najprawdopodobniej po to, by podkreślić pochodzenie danego zawodnika. Hymny piłkarskie natomiast pełnią rolę motywującą. Zagrzewają piłkarzy do walki. To właśnie dlatego są one tak znaczące nie tylko dla samych zawodników, ale również dla kibiców. Oni właśnie sprawiają, że owe pieśni brzmią w pewnym sensie inaczej. Jak? Odpowiedź jest jedna: prosto z serca! Każdy wie, że piłka nożna to nie tylko mecze, drużyny, ale również fani. Dzięki nim ten sport żyje zarówno na boisku jak i na trybunach.

Idealny styl śpiewania hymnu ukochanej drużyny można pokazać na przykładzie kibiców Celtiku Glasgow. „You’ll never walk alone”, o którym mowa, wpływa bardzo mobilizująco na piłkarzy. Właśnie przez to można usłyszeć go w każdej minucie meczu. Na początku to wiadomo. W przerwie gdy drużynie nie idzie. Oraz pod koniec spotkania, by w pewnym sensie podziękować swoim idolom za poświęcenie, dobrą grę i co najważniejsze zwycięstwo. Sama piosenka ma 64 lata. Pochodzi z musicalu Carousel. W przeszłości utwór śpiewały takie gwiazdy jak Frank Sinatra czy Elvis Presley. Dziś można ją usłyszeć głównie na stadionach Celtic Park, Anfield Road oraz Millerntor-Stadion w Hamburgu, na którym mecze rozgrywa drużyna St.Pauli. Mi jednak do gustu przypadło wykonanie kibiców Celtiku Glasgow podczas meczu Pucharu UEFA z drużyną Barcelony:

Innym dobrze znanym hymnem piłkarskim jest „I’m forever blowing bubbles”, śpiewany przez fanów West Ham United. Swoją sławę utwór zyskał w ostatnich latach głównie dzięki filmowi pt. „Green Street Hooligans”. Piosenka ta, tak samo jak „You’ll never walk alone”, swoje początki łączy z musicalem. Pierwszy raz można było ją usłyszeć na Broadwayu w “The Passing Show of 1918” właśnie w 1918 roku. Muzykę skomponował John Kellette. W późnych latach dwudziestych popularne „Bańki” zostały przypisane do West Ham United za sprawą Charlie Paynter’a. Z biegiem lat w tekście wystąpiły małe korekty słowne. Np w wersie „nearly rich the sky” który został przekształcony w “they rich the sky!”. Natomiast kibice klubu z Upton Park dodali swoją linijkę. Chodzi tutaj o „United! United” które wykrzykiwane jest przez fanów na zakończenie utworu. W obecnym okresie „I’m forever blowing bubbles” jest obok „You’ll never walk alone” jednym z najbardziej znanych hymnów na Wyspach Brytyjskich.

Kolejnym z najbardziej znanych hymnów piłkarskich na Wyspach Brytyjskich jest “Blue is the colour”. Od 1972 roku jest muzycznym symbolem drużyny Chelsea Londyn. Słowa utworu skomponowali D. Boone oraz R. McQueen. Co ciekawe pierwszym wykonawcą owego hymnu byli piłkarze stanowiący o sile zespołu. Dla uściślenia było to 16 zawodników oddanych drużynie The Blues. Jeszcze w tym samym roku utwór ten zajął 5 miejsce na popularnej liście przebojów. Od tego momentu właśnie jest on, obok “You’ll never walk alone” w wykonaniu kibiców Liverpoolu, jednym z najbardziej rozpoznawalnych hymnów w Anglii.

Pieśni klubowe jednak nie są domeną tylko i wyłącznie Brytyjczyków. W innej części Europy możemy spotkać równie fantastyczne wykonania hymnów i to nie tylko na stadionie. Dobrym przykładem są tutaj fani FC Sevilla. W Glasgow podczas finału Pucharu UEFA ci kibice, którzy nie znaleźli się na stadionie, wylądowali w jednym z miejscowych pubów. Ich „El Arrebato”, noszące taką samą nazwę co przydomek autora, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Hymn jest mało znany w światku piłkarskim, jednak słowa oraz muzyka jest bardzo ładna. Pamiętam po dziś dzień, jak wyglądała jego prezentacja. Było to podczas meczu z Deportivo Alaves, rozgrywanym na Estadio Roman Sanchez Pizjuan. Całe boisko było w kolorze czerwonym. Śpiewał cały stadion. Od tego momentu właśnie „El Arrebato” jest coraz bardziej rozpowszechniany nie tylko w Sewilli, nie tylko w Andaluzji czy Hiszpanii, ale również na cały światek piłkarski. Od momentu gdy zostałem sympatykiem Sevilli wręcz ubóstwiam ten hymn, a w szczególności to pamiętne wykonanie z Glasgow…

Jak widać hymny piłkarskie są tworzone (tak jak w przypadku Sevilli) czy przypisywane (tak jak przy Celtiku oraz West Ham) po to, by motywować zawodników do walki. Do poświęcania się na rzecz własnego klubu. Lecz również po to, by zrzeszać sympatyków danej drużyny. Każdy kibic podczas meczu zdziera gardło by z całych sił wspomóc śpiewem swój zespół. Natomiast przy hymnie fani śpiewają nie tylko za pomocą niego, lecz również za pomocą serca, z której płynie duża dawka miłości. Tej klubowej.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/feed/