Soccerlog.net » Manchester City http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Następca Pelego?? http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/ http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/#comments Tue, 09 Mar 2010 20:03:49 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/ Następca Pelego?? Gdy przechodził w 2005 roku do Realu Madryt media nazwały go następcą samego króla futbolu – Brazylijczyka Pele. Jego przygoda z Królewskimi zakończyła się jednak dość szybko. Dziś jest tam skąd przyjechał przed pięcioma sezonami do Europy – Santos przywitał go z otwartymi rękami, Europa pożegnała nie roniąc choćby łzy po odejściu zdolnego Brazylijczyka.
»Czytaj dalej

Tagi: Brazylia, Manchester City, Pele, Real Madryt, Robinho, Santos FC,

]]>
Następca Pelego??
Gdy przechodził w 2005 roku do Realu Madryt media nazwały go następcą samego króla futbolu – Brazylijczyka Pele. Jego przygoda z Królewskimi zakończyła się jednak dość szybko. Dziś jest tam skąd przyjechał przed pięcioma sezonami do Europy – Santos przywitał go z otwartymi rękami, Europa pożegnała nie roniąc choćby łzy po odejściu zdolnego Brazylijczyka.

Robson de Souza czyli tzw. Robinho zatoczył koło w swojej piłkarskiej karierze. Przez Królewski Real, obrzydliwie bogaty Manchester City powrócił do ukochanego Santosu. Przechodząc do Madrytu w 2005 roku nikt nie żałował wydanych na Brazylijczyka 30 milionów euro mając w pamięci genialne występy Robinho z ligi brazylijskiej czy Copa Libertadores. Nikt nie wiedział jednak, że niedługo suma, za którą został zakupiony, okaże się niewspółmierna do korzyści jakie dawał zespołowi Robinho w meczach Los Blancos. Miał być gwiazdą, ozdobą meczów Królewskich, lecz pomimo ogromnego talentu piłkarskiego zapamiętany został w stolicy Hiszpanii jako rządny pieniędzy, kojarzony z hulaszczego trybu życia zadufany w sobie piłkarz.

Robinho spędził w Realu trzy lata, w trakcie których założył białą koszulkę w 101 meczach, w których strzelił 32 gole. Nie jest to jednak zawrotna liczba bramek biorąc pod uwagę talent Brazylijczyka i otoczkę wytworzoną przez media podczas transferu z Santosu na Santiago Bernabeu. Po przybyciu do Europy Robinho był cieniem piłkarza, który plątał nogi obrońcom w lidze Canarinhos. Faktem jest, że po niezbyt udanych sezonach ‘następcy Pelego’, Real nie chciał zatrzymać w swoich szeregach niesfornego piłkarza, którego głównym celem były zabawy po treningach do późnych godzin nocnych. Pomimo tego, że Bern Schuster powtarzał – „Robinho jest kluczowym piłkarzem jego zespołu”, Brazylijczyk pożegnał się z Królewskimi.
Co osiągnął w tym klubie? Dwukrotnie Mistrzostwo Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii. Jak na geniusza futbolowego, który miał poprowadzić Królewskich do wielkich sukcesów są to nikłe osiągnięcia, nie odbierając gigantycznego prestiżu lidze hiszpańskiej, biorąc pod uwagę rozgrywki kontynentalne, Real nie zaliczył tych sezonów do najlepszych w swoim wykonaniu.

Odchodząc z Hiszpanii Robinho cieszył się wielkim prestiżem wśród piłkarskich gigantów w Europie, a klubami które najbardziej walczyły o pozyskanie Brazylijczyka były Manchester City i Chelsea Londyn. Pomimo tego, że skrzydłowy reprezentacji Canarinhos negocjował kontrakt z Londyńczykami wybrał korzystniejszą pod względem finansowym ofertę ‘Niebeiskich”. Trudno mówić o dobrym początku w nowym klubie, gdy ktoś od razu zalicza falstart mówiąc na konferencji prasowej, że cieszy się, że zagra… w Chelsea. W oczach kibiców Manchesteru City Brazylijczyk stracił bardzo wiele już na początku przygody w nowym otoczeniu. Zdawali sobie sprawę, że Robinho zagram tam, gdzie więcej zapłacą.

Niezwykle istotnym faktem jest to, że przechodząc z Realu Madryt do Manchesteru City właściciele ‘Niebieskich’ zapłacili za niego 32,5 miliona funtów! Jest to niewątpliwy rekord Premiership. Do momentu wypożyczenia Robinho do Santosu Brazylijczyk rozegrał 41 spotkań w barwach zespołu Premiership strzelając zaledwie 14 bramek. Według wielu ekspertów, jak również zwykłych kibiców teza o fenomenalny niegdyś zawodniku brzmiała podobnie – Robinho nie sprawdził się w lidze angielskiej.
Premier League to liga, w której zawodnik musi walczyć od początku do końca, gdzie nie ma miejsca na przestoje, czy chwilę wytchnienia. Pomimo swojego sprytu, i po raz kolejny podkreślę wielkiego talentu, nie pasował do ligi, gdzie istotną rolę odgrywa siła i walka do ostatniej minuty. To była dla niego zbyt trudna liga.
Punktem kulminacyjnym dla Robinho w Anglii był mecz z Evertonem. Roberto Mancini wpuścił Brazylijczyka na boisko z ławki rezerwowych, lecz forma piłkarza Canarinhos była tak niska, że trener wykonał zmianę powrotną. Upokorzony zawodnik postanowił skorzystać z propozycji ponownej gry w Brazylii i powrócić do ukochanego Santosu.

Robinho to typ piłkarza, który przekonany jest o swojej wielkości. Nieskromny i pewny siebie Brazylijczyk przechodząc do Manchesteru City podkreślał, ze będzie walczył z Cristiano Ronaldo o miano najlepszego piłkarza świata. Skończyło się jednak na pustych słowach, nie znajdujących urzeczywistnienia w czynach zawodnika na murawie boiska.

Powrót do Santosu pilotażowa Pele, który zapewnił kibiców, że przeprowadzka Robinho do ich klubu to świetny krok w przód. Biorąc pod uwagę karierę Robinho jest to dla niego jednak milowy krok w tył. Pamiętajmy jednak, że czasem trzeba zrobić jeden krok w tył, aby później zrobić dwa do przodu. Trudno mi jednak w to uwierzyć w przypadku niesfornego Canarinhos. Po wypożyczeniu do ligi brazylijskiej Robinho podkreślał, że chce odbudować formę na Mistrzostwa Świata w RPA, czy tak się stanie? Poczekajmy do czerwca.

Robinho jest jednym z tych piłkarzy, którzy dostali dar od Boga w postaci genialnego talentu piłkarskiego. Kwestią sporną jest jednak to, w jaki sposób potrafił go wykorzystać. Pamiętajmy jednak, że nasza gwiazda dzisiejszego artykułu ma dopiero 26 lat i sporo czasu, aby osiągnąć wiele w piłce nożnej. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale czy Brazylijczyk ją dostanie? Czy wróci, a może dopiero wejdzie na piedestał futbolu? Wracając jednak do tytułu dzisiejszego felietonu na tę chwilę mogę stwierdzić, że „Robinho następcą króla futbolu Pelego” to bzdura.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/feed/
Wielkiej Czwórce rośnie konkurencja http://soccerlog.net/2009/09/21/wielkiej-czworce-rosnie-konkurencja/ http://soccerlog.net/2009/09/21/wielkiej-czworce-rosnie-konkurencja/#comments Mon, 21 Sep 2009 06:00:35 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2009/09/21/wielkiej-czworce-rosnie-konkurencja/ gerrard_lampard.jpg W ostatnich latach Wielka Czwórka Premier League w składzie: Manchester United, Liverpool, Chelsea i Arsenal wydawała się być zupełnie niezagrożona przez inne zespoły angielskiej ekstraklasy. Jednak w sezonie 2008/9 tego ostatniego poważnie nastraszyła Aston Villa, ale na koniec rozgrywek wszystko wydawało się być tak, jak być powinno. Teraz jednak dominatorom będzie coraz ciężej zarówno ze względu na potężnych inwestorów, którzy wchodzą w angielskie kluby (przede wszystkim Manchester City), jak i mozolną politykę budowania potęgi bez ogromnego kapitału (chociażby wspomniana AV). W związku z tym tabela Premier League w maju 2010 wyglądać może zgoła odmiennie niż wskazywałyby na to przyzwyczajenia kibiców.
»Czytaj dalej

Tagi: Aston Villa, Everton Liverpool, Manchester City, Premier League, Tottenham Hotspur,

]]>
gerrard_lampard.jpg
W ostatnich latach Wielka Czwórka Premier League w składzie: Manchester United, Liverpool, Chelsea i Arsenal wydawała się być zupełnie niezagrożona przez inne zespoły angielskiej ekstraklasy. Jednak w sezonie 2008/9 tego ostatniego poważnie nastraszyła Aston Villa, ale na koniec rozgrywek wszystko wydawało się być tak, jak być powinno. Teraz jednak dominatorom będzie coraz ciężej zarówno ze względu na potężnych inwestorów, którzy wchodzą w angielskie kluby (przede wszystkim Manchester City), jak i mozolną politykę budowania potęgi bez ogromnego kapitału (chociażby wspomniana AV). W związku z tym tabela Premier League w maju 2010 wyglądać może zgoła odmiennie niż wskazywałyby na to przyzwyczajenia kibiców.

Widoczni na zdjęciu panowie czują na swoich plecach coraz silniejszy oddech konkurentów, którzy jeszcze kilka lat temu wydawali się niezdatni zagrozić hegemonom Premier League. Tymczasem, w rozpoczętym bądź co bądź niedawno sezonie, Liverpool i Arsenal zdążyły już stracić komplet punktów w spotkaniach z klubami aspirującymi do walki o najwyższe cele (odpowiednio z Tottenhamem i Manchesterem City). Wprawdzie The Citizens przegrali wczoraj z rywalami zza miedzy, ale derby obfitowały w liczne zwroty akcji i równie dobrze mecz mógł potoczyć się po ich myśli. Do tego, mając jeszcze w zanadrzu rewanż z MU u siebie, powinni optymistycznie patrzeć na resztę sezonu – postawili przecież mistrzom ciężkie warunki. Bardzo poważnie wzmocnieni, dysponujący niemal nieograniczonym budżetem MC mają chyba największe szanse na wkradnięcie się między szeregi Czwórki. Jednakże najnowszy przepis UEFA ograniczający wydatki klubów w stosunku do ich przychodów może nieco pokrzyżować plany Markowi Hughesowi lub jego następcom. Z drugiej strony, jeśli klub zacznie odnosić sukcesy, może przynosić takie dochody jak najlepsi obecnie przedstawiciele Premier League, a gdy dodamy do tego rosnące zainteresowania futbolem na innych kontynentach, wcale nie musi to stanowić aż takiego kłopotu.
Tottenham także nie próżnuje podczas okienek transferowych – tegoroczne zakupy Jermaine’a Defoe, Petera Croucha, Niko Kranjcara czy Sebastiena Bassonga, w połączeniu z wcześniej już silną i wyrównaną kadrą mogą przynieść naprawdę dobre efekty. W końcu do dyspozycji Harry Redknapp ma także takich graczy jak chociażby Robbie Keane, Luka Modrić, Ledley King czy Aaronn Lennon. Wprawdzie nie jest to to samo, co siła rażenia City (Adebayor, Tevez, Robinho, Bellamy), ale Anglik wydaje się być lepszym menedżerem od Marka Hughesa, a trzeba pamiętać, że nazwiska same nie grają.
Systematycznie swoją potęgę buduje Aston Villa. Z racji ograniczonych funduszy na wzmocnienia nie szaleje ona na rynku transferowym aż tak, jak wymieniona dwójka, ale z Martinem O’Neillem u sterów także ma szanse na zrobienie niespodzianki. Po stronie minusów należy jednak zaliczyć sprzedaż do City kapitana zespołu Garetha Barry’ego, w związku z czym oceniam ich możliwości na najmniejsze spośród wymienianych drużyn.
Ostatnim klubem, który moim zdaniem miał szanse na namieszanie w czołówce, jest Everton. Bardzo słaby start, a w szczególności kompromitująca porażka 1-6 z Arsenalem na inaugurację zweryfikowały jednak moje przewidywania. Kto wie, może ekipa Davida Moyesa jeszcze udźwignie się z kolan, ale przynajmniej na jakiś czas wypadła z walki o przerwanie dominacji.
Na pewno rosnąca liczba drużyn mogących zagrozić dominacji Wielkiej Czwórki zwiększa atrakcyjność Premier League, ale może to odstraszyć potencjalnych inwestorów pukających do klubów znajdujących się poza tym gronem. Może przecież dojść do tego, że nawet ogromne pieniądze zagwarantują pozycję w tabeli, nie dającą nawet awansu do eliminacji Ligi Mistrzów. No cóż, każdy kij ma dwa końce, chociaż dla mnie przeważający jest pozytywny aspekt tej sprawy.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/21/wielkiej-czworce-rosnie-konkurencja/feed/
Kłopot bogactwa to też kłopot http://soccerlog.net/2009/08/18/klopot-bogactwa-to-tez-klopot/ http://soccerlog.net/2009/08/18/klopot-bogactwa-to-tez-klopot/#comments Tue, 18 Aug 2009 10:00:08 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2009/08/18/klopot-bogactwa-to-tez-klopot/ Kłopot bogactwa to też kłopot - Mówi się, że ma pan prawdziwy kłopot bogactwa… - Ekhm, no cóż, życzę każdemu trenerowi takiego kłopotu. Często słyszymy wypowiedzi szkoleniowców utrzymane w tym tonie. Teoria, ale też życie, może wykazać, że jest to błędne stwierdzenie, a wspomniany kłopot może pociągnąć za sobą naprawdę poważne problemy. Te z kolei często ważą na wynikach całej drużyny, oczywiście w sposób negatywny.
»Czytaj dalej

Tagi: Manchester City, Manuel Pellegrini, Mark Hughes, Real Madryt,

]]>
Kłopot bogactwa to też kłopot
- Mówi się, że ma pan prawdziwy kłopot bogactwa…
- Ekhm, no cóż, życzę każdemu trenerowi takiego kłopotu.
Często słyszymy wypowiedzi szkoleniowców utrzymane w tym tonie. Teoria, ale też życie, może wykazać, że jest to błędne stwierdzenie, a wspomniany kłopot może pociągnąć za sobą naprawdę poważne problemy. Te z kolei często ważą na wynikach całej drużyny, oczywiście w sposób negatywny.

Dobrego menedżera można poznać między innymi po tym, jak zachowa się, gdy do drzwi jego klubu zapuka dobrobyt. Rzucać pieniądze na prawo i lewo, kupując niepotrzebnych zawodników może każdy z nas, ale żeby mądrze je rozgospodarować, trzeba zachować zdrowy rozsądek i umiejętnie rozłożyć wzmocnienia na różne sektory boiska. Stanowi to problem w najbogatszych klubach, gdzie często zdarza się, że regularnie na ławce rezerwowych siedzą gracze, których każdy inny trener przyjąłby z pocałowaniem ręki. Podajmy przykład Marka Hughesa, który obecnie usilnie próbuje zepsuć kariery obiecującym, młodym zawodnikom zbudować zespół na miarę rozbicia Wielkiej Czwórki Premier League.

Wyobraźmy sobie taki scenariusz:
1a. Średnio zamożny klub wykupuje bogaty inwestor i pozostawia do dyspozycji ogromne kwoty na transfery i płace (Manchester City, Chelsea).
1b. Wielki klub z tradycjami zanotował fatalny sezon bez żadnych sukcesów, zwalniany jest trener i ludzie odpowiedzialni za ten stan, przeznacza się zatem ogromne środki na przebudowę składu (Real Madryt, po części Inter, mający ambicje na wygranie Ligi Mistrzów).
2. Menedżer, któremu stawia się żądanie natychmiastowych sukcesów, nie oszczędza wzmacniając drużynę i sprowadza wielu zawodników. Gracze, którzy wcześniej stanowili o sile zespołu, w większości odchodzą w odstawkę. Pomimo to zdecydują się zostać, mając coś do udowodnienia sztabowi szkoleniowemu i kibicom. Poza tym klub często otrzymuje za nich tylko niskie oferty od kontrahentów, którzy znają sytuację piłkarza w zespole.
3. Tworzą się tzw. kominy płacowe, co w klubie, pomimo sporego budżetu, niestabilnym finansowo może stanowić duży problem, gdy wycofa się inwestor, o czym myślał np. Roman Abramowicz po licznych ciosach zadanych mu przez kryzys.
4. Drużyna zaczyna nieźle, ale zdesperowani rezerwowi psują atmosferę i wyniki przestają zadowalać zarząd. Obsuwa się na dół w ligowej tabeli i dzieje się tak, aż pokrzywdzeni i krzywdzący w jednym nie opuszczą klubu. W czarnym scenariuszu właściciel może sprzedać klub, a nie wszyscy inwestorzy gwarantują ogromny budżet.

Z drugiej strony, taka sytuacja powoduje wzrost ambicji u zawodników, którzy są w klubie już przez jakiś czas, a nie uważają się za gorszych od tych, którzy mieli zmienić oblicze drużyny. Bardziej starają się na treningach i czasami okazują się lepsi od nowych nabytków, ale wtedy to oni podupadają psychicznie. Prasa rozpisuje się o pieniądzach wyrzuconych w błoto, co na pewno nie pomaga w wykorzystywaniu szans dawanych przez menedżera, aż w końcu jest ich coraz mniej. Przypomnijmy sobie chociażby sprowadzenie do Chelsea Andrija Szewczenki, który jak niepyszny wrócił do Milanu na zasadzie wypożyczenia. Podobne kłopoty czekają niemal całą holenderską kolonię w Realu. Arjen Robben, Wesley Sneijder, Rafael van der Vaart, Ruud van Nistelrooy, Klaas-Jan Huntelaar (odszedł już do Milanu) i Royston Drenthe razem warci są niemal 100 milionów euro. Florentino Perez razem z nowym trenerem Manuelem Pellegrinim chciałby sprzedać ich wszystkich, ale niektórzy wcale nie chcą odchodzić, a kwoty proponowane przez potencjalnych kupców nie zadowalają wielkiego Flo. Innych zawodników szczególnie dotkniętych przez to zjawisko, które nie bez powodu nazywa się „kłopotem” możnaby wymieniać i wymieniać.

Kolejną złą stroną sytuacji jest kwestia reprezentacji. Gracze, szczególnie mając w perspektywie zbliżające się mistrzostwa świata oraz wkraczające w kluczową fazę eliminacje, chcą wpaść w oko selekcjonerom drużyn narodowych. Bert van Marwijk wypowiedział się już na ten temat: „Patrzę na swój zespół. Pewnym jest natomiast, że jest coraz to mniej dostępnych piłkarzy. Potrzebujemy, aby nasi reprezentanci w klubach na najwyższym poziomie grali często”. Między wierszami można odczytać, że życzyłby sobie odejścia z Madrytu swoich podopiecznych.

Schemat, który przedstawiłem, często powielany jest w prawdziwej piłce nożnej. Pomimo iż da się znaleźć kilka pozytywnych stron kłopotu bogactwa w drużynie, moim zdaniem negatywnie wpływa on na jej grę. Oczywiście można temu zapobiec, ale w wiele zależy od szans na uniknięcie kontuzji. Własny osąd sprawy zostawiam Czytelnikom.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/18/klopot-bogactwa-to-tez-klopot/feed/
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:40:18 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Chelsea FC, Emmanuel Adebayor, FC Barcelona, Florentino Perez, Kolo Toure, Manchester City, Manchester United, Real Madryt, transfery,

]]>
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership!
Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!

Tak, z pełną świadomością nazwałem EPL najlepszymi rozgrywkami naszego globu. Część z Was przyjmie to z obruszeniem i ironicznym uśmiechem, gdyż przez dużą część znawców miano to po rzymskim finale Ligi Mistrzów przejęła hiszpańska Primera Division, ale czy słusznie? Moim zdaniem nie. Chylę czoła przed Barceloną, która w pięknym stylu (może poza półfinałem) zdominowała Puchar Europy w poprzednim sezonie. Gratuluję i podziwiam Florentino Pereza, który nie obiecał gruszek na wierzbie w skutek czego na Santiago Bernabeu pojawiły się największe gwiazdy pokroju Kaki, Cristiano Ronaldo, czy Karima Benzemy…

Jest jednak kilka ale. Pierwsze ode mnie. W Hiszpanii o mistrzostwie kraju zadecyduje wyżej wspomniana dwójka, a reszta zespołów nawet przez chwilę nie zbliży się do faworytów. Walka o dominację zawsze lepiej smakuje, gdy włącza się w nią większa ilość drużyn. Drugim i dobitnym argumentem niech będą słowa gwiazdy Liverpoolu … Hiszpana, Fernando Torresa:

„Real ma Ronaldo i Kakę, Barcelona Messiego i Xaviego i co więcej? Tradycja, historia, liczba kibiców i atmosfera na stadionach – tego zazdroszczą nam wszystkie ligi świata, nawet hiszpańska. Jesteśmy ciągle daleko z przodu.”

Fernando Torres

Lato na Wyspach jak co roku miało dwa motywy przewodnie. Transfery i promocja. Do wielkich sum wydawanych przez właścicieli klubów wszyscy zdążyli przywyknąć, gdyż dzieje się to co najmniej od wejścia do gry Romana Abramovicha, który niby spuścił już z tonu, ale sądzę, iż śmiało mogę nazwać go pionierem wydawania bajońskich sum przez ekipy angielskiej Premiership. Tutejszym odpowiednikiem Realu Madryt został, co nikogo dziwić nie może, Manchester City. Ponad 100 mln. Funtów zapłacono za Emmanuela Adebayora, Carlosa Teveza, Roque Santa Cruza, czy Kolo Toure. Robi wrażenie, ale czy przyniesie oczekiwane efekty? O tym później.

Okres przygotowawczy? Promocja i pieniądze! Takie skojarzenia wzbudza u większej części zarządów czas w którym piłkarze mają wyrabiać żelazne kondycje na kolejny morderczo trudny sezon. Jednak co sportowe, zostawmy sztabom i zawodnikom, a pieniądze rzecz ważna. I tak po raz kolejny najlepsze ekipy wybrały się na podbój Stanów Zjednoczonych, Azji, a nawet … Australii. Zyskiwanie kolejnych kibiców to nie tylko sprzedaż gadżetów – w szczególności koszulek. To także powstawanie nowych fanklubów, stowarzyszeń, które w swoim zakresie przez cały rok, nie tylko w okresie letnim przez maksymalnie 2 tygodnie, będą promować dany zespół. Interes się kręci, księgowi zacierają ręce bo dochodów nigdy za wiele.

Grupa mistrzowska

Jak nadmieniłem na wstępie o końcowy triumf w Anglii walczyć będzie kilka zespołów. Dokładnie 4 i nie powinno tutaj być żadnej niespodzianki. W skład ten wchodzą oczywiście, jak co roku, Manchester United, Liverpool, Chelsea oraz Arsenal. Wymieniłem je w kolejności z poprzedniego sezonu, jednak uważam, że te rozgrywki zakończą się zdecydowanie inaczej. W mojej opinii do samego końca powalczą między sobą drużyny Sir Alexa Fergusona oraz Carlo Ancelottiego. Maksymalnie w marcu wykruszy się pozostała dwójka, która między sobą rozstrzygnie miejsce na podium, a tutaj stawiałbym (jak nigdy) na podopiecznych Arsene Wengera. Czemu tak? Przed Wami krótka charakterystyka każdego z kandydatów:

Arsenal – Od lat Arsene Wenger po skończonym sezonie musi wysłuchiwać tych samych komentarzy: z dziećmi nic nie wygrasz. A on dalej swoje. I według mnie bardzo słusznie, gdyż plan rozpoczęty kilka lat temu zaczyna przynosić rezultaty, gdyż owe ‘dzieci’, które miały stanowić trzon zespołu z Emirates Stadium dziećmi w rzeczywistości już nie są. I tu nie chodzi tylko o ich metryczki, ale i doświadczenie, które co roku zbierają w Lidze Mistrzów, radząc sobie co najmniej przyzwoicie, by nie powiedzieć dobrze, bo jak inaczej nazwać dobrnięcie do ½ poprzedniej edycji?

Transfery. Co prawda z Arsenalu odeszło dwóch graczy, który zwykle wychodzili w podstawowej jedenastce to ja jednak wcale nie uznałbym tego za poważne osłabienie. Ba, więcej! Śmiem twierdzić, że sprzedaż Emmanuela Adebayora do The Citizens to… wzmocnienie Gunners. Jak powszechnie wiadomo od co najmniej roku reprezentant Togo chciał zmienić pracodawcę, a gdy rok temu nie udało się trafić do Milanu piłkarz nie błyszczał już skutecznością na murawie, co więcej, psuł on dobrą atmosferę w szatni. Na tym transferze najwięcej zyska zapewne Robin van Persie, który powinien otrzymać więcej swobody z przodu, a do spółki z oswojonym z brytyjską rzeczywistością Andriy’em Arshavinem i coraz lepszym Theo Walcottem stworzy ofensywne trio przed którym drżeć będzie każda defensywa ligi, gdyż od dawna wiadomo, że filozofią tego zespołu jest znane powiedzenie ‘Najlepszą obroną jest atak.’

Trochę inaczej sprawa ma się z Kolo Toure, który zanotował sportowy spadek dla pieniędzy. W jego miejsce za 10 mln funtów pozyskany został Belg, Thomas Varmaelen. Miał być kolejnym złotym dzieckiem ‘wyprodukowanym’ przez słynną szkółkę amsterdamskiego Ajaxu, jednak jego talent gdzieś się zatrzymał. Zadaniem Wengera będzie obudzić drzemiący w tym chłopaku niemały potencjał, a gdy ta sztuka się powiedzie zapewne szybko zapomni o stracie zawodnika rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Gdy do tego dopowiemy, że po kontuzjach wracają Tomas Rosicky oraz Eduardo Da Silva, a na ławce siedzą fenomenalne młode talenty pokroju Carlosa Veli, czy Jacka Wilshere’a dostaniemy mocny skład gotowy do walki o podium. Na miejsca 1-2 to jednak za mało. Krótka i mimo wszystko zbyt mało doświadczona ławka, a przede wszystkim poważny uraz Samira Nasriego powodują, że Manchester United, jak i Chelsea w pewnym momencie ligi będą mogły skreślić Arsenal z listy poważnych rywali.

Chelsea – na Stamford Bridge wszyscy czekają na powtórkę sezonów 2004/05 i 2005/06, kiedy to na sam koniec John Terry dumnie wznosił puchar za mistrzostwo Anglii. Po zakończeniu poprzednich rozgrywek wiele mówiło się o kadrowej rewolucji jaka miałaby mieć miejsce w zachodnim Londynie. Roman Abramovich zmęczony ciągłymi porażkami w Europie i niemocą odzyskania tytułu znów nie sypnął zbytnio groszem, postanowił za to postawić na doskonałego, sprawdzonego w klubowej piłce managera. Carlo Ancelotti ma w końcu dać The Blues choć jedno z wyżej wymienionych tytułów. Choć sam Włoch apeluje o spokój, to gdy ta sztuka się nie powiedzie zapewne straci pracę. To już niestety smutna tradycja, która dosięgnęła Jose Mourinho, Avrahama Granta oraz Luiza Felipe Scolariego.

Transfery. Z zapowiadanej rewolucji nici, spektakularnych wzmocnień brak. Pozyskano przede wszystkim Youriy’a Zhirkova, reprezentanta Rosji, jedną z najjaśniejszych postaci ostatniego Euro. Do tego bramkarz, Ross Turnbull ze spadkowicza Middlesbrough i młoda nadzieja angielskiego ataku, Daniel Sturridge z Manchesteru City. Z wypożyczeń wrócili Claudio Pizarro oraz Andriy Shevchenko, ale jak pokazały przedsezonowe gry na nich bardzo polegać niestety nie można, a i sprzedać nie ma gdzie, bo chętnych dotychczas brakowało.

Z drużyny nie odszedł nikt znaczący. Cały trzon zespołu pozostał i ma się dobrze, martwi jednak co innego, masowe rozprzedawanie, bądź wypożyczanie młodych zawodników z Akademii, którzy mogliby być idealnym uzupełnieniem podstarzałego już trochę składu. Miroslav Stoch, Ben Sahar, Ryan Bertrand, Sergio Tejera, Frank Nouble, Morten Nieslen to piłkarze, którzy Stamford Bridge opuścili. Mimo wszystko kadra jest szeroka I bardzo doświadczona. Jeżeli Ancelotti nie popełni błędu Scolariego w przygotowaniach, Chelsea w obliczu osłabień Manchesteru United stanie się głównym kandydatem do mistrzostwa.

Liverpool – The Reds na triumf w lidze czekają już 20 lat. Jak prorokuje Sir Alex Ferguson poczekają i kolejny.

„Miniony sezon był dla tej drużyny najlepszy od 20 lat, a i tak skończyli cztery punkty za nami. Trudno będzie im powtórzyć taki wyczyn.”

Sir Alex Ferguson

Trudno nie zgodzić się ze słowami Szkota. Liverpool w sparingach nie zachwycał, a i nie wzmocnił się znacząco. Odeszli za to przede wszystkim Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso, którzy ulegli galaktycznemu projektowi Florentino Pereza. A przecież ciągle nie wiadomo, czy Javier Mascherano nie wyląduje w końcu na Camp Nou.

W ich miejsce pozyskano Glena Johnsona z Portsmouth oraz Roberto Aquilaniego z Romy. Prawy obrońca reprezentacji Anglii ma za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w życiu, jednak czy będzie w stanie go powtórzyć zważywszy na to, że będąc w Chelsea nie był w stanie przebić się do podstawowego składu? Czy włoski pomocnik dobrze i szybko zaadaptuje się w nowym otoczeniu? Śmiem wątpić.

Jak na zamieszanie wokół swojej osoby zareaguje lider ekipy z Anfield Road, Steve Gerrard? Został co prawda uniewinniony przez sąd w sprawie pobicie w jednym z klubów, jednak jak dobrze dostrzeżono, człowiekowi, który od lat nadaje rytmu tej drużynie nie wolno narażać się na takie sensacje. Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden talent pomocnika:

„ Wyprowadziłem trzy ciosy, ale tylko jeden doszedł celu” – zeznawał.

„Wyprowadził ciosy niczym profesjonalny bokser” – ocenił siłę rywala poszkodowany.

Dla Rafy Beniteza dobrze by było, gdy i na boisku jego podopieczny okazał się takim wojownikiem, gdyż w przeciwnym razie podium w mojej opinii jest zagrożone.

Manchester United – Przed drużyną z Old Trafford być może najważniejszy sezon w historii, gdyż za jednym zamachem mogą złowić dwie grube ryby: jako pierwsi mogą czwarty rok z rzędu zakończyć rozgrywki na 1 miejscu, a przy okazji wyprzedzić Liverpool w tabeli wszechczasów pod względem ilości zdobytych tytułów.

Wydawało się, że po transferze Ronaldo w jego miejsce sprowadzeni zostaną piłkarze – gwiazdy. Sir Alex stwierdził jednak, że nie będzie uczestniczył w szalonym wyścigu cenowym jaki ogarnął Europę i na Old Trafford za 17 mln trafił Antonio Valencia z Wigan, za 8 mln młokos Gabriel Obertan z Bordeaux, a także za dramo Michael Owen. Nie są to transfery, które powalają na kolana, bo i Ekwadorczyk ilością goli nie zbliży się do Cristiano, Francuz zbierać ma dopiero niezbędne doświadczenie, a i na angielskiego napastnika słynącego z kruchego zdrowia liczyć nie można, ale…

Ale kibice Diabłów muszą zaufać swojemu managerowi. Szkot stawał już przed zadaniem wypełniania luk po swoich gwiazdach i skutecznie poradził sobie w przypadku m.in. Erica Cantony, czy Davida Beckhama. Za każdym razem wiedział co robi. Ma on też słabość do zawodników starszych, doświadczonych i niekiedy już skreślonych. Sprawdził się wariant z Teddym Sheringhamem, a także Henrikiem Larssonem. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Szanse na kolejny triumf rozstrzygnie jednak forma Wayne’a Rooneya. Anglik wreszcie ma grać na swojej ukochanej pozycji, gdzie zaliczyć ma najlepszy rok w trakcie pobytu na Old Trafford. To w nim pokładana jest największa nadzieja i sam Fergie namaścił popularnego Roo na następcę Ronaldo. Jeżeli Wayne wreszcie się przełamie w czerwonej części Manchesteru znowu może być radośnie…

Grupa spadkowa

Do spadku także można wytypować kilka zespołów. Nie zdecyduję się na wybranie trójki, która pożegna się z rozgrywkami. Wymienię moich faworytów z krótkim uzasadnieniem:

Hull City – poprzedni sezon zakończony tuż nad kreską, a od degradacji dzielił ich ledwie jeden punkt. Na domiar złego ekipa nie została wzmocniona, a jak wiadomo drugi sezon w ekstraklasie zawsze bywa trudniejszy.

Stoke City – co prawda roku temu zajęli bezpieczną, 12 lokatę to jednak podobnie jak w przypadku Hull dosięgnąć ich może słynny ‘syndrom drugiego sezon’ W Stoke ciągle brak klasowego napastnika, a i gra na wyjazdach musi ulec poprawie, gdyż ledwie 10 punktów uciułanych rok temu woła o pomstę do nieba.

Trójka beniaminków: Brimingham – tym zespołem rządzi niejako prawo serii. Sezon 05/06 spadek do Championship, rok później awans.Rok gry w Premiership i kolejna degradacja, po czym znów awans… Nietrudno się domyśleć co zgodnie z tym prawem będzie teraz. Promykiem nadziei dla ekipy Alexa McLeisha będą doświadczeni Barry Ferguson oraz Lee Bowyer.

Burnley – absolutny debiutant w najwyższej klasie rozgrywkowej. Brakuje tu wszystkiego. Stadionu, pieniędzy, klasowych piłkarzy. Zdaje się, że tylko szczęście i wielkie serce do walki mogą zagwarantować ligowy byt.

Wolverhampton – po długiej przerwie powrót na boiska EPL, jednak poza kilkoma wyjątkami w kadrze znajdują się piłkarze, którzy tę ligę znają tylko z TV. Na dodatek trauma trenera, gdyż ich szkoleniowiec, Mick McCarthy w ekstraklasie pracował dwa razy… dwukrotnie spadając.

Portsmouth – przede wszystkim masowy exodus piłkarzy i wąska kadra. Odejście Johnsona, Traore, Davisa, Collinsa, Pamarota, Laurena, Thomasa i Croucha nie wróży dobrze 14 ekipie poprzedniego sezonu.

Wigan – powód ten sam co w przypadku Pompey. Zimą odeszli Palacios i Heskey, latem Valencia. Bez kluczowych piłkarzy i młodym trenerem na ławce o pozostanie w lidze walczyć trzeba będzie do upadłego.

Liga Europejska

Miejsca 5-7 gwarantujące grę w Lidze Europejskiej według mnie rozstrzygną między sobą Everton, Aston Villa, Tottenham i Manchester City.

Dlaczego nie wierzę w Citizens? Z ciągle niepełną defensywą, oraz totalnie niezgranym przodem w tym roku Big Four podopieczni Marka Hughesa nie rozbiją. Co więcej, jestem niemal przekonany, że przede wszystkim z tym managerem ta sztuka się nie uda. Pieniądze to nie wszystko, na budowę wielkiego zespołu składa się też mnóstwo innych czynników o których jak na razie szejkowie widocznie bladego pojęcia nie mają. 5 miejsce to max na co ich stać, a w obliczu osłabień Aston Villi, nierównego Tottenhamu i Evertonu szansa na lokatę tuż za plecami największych staje się jeszcze większa.

Nie można też zapominać o zespołach ze środka stawki, które rok w rok potrafią odbierać punkty potentatom i decydować o układzie tabeli. Tak więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na pierwszy gwizdek w nowych rozgrywkach. Gwiazdy, do boju!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/feed/
Cztery strategie prowadzenia drużyny http://soccerlog.net/2009/08/15/cztery-strategie-prowadzenia-druzyny/ http://soccerlog.net/2009/08/15/cztery-strategie-prowadzenia-druzyny/#comments Sat, 15 Aug 2009 12:13:21 +0000 Sebastian Matyszczak http://soccerlog.net/2009/08/15/cztery-strategie-prowadzenia-druzyny/

wenger_arsene.jpg

Każdy zespół dąży do tego, by zdobywać jak najwyższe cele – to normalne. Niektórzy do zwycięstw dochodzą poprzez ciężką pracę, innym pomagają pieniądze, jeszcze inni stawiają na młodzież. We współczesnym futbolu da się wyróżnić cztery bardzo ważne strategie dochodzenia do celu.
»Czytaj dalej

Tagi: AC Milan, Manchester City, Real Madryt, Sir Alex Ferguson,

]]>
wenger_arsene.jpg

Każdy zespół dąży do tego, by zdobywać jak najwyższe cele – to normalne. Niektórzy do zwycięstw dochodzą poprzez ciężką pracę, innym pomagają pieniądze, jeszcze inni stawiają na młodzież. We współczesnym futbolu da się wyróżnić cztery bardzo ważne strategie dochodzenia do celu.

1. Stawianie na młodzież

Niektóre zespoły stawiają na najmłodszych piłkarzy, których wychowują w swoich szkółkach na całym świecie, albo sprowadzają w bardzo młodym wieku obiecujących chłopców, którzy w niedalekiej przyszłości będą pisać historię futbolu.

Jednym z klubów, w którym stawia się na młodość jest bez wątpienia Arsenal Londyn (ostatnio również Manchester United zaopatruje się w młode talenty z Ameryki Południowej). W zespole z Londynu jest wielu młodych piłkarzy, którzy co raz częściej, jeszcze „zanim dostaną dowód osobisty, grają w Lidze Mistrzów.”

Czy taka strategia prowadzenia klubu jest dobra?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie należy rzucić okiem na wyniki Arsenalu z ostatnich kilku lat:

  • Dwa mistrzostwa Anglii w ostatnich siedmiu latach.
  • Trzy zwycięstwa w FA Cup w ostatnich siedmiu latach.
  • Dwa zwycięstwa w walce o Tarczę Wspólnoty w ostatnich siedmiu latach.
  • Dwa zwycięstwa w FA Youth Cup w ostatnich dziewięciu latach.

Jak widać sukces nie przychodzi od razu, ale warto na niego czekać, bo wyszkolona młodzież może zapewnić drużynie prestiż i walkę o najwyższe cele przez kilka (o ile nie kilkanaście) najbliższych lat.

2. Tylko wielkie gwiazdy

Taki system, od początku XXI wieku, przyjął Real Madryt (najlepsza drużyna poprzedniego stulecia). Słysząc o Los Galacticos każdy kibic pomyśli: „To była totalna porażka!” I trzeba przyznać rację, bo decyzja o sprowadzeniu do Realu samych, największych gwiazdek nie należała do najlepszych w jego życiu. Jedynym plusem takiego postępowania był sukces marketingowy. Ale gdzie trofea? Gdyby można było je kupić za zarobione pieniądze, to Królewscy nie mieliby sobie równych.

Innym przykładem drużyny, która postępuje w ten sposób jest oczywiście Manchester City – drużyna zarządzana przez bajeczni bogatych szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W ostatnim sezonie nie ważna byłą dla nich suma. Chcieli Kakę to byli w stanie dać tyle, ile zarządał AC Milan. Chcieli C. Ronaldo i nie straszna im była kwota, jaką zażyczył Sir Alex Ferguson. Sęk w tym, że piłkarze w The Citizens grać nie chcieli  i to był główny powód, dla którego Man City nie zostało Angielskim odpowiednikiem Realu Madryt.

3. To zależy na kogo nas stać…

Ta strategia jest bardzo popularna. Większość klubów piłkarskich nie może sobie pozwolić na wydanie ogromnych pieniędzy na nowych piłkarzy. Wtedy przydają się kalkulacje typu: „jaką pozycję trzeba wzmocnić”, kim załatać lukę po sprzedanym piłkarzu” etc.

Już na pierwszy rzut oka widać, że prowadząc drużynę w ten sposób na sukcesy będzie trzeba czekać latami, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

4. Dom spokojnej starości

Myślę, że nie jest to tajemnicą, o który klub chodzi. Oczywiście mowa o AC Milan. Włoska drużyna specjalizuje się wręcz w sprowadzaniu zawodników, którzy odliczają dni do emerytury, mówiąc kolokwialnie, na palcach u rąk.

Piłkarze się starzeją – to nieuniknione, ale zanim zawieszą buty na kołku muszą gdzieś grać w podeszłym piłkarsko wieku.

Można by powiedzieć, że „te stare dziadki tylko kasę trzepią i nic więcej”. Taką wypowiedź przeczytałem w jednym z komentarzy, pod artykułem na temat wieku piłkarzy w drużynie z Mediolanu.

Czy rzeczywiście „te dziadki tylko kasę trzepią”? Nie do końca. Szczególnie biorąc pod uwagę wyniki z ostatnich lat, a liczby nie kłamią.

  • Jedno mistrzostwo Włoch w ostatnich sześciu latach.
  • Dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzów na przełomie ostatnich siedmiu lat.
  • Superpuchar Włoch zdobyty sześć lat temu.
  • Puchar Interkontynentalny wygrany dwa lata temu.
  • Dwa Superpuchary Europy na przełomie ostatnich sześciu lat.

A którą strategię Wy byście wybrali, wcielając się w rolę trenera? Pieniądze, młodzież, doświadczenie, czy rozsądek?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/15/cztery-strategie-prowadzenia-druzyny/feed/
Współcześni gladiatorzy http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:48 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ Współcześni gladiatorzy Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.
»Czytaj dalej

Tagi: Antonio Puerta, Benfica Lisbona, Manchester City, Marc Vivien Foe, Miklos Feher, Motherwell, Phill O'Donnell, Sevilla FC,

]]>
Współcześni gladiatorzy
Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.

W ostatnich 10 latach w futbolu dochodziło do wielu wypadków, również tych, w których piłkarze umierali na boisku. Śmierć Marca Viviena Foe zszokowała wszystkich kibiców. Był to na dobrą sprawę pierwszy tak głośny przypadek. Niedługo po Kameruńczyku podczas meczu ligowego zginął Węgier Miklos Feher. Niestety nie był to ostatni taki incydent. W 2007 roku życie stracili Hiszpan Antonio Puerta oraz Szkot Phill O’Donnel. Kariery sportowe tych zawodników toczyły się różnie. Jedni mieli szanse zapisać się na kartach historii futbolu. Drudzy byli u schyłku swojej kariery i myśleli o sportowej emeryturze. Inni natomiast byli normalnymi, niczym nie wyróżniającymi się zawodnikami. Z racji ich poświęcenia warto przypomnieć sylwetki tych piłkarzy.

Marc Vivien Foe

Marc Vivien FoeMarc Vivien Foe – dobrze zapowiadający się piłkarz, stanowiący o sile reprezentacji Kamerunu. W swojej karierze wystąpił na dwóch Mundialach (1994 i 2002 rok). Występował w m.in. w takich klubach jak Olympique Lyon czy Manchester City. Podczas półfinałowego spotkania Pucharu Konfederacji w 2003 roku, rozgrywanego na stadionie w Lyonie stracił przytomność. Zmarł w wieku 28 lat zaraz po przywiezieniu do szpitala. Autopsja wykazała że przyczyną śmierci był zawał spowodowany wrodzoną, niewykrytą wadą serca.

Jego śmierć zszokowała wszystkich. Gregory Coupet, który występował w Lyonie z Foe, zaraz po półfinałowym meczu rozpłakał się. Łez nie kryli również inni zawodnicy reprezentacji Francji. Podczas minuty ciszy przed finałem Pucharu Konfederacji było widać smutek i przygnębienie chociażby Thierry’ego Henry. Do dziś pamiętam szok jaki przeżyłem mając 15 lat. Oglądałem to spotkanie na antenie jednego ze sportowych programów. Do końca nie wiedziałem co się stało.

Patrzyłem w monitor jak zahipnotyzowany. Później dotarła do mnie ta przykra wiadomość. Jednak takie chwile zostają w pamięci na długo. Dziś pamiętam nadal łzy i smutek piłkarzy z reprezentacji Kamerunu. Ich koszulki z numerem i nazwiskiem Foe. Oraz to wielkie zdjęcie przepasane czarną wstęgą. Jestem przekonany że stanowiłby on teraz ważny element swojej drużyny. Od momentu gdy Marca nie ma już z nami, numery 17 (w reprezentacji Kamerunu) oraz 23 (w Olympique Lyon, RC Lens oraz Manchesterze City) są zastrzeżone. Wszytko po to by oddać cześć zawodnikowi jakim był Foe.

Miklos Feher

Miklos FeherMiklos Feher – zawodnik reprezentacji Węgier, w której wystąpił 25 razy strzelając 7 goli. W swojej dość krótkiej karierze zdążył wystąpić w między innymi w FC Porto, SC Braga oraz Benfica Lizbona. Jego śmierć również była zaskoczeniem dla wszystkich. Podczas meczu między Victorią Guimaraes a Benficą zasłabł na boisku. Koledzy z drużyny stanęli jak wmurowani w ziemię. Niektórzy z nich widzieli co się dzieje. Zaczęli płakać. Na boisku widać było wielkie zamieszanie, łzy piłkarzy.

Nikt nie ukrywał emocji. Na stadionie zapanowała cisza. Niestety mimo wielkich starań lekarzy, nie udało się uratować Węgra. Zmarł w wieku 25 lat. Przyczyna śmierci? Prawdopodobnie tak jak u Kameruńczyka, ukryta wada serca. Po tym smutnym wydarzeniu władze Benfiki postanowiły oddać hołd piłkarzowi. Od 2004 roku nikt z zawodników występujących w klubie z Lizbony nie założył, ani nie założy koszulki z numerem 29. Swoją drogą dobrze się dzieje, że drużyny „rezerwują” numery po niektórych zawodnikach. Szkoda tylko, że w większości przypadków dzieje się to już po śmierci tych piłkarzy. Moim zdaniem za wielkie zasługi dla klubu też powinno się zastrzegać owe numery. Czyż nie byłoby to właściwe?

Phill O’Donnell

Phill O'DonnellPhill O’Donnell – doświadczony, 35-letni zawodnik szkockiego klubu Motherwell. Przygodę z futbolem zaczął w wieku 19 lat właśnie w klubie z Fir Park. W swojej karierze grał przez 5 lat w jednym z najlepszych zespołów Scottish Permier League – Celticu Glasgow. Po długich latach rozłąki wrócił ponownie do drużyny Motherwell, gdzie rozegrał ostatnich 77 meczów w swoim życiu. Zginął również niespodziewanie. W 78. minucie udał się w kierunku ławki rezerwowych, miał być zmieniony. Wtedy upadł. Natychmiast zajęli się nim lekarze drużyny. Został przetransportowany do Wishaw General Hospital. Niestety tam nie udało się go uratować. Prawdopodobnie jego serce nie wytrzymało obciążeń związanych z wysiłkami fizycznymi. Osierocił żonę i czwórkę dzieci. Cytując sympatyków Celticu: „Phill – you’ll never walk alone!”

Antonio Puerta

Antonio PuertaAntonio Puerta – wychowanek FC Sevilla. Swoją przygodę z piłką rozpoczynał właśnie w szkółce klubu ze stolicy Andaluzji. Stamtąd trafił do rezerw, co stanowiło dla niego pewien piłkarski awans. W pierwszym zespole zadebiutował w 2004 w meczu z Malagą. Rok później Hiszpan stał się już częścią pierwszego składu, grając na przemian z Brazylijczykiem Adriano. Choć w Pimera Division był głównie zmiennikiem, to w Pucharze UEFA regularnie wychodził w pierwszej jedenastce, strzelając 3 gole. W 2005 wygrał razem z Sevillą owe rozgrywki europejskie. Kariera Hiszpana rozwijała się w niesłychanym tempie, wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość i wielkie sukcesy zawodowe. W 2006 roku Puerta stał się filarem defensywy klubu z Andaluzji, drugi raz z rzędu zdobył Puchar UEFA, później wygrał wraz z kolegami z drużyny Superpuchar Europy. W reprezentacji narodowej zagrał jedynie 38min, niestety los nie pozwolił mu na więcej.

W 2007 roku podczas ligowego spotkania Sevilla – Getafe, Puerta przeszedł atak serca, jedynie dzięki kolegom z drużyny nie zakrztusił się własnym językiem. Wszyscy myśleli że jest już dobrze. Nawet opuścił boisko o własnych siłach. Jednak w drodze do szatni po raz kolejny upadł. W ciężkim stanie trafił do szpitala. 3 dni później zmarł w wieku 23 lat. Był to wielki cios dla sympatyków Sevilli, w tym również i dla mnie. Nikt nie stroni od łez gdy odchodzi tak perspektywiczny i utalentowany zawodnik. Szczególnie dzieje się tak gdy stanowi on część składu ukochanej drużyny.

Przyznam się szczerze, że sam płakałem gdy tylko dowiedziałem się o jego śmierci. Jednak przywiązanie klubowe jest czymś większym niż oglądanie meczów. To także utożsamianie się z zawodnikami. Dla mnie przykładem był właśnie Puerta. Szybkość jego rozwoju, dążenie do postawionych celów były dla mnie wzorem. Jestem pewien, że gdyby nie ten przykry wypadek, dziś Antonio byłby równie pożądanym zawodnikiem jak Cristiano Ronaldo czy Frank Ribery. Szkoda, że taki zawodnik stracił życie w tak młodym wieku. Kibice Sevilli z pewnością nie zapomną nigdy o nim!

Jak widać śmierć tych zawodników była dla wszystkich kibiców, piłkarzy, trenerów szokiem. Nikt nie zna powodów, dla których stało się tak a nie inaczej. Czy winni są klubowi lekarze? Czy to oni utajnili wyniki badań? Tego z pewnością nikt się nie dowie. Lecz czy śmierć tych piłkarzy była potrzebna? W to szczerze wątpię, lecz dzisiejszy sport pokazuje, że nie ważne jest zdrowie, ważne są wyniki. Mam nadzieje, że ta mentalność zmieni się z powrotem na lepsze…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/feed/
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:28 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Manchester City,

]]>
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką?
Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.

Otóż Wenger już na początku okienka transferowego kupił młodego (a jakże!) obrońcę Ajaxu Amsterdam – Thomasa Vermaelena. Nazwisko to nie rzuca na kolana, tym bardziej, że niedługo potem klub z Emirates Stadium opuścił Kolo Toure – opoka defensywy oraz Emanuel Adebayor, piłkarz stanowiący o sile ataku Arsenalu przez ostatnie dwa sezony. Za tę dwójkę Manchester City zapłacił w sumie 40 mln funtów.

Środków na znalezienie godnych następców zatem nie brakuje. Problemem jak zwykle jest idée fixe Wengera, aby drużynę do sukcesów prowadzili wychowankowie, wsparci innymi młodymi tudzież bardzo młodymi piłkarzami. Swoją utopijną wizję Wenger realizuje z coraz większym rozmachem. Szkopuł w tym, że idée fixe bossa kompletnie nie przystaje do realiów angielskiej piłki. Świadczą o tym cztery sezony bez choćby najpośledniejszego trofeum.

O ile „dzieciaki Wengera” radzą sobie dobrze w meczach z przedstawicielami Big Four, to o wiele więcej kłopotów przysparzają im potyczki z zespołami pokroju Stoke City. Kiedy do wygrania meczu nie wystarcza piłkarska inteligencja, wyszkolenie techniczne i nieszablonowość w rozgrywaniu akcji, lecz potrzeba jeszcze stłamsić fizycznie rywala, wtedy Arsenal kompletnie się gubi. Dzieje się tak dlatego, że większość piłkarzy „The Gunners”, choć posiada niebywałe umiejętności nie grzeszy tężyzną fizyczną. Odejście Toure i Adebayora wydaje się tym dotkliwsze, ponieważ należeli oni do wąskiego grona piłkarzy Arsenalu, na których agresywna, fizyczna gra rywali nie robiła większego wrażenia.
Wypadnięcie drużyny Wengera poza pierwszą czwórkę wieszczy się już co najmniej od trzech sezonów. Jego miejsce miały zajmować m.in. Tottenham i Aston Villa.

Rzeczywistość brutalnie weryfikowała te prognozy, Arsenalowi widmo braku awansu do Ligi Mistrzów, ergo odcięcia od szerokiego strumienia pieniędzy, nie zajrzało w oczy. Jednak w tym sezonie taki czarny scenariusz jest realny, nawet z punktu widzenia kibica The Gunners.

Głównym zagrożeniem będzie Manchester City, klub mający nieograniczone fundusze na transfery. Wobec takich nakładów pierwsza czwórka to dla The Citizens absolutne minimum. Choć koncepcja by połowę kadry stanowili napastnicy nie należy do najroztropniejszych, to Arsenal powinien czuć się mocno zagrożony. Mimo pojawienia się piątej siły w Premier League wciąż najwięcej zależy od Arsenalu, a właściwie od decyzji Arsene’a Wengera. Jeśli zdecyduje się na zakup klasowego, wysokiego napastnika, mającego zastąpić Adebayora szanse na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce znacznie się zwiększą.

W lipcu głośno było o zamiarze sprowadzenia na Emirates Stadium Marouana Chamakha – gwiazdy Bordeaux, stylem gry oraz posturą podobnej do Adebayora. Jednak Wenger uznał, że 18 mln euro to cena zbyt wygórowana. Niezbędny jest również środkowy obrońca. Po odejściu Toure, które swoją drogą urasta do rangi symbolu, gdyż to ostatni piłkarz z podstawowego składu The Invincibles, niepokonanych przez 49 kolejnych spotkań, na środku defensywy również wyziera czarna dziura.

Gallas swe pozytywne boiskowe cechy niestety już zatracił, z dawnego Gallasa pozostał tylko czupurny charakter, Silvestre znajduje się już raczej u kresu swej kariery, zaś Djourou jest kompletnie nieprzewidywalny i często traci koncentrację. Natomiast powracający z wypożyczenia do AC Milan Phillipe Senderos nie cieszy się zaufaniem Wengera i pewnie odejdzie (zainteresowanie wyraża m.in. Everton). Poza tym nie wiadomo jak w lidze angielskiej odnajdzie się Thomas Vermaelen. Dlatego zakup doświadczonego środkowego obrońcy wydaje się być nieodzowny.

Stosunkowo najlepiej przedstawia się sytuacja w drugiej linii. Po ciężkiej kontuzji powraca Tomas Rosicky (nareszcie!). W turnieju Emirates Cup świetnie zaprezentował się ledwie 17-letni Jack Wilshere i w nowym sezonie pewnie dostanie więcej szans gry. W drugiej linii wzmocnienia wymaga jedynie pozycja defensywnego pomocnika. Alex Song Bilong i Denilson miewają przebłyski, jednak nie są to piłkarze na miarę Arsenalu, a już na pewno nie można ich określić mianem następców Gilberto Silvy i Patricka Vieiry. À propos tego ostatniego, niedawno pojawiły się plotki jakoby Vieira miał powrócić do Londynu po nieudanej przygodzie we włoskiej Serie A. Pomysł wydaje się ciekawy. Vieira byłby tani w utrzymaniu, a grając nawet na 50 % swoich możliwości będzie lepszy od Denilsona z Songiem razem wziętych.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę także drugie wyjście. Arsene Wenger może uznać, że klubu nie stać teraz na transfery, ma przecież do spłacenia kredyt na nowy stadion opiewający na ponad 200 mln funtów. Na domiar złego przychody klubu są niższe niż przewidywano. Załamanie rynku deweloperskiego sprawiło, iż apartamenty wybudowane w miejsce stadionu Highbury nie cieszą się zainteresowaniem. Zatem decyzja o zaciskaniu pasa i transferowej wstrzemięźliwości nie będzie zaskoczeniem. Takie posunięcie może okazać się oszczędnością krótkoterminową, ponieważ jeśli czarny scenariusz zakładający brak awansu do LM stanie się faktem to Arsenal zostanie pozbawiony potężnego źródła dochodu. Wtedy oszczędnościami z transferów trzeba będzie rekompensować brak wpływów z dodatkowych transmisji telewizyjnych etc.

Najprawdopodobniej Arsene Wenger podejmie to ryzyko. Nie uczyni tego tylko ze względów finansowych. Wenger po prostu niebywale ufa swym piłkarzom. Jego zdaniem brak doświadczenia potrafią zniwelować boiskową inteligencją i sprytem. Dlatego zaniecha transferów, stworzy skład z tego co posiada. A ma w zanadrzu piłkarzy co najmniej nieprzeciętnych. Jeśli kontuzje w tym sezonie mniej nadszarpną zdrowie piłkarzy Arsenalu, to choćby Machester City kupił jeszcze pięciu napastników The Gunners nie wyprzedzi.

Przed nowym sezonem można być pewnym jednego. Będzie on dla Arsene’a Wengera przełomowy. Jeśli odeprze atak The Citizens nadal będzie cieszył się zaufaniem kibiców, a przede wszystkim szefów Arsenalu. Jeśli jednak polegnie, The Gunners szybko odpadną z LM a na koniec sezonu wylądują poza pierwszą czwórką, utopijna koncepcja Wengera zostanie wszem i wobec uznana za nierealną, a wiszący na każdym meczu na trybunach Emirates transparent z napisem „In Arsene we trust” nabierze groteskowego charakteru.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/feed/