Soccerlog.net » Legia Warszawa http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Legii droga do Europy http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/#comments Wed, 07 Oct 2009 17:47:46 +0000 Blaise http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ Legii droga do Europy Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Legia Warszawa, liga polska,

]]>
Legii droga do Europy

Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.

Zbawcy czy partacze, czyli ITI u sterów..

Zacznijmy od tych, bez których Legia może byłaby dziś tylko ligowym średniakiem, a może w ogóle by jej nie było. To koncern ITI, który przejął Legię na skraju bankructwa w 2003 roku. I za to należy być bezgranicznie wdzięcznym właścicielowi portalu Onet czy telewizji TVN. Teoretycznie trudno przypuszczać, aby żaden inwestor nie zainteresował się wtedy jednym z najsłynniejszych klubów w Polsce, ale długi Legii były niemal bez dna, więc różnie mogło się to potoczyć. ITI obiecywało Ligę Mistrzów po trzech sezonach, drużynę na dobrym, europejskim poziomie. Trzy sezony później okazało się, że nic z tego nie wyszło, a kolejne trzy dalej, że są ciągle tam gdzie byli. Przyczyną tego było w dużej mierze opuszczanie zespołu przez kolejnych kluczowych zawodników (Saganowski, Boruc, Janczyk, Fabiański, Bronowicki..), ale tego należało się spodziewać po dobrych sezonach tych graczy. Gorsze było to, że właściciele warszawskiej ekipy nie chcieli uruchomić środków pozyskanych ze sprzedaży tych zawodników (a starczyło by ich na zakup kilku naprawdę klasowych zawodników). Wynikało to jednak z tego, że transfery poczynione przez byłego szkoleniowca i jednocześnie dyrektora sportowego (angielski model menagera drużyny nie sprawdził się w Legii) –Dariusza Wdowczyka przyniosły spory ubytek w klubowej kasie, a wraz z nim nie szła w parze poprawa jakości drużyny. Ostatnie dwa lata to także ciągły konflikt między włodarzami, a kibicami-głównie tymi z byłej „Żylety”. Wina jest po obu stronach, dlatego nie zamierzam tutaj bawić się w sędziego (i jednocześnie oskarżonego, bo sam często gościłem na Żylecie). Ostatnio nastąpiła jednak odwilż, która dobrze rokuje na przyszłość, chociaż nie łudźmy się, że kiedyś relacje na linii kibice-klub będą bardzo dobre, bo raczej nie ma szans na powrót do tego stanu. Ja wyganiać ITI nie chcę, ponieważ widzę u nich pewną myśl, ideę długofalowego rozwoju drużyny. Podoba mi się ich cierpliwość w stosunku do szkoleniowców drużyny, której brakuje tak wielu właścicielom klubów w Polsce. Podoba mi się, że mimo iż Legia przynosi duże straty (nie licząc już spłaconych ogromnych długów) to Walter i spółka stopniowo co rok powiększają budżet drużyny, nie wykonując żadnych gwałtownych i nieprzemyślanych ruchów. Za około rok będzie gotowy już nowy stadion na Łazienkowskiej i to według prezesa Miklasa doskonały moment na poważne wejście na europejskie salony. Czy w końcu się uda ta sztuka? Co w ogóle można rozumieć pod tym pojęciem? Zapewne tylko jedno-upragnioną Ligę Mistrzów, ale pierw trzeba wygrać Mistrzostwo Polski, aby myśleć o Champions League.

Trener z pomysłem, drużyna z umiejętnościami,

sukcesy na arenie krajowej, ale..

Jan Urban przejął drużynę Legii w 2007 roku i to jest pierwsza seniorska ekipa, jaką prowadzi. Wcześniej zajmował się juniorami w Pampelunie, od razu więc został rzucony na głęboką wodę, bo w Warszawie presji na wynik nigdy nie brakuje. Przez 2 lata Legia pod jego wodzą zdobyła 2 razy vice-mistrzostwo kraju, Puchar Polski, Superpuchar Polski, 2 razy skompromitowała się w pucharach i w tym roku także we wczesnej fazie odpadła z Ligi Europejskiej, mimo iż w starciu z Broendby w Warszawie prezentowała co najmniej solidny, europejski poziom. Jak na dwa lata kariery trenerskiej w seniorskiej piłce to naprawdę niezły dorobek, lecz w Legii oczekuje się więcej. Urban stara się wprowadzić do polskiej piłki wzorce rodem z Hiszpanii. Szybka, kombinacyjna gra znana z boisk La Liga, niekoniecznie jednak sprawdza się na naszych nierównych murawach (może to jest przyczyna?..). Może wykonawcy nie ci, może szkoleniowiec za miękki, a może po prostu Polska to nie Hiszpania i należy grać naszą, polską piłkę. Tutaj jednak rodzi się pytanie-czy polska piłka miała/ma przez ostatnie 20 lat jakiś specyficzny, utożsamiany tylko z naszym futbolem styl gry? Ale to sprawa na osobny tekst. Wracając do Legii-główne zarzuty jakie można słać w stosunku do ich gry to nieumiejętność grania z takimi ekipami jak Odra czy Jagiellonia, z którymi Legioniści notorycznie dostają po tyłku oraz to, że nie potrafią przez 90 minut utrzymać dobrego stylu gry. Nie wiem czy na palcach jednej ręki zliczę mecze, w których ekipa Wojskowych podobała mi się w przekroju całego meczu. Za to takich, w których dobrze prezentowali się np. 30 minut jest cała masa. Ktoś powie, że każda drużyna ma dobre fragmenty gry i przyznam mu rację, jednak u Legii te okresy przekonują mnie, że w tej drużynie i w myśli szkoleniowej Jana Urbana drzemią naprawdę wielkie możliwości. Drużynie ponadto często brakuje jaj, kogoś kto przyjmie wyzwanie bezwzględnej walki w środku pola. Takim zawodnikiem często jest defensywny pomocnik, a kto pełni tę rolę w Legii? Młodziutki, wątły Ariel Borysiuk.. Nie mam wątpliwości co do nieprzeciętnych umiejętności tego gracza, ale na pewno nie jako typowego defensywnego pomocnika. Popatrzmy kto pełni rolę defensywnych pomocników (w Hiszpanii nazywają ich ‘pivotami’) w dwóch chyba obecnie najsilniejszych kadrowo zespołach-Realu i Barcelonie. Mahmadou i Lassana Diarra w Los Blancos i Seydou Keita i Yaya Toure w Blaugranie. Co ich łączy? A to, że są to dosyć wysocy (prócz Lassany), silni, wytrzymali, czarnoskórzy gracze z Afryki, nie bojący się pojedynków w powietrzu i ostrych starć. Jak ma się przy nich 70-kilogramowy i mierzący 178 cm młody Borysiuk? Wiem, że trudno porównywać poziomy drużyn i lig, ale myślę, że warto, aby polskie ekipy (bo tyczy się to większości ligi) poszukały prawdziwych defensywnych pomocników jak choćby Radosław Sobolewski w Wiśle. A w Legii niestety nawet nie wymieniano tej pozycji do koniecznego wzmocnienia przed sezonem. Reszta składu ekipy Urbana naprawdę prezentuje się co najmniej dobrze. Mucha, Choto, Astiz, Rzeźniczak.. myślę, że z tymi zawodnikami można grać w Lidze Mistrzów i nie wracać z każdego wyjazdu z bagażem pięciu bramek. Druga linia już na pewno potrzebuje wzmocnień, ale Iwański to naprawdę dobry kreator gry, pod warunkiem, że nie musi pełnić przy okazji roli defensywnego pomocnika, a Radović w formie to gracz z innej ligi. Przydałby się ktoś na lewą pomoc, bo Rybus jeszcze nie gwarantuje na dłuższą metę odpowiedniego poziomu. Z przodu Chinyama, który tak samo jak potrafi irytować, tak także uszczęśliwiać, ponadto doświadczony Mięciel, którzy wprowadza wiele dobrego, nie tylko na boisku. Nie wspomnę już o Grzelaku, który zdrowy (sic!) jest poważnym zagrożeniem dla każdego bramkarza w naszej lidze i nie tylko. Zadatki na dobry zespół w moim mniemaniu naprawdę są, potrzeba tylko kilku wzmocnień i ustabilizowania gry podczas meczu.

Tanio kupię, drogo sprzedam, czyli transfery..

Od lat bolączką Legii są transfery. Mirosław Trzeciak, dyrektor sportowy Legii nasłuchał się już tylu obelg, ilu nie usłyszał przez całą karierę zawodniczą. Narzekano na Hiszpanów tak jak kiedyś narzekano na Brazylijczyków. Prawda jest taka jednak, że włodarze Legii nie rozpieszczają Trzeciaka i przez ostatnie 2 lata miał do wydania pieniądze, które nie pozwalały szaleć na rynku. Trzeba było więc kombinować-w końcu kto kombinuje, ten żyje. Kombinacje, szczególnie z piłkarzami z Płw. Iberyjskiego nie wyszły może najlepiej, ale z tego co mi wiadomo pan Mirek nadal żyje i chyba ma się dobrze. Zauważmy jednak, że kilka dobrych ruchów w miarę możliwości wykonał: ściągnął tanio niechcianego Chinyame z Grodziska, sprowadził jednego z czołowych ligowych rozgrywających, który z miejsca stał się liderem drużyny-Maćka Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka z Widzewa, Iniakiego Astiza-tylko rezerwowego w Osasunie, ale kapitalnego stopera w ekstraklasie. Ponadto na testy przyjechał rok temu Bernard Parker, o którego umiejętnościach mogliśmy przekonać się w sparingu RPA z naszą reprezentacją. Nie spodobał się on jednak Urbanowi.. A na przeszkodzie przyjścia młodej perły ghańskiego futbolu-Ransforda Osei stanęły przepisy FIFA. Zdecydowana większość kibiców Legii ocenia Trzeciaka negatywnie przez pryzmat sprowadzenia do Warszawy słabych Hiszpanów, a zapomina o jego naprawdę dobrych ruchach transferowych. Szkoda. Czekam na „odmrożenie” pieniędzy z transferów Janczyka, Fabiańskiego i wtedy zobaczymy jak spożytkuje te środki Trzeciak. Drugą kwestią jest fakt, że Legia miała często pecha z transferami, szczególnie w przypadku wspomnianych już Brazylijczyków. Elton, prócz tego, że lubił pośmigać autem po ulicach Warszawy „po kielichu”, był również świetnym materiałem na bardzo dobrego zawodnika i jestem pewien, że dziś w polskiej lidze byłby pierwszoplanową gwiazdą. Ba, nawet w ogóle już pewnie by go nie było w Warszawie, a wylądował by gdzieś na Zachodzie albo w Rosji. Hugo Alcantara do Legii przyszedł z nadwagą, więc szybko się go pozbyto. Za szybko. Wrócił wtedy do Portugalii, by grać w PUEFA w barwach Belenenses Lizbona i zostać uznanym nawet najlepszym graczem w pojedynku z wielkim Bayernem. W kolejnym sezonie Alcantara grał w barwach CRF Cluj w elitarnej Champions League.. Był jeszcze niejaki Junior , który niestety grał jak junior w wielu meczach, ale przychodził do naszej ligi jako jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy (co potwierdzały opinie kibiców śledzących tamtejszą ligę), a w Szachtarze czy Dynamie dobrych technicznie Brazylijczyków nigdy nie brakowało.

Najlepsi kibice, nowoczesny stadion.. czego chcieć

więcej?

Nie od dziś wiadomo, że Legia ma jednych z najlepszych, jeśli nie najlepszych kibiców w Polsce. Niestety przez ostatnie lata nie mogli oni zaprezentować swoich umiejętności przez konflikt z władzami KP Legia. Aktualnie jednak powoli sytuacja wraca do stanu sprzed paru lat i znowu słyszymy doping na Ł3. Może jeszcze nie zbyt głośny, ale wynika to z tego, że otwarta jest tylko jedna trybuna. Za rok będzie gotowy już cały, 30-tysięczny, najnowocześniejszy stadion w Polsce, na który, mam nadzieję, wróci atmosfera za czasów „Cyber F@anów”, niezapomnianych „ultrasów” stołecznej drużyny. Aktualnie próbują do nich nawiązać „Nieznani Sprawcy”, którzy także już zasłynęli ze swojej kreatywności przy tworzeniu choreografii.

Jak widać więc Legia ma podstawy, aby poważnie myśleć o dołączeniu do europejskiej, solidnej klasy. Bogaty inwestor z długoletnimi planami wobec drużyny, trener z „myślą”, niezły zespół, z kilkoma większymi talentami, dobre szkolenie młodzieży (Akademia), świetni kibice i nowoczesny stadion w najbliższej przyszłości. Czego więc brakuje? Na pewno kilku zmian kadrowych (wzmocnień, nie uzupełnień), sięgnięcia głębiej do klubowej kasy w kwestii transferów i całkowitego zakończenia konfliktu między kibicami, a włodarzami klubu. Niby nie wiele, jednak w polskiej rzeczywistości to niestety jeszcze kroki milowe.

Na zakończenie może tak dla przypomnienia, że nasze kluby ‘też potrafią’-bramka Cezarego Kucharskiego z doliczonego czasu gry z Pao

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/feed/
Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz! http://soccerlog.net/2009/09/01/deyna-kazimierz-nie-rusz-kazika-bo-zginiesz/ http://soccerlog.net/2009/09/01/deyna-kazimierz-nie-rusz-kazika-bo-zginiesz/#comments Tue, 01 Sep 2009 05:20:14 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2009/09/01/deyna-kazimierz-nie-rusz-kazika-bo-zginiesz/ Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz! Pierwszy dzień września kojarzy się głównie z powrotem do szkoły po wakacjach. Na uroczystych apelach w szkołach wspominana jest głównie kolejna rocznica wybuchy II Wojny Światowej. Coraz mniej ludzi pamięta, że również w tym dniu obchodzimy kolejną jakże smutną rocznicę śmierci Kazimierza Deyny. Od 1 września 1989 roku minęło już 20 lat i warto przypomnieć postać jednego z najwybitniejszych polskich piłkarzy.
»Czytaj dalej

Tagi: Kazimierz Deyna, Legia Warszawa,

]]>
Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz!
Pierwszy dzień września kojarzy się głównie z powrotem do szkoły po wakacjach. Na uroczystych apelach w szkołach wspominana jest głównie kolejna rocznica wybuchy II Wojny Światowej. Coraz mniej ludzi pamięta, że również w tym dniu obchodzimy kolejną jakże smutną rocznicę śmierci Kazimierza Deyny. Od 1 września 1989 roku minęło już 20 lat i warto przypomnieć postać jednego z najwybitniejszych polskich piłkarzy.

Nie każdy piłkarz z najwyższej półki może poszczycić się takimi osiągnięciami jak Kazimierz Deyna. Mistrz olimpijski z Monachium, gdzie z 9 golami na koncie został królem strzelców imprezy. Trzecie miejsce z reprezentacją Polski na Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 roku. Z warszawską Legią dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski. W klasyfikacji na najlepszego piłkarza “France Football” dwukrotnie został sklasyfikowany na 6. miejscu. W Polsce uważany był za fenomen. Oficer Wojska Polskiego, który urodził się w Starogardzie Gdańskim. Urodzony przywódca i dominator. Nie był szybki, lecz szybko myślał. Z rzutów rożnych i karnych trafiał w to miejsce, w które chciał. Dlaczego był takim piłkarzem ? Dlatego, że „Kazik” był piłkarzem pozbawionym nerwów. Uderzał i rozgrywał piłkę z mistrzowską dokładnością. Te wszystkie argumenty przemawiają za tym, aby móc uważać go za mistrza jedynego w swoim rodzaju. Za niezwykłą indywidualność w reprezentacji Polski, która bez niego, nie doświadczyła by tyle nagród i sukcesów.

Nazwałem Pana Kazimierza niezwykłym indywidualistą, dlatego, że ten epitet najbardziej odzwierciedla jego całą karierę, a może nawet jego życie. Władysław Stachurski, który na przełomie lat 70 partnerował popularnemu “Kace” w Legii i reprezentacji wspominał go takimi słowami :

Kazik był indywidualistą, który miał swoje własne spojrzenia na życie. A na boisku często strzelał gola w takim momencie, kiedy broniliśmy się i wtedy rywale tracili pomysł na to, jak nas pokonać.

Władysław Stachurski

Podobnie zapamiętany został przez obecnego trenera juniorskiej reprezentacji Polski U-16 – Władysława Żmudę.

Obaj za dużo nie mówiliśmy, ale doskonale się rozumieliśmy. Wspaniały piłkarz, choć jego styl gry i osobowość niektórym wydawały się kontrowersyjne. Moim zdaniem był w futbolu jednostką wybitną na skalę światową. My piłkarze znaliśmy jego prawdziwą wartość i dlatego był bardzo w drużynie ceniony.

Władysław Żmuda

Kazimierz Deyna był jedynym piłkarzem na swojej pozycji, który umiał narzucić drużynie swą myśl i odpowiednią orientację w grze. Doskonale wywiązywał się ze swojej pracy, którą miał wykonywać na boisku. Jego losy potoczyłyby się na pewno inaczej gdyby nie otrzymał powołania do wojska. W 1966 roku Warszawska Legia w ramach poboru zażyczyła sobie wówczas trzech graczy Łódzkiego Klubu Sportowego, w którym grał „Kazik”. Ostatecznie po długich rozmowach i sprzeciwach co do transferów Deyny, Kostrzewińskiego i Studniarza, ustalono, że tylko Deyna trafi do Legii. W swoim pierwszy sezonie w Wojskowym Klubie Sportowym zaprezentował się znakomicie. W 13 ligowych spotkaniach strzelił 6 bramek, a 3 z nich strzelił w meczu Śląsk – Legia. Był to jego pierwszy Hat- Trick w lidze. W sezonie 1967/1968 Legia zajęła 2. miejsce w I lidze i uzyskała tym wynikiem prawo do gry w Pucharze Karla Rappana (późniejszy Puchar Intertoto). Rozgrywek tych nie prowadziła wtedy UEFA i nie było to premiowane awansem do Pucharu UEFA. Deyna w tych rozgrywkach we wszystkich meczach trafiał do siatki rywali. Był to dopiero 2 sezon „Kaki” w Legii, a już okraszony wieloma sukcesami.

W sezonie 1968/69 Legia w jednym z ostatnich meczów ligowych podejmowała na Łazienkowskiej szczecińską Pogoń. Legioniści zajmowali wtedy pierwsze miejsce w tabeli, a Górnik Zabrze miał do nich tylko jeden punkt straty. Legia szybko zdobyła przewagę, bo już w trzeciej minucie gola strzelił Brychyczy. Następnie na 2:0 podwyższył Deyna, a tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę, Pieszko strzelił na 3:0. Deyna rozgrywał świetne spotkanie i to po jego akcjach Żmijewski i Pieszko zdobyli kolejne gole i było już 5:0. Pod koniec spotkania bramkarz Pogoni Janusz Białek uniemożliwił wejście w pole karne jednemu z napastników Legii i sędzia podyktował rzut wolny. Deyna strzelił w typowy dla siebie sposób. Podkręcił piłkę wewnętrzną częścią prawej stopy tak, że ominęła mur zbudowany z zawodników Pogoni i wpadła w okienko bramki, z lewej strony Białka. Szał jaki zapanował na trybunach zagłuszył gwizdek sędziego, który dopatrzył się jakiegoś naruszenia regulaminu i gola nie uznał. Nikt później nie pytał nawet arbitra jaki miał powód, bo następne wydarzenia sprawiły, iż decyzja sędziego przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Dla Kazika powtórzenie rzutu wolnego stanowiło wyzwanie. Wydawało się, że piłkarze ze Szczecina zakryją całą bramkę, wyciągając wnioski z poprzedniego uderzenia. Tym razem Deyna kopnął piłkę zupełnie inaczej. Rotacja była mniejsza, potrzebna na tyle, by ominąć mur nisko, obok nóg piłkarzy Pogoni. Zanim bramkarz zorientował się gdzie jest piłka, ona leżała już w dolnym rogu jego bramki. Mistrzostwo zgarnęła ostatecznie Legia, a sezon w wykonaniu Deyny był jednym z jego najlepszych.

Strzelał, rozgrywał i kierował drużyną tak dobrze i mądrze, że po dobrych występach w reprezentacji w spotkaniach towarzyskich, przyszedł czas na pierwszy sprawdzian w eliminacjach do Mistrzostw Świata 1970 w meczu z Luksemburgiem. Ryszard Koncewicz wystawił „Kazika” w pierwszym składzie na środku pomocy, a ten odpłacił się mu 2 bramkami. Polska nie zakwalifikowała się jednak do tych mistrzostw i stery po Koncewiczu przejął imiennik Deyny – Kazimierz Górski. W jego pierwszy meczu jako selekcjoner, podobnie jak w meczu z Luksemburgiem – Deyna wpisał się na listę strzelców . Ten mecz był początkiem pasma sukcesów, które za kadencji Górskiego zdobyła reprezentacja Polski. W reprezentacji ogólnie rozegrał 97 meczów i strzelił aż 41 bramek. Warto podkreślić, że rekord należy do Włodzimierza Lubańskiego, który jest napastnikiem, a strzelił tylko o 7 bramek więcej.

Dyrygował dziesięcioma ludźmi na boisku, ale nie umiał pokierować własnym losem tak, by uniknąć stresów, rozczarowań, a ostatecznie śmierci. Znał go cały świat, każdy chciał uścisnąć mu rękę, opływał w dostatek i nagle, w ciągu kilku miesięcy wszystko się odmieniło. Koniec gry, strata pieniędzy, coraz częstsze podróże do Las Vegas, kończące się porażkami w kasynach, znowu whisky, dziewczyny, kłopoty w domu itd. Nie wytrzymał tego wszystkiego. Jego ostateczny koniec można było w łatwy sposób przewidzieć. Zginął w nocy, 1 września 1989 roku. W programie informacyjnym lokalnej telewizji była to pierwsza wiadomość. Zidentyfikowano go na podstawie prawa jazdy, które akurat wyjątkowo trzymał w kieszeni dżinsów, bo zwykle jeździł bez prawa jazdy, oraz okolicznościowego sygnetu. Otrzymał go od prezydenta San Diego Sockers. W bagażniku wiózł 22 piłki, którymi tego dnia prowadził trening z małymi chłopcami. Jak sam mówił to mu sprawiało najwięcej przyjemności.

Kazimierz Deyna tak samo jak najwspanialsi poeci i artyści, nie był rozumiany przez innych, był typem samotnika i zginął młodo. Choć łatwo było przewidzieć jak skończy, można było mu pomóc. Trochę przykre jest to, że taka osobistość pochowana jest po drugiej stronie świata, bo chodzi mi o San Diego. W Polsce jest kilka pomników i tablic upamiętniających „Generała” lecz to troszeczkę za mało. Gdyby Legia nazwałaby swój nowy stadion imieniem i nazwiskiem wspomnianego przeze mnie mistrza i sprowadziła jego ciało do Polski, na pewno krzywdy sobie nie zrobi, a uszczęśliwiłaby na pewno wszystkich sympatyków klubu jak i samej postaci „Kazika”.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/01/deyna-kazimierz-nie-rusz-kazika-bo-zginiesz/feed/
Puchary, Liga, Legia – wieczny wicemistrz. http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/ http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/#comments Sun, 23 Aug 2009 09:06:21 +0000 mystique_e http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/ Puchary, Liga, Legia - wieczny wicemistrz. Już pytanie w tytule sugeruje, iż niekoniecznie jestem przekonany, co do słuszności mistrzowskich aspiracji stołecznej drużyny. Czego brakuje Legii? Spróbujmy przyjrzeć się pierwszym tygodniom nowego sezonu w wykonaniu Legionistów.
»Czytaj dalej

Tagi: Legia, Legia Warszawa, Urban, Warszawa,

]]>
Puchary, Liga, Legia - wieczny wicemistrz.
Już pytanie w tytule sugeruje, iż niekoniecznie jestem przekonany, co do słuszności mistrzowskich aspiracji stołecznej drużyny. Czego brakuje Legii? Spróbujmy przyjrzeć się pierwszym tygodniom nowego sezonu w wykonaniu Legionistów.

Po pierwszym, pucharowym meczu w Kopenhadze stwierdziłem, iż gorzej być nie może i – paradoksalnie – w tym właśnie upatrywałem ich szansę w awansie do kolejnej rundy eliminacyjnej. Warszawską jedenastkę rozjeżdżał duński walec. Cały mecz. Mogło skończyć się to kilkubramkowym bagażem. Mogło, acz wynik 1-1 był obiecujący, a sam sobie tłumaczyłem (jakie to wygodne, prawda?), że za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o grze, że 1-1 przywiezione z Danii o czymś świadczy etc.

Z pewnością na poprawę humoru wpłynął pierwszy ligowy mecz obecnego sezonu, potyczka z Zagłębiem Lubin. Cztery gole (powinno ich być jeszcze więcej), świetne podania, utrzymywanie się przy piłce, kombinacyjne akcje całą szerokością boiska. Mojego zachwytu nie zmąciło nawet to, że po kilku kontratakach, to Lubinianie mogli (i powinni!) prowadzić na Łazienkowskiej. Być może wobec postawy piłkarzy Legii tamtego dnia, jedna czy dwie bramki niewiele by zmieniły. Jednakże meczem tym, zainteresowałem się jeszcze bardziej po… upływie kilku tygodni.
To nie Legia rozpoczęła w „bajecznym” stylu, to raczej Zagłębie spektakularnie źle „weszło w sezon”. Cztery bramki bowiem, potrafili zaaplikować również Wiślacy (w Lubinie!) i Gliwiczanie. Dopiero zatem po trzech kolejkach, rzuciłem bardziej krytycznym okiem na inaugurację obecnego sezonu przy Łazienkowskiej. Szczególnie na kilka sytuacji, kiedy wobec indolencji strzeleckiej „wojskowych” na początku spotkania, to właśnie Lubinianie świetnie (i niemal skutecznie) kontrowali…

Broendby, część druga. Zapewniam, że wobec dziesiątek relacji, felietonów, podsumowań – oszczędzę Wam szczegółowego opisu tego meczu po raz kolejny, szczególnie, że nie jest to moim zamierzeniem.
Jestem zażartym przeciwnikiem postawy „zagraliśmy dobrze, przegraliśmy niesłusznie, rywalom pomógł sędzia, zabrakło szczęścia i tylko szczęścia” itd. Nawet wobec drużyn, którym sam kibicuję z całego serca. Tym razem jednak nie wiedziałem, co powiedzieć. Z jednej strony, wreszcie zobaczyłem drużynę, pojęcie niemal abstrakcyjne w ogóle w polskiej piłce. Zdecydowanie, pewność w defensywie, za to w ofensywie – poprzez mądrą grę z piłką – narzucanie tempa rywalowi. Z drugiej strony… Udało się, oprócz dwóch momentów. Właśnie wtedy, kiedy Broendby strzelało bramki… wiadomo, że piłką grą błędów jest. Takową zawsze też pozostanie. Zwalanie zatem wszystkiego na niesprawiedliwość, czy też doszukiwanie się spalonego (Nie było gwizdka? Nie było spalonego!) przy drugiej bramce rywali – jest tylko wyrazem bezsilności dziennikarzy, kibiców, piłkarzy…
Jeżeli podczas 180 – a nie licząc „cudu” w Kopenhadze – nawet 90 minut, wicemistrz kraju nie potrafi zagrać „na zero z tyłu” z europejską drugą albo nawet trzecią ligą, czego wymagamy? Po cóż niesamowicie płonne nadzieje – rok w rok – ile to będziemy mieć drużyn w pucharach. Być może żadnej (piszę przed meczem Lecha z Brugią) i być może oszczędzi to nam jeszcze większej kompromitacji (gdy jakimś cudem zagramy z europejskimi średniakami w Lidze Europejskiej). Chciałbym jednak chociaż tutaj się pomylić i widzieć Lecha w dalszej rundzie, niekoniecznie w roli piłkarskich „kelnerów”.

Pomyślałem, że skoro nie europejskie puchary, to Legia w cuglach pędzić będzie po upragniony i za długo już wyczekiwany tytuł (wraca Szałachowski, jest Mięciel, póki co Mucha i Roger w klubie, zdolna młodzież – Jędrzejczyk i Komorowski, eksplozja formy Rybusa i Paluchowskiego – jest pięknie!). Mecz w Gdyni to tylko żółte światło, tydzień później już czerwony alarm (Cracovia, 0-0), a przecież na „trudnym” terenie (Odra i jej patent na Legię) stołeczna jedenastka dopiero zagra…

Kosmala jest „optymistycznie” nastawiony na obecny sezon (słowa po porażce w dwumeczu z Broendby), Urban zaś jest absolutnym pewniakiem. Świetnie, że potrafi (jako jeden z nielicznych w lidze) wypowiedzieć się o negatywnych aspektach gry swojego zespołu podczas pomeczowych konferencji prasowych, ba! Potrafi publicznie dać wyraz temu, że gra któregoś z jego podopiecznych mu się najzwyczajniej nie podoba. Lepiej chyba jednak byłoby sięgnąć po nowe rozwiązania, wprowadzić przetasowania w taktycznych schematach teamu. Dlaczego np. nie zaatakował w końcówce meczu z Duńczykami? Przecież trener podkreśla na każdym kroku, że nie ma wielkich gwiazd, za to każdy wchodzący z ławki jest równy zawodnikowi, którego zastępuje! Upajał się tym, że Legia gra „naprawdę dobry mecz”? Co jest z Marcinem Mięcielem? Widać, że potrafi świetnie zagrać bez piłki, ustawić się itd., ale jeżeli stoi pół meczu (vs Cracovia) pośród obrońców rywali murujących bramkę, nie ma to najmniejszego sensu. Mało tego, w ten sposób osłabia skład, bo zamiast przyłączyć się do konstruowania ataku, powolnego „rozmontowywania” przeciwnika, jego doświadczenie służy chyba jako ciekawostka na koszulce, którą z bliska podziwiała defensywa Krakowian…

Jest początek sezonu, nadal czas na mnóstwo zmian, ale już nie eksperymentów. Urban ma do dyspozycji najlepszy skład od kilku lat. Mimo braku wzmocnień, drużyna jest uzupełniona o kilku zawodników (powroty po kontuzjach, wychowankowie). Ma pełne zaufanie i wsparcie klubu (a przynajmniej tak to wygląda). Mistrzostwo? Ciężko mi to napisać, ale… nie.
Drugie miejsce to maksymalne osiągnięcie możliwe dla Legii w obecnym sezonie – choć chciałbym się pomylić (z korzyścią dla Legii oczywiście). Uważam również, że trzeba to będzie traktować jako umiarkowany sukces. Umiarkowany, bo na krajowym podwórku jest również do zdobycia Puchar Polski. Obawiam się jednak, że brak tytułu trener Urban okupi utratą stanowiska, zatem sam chyba też musi zmienić cokolwiek, by ten „cud” osgiągnąć. Legia co rok przegrywa niemal wszystko, co istotne. W poprzednim sezonie, podaną „jak na tacy” miała i Wisłę w Krakowie, i u siebie rewelację rozgrywek – poznańskiego Lecha. Jak to się skończyło – doskonale pamiętamy.
Remis z Cracovią u siebie, już na początku rozgrywek, nie wróży przełomowego sezonu…

Mecz Odra – Legia już w niedzielę, 23 sierpnia, o godz. 16:45.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/feed/
Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/ http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/#comments Tue, 18 Aug 2009 17:00:43 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/ Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza Choć w swojej karierze miewa przebłyski, jak choćby wyjazd na mundial w 2006 roku, czy nagroda za najładniejszą bramkę sezonu 2004/2005, generalnie jest piłkarzem przeciętnym. Jednak w swojej przeciętności uosabia wszystkie grzechy polskiej piłki ligowej. Dlatego Piotra Gizę można uznać za symbol ligowego nędzarza.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Legia Warszawa, Piotr Giza,

]]>
Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza
Choć w swojej karierze miewa przebłyski, jak choćby wyjazd na mundial w 2006 roku, czy nagroda za najładniejszą bramkę sezonu 2004/2005, generalnie jest piłkarzem przeciętnym. Jednak w swojej przeciętności uosabia wszystkie grzechy polskiej piłki ligowej. Dlatego Piotra Gizę można uznać za symbol ligowego nędzarza.

Najbardziej charakterystyczna cecha Gizy to zanik formy w dniu kiedy rozgrywa jakiś mecz, nie daj Boże w europejskich pucharach! Wtedy kompletnie zapomina o swoich rzekomych umiejętnościach technicznych, nieszablonowych pomysłach. Stremowany i sparaliżowany strachem przed złym zagraniem, gra nie po to żeby wygrać, ale żeby jakoś przetrwać te długie 90 minut, w głębi duszy licząc na to, że trener skróci jego męczarnie. Ponadto zamiast biegać jedynie człapie, czasami siląc się na aktywniejszy trucht – jest z góry przekonany o wyższości rywala, więc po co się trudzić?

Oglądając Gizę w akcji można odnieść wrażenie, że dobrymi zagraniami raczy kolegów tylko w trakcie treningów, zaś kibicowskiej gawiedzi pokazuje wyłącznie toporną młóckę, na którą wszyscy patrzą ze wstrętem.

Znamienne u Piotra Gizy jest również zachłystywanie się namiastką sukcesu. Początkowo wyróżniał się w barwach Cracovii, stanowił o jej sile. Dzięki temu został zauważony przez włodarzy warszawskiej Legii, którzy najpierw zdecydowali się na wypożyczenie Gizy, zaś później na jego transfer definitywny. Giza początek swojej przygody z Legią miał bardzo udany, regularnie zdobywał bramki, wywalczył miejsce w wyjściowej jedenastce. Jednak z biegiem czasu było już tylko gorzej. Giza doznał strzeleckiej niemocy porównywalnej do tej z jakiej „słynął” grając w Legii Piotr Włodarczyk.

Frustrację pomocnika potęgowała liczba sytuacji strzeleckich, które zaprzepaszczał. Im gorzej pudłował tym częściej zdarzało mu się znajdować w dogodnej pozycji do zdobycia gola. Celu jednak długo nie osiągnął. Wyczekiwane przełamanie niemocy w końcu nadeszło (w meczu z Widzewem).

Jednak nie przywróciło ono Gizie skuteczności. Od tamtej pory kibice stołecznej drużyny musieli przywyknąć do specyficznego stylu gry Gizy, znajdującego się w permanentnym kryzysie, wiecznie szukającego formy. Do takiego regresu nie przyczynił się nagły zanik pamięci rzeczonego Piotra Gizy, skutkujący utratą znajomości piłkarskiego abecadła. Jego powód stanowi zwykły brak sportowej ambicji, łatwo zaspokojonej sowitym wynagrodzeniem i lepszymi warunkami życia w nowym klubie i środowisku.

Piotr Giza charakteryzuje się jeszcze jedną cechą prezentowaną przez większość polskich piłkarzy. Po każdym niepowodzeniu ogarnia go rezygnacja, zaś zwątpienie pojawia się jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji. Na porażkę nie reaguje sportową złością, nieokiełzaną chęcią rewanżu, tylko zwiesza nos na kwintę i ze smętną miną tłumaczy dziennikarzom, że szkoda, że było tak blisko i że tak bardzo się starali, a tu znowu taka piękna katastrofa. Niestety, wcześniej na boisku zrobi niewiele, aby pokonać nieco silniejszego rywala, gdyż wątpi w jakąkolwiek możliwość zwycięstwa. Niczym bohater antycznego dramatu nieuchronnie zmierza do końcowej tragedii. Choć dla Piotra Gizy odpadnięcie z pucharów to raczej ulga niż tragedia. W lidze nie trzeba już się tak męczyć, presja również jest mniejsza, a rywale doskonale znani, gdyż od zawsze ograniczają się do 2-3 zespołów…

Pomocnika Legii cechuje wiele wad charakterystycznych dla polskiej piłki. Na przykładzie Gizy można by stworzyć definicję polskiego ligowca, człowieka będącego jednocześnie futbolowym dyletantem i zawodowcem. Mimo tego, Giza gra w jednym z najlepszych polskich klubów – Legii, jest jego podstawowym zawodnikiem, w dużej mierze od niego zależy ofensywa całego zespołu, dążącego do zdobycia mistrzostwa Polski. Wiele mówi to o kondycji polskiej piłki…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/feed/
Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem ‘znanych i lubianych’ http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/ http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/#comments Thu, 13 Aug 2009 12:10:03 +0000 Michał Grzemski http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/ Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem 'znanych i lubianych' Ekstraklasa ruszyła. I to bez opóźnienia, co dla mnie osobiście jest największym zaskoczeniem. Oczywiście nie obyło się bez afer i ciągnących się, wydawałoby się w nieskończoność, spraw licencyjnych, ale wszystko zaczęło się zgodnie z planem.
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Ekstraklasa, Jerzy Engel, Lech Poznań, Legia Warszawa, Marek Chojnacki, Michał Pol, Wisła Kraków,

]]>
Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem 'znanych i lubianych'
Ekstraklasa ruszyła. I to bez opóźnienia, co dla mnie osobiście jest największym zaskoczeniem. Oczywiście nie obyło się bez afer i ciągnących się, wydawałoby się w nieskończoność, spraw licencyjnych, ale wszystko zaczęło się zgodnie z planem.

Za nami już dwie kolejki Ekstraklasy. Oceniać poziomu na ich podstawie nie będziemy z prostego powodu – początki różne i zdradliwe bywają. Dlatego też wyniki z dwóch pierwszych kolejek zasłaniamy ręką, jakby ich nie było.

Przed startem ligi oczywiście mnóstwo afer – głównie licencyjnych. Kto zagra, kto nie. Ostatecznie w lidze zabrakło łódzkich ekip – ŁKS-u i Widzewa.

Brak ŁKS-u i Widzewa w Ekstraklasie to duża strata dla potencjału i wizerunku ligi. Piłkarsko Widzew od 2 lat był już budowany na Ekstraklasę. Podobnie ŁKS, który stanowił ciekawą mieszankę rutyny z młodością, co dało 7 miejsce na zakończenie sezonu. Żal na pewno zawodników i trenerów obu klubów. Brak derbów Łodzi na pewno zmniejsza atrakcyjność ligi, szkoda, że zadecydowały czynniki pozasportowe. – mówi specjalnie dla Soccerlog.net, szkoleniowiec Arki Gdynia – Marek Chojnacki.

Nie sposób się z trenerem Chojnackim nie zgodzić. Straci zresztą nie tylko Ekstraklasa jako rozgrywki piłkarskie, ale także właściciele spółki Ekstraklasa SA, a także PZPN. Stracą nie tylko wiarygodność, która i tak była już mocno zachwiana, a także prawdopodobnie sporo pieniędzy – ŁKS będzie bowiem walczył o odszkodowanie.

ŁKS-u do Ekstraklasy w tym roku już nikt nie przywróci, więc od tego tematu odejdźmy.

Jak jednak będą wyglądać rozgrywki najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce w sezonie 09/10? Michał Pol określił je jako ‘Deja vu’.

Nie będę zbytnio oryginalny mówiąc, że w nowym sezonie Ekstraklasie czeka nas zapewne daja vu. W walce o tytuł znów będą się liczyć tylko trzy drużyny: Wisła Kraków, Legia Warszawa i Lech Poznań. Na dziś, tuż przed 2. kolejka właśnie w tej kolejności, choć nie zamknięte okno transferowe wciąż może ją zmienić. Nie oczekuję przy tym spektakularnych wzmocnień, a raczej osłabień w rodzaju odejścia z Legi najlepszego bramkarza ubiegłego sezonu Jana Muchy czy dwukrotnego króla strzelców Ekstraklasy – Pawła Brożka z Wisły. Obaj stanowią prawdopodobnie 50 procent potencjału swoich zespołów, a więc ich strata musiałaby zachwiać szansami na mistrzostwo. Jednak nie na tyle, żeby do walki włączyli się jacyś kolejni pretendenci jak GKS Bełchatów, Polonia Warszawa czy Śląsk Wrocław. Z Brożkiem w składzie i Maciejem Skorżą na ławce najsilniejszy skład w lidze ma wg mnie Wisła. Nieobciążona występami w pucharach, w momencie wyleczenia się Rafała Boguskiego i Łukasza Garguły nie będzie miała sobie równych w Ekstraklasie.

Z Michałem Polem zgadza się również trener Chojnacki.

Największe szanse na mistrzostwo mają oczywiście Legia, Lech i Wisła, ze względu na największe budżety, największy potencjał piłkarski i organizacyjny – mówi trener gdyńskiej Arki.

Podobne zdanie na ten temat ma był szkoleniowiec reprezentacji Polski – Jerzy Engel.

Czołowe zespoły zgodnie wygrały swoje pierwsze mecze. Lech, Legia i Wisła będą tradycyjnie walczyć o najważniejsze trofea klubowe. Trudno jest wyłonić drużynę, która może do nich dołączyć. Dobry początek Korony Kielce, Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok czy Polonii Bytom jest dobrym prognostykiem dla tych klubów, ale trudno przewidywać, że któryś z nich dołączy do krajowej czołówki.

Jerzy Engel wypowiedział się na temat młodzieży grającej w Ekstraklasie.

Wielką nadzieją Ekstraklasy jest piłkarska młodzież. W tym sezonie Ekstraklasa podporządkowała się Zarządowi PZPN i rozgrywki rozpoczęły się zgodnie z terminarzem. W poprzednim roku zdecydowano się na przełożenie startu rozgrywek i nikomu to na dobre nie wyszło. Rozpoczęcie rozgrywek zgodnie z terminarzem jest ważne nie tylko dla trenerów ligowych, ale również dla selekcjonerów naszych najstarszych reprezentacji. Trener Andrzej Zamilski, prowadzący reprezentację U-21, zauważył wielu ciekawych młodych piłkarzy, którzy pojawili się w zespołach Ekstraklasy. To nareszcie właściwy trend w naszej piłce klubowej, gdzie do niedawna decydowano się ściągać miernej klasy cudzoziemców przywożonych przez piłkarskich agentów, dla których nie liczy się dobro klubu tylko upchnięcie swojego piłkarza. Zainwestowanie przez trenerów w młodzież jest korzystne przede wszystkim dla samych szkoleniowców. Już w pierwszym meczu młodzi piłkarze pokazali się z dobrej strony, a wielu z nich zapisało się na liście strzelców Ekstraklasy.

Naszych rozmówców zapytaliśmy również o to, kto jest kandydatem do opuszczenia Ekstraklasy. Zgodnie jednak odpowiedzieli, że nie chcą wymieniać nazw drużyn.

Nikomu tego nie życzę. Ważne, aby zadecydowały tylko i wyłącznie aspekty sportowe – mówi Marek Chojnacki.

Czy przepowiednie naszych rozmówców się spełnią – zobaczymy. Jedno jest pewne – nikt za rok nie chce podobnych afer przed startem ligi. I miejmy nadzieję, że za rok będzie spokojniej. Spokojniej i lepiej – w europejskich pucharach.

Rozmowy przeprowadzane przed 2. kolejką Ekstraklasy.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/feed/
Warszawa żegna się z pucharami! http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/ http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/#comments Sun, 09 Aug 2009 13:25:04 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/ Warszawa żegna się z pucharami! W czwartek zakończyły się rewanżowe mecze III rundy eliminacji debiutanckiego sezonu Ligi Europejskiej (czyt. dawny Puchar UEFA). W tegorocznej edycji europejskich pucharów ‘drugiej kategorii’ reprezentowały nasz kraj trzy ekipy: Lech Poznań, Legia Warszawa oraz Polonie Warszawa. Jak co roku były spore oczekiwania, szumne wypowiedzi o walce i sprawieniu niespodzianki podczas europejskich wojaży naszych ekip, a praktycznie skończyło się jak co roku, a w zasadzie jak roku temu… W walce o występ w Lidze Europejskiej pozostał tylko Kolejorz, natomiast dwaj przedstawiciele stolicy muszą przełożyć plany o pucharach na starym kontynencie przynajmniej o jeden sezon.
»Czytaj dalej

Tagi: Lech Poznań, Legia Warszawa, Liga Europejska, Polonia Warszawa, Wisła Kraków,

]]>
Warszawa żegna się z pucharami!
W czwartek zakończyły się rewanżowe mecze III rundy eliminacji debiutanckiego sezonu Ligi Europejskiej (czyt. dawny Puchar UEFA). W tegorocznej edycji europejskich pucharów ‘drugiej kategorii’ reprezentowały nasz kraj trzy ekipy: Lech Poznań, Legia Warszawa oraz Polonie Warszawa. Jak co roku były spore oczekiwania, szumne wypowiedzi o walce i sprawieniu niespodzianki podczas europejskich wojaży naszych ekip, a praktycznie skończyło się jak co roku, a w zasadzie jak roku temu… W walce o występ w Lidze Europejskiej pozostał tylko Kolejorz, natomiast dwaj przedstawiciele stolicy muszą przełożyć plany o pucharach na starym kontynencie przynajmniej o jeden sezon.

Po odpadnięciu Wisły z eliminacji Ligi Mistrzów nam, kibicom polskiej piłki, pozostało trzymać kciuki za trójkę naszych reprezentantów w walce o Ligę Europejską. Zadanie było proste – pokonać przeciwników klasy średnio-europejskiej i awansować do kolejnej rundy. Ta sztuka udała się niestety tylko jednemu z trzech naszych reprezentantów. Lech Poznań, bo o nich mowa, zdemolował w pierwszym meczu Fredrikstad FK aż 6:1. Norwescy kibice, działacze i dziennikarze przeżyli totalny szok po meczu z poznańską lokomotywą. Trener przeciwników Lecha określił rewanż we Wronkach jako mecz o honor dla jego drużyny. Można by rzec, że piłkarze Fredrikstad FK w pewien sposób zrealizowali cel własnego trenera, gdyż pokonali w rewanżu trzecią drużynę polskiej Ekstraklasy z poprzedniego sezonu wynikiem 1:2. Jednak pomimo tej porażki to podopieczni Jacka Zielińskiego zagrają w kolejnej fazie Ligi Europejskiej, lub dawnego Pucharu UEFA, jak kto woli…

Pozostali dwaj nasi reprezentanci zawiedli. Legia oraz Polonia nie zdołały pokonać swoich rywali, co równoznaczne było z odpadnięciem z rozgrywek europejskich pucharów.
Od początku nie dawałem zbytnich szans Czarnym Koszulom na jakiekolwiek zaistnienie na starym kontynencie. W dwumeczu z NAC Breda Poloniści tylko raz odpowiedzieli trafieniem Filipa Ivanowskiego. Przypomnijmy, że w pierwszym spotkaniu obu ekip nieznacznie lepsi okazali się Holendrzy wygrywając 1:0. Polonia Warszawa w rewanżowym meczu potrafiła dotrzymać kroku zespołowi NAC Bredy tylko przez pierwsze 20 minut. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:1, przez co Czarne Koszule pożegnały się z meczami Ligi Europejskiej.

Ciekawym faktem jest to, że rewanż z holenderskim zespołem był najprawdopodobniej ostatnim meczem dla Jacka Grembockiego jako trenera ekipy z ulicy Konwiktorskiej (tu zapraszam do artykułu Pawła Mikulskiego). Mówi się, że schedę po ówczesnym trenerze Polonii na przejąć Franciszek Smuda! Ale czy były trener Lecha Poznań zdecyduje się przejąć dość słabą kadrę Polonii, po tym jak wojował z sukcesem Europę w meczach Pucharu UEFA? Z pewnością w najbliższych dniach poznamy przyszłość trenera Smudy oraz dowiemy się kto zasiądzie na stołku trenera warszawiaków.

Nie chciałbym pastwić się nad postawą Polonii w dwumeczu z NAC Breda, lecz Czarne Koszule pozostawiły po sobie dość przykre wspomnienia w eliminacjach Ligi Europejskiej.

Legia po pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europejskiej z Broendby Kopenhaga znajdowała się w lepszej sytuacji niż rywale. Gol strzelony przez Iwańskiego na wyjeździe dawał przewagę Legionistom w konfrontacji z Duńczykami. Można powiedzieć, że po pierwszym meczu, w którym padł szczęśliwy remis dla Wojskowych, głownie dzięki wspaniałym interwencjom Janka Muchy, Legia wydawała się faworytem spotkania na Łazienkowskiej. Niestety, faworyci również odnoszą porażki. Warszawiacy nie przegrali swojego meczu, lecz zremisowali z Broendby 2:2 i to ekipa z Danii, dzięki lepszemu stosunkowi goli strzelonych na wyjeździe, awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Europejskiej.

Legia Warszawa rozegrała bardzo dobre spotkanie. W przedwczorajszej prasie mogliśmy przeczytać wiele pochwał na temat gry Wojskowych w rewanżowym meczu z ekipą kopenhaskich zawodników. Podczas spotkania widać było, że Legioniści zostali dobrze przygotowani do meczu. Szybka gra, ładne akcje, na uwagę zasługują świetne podania między Rogerem a Marcinem Mięcielem, Warszawiacy przeważali na boisku, a czego zabrakło? Goli i skuteczności… Warto wspomnieć o sytuacji z 34’ minuty kiedy to w ciągu kilkunastu sekund Legia czterokrotnie poważnie zagrażała bramce gości.

W pomeczowej konferencji trener Jan Urban oznajmił, że nie może nic zarzucić swojej drużynie. Żałuje natomiast łatwo puszczonych goli, gdyż na swoje bramki Legioniści pracowali bardzo mocno. Należy zgodzić się z coachem Wojskowych, gdyż Legia rozegrała naprawdę dobry mecz i ustawiła bardzo wysoko poprzeczkę rywalom, lecz ekipie Broendby Kopenhaga wystarczyły dwa rzuty rożne, by to oni mogli cieszyć się z awansu w europejskich pucharach.

Piłka jest sportem, w którym trzeba walczyć do ostatniej minuty, jedna akcja może przeważyć o zwycięstwie drużyny. Drużyna Broendby Kopenhaga potrzebowała dwóch rzutów rożnych, aby cieszyć się awansu… bo Legii niestety zabrakło szczęścia, lub może umiejętności.

Polonia Warszawa skończyła przygodę z europejskimi pucharami tak jak się spodziewałem. Ekipa, która ledwo wygrała w poprzedniej rundzie z klubem amatorów Juvenes Dogana. Pozytywem III rundy eliminacji Ligi Europejskiej jest fakt awansu Lecha Poznań, pomimo porażki w drugim meczu oraz to, że w kolejnej fazie pucharów Kolejorz trafił na klub, z którym na dużą szansę na zwycięstwo – FC Brugge.

Tak więc kibicujmy Lechowi w meczu z Belgami i miejmy nadzieję, że ich przygoda z Ligą Europejską potrwa jeszcze dłużej niż zeszłoroczne występy poznaniaków w Pucharu UEFA.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/feed/
Wideo z III rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej http://soccerlog.net/2009/08/07/wideo-z-iii-rundy-eliminacyjnej-pucharu-uefa/ http://soccerlog.net/2009/08/07/wideo-z-iii-rundy-eliminacyjnej-pucharu-uefa/#comments Fri, 07 Aug 2009 18:03:05 +0000 Wakaru http://soccerlog.net/2009/08/07/wideo-z-iii-rundy-eliminacyjnej-pucharu-uefa/ Wideo z III rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej Wczoraj trzy polskie drużyny rozegrały mecze rewanżowe III rundy eliminacji Ligi Europejskiej. Żadna z nich nie wygrała swojego spotkania, jednak Lech Poznań, dzięki lepszemu wynikowi w poprzednim spotkaniu, awansował do IV rundy eliminacji. Zagra w nim z belgijskim Club Brugge.
»Czytaj dalej

Tagi: Lech Poznań, Legia Warszawa, Liga Europejska, Polonia Warszawa, wideo,

]]>
Wideo z III rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej
Wczoraj trzy polskie drużyny rozegrały mecze rewanżowe III rundy eliminacji Ligi Europejskiej. Żadna z nich nie wygrała swojego spotkania, jednak Lech Poznań, dzięki lepszemu wynikowi w poprzednim spotkaniu, awansował do IV rundy eliminacji. Zagra w nim z belgijskim Club Brugge.

Pozostałe polskie zespoły nie miały tyle szczęścia. Polonia Warszawa po raz drugi przegrała mecz z NAC Bredą i odpadła z rywalizacji o miejsce w Lidze Europejskiej. Jednak to ten zespół na razie zarobił dla Polski najwięcej punktów w rankingu, gdyż wygrywał swoje mecze w dwóch poprzednich rundach.

NAC Breda – Polonia Warszawa

Drugi ze stołecznych klubów, Legia Warszawa, uzyskał wczoraj najlepszy wynik, remisując z duńskim Broendby Kopenhaga 2:2. Legioniści powinni wygrać to spotkanie, gdyż zdecydowanie przeważali i mieli wiele sytuacji strzeleckich. Jednak brak odpowiedniej skuteczności, a przede wszystkim koszmarne błędy w kryciu pozwoliły Duńczykom zremisować z Wojskowymi i tym samym awansować do kolejnej rundy. Legia grała od II rundy eliminacji, w której wyeliminowała gruzińskie Olimpi Rustawi.

Legia Warszawa – Broendby Kopenhaga

Lech Poznań nie oczarował, ale wykonał zadanie – awansował do IV rundy eliminacyjnej. Zresztą, brak awansu byłby wielką sensacją, gdyż Norwegowie przyjechali, mając bagaż sześciu straconych goli i zaledwie jednego strzelonego. Lech przegrał ostatecznie u siebie 2:1, jednak awansował dalej. Przeprowadzone dzisiaj losowanie skojarzyło drużynę Kolejorza z jednym z dwóch najbardziej utytułowanych klubów belgijskich – Club Brugge.

Lech Poznań – Fredrikstad FK

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/wideo-z-iii-rundy-eliminacyjnej-pucharu-uefa/feed/
Jest dobrze, a będzie jeszcze… gorzej http://soccerlog.net/2009/08/07/jest-dobrze-a-bedzie-jeszcze-gorzej/ http://soccerlog.net/2009/08/07/jest-dobrze-a-bedzie-jeszcze-gorzej/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:41 +0000 grubs http://soccerlog.net/2009/08/07/jest-dobrze-a-bedzie-jeszcze-gorzej/ Jest dobrze, a będzie jeszcze... gorzej Tak, tak. Dobrze przeczytaliście! Jest dobrze, a będzie jeszcze gorzej. Wszystkim, którzy pukają się w czoło, oświadczam, iż z pełną świadomością skonstruowałem tę oksymoroniczną tezę! Bo przecież dobrze jest, bez dwóch zdań! Michel Platini zrobił co mógł, abyśmy wreszcie powąchali piłkarskiej Europy. Reorganizacja rozgrywek pucharowych miała ułatwić polskim klubom drogę na salony. Po trzynastu latach mistrz Polski miał wreszcie przedrzeć się przez zasieki (mniej lub bardziej solidne, ale zawsze skuteczne) do wymarzonej Champions League.
»Czytaj dalej

Tagi: Lech Poznań, Legia Warszawa, Liga Europejska, Liga Mistrzów, Polonia Warszawa, Wisła Kraków,

]]>
Jest dobrze, a będzie jeszcze... gorzej
Tak, tak. Dobrze przeczytaliście! Jest dobrze, a będzie jeszcze gorzej. Wszystkim, którzy pukają się w czoło, oświadczam, iż z pełną świadomością skonstruowałem tę oksymoroniczną tezę! Bo przecież dobrze jest, bez dwóch zdań! Michel Platini zrobił co mógł, abyśmy wreszcie powąchali piłkarskiej Europy. Reorganizacja rozgrywek pucharowych miała ułatwić polskim klubom drogę na salony. Po trzynastu latach mistrz Polski miał wreszcie przedrzeć się przez zasieki (mniej lub bardziej solidne, ale zawsze skuteczne) do wymarzonej Champions League.

Jakoś nie dawałem się ponieść emocjom i tonowałem nastroje w obawie, że prezydent UEFA wyświadczył nam niedźwiedzią przysługę. Dziś jestem wściekły sam na siebie, bo może nie trzeba było krakać? To już jednak historia. Wiślacy dostali łupnia od mistrza Estonii i jeszcze długo (podobnie jak kibice) będą lizać rany po tej potyczce. Wczoraj odpadły stołeczne Legia i Polonia.

Został nam już tylko poznański rodzynek, który notabene też w czwartek nie zachwycił, a przede wszystkim stracił cenne punkty do rankingu UEFA, w którym systematycznie dołujemy i za chwilę może się okazać, że szanse na oglądanie występów pięciu polskich drużyn w europejskich pucharach (nie mówiąc już o dwóch ekipach w el. LM) będziemy mieli dopiero w przyszłym życiu. I dlatego właśnie, pomimo że jest tak dobrze, jest tak źle. A czemu będzie gorzej?

Wszystko przez rzeczony ranking europejskiej federacji. Przegrywając kolejne spotkania trwonimy kolejne punkty, tracimy kolejne szanse na rozstawienie, a przez to pojedynki o życie w rundach wstępnych Ligi Mistrzów i Europa League za chwilę staną się chlebem powszednim. Ewentualne porażki nie tylko będą spychały nas z kolejnych szczebli rankingowej tabeli, ale przede wszystkim sprawią, że odskoczą nam rywale, dla których jeszcze niedawno byliśmy synonimem solidnego europejskiego poziomu.

Czy to nie jest druzgocąca wiadomość, że taka Mołdawia (póki co w rankingu za nami na 35. miejscu, Polska na 26.) wciąż ma swojego przedstawiciela w Champions League, a Szeriff Tiraspol już może być spokojny o grę w grupie Ligi Europejskiej? Czy to nie jest obciach, że Polska ma w czwartej rundzie tych rozgrywek tyle samo drużyn co Azerbejdżan (Karabach Agdam Baku)? A jakby tego samobiczowania było mało, będąca bezpośrednio przed nami w rankingu Austria ma wciąż cztery ekipy, które walczą na dwóch frontach – FC Salzburg w Lidze Mistrzów i Sturm Graz, Rapid Wiedeń oraz Austria Wiedeń w Lidze Europejskiej. Nawet jeśli za chwilę odpadnie połowa z nich, to i tak pewnie zgromadzą więcej punktów niż osamotniony Kolejorz.

I co z tego, że wszyscy w Polsce zaklinają rzeczywistość, twierdząc, że za chwilę, kiedy powstanie infrastruktura, polska piłka klubowa wreszcie zacznie szusować w kierunku najlepszych. Za chwilę będzie o dziesięć lat za późno!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/jest-dobrze-a-bedzie-jeszcze-gorzej/feed/
Ekstraklasa zachwyca… mimo wszystko http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/ http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:17 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/ Ekstraklasa zachwyca... mimo wszystko "Konia z rzędem temu, kto to poukłada w logiczną całość. ŁKS zagra w pierwszej lidze, choć utrzymał się w ekstraklasie. Widzew też w pierwszej, choć wywalczył awans do ekstraklasy. Cracovia zagra w elicie, choć z niej spadła. Korona również, choć miała grać baraże. Kto to wszystko wymyślił? PZPN. Dlaczego? Bo tak i już!."
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Cracovia Kraków, Ekstraklasa, Jagiellonia Białystok, Korona Kielce, Lech Poznań, Lechia Gdańsk, Legia Warszawa, Odra Wodzisław, PGE GKS Bełchatów, Piast Gliwice, Polonia Bytom, Polonia Warszawa, PZPN, Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, Wisła Kraków, Zagłębie Lubin,

]]>
Ekstraklasa zachwyca... mimo wszystko
“Konia z rzędem temu, kto to poukłada w logiczną całość. ŁKS zagra w pierwszej lidze, choć utrzymał się w ekstraklasie. Widzew też w pierwszej, choć wywalczył awans do ekstraklasy. Cracovia zagra w elicie, choć z niej spadła. Korona również, choć miała grać baraże. Kto to wszystko wymyślił? PZPN. Dlaczego? Bo tak i już!.”

Tak o sytuacji w polskiej ekstraklasie tuż przed jej startem na łamach „Piłki Nożnej” pisał jeden z redaktorów. Po krótkim, acz treściwym podsumowaniu tego wszystkiego, co ostatnio działo się w polskiej piłce trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem autora, iż sam mistrz gatunku, jakim niewątpliwie jest Quentin Tarantino nie wymyśliłby tego ciekawiej. O tym, że jest źle, by nie powiedzieć tragicznie wiemy wszyscy od ponad 12 miesięcy, gdyż tegoroczny cyrk jest niemal kopią sytuacji sprzed rozpoczęcia sezonu 2008/09.

Nie dziwi mnie zatem życzenie redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego”, pana Marcina Kality, który tuż przed pierwszym gwizdkiem nowych zmagań prosił, by nasza kopana nie stała się z miejsca wielka, lecz (o ironio!) normalna…

Mimo tej całej chorej otoczki, oraz beznadziejnego występu krakowskiej Wisły w przedbiegach do elitarnej Champions League, osobiście na start polskiej Ekstraklasy czekałem z niecierpliwością. Ciężko doprecyzować czemu, jednak nasza rodzima liga pomimo wielu niekoniecznie korzystnych zawirowań ciągle wzbudza niemałe emocje, choć z góry możemy śmiało założyć, iż walka o tytuł mistrzowski rozegra się między tymi samymi 3 ekipami, co w ubiegłym sezonie.

Dostrzegam kilka plusów, które dają nadzieję na w miarę szybkie wyjście z dołka przynajmniej na podłożu stricte sportowym, bo o działaniach w Polskim Związku Piłki Nożnej szkoda nawet pisać…

Primo. W dobie kryzysu finansowego zespoły naszej elity co prawda nie szastały pieniędzmi i, dokładnie oglądając każdą złotówkę, nie czyniły szalonych ruchów na rynku transferowym. Jednak, co najważniejsze, nie osłabiły znacząco swoich kadr. Najlepszym przykładem na to może być warszawska Legia, która bez żalu rozstała się z bezużytecznym hiszpańskim zaciągiem kopaczy (z całym szacunkiem, ale nie nazwę ich piłkarzami), a w zamian pozyskała tylko jednego zawodnika. Ale za to jakiego! Powrót do stolicy Marcina Mięciela możemy uznać za o ile nie najlepszy, to na pewno najbardziej spektakularny transfer tego lata.

Secundo. Powstają nowe stadiony. Areny w Poznaniu, Krakowie, czy Warszawie rosną w oczach, a kolejne miasta takie jak Wrocław, czy Gdańsk już niedługo rozpoczną budowy. Oczywiste jest, że ogromnym impulsem do tych działań było przyznanie nam oraz Ukrainie organizacji Euro 2012. Dlatego tym bardziej nie możemy swojej szansy na upragniony rozwój zmarnować, gdyż nie przyjdzie nam kisić się we własnym sosie, lecz spoglądać na nas będą miliony ludzi w całej Europie, o ile nie na świecie.

Tertio. Do ekstraklasy powracają duże i szanowane marki, które gwarantują szybszy progres ligi. Wiem, że tymi słowami narażam się kibicom mniejszych klubów, jednak niedawny awans Lechii Gdańsk czy Śląska Wrocław, tegoroczny Korony Kielce czy Zagłębia Lubin z supernowoczesnym obiektem Dialog Arena, a w przyszłym sezonie zapewne Widzewa Łódź, Górnika Zabrze, a być może także ŁKS Łódź pozwolą ekstraklasie czerpać większe zyski, a nie oszukujmy się, bez dużych pieniędzy ciągle będziemy musieli drżeć o to, czy w pucharach nie dostaniemy łomotu od tuzów z Estonii, Litwy lub ewentualnie Czeczenii.

Już pierwsza kolejka nowych rozgrywek potwierdziła, iż nasza Ekstraklasa też może zachwycać. Było praktycznie wszystko, czego oczekują kibice: zacięte derby, sensacje, szaleńcze pogonie wyniku, efektowne bramki, wysokie i ładne zwycięstwa, a i sędziowanie było na przyzwoitym poziomie.

Po kolei. Już w piątek, 31.VII odbyły się dwa pierwsze pojedynki. Na inaugurację dostaliśmy niespodziankę w Bytomiu, gdzie miejscowa Polonia pokonała 1:0 jednego z pretendentów do walki o mistrzostwo, PGE GKS Bełchatów. Tego samego dnia rozegrano derby trójmiasta w których Lechia przed własną publicznością ograła gdyńską Arkę 2:1, mimo iż musiała odrabiać straty po golu Marcina Wachowicza. Bohaterem miejscowych okazał się Karol Piątek, strzelec obydwu bramek.

W sobotę zgodnie wygrywali faworyci, a najciekawiej było w Białymstoku. Ukarana 10 ujemnymi punktami w aferze korupcyjnej Jagiellonia podejmowała Odrę Wodzisław i podobnie jak Lechii udało jej się odrobić straty z pierwszej połowy i zainkasować 3 oczka po przepięknym golu Tomasza Frankowskiego oraz trafieniu Kamila Grosickiego.

W niedzielę solidarnie zwyciężyły Legia i Lech ogrywając odpowiednio Zagłębie Lubin oraz Piasta Gliwice. Do megasensacji doszło jednak w Kielcach, gdzie miejscowa Korona rozbiła w drobny pył jednego z pucharowiczów, a mianowicie warszawską Polonię aż 4:0. Formą błysnął Brazylijczyk Edi Andradina, który wpisał się na listę strzelców, a także dwukrotnie asystował. Czarne Koszule dobił ich własny wychowanek, Cezary Wilk.

Może być ciekawie i na wysokim poziomie? Może. Mam nadzieję, że inauguracja Ekstraklasy nie będzie tylko miłym złego początkiem, lecz zapowiedzią ekscytujących rozgrywek przez cały rok.

Mądrzejszy o pierwszą kolejkę pójdę w ślady wspomnianego na początku redaktora Kality i życzę nam wszystkim tego, by kolejne tygodnie nie były gorsze. Jeżeli po zakończeniu zmagań będę mógł stwierdzić, iż najbardziej zawiódł mnie sam start, uznam sezon za jak najbardziej udany.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/feed/