“Szkoda komentować taki mecz…”
Aż szkoda komentować taki mecz…- tymi słowami Dariusz Szpakowski podsumowywał wczorajsze spotkanie Polska-Słowenia, dając upust swej frustracji i złości, która zagościła chyba w sercach wszystkich polskich kibiców. Kompromitacja, dno, degrengolada… Mecz ze Słowenią uświadomił nam dobitnie i boleśnie, że nie istnieje ani coś takiego jak reprezentacja Polski, ani coś takiego jak jej trener… Jest piłkarska pustka…
Już od jakiegoś czasu polski zespół balansował na krawędzi, ale po fatalnej porażce 0:3 w Mariborze, zdecydowanie znalazł się po “ciemnej stronie księżyca”. Zamiast stać się lepszym zespołem, cofnęliśmy się gdzieś chyba do czasów Zbigniewa Bońka jako trenera reprezentacji, a może i jeszcze gorzej. Tezy o tym, że mamy piłkarzy tak samo dobrych, jak gdzie indziej na świecie, można chyba wrzucić do kosza, podobnie jak inne złote myśli Beenhakkera, który na dłuższą metę wcale nie okazał się cudotwórcą i uzdrowicielem polskiej piłki. Nie można oczywiście zła całego świata zwalać na Holendra, bo to polscy “kopacze” (bo już piłkarze czy futboliści wydaje się nadużyciem) grali na boisku a kłód pod nogi nikt im nie rzucał, co najwyżej sami je sobie rzucali.
Zespół to wiele elementów, które muszą ze sobą współgrać, aby przyszedł wynik. Przyczyn naszej porażki jest wiele i to tak wiele, że trudno nawet o wszystkich wspomnieć. Po stronie trenera można zarzucić mu złe przygotowanie zespołu, złą taktykę, ale przede wszystkim butę i hardość, z którymi od pewego czasu się prawie obnosił. “Olewactwo” i lekceważący stosunek do obowiązków musiały przynieść zgubne rezultaty. Z kolei piłkarze nie grają w swoich klubach, a nieraz ich nawet nie posiadają (patrz: Ebi Smolarek, który choć aktualnie bez przynależności klubowej, to i tak przekonany niezmiennie o swojej “wielkości” i wspaniałości). Jeśli już w klubach grają, to i tak nie są to kluby z wyższej a nieraz i nawet nie ze średniej półki, że o polskiej lidze nie wspomnę. Wymówić można też brak chęci, zaangażowania, pomysłu na grę, który choć powinien im wpoić trener, to i sami powinni je na boisku przejawiać.
W eliminacjach do RPA 2010 zostały nam jeszcze dwa, nic nieznaczące mecze, a potem kolejną imprezą jest EURO 2012, które mamy zorganizować z Ukrainą. W nim, jako gospodarz, zagramy na pewno, tylko czy w obliczu takiej klęski polskiego futbolu wypada nam się z tego cieszyć? Dwa lata to niby dużo, żeby coś zmienić w polskiej reprezetacji, ale z drugiej strony jestem tak zdegustowana postawą kadry i polskich drużyn w pucharach w tym sezonie, że… mam co do tego wątpliwości, zwłaszcza, gdy na ławce trenerskiej zasiadłby Stefan Majewski. “Doktor” ma niestety poparcie PZPN-u a na dodatek prowadzi kadrę U-23, która jest prowadzona z myslą właśnie o EURO 2012.
Z jednego bagna trenerskiego wpadniemy w drugie, bo Majewski znany jest raczej z dziwacznych pomysłów, wojskowego drylu, który wprowadza i konfliktów z zawodnikami… Już lepszy byłby Smuda czy Kasperczak, może także Skorża (choć trochę chyba jednak za młody). Pozostaje czekać na lepsze czasy, chociaż na razie, podobnie jak większość jestem mocno zniesmaczona i przynajmniej na razie straciłam chęć oglądania “wyczynów” kadry.
Najlepszym komentarzem do tego meczu jest chyba … brak komentarza. Wczoraj oglądaliśmy jakąś grupę kopaczy grających bez pomysłu, wiary, zaangażowania. Nie było drużyny, nie było piłkarza, który wziąłby na siebie ciężar gry, nie było nawet odrobiny chęci, by podjąć walkę z przeciwnikiem .Widziałem tylko piłkarzy, dla których wymiana trzech podań na połowie przeciwnika stanowi wielki problem. Choćbym szukał nie wiem jak, nie znajduję żadnego pozytywnego aspektu w grze Polaków, który pozwoliłby mi patrzyć z odrobiną optymizmu w przyszłość polskiej kadry. Nastała wielka “nicość” w polskiej piłce – tak bym to podsumował.
Najgorsze, że mam przeczucie, że to właśnie Stefan Majewski zostanie selekcjonerem – w takim wypadku wolałbym by został Leo.