Subiektywno-Pomarańczowe podsumowanie dekady

Subiektywno-Pomaranczowe Podsumowanie Dekady
Niedawno rozpoczął się rok 2010, a więc jest to idealny czas na wszelkiego rodzaju analizy i podsumowania. Ostatnia dekada w wykonaniu holenderskich klubów i reprezentacji to wielka huśtawka nastrojów serwowana fanom. Oranje wieczny faworyt, grający bez względu na okoliczności finezyjną, piękną dla oka piłkę, mający w swoich składzie wybitnych piłkarzy, w każdym turnieju zalicza epicki upadek.

Etykietka specjalistów przegrywających w niezapomnianym, zapierającym dech w piersiach stylu drużyny została nienaruszona. Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacja piłki klubowej. Gdyby nie wielki tryumf Feyenoordu w 2002 roku i nieśmiałe podrygi PSV w Lidze Mistrzów, w Kraju Tulipanów nie byłoby o czym dyskutować. Holenderska piłka to wyjątkowy zlepek paradoksów. Można ją lubić, wiele jej zawdzięczać, ale nie zawsze doceniać. Nowoczesne trendy, era pieniądza i marketingowy rozwój futbolu oddala Eredivisie od największych europejskich potentatów. Jedynie kadra trzyma przyzwoity poziom, ale cóż z tego jak w każdym turnieju marzenia o złocie pryskają szybciej niż bańka mydlana. Oranje nie toczą wojny podjazdowej, nie okopują się szczelnie, a defensywy przyprawia ich o mdłości. Armia Pomarańczowych rzuca na front wszystko co najlepsze, wygrywa wiele bitw, ale w finałowej potyczce zostaje boleśnie zdetronizowana. Nie inaczej było i w ostatnich dziesięciu latach, dlatego warto przypomnieć sobie te chwile jeszcze raz.

Najważniejsze wydarzenia

2000 – Apogeum pecha

Kiedy w 1998 Oranje świetnie przeciwstawili się największym i odpadli dopiero po dramatycznym pojedynku z Brazylią, oczywiste stało się, iż za dwa lata na własnym terenie będą głównymi faworytami do złota. Ekipa Franka Rijkaarda z tak wybitnymi gwiazdorami jak: Kluivert, Bergkamp czy Overmars była gotowa na udowodnienie swojej wartości. Na drodze do szczęścia Pomarańczowych stanął odwieczny rywal – Włochy. Fantaziści prezentujący odwieczne defensywne catenaccio musieli chyba zwrócić się o pomoc do sił wyższych. Znakomicie zorganizowanie Holendrzy zamknęli wyznawców Calcio w czymś przypominającym hokejowy zamek. Cudotwórca Toldo dwoił się i troił, aby popsuć gospodarzom wymarzone święto. Robił to tak skutecznie, że przez cały mecz obronił aż pięć jedenastek! Zdruzgotana mechaniczna pomarańcza , która w ćwierćfinale wbiła byłej Jugosławii aż sześć bramek zatraciła swój najcenniejszy mechanizm. Tego dnia Holendrom wychodziło wszystko, oprócz naznaczenia swej futbolowej wyższości w meczowej metryce. Jak bolesny był finał tej batalii mógł się chyba o tym przekonać cały kraj. Dawno nie widziałem koloru czarniejszego niż pomarańczowy. Zatryumfował antyfutbol, ale na holenderskie życzenie.

2002 – Król abdykował…

Wielki odcisk na psychice Pomarańczowych musiała zostawić porażka z Włochami. Stanowisko trenera objął kojarzony, głównie z sukcesami Ajaksu Louis van Gaal. Oranje w niemalże nieprzemeblowanym składzie byli faworytami grupy, w której o awans walczyły także Portugalia i Irlandia. Wizja gry i żelazna dyscyplina charyzmatycznego Holendra tym razem okazała się gwoździem do trumny. Jak dziś pamiętam mecz z Portugalią, w którym to Louis prowadząc 2:0 nakazał swoim piłkarzom strzelić trzeciego gola. Miał to być dobitny pokaz mocy i bezwarunkowej dominacji, za poprzednie spotkanie obu ekip. Konsekwencją tego czynu były dwie bramki Portugalczyków w ostatnich minutach meczu. Spotkanie o ‘życie’ zostało rozegrane w Dublinie. Oranje grali piękną piłkę i tylko kwestią czasu miały być gole. No właśnie… miały… Syndrom pojedynku z Italią powrócił. Kluivert nie potrafił wykorzystać paru setek, a wyrachowani wyspiarze strzelili raz i zaryglowali drogę do bramki. Futbol Totalny został boleśnie skarcony po raz drugi, a głową zapłacił sam Van Gaal, który o dziwo zarzucał piłkarzom brak motywacji!? Mina nadziei holenderskiego szkolenia, po nieudanych eliminacjach niemalże identyczna do sławnego obrazka ‘Samotności Beenhakkera’ namalowanego przez Belgów w 1986 roku.

2004 – Nieoszlifowany diament

Powoli w piłce furorę robiło ustawienie, potocznie nazywane diamentem. Najprościej chodzi tu o to, iż skrzydłowi bardziej skupiają się na grze w środku pola, a dokładniej biorą na siebie również obowiązki defensywne. Genialnie zastosowanie tego ‘atrakcyjnego działa sztuki’ pokazała Grecja… Nie o tym miała być jednak mowa. Dick Advocaat przejmując kadrę starał się zaimplementować nową filozofię gry. Po wodzą tego szkoleniowca Holendrzy nie byli już tak ofensywnie usposobieni, co dobitnie pokazały spotkania z (Łotwą, Niemcami, Szwecją i Portugalią). Jedynym wyjątkiem był mecz z Czechami, notabene najlepszy występ Pomarańczowych na Euro, ale przegrany. Jeśli doszukujecie się tu złośliwości, to macie rację. W moim odczuciu Euro w Portugalii było (poza jednym meczem) kompletnie bezbarwne w wykonaniu Oranje. W grze niewidoczny był ten polot fantazji, kombinacyjna gra i eleganckie parcie na bramkę przeciwnika. Holendrzy zagrali niepodobny do siebie futbol. W półfinale grając z gospodarzami turnieju gracze Advocaata jakby pogodzili się z porażką. Przy stanie 2:1 nie było wyraźnego zrywu, ambicji i walki o wynik. Nawet bramka Van Nisterlooya to dziełu przypadku. Jedynym pozytywnym aspektem tych mistrzostw, który najbardziej zapadł mi w pamięć, to wygrana ze Szwecją po jedenastkach. Chociaż w tym fragmencie gry Oranje mogli po raz pierwszy (od niepamiętnych lat…) powetować zwycięstwo. Reasumując, pozycja Oranje w turnieju (3-4 miejsce) wyższa od faktycznego stanu umiejętności. W 2004 roku chociaż raz mogłem poczuć się jak kibic Niemiec lub Włoch…

2006 – Kontrowersyjne TKO

Dwa lata później gra Oranje powróciła do kanonu. Eksperymenty wymagały cierpliwości, gdyż Pomarańczowi byli na etapie budowy nowego zespołu. Eliminacje przebrnięte w pięknym stylu i bilet do Niemiec stał się faktem. Grupa śmierci (Argentyna, WKS, Serbia i Czarnogóra) dla młodego zespołu okazała się niemałym wyzwaniem. Jak się okazało nie taki diabeł straszny i po dwóch zwycięstwach i remisie Oranje wyszli grupy, z drugiego miejsca. Na drodze stanęła Portugalia. Niestety Pomarańczowi przyzwyczaili kibiców, że kiedy odpada Holandia staje się to po meczu, który przechodzi do historii. Tym razem była to wyjątkowo niechlubna historia. 12 żółtych kartek i cztery czerwone, piłka przeistoczyła się w boks, a zwycięstwo po jednym knockdownie zaliczyli Portugalczycy. Bohaterem meczu został arbiter Iwanow, który sam za swoją pracę powinien otrzymać czerwony kartonik. Obie drużyny pamiętali pojedynek sprzed dwóch lat, w którym to Portugalia wygrała 2:1. Przed tym spotkaniem De Telegraaf apelował o żądzę rewanżu. W Norymberdze zrobiło się Pomarańczowo. Miał być festiwal piękną, a wyszło mordobicie, w którym nieuczciwym sekundantem okazał się arbiter. Holendrzy mogą mieć także pretensje do siebie. Syndrom niewykorzystanych sytuacji powrócił. Co więcej Van Basten również przyczynił się do tej porażki sadzając na ławce Van Nisterloya. Oaza spokoju i rodzinna atmosfera nigdy nie była mocną stroną Holendrów, ale tym razem wewnętrzne spięcia miały spore przełożenie na boisko. Gra Pomarańczowych straciła elastyczność. Pod koniec meczu opadły siły i byliśmy świadkiem tzw. zagrań na aferę, zupełnie niepodobnych do stylu gry Holendrów. Po ostatnim gwizdku Iwanowa kolejna epicka porażka stała się faktem.

2008 – Adin, dwa, tri, pojechali…

Bałem się tego meczu jak kierowcy tira jadącego w stanie nietrzeźwości. Nieźle mnie Guus Hiddiński zaskoczył… A właściwie to nie, po prostu pokazał swój wielki ,szkoleniowy intelekt wyrywając rodakom serce i pozbawiając ich reszty złudzeń. Nie ma nic lepszego na Oranje jak ich własna broń. Niedoświadczony Van Basten trafił na trenerskiego wygę, który pozlepiał niedostatki Holendrów, przepuścił przez taktyczne sito i namaścił Sborną. Tak poprowadzona Rosja nie zawiodła cudotwórcy i obnażyła wszystkie wady Holendrów. To już nie był upadek gladiatora, a jedynie zwykła sieczka imperium rosyjskiego. Po tak spektakularnych zwycięstwach (z Francją, Włochami, Rumunią) przyszedł tak wielki zawód. Nawet największy futbolowy malkontent z samo zachwytu nabawiłby się depresji. To tak jakby samotny lider wyścigu F1 nagle przed samą metą złapał defekt maszyny i pożegnał się z podium. Tej porażki do dziś nie jestem w stanie pojąć. Rosja nie była lepsza (z przebiegu meczu tak, z przebiegu turnieju nie), to jeden zły dzień Pomarańczowych. Czyżby za szybkie uwierzenie w swoje możliwości? Być może tak, być może nie. Gdybać można ciągle, ale dalsze hipotetyczne zagłębianie się w ten wątek nie ma sensu. Pozostaje tylko wielki niedosyt, bo tak efektownej i co najważniejsze efektywnej piłki Holendrzy nie grali od 2000 roku.

Jedenastka dekady

holandia.jpg

Obsadzenie pozycji bramkarza to chyba najłatwiejsza decyzja. Nikt nie ma szans konkurować z wielkim Edwinem van der Sarem. Fenomenalne warunki fizyczne, niezły refleks, gra na przedpolu i operowanie nogami. Niegdyś w Ajaksie pełnił rolę ostatniego obrońcy. Ten golkiper zaliczył już 130 oficjalnych spotkań w drużynie Pomarańczowych. Szkoda tylko, że zrezygnował z gry w kadrze. Dzięki niemu reprezentacja wygrała po rzutach karnych ze Szwecją, a także nie dostała większych batów od Rosji. Bramkarz legenda. Zapewne długi czas Holendrzy będą czekać na tak genialnego zawodnika.

Obrona to największa bolączka drużyny z Kraju Tulipanów. Po dłuższej analizie zdecydowałem się, że mistrzowski kwartet będzie wyglądał w ten sposób: Reiziger – Stam – Frank de Boer – Van Bronckhorst. Chyba zasługi tych czterech panów nie trzeba bardziej przybliżać. Stam, De Boer jedni z najlepszych defensorów ostatnich lat, nie tylko w Holandii, ale także na świecie. Zawsze szybki i genialnie zorganizowany Reiziger plus wiecznie żywy Van Bronckhorst.

W środku pola Holendrzy zazwyczaj ‘narzekali’ na nadmiar bogactwa. Moje zestawienie brzmi tak: Sneijder – Cocu – Overmars. Zdecydowałem się na trzech graczy, ze względu większej swobody przy ustalaniu najważniejszej formacji (ataku). Sneijder jeszcze młody, a już zachwycił wielu swą grą. Zawodnik ma 25-lat i wróżę mu wielką przyszłość. Chyba nikt nie może negować wyboru Cocu. Nawet będąc u schyłku swojej kariery pokazał się z bardzo dobrej strony grając w PSV Eindhoven. Cofnięcie Overmarsa to celowy zabieg, aby poszerzyć manewry przy napastnikach. Jednego z najlepszych skrzydłowych w historii po prostu nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu.

Wspaniałe trio, które idealnie oddaje wielką moc Oranje: Bergkamp, Van Nistelrooy, Kluivert. Nielatający Holender to nie tylko wzór perfekcji, ale także boiskowej inteligencji i elegancji. Ruud to snajper jakiego każdy klub chciałby mieć swoich szeregach. Genialny egzekutor ze znakomitym nosem do zajmowania strzeleckich pozycji. Kluivert to przede wszystkim gracja i klasa w sama w sobie. Jak dotąd najlepszy strzelec w historii reprezentacji. Kiedy był w formie zachwycał swoim sposobem gry.

Trener dekady

GuusHiddink_938787_1.jpg

Bez dwóch zdań Guus Hiddink. Czego się nie dotknął zamienił w złoto (no chociaż w srebro). Jako szkoleniowiec nie bał się wyzwań i poprzez takie eksperymenty wyrobił sobie renomę cudotwórcy. Wspaniałe okresy z: Korę Południową, Australią, Rosją, PSV Eindhoven, Chelsea Londyn. Z każdą tych drużyn Hiddink przekraczał ich rzeczywisty poziom (no może poza Chelsea). Potwierdził że jest genialnym taktykiem, niszcząc Holandię ich własną bronią lub paraliżując, będącą na fali Barcelonę. Ten człowiek nie ma problemu z aklimatyzacją i potrafi odnaleźć się w każdych warunkach. Wielki motywator i mistrz szybkiej adaptacji. Na dodatek ma facet tupet i wie jak wywrzeć presję na rywalu czy arbitrach. Być może nie jest to dobra cecha, ale jeśli mam być bezwzględny w ocenie to trzeba to zapisać na plus Holendra. W swoich rozważaniach posunę się dalej i według mnie to trener dekady, nie tylko z pomarańczowego punktu widzenia, ale i światowego.

Mecz dekady

Holandia – Włochy 3:0, Euro 2008. Oranje wzięli srogi rewanż za wpadkę w 2000 roku. Bolesna detronizacja Mistrzów Świata odbiła się szerokim echem. Zespół Van Bastena pokazał w tym spotkaniu zęby, obnażając wszystkie wady Calcio. Niektórzy mówią, iż Włosi nie byli w optymalnej dyspozycji, a także o błędach trenera, ale nieważne. Wynik poszedł w świat, a przecież to aktualni Mistrzowie Świata.

Klubowe wydarzenie Dekady

Tryumf Feyenoordu Rotterdam w 2002 roku. Przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze to ostatni spektakularny sukces holenderskiej ekipy. Po drugi na następny możemy bardzo długo czekać. Świetna postawa Portowców, których baty w Lidze Mistrzów przekierowały na właściwy tor. Pełni motywacji podopieczni Berta van Marwijka, po niełatwej drodze dotarli do finału w Rotterdamie. U siebie ówczesny wicemistrz kraju rozprawił się z Borussią Dortmund 3:2. Pierre van Hooijdonk został bohaterem pucharu (egzekwując wolne jak jedenastki), a kolejny polski zawodnik – Tomasz Rząsa zapisał się w annałach historii.

Klubowa drużyna dekady

PSV Eindhoven należy się ten tytuł najbardziej. Na przestrzeni dziesięciu lat Boeren tryumfowali na krajowym podwórku aż siedem razy! Za czasów Hiddinka drużyna dotarła nawet do półfinału Ligi Mistrzów, przegrywając pechowo w końcówce z AC Milanem. Nie tylko względy pucharowe skłaniają mnie do takiego werdyktu. PSV jest również bardzo dobre zarządzane. Co rok ich skład wydaje się być coraz słabszy, a w żaden sposób nie widać tego po wynikach. Regularna gra w Lidze Mistrzów i dominacja w Eredivisie to wizytówka drużyny Phiilipsa w minionej dekadzie.

Gol dekady

Robin van Persie, Euro 2008, Holandia – Francja 4:1. Może nie za samo wykończenie, ale za pomysł całej akcji, idealnie obrazującej, ofensywny styl Holendrów, który często wzbudza u nas wrażenie artystycznego doznania.

Zapraszam na mojego bloga: Eredivisie.blox.pl


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (4 głosów, średnia: 4,50 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!