Odmagiczniony Freddy

Odmagiczniony Freddy
Jeszcze nigdy wcześniej, nikt nie zdołał zrobić tak oszałamiającej kariery, zanim nie zaczął na poważnie grać w piłkę. Pytali o niego najwięksi – Chelsea i Inter oferowały grube miliony, Manchester United zapraszał na testy, Real Madryt kusił perspektywą gry w śnieżnobiałej koszulce. Miał strzelać gole, czarować dryblingiem, zaliczać efektowne asysty i zdobywać puchary, a moment, w którym klasą i boiskowym zaawansowaniem przerośnie samego Pele zdawał się być tylko kwestią czasu.

6 stycznia 2010 roku skazany po raz wtóry na banicję opuścił Estadio da Luz i wylądował w Arisie Saloniki. „Nie tak to miało wyglądać” – myśli sobie dziś z pewnością Fredua Koranteng i zachodzi w głowę, w którym momencie swojej, dopiero rozwijającej się kariery, popełnił błąd. Fredua Koranteng, znany też jako Freddy. Freddy Adu…

Jego losy są jakby urzeczywistnieniem historii opowiedzianej w filmie „Ciekawy przypadek Banjamina Buttona”. Tam, grany przez Brada Pitta główny bohater przychodzi na świat jako osiemdziesięciolatek i ku zdumieniu widzów stopniowo młodnieje. Tu, 14-letni chłopiec mający u stóp cały świat i wspaniałe perspektywy rozwoju, zamiast z wiekiem permanentnie udoskonalać swoje umiejętności, na własne życzenie deprecjonuje swój talent. Dziwne?

Legendy, które towarzyszyły Freddy’emu od początku jego przygody z futbolem, choć początkowo przysłużyły się promocji jego, bez wątpienia wielkiego talentu z czasem tak mocno nakręciły koniunkturę na błyskawiczny sukces i wywindowały do granic zdrowego rozsądku oczekiwania, że w konsekwencji w Adu coś pękło. Młody człowiek, który dopiero kształtował swoje zachowania nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym, otoczony zewsząd fleszami fotoreporterów zaczął się gubić. Zaraz za sukcesem medialnym zwieńczonym kontraktem reklamowym z Nike, przyplątały się rozczarowania. Tym boleśniejsze, bo na niwie sportowej. A przecież wszystko zaczęło się tak jak powinno – modelowo.

Pierwszy krok wstecz wykonał w grudniu 2006 roku. Nie mogąc liczyć na występy w swoim dotychczasowym klubie D.C. United, którego trenerem był wówczas Piotr Nowak, pomimo licznych ofert z Anglii i Holandii zdecydował się na transfer do Realu… Salt Lake. W zespole ze stanu Utah nie wiodło mu się jednak zbyt dobrze (rozegrał 11 spotkań, w których tylko 2 razy pokonał bramkarza rywali), dlatego klub jak i sam Adu z ulgą odetchnęli, gdy w lipcu zainteresowanie transferem wyraziła Benfica. Negocjacje pomiędzy stronami okazały się nad wyraz krótkie, a suma odstępnego – zważywszy, iż chodziło o „największy talent w historii futbolu” – komicznie śmieszna. 2(!) miliony $ i Adu w trybie ultra przyspieszonym wylądował tam, gdzie nie powinien – w Europie!

Debiut w barwach Orłów odfajkował stosunkowo szybko, bo już w dwa tygodnie po przybyciu do Portugalii przeciw FC Kopenhaga. Choć spędził na murawie tylko 37 minut, Jose Antonio Camacho był nim zachwycony. Hiszpański szkoleniowiec nie mógł znaleźć słów, aby opisać jak genialnym zawodnikiem jest Adu. Jego szybkość, zwinność, panowanie nad piłką i technika oczarowały wszystkich. Tym bardziej dziwi, że czar tak szybko prysł. W ciągu sezonu 2007/08 Freddy skopiował swoje osiągnięcia z okresu spędzonego w Realu Salt Lake City – wszedł na boisko tylko 11 razy, głównie z ławki rezerwowych i strzelił 2 gole. Nie takich wyników kibice z Estadio da Luz oczekiwali od nowego Pele, dlatego nowoprzybyły trener Quique Sanchez Flores bez żalu odesłał Adu do AS Monco, aby tam, na wypożyczeniu okrzepł i wrócił zaznajomiony z trendami obowiązującymi w europejskiej piłce.

W Księstwie historia się powtórzyła. Adu nie znalazł uznania w oczach prowadzącego wówczas Les Rouge et Blanc Ricardo Gomesa do tego stopnia, że rozgrywki 2008/09 zakończył z jeszcze bardziej uwłaczającym jego talentowi bilansem – 9 występów, 0 goli. Jego powrót do Benfici był tak pewny jak powrót rzuconego przed siebie bumeranga. Tu zastał już nowego trenera – trzeciego podczas dwuletniego pobytu w Portugalii – Jorge Jesusa, ale i jego nie zdołał przekonać do swoich możliwości, dlatego w trybie natychmiastowym znaleziono mu miejsce w Belenenses. O dziwo, także ostatni, rozpaczliwie broniący się przed spadkiem z Ligi Sagres zespół okazał się dla Adu progiem tak wysokim, że aż nie do przeskoczenia. Zawód okazał się tym większy, gdyż z usług Amerykanina zrezygnowano jeszcze w trakcie sezonu. 29 grudnia 2009 roku portugalski dziennik „Record” poinformował, że prowadzący Belenenses Toni odsyła Adu z powrotem do Benfici. Zakłopotany zaistniałą sytuacją Rui Costa tym razem wysłał Freddy’ego do Grecji a konkretnie do Arisu, gdzie 6 stycznia rozpoczęło się kolejne, tym razem osiemnastomiesięczne wypożyczenie. Ciekawe, jak szybko się skończy?


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (4 głosów, średnia: 3,50 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



3 komentarzy do “Odmagiczniony Freddy”

  1. miki mówi:

    Fajnie że zostało to przypomniane. Pamiętam że śledziłem wnikliwie jego losy (w pewnym momencie bardzo intensywnie, gdy nadeszły oferty z Holandii)i drugiego tak zmarnowanego talentu w historii to nie umiem sobie przypomnieć. Ten chłopak miał idealny papiery na grę. Już w wieku 14 lat zadziwił, ale oczywiście paru speców od wizerunku i marketingu zniszczyło tego zawodnika. Bajońskie kontrakty reklamowe (jak dla dzieciaka)zmieszały mu w głowie. W etapie kiedy człowiek najbardziej kształtuje swoją psychikę i wizerunek takie propozycje to istna głupota.

  2. Lukas mówi:

    Swego czasu zastanawiałem się co się dzieje z tym wielkim talentem, no i mam odpowiedź. Wielka szkoda, że tak to wygląda. Zbyt szybko wszedł w “dorosłość” i to go zgubiło. Zapowiadał się faktycznie nieziemsko… Kto wie może jeszcze nie wszystko stracone i wróci na właściwą ścieżkę.

  3. sztukakopania mówi:

    ciekawy wpis. szkoda, że jego talent został zmarnowany.

    zapraszam także na mojego bloga -> sztukakopania.wordpress.com

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!