Soccerlog.net » Wisła Kraków http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Cupiał nie jest Tik-Takiem http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/ http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/#comments Sun, 07 Mar 2010 18:22:59 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/ Cupiał nie jest Tik-Takiem Pod koniec minionego sezonu apelowałem, pisałem - nie chcę takiego mistrza. Nie jestem żadnym antyfanem Wisły, nic z tego. Jestem negatywnie nastawiony do bezsensownej i skrajnie głupiej polityki transferowej krakowskiego klubu. Już nawet Polonia Warszawa i Cracovia wydawały pieniądze na transfery.
»Czytaj dalej

Tagi: Bogusław Cupiał, Ekstraklasa, Wisła Kraków,

]]>
Cupiał nie jest Tik-Takiem
Pod koniec minionego sezonu apelowałem, pisałem – nie chcę takiego mistrza. Nie jestem żadnym antyfanem Wisły, nic z tego. Jestem negatywnie nastawiony do bezsensownej i skrajnie głupiej polityki transferowej krakowskiego klubu. Już nawet Polonia Warszawa i Cracovia wydawały pieniądze na transfery.

Na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku twierdziłem, że dłużej nie można ciągnąć na zawodnikach z kartką w ręku. Kontrargumentami byli Marcelo i Junior Diaz. Wyznaję zasadę z Bundesligi – obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy od zawodnika krajowego żeby grał. A wielu takich, którzy spełniają ten warunek i przy okazji chcieliby kopać w Polsce nie ma. Najlepszym przykładem był koślawy Beto, trzykrotny reprezentant Brazylii do lat 18. Być może chłopak miał talent, ale najzwyczajniej zatrzymał się w rozwoju i dziś jest marnym napastnikiem. Za słabym na Ekstraklasę. Bolesne i dobitne. Skorża szukał wysokiego napastnika i ściągnął 188-centymetrowego Beto, który w dwa lata przed przyjściem do Wisły (2006-2008) zagrał w SZEŚCIU KLUBACH (większość na poziomie drugiej lub trzeciej ligi). Rozegrał 29 meczów i zdobył 2 gole. Słownie: dwa. Doliczyć trzeba również rezerwy Palmeiras i 16 bramek w 21 występach. To raczej nie honoruje transferem do drużyny mającej aspirację do Ligi Mistrzów. Po ośmiu meczach bez gola w Krakowie przyszedł czas na powrót do Bragantino (rezultat siedem-zero) i inauguracją roku 2010 transferem do Chin.

Ta sytuacja plus udany ZAKUP w postaci Andraża Kirma nic nie nauczyły działaczy Wisły. Zamiast pójść za ciosem i nie szczędzić pieniędzy Adisowi Nurkovicowi, postanowiono oddać Marcina Juszczyka na Cypr żeby zatrudnić go ponownie po pół roku. “Juhu” uważany jest jednak za gorszego bramkarza niż powszechnie wyśmiewany Mariusz Pawełek, więc od początku roku nie wiało optymizmem. Akcja “Skorża szuka wysokiego napastnika” (swoją drogą niezłe – przed eliminacjami Ligi Mistrzów nie szukał takiego na gwałt, a teraz tak) nabrała ponownego rozmachu zaraz po znalezieniu bramkarza. Trener Wisły, od wakacji odpowiedzialny za transfery postanowił ściągnąć byłego króla strzelców ligi bułgarskiej. Georgi Christow został wypożyczony z opcją pierwokupu. Podobno te bramki były bardziej zasługą obrońców niż samego Christowa, ale “liga bułgarska” – to już brzmi poważnie. Sezon po tym wyczynie przeniósł się on do Levskiego Sofia, jednego z najlepszych klubów w Bułgarii gdzie nie zatracił znacząco skuteczności. W obecnie trwającym sezonie w dwunastu meczach zdobył jednego gola i od ręki oddano go Wiśle. Patrząc na statystykę – Georgi nie jest złym napastnikiem. Cień na to wszystko rzuca jednak brak występów w kadrze. Zero. Jedno powołanie. Niemal wszędzie gdzie kopie się piłkę, gdy skuteczny napastnik nie dostaje szans w kadrze narodowej rozpoczyna się ogólnonarodowy lament i prędziej czy później, na odczepnego piłkarz taki dostaje szansę występu. Jakiś znak?

Nie wierzę w Christowa w naszej ekstraklasie tak jak nie wierzyłem w chwili gdy usłyszałem o tym transferze i jeszcze nie wiedziałem kim on jest. W Krakowie podziękują mu już w czerwcu. Jednak w jakich nastrojach? Wszystko zbierało się i kumulowało od dłuższego czasu – Wisła nie porywała swoją grą, nie prezentowała jakiegokolwiek stylu. Zero świeżości i ogromna monotoniczność. Nuda. Teraz nie ma już nawet szczęścia; krakowianie przegrali dwa mecze z rzędu i to w gorszym stylu niż ten, który prezentowali w końcówce zeszłego roku. Wydaje się, że jeżeli nic nie ulegnie zmianie, to misja Skorży dobiegnie końca. Nie widać żadnego pomysłu na grę ani wpływu trenera na zespół. W roli dyrektora sportowego również się nie sprawdził. Nie jest to jednak jego wina. Dla właściciela klubu Bogusława Cupiała liczy się ciągłe łatanie dziur budżetowych i oszczędzanie. Jak więc Wisła ma cokolwiek zdziałać, skoro nastąpiło zmęczenie materiału i nie ma perspektyw na zmiany? Cupiał dotychczas nie dał się poznać jako kolejne wcielenie Andrzeja Grabowskiego i nie dopuszcza do przebojów pana tik-taka. I kto ma teraz odświeżyć?

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/feed/
Kto się zajmie polskim drewnem? http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/ http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/#comments Fri, 11 Sep 2009 22:24:06 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/ Kto się zajmie polskim drewnem? Ostatnie mecze reprezentacji Polski pociągnęły za sobą poważne konsekwencje. W fatalnym stylu ze stanowiska selekcjonera usunięty został Leo Beenhakker. Szef PZPN, Grzegorz Lato, pytany o następców, wymienił jednym tchem: Kasperczak, Majewski, Smuda, Skorża.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Lech Poznań, Leo Beenhakker, Mistrzostwa Świata, Reprezentacja Polski, Wisła Kraków, Zagłębie Lubin,

]]>
Kto się zajmie polskim drewnem?
Ostatnie mecze reprezentacji Polski pociągnęły za sobą poważne konsekwencje. W fatalnym stylu ze stanowiska selekcjonera usunięty został Leo Beenhakker. Szef PZPN, Grzegorz Lato, pytany o następców, wymienił jednym tchem: Kasperczak, Majewski, Smuda, Skorża.

Co na to ostatni z zainteresowanych?
- Nie będę hipokrytą i nie powiem, że nie jest mi miło z tego powodu. To jest przyjemne, kiedy słyszy się swoje nazwisko wymieniane w kontekście pracy z reprezentacją Polski. Ja mogę powiedzieć tylko tyle – jestem trenerem Wisły Kraków, mam kontrakt i przynajmniej do końca sezonu chciałbym być trenerem Wisły. Oczywiście, różne rzeczy mogą się wydarzyć, może przełożeni w pewnym momencie podziękują mi za współpracę przed upływem czerwca, ale teraz jestem myślami i sercem w Wiśle Kraków. – powiedział trener Maciej Skorża na konferencji prasowej przed meczem z Lechią Gdańsk. Po chwili dodał jednak:
- Jeżeli ktoś zadaje mi pytanie, czy chciałbym kiedyś być trenerem reprezentacji, moja odpowiedź brzmi: „Tak, chciałbym”. Myślę, że nie ma trenera w Polsce, który nie chciałby nim być.
No właśnie…

Drogie dziatki, gracie mecz i do łóżek!

Tymczasem opiekunem naszej reprezentacji został Stefan Majewski. Człowiek, który nie ma wśród piłkarzy przyjaciół, który znany jest z anormalnej, wojskowej dyscypliny, który wreszcie w każdym prowadzonym przez siebie klubie siał ferment i skłócał ze sobą piłkarzy. Jeden z jego podopiecznych, obdarzony zresztą wyjątkowo niewyparzoną gębą – Marcin Bojarski – nazwał go m.in. pajacem oraz szczurem, który uciekł z tonącego okrętu (mowa tu o odejściu szkoleniowca z Cracovii w fatalnym dla tej drużyny momencie). Jak taki trener poradzi sobie z gwiazdorującymi Smolarkiem czy Borucem? Nie zdziwiłbym się, gdyby wprowadził, wzorem Pereza w Realu Madryt, drastyczny regulamin piętnujący nawet najdrobniejsze wykroczenia. Jedno jest pewne – libacja w stylu „Ukraina 2008” nie miałaby prawa się powtórzyć.
W ogóle smutne, że piłkarze, którzy będą w zapewne sporej części stanowić o sile naszej reprezentacji podczas Euro 2012, a więc zawodnicy kadry U-23, prowadzeni byli dotychczas właśnie przez Majewskiego. Patrząc racjonalnie, trener młodzieżówki powinien być bowiem idealnym kandydatem na objęcie stanowiska obecnego selekcjonera pierwszego zespołu. A tak do końca nie jest. Także opiekun kadry U-21, doświadczony Andrzej Zamilski, nie jest o wiele lepszym wyborem.
Jak na razie wiadomo, że Majewski poprowadzi drużynę narodową w co najmniej dwóch ostatnich meczach eliminacji do przyszłorocznego mundialu. Miejmy nadzieję, że na tym się jego przygoda z kadrą zakończy.

Pełen, tentego, profesjonalizm…

- Nie chcę o tym więcej mówić. To byłoby nieeleganckie w stosunku do moich przełożonych, kibiców Wisły, a przede wszystkim w stosunku do zawodników w szatni, bo za dwa dni mam ich motywować do jak najlepszej gry przeciwko Lechii Gdańsk. Przed nami ważne zadanie, żeby obronić tytuł mistrzowski. To jest mój najbliższy zawodowy cel. – ucina spekulacje trener Maciej Skorża. Szczere słowa szkoleniowca krakowskiej Wisły w pełni świadczą o jego profesjonalizmie. W tym samym czasie Franciszek Smuda, piastujący stanowisko trenera pogrążonego w kryzysie Zagłębia Lubin, udziela wywiadów, w których przedstawia swoją wizję reprezentacji, zamiast mobilizować zawodników do najbliższego meczu z Polonią Warszawa…
Przeciwnie do większości „znawców internetowych”, zdecydowanie nie widzę go na stanowisku selekcjonera. Facet, który nie umie sklecić dwóch zdań po polsku, mówiąc o „nowinkach taktycznych” wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Wisła pod jego wodzą? Tak tak, niby mistrzostwo, niby wszystko super, ale w Krakowie pomnika się nie doczeka. Kolejne lata na karku przyszły mu w Lechu w parze z odrobiną rozsądku. Niby jest (było) lepiej, ale na reprezentację to zdecydowanie za mało. „Taktykowanie” dziadka Franza uległo zmianie – jakiej, widzimy w lidze i widzieliśmy w pucharach. A i mit „Smudy – wielkiego motywatora” legł już w gruzach.

Pospolite ruszenie polskiego drewna – why not?

Z kolei z opinią cudotwórcy pożegnał się ostatnio Henryk Kasperczak. Aż dziw bierze, że ten świetny przecież szkoleniowiec nie zdołał utrzymać w lidze silnego kadrowo Górnika Zabrze. Jeszcze parę lat temu, gdy popularny Henio rozjeżdżał z Wisłą Schalke i Parmę, biłby się z takim składem, jaki miał do dyspozycji w śląskiej drużynie, o Mistrzostwo Polski. Tymczasem drużyna klubowa to jedno, a narodowa to drugie – pamiętajmy, że Kasperczak największe cuda wydziwiał właśnie z reprezentacjami. Afrykańskie murzynki, które w piłkę kopały głównie na sawannie, pod jego wodzą przeistaczały się w dojrzałych boiskowo graczy. Część z nich do dziś występuje w silnych, zachodnich drużynach. Co wskórałby więc Henio z naszymi nielotami, głównie grzejącymi ławę w europejskich średniakach? Ano, wydaje mi się, że zadziwiająco sporo – niby to człek sędziwy, ale taki magiczny; niepolski, a zagraniczny… I właśnie kandydatura Kasperczaka, z wyżej wymienionych, najbardziej mnie przekonuje. Skorżę wolę bowiem oglądać na ławce Wisły – moim zdaniem jest to trener na długi czas. W dalszej perspektywie chciałbym jednak, by został selekcjonerem – może za jakieś 10 lat?
Aha, zapomniałbym. O kandydaturze Pawła Janasa i Jerzego Engela sądzę to samo, co każdemu inteligentnemu kibicowi przychodzi na myśl, gdy słyszy nazwiska staruszków Gmocha, Strejlaua i Piechniczka. Panowie: trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść (pokonanym).

Młody, zapalony, zachodni

Jednak nie Henryk Kasperczak, nie Maciej Skorża, a kolejny zagraniczny trener jest moim zdaniem najodpowiedniejszym (na tę chwilę) kandydatem na to trzecie, po prezydencie i premierze, stanowisko w kraju. Wiem, że to niemożliwe – postpeerelowski beton związkowy nie dopuści, by polska myśl szkoleniowa była dalej obrażana i szykanowana przez zachodniego szpiega. Tymczasem (nie licząc dwóch pozostałych pojedynków o pietruszkę w eliminacjach) przez następne 1000 dni (!!!) nie zagramy meczu o punkty. Praca selekcjonera ograniczać się będzie do rozgrywania sparingów oraz ostrej – niemal jak w modnych klubach – selekcji, ciągłego obserwowania, analizowania, ustawiania piłkarzy. Słowem, kadrze przydałaby się teraz tęga głowa; trener w stylu Rafy Beniteza – podłączony nieustannie do komputera, taktyczny geniusz.
Przegląd dostępnych na rynku trenerów o podobnym profilu i umiejętnościach to materiał na osobny tekst, ale nie ulega wątpliwości, że tylko gruntowne zmiany „od podstaw” w polskim futbolu, poparte zachodnią (a może znów holenderską, hę?) myślą szkoleniową, dadzą wymierny efekt. Więc jeśli patrzymy w niedaleką przyszłość, to zagraniczny trener. Najlepiej młody. Najlepiej z werwą. Może José Mourinho?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/feed/
Strzelać bramki, zaliczać asysty… http://soccerlog.net/2009/08/29/strzelac-bramki-zaliczac-asysty%e2%80%a6/ http://soccerlog.net/2009/08/29/strzelac-bramki-zaliczac-asysty%e2%80%a6/#comments Sat, 29 Aug 2009 11:03:48 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/08/29/strzelac-bramki-zaliczac-asysty%e2%80%a6/ image.jpg Kiedy w 2007 roku podpisywał kontrakt z Wisłą Kraków, mówiło się o nim jak o wielkim talencie młodzieżowej reprezentacji Czech U-21, z którą miesiąc wcześniej zagrał w Mistrzostwach Europy. Zawodnik kupiony z FK Teplice za ok. 700 tys. euro wciąż nie może jednak w pełni rozwinąć skrzydeł w krakowskim zespole. Zapraszam do zapoznania się z sylwetką piłkarza i mojego autorskiego wywiadu z nim.
»Czytaj dalej

Tagi: Tomáš Jirsák, Wisła Kraków,

]]>
image.jpg
Kiedy w 2007 roku podpisywał kontrakt z Wisłą Kraków, mówiło się o nim jak o wielkim talencie młodzieżowej reprezentacji Czech U-21, z którą miesiąc wcześniej zagrał w Mistrzostwach Europy. Zawodnik kupiony z FK Teplice za ok. 700 tys. euro wciąż nie może jednak w pełni rozwinąć skrzydeł w krakowskim zespole. Zapraszam do zapoznania się z sylwetką piłkarza i mojego autorskiego wywiadu z nim.

Tomáš Jirsák – typowany na następcę nieodżałowanego Mirosława Szymkowiaka, środkowy pomocnik o filigranowym wzroście, w pierwszych meczach w barwach Wisły zachwycał techniką i nieszablonowymi podaniami. Porównywany do Iwańskiego czy Murawskiego, potrafił ładnym, prostopadłym podaniem otworzyć napastnikom drogę do bramki. Jirsák szybko popadł jednak w marazm. Pierwszy rok gry w jego wykonaniu ocenić można kolokwialnie – „w kratkę”, bowiem największy zryw formy zanotował on właśnie pod koniec sezonu 2007/2008, strzelając pięknego gola w okienko bramki w ostatnim meczu ligowym. Przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek to jemu przypisywano rolę głównego rozgrywającego Wisły Kraków. W pojedynku z Tottenhamem Hotspur w Pucharze UEFA doznał on jednak kontuzji, która wykluczyła go z gry na miesiąc, potem przytrafiły się kolejne urazy i Jirsákowi do końca sezonu nie udało się wrócić do pierwszego składu. Swego czasu trener Radolsky widział w nim nawet wschodzącą gwiazdę dorosłej reprezentacji Czech, zaś trener Wisły – Maciej Skorża – przyznawał, że to właśnie Tomáš Jirsák posiada najlepszy przegląd pola w całym zespole. Wyżej cenił sobie jednak usługi Diaza, Sobolewskiego i Cantoro.

Nie inaczej jest w tym sezonie. Od dwóch meczów nie dostaje on szansy wejścia na boisko nawet z ławki rezerwowych. Na wczorajszej konferencji prasowej zapytałem więc szkoleniowca, dlaczego tak się dzieje.
- Grają ci piłkarze, którzy na daną chwilę są najlepsi. Jirsák nie jest pomijany. Po prostu w środku pola gra Diaz, i gra na tej pozycji bardzo dobrze. Tomek ma rolę zawodnika wchodzącego, dużo sobie obiecuję po jego wyjściach.

Po konferencji porozmawiałem na ten temat z samym zainteresowanym:

- Nie wiem dlaczego nie gram, to pytanie do trenera. Czuję się dobrze, trenuję cały czas, jestem przygotowany, by w każdej chwili wejść na boisko.
- Wolisz grać jako pomocnik defensywny, jak np. Cantoro, czy raczej za napastnikami?
- Za napastnikami. Wysoko, z przodu, by strzelać bramki, zaliczać asysty…
- Moim zdaniem trener Skorża ustawia Cię bardziej z tyłu, jako piłkarza odpowiadającego w głównej mierze za destrukcję, a to właśnie grając w ofensywie mógłbyś więcej wnieść do drużyny. Może rozmowa z trenerem i próba przekonania go, byś grał jako ofensywny pomocnik, by poskutkowała?
- To jest trudne pytanie. Trener musi widzieć wyraźnie – albo moja obecność na boisku przynosi korzyść drużynie, albo nie. Na razie nie gram, trudno. Przygotowuję się do każdego meczu jakbym miał wchodzić od pierwszej minuty i czekam, aż trener da mi szansę.
- Czy myślisz o zmianie klubu?
- Na razie chcę zostać w Wiśle. Przez te pół roku będę chciał tutaj jak najwięcej pograć i zimą zobaczymy, co dalej.
- Jak oceniasz postawę kibiców na meczach? Wiadomo, że w Sosnowcu jest mniej dopingujących niż przy Reymonta…
- Na pewno tam jest mniej kibiców, ale ci, którzy przyjeżdżają, zawsze kibicują. Kibice dużo nam pomagają zwłaszcza w meczach u siebie.
- Myślisz, że Lech zagrozi nam w obronie tytułu w tym roku?
- Nie, Wisła będzie mistrzem!

Już dziś przekonamy się, czy ten sympatyczny piłkarz pojawi się na boisku, choćby w drugiej połowie, w meczu z Jagiellonią Białystok, a także, czy Wisła Kraków zrobi kolejny krok w stronę 13. Mistrzostwa Polski.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/29/strzelac-bramki-zaliczac-asysty%e2%80%a6/feed/
Umieli podnieść się z kolan http://soccerlog.net/2009/08/17/umieli-podniesc-sie-z-kolan/ http://soccerlog.net/2009/08/17/umieli-podniesc-sie-z-kolan/#comments Mon, 17 Aug 2009 04:37:43 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/08/17/umieli-podniesc-sie-z-kolan/ Umieli podnieść się z kolan O kompromitującej porażce w dwumeczu z Levadią Tallin wszystko zostało już powiedziane. Na konferencji prasowej przed pierwszą kolejką ligową jeden z dziennikarzy zaskakująco szczerze i dosadnie wyznał trenerowi, że tę przegraną będą Wiśle wypominać jeszcze przez długi czas. I faktycznie, w większości wywiadów temat pamiętnego blamażu powraca, zaś odpowiedzi Wiślaków porównać można do tej autorstwa Patryka Małeckiego: ‘w każdym meczu chcemy pokazać, że to był przypadek’…
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Wisła Kraków,

]]>
Umieli podnieść się z kolan
O kompromitującej porażce w dwumeczu z Levadią Tallin wszystko zostało już powiedziane. Na konferencji prasowej przed pierwszą kolejką ligową jeden z dziennikarzy zaskakująco szczerze i dosadnie wyznał trenerowi, że tę przegraną będą Wiśle wypominać jeszcze przez długi czas. I faktycznie, w większości wywiadów temat pamiętnego blamażu powraca, zaś odpowiedzi Wiślaków porównać można do tej autorstwa Patryka Małeckiego: ‘w każdym meczu chcemy pokazać, że to był przypadek’…

Trudno się z nim nie zgodzić. Piłkarze Wisły Kraków, znani w Polsce głównie z wysokich, jak na naszą ligę, indywidualnych umiejętności, od początku rozgrywek imponują także twardą grą i zaangażowaniem. Trudno wyrokować, kiedy przejdą obok jakiegoś meczu obojętnie, ale jedno jest pewne – podrażniona ambicja, wespół z doświadczeniem z poprzednich lat, nie pozwoli im na lekceważenie teoretycznie słabszych rywali, którzy często sprawiali im niemiłe niespodzianki. Na razie wszystko przebiega po ich myśli – jako jedyni zanotowali komplet zwycięstw i są samodzielnym liderem Ekstraklasy.

To, co daje się jeszcze wyczytać z boiska na pierwszy rzut oka, to niesamowita dyscyplina taktyczna, wpojona piłkarzom przez trenera Macieja Skorżę. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów długo wyrokowano, czy 37-letni opiekun drużyny powinien dalej prowadzić Wisłę. Ostatecznie nie dość, że posadę zachował, to jeszcze powierzono mu obowiązki menedżera.
Bogusław Cupiał – właściciel klubu – zrozumiał chyba wreszcie, że pochopne zwalnianie szkoleniowców nie ma większego sensu. Oto trafił mu się bowiem najzdolniejszy Polski trener, przewyższający swoich kolegów po fachu wyczuciem, pokorą i inteligencją. Pierwsze cztery mecze sezonu (bo oprócz ligi także przegrany w karnych pojedynek z Lechem w Superpucharze) pokazują, że prowadzona przez niego drużyna wyraźnie się rozkręca. Wisła w dobrym stylu zdobywa kolejne punkty i jest na najlepszej drodze do obrony mistrzowskiego tytułu.

Najsolidniej prezentuje się blok obronny, a zwłaszcza dwaj środkowi defensorzy, którzy swą świetną grą sprawiają, że nikt już w Krakowie nie płacze za Cleberem, zaś reprezentant Polski, Mariusz Jop, siedzi na ławce rezerwowych. Ci obrońcy to Marcelo – niezwykle skuteczny w powietrzu, obdarzony wysokimi, czysto piłkarskimi umiejętnościami (także strzeleckimi!) – oraz kapitan drużyny, Arkadiusz Głowacki. Odkąd przestały nękać go kontuzje, jest obok Radosława Sobolewskiego prawdziwą podporą zespołu; potrafi wziąć na siebie ciężar gry, imponuje siłą i spokojem.
Po bokach solidni Piotr Brożek oraz Pablo Álvarez – wypożyczony z ligi włoskiej prawy obrońca, będący następcą legendy klubu, która niestety opuściła Wisłę przed tym sezonem – Marcina Baszczyńskiego (należy mieć nadzieję, że Urugwajczyk będzie się częściej włączał w akcje oskrzydlające drużyny). W razie czego Skorża ma do dyspozycji chwilowo kontuzjowanego Petera Šinglára.
W trzech pierwszych meczach sezonu defensywa krakowskiego zespołu zagrała „na zero” z tyłu, co tylko poświadcza o jej klasie i zgraniu. Stosunek bramek wynosi jednak 9:1…

Tę jedną bramkę ma bowiem na swoim sumieniu tylko i wyłącznie bramkarz Mariusz Pawełek – zdecydowanie najsłabsze ogniwo zespołu. Już chyba tylko trener Kazimierski wierzy w umiejętności tego zawodnika – liczba błędów, których częstą konsekwencją są tracone przez Wisłę bramki, irytują nie tylko dziennikarzy i kibiców, ale pewnie także i samych obrońców. Ilie Cebanu, jedyny zmiennik Pawełka, jest wciąż niepewny i niedoświadczony. Kupno klasowego bramkarza (co, jak pokazują ostatnie miesiące bezowocnych poszukiwań, wcale nie jest takie łatwe) powinno być dla władz klubu priorytetem w najbliższym czasie.

Linia pomocy od zawsze decydowała o ofensywnym stylu gry Wisły Kraków. Nie inaczej jest w tym sezonie, choć środkowi Sobolewski oraz Diaz (Cantoro) mało rozgrywają, skupiając się raczej na przerywaniu akcji rywali. Sytuacja powinna ulec zmianie, gdy kontuzję wyleczy wreszcie wyczekiwany przez wszystkich Łukasz Garguła. Kibice liczą, że będzie on pierwszym, po nieodżałowanym Mirosławie Szymkowiaku, rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia. Tomáš Jirsák i Konrad Gołoś pozostają bowiem „wiecznymi talentami” (choć z zupełnie odmiennych przyczyn).
Lewy pomocnik Andraž Kirm to niemal kopia Marka Zieńczuka – niewidoczny przez długi czas, w decydującym momencie potrafi precyzyjnie i nietuzinkowo zagrać do kolegi z drużyny. Pudłuje zresztą w tak samo dogodnych sytuacjach, co jego poprzednik.
Prawe skrzydło jak na razie okupuje Wojciech Łobodziński, który czasem błyśnie dobrym podaniem, by za chwilę zaplątać się w kolejnym nieudanym dryblingu. Piłkarz ten wciąż gra poniżej oczekiwań, dlatego gdy uraz wyleczy Boguski, na prawą stronę wróci Patryk Małecki, zaś Łobodzińskiemu przypadnie rola „jokera”.

I wreszcie atak, czyli przede wszystkim Paweł Brożek, który jest bez dwóch zdań rasowym snajperem. Fakt, w tym sezonie długo nie mógł przełamać niemocy strzeleckiej, ale za to przejął rolę Rafała Boguskiego – cofa się, rozpoczyna akcje i asystuje przy bramkach przesuniętego do ataku Patryka Małeckiego. Ciężko rozstrzygnąć, która pozycja jest dla tego ostatniego lepsza – atak czy prawe skrzydło. Moim zdaniem jego szybkość i technika bardziej przydaje się w bocznym sektorze boiska – co wie zresztą doskonale Maciej Skorża, każąc mu schodzić co jakiś czas do linii bocznej. Małecki cofnie się na dobre do pomocy, gdy tylko wróci do gry wspomniany Boguski, pełniący rolę „mediapunta” za Pawłem Brożkiem.
To jednak zdecydowanie za mało, jeżeli chodzi o atak Wisły. Pierwsze mecze pokazały, że król strzelców ubiegłego sezonu nie zawsze jest w nastroju do zdobywania bramek, i wtedy na boisko powinien wejść godny jego zastępca. Nie jest nim na pewno marnujący kolejne stuprocentowe sytuacje Piotr Ćwieląg, stąd konieczność sprowadzenia dobrego napastnika w zimie, a być może nawet dwóch – w miejsce Brożka, którego przyszłość w Wiśle stoi pod dużym znakiem zapytania.

Powyższa analiza wskazuje na to, że teoretycznie jedynie dwie pozycje wymagają istotnego wzmocnienia. Zależy jednak, jakie wymagania postawimy przed krakowskim zespołem. Obrona mistrzostwa nie powinna stanowić wielkiego problemu, tym bardziej, że wkrótce dołączą do drużyny obecnie kontuzjowani, istotni zawodnicy. Lech Poznań? Mecz z Polonią potwierdził moje przeczucia, że Franciszek Smuda, przy wszystkich swoich wadach i zaletach, był lepszym, a na pewno bardziej doświadczonym trenerem od Jacka Zielińskiego. To właśnie doświadczenie odegra kluczową rolę w meczach Ligi Europejskiej, z której Lech, prędzej (Club Brugge) lub później odpadnie, a które pozbawią go wielu sił – istotnych zwłaszcza na finiszu rozgrywek. Tylko od Bogusława Cupiała zależy zatem, czy Wisła Kraków wreszcie przedrze się do fazy grupowej Ligii Mistrzów. Ilość pieniędzy, które zdecyduje się przeznaczyć na transfery, pomoże nam za rok obliczyć szanse Wisły, gdy przyjedzie jej się pojedynkować z kolejnym mistrzem jednego z krajów dawnego ZSRR…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/17/umieli-podniesc-sie-z-kolan/feed/
Święta Wojna http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/ http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:41:51 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/ Święta Wojna Większość ludzi interesujących się bieżącymi wydarzeniami na świecie, termin „Święta wojna” kojarzy momentalnie z Dżihadem. Jednak nie jest do końca tak. Owo pojęcie występuje także na naszym podwórku. Co prawda nie oznacza w stu procentach krwawych starć mających podłoże religijne, lecz walka jest równie zacięta. Dla kibiców piłkarskich, „Święta Wojna”, to nic innego niż Derby Krakowa.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Święta Wojna, Wisła Kraków,

]]>
Święta Wojna
Większość ludzi interesujących się bieżącymi wydarzeniami na świecie, termin „Święta wojna” kojarzy momentalnie z Dżihadem. Jednak nie jest do końca tak. Owo pojęcie występuje także na naszym podwórku. Co prawda nie oznacza w stu procentach krwawych starć mających podłoże religijne, lecz walka jest równie zacięta. Dla kibiców piłkarskich, „Święta Wojna”, to nic innego niż Derby Krakowa.

Termin ten jest autorstwa Ludwika Gintela, obrońcy Pasów, który przed jednym z meczów z Białą Gwiazdą, powiedział „No to chodźmy panowie na tą świętą wojnę”. Wcześniej wyrażenie to było określeniem derbów między dwoma żydowskimi klubami z Krakowa – Makkabi i Jutrzenką.

Historia derbów jest prawie tak długa, jak długie są historię obu klubów. Zespoły zostały założone w 1906 roku, a od 1908 obie zwaśnione drużyny – Wisła i Cracovia – toczą walkę o dominacje w grodzie Kraka. Jednakże ostatnie 10-15 lat pokazało, że do starć dochodzi nie tylko na boisku czy trybunach, ale również i w samym mieście. Występowały również ataki z użyciem broni, głównie noży.

Pierwsze odnotowane derby, szacuję się na 20 września 1908 roku. Zawody te zakończyły się remisem 1:1. Co ciekawe, sędzią tego meczu był rezerwowy zawodnik Cracovii. Z racji tego że obie drużyny nie posiadały w ów czas swoich własnych stadionów, mecz został rozegrany na terenie krakowskich Błoń. Dziś stanowią one, w pewnym sensie, naturalne ogrodzenie między kibicami obu zespołów.

Od tego momentu derby rozgrywano prawie co roku. W 101-letniej historii krakowskiej „Świętej Wojny” do potyczek między drużynami nie doszło 18 razy. W latach 1915-1918 nie odbyły się one z powodu braku stadionu Wisły, a łąki na których w ów czas grała, zostały zajęte przez armię austriacką. Następna przerwa nastąpiła w 1927 roku, gdzie Cracovia odmówiła występowania w rozgrywkach. W czasie drugiej wojny światowej, derby nie odbyły się tylko w 1942 roku. Natomiast rok później doszło do niecodziennych, pierwszych zamieszek po derbowym spotkaniu. Otóż w samej końcówce meczu, gdy sędzie podyktował rzut karny na korzyść „Pasów”, piłkarze Białej Gwiazdy rzucili się na arbitra. Temu na ratunek przybyli zawodnicy Cracovii. Do bijatyki również dołączyli kibice obu drużyn. Awantura była tak wielka, że „walka” przeniosła się pod siedzibę sztabu SS na Rynku Podgórskim. Przed wywozem kibiców do Oświęcimia uratował fanatyków obu ekip Austriak, notabene szef owego sztabu SS. Miał on stwierdzić: „Kibice? A to niech się biją…”. Po tych starciach walkower przyznano Cracovii.

Rozpoczęcie pierwszych derbów, już w wyzwolonym Krakowie, obwieścił hejnał z Wieży Mariackiej 28 stycznia 1945 roku. Trwały one 2×30minut. Odbyły się na zaśnieżonym boisku. Sędzią meczu był tym razem, odwrotnie niż w 1908 roku, fanatyczny kibic Wisły Kraków. Zawody zakończyły się wynikiem 2:0 na korzyść Białej Gwiazdy.

Warto również przypomnieć, że jedne z ważniejszych derbów odbyły się 5 grudnia 1948 roku. Wtedy oba kluby zajmowały dwa czołowe miejsca w tabeli, z taką samą liczbą punktów. Uznano za konieczne rozegranie dodatkowego meczu, tym razem na neutralnym terenie. Wynik 3:1 dla Cracovii i to ona została mistrzem Polski. Wielu z nas może uznać za dziwne nagrody jakie przyznano zawodnikom. Otóż piłkarze „Pasów” jako zespół otrzymali obiad w jednej z dobrych krakowskich restauracji. Najlepszy strzelec natomiast, dodatkowo został obdarowany zegarkiem. Dziś traktowano by to jako żart.

Najdłuższa przerwa jak dotąd w rozgrywaniu „Świętej Wojny” miała miejsce w latach 1997 – 2003. W tym czasie oba kluby nie grały w tej samej klasie rozgrywkowej. To właśnie przeszkodziło w zagraniu w kolejnych derbach Krakowa.

Od niepamiętnych czasów, piłkarze obu klubów byli specjalnie motywowani do potyczek o dominację w mieście. Padały w ów czas słowa „Możemy nawet przegrać wszystkie mecze ale ten musimy wygrać”. Najbardziej kontrowersyjne hasło padło z ust Nikoli Mijajlovica. Stwierdził: “Derby są z Legią, bo z Cracovia nie walczymy o mistrzostwo”.

W sezonach 2004/05-2008/09 , najwięcej ze zwycięską ręką wychodzili piłkarze Białej Gwiazdy wygrywając 7 spotkań z 12. Pozostałe pięć zakończyło się remisami. W ostatnich derbach Wisła Kraków, w mojej ocenie rozbiła drużynę „Pasów”, mimo wszystko że po 45minutach przegrywali oni 1:0 po bramce Sasina. Na dobrą sprawę „Święta Wojna” dla kibiców i zawodników Cracovii skończyła się w 24minuty po przerwie. Otóż do remisu w 47minucie doprowadził Sobolewski. W 66′ Marcelo wyprowadził Białą Gwiazdę na prowadzenie – 2:1. Chwilę później Patryk Małecki i mamy 3:1. Ostatnią bramkę w meczu zdobył Piotr Ćwielong. Zatem końcowy wynik 4:1 dla Wisły. Mecz rozgrywany na stadionie przy ulicy Reymonta 22. Niestety z przyczyn osobistych nie było mi dane obejrzeć ich na obiekcie Wisły. Mam nadzieje, że tych listopadowych już nie przepuszczę, i będę mógł zdać Wam relację oraz opisać atmosferę 180 “Świętej Wojny”.

Nadchodzące derby zapowiadają się bardzo ciekawie. Cracovia dawno nie wygrała z Wisłą. Natomiast ci drudzy muszą ciągle zmazywać plamę po przegranym dwumeczu z Levadią Tallin i odpadnięciu z eliminacji Ligii Mistrzów. Na chwilę obecną klimat spotkania może być inny niż w ostatnich latach. Remonty obu stadionów doprowadziły do tego, że mecz zostanie rozegrany w Sosnowcu, na stadionie tamtejszego Zagłębia. Relację, zdjęcia oraz filmiki z tego meczu, będziecie mogli zobaczyć w naszym serwisie.

Na koniec zamieszczam bilans spotkań Cracovia – Wisła, oraz reportaż z programu „Uwaga” dotyczącej derbów Krakowa z roku 2006. W ów czas rozgrywano 170 „Świętą wojnę”.

We wszystkich rozegranych spotkaniach:

mecze zwycięstwa Cracovii remisy zwycięstwa Wisły bramki najwyższa wygrana Cracovii najwyższa wygrana Wisły
179 58 41 80 229-295 5:0 7:1

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/feed/
Krakowskie problemy: wyjazdy i bramkarze http://soccerlog.net/2009/08/13/krakowskie-problemy-wyjazdy-i-bramkarze/ http://soccerlog.net/2009/08/13/krakowskie-problemy-wyjazdy-i-bramkarze/#comments Thu, 13 Aug 2009 18:05:11 +0000 nowy http://soccerlog.net/2009/08/13/krakowskie-problemy-wyjazdy-i-bramkarze/ Krakowskie problemy: wyjazdy i bramkarze Kraków z piłkarskiego punktu widzenia to siedziba dwóch klubów Ekstraklasy, w tym mistrza Polski. A jednocześnie miasto, w którym meczów Ekstraklasy nie można zobaczyć. Trwające remonty stadionów przy Reymonta i Kałuży zmusiły krakowskie kluby do gry w Sosnowcu. Czy to wszystkie zmartwienia klubów i kibiców? Niekoniecznie.
»Czytaj dalej

Tagi: Cracovia Kraków, Ekstraklasa, Marcin Cabaj, Mariusz Pawełek, Wisła Kraków,

]]>
Krakowskie problemy: wyjazdy i bramkarze
Kraków z piłkarskiego punktu widzenia to siedziba dwóch klubów Ekstraklasy, w tym mistrza Polski. A jednocześnie miasto, w którym meczów Ekstraklasy nie można zobaczyć. Trwające remonty stadionów przy Reymonta i Kałuży zmusiły krakowskie kluby do gry w Sosnowcu. Czy to wszystkie zmartwienia klubów i kibiców? Niekoniecznie.

Jak ważna jest gra „u siebie” wie każdy kibic, zawodnik i trener. Znane boisko czy otoczenie mają znaczenie w trakcie meczu. Gra „w domu” to większa pewność siebie. A przede wszystkim to wsparcie kibiców. Nie przez przypadek piłkarze mówią często, że „trybuny to nasz dwunasty zawodnik”. Wsparcie tysięcy gardeł z trybun nie tylko niesie zespół, ale może paraliżować przeciwnika.

Z kolei ostatnią linią obrony każdej drużyny jest bramkarz. Gdy broni skutecznie sprawia, że gra obrońców i kolejnych formacji jest spokojniejsza. Gramy pewniej, bo wiemy, że za naszymi plecami jest on – tak mogą opisać obrońcy bramkarza swojej drużyny.

Jak gra zespół, gdy zabraknie własnego stadionu i pewnego bramkarza?

Wystarczy spojrzeć na ostatni ligowy mecz “Pasów”. Porażka 2:6 z Lechią Gdańsk zaskoczyła wielu. Co prawda Cracovia to nie ta sama drużyna, która przed dwoma laty zajmowała 4. miejsce w Ekstraklasie. W ostatnim sezonie przed spadkiem do I ligi uchroniło ją zamieszanie związane ze składem ligi. Jednak tracenie sześciu goli w jednym meczu musi zastanowić. Mecz z klubem z Gdańska został rozegrany w Sosnowcu. Na trybunach było.. 200 osób. Inny stadion, inna murawa – to był pierwszy mecz o punkty Cracovii na Stadionie Ludowym. Wreszcie niemal puste trybuny – w poprzednim sezonie przy Kałuży pojawiało się średnio 4 200 osób. To wszystko robi różnicę.

Wreszcie bramkarz Cracovii – Marcin Cabaj. Ekscentryczny i wybuchowy. Spośród bramkarzy Ekstraklasy inkasuje najwięcej kartek. Ma tyle samo efektownych parad, co puszczanych baboli. We wspomnianym meczu z Lechią trzy z sześciu bramek możemy przypisać Cabajowi – gol na 0:2 (zobacz), na 2:4 (zobacz) i na 2:5 (zobacz). Szczególnie ta ostatnia „interwencja” wzbudza politowanie. Bramkarz ocierający się kiedyś o reprezentację, teraz jest kiepską wizytówką Pasów. Ulubieniec trenera Majewskiego pozostał między słupkami po jego odejściu. Czy słusznie?

O Wiśle Kraków wciąż mówi się w kontekście pojedynków z Levadią Tallin w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Odpadnięcie z mistrzem Estonii okrzyknięte zostało kompromitacją polskiej piłki. Odpowiedzialność za ten blamaż wziął na siebie trener Skorża. I słusznie – w końcu formę Białej Gwiazdy budował na decydujące mecze eliminacji w sierpniu zapominając, że trzeba również wygrać w lipcu. Ale czy to jedyny powód porażki?
Mistrz Polski w dwumeczu z Levadią nie zagrał u siebie. Mecz w Polsce odbył się w Sosnowcu. Inna murawa, inny stadion – podobnie jak w przypadku Cracovii, był to pierwszy mecz o punkty na Stadionie Ludowym.

W bramce Białej Gwiazdy stoi Mariusz Pawełek. Już sam fakt, że Wisła przetestowała dwudziestu bramkarzy by go zastąpić mówi samo za siebie. Pozycja bramkarza to najsłabsze ogniwo mistrza Polski. Gol stracony w Sosnowcu w meczu z Levadią obciąża w równym stopniu Mariusza Jopa (dał się ograć), jak i Pawełka (strzał w krótki róg). Bo Pawełek nie tylko nie jest pewnym bramkarzem ale to mistrz baboli. Wystarczy wspomnieć 2. kolejkę Ekstraklasy i bramkę straconą w Lubinie przez Wiślaków – zobacz. Co prawda Wisła prowadziła już 4:0, ale cytując Jana Tomaszewskiego „to nie był błąd, to był wielbłąd”. Dobrze reakcje po tym występie Pawełka oddaje tekst redakcyjnego kolegi Kamila Szwaby „Kończ waść”.

Stadion będzie, a w bramce…

Nie sugeruję, że kibice Cracovii i Wisły winę za niektóre słabe występy powinni zrzucać na remonty stadionów i bramkarzy. Ale sytuacja obu krakowskich klubów jest nie do pozazdroszczenia. Nie tylko zespoły grają każdy mecz na wyjeździe, a kibice muszą jeździć do Sosnowca. W dodatku ten, który powinien być „najpewniejszym punktem drużyny” – bramkarz jest tym, który często psuje wysiłek reszty kolegów. O ile remonty za kilka miesięcy się skończą – “Pasy” i “Biała Gwiazda” wrócą do siebie na nowe, odnowione obiekty, o tyle bez „remontu” pozycji bramkarza, oba zespoły mogą wiele stracić.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/krakowskie-problemy-wyjazdy-i-bramkarze/feed/
Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem ‘znanych i lubianych’ http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/ http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/#comments Thu, 13 Aug 2009 12:10:03 +0000 Michał Grzemski http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/ Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem 'znanych i lubianych' Ekstraklasa ruszyła. I to bez opóźnienia, co dla mnie osobiście jest największym zaskoczeniem. Oczywiście nie obyło się bez afer i ciągnących się, wydawałoby się w nieskończoność, spraw licencyjnych, ale wszystko zaczęło się zgodnie z planem.
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Ekstraklasa, Jerzy Engel, Lech Poznań, Legia Warszawa, Marek Chojnacki, Michał Pol, Wisła Kraków,

]]>
Kto i dlaczego, czyli Ekstraklasa okiem 'znanych i lubianych'
Ekstraklasa ruszyła. I to bez opóźnienia, co dla mnie osobiście jest największym zaskoczeniem. Oczywiście nie obyło się bez afer i ciągnących się, wydawałoby się w nieskończoność, spraw licencyjnych, ale wszystko zaczęło się zgodnie z planem.

Za nami już dwie kolejki Ekstraklasy. Oceniać poziomu na ich podstawie nie będziemy z prostego powodu – początki różne i zdradliwe bywają. Dlatego też wyniki z dwóch pierwszych kolejek zasłaniamy ręką, jakby ich nie było.

Przed startem ligi oczywiście mnóstwo afer – głównie licencyjnych. Kto zagra, kto nie. Ostatecznie w lidze zabrakło łódzkich ekip – ŁKS-u i Widzewa.

Brak ŁKS-u i Widzewa w Ekstraklasie to duża strata dla potencjału i wizerunku ligi. Piłkarsko Widzew od 2 lat był już budowany na Ekstraklasę. Podobnie ŁKS, który stanowił ciekawą mieszankę rutyny z młodością, co dało 7 miejsce na zakończenie sezonu. Żal na pewno zawodników i trenerów obu klubów. Brak derbów Łodzi na pewno zmniejsza atrakcyjność ligi, szkoda, że zadecydowały czynniki pozasportowe. – mówi specjalnie dla Soccerlog.net, szkoleniowiec Arki Gdynia – Marek Chojnacki.

Nie sposób się z trenerem Chojnackim nie zgodzić. Straci zresztą nie tylko Ekstraklasa jako rozgrywki piłkarskie, ale także właściciele spółki Ekstraklasa SA, a także PZPN. Stracą nie tylko wiarygodność, która i tak była już mocno zachwiana, a także prawdopodobnie sporo pieniędzy – ŁKS będzie bowiem walczył o odszkodowanie.

ŁKS-u do Ekstraklasy w tym roku już nikt nie przywróci, więc od tego tematu odejdźmy.

Jak jednak będą wyglądać rozgrywki najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce w sezonie 09/10? Michał Pol określił je jako ‘Deja vu’.

Nie będę zbytnio oryginalny mówiąc, że w nowym sezonie Ekstraklasie czeka nas zapewne daja vu. W walce o tytuł znów będą się liczyć tylko trzy drużyny: Wisła Kraków, Legia Warszawa i Lech Poznań. Na dziś, tuż przed 2. kolejka właśnie w tej kolejności, choć nie zamknięte okno transferowe wciąż może ją zmienić. Nie oczekuję przy tym spektakularnych wzmocnień, a raczej osłabień w rodzaju odejścia z Legi najlepszego bramkarza ubiegłego sezonu Jana Muchy czy dwukrotnego króla strzelców Ekstraklasy – Pawła Brożka z Wisły. Obaj stanowią prawdopodobnie 50 procent potencjału swoich zespołów, a więc ich strata musiałaby zachwiać szansami na mistrzostwo. Jednak nie na tyle, żeby do walki włączyli się jacyś kolejni pretendenci jak GKS Bełchatów, Polonia Warszawa czy Śląsk Wrocław. Z Brożkiem w składzie i Maciejem Skorżą na ławce najsilniejszy skład w lidze ma wg mnie Wisła. Nieobciążona występami w pucharach, w momencie wyleczenia się Rafała Boguskiego i Łukasza Garguły nie będzie miała sobie równych w Ekstraklasie.

Z Michałem Polem zgadza się również trener Chojnacki.

Największe szanse na mistrzostwo mają oczywiście Legia, Lech i Wisła, ze względu na największe budżety, największy potencjał piłkarski i organizacyjny – mówi trener gdyńskiej Arki.

Podobne zdanie na ten temat ma był szkoleniowiec reprezentacji Polski – Jerzy Engel.

Czołowe zespoły zgodnie wygrały swoje pierwsze mecze. Lech, Legia i Wisła będą tradycyjnie walczyć o najważniejsze trofea klubowe. Trudno jest wyłonić drużynę, która może do nich dołączyć. Dobry początek Korony Kielce, Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok czy Polonii Bytom jest dobrym prognostykiem dla tych klubów, ale trudno przewidywać, że któryś z nich dołączy do krajowej czołówki.

Jerzy Engel wypowiedział się na temat młodzieży grającej w Ekstraklasie.

Wielką nadzieją Ekstraklasy jest piłkarska młodzież. W tym sezonie Ekstraklasa podporządkowała się Zarządowi PZPN i rozgrywki rozpoczęły się zgodnie z terminarzem. W poprzednim roku zdecydowano się na przełożenie startu rozgrywek i nikomu to na dobre nie wyszło. Rozpoczęcie rozgrywek zgodnie z terminarzem jest ważne nie tylko dla trenerów ligowych, ale również dla selekcjonerów naszych najstarszych reprezentacji. Trener Andrzej Zamilski, prowadzący reprezentację U-21, zauważył wielu ciekawych młodych piłkarzy, którzy pojawili się w zespołach Ekstraklasy. To nareszcie właściwy trend w naszej piłce klubowej, gdzie do niedawna decydowano się ściągać miernej klasy cudzoziemców przywożonych przez piłkarskich agentów, dla których nie liczy się dobro klubu tylko upchnięcie swojego piłkarza. Zainwestowanie przez trenerów w młodzież jest korzystne przede wszystkim dla samych szkoleniowców. Już w pierwszym meczu młodzi piłkarze pokazali się z dobrej strony, a wielu z nich zapisało się na liście strzelców Ekstraklasy.

Naszych rozmówców zapytaliśmy również o to, kto jest kandydatem do opuszczenia Ekstraklasy. Zgodnie jednak odpowiedzieli, że nie chcą wymieniać nazw drużyn.

Nikomu tego nie życzę. Ważne, aby zadecydowały tylko i wyłącznie aspekty sportowe – mówi Marek Chojnacki.

Czy przepowiednie naszych rozmówców się spełnią – zobaczymy. Jedno jest pewne – nikt za rok nie chce podobnych afer przed startem ligi. I miejmy nadzieję, że za rok będzie spokojniej. Spokojniej i lepiej – w europejskich pucharach.

Rozmowy przeprowadzane przed 2. kolejką Ekstraklasy.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/kto-i-dlaczego-czyli-ekstraklasa-okiem-znanych-i-lubianych/feed/
Szukamy objawienia Ekstraklasy! http://soccerlog.net/2009/08/12/szukamy-objawienia-ekstraklasy/ http://soccerlog.net/2009/08/12/szukamy-objawienia-ekstraklasy/#comments Wed, 12 Aug 2009 13:44:49 +0000 Michał Trela http://soccerlog.net/2009/08/12/szukamy-objawienia-ekstraklasy/ Szukamy objawienia Ekstraklasy Rozpoczyna się kolejny już sezon. Co roku w polskiej lidze wypatrujemy następców Deyny i Lubańskiego, niestety od wielu lat znajdujemy coraz mniej kandydatów na to zaszczytne miano. Niezależnie od poziomu piłkarskiego, jedno jest pewne. Każdy sezon promuje kolejne młode, bądź nie, gwiazdki i przejściowych, niestety, idoli. W poprzednim roku spośród debiutantów najlepsze wrażenie zrobili chyba Robert Lewandowski oraz Janusz Gol. O kim będziemy tak pisać za rok? Oto kilku wartych uwagi graczy, którzy zaliczą dziewiczy sezon w najwyższej lidze.
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Ekstraklasa, Korona Kielce, Podbeskidzie Bielsko-Biała, Polonia Warszawa, Wisła Kraków,

]]>
Szukamy objawienia Ekstraklasy
Rozpoczyna się kolejny już sezon. Co roku w polskiej lidze wypatrujemy następców Deyny i Lubańskiego, niestety od wielu lat znajdujemy coraz mniej kandydatów na to zaszczytne miano. Niezależnie od poziomu piłkarskiego, jedno jest pewne. Każdy sezon promuje kolejne młode, bądź nie, gwiazdki i przejściowych, niestety, idoli. W poprzednim roku spośród debiutantów najlepsze wrażenie zrobili chyba Robert Lewandowski oraz Janusz Gol. O kim będziemy tak pisać za rok? Oto kilku wartych uwagi graczy, którzy zaliczą dziewiczy sezon w najwyższej lidze.

Zacznijmy od Polaków, bo na ich formie będzie nam zależeć szczególnie.

Ciekawym zawodnikiem wydaje się być dwudziestoletni gracz Jagiellonii Białystok, Andrzej Niewulis, ściągnięty przed sezonem z Wigier Suwałki. Ten obrońca został obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi (187 cm), zaliczył już kilka występów w młodzieżowych kadrach Polski. Całkiem niedawno był przymierzany do łódzkiego Widzewa. Zaliczył już też pierwszy kontakt z Ekstraklasą, na razie tą Młodą, gdyż występował w niej barwach GKS-u Bełchatów.

Kolejny stoper to zawodnik niemłody, gdyż liczy już dwadzieścia dziewięć wiosen. Jest to dowód ułomności polskiego systemu wyszukiwania talentów, ponieważ Maciej Szmatiuk posiada umiejętności uprawniające go do gry w najwyższej lidze. Przez poprzednie lata był filarem defensywy Podbeskidzia Bielsko-Biała, teraz będzie pomagał utrzymać Arkę na powierzchni.

Warto też zwrócić uwagę na kolejnego zawodnika, wypromowanego przez pruszkowski Znicz, Daniela Kokosińskiego. Z przedmieść do stolicy wyciągnęła go Polonia Warszawa, a on już zaczyna jej się odwdzięczać, bo oprócz dobrej gry w defensywie zdążył zdobyć gola w spotkaniu Ligi Europejskiej.

Spora grupa ciekawych debiutantów błyszczała w poprzednim sezonie na boiskach pierwszoligowych. Najbardziej spośród nich wyróżniał się były napastnik Podbeskidzia, Krzysztof Chrapek, który osiemnastoma bramkami zapracował na transfer do Lecha Poznań. Choć filigranowy napastnik jest dość chimeryczny powinien poradzić sobie w Ekstraklasie dzięki niezwykłej szybkości i dynamice.

Inni snajperzy z piłkarskiego czyśćca, którzy po raz pierwszy pojawią się w „raju” (chyba lekko wyimaginowanym) to Emil Drozdowicz, który GKP Gorzów Wielkopolski zamienił na Arkę Gdynia, Łukasz Cichos i Piotr Gawęcki – gracze, którzy przebojem wdarli się do składu Korony Kielce i  swój nieprzeciętny talent będą chcieli zaprezentować publiczności w całej Polsce.

Inny jest przypadek Jakuba Koseckiego z Legii Warszawa, na którego wszyscy będą uważnie patrzeć, chcąc doszukać się podobieństwa do jego ojca Romana (na razie doszukałem się podobieństwa fizjologicznego)

Jest też spora grupa obcokrajowców, którzy mogą podnieść poziom naszej ligi. Szczególnie wysokie umiejętności wydaje się mieć młody boczny obrońca Zagłębia Lubin, pochodzący z Zimbabwe Costa Nhamoinesu. Na tej samej  pozycji występuje Alvarez z Wisły Kraków, poprzednio grający w Regginie. Z niezłej strony dał się już poznać, w osławionych meczach krakowian z Levadią Tallin, Słoweniec Andraż Kirm, który wydaje się być piłkarzem wysokiej klasy. Ciekawe, czy Marcelo Sarvas z Polonii Warszawa udowodni, że rzeczywiście jest tak dobry jak Roger? Na razie zdążył strzelić dwa gole arcypotężnemu Juvenesovi Dogana.

Wielką niewiadomą jest za to Marco Reich z Jagiellonii. Nieczęsto zdarza się w klubie z dolnej połówki tabeli polskiej ligi gracz, który zagrał sto meczów w Bundeslidze, a nawet zadebiutował w niemieckiej kadrze. Budzi to wątpliwości, czy aby na pewno Reich ma obie dolne kończyny w całości, bo jeśli rzeczywiście ma to dlaczego przeszedł do polskiej ligi?

Na tych zawodników na pewno warto zwrócić uwagę, ale ręczę głową, że pojawi się choć jeden piłkarz, którego nikt by nie podejrzewał o to, że może zostać objawieniem. Tu nie da się przewidzieć wszystkiego. To jest futbol.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/12/szukamy-objawienia-ekstraklasy/feed/
Warszawa żegna się z pucharami! http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/ http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/#comments Sun, 09 Aug 2009 13:25:04 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/ Warszawa żegna się z pucharami! W czwartek zakończyły się rewanżowe mecze III rundy eliminacji debiutanckiego sezonu Ligi Europejskiej (czyt. dawny Puchar UEFA). W tegorocznej edycji europejskich pucharów ‘drugiej kategorii’ reprezentowały nasz kraj trzy ekipy: Lech Poznań, Legia Warszawa oraz Polonie Warszawa. Jak co roku były spore oczekiwania, szumne wypowiedzi o walce i sprawieniu niespodzianki podczas europejskich wojaży naszych ekip, a praktycznie skończyło się jak co roku, a w zasadzie jak roku temu… W walce o występ w Lidze Europejskiej pozostał tylko Kolejorz, natomiast dwaj przedstawiciele stolicy muszą przełożyć plany o pucharach na starym kontynencie przynajmniej o jeden sezon.
»Czytaj dalej

Tagi: Lech Poznań, Legia Warszawa, Liga Europejska, Polonia Warszawa, Wisła Kraków,

]]>
Warszawa żegna się z pucharami!
W czwartek zakończyły się rewanżowe mecze III rundy eliminacji debiutanckiego sezonu Ligi Europejskiej (czyt. dawny Puchar UEFA). W tegorocznej edycji europejskich pucharów ‘drugiej kategorii’ reprezentowały nasz kraj trzy ekipy: Lech Poznań, Legia Warszawa oraz Polonie Warszawa. Jak co roku były spore oczekiwania, szumne wypowiedzi o walce i sprawieniu niespodzianki podczas europejskich wojaży naszych ekip, a praktycznie skończyło się jak co roku, a w zasadzie jak roku temu… W walce o występ w Lidze Europejskiej pozostał tylko Kolejorz, natomiast dwaj przedstawiciele stolicy muszą przełożyć plany o pucharach na starym kontynencie przynajmniej o jeden sezon.

Po odpadnięciu Wisły z eliminacji Ligi Mistrzów nam, kibicom polskiej piłki, pozostało trzymać kciuki za trójkę naszych reprezentantów w walce o Ligę Europejską. Zadanie było proste – pokonać przeciwników klasy średnio-europejskiej i awansować do kolejnej rundy. Ta sztuka udała się niestety tylko jednemu z trzech naszych reprezentantów. Lech Poznań, bo o nich mowa, zdemolował w pierwszym meczu Fredrikstad FK aż 6:1. Norwescy kibice, działacze i dziennikarze przeżyli totalny szok po meczu z poznańską lokomotywą. Trener przeciwników Lecha określił rewanż we Wronkach jako mecz o honor dla jego drużyny. Można by rzec, że piłkarze Fredrikstad FK w pewien sposób zrealizowali cel własnego trenera, gdyż pokonali w rewanżu trzecią drużynę polskiej Ekstraklasy z poprzedniego sezonu wynikiem 1:2. Jednak pomimo tej porażki to podopieczni Jacka Zielińskiego zagrają w kolejnej fazie Ligi Europejskiej, lub dawnego Pucharu UEFA, jak kto woli…

Pozostali dwaj nasi reprezentanci zawiedli. Legia oraz Polonia nie zdołały pokonać swoich rywali, co równoznaczne było z odpadnięciem z rozgrywek europejskich pucharów.
Od początku nie dawałem zbytnich szans Czarnym Koszulom na jakiekolwiek zaistnienie na starym kontynencie. W dwumeczu z NAC Breda Poloniści tylko raz odpowiedzieli trafieniem Filipa Ivanowskiego. Przypomnijmy, że w pierwszym spotkaniu obu ekip nieznacznie lepsi okazali się Holendrzy wygrywając 1:0. Polonia Warszawa w rewanżowym meczu potrafiła dotrzymać kroku zespołowi NAC Bredy tylko przez pierwsze 20 minut. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:1, przez co Czarne Koszule pożegnały się z meczami Ligi Europejskiej.

Ciekawym faktem jest to, że rewanż z holenderskim zespołem był najprawdopodobniej ostatnim meczem dla Jacka Grembockiego jako trenera ekipy z ulicy Konwiktorskiej (tu zapraszam do artykułu Pawła Mikulskiego). Mówi się, że schedę po ówczesnym trenerze Polonii na przejąć Franciszek Smuda! Ale czy były trener Lecha Poznań zdecyduje się przejąć dość słabą kadrę Polonii, po tym jak wojował z sukcesem Europę w meczach Pucharu UEFA? Z pewnością w najbliższych dniach poznamy przyszłość trenera Smudy oraz dowiemy się kto zasiądzie na stołku trenera warszawiaków.

Nie chciałbym pastwić się nad postawą Polonii w dwumeczu z NAC Breda, lecz Czarne Koszule pozostawiły po sobie dość przykre wspomnienia w eliminacjach Ligi Europejskiej.

Legia po pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Europejskiej z Broendby Kopenhaga znajdowała się w lepszej sytuacji niż rywale. Gol strzelony przez Iwańskiego na wyjeździe dawał przewagę Legionistom w konfrontacji z Duńczykami. Można powiedzieć, że po pierwszym meczu, w którym padł szczęśliwy remis dla Wojskowych, głownie dzięki wspaniałym interwencjom Janka Muchy, Legia wydawała się faworytem spotkania na Łazienkowskiej. Niestety, faworyci również odnoszą porażki. Warszawiacy nie przegrali swojego meczu, lecz zremisowali z Broendby 2:2 i to ekipa z Danii, dzięki lepszemu stosunkowi goli strzelonych na wyjeździe, awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Europejskiej.

Legia Warszawa rozegrała bardzo dobre spotkanie. W przedwczorajszej prasie mogliśmy przeczytać wiele pochwał na temat gry Wojskowych w rewanżowym meczu z ekipą kopenhaskich zawodników. Podczas spotkania widać było, że Legioniści zostali dobrze przygotowani do meczu. Szybka gra, ładne akcje, na uwagę zasługują świetne podania między Rogerem a Marcinem Mięcielem, Warszawiacy przeważali na boisku, a czego zabrakło? Goli i skuteczności… Warto wspomnieć o sytuacji z 34’ minuty kiedy to w ciągu kilkunastu sekund Legia czterokrotnie poważnie zagrażała bramce gości.

W pomeczowej konferencji trener Jan Urban oznajmił, że nie może nic zarzucić swojej drużynie. Żałuje natomiast łatwo puszczonych goli, gdyż na swoje bramki Legioniści pracowali bardzo mocno. Należy zgodzić się z coachem Wojskowych, gdyż Legia rozegrała naprawdę dobry mecz i ustawiła bardzo wysoko poprzeczkę rywalom, lecz ekipie Broendby Kopenhaga wystarczyły dwa rzuty rożne, by to oni mogli cieszyć się z awansu w europejskich pucharach.

Piłka jest sportem, w którym trzeba walczyć do ostatniej minuty, jedna akcja może przeważyć o zwycięstwie drużyny. Drużyna Broendby Kopenhaga potrzebowała dwóch rzutów rożnych, aby cieszyć się awansu… bo Legii niestety zabrakło szczęścia, lub może umiejętności.

Polonia Warszawa skończyła przygodę z europejskimi pucharami tak jak się spodziewałem. Ekipa, która ledwo wygrała w poprzedniej rundzie z klubem amatorów Juvenes Dogana. Pozytywem III rundy eliminacji Ligi Europejskiej jest fakt awansu Lecha Poznań, pomimo porażki w drugim meczu oraz to, że w kolejnej fazie pucharów Kolejorz trafił na klub, z którym na dużą szansę na zwycięstwo – FC Brugge.

Tak więc kibicujmy Lechowi w meczu z Belgami i miejmy nadzieję, że ich przygoda z Ligą Europejską potrwa jeszcze dłużej niż zeszłoroczne występy poznaniaków w Pucharu UEFA.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/warszawa-zegna-sie-z-pucharami/feed/
Kończ waść… http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/ http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/#comments Sat, 08 Aug 2009 16:50:50 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/ Kończ waść... Żyjemy w prawie czterdziestomilionowym kraju, w którym zarejestrowanych jest około 150 tysięcy piłkarzy. To do prawdy niewiarygodne, że najlepszy spośród ponad tysiąca klubów w Polsce, Wisła Kraków, nie może znaleźć lepszego fachowca do gry w bramce od Mariusza Pawełka.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Mariusz Pawełek, Wisła Kraków,

]]>
Kończ waść...
Żyjemy w prawie czterdziestomilionowym kraju, w którym zarejestrowanych jest około 150 tysięcy piłkarzy. To do prawdy niewiarygodne, że najlepszy spośród ponad tysiąca klubów w Polsce, Wisła Kraków, nie może znaleźć lepszego fachowca do gry w bramce od Mariusza Pawełka.

Przyznam, że piszę ten tekst z powodu impulsu, tuż po obejrzeniu ostatniego ligowego spotkania krakowskiej Wisły, w którym Pawełek dał kolejny popis swojej nieudolności. Ma naprawdę sporo szczęścia, że jego koledzy grają na tyle skutecznie, że jego błędy zwykle nie wpływają na wynik spotkania. Jednak pamiętamy ostatnie kompromitujące występy z Levadią Tallin, gdzie przy obu bramkach, które straciła Biała Gwiazda, błędy popełniał były zawodnik Odry Wodzisław. Do obu tych spotkań mogłoby nie dojść, gdyby piłka przepuszczona pod nogą Mariusza Pawełka w przedostatnim meczu minionego sezonu przeciwko Lechii Gdańsk zatrzepotała w siatce, zamiast trafić w słupek. Wówczas w Lidze Mistrzów mogłaby walczyć dziś Legia.

Oczywiście Wisła odpadła w przedbiegach eliminacji Champions League nie tylko z powodu słabego występu Pawełka, zawiniła cała drużyna, ale można śmiało powiedzieć, że z lepszym fachowcem między słupkami można było uniknąć tej okropnej wpadki i w kolejnej rundzie, już w lepszej formie rywalizować z Debreczynem. Zewsząd słychać głosy broniące Mariusza, z których można wywnioskować, że błędy, jakie popełnia są spowodowane prasową nagonką. Trzeba jednak powiedzieć, że to nie dziennikarze stoją między słupkami. A inni zawodnicy potrafili sobie poradzić z presją wywieraną przez środki masowego przekazu.

Porównajmy, oczywiście zachowując wszelkie proporcje, grę Pawełka do występów Victora Valdesa w Barcelonie przed dwoma, trzema laty. Wówczas golkiperowi Dumy Katalonii również zdarzały się klopsy, zbyt często jak na bramkarza drużyny aspirującej do bycia najlepszą na świecie. Hiszpanowi udało się jednak wyjść na prosta i dziś można go postawić na równi z najlepszym w tym fachu na Półwyspie Iberyjskim, Ikerem Casillasem. Pawełka natomiast absolutnie nie możemy przyrównać do najlepszego na krajowym podwórku Jana Muchy, który myli się rzadko.

Przez ostatnie lata krakowscy trenerzy przetestowali ponad dwudziestu bramkarzy. Dlaczego nie został zatrudniony choćby Nurković? Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że prezentowałby się lepiej. Bo cóż z tego, wracając do Pawełka i ostatniego meczu z Zagłębiem, że obronił kilka mocnych strzałów w środek bramki, skoro przepuścił piłkę strzeloną z ponad 40 metrów przez anonimowego w Polsce Davida Caiado. I cóż z tego, że Wisła i tak spotkanie to wygrała. Kibice Wisły, trener Skorża pewnie też, mają dość szargania swoich nerwów z powodu fatalnych, bądź niepewnych interwencji Mariusza. Najwyższa pora to zmienić.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/feed/