Soccerlog.net » Primera Division http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Piękny gest w El Clasico! http://soccerlog.net/2010/04/11/piekny-gest-w-el-clasico/ http://soccerlog.net/2010/04/11/piekny-gest-w-el-clasico/#comments Sun, 11 Apr 2010 18:30:55 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2010/04/11/piekny-gest-w-el-clasico/ Piękny gest w El Clasico! Konfrontacje Realu Madryt i FC Barcelony są dla Hiszpanów najważniejszymi spotkaniami Primera Division w ciągu całego sezonu. Są to mecze, na które czeka cała piłkarska Europa, które wzbudzają niezwykle wielkie emocje długo przed każdym ligowym starciem. Wczoraj obie jedenastki spotkały się 160. raz w historii, a konfrontacja obu ekip traktowana była jako mecz, który mógł rozstrzygnąć losy tytułu mistrzowskiego.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Primera Division, Real Madryt,

]]>
Piękny gest w El Clasico!
Konfrontacje Realu Madryt i FC Barcelony są dla Hiszpanów najważniejszymi spotkaniami Primera Division w ciągu całego sezonu. Są to mecze, na które czeka cała piłkarska Europa, które wzbudzają niezwykle wielkie emocje długo przed każdym ligowym starciem. Wczoraj obie jedenastki spotkały się 160. raz w historii, a konfrontacja obu ekip traktowana była jako mecz, który mógł rozstrzygnąć losy tytułu mistrzowskiego.

Dla polskich kibiców piłkarskich spotkanie to, do sobotniego poranka, miało charakter czysto piłkarski. Podobnie jak w pozostałych krajach Europy fani z napięciem oczekiwali pierwszego gwizdka sędziego tej jakże ważnej dla Primera Division rywalizacji. Obie jedenastki podchodziły do El Clasico z taką samą ilością punktów, dzielił ich tylko stosunek strzelonych i straconych bramek. Kibice w Polsce, Hiszpanii i całej Europie lub nawet świecie czekali na wielki pojedynek.

W sobotę rano nasze państwo doświadczyło ogromnej tragedii. Żałoba zapanowała w kraju nad Wisłą, a katastrofa, która wydarzyła się w Smoleńsku odbiła się głęboki echem na całym świecie, również w Hiszpanii.
W ciągu dnia podano informację, że spotkanie Gran Derbi Europa poprzedzone zostanie minutą ciszy z powodu tragedii jakiej doświadczyli Polacy. Hiszpanie w obliczu tak wielkiej katastrofy uczynili gest w stronę naszej ojczyzny. Pomimo informacji we wszystkich telewizjach na całym świecie, ludzie, kibice wszelkich zakątków globu, którzy oglądali ten mecz zatrzymali się na chwilę, wyciszyli i złączyli się razem z nami Polakami.

Co ciekawe hiszpańskie media poinformowały, że prezydent Lech Kaczyński zapowiadał, iż stawi się podczas sobotniego hitu, aby na żywo obejrzeć ten fascynujący spektakl. Dwie doby wcześniej jednak odwołał możliwy przyjazd, gdyż musiał stawić się w Katyniu…

Przed pierwszy gwizdkiem sędziego obie jedenastki Realu i Barcelony stanęły na środku boiska i oddały hołd zmarłym w katastrofie pod Smoleńskiem. Na trybunach zapanowała cisza. Piłkarze ze stolicy Hiszpanii założyli czarne opaski na znak jedności z naszymi rodakami. Chwila zadumy, a potem oklaski na Santiago Bernabeu… Był to moment, jakże krótki, ale niezwykle istotny i piękny dla nas, kibiców z Polski.

Zawodnikiem Realu Madryt jest bramkarz Jerzy Dudek. Niewielu kibiców wie, że w obliczu sobotniej tragedii to Polak poprosił władze Królewskich o minutę ciszy przed tak ważną konfrontacją w El Clasico. W rozmowie z Moniką Olejnik w tvn24 były goalkiper Liverpoolu podkreślił, że nikt z zarządu Bloncos nie robił problemu. Prezes Florentino Perez wraz ze swoimi pracownikami okazał wsparcie polskiemu bramkarzowi.

Gwiazdy światowego futbolu, którym na co dzień kibicujemy, obserwujemy przez chwilę zatrzymali się i oddali hołd nam pogrążonym w żałobie Polakom. Kiedy zobaczyłem ten moment bardzo się wzruszyłem, a spotkanie skończyło się dla mnie już po zakończeniu minuty ciszy. Byłem pod wrażeniem zachowania się ludzi, których tak naprawdę ta tragedia nie dotyczy, którzy pragnęli złączyć się razem w bólu z tymi, którzy w naszym kraju go przeżywają. Czasami bywa tak, że mecz poprzedzony jest minutą ciszy. Tym razem ten symbol wyciszenia był na tyle ważny dla nas polskich fanów futbolu, że dotyczył naszej ojczyzny, tragedii która doświadczyła ludzi z nad Wisły.

Należy wyrazić pełen szacunek dla kibiców, piłkarzy, zarządów klubów i hiszpańskiego świata piłkarskiego. Ten mały gest był niezwykle ważny dla Polaków. Gest, za który dziękujemy. Tragedie łączą, co pokazuje ten przypadek.

O spotkaniu Gran Derbi Europa napiszę tylko tyle, że FC Barcelona zwyciężyła wynikiem 2:0 po bramkach Messiego i Pedro.

[*] Pokój duszom, które poległy w tragedii pod Smoleńskiem…

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU. ZAPRASZAM!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/04/11/piekny-gest-w-el-clasico/feed/
Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/ http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/#comments Sat, 23 Jan 2010 14:00:11 +0000 Kay http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/ Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych Wielkimi krokami zbliża się pierwszy w historii mundial na Czarnym Kontynencie. Chyba nigdzie nie wiąże się z tym turniejem większych nadziei niż w Hiszpanii.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Primera Division, Sevilla FC, Valencia CF, Villarreal,

]]>
Genialne pokolenie hiszpańskich prawoskrzydłowych
Wielkimi krokami zbliża się pierwszy w historii mundial na Czarnym Kontynencie. Chyba nigdzie nie wiąże się z tym turniejem większych nadziei niż w Hiszpanii.

Hiszpański futbol przeżywa jeden z najlepszych okresów w historii, dopiero co Galacticos rozpalali wyobraźnię fanów na całym świecie zgarniając po drodze trzy Puchary Europy, by po krótkiej przerwie ich miejsce w wyobraźni fanów zajęła Barcelona, najpierw Ronaldinho i Rijkaarda, potem Messiego i Guardioli. Również kasując po drodze dwa Puchary Europy. Rok temu Barcelona już totalnie zdominowała europejski i światowy futbol, zdobywając bezprecedensowe 6 tytułów. W międzyczasie hiszpański futbol wypuścił fantastyczne pokolenie piłkarzy, które co prawda zawiodło na poprzednim mundialu, ale już dwa lata później w fantastycznym stylu wygrało Mistrzostwa Europy. Do Mistrzostw Świata przystępuje ze składem z gwiazdą światowego formatu na każdej pozycji. Na bramce Casillas, na prawej obrony Ramos, gdy w formie – absolutny top prawych obrońców, na lewej może trochę niedoceniany, ale bodaj najbardziej kompletny na świecie lewy obrońca Capdevilla, środek tworzyć będą oprócz Puyola – o którym powoli można mówić, jako najlepszym hiszpańskim obrońcy wszechczasów – Pique i Albiol, obaj w młodym wieku stanowiący o jakości obrony dwóch największych hiszpańskich klubów, środek pomocy jest aż przeładowany fantastycznymi piłkarzami – Iniesta, Xavi, Fabregas, Xabi Alonso, Senna. Lewe skrzydło to kapitalny Silva, a w ataku niesamowity duet Villa i Torres.
Czegoś brakuje w tej wyliczance? A i owszem – prawego skrzydłowego. Osoba mało obeznana z hiszpańskim futbolem mogłaby powiedzieć, że ta pozycja jest słabą stroną hiszpańskiej reprezentacji.
I cóż, faktycznie brakuje być może na tej pozycji absolutnej gwiazdy pierwszej wielkości, ale może być to związane z faktem, że świetnych kandydatów na tą pozycję jest aż nazbyt wielu – i decyzja, komu tą pozycję powierzyć może być jedną z trudniejszych, jakie będzie musiał podjąć del Bosque.
A spośród kogo będzie wybierał? Santi Cazorla, Jesus Navas, Pedro Rodriguez, Pablo Hernandez, Pedro Leon. Najstarszego (Cazorla) od najmłodszego (Pedro) dzielą raptem trzy lata. Wydanie pięciu tak utalentowanych zawodników na przestrzeni zaledwie trzech lat wystawia hiszpańskiej piłce fenomenalne świadectwo. Przyjrzyjmy się im z bliska.

Santiago Cazorla Gonazlez (Villareal, rocznik ‘84)
Najstarszy z piątki, bo 25-letni, zawodnik żółtej łodzi podwodnej, jako jedyny ma już na koncie spore doświadczenie reprezentacyjne. Wystąpił w La Furia Roja 24 razy i stanowił mocny punkt reprezentacji, która wywalczyła Mistrzostwo Europy. Szybki, kreatywny, wszechstronny (dwunożny), przebojowy. Jego problemem może być tegoroczna kontuzja, która na dłuższy czas wyłączyła go z gry. Podczas jego absencji aż nazbyt widoczny był jego wpływ na grę Villareal. Od jego powrotu żółta łódź podwodna gra dużo lepiej. Na swoim koncie ma też prestiżową nagrodę Don Balon dla najlepszego hiszpańskiego piłkarza roku 2007. Bardzo mocno interesuje się nim Real Madryt i Villareal musi się liczyć z tym, że być może będzie musiało się w nieodległej przyszłości rozstać ze swoją gwiazdą. Na pocieszenie w zamian konto żółtej drużyny zasili zapewne kilkudziesięciomilionowa suma. Świetny drybler, chociaż jego drybling, podobnie jak właściwie każdego prezentowanego tutaj zawodnika, opiera się nie tyle na samej technice panowania nad piłką na modłę brazylijską (czy portugalską, chciałoby się uszczypliwie rzec), ale raczej na świetnej motoryce, dynamice, refleksie i szybkości. Bez wątpienia mocny kandydat do wyjazdu do RPA.

Jesus Navas Gonazalez (Sevilla, rocznik ’85)
Navas jest chyba najciekawszym piłkarzem z całej piątki, najbliższym uzyskania statusu supergwiazdy światowej piłki. Pomimo zaledwie 24 lat na karku już od 5 lat jest podstawowym zawodnikiem Sevilli, z którą wygrał dwa Puchary UEFA, Superpuchar UEFA, Puchar Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii. Świetny drybling, dośrodkowanie, szybkość. Przy tym charakter i zdolność brania na siebie ciężaru gry w kluczowych momentach. Absolutna gwiazda La Liga, ale ten gitano, jak nazywa się Hiszpanów romskiego pochodzenia (co tłumaczy jego specyficzną urodę), ma też powszechnie znane problemy z dalszymi wyjazdami ze swojego rodzinnego miasta. Powodowały one u niego w przeszłości nieraz ataki paniki, z którymi piłkarz nie potrafił sobie radzić. Stąd debiut w reprezentacji miał miejsce dopiero w zeszłym roku. Jego przypadłość jest jednak dla Sevilli błogosławieństwem. Dopóki piłkarz całkowicie sobie ze swoim problemem nie poradzi, Sevilla nie musi się obawiać odejścia swojej gwiazdy. A zakusy na niego, bardzo konkretne, miała już Chelsea. Ostatnio jednak Navas wydaje się przezwyciężać swoje dolegliwości w związku z czym ma nadzieję na udział w Mundialu. Jeśli faktycznie skutecznie wygrał ze swoją słabością, wg. mnie jest głównym kandydatem do wyjazdu do RPA.

Pedro Rodriguez (Barcelona, rocznik ’87)
Będąc najmłodszy z całej piątki w tym sezonie zaliczył największy postęp. Już w zeszłym sezonie parę razy dawał próbkę swoich możliwości, wielu jednak wątpiło w jego potencjał do bycia podstawowym zawodnikiem Barcelony. Ja również nie byłem przekonany co do jego możliwości ale przed sezonem wróżyłem, że forma jego i Bojana będzie absolutnie kluczowa dla powodzenia Katalończyków w tym sezonie – gdyż stanowią oni jedyną alternatywę dla podstawowego ataku. Forma Pedro zaskoczyła chyba jednak wszystkich i faktycznie, nawet, jeśli nie jest regularnym zawodnikiem pierwszej 11-tki, to jest absolutnie kluczowym zawodnikiem Dumy Katalonii. Dość przytoczyć dobrze znany wyczyn Pedro polegający na zdobyciu bramki w 6 różnych rozgrywkach w tym roku, dodatkowo większość z nich miała fundamentalne znaczenie. To jego gol dał zwycięstwo w Superpucharze Europy oraz dogrywkę w finale Klubowych Mistrzostw Świata. Wchodząc z ławki dodaje grze Barcelony dynamiki, szybkości i witalności. Nieźle dośrodkowuje, w związku z czym może grać na prawej stronie ataku, ale też potrafi ścinać do środka i przebijać się przez gąszcz obrońców drużyny przeciwnej, co z kolei przydaje mu się kiedy gra na lewej stronie ataku. Do tego należy dodać świetne wykończenie. Jego ostatnia bramka w meczu z Sevillą zdaje się sugerować, że na treningach pilnie obserwuje poczynania Messiego. Jeśli tak, to nie mógł sobie obrać lepszego wzorca. W tym sezonie konsekwentnie podważa miejsce Henry’ego w wyjściowej jedenastce, i o ile Guardiola ciągle ufa doświadczeniu Francuza, jego nieprzekonywujące występy dają coraz większe szanse dla Pedro na wskoczenie do wyjściowego składu. Jego świetna forma w tym roku oraz fakt, że doskonale się sprowadza w roli rezerwowego zdolnego rozstrzygać mecze może doprowadzić do niespodziewanego powołania do reprezentacji na MŚ. Konkurencja jest duża, ale na dzień dzisiejszy to z całego towarzystwa to Pedro prezentuje najwyższą formę.

Pablo Hernandez (Valencia, rocznik ’85)
Przed sezonem osobom słabiej rozeznanym w hiszpańskiej piłce mogło się wydawać, że Valencia będzie miała w tym sezonie trzy atuty – Villa, Silva i Mata a później długo, długo nic. Nic bardziej mylnego, samego siebie przechodzi Ever Banega (taka dojrzałość w rozgrywaniu piłki w tak młodym wieku przywodzi na myśl tylko Iniestę i Fabregasa), ale listę atutów Valencii dopełnia jeszcze bez wątpienia Pablo Hernandez. Słynny jest z tego, że jak już strzela bramki, to zazwyczaj niezwykłej urody. A zmysł strzelecki ma dobry, do tego kolejny dynamiczny zawodnik, ze świetnym przyśpieszeniem, potrafiący zmieniać tempo gry. Mimo wszystko jednak na dzień dzisiejszy jego dokonania przyćmiewane są przez grę tych największych atutów Valencii a konkurencja jest mocna nawet do podstawowego składu drużyny. Kolejnym z długiej listy rewitalizowanych przez Emery’ego w tym sezonie piłkarzy jest Joaquin, który gra co najmniej solidnie. Kolejny zresztą hiszpański prawoskrzydłowy, ale jednak z innego pokolenia i bez większych szans na powołanie, stąd w tym wyliczeniu pominięty. Ale to Pablo jest przyszłością prawej flanki Valencii i kto wie, może po raczej nieuniknionym odejściu Villi i Silvy to on stanie się największą gwiazdą drużyny?

Pedro Leon (Getafe, rocznik ’86)
Zawodnik nieco inny od pozostałej czwórki. Tamci swoim wzrostem mieszczą się w przedziale 1,68 m (Cazorla) – 1,73 (Pablo). Tymczasem Pedro Leon mierzy 1,83 m. Oprócz tego gra w stosunkowo skromnym klubie, w porównaniu do pozostałej czwórki. Ale nie dajmy się zwieść, przeznaczeniem Pedro są kluby z europejskiej czołówki i boiska Ligi Mistrzów. Jeśli Pablo, Navas czy Cazorla odejdą ze swoich macierzystych klubów, jednym z pomysłów na zagospodarowanie pozyskanych dzięki ich sprzedaży funduszy będzie inwestycja właśnie w  Pedro Leona. Z całej piątki tylko on i drugi Pedro Rodriguez z Barcelony nie zadebiutowali jeszcze w reprezentacji, grając jednak w Getafe Pedro Leon nie ma zbyt wiele okazji by dawać pokaz swoich umiejętności przed Vicente del Bosque. A umiejętności ma niebanalne. Podobnie jak pozostali dysponuje znakomitą dynamiką i przyśpieszeniem, ale świetnie też radzi sobie jako rozgrywający popisując się dokładnymi podaniami. Poza tym zdecydowanie jest najlepszym wykonawcą rzutów wolnych spośród zaprezentowanej piątki. Brakuje mu właściwie tylko sprawdzenia się w składzie większego zespołu, w meczach przeciw najlepszym. Ale zapamiętajmy to nazwisko bardzo dobrze.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/23/genialne-pokolenie-hiszpanskich-prawoskrzydlowych/feed/
Wszyscy szczęśliwi po Gran Derbi http://soccerlog.net/2009/12/01/wszyscy-szczesliwi-po-gran-derbi/ http://soccerlog.net/2009/12/01/wszyscy-szczesliwi-po-gran-derbi/#comments Tue, 01 Dec 2009 10:06:22 +0000 Kay http://soccerlog.net/2009/12/01/wszyscy-szczesliwi-po-gran-derbi/ zlatan_ibrahimovic2.jpg Real i Barca, Barca i Real. Ying i Yang, awers i rewers, noc i dzień, biel i czerń, miłość i nienawiść. Kluby żyjące w unikalnej na skalę światową symbiozie. Kluby, które definiują się nawzajem. Kluby, których kibice się nienawidzą, ale którzy nie mogli by żyć bez siebie nawzajem. Ale także kluby, żyjące w przedziwnej relacji. Relację tą można określić jako kryzysowe sprzężenie zwrotne. Gdy jedno idzie w górę, drugie idzie w dół. Ciężko, żeby było inaczej, gdy oba kluby praktycznie dzielą miedzy sobą mistrzostwa Hiszpanii. Drugie miejsce to zawsze porażka.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Primera Division, Real Madryt,

]]>
zlatan_ibrahimovic2.jpg

Real i Barca, Barca i Real. Ying i Yang, awers i rewers, noc i dzień, biel i czerń, miłość i nienawiść. Kluby żyjące w unikalnej na skalę światową symbiozie. Kluby, które definiują się nawzajem. Kluby, których kibice się nienawidzą, ale którzy nie mogli by żyć bez siebie nawzajem.

Ale także kluby, żyjące w przedziwnej relacji. Relację tą można określić jako kryzysowe sprzężenie zwrotne. Gdy jedno idzie w górę, drugie idzie w dół. Ciężko, żeby było inaczej, gdy oba kluby praktycznie dzielą miedzy sobą mistrzostwa Hiszpanii. Drugie miejsce to zawsze porażka.

Sukces jednego to zawsze kryzys drugiego. Jeśli jedno gra coraz lepiej, to drugie gra coraz gorzej. Kiedy u jednych właśnie na krzywej wznoszącej jest nowy zwycięski skład, wtedy u drugich na krzywej opadającej jest skład już zgranych mistrzów. Tak następowały po sobie ery Dream Teamu, Realu Valdano i Capello, Barcy van Gaala, Galacticos, Barcy Rijkaarda i Ronaldinho, Realu Capello i Schustera a w zeszłym sezonie znowu w górę szła Barca Guardioli, a Real w dół. Dwie sinusoidy, z których gdy jednak osiąga maximum, druga sięga minimum.

Logika wydawała się nieubłagana – nastał czas Barcelony. Cóż można było uczynić by się wyrwać z tego zaklętego kręgu? Musiało to być coś spektakularnego, coś szalonego, co dotąd nie miało jeszcze miejsca. Perez jak na biznesmena przystało nie wysilał się zbytnio i stwierdził, że efekt taki dać może tylko jedno – wydanie absolutnie bezprecedensowej ilości pieniędzy…

I faktycznie. W tym sezonie zaklęty krąg został przerwany. Na fali jest i Barca, i Real, rzecz praktycznie bez precedensu w ostatnich latach.

Barca jest ciągle niesiona ogromem sukcesu z poprzedniego sezonu. Ktoś powie, że już aż tak nie dominuje. Że tacy bohaterowie ostatniego sezonu jak Messi, Iniesta, Xavi czy Toure obniżyli nieco loty. Tak, to prawda. Ale teraz Barca jest też mądrzejsza. To już nie jest może ta sama drużyna niesiona entuzjazmem, ciesząca się swoją na nowo odkrytą potęgą, gotowa prowadząc czterema bramkami do przerwy po niej rzucić się na rywala z jeszcze spotęgowaną pasją. Teraz ta drużyna dojrzała. Wie, że musi rozłożyć siły na cały długi i ciężki sezon. Że za 1:0 punktów jest dokładnie tyle samo, co za 6:2. Że czasem warto uważniej zagrać z tyłu, wtedy nie trzeba będzie liczyć na wysoką skuteczność napastników. Że dobrze wyćwiczone schematy rzutów rożnych mogą pozwolić wygrać, gdy inne rozwiązania okażą się nieskuteczne. I nawet jeśli gra Barcelony jest nieco mniej efektowna (ale przecież wciąż hipnotyzująca i urzekająca! Jakież niebotyczne standardy sobie Barca wyznaczyła zeszłym sezonem…) niż rok temu, to rezultaty są co najmniej tak samo dobre. Małe perturbacje wywołał Rubin Kazań w Lidze Mistrzów, poza tym jednak Barcelona wygrywa każdy ważny mecz. Wygrała Superpuchar Europy i Hiszpanii, z 12 pierwszych meczy wygrała 9, zremisowała 3. Wygrała prestiżowy dwumecz z Interem i przedwczoraj El Clasico z Realem. Jeśli bohaterowie zeszłego sezonu są nieco zmęczeni, ciężar gry gotowi są przyjąć tacy zawodnicy jak Keita i Pedro, w zeszłym sezonie pozostający w cieniu kolegów.

No i w końcu jest plan B. Plan B nazywa się Ibrahimovic i wydaje się mieć ogromne szanse na zostanie mega gwiazdą drużyny na równych prawach jak Messi. Wnosi do gry dodatkowy polot, nowe pomysły, nowe możliwości. Stanowi w końcu sensowny cel dla dośrodkowań Alvesa czy Xaviego.

Real natomiast wyniki uzyskiwał dotąd niegorsze. Ale nie mógł korzystać z takiego kredytu zaufania, jakim obdarzana jest Barcelona. Każde niepewne zwycięstwo natychmiast znajdowało się pod lupą i szukano w nim przesłanek, świadczącym o niechybnym upadku projektu Pereza. Bo przecież „zwycięstw nie da się kupić”, „pieniądze nie grają”, „w piłce liczy się coś więcej niż tylko pieniądze”. Wszystko to prawda. Ale z tymi pieniędzmi jest jednak dużo łatwiej. Tak jak łatwiej jest mając w składzie Cristiano Ronaldo, Kakę czy Xabiego Alonso. Być może nawet czasem Realowi było zbyt łatwo.

Większość przeciwników dotychczas Real był w stanie odprawić nie wysilając się zbytnio. Wystarczała sama klasa piłkarzy. Trudno oczekiwać zdyscyplinowanego realizowania założeń taktycznych, gdy widać, że sami indywidualnymi błyskami da się wygrać większość meczów. Niewiele miał też okazji Pellegrini by faktycznie sprawdzić swoje założenia taktyczne w boju. Real wygrywał bez względu na to czy taktyka była dobra, czy zła. Z wyjątkiem jednakże tych najbardziej prestiżowych starć, jak te z Sevillą czy z Milanem. Dopiero w starciu z największymi miał okazję Pellegrini faktycznie zweryfikować zasadność swoich koncepcji. Ustalanie odpowiedniej taktyki szło powoli, ale po wczorajszym meczu widać, że Pellegrini idzie w dobrym kierunku. I z grą Realu powinno być tylko lepiej.

Pellegrini w końcu dotarł do wydawałoby się oczywistego ustawienia dla Realu. 4-5-1 układa się niemal samo, Pepe z Albiolem przed Casillasem, Arbeloa z Ramosem po bokach, dwójka pivotów w postaci Xabiego i Lassa, przed nimi jako mediapunta Kaka, na jednym ze skrzydeł Ronaldo. Na drugim Marcelo lub Higuain, w ataku Higuain/Benzema, być może Ruud. Gra nastawiona na szybkie kontry. Akcje kończone po góra 4-5 podaniach. Dynamika, szybkość, precyzja. Od przedwczorajszego meczu to wszystko wydaje się być jasne jak słońce. Przedwczoraj po raz pierwszy Real sprawiał wrażenie, że wie jak ma grać, że ma swój styl, że w grze piłkarzy galaktycznej drużyny jest sens. Jedyne czego wczoraj brakowało to goli, ale poprawę stylu gry odczuli wszyscy. Real stworzył więcej groźnych sytuacji, w pierwszej połowie wcale nie ograniczajał się do murowania bramki ale podjął równorzędną walkę – rzecz na Camp Nou widziana tak rzadko jak niedokładne podanie Xaviego.

Tajemnicy coraz lepszej formy szukałbym w jeszcze jednym aspekcie – będą w pełni świadom, że narażam się na święte oburzenie kibiców Blancos. Niestety, na dzień dzisiejszy im dalej od składu są Raul i Guti, tym dla drużyny lepiej. Raul to już nie jest zawodnik, który może pociągnąć zespół, który dawałby coś ekstra drużynie mierzącej w zwycięstwo w La Liga i Lidze Mistrzów. Jego chwała już minęła, ale ciężko też powiedzieć, żeby jego obecność na boisku specjalnie wpływała na jego kolegów z zespołu. Tacy zawodnicy jak Cristiano Ronaldo tak naprawdę z boiska już nie pamiętają wielkiego Raula. Szacunek, owszem, trzeba okazać, jak nie przymierzając weteranom Powstania Warszawskiego, ale ciężko oczekiwać, że Raul będzie w takiej formie inspirował nowych piłkarzy. A sam fakt bycia Raulem nie czyni z niego od razu lidera. Szczególnie, że cierpliwie czeka na swoją kolej kapitan reprezentacji Hiszpanii Casillas. O ile może też nie jest dominującym charakterem, jak i nie był nim Raul, tak jego postawie nigdy nie można było nic zarzucić, a jego forma ciągle często jest inspiracją dla kolegów.

Oczywiście Real ostatecznie mecz z Barceloną przegrał. Ale dzięki dobrym wcześniejszym rezultatom jest tylko dwa punkty w tabeli za Barceloną. Jak na razie Real punkty tracił tylko tam gdzie można było sobie na to pozwolić. Każda drużyna w La Liga musi kalkulować stratę punktów na Sanchez Pizjuan i Camp Nou. Remis na wyjeździe z rewelacją sezonu – Sportingiem Gijon – też ujmy nie przynosi.

A odtąd Real może grać tylko lepiej. Jeśli nie straci dystansu w najbliższym czasie, w późniejszej części sezonu będzie łatwiej. W tej rundzie wszystkie ciężki mecze Real gra na wyjeździe. Na razie wygrał z Villareal i Atletico. Przegrał z Sevillą i Barceloną. Ale w drugiej rundzie wszystkie te mecze zagra u siebie. A jak poradzi sobie Barcelona z wyjazdami na El Madrigal i Vicente Calderon (żółta łódź podwodna w końcu się przecież odrodzi, a i Atletico ma szansę pod Quique Floresem zacząć sezon od nowa) nie wspominając o Sanchez Pizjuan i Santiago Bernabeu? Do tego dojdzie Barcelonie bagaż w postaci męczących Klubowych Mistrzostw Świata (tym razem na szczęście nie w Japonii a w Zjednoczonych Emiratach Arabskich) oraz meczów w Copa del Rey. Ciężko Realowi było przełknąć kompromitację z Alcorcon, ale to może by swoiste blessing in disguise, jak mawiają Anglicy. Znaczenie Copa del Rey dla Barcy i Realu ma co najwyżej jako dodatkowa perła w potrójnej koronie, bo samodzielne znaczenie ma znikome. A dzięki szybkiemu pożegnaniu się z pucharem Real zachowa siły na te rozgrywki, które faktycznie się liczą. Copa del Rey i KMŚ to dobre kilka tygodnii, w których gdy Real będzie grał jeden mecz, a przez resztę tygodnia się regenerował, to Barcelona będzie grała bez przerwy co trzy dni.

Czy w takim razie Barcelona powinna się martwić? Formą Realu – być może, ale swoją – na pewno nie. Wczoraj dała popis znakomitej gry w defensywie, Pique i Puyol potwierdzili, że tworzą najlepszą parę środkowych obrońców jakich miała Barcelona od wielu lat, sam Pique urasta do rangi jednego z najlepszych środkowych obrońców (i to już w wieku 22 lat! jak na obrońcę to przecież jeszcze żółtodziób). Valdes gra najlepszy sezon w karierze i bez wątpienia to jemu pozycja golkipera nr 3 w reprezentacji należy się bardziej niż Diego Lopezowi. Alves cały czas się rozwija i o ile ciężko, żeby był jeszcze lepszy w ofensywie, o tyle nie można nie zauważyć jego coraz lepszej gry defensywnej. No i Zlatan swoją postawą postawił najlepszy komentarz do popularnej tezy, jakoby nie potrafił grać w dużych meczach. Owszem, potrafi, nawet w tym największym z klubowych meczów.
A wszystko to przy wracających po kontuzji Messim i Ibrahimovicu. Jeśli szukać powodów do zmartwień, to wskazać można na dyspozycję Henry’ego. Jego czas w Barcelonie i wielkiej piłce wydaje się dobiegać końca szybciej, niż się zdawało.

I tak oto mamy nasz paradoks. Real przegrał, Barcelona wygrała – ale na ten moment wszyscy są zadowoleni. Na fali wznoszącej jest i Real, i Barca. To zapowiada pasjonującą walkę do ostatniego meczu. Czy tym ostatnim będzie spotkanie na Santiago Bernabeu? Niewykluczone.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/12/01/wszyscy-szczesliwi-po-gran-derbi/feed/
Powtórki z Bernabeu nie będzie http://soccerlog.net/2009/11/28/powtorki-z-bernabeu-nie-bedzie/ http://soccerlog.net/2009/11/28/powtorki-z-bernabeu-nie-bedzie/#comments Sat, 28 Nov 2009 20:06:54 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2009/11/28/powtorki-z-bernabeu-nie-bedzie/ Powtórki z Bernabeu nie będzie Gdy kibice na całym świecie ostrzą sobie zęby na jutrzejszy pojedynek Barcelony z Realem, zwany Derbami Europy, ci kibicujący Dumie Katalonii życzą sobie powtórki z poprzedniego sezonu, kiedy to Real dwukrotnie musiał uznać wyższość rywali i dał upokorzyć się przed własną publicznością 2-6. Nie wróżę jednak powtórki z rozrywki - podopiecznym Pepa Guardioli na pewno będzie grało się zdecydowanie inaczej, z powodu drobnych zmian w składzie, ale i trudniej, ze względu na poważne wzmocnienia i bardzo dobrą formę Królewskich w tym sezonie.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Josep Guardiola, Primera Division, Real Madryt,

]]>
Powtórki z Bernabeu nie będzie
Gdy kibice na całym świecie ostrzą sobie zęby na jutrzejszy pojedynek Barcelony z Realem, zwany Derbami Europy, ci kibicujący Dumie Katalonii życzą sobie powtórki z poprzedniego sezonu, kiedy to Real dwukrotnie musiał uznać wyższość rywali i dał upokorzyć się przed własną publicznością 2-6. Nie wróżę jednak powtórki z rozrywki – podopiecznym Pepa Guardioli na pewno będzie grało się zdecydowanie inaczej, z powodu drobnych zmian w składzie, ale i trudniej, ze względu na poważne wzmocnienia i bardzo dobrą formę Królewskich w tym sezonie.

Kupno Zlatana Ibrahimovicia, pomimo iż ogólnie wyszło Barcy chyba na dobre, zabiera Guardioli możliwość manewru, który wykonał przy poprzednim starciu z madrytczykami. Gdy w maju tego roku na Bernabeu wystawił Samuela Eto’o na skrzydle, a Lionela Messiego w środku ataku, żeby pomagał w rozgrywaniu Xaviemu i Inieście, w trójkę roznieśli oni pomoc i obronę Realu na strzępy. Szwed jest jednakże zawodnikiem o innej charakterystyce, dlatego możliwe jest, że szkoleniowiec Barcy przygotuje Manuelowi Pellegriniemu i jego drużynie inną niespodziankę. W związku ze wzrostem Ibry, otwiera się wiele możliwości, chociażby długie podania obrońców kierowane w pole karne, gdzie Szwed zgrywałby piłkę głową do któregoś z wchodzących partnerów.
Kilka posunięć, które rok temu wydawałyby się nie do pomyślenia, dziś nie byłyby już tak dziwne. Pellegrini może bowiem spodziewać się, że Guardiola desygnuje do gry chociażby Seydou Keitę zamiast Andresa Iniesty, który w takiej sytuacji zająłby miejsce Thierry’ego Henry’ego na lewej stronie ataku. Francuza na jego pozycji zastąpić może także strzelający masę ważnych goli młody Pedro Rodriguez. Któreś z tych rozwiązań Pep zapewne wcieli w życie, zważając na nie najlepszą ostatnio formę negatywnego bohatera meczów barażowych o Mistrzostwa Świata. Keita mógłby pomóc w neutralizowaniu Xabiego Alonso, Cristiano Ronaldo czy Kaki, podczas gdy ciężar rozgrywania przeniósłby się na skrzydła (Messi i Iniesta, wspomagani ze środka przez Xaviego), co byłoby zrozumiałe przy zdarzającej się czasem niefrasobliwości Sergio Ramosa oraz niezbyt wysokiej formie i umiejętnościach w ogóle Alvaro Arbeloy.
Do różnic w grze w porównaniu do tej przed rokiem zaliczyłbym jeszcze kilka elementów. Kolejny plus Ibrahimovicia – lepsze od Eto’o umiejętności techniczne i przegląd pola pozwalają na kreowanie gry przez większą liczbę zawodników, a to chyba największy atut Dumy Katalonii. Xavi i Iniesta nie mają sobie bowiem równych w tym fachu, a gdy dodamy do tego jeszcze chociażby Lionela Messiego i Serio Busquetsa czy wspomagającego ich często z linii defensywy Gerarda Pique, potencjał ofensywny drużyny jest naprawdę ogromny, o czym wiedzą chyba wszyscy. O wiele pewniej gra także Eric Abidal – we wtorkowym meczu z Interem był jednym z najjaśniejszych punktów drużyny. Poza wspomnianym Henrym wszyscy inni zawodnicy, także z Realu, znajdują się w naprawdę dobrej formie, przez co mecz powinien stać na wysokim poziomie.
Pomimo tych kilku elementów w grze Barcy, które uległy poprawie, będzie to naprawdę ciężki mecz. Oba zespoły potrzebują wygranej, żeby zadowolić kibiców oraz działaczy, a pozycja w tabeli będzie w dużej mierze zależeć od wyniku tego spotkania. Różnica jest niewielka i tak prawdopodobnie będzie przez większą część sezonu, także utarcie nosa rywalowi pozwoli na chwilkę oddechu przed ostatecznymi rozstrzygnięciami Ligi Mistrzów oraz dalszą batalią ligową. Uważam, że wygra Barca, ale na pewno po innym meczu, niż miało to miejsce w maju w Madrycie.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/28/powtorki-z-bernabeu-nie-bedzie/feed/
Grease II, czyli nałóż i graj http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/ http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/#comments Mon, 05 Oct 2009 21:21:28 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/ Grease II, czyli nałóż i grajNadchodzi taki czas w życiu każdego szarego człeka, gdy, stojąc sam na sam z lustrem, przeciera oplute pastą do zębów szkło, patrzy prawdzie w oczy, i stwierdza wreszcie ze zwieszoną głową, że, co począć: nie jestem taki, jak mi się wydaje. Ani tym bardziej taki, jaki chciałbym być.
»Czytaj dalej

Tagi: Cristiano Ronaldo, Florentino Perez, Liga Mistrzów, Primera Division, Real Madryt, transfery,

]]>
Grease II, czyli nałóż i grajNadchodzi taki czas w życiu każdego szarego człeka, gdy, stojąc sam na sam z lustrem, przeciera oplute pastą do zębów szkło, patrzy prawdzie w oczy, i stwierdza wreszcie ze zwieszoną głową, że, co począć: nie jestem taki, jak mi się wydaje. Ani tym bardziej taki, jaki chciałbym być.

Zszargane przeciwnościami losu ego można jednak podreperować. I tak, gdy kiepsko jest z żoną w łóżku, facet potwierdza swoją męskość w kontakcie z koleżanką, tudzież panią do towarzystwa. Gdy w życiu się nie przelewa, wystarczy wypić kropelkę, a świat wydaje się kolorowy (można też studiować psychologię)! Z kolei, gdy pojawia się jakaś dysproporcja cielesna – a to mały biust, a to zakola sięgające potylicy – w sukurs przychodzi chirurg plastyczny lub szeroko dostępne medykamenty. Co jednak należy uczynić, gdy chcemy upodobnić się do kogoś sławnego, i do tego – nie daj Boże – wyjątkowego?

Tutaj sama chęć i zapał nie wystarczą. Zwykły śmiertelnik, nawet, gdyby trenował dniami i nocami, pewnego pułapu przeskoczyć nie może. Jest bowiem taka granica, za którą sprawy przyjmują swój własny obrót, a nasze oblicze, nasz żywot ciemiężony, zależy wyłącznie od intencji boskich, bądź, jak kto woli, tego, co zapisane w gwiazdach. Usain Bolt, Pablo Picasso, główny bohater „Pachnidła” – przykładów, często fantastycznych, bajkowych, można by mnożyć. Stwierdzenie, że zaszli wysoko tylko dzięki ciężkiej pracy, jest nad wyraz chybione. Wielu było takich, którzy starali się doścignąć byty doskonałe. Jeżeli już im się to udawało, to tylko po nierównej, nieczystej grze. Ja postanowiłem doścignąć Cristiano Ronaldo…

* * *

Ładnym to w życiu lepiej. Taki Beckham czy Ljungberg nie muszą starać się na boisku – miliony, płynące na ich konta z licznych kontraktów reklamowych, zapewnią dobrobyt paru następnym pokoleniom. Ci panowie są po prostu prawdziwymi celebrities – reprezentują takie tuzy mody, jak Armani i Calvin Klein, zaś Cristiano Ronaldo posiada własną sieć sklepów CR9 (przemianowaną z CR7 po przenosinach do Realu Madryt). Jego poprzednik w Realu Madryt grał nieskutecznie i chaotycznie (mimo to, Robben był najlepszy w drużynie). Nie ma się co dziwić – w końcu nie dość, że ogolony prawie na zero, to jeszcze, mimo młodego wieku, poważnie dotknięty problemem wypadających włosów. Wyłysiały Holender, w porównaniu z obdarzoną nażelowaną grzywą Krystyną, to istne szkaradło. Stąd musiał biedak wyemigrować do Monachium, gdzie tworzy całkiem zgraną paczkę z brzydalami pokroju Ribery i Schweinsteigera.
Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Podobny z uzębienia do konia lub, jak kto woli, Giertycha, Ronaldinho, zrobił karierę zajadając chipsy. A że na dobre mu to nie wyszło, widzimy dziś na boisku…

Żelu do włosów Cristiano Ronaldo jednak nie wymyślił, ba, wiele nastolatków w Holandii i Niemczech może się pochwalić dłuższym od Krystyny stażem w nakładaniu tego lepkiego specyfiku. Właśnie On, wszędobylski i efekciarski Żel, jest w dzisiejszych czasach kluczem do kobiecych serc. Ochów i achów nie ma końca, gdy tylko na wiejskiej dyskotece pojawią się wystylizowani chłopcy. A jeśli grają do tego jak CR9…
Jednak nie samym Ronaldo świat piłkarski stoi. Należy w tym miejscu bronić honoru naszego pięknego kraju – pierwszymi polskimi grajkami, którzy zdobywali parkiety (bo przecież nie boiska) dzięki postawionym na sztorc włosom, byli Hajto i Świerczewski. Z kolei Radzio Majdan uwiódł najponętniejszą Słowiankę, Dodę, dzięki efektownemu balejażowi. Daleko mu jednak do Beckhama, który zaliczył nie tylko pasemka, ale też metroseksualną, opadającą na czoło grzywkę, czy milimetrową szczecinkę, która zagościła na czubku jego głowy po podpisaniu kontraktu z Gillette. Sam żel też nie był mu zresztą obcy.

Śliska sprawa

Tak, proszę państwa, diabeł tkwi w tym, że za Ronaldo ciągnie się wyjątkowo złośliwa opinia. Sam doskonale pamiętam, gdy 19-letni wtedy Portugalczyk płakał jak bóbr po przegranym finale Euro 2004. Tony nakładanego żelu, do tego często prezentowany nagi tors, a także specyficzny urok osobisty zapewniał mu miejsce na pierwszych stronach gazetek dla nastolatek. Opinia płaczliwego żelusia ciągnie się za tym zawodnikiem nieprzerwanie od pięciu lat. Po bardzo udanych sezonach spędzonych w Manchesterze United, z którym zdobył przecież liczne trofea, nie milkły głosy, że ten często faulowany, a i chętnie przewracający się zawodnik, nie podoła presji w Realu Madryt. Sam Cristiano zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że znakomite ofensywne akcje, dryblingi i tuziny strzelonych w barwach Czerwonych Diabłów bramek nie wystarczą, by zamknąć usta krytykom. Od dłuższego czasu było mu już duszno w Manchesterze, chciał zakosztować wielkomiejskiego, ekskluzywnego życia nie od święta, a na co dzień, i właśnie takie perspektywy otwierał przed nim królewski Madryt.

Przyznaję bez bicia – w czasie, gdy Florentino Perez dogadywał transfer w zacisznym biurze Malcolma Glazer’a, a 94 mln euro miało się przenominować na funty szterlingi, pełen byłem obaw o słuszność kupna tej, jak mi się wtedy wydawało, przereklamowanej laleczki. Nie przekonywały mnie zdania, że piłka nożna to produkt marketingowy, a kwota za tego zawodnika zwróci się z samej sprzedaży replik jego koszulki.
- Gram najlepiej, jak umiem, ale nie potrafiłbym wycenić swoich umiejętności. Nie wiem, czy jest to akurat 80 milionów funtów – tak całe to zamieszanie skwitował sam zainteresowany. Nieco z rezerwą, ale i nieco buńczucznie.
Komplet 80 tys. (sic!) widzów oklaskiwał Ronaldo na Santiago Bernabeu podczas jego indywidualnej, oficjalnej prezentacji. Ci, którzy nie zmieścili się na trybunach, mogli podziwiać przywitanie CR9 na wielkim telebimie, wystawionym przed stadionem. Dla porównania – na przedsezonową prezentację Kaki przyszło 60, zaś na Benzemy – 25 tys. osób…
Sytuacja identycznie ma się i dziś. Fani Realu wstają z krzesełek, by oklaskiwać wejście lub zejście Cristiano z boiska, a należy nadmienić, że Madritiści do zbyt wyrozumiałych nie należą. Ich uwielbienie może dziwić tym bardziej, gdy spojrzeć na całą sprawę z perspektywy narodowościowej. Hiszpanie wiwatujący na cześć Portugalczyka – to zjawisko niebywałe pod względem socjologiczno-politycznym.

Umarł król, niech żyje król?

Ostatni weekend sierpnia, Estadio Santiago Bernabeu, mecz Realu Madryt z Deportivo La Coruna. Galacticos II, bo tak się zwykło o nich mawiać, wkraczają w błysku fleszy na nową, zieloniutką murawę. Oczy wszystkich kibiców skupione są jednak głównie na Cristiano Ronaldo. Pierwsze niecelne podania, nieudane dryblingi, kolejne strzały z rzutów wolnych lądujące wysoko nad bramką. Jego skrzywiona w grymasie twarz mówi wszystko. Krytycy zacierają ręce, krzyczą głośne: „A nie mówiłem?”. Ja sam też niecierpliwie wiercę się w fotelu, atakowany przez powracające jak bumerang myśli o Robbenie i Sneijderze, z którymi chyba przedwcześnie pożegnano się w Madrycie. Wreszcie nadchodzi 33 minuta, kiedy to Raul pada w polu karnym. Piłkę ustawia na wapnie nie kto inny, jak CR9. Zamykam oczy ze strachu, a co złośliwsi obstawiają zakłady, jak bardzo pomyli się Portugalczyk. Poślizgnie się? A może ośmieszy go bramkarz, łapiąc lekki, niby-techniczny strzał?
35min. dobiega końca, gdy trybuny Santiago Bernabeu podrywają się w ekstazie. Chwilę później ma miejsce symboliczne zdarzenie: Raul podbiega z pretensjami do opromienionego niepewnym uśmiechem Portugalczyka, wskazując palcem na siebie. To ja, kapitan Królewskich, miałem wykonywać tę jedenastkę.

Następny mecz CR9 zaczyna na ławce rezerwowych. Część uważa, że to konsekwencja słabej formy, część jest święcie przekonana, że trener Pellegrini oszczędza piłkarza na mecz Ligii Mistrzów. W drugiej połowie Cristiano pojawia się w końcu na boisku, zaś w 90min. przeprowadza jedną z pierwszych udanych, indywidualnych akcji w barwach Realu. Płaski strzał między nogami bramkarza zamienia się w gola. Parę dni później Portugalczyk jest już na ustach całej piłkarskiej Europy. Dwa gole z rzutów wolnych w meczu Champions League świadczą o dużym progresie w stosunku do pierwszych, kompletnie nieudanych prób w meczu z Deportivo. Swój wyczyn kopiuje Ronaldo w meczu z Xerez, pokonując bramkarza nie tylko z wolnego, ale i po indywidualnej akcji już w pierwszej minucie. Równie udanie zaczyna mecz z Villareal, i z 5 bramkami na koncie jest współliderem strzelców La Liga (wraz z Messim).
Nadchodzi mecz z Tenerife. Ronaldo gra bez większych fajerwerków, Pellegrini zdejmuje go w 79min. Gdy chce podziękować zawodnikowi za grę, ten ignoruje jego wystawioną rękę i wściekły siada na ławce. Trener w wywiadzie bagatelizuje sprawę, piłkarza nie spotyka żadna kara. Jak wiadomo, osoba niedoścignionego formatu jest nietykalna. W następnym meczu Champions League Cristino strzela kolejne dwa gole…

Niesamowite dryblingi, sztuczki techniczne i ofensywne akcje na pełnej szybkości. Dziewięć goli w siedmiu meczach, wypracowane sytuacje bramkowe dla kolegów z drużyny, dynamiczne zejścia ze skrzydła do środka, przed którymi drży już każdy obrońca w Hiszpanii – w Madrycie powoli zaczyna się o nim mówić w kategoriach, o których pisałem na początku: ponadczłowieka. Gracza, który potwierdził wreszcie swoje umiejętności, a także przekonał do siebie wyjątkowo krytycznych kibiców Realu. W tym także i mnie. Dobrze jest mieć wreszcie w zespole zawodnika, który techniką dorównuje Messiemu ze znienawidzonej Barcelony. Nawet, jeśli już zazdroszczę mu tych wszystkich umiejętności, sławy i garażu na 9 samochodów, to nie będę wdawał się w dywagacje powodowane tylko i wyłącznie czystą zazdrością. Nic dodać, nic ująć – Christiano Ronaldo wielkim piłkarzem jest.

* * *

Vitelity’s, L’Oreal, Schwarzkopf, czy wreszcie polska Joanna. Setki wydanych na żele złotych, tysiące postawionych włosów, dziesiątki prób – nie udało się. Pewnego ciepłego jeszcze wieczoru, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, ubrany od stóp do głów w strój sportowy marki Adidas, z czupryną postawioną hen, wysoko w górę, ustawiłem piłkę nieopodal bramki. Stanąłem tak, jak On, w szerokim rozkroku. Wziąłem głęboki oddech, krótki rozbieg i… Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Zaczynam powątpiewać w istotę Absolutu. Nie ma takiej siły, która sprawiłaby, bym kiedykolwiek kopnął piłkę tak, jak Cristiano Ronaldo. Może potrzebna siłownia? Może przydałaby się konsultacja z fizjologiem lub dietetykiem? Może powinienem zahartować się, podreperować technikę, kondycję? Może powinienem pójść do wojska?

Drodzy panowie, zawsze możemy się pocieszać, że łysiejący Lato czy Zidane zrobili, mimo swych wizerunkowych niedoskonałości, wielkie kariery. Nic straconego! Wystarczy tylko trochę potrenować. No bo jeśli nie o fryzurę, to o co w tym wszystkim chodzi?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/feed/
Dziękujemy ci, Zlatan, ale zobaczymy się w środę. http://soccerlog.net/2009/09/16/dziekujemy-ci-zlatan-ale-zobaczymy-sie-w-srode/ http://soccerlog.net/2009/09/16/dziekujemy-ci-zlatan-ale-zobaczymy-sie-w-srode/#comments Wed, 16 Sep 2009 00:00:41 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/09/16/dziekujemy-ci-zlatan-ale-zobaczymy-sie-w-srode/ image_2.jpg My, polscy kibice, łakniemy ostatnio dobrej piłki, jak dziecko - mleka matki. A tu proszę: trafia nam się na początek rozgrywek Ligii Mistrzów istna piłkarska uczta, hit nad hitami, który ściągnie przed szklany ekran nawet najordynarniejszego, niedzielnego kibica. Oto Inter Mediolan, bezdyskusyjny mistrz Serie A z ubiegłego sezonu, podejmował będzie na San Siro broniącą tytułu FC Barcelonę.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Inter Mediolan, Josep Guardiola, Liga Mistrzów, Primera Division, Samuel Eto'o, Serie A, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
image_2.jpg
My, polscy kibice, łakniemy ostatnio dobrej piłki, jak dziecko – mleka matki. A tu proszę: trafia nam się na początek rozgrywek Ligii Mistrzów istna piłkarska uczta, hit nad hitami, który ściągnie przed szklany ekran nawet najordynarniejszego, niedzielnego kibica. Oto Inter Mediolan, bezdyskusyjny mistrz Serie A z ubiegłego sezonu, podejmował będzie na San Siro broniącą tytułu FC Barcelonę.

Rozrzutny dwa razy traci?

Transferowe lato przebiegło w Hiszpanii pod znakiem galaktycznych transferów Realu Madryt. Transfer Cristiano Ronaldo potępili chyba wszyscy prócz… trenera Interu, Jose Mourinho. Ten cieszy się za dwóch – zrobił niebagatelny interes, sprzedając do Barcelony Zlatana Ibrahimović’a. Pal licho CR9! Transfer Szweda – to jest dopiero szczyt rozrzutności! W zamian z katalońskiego klubu przybył Samuel Eto’o, a do klubowej kasy wpłynęło dodatkowo niebagatelne 48mln euro (część z tej sumy od razu przeznaczono na kupno Wesley’a Sneijdera)! Szweda wyceniłbym na tyle samo, co Kameruńczyka, ale cóż – włodarze Blaugrany chcieli najwidoczniej zgarnąć jakąkolwiek bonifikatę za zawodnika, który w przyszłym roku odszedłby z zespołu za darmo. Z Mediolanu do Hiszpanii przeniósł się jeszcze Maxwell, i tak Inter ma w składzie jednego, a Barcelona – dwóch szpiegów. Najbardziej prawdopodobne, że użytek z, być może cennych przecież, informacji o byłej drużynie zrobi jedynie Pep Guardiola – Mourinho zbyt wierzy w swój geniusz i spryt, by pytać kogokolwiek o zdanie.

Tymczasem to zawodnicy Dumy Katalonii lepiej zaczęli sezon i, w przeciwieństwie do Interu, to oni są w tej chwili na czele ligowej tabeli. Co prawda zanotowali dwie wygrane, ale po meczach zaciętych, pozbawionych specjalnego błysku. Ostatnie zwycięstwo z solidnym przecież Getafe zaczęli w dosyć rezerwowym składzie. Świadczy to tylko o jednym – piłkarze Blaugrany oszczędzają siły na pojedynki w Champions League.
Z kolei zawodnicy grający na co dzień w europejskiej stolicy mody już po trzech pierwszych kolejkach Serie A oglądają plecy Juventusu i Sampdorii. Jose Mourinho pytany o to, czy obawia się piłkarzy z Turynu, ironicznie odpowiada, że nie może spać przez nich po nocach. Jestem pewien, że o wiele bardziej zależy mu na zwycięstwie w Lidze Mistrzów, z której odpadł w tamtym roku już w 1/8 finału. Pierwszym krokiem ku końcowemu triumfowi będzie dzisiejsze spotkanie z Barceloną.

Oba kluby mają niezwykle silną kadrę. Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, które formacje Barcy są lepsze od tych Interu, i odwrotnie. Nie ulega za to wątpliwości, że najbardziej zacięta walka rozegra się w środku pola, gdzie Iniesta i Xavi, wespół z Keitą bądź Toure, będą musieli stawić czoła Mottcie, Sneijderowi i Zanettiemu.
- To prawda, Inter ma solidny skład. Są silni i fizycznie i mentalnie, a ich największym atutem jest linia pomocy. Jednak nie mamy się czego bać – przyznał brazylijski obrońca Barcy, Maxwell.

Współczuję ci, stary…

To, co najbardziej elektryzuje kibiców przed dzisiejszym meczem, to pojedynek byłych snajperów obu drużyn. Odnośnie do Eto’o: Nerrazzuri wietrzą szansę w jego chęci zemsty nad klubem, który pozbył się go latem lekką ręką. Kameruńczyk strzela już bramki w Serie A, i choć nie cieszy oka tak bajeczną techniką, jaką prezentuje sławny Szwed, to na pewno będzie chciał potwierdzić, że w nowym zespole będzie jeszcze bardziej skuteczny, niż w Barcelonie.
Co do Ibrahimovicia – cóż, czeka go ciężka przeprawa… Na San Siro kibice szykują bowiem swojemu byłemu ulubieńcowi wrogie, iście diabelne przyjęcie. I nie ma im się co dziwić – w niedawnym wywiadzie ten nad wyraz nonszalancki zawodnik stwierdził, że Inter powinien być mu wdzięczny za czas, który spędził w drużynie, gdyż bez niego w składzie Nerrazzuri nie zdobyli żadnych trofeów przez 17 lat. Buńczuczne słowa byłego kolegi zdenerwowały pomocnika mediolańskiego klubu, Manciniego, który owszem, potwierdził, że Ibrahimović wiele dla klubu osiągnął, ale zganił go za brak elementarnego wyczucia i szacunku. Znany z krnąbrnego charakteru Marco Materazzi dodał jeszcze ostrzej: „Pomógł nam wygrać trzy razy “Scudetto”, ale przecież jesteśmy drużyną. Każdy zawodnik mógłby sobie poczytać to za sukces, ale nie robimy tego tak ostentacyjnie, jak on. Powinien uważać na słowa. Dziękujemy ci za to Zlatan, ale zobaczymy się w środę. Wtedy pokażesz, co naprawdę potrafisz.”
Gwizdów, obelg i wyzwisk nie będzie więc końca. Będzie się Ibrahimović w kotle Nerrazurich smażył…

Jedynym gospodarzem na San Siro, który myśli o szwedzkim napastniku w (o wiele bardziej) pozytywnych kategoriach, jest siwy złośliwiec Mourinho. Mimo słownej wojny wywołanej przez swego byłego podopiecznego, wyznał, że powita go w Mediolanie z otwartymi ramionami. Cóż, nie dziwota, że panowie się lubią – w końcu lubili wspólnie patrzeć na czubki swoich nosów.

Kości zostały rzucone

Barcelona chce być pierwszym klubem, który obroni tytuł Champions League. W historii tych rozgrywek byłoby to wydarzenie bezprecedensowe, ale marzenia Katalończyków wydają się realne. Blaugrana ma teraz silniejszą ławkę niż rok temu. W meczach ligowych podstawowych graczy bez problemu zastąpić mogą Dmitro Chygrynskiy, Ledesma, czy Bojan Krkić. Wszystko to robi Pep Guardiola w trosce o swój posłuszny pierwszy skład, by ten mógł w pełni skupić się na rozgrywkach LM.
Z kolei Inter może liczyć na takich wchodzących graczy, jak Cambiasso i Mancini, zaś włoska szkoła brzydkiego, defensywnego futbolu, akurat w Champions League nieraz zdawała egzamin. Wpierw trzeba jednak wyjść z grupy, i to w najefektowniejszym możliwym stylu, który przyprawiać ma kolejnych rywali o drżenie (krzywych) nóg.

Nerrazzurim ciężko będzie sprawić, by przeciwnicy bali się ich w tym stopniu, co Messiego i spółki. Za Blaugraną przemawia pięć trofeów z minionego sezonu i lepszy start na początku obecnych rozgrywek. Mimo to, pewny swego Mourinho wierzy w ostateczny triumf nad słynnym rywalem, ba, parę dni temu rzucił nawet dziennikarzom na odchodne skład na to spotkanie: Julio Cesar, Samuel, Maicon, Lucio, Chivu, Stanković lub Muntari, Motta, Sneijder, Zanetti, Milito i Eto’o.
Już dziś przekonamy się, czy to właśnie ci piłkarze, niesieni żywiołowym dopingiem legendarnego San Siro, połapią się w taktycznych manewrach portugalskiego szkoleniowca. Ja daję większe szanse Barcelonie – jeśli nie skromna wygrana mistrzów Hiszpanii, to przynajmniej remis. A na jeszcze bardziej gorącym Camp Nou Inter będzie musiał dokonać nie lada sztuki, by uniknąć pachnącej zwierzęcą furią, wściekłej chęci doszczętnego rozjechania włoskiego przeciwnika przez kataloński walec…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/16/dziekujemy-ci-zlatan-ale-zobaczymy-sie-w-srode/feed/
La Liga po dwóch kolejkach http://soccerlog.net/2009/09/15/la-liga-po-dwoch-kolejkach/ http://soccerlog.net/2009/09/15/la-liga-po-dwoch-kolejkach/#comments Tue, 15 Sep 2009 11:55:41 +0000 Uleslaw http://soccerlog.net/2009/09/15/la-liga-po-dwoch-kolejkach/ la_liga.jpg Dwie kolejki La Liga to za mało, by zacząć uprawiać "wróżbiarstwo sportowe", ale wystarczająco dużo, aby podzielić się pierwszymi spostrzeżeniami i uwagami. Kto nie wierzy, że La Liga byłaby ciekawa bez Realu i Barcelony - niech klika. Postaram się pokazać, że trwał dotąd w straszliwej herezji.
»Czytaj dalej

Tagi: Primera Division,

]]>
la_liga.jpg
Dwie kolejki La Liga to za mało, by zacząć uprawiać “wróżbiarstwo sportowe”, ale wystarczająco dużo, aby podzielić się pierwszymi spostrzeżeniami i uwagami. Kto nie wierzy, że La Liga byłaby ciekawa bez Realu i Barcelony – niech klika. Postaram się pokazać, że trwał dotąd w straszliwej herezji.


Faworyci zaskakują, bo… wygrywają

Nie należę do tego smutnego grona fanów Primera Division, którzy w całej lidze widzą trzy zespoły: Real, Barcelonę i nie-Real-ani-nie-Barcelonę. Dla takich osób dwie najbardziej znane ekipy z koniecznością praw przyrody muszą okupować dwie pierwsze pozycje, „to trzecie” zajmuje całą resztę. Dla mnie w Hiszpanii słaba drużyna to gatunek wymarły, ewentualnie – stan przejściowy. Poprzednie lata nauczały, że kolejka-niespodzianka to w La Liga kolejka bez niespodzianek. Wpadki ‘silniejszych’ zdarzają się tam często i przymiotnik ‘zaskakujący’ coraz słabiej pasuje do opisu meczu.

No ale Real i Barcelona powygrywały. A szkoda, bo ich porażki mogłyby uatrakcyjnić początek sezonu. W żadnym z czterech meczów dwójki potentatów nie było jednak widać miażdżącej przewagi na boisku, co pozwala na wysnucie delikatnego wniosku: noga im się kiedyś powinie. Być może całkiem niebawem, mając na uwadze występy w Lidze Mistrzów. O potentatach dosyć – nie lubię zbyt pochlebnie pisać o Realu i Barcy, a nawet Zlatana, przy całym jego lenistwie i nonszalanckim stosunku do kolegów – nawet Xavi nieraz strzelał, bo nie miał jak dogrywać do fatalnie ustawiającego się Szweda! – musiałbym obdarzyć jakąś pozytywną wzmianką.


Trzecia siła

Dwukrotnie wygrała też Valencia, za każdym razem pokazując się z dobrej strony. W meczu z Sevillą głównie w defensywie – Alexis z Dealbertem skutecznie chronili Moyę przed nadmiernym wysiłkiem, Miguel i Bruno wspomagali ich podcinając Sevilli najgroźniejszą broń – skrzydła, a Marchena z Banegą stłamsili pięciokrotnie silniejszy fizycznie środek pola rywala. Mata i spółka tylko dopełnili dzieła zniszczenia, wykorzystując dwie z wielu wypracowanych okazji.

Inaczej wyglądała sytuacja w spotkaniu z Valladolid – na nieprzyjemnie wąskim boisku Nuevo Estadio Jose Zorilla z zadziwiającą łatwością rozhasały się skrzydła i atak. Każdy z czwórki Mata, Silva, Villa i Pablo strzelał i/lub asystował, a wynik mógł być sporo wyższy. Lekko zawiodła za to defensywa. Może nie był to koncert błędów, ale nieprzyjemne zgrzyty zakłócały melodyjną grę całej drużyny. Moya wypuścił piłkę z rąk, Alexis i Miguel tylko obserwowali akcję przy drugiej bramce. Usprawiedliwiać nie można i Dealberta – dał się łatwo ograć, ale w przeciwieństwie do kolegów starał się – niezdarnie bo niezdarnie – ale jednak przeszkadzać. Alexis z Miguelem stanowili tylko psychologiczną barierę, zbyt mocno wierząc swe telekinetyczne zdolności.

Na osobny akapit rewelacyjną postawą zasłużył sobie Ever Banega. Młody Argentyńczyk, kupiony dla uspokojenia fanów na początku katastrofalnej serii Ronalda Koemana, po rocznym wypożyczeniu w Atletico, gdzie nie chciano na niego wydać więcej żadnych pieniędzy, powrócił do klubu w wielkim stylu. Zaliczył już trzy asysty, rozdzielał piłki i uruchamiał skrzydłowych, spajając całą ofensywę. W pierwszym meczu jeszcze nieco wchodził w drogę Silvie, ale z Valladolid trzymał pozycję, hojnie darząc dokładnym podaniem każdego, kto miał szansę uciec obrońcom.


Nowe Superdepor? Stara Mallorca?

Guardado, Felipe, ze Castro, Pablo Alvarez, Riki, Aranzubia, Lopo i przyjaciele nie zatrzymali Realu, ale zostawili całkiem dobre wrażenie. Zupełnie nie odnalazł się na boisku Lafita, choć w jego sytuacji może to być zrozumiałe – do dzisiaj nie wie, czy będzie grał w Saragossie, czy jednak dalej w Deportivo. Następny mecz – z Malagą – zapowiadał się apetycznie. Pogromcy Atletico na El Riazor tak skuteczni już nie byli, a Baha pokazał, że prawdziwy artysta dotyka skrajności – w meczu z Atletico przewrotką wydobył z gardła każdego komentatora okrzyk „QUE GOLAZO!”, w ostatnich minutach meczu z Depor tak fantastycznie ułożył nogę, że piłka, miast spokojnie odbić się od niej i wpaść z metra do siatki, poleciała do Atlantyku. Ewentualnie do Santiago de Compostela, jeśli bramka Aranzubii skierowana była na południe. Chwilę wcześniej prawdziwe „que golazo” strzałem z kilkudziesięciu metrów zaliczył Luis Felipe, zdobywając dla Deportivo pierwsze trzy punkty w sezonie.

Jakkolwiek wygrana z Malagą nie była spektakularna, pozwala żywić nadzieję, że Lotina powoli buduje nowe Superdepor. Prawdopodobnie braknie w nim Lafity, ale i tak będzie groźnie. Szczególnie na lewym skrzydle.


Dzięki pracowitej ostatniej transferowej nocy Mallorca jakoś załatała kadrę i mimo drugiej z rzędu totalnej wyprzedaży, Gregorio Manzano sensownie ustawił swój zespół. Taktyki nie zmienił – w luki swojego ulubionego 4-2-3-1 wkomponował nowych-starych zawodników. Po rocznym wypożyczeniu wrócił Tuni, któremu przypadła ciężka rola – zastąpienie byłego kapitana, Juana Arango, na lewym skrzydle. Zadanie wykonał – Xerez strzelił i asystował przy drugiej bramce, z Villarreal siał popłoch i dobrze trzymał się na nogach, pomimo braku płetw – boisko na El Madrigal zamieniło się w jezioro, a pogoda rozwiała wszelkie stereotypy – zarówno Żółta Łódź Podwodna, jak i wyspiarze z Ballearów tak naprawdę źle znoszą morską aurę i nie potrafią grać w piłkę wodną; ten mecz mógł się skończyć każdym wynikiem. Skończył się remisem, głównie dzięki Borji Valero – następca niezastąpionego Jurado ryzykował płaskim strzałem z wolnego, ale niesiona na falach piłka wpadła do siatki. Diego Lopez wprawdzie zanurkował, ale nie zdążył jej wyłowić.

To niespotykane na takim poziomie: mimo tak wielkich problemów i tak skromnych środków, Mallorca może nie zmienić swej specyfiki. Oby, bo drużynę Manznano nigdy nie było nudno oglądać.


Co z tą Sevillą?

Sevilla wynagrodziła swym fanom pokazowym spotkaniem z Saragossą poprzedni, przespany mecz – z Valencią. Spotkanie porywające jak arabscy terroryści, wymiana ciosów jakby z ping-ponga. Ogólnie było bajecznie, a pięknych książąt była dwójka: Luis Fabiano i Diego Perotti, choć w oczach graczy Saragossy przypominali raczej odrażające kreatury: Brazylijczyk to demon skuteczności, Perotti biega, kiwa, wrzuca i strzela jak opętany. Jeśli Felipe posłał Munui “strzał z armaty” (jak sugeruje Marca), to Perotti wypalił w Carrizo z shotguna. Bez zbędnego przymierzania.

Asystę zaliczył Negredo, ale znów bardziej niż dobrą grą dał się zapamiętać z frustracji, pretensji do arbitrów i efektownych wywrotek. Trochę wstyd, jak na takiego dużego chłopca.

Błyskawiczne przebudzenie Sevilli zwiastuje pasjonującą walkę o mistrzostwo. Wszak do tej pory Fabiano, Perotti, Navas i Adriano wywołali lepsze wrażenie, niż choćby Ronaldo, Benzema, Arbeloa i Zlatan


Dwa falstarty: Atletico & Villarreal

Z początku sezonu najmniej zadowolone mogą być dwie ekipy: Villarreal i Atletico, tracące już kolejno 4 i 5 punktów do liderów. Przedsezonowe wróżby wypadały bardzo pomyślnie dla Żółtej Łodzi, a o sile rażenia nowych torped zamontowanych na pokładzie, przekonał się chociażby Juventus. Valverde można jednak jeszcze próbować rozgrzeszać: wyjazdy do Pampeluny nie należą do łatwych dla nikogo, bowiem fanatyczni kibice dodają siły i agresywności i tak już silnym i agresywnym piłkarzom Osasuny. W połączeniu z pracowitością i opanowaniem Nekunama oraz świetną techniką i precyzją Juanfrana, Azpilicuety, Arandy czy Pandianiego, otrzymujemy twór zdolny urwać nogi punkty każdemu. Swoje zrobiła też szybka kontuzja Senny – choć zastąpił go bardziej kreatywny Ibagaza, odbiło się to na mniejszej konsekwencji w defensywie, a moment dekoncentracji wykorzystał Pandiani, po ładnym rajdzie i wyłożeniu piłki przez Arandę. Zawiódł trochę Cazorla – bramkę niby strzelił, ale po rykoszecie, a reszta jego strzałów pozostawiała wiele do życzenia. W zasadzie jedno – więcej precyzji! Sytuacja mogłaby się potoczyć inaczej, gdyby na boisku wcześniej pojawił się Jonathan Pereira. Ja wiem, że Cazorla to Cazorla – nietykalny, a coraz więcej do gry wnosi Cani, ale Pereira przez te swoje kilka minut gry stworzył więcej groźnych okazji, niż cały zespół od początku meczu. Im szybciej Valverde nauczy się, że miejsce młodego Hiszpana – przy którym Struś Pędziwiatr to wyjątkowy anemik – jest w podstawowym składzie, tym lepiej dla całej drużyny.

Nie nauczył się przynajmniej do meczu z Mallorcą. Choć i tutaj mógłby się bronić – jeziorko na El Madrigal momentalnie zrobiło się tak głębokie, że kieszonkowych wymiarów Pereira mógłby tam nawet utonąć. W roli „wywoływacza tsunami” zastąpił go Giuseppe Rossibiegał ślizgał się po wodzie za trzech i znalazł w sobie dość siły, w zamieszaniu mocno posłać piłkę pod prąd, do siatki bramki Dudu Aouate. Villarreal choć ciągle bez zwycięstwa, przynajmniej bez porażki.


Oj, polecą wkrótce głowy w Atletico. Jeśli te najbardziej pożądane przez kibiców, członków zarządu i dyrekcji sportowej – Enrique Cerezo, Miguela Angela Gila Martina i Jesusa Garcii Pitarcha – to przynajmniej trenera, Abela Resinio. Nie pomógł szalejący po boisku, zwrotny jak zaimek „się” Aguero, zawiódł król strzelców poprzedniego sezonu, Diego Forlan. Malaga z łatwością zdobywała bramki, wykorzystując błędy obrońców i bramkarza podczas stałych fragmentów. Dowodzi to niezbicie, że naprawdę znakomitym pomysłem była sprzedaż w ostatnim dniu okienka transferowego Johna Heitingi i ogólne zaniedbanie wzmocnień defensywy. Na ten temat chciałoby z zarządem „porozmawiać” wielu fanów Atletico, na razie ograniczających się tylko do protestów i wyzwisk.

Mecz z Racingiem miał pokazać, że porażka z Malagą była tylko nieprzyjemnym wypadkiem przy pracy. Znowu nie pomogły dryblingi Aguero, strzały Forlana lądowały na słupkach bądź wybijał je świetny jak zawsze Tono, a Simao zmarnował kilka naprawdę dobrych podań. Próbował i Cleber Santana, obdarzony nieprzyzwoicie potężnym uderzeniem, ale trafić udało się tylko Jurado. Wystarczająco silny, precyzyjny strzał z półobrotu zza pola karnego przeleciał milimetr obok wewnętrznej strony słupka. Serrano zdołał jednak wyrównać, ograbiając Atletico z wymarzonych punktów. Ciągle bezrobotny Quique Flores może powoli kończyć swe wakacje?


Przegląd armii „średniaków”

Najszczęśliwsze z całej grupy „średniaków” może czuć się Athletic Bilbao. Baskowie po dwóch skromnych zwycięstwach 1-0 zajmują czwarte miejsce w tabeli. Po części dzięki Toquero – zdobywcy świetnego gola z Espanyolem, po części dzięki uprzejmości piłkarzy Xerez. Prócz Toquero, najbardziej na dwie wiktorie napracowali się jeszcze Llorente, Susaeta – po jego dośrodkowaniu piłkę do własnej bramki posłał Prieto oraz Javi Martinez, choć młoda gwiazda Bilbao powinna dwie kolejki kończyć z dwiema bramkami na koncie: Javi ładnie zostawił za plecami obrońców, znalazł się metr przed kładącym się Kamenim, minął go, po czym położył się obok Kameruńskiego bramkarza Espanyolu. Motyw tej decyzji ciągle znajduje się w sferze domysłów. W drugim meczu sytuacja była bardziej klarowna – karnego, wykonywanego przez Martineza, efektownie obronił Renan.


Zawodzi Almeria. Pozbawiona najlepszego strzelca, Negredo, seryjnie marnuje dobre okazje. Mieszane uczucia można żywić do Kalu Uche – napastnik Almerii niby starał się jak mógł, oddawał groźne strzały, czy to głową (jedna poprzeczka), czy którąś z nóg, ale w najlepszej sytuacji puścił piłkę pomiędzy obiema. Podobnie nieskuteczni byli Crusat i Soriano, przez co zespół ciągle czeka na pierwsze trafienie. W drugim meczu nieskutecznością Almerii starał się dorównać Sporting, ale ta trudna sztuka asturyjskiej drużynie ostatecznie się nie powiodła – bramkę na wagę trzech punktów zdobył Diego Castro, zdecydowanie najjaśniejsza postać całej drużyny.


Niespodziewany lider z pierwszej kolejki – Getafe – uległo Barcelonie, ale do pojawienia się na boisku gwiazd – Messiego i Iniesty – toczyło co najmniej równorzędną walkę. Nie tak mogłoby wyglądać to spotkanie, gdyby skuteczności z pierwszego meczu nie stracił Soldado, a łut szczęścia znalazł się w ekwipunku Albina. Dwa zabójcze strzały mogły skończyć się bramkami. Najpierw pięknym półobrotem popisał się właśnie Albin, a piłka odbiła się od poprzeczki, linii bramkowej i wyszła na boisko, potem zadziwiającą akrobację wykonał Soldado – gdyby Pedro Leon wiedział, że jego kolega z drużyny będzie tę piłkę uderzał z przewrotki, posłałby ją wyżej, niż tylko 30 cm ponad murawą. Naturalnie, słupek…

Cóż, dwa razy z rzędu szczęście dopisywać widocznie nie może. We wcześniejszym meczu, z Racingiem, wychodziło Getafe niemal wszystko. Szczególnie – Soldado, zdobywcy pierwszego hattricka w sezonie. Dwukrotnie dołożył on tylko nogę, a piłka wpadała do siatki, raz znakomicie, z dosyć ostrego kąta, wyjątkowo precyzyjnie posłał piłkę na długi róg. Dużą zasługę w zwycięstwie ma Parejo. Real Madryt choć raz okazał się uczciwym partnerem w transferach: zabrał z Getafe Granero, ale oddał podobnie kreatywnego piłkarza środka pola.


O Racingu była już gdzieniegdzie mowa, ale nie padło jeszcze nazwisko najważniejszego piłkarza tej drużyny w obydwu kolejkach: Arany. Prawdziwy motor napędowy zespołu, godny następca Jonathana Pereiry. Co prawda nie trafił on jeszcze bramki – robili to Serrano i Lacen, ale świetnie tworzył kolegom kolejne okazje. 600K € zapłacone za niego Castellonowi być może kandydowało będzie do miana najlepiej spożytkowanych sześciuset tysięcy euro na całym świecie.


Pierwsze spojrzenie na trójkę beniaminków

Najsłabiej wśród wszystkich dwudziestu zespołów wypadło Xerez. Nie dość, że nie stworzyło żadnej interesującej akcji, to jeszcze raziło głupotą i dyletanctwem w defensywie. Zostawmy już biednego Prieto, przecież każdy może z paru metrów z całej siły posłać swemu bramkarzowi nieoczekiwany prezent, inteligencją nie grzeszyli również Gioda i Calvo. Pierwszy postanowił urwać rywalowi nogę wchodząc nakładką, choć w ostatniej chwili odstąpił od swego zamiaru. Źle skrywał jednak swoje najniższe instynkty, a przy okazji musiał powiedzieć coś miłego arbitrowi, bo ten nie wahał się z sięgnięciem po czerwoną kartkę. Drugi, mając już jedną żółtą na koncie, stracił panowanie nad swoją ręką. Ta dotknęła piłki, przerywając rajd Tuniego.

Mecz z Bilbao też Xerez nie ukończyło w komplecie, a w dodatku bezsensowna ręka spowodowała rzut karny. Renan wprawdzie go obronił, ale nie wpłynęło na przydział punktów. Dwie porażki i ostatnia lokata w tabeli, współdzielona z Espanyolem, który choć momentami pokazywał naprawdę dobrą grę.


Całkiem przyzwoicie wypadły Saragossa i Tenerife. Pierwsza kolejka przyniosła bezpośredni pojedynek tych drużyn, zakończony nieznacznym zwycięstwem Aragończyków. Trudno powiedzieć, kto na nie bardziej zasłużył: Tenerife częściej gościło pod bramką rywali, ale to piłkarze Marcelino tworzyli groźniejsze sytuacje. Na wyróżnienia w Tenerife zasłużyli Alfaro i Nino, najbardziej bramkostrzelny duet napastników poprzedniej edycji Segunda Division, tym razem nie tak skuteczny, ale ciągle groźny. Dzielnie wspierał ich Kome, piłkarz aktywny i całkiem dobrze radzący sobie ze ścisłym kryciem, w jednej akcji ośmieszył dwójkę obrońców Saragossy, ale nie zdołał skierować piłki do bramki. Real Saragossa w dużym stopniu zależy od dynamicznych skrzydłowych: Jorge Lopeza i Pennanta, duetu napastników: Javiera Arizmendiego i Uche oraz Gabiego, pełniącego rolę zarówno kreatora gry, jak i pierwszej poważnej zapory defensywnej. Cała defensywna, m.in. z kapitanem zespołu, Roberto Ayalą, jakoś szczególnie się nie wyróżniała.

Meczu z Sevillą Saragossa nie zagrała jakoś przesadnie źle – akcje konstruowały obydwie drużyny, czego nie odzwierciedlał końcowy wynik. Trochę lepiej mógł wypaść atak, choć Javier Arizmendii i tak zdobył dwie bramki – pierwsza po sporym zamieszaniu i kilkukrotnych dobitkach, druga po chyba niesłusznie odgwizdanym spalonym i akcji sam na sam z Palopem.

Całkiem dobrze wyszedł Tenefire mecz z Osasuną. Dwie piękne bramki: Nino, po rewelacyjnie rozegranym rzucie wolnym i potężny strzałRicardo dały zasłużone zwycięstwo. Osasuna odpowiedziała również niebrzydkim golem: po dośrodkowaniu z rzutu rożnego świetnie głową strzelił Pandiani, pokazując, że do piłkarskiej emerytury ciągle mu bardzo daleko.

W przeciwieństwie do Xerez, Tenerife i Saragossa pokazały, że walka o utrzymanie nie będzie szczytem ambicji tych zespołów. Aragończycy najchętniej biliby się o europejskie puchary, ale fatalna kontuzja Uche z meczu z Sevillą wyjątkowo utrudni wymarzone plany – brat byłego piłkarza Wisły Kraków prawdopodobnie zerwał więzadła w kolanie i ten sezon będzie miał już z głowy.


Minione dwie kolejki obfitowały w ciekawe pojedynki i urodne bramki. Mam nadzieję, że tego wszystkiego na hiszpańskich boiskach nie zabraknie i za tydzień. A może doczekamy się przy tym pierwszych większych sensacji?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/15/la-liga-po-dwoch-kolejkach/feed/
Podsumowanie okienka transferowego w La Liga http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/ http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/#comments Thu, 03 Sep 2009 17:00:22 +0000 black_kurant http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/ Podsumowanie okienka transferowego w La Liga Okres, w którym pierwszoplanowe role odgrywały pieniądz i zdolności negocjacyjne, przeszedł już do historii. Każda z hiszpańskich drużyn starała się poczynić jak najlepsze kroki, by ich kadra stała się silniejsza niż w sezonie minionym, a przede wszystkim silniejsza od ligowych konkurentów. Jednocześnie dwudziestu uczestników mocno popracowało nad podniesieniem poziomu rodzimej ligi w hierarchii europejskiej. Boiska hiszpańskie przywitały tak znamienitych piłkarzy, jak Cristiano Ronaldo, Zlatan Ibrahimović, Kaka, Karim Benzema, Xabi Alonso, Didier Zokora, i wielu innych mniej znanych, ale też wartościowych.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, La Liga, Primera Division, Real Madryt, Sevilla FC, Valencia CF,

]]>
Podsumowanie okienka transferowego w La Liga
Okres, w którym pierwszoplanowe role odgrywały pieniądz i zdolności negocjacyjne, przeszedł już do historii. Każda z hiszpańskich drużyn starała się poczynić jak najlepsze kroki, by ich kadra stała się silniejsza niż w sezonie minionym, a przede wszystkim silniejsza od ligowych konkurentów. Jednocześnie dwudziestu uczestników mocno popracowało nad podniesieniem poziomu rodzimej ligi w hierarchii europejskiej. Boiska hiszpańskie przywitały tak znamienitych piłkarzy, jak Cristiano Ronaldo, Zlatan Ibrahimović, Kaka, Karim Benzema, Xabi Alonso, Didier Zokora, i wielu innych mniej znanych, ale też wartościowych.

Kilku świetnych graczy także opuściło Hiszpanię, ale na ogólny bilans zysków i strat La Ligi przyjdzie miejsce i czas w innym artykule. Tutaj, wraz Łukaszem Kwiatkiem, podjęliśmy ryzykowną próbę ocenienia ruchów transferowych poszczególnych drużyn. Łukasz zajął się: Atletico Madryt, Valencią, Sevillą, Villarrealem, Mallorcą, Getafe, Deportivo oraz Osasuną. Ja opisałem resztę.

Kolejność opisywanych drużyn nie jest przypadkowa. Wynika z końcowego układu tabeli w sezonie 2008/2009.


FC Barcelona

barcelona.gif

Słychać głosy krytyki, jakoby Barca przespała okres transferowy, i że przyjdzie jej za to słono zapłacić. Nieustannie porównuje się mistrzów Hiszpanii do Realu Madryt, zapominając jednak, że filozofie obu tych klubów różnią się diametralnie. Każdy z nich ma inny sposób na sukces. Ostatnio zadziałała metoda Blaugrany, i to we wszystkich możliwych rozgrywkach. Nie ma więc podstaw, by nagle ją zmieniać. Laporta, co prawda, robił podchody po Riberiego, Fabregasa i Villę. Mówiło się także o Robinho. Z powodu powściągliwej natury prezesa w nadmiernym szastaniu środkiem płatniczym, do żadnej z tych transakcji nie doszło. I może nawet lepiej, bo Barca nie straci swojego efektownego stylu, którym zadziwiała świat.

Zakupy oczywiście były, i nawet nie takie tanie. Za to uzasadnione. Najważniejszym jest zamiana Eto’o na Ibrahimovica. Na razie Zlatanowi na boisku towarzyszy spory bagaż tremy, ale widać, że pojął o co chodzi Guardioli i stara się nie uskuteczniać samolubnych instynktów. Z Interu pozyskano także lewego obrońcę Maxwella. Ten ruch był najbardziej przewidywalny i oczywisty. Odszedł przecież Sylvinho, a czas Abidala w Barcelonie też powoli dobiega do końca. Natomiast zakup środkowego obrońcy Czyhrynskiego jest już mniej zrozumiały. Wydanie 25 mln € za piłkarza, którego rola będzie się ograniczała do grywania ogonów, zalatuje stylem Florentino Pereza.

Trzon Barcy pozostał nieruszony, a dokonane transfery nie wpłyną na zmianę stylu gry. A to najważniejsze. Dużo będzie zależało od skuteczności. Barca będzie stwarzać okazje, ale ktoś musi je wykorzystywać. Uwaga skupi się na Ibrahimovicu, który jako środkowy napastnik okazji będzie miał najwięcej. Jeśli podoła presji, to rywalizacja ligowiczów z Barcą stanie się niemożliwa. Tak czy inaczej dokonać tego może chyba tylko Real Madryt, nikt poza nim.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Maxwell 4,5M € (Inter Mediolan) Henrique (Bayer Leverkusen)
Keirrison 14M € (Palmeiras)
Ibrahimovic 48M € + Eto’o (Inter)
Czyhrysnky 25M € (Szachtar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Eto’o 20M € + Ibrahimovic (Inter) Keirrison (Benfica)
Gudjohnsen 2M € (Mónaco) Hleb (Stuttgart)
Sylvinho 0 € (Manchester City) Cáceres (Juventus)
Jorquera 0 € (Girona) Víctor Sánchez (Xerez)
Henrique (Racing)

Real Madryt

real_madrid.gif

To był okres intensywnych ruchów “Królewskich”. Po pierwszą gwiazdę sięgnięto jeszcze przed rozpoczęciem transferowej gorączki. Został nim Florentino Perez, twórca galaktycznej ery “Los Blancos” z początku XXI wieku. Jego powrót oznaczał jedno – totalną rewolucję upadłego Realu, który pod wodzą Ramona Calderona nie potrafił odnieść sukcesu w Lidze Mistrzów, a w ostatnim sezonie nie obronił mistrzostwa Hiszpanii, zostając w upokarzający sposób zdetronizowanym przez FC Barcelonę.

Nowy-stary prezydent Perez szybko zabrał się do pracy, i jak można było się spodziewać, naszpikował kadrę Realu gwiazdami. Za niebotyczne 94 miliony € sprowadził Cristiano Ronaldo, o którego rok wcześniej bezskutecznie walczył poprzedni prezes “Królewskich”. Za 65 mln kupił Kakę, a za 35 mln Karima Benzemę. Na tych hitach Florentino nie poprzestał i zrobił coś, co może mieć kluczowe znaczenie w osiągnięciu tak bardzo oczekiwanych sukcesów sportowych. Silną ofensywę zrównoważył zawodnikami o predyspozycjach defensywnych. Mowa tu o trójce AAA – zawodnikach bynajmniej nie anonimowych – Albiol, Arbeloa, Xabi Alonso. Wyciągnięciem spod skrzydeł Beniteza reprezentantów Hiszpanii oraz osłabiając, i tak już słabą, defensywę Valencii, Perez udowodnił, że wie jak skutecznie negocjować. Bez wątpienia jest królem rynku transferowego. A pozyskaniem tercetu Albiol – Arbeloa – Alonso przekonuje, że wreszcie wydoroślał, i choć częściowo wyciągnął wnioski z poprzedniej prezesury w Realu. Częściowo, gdyż nie do końca udało mu się opanować żądzę posiadania dream teamu nawet na ławce rezerwowych. Zbyt dużo gwiazd w ofensywie.

Przemeblowana kadra będzie potrzebowała czasu, żeby idealnie się zazębić. Ale tryby, które Perez zamontował dają podstawy by wierzyć, że galaktyczna machina zacznie pracować bezkolizyjnie. Jeśli czas dopasowania nie okaże się zbyt długi, to Barcelona może mieć poważne kłopoty z obroną czempionatu.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cristiano Ronaldo 94M € (Man. Utd) Garay (Racing)
Kaká 65M € (Milan)
Negredo 5M € (Almería)
Raúl Albiol 15M € (Valencia)
Karim Benzema 35M € (Ol.Lyon)
Granero 4M € (Getafe)
Arbeloa 4M € (Liverpool)
Xabi Alonso 30M € (Liverpool)
Joselu (Celta)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cannavaro 0 € (Juventus) Joselu (Celta) Faubert (West Ham)
Saviola 5M € (Benfica)
Codina 0 € (Getafe)
Javi García 7M € (Benfica)
Parejo 3M € (Getafe)
Heinze 0 € (Ol. Marsella)
Michel Salgado
Huntelaar 15M € (Milan)
Negredo 17M € (Sevilla)
Sneijder 15M € (Inter)
Robben 25M € (Bayern M.)
Miguel Torres 2M € (Getafe)

Sevilla CF

sevilla_fc.gif

Sevilla to jeden z tych zespołów, które choć co roku sprzedają kogoś za wielkie pieniądze, uzupełniają skład za mniejsze i nigdy nie tracą swej mocy. Tym razem ten stereotyp ten połowicznie się załamał – wielkich sprzedaży nie było, ciekawe zakupy i owszem.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Negredo 17M € (Real Madryt) Tom de Mul (Genk)
Sergio Sánchez 3M € (Espanyol)
Zokora 9M € (Tottenham)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Javi Navarro (koniec kariery) Alfaro (Tenerife)
Mosquera – 4M € (America) José Ángel Crespo (Racing)
De Sanctis – 1,7M € (Nápoli) David Prieto (Xerez)
Duda – 700K € (Malaga) Casado (Xerez)
Enzo Maresca – 1,5M € (Pireus)

Tylko trzech kupionych piłkarzy, a wzmocniona została każda formacja. Sergio Sanchez to znakomity prawy obrońca, będzie rywalizował w składzie z Konko, który ostatni sezon częściej spędzał w szpitalu niż na boisku. Marescę zastąpi Zokora – typowy dla Sevilli, kolejny wielki, silny i waleczny środkowy pomocnik. Negredo sprawi, że Kanoute i Fabiano przestaną być pewni występu w pierwszym składzie. Do tej pory i tak by grali, choćby nawet trzy kolejne kolejki przespali pod bramką rywali.

Najciekawsze jest dla mnie pytanie gdzie Manolo Jimenez ustawiał będzie Adriano. Nominalnie, na lewym skrzydle? A gdzie Perotti i Capel? Na prawym? A Navas? De Mul? Na którymś z boków obrony? A Drago, Fernando Navarro, Konko i Sergio Sanchez? Jak nie będzie, świetni piłkarze trafią na ławkę. Mam dziwne wrażenie, że dyrektor sportowy Sevilli, Monchi, rozważał choć jeden głośny transfer z klubu w te wakacje… Ale cóż, może w następne.

Tradycyjnie kilku piłkarzy udało się na wypożyczenia. Najciekawszy z nich to chyba Alejandro Alfaro, którego będziemy oglądać na boiskach Primera Division w barwach Tenerife.


Atletico Madryt

atletico_madrid.gif

Długo będą szukać dobrego wytłumaczenia dla swych fanów władze Atletico. Choć trudno do końca sugerować się nieudanym początkiem rozgrywek i błędami transferowymi, Rojiblancos mogą okazać się największym rozczarowaniem tego sezonu. Znowu, po dwóch latach zaskakujących sukcesów. Wielkich zmian nie było – kryzys odbił się również na tym bogatym dotychczas klubie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Sergio Asenjo – 5,5M € (Valladolid) Jurado (Mallorca)
Cabrera 1,5M € (Defensor Sporting) Cléber Santana (Mallorca)
Juanito (Betis) Valera (Racing)
Reyes (Benfica)
Roberto (Recreativo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Diego Costa (Valladolid) Ever Banega (Valencia)
Leo Franco (Galatasaray)
Coupet 800K € (PSG)
Seitaridis (Vereinslos)
Maniche (Kolonia)
Luis García (Racing)
Ze Castro – 2M € (Deportivo)
De las Cuevas – 300K € (Sporting)

Dwóch solidnych, doświadczonych bramkarzy zastąpi dwójka utalentowanych młokosów. Asenjo określany jest jako wielki talent, ale w tym sezonie kibice Rojiblancos zatęsknią chyba jeszcze za solidnym Leo Franco. Wstępnie zaczęli już po masakrze w Maladze…

Największy błąd to okaleczenie zaniedbanie obrony – bo inaczej nie da się określić transferu Juanito (ponoć żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają go jako świetnego stopera!) i bliżej nieznanego 18-letniego Cabrera. Wrócił jeszcze Valera, ale tylko dlatego, że nie znaleziono mu na czas kupca. Nowego pracodawcę – w ostatniej chwili! – znalazł za to Heitinga. Jeszcze 1 września po północy nie było jasne, czy Everton sfinalizował transfer. Kwota niby nie mała, ale… kiedy Atletico chciałoby kupić następcę? Z litości wolę sobie nie wyobrażać jak będzie wyglądała podstawowa formacja defensywy czwartego hiszpańskiego uczestnika Ligii Mistrzów…

Będzie Atletico cierpieć w defensywie, a może powoli tracić moc z przodu. Forlan – najdziwniejszy snajper na świecie, który z trzydziestu metrów ładuje piłkę idealnie w okienko, a z metra przestrzela na pustą bramkę – mógł za wielkie pieniądze zmienić klub, a znalazłyby się fundusze by go zastąpić i sprawić sobie solidnego obrońcę. Aguero byłby jeszcze droższy, a następca być może już jest w klubie – Jurado to jeden z niewielu potencjalnych „drugich Kaków”. Sprzedaż jednej z gwiazd, za solidne wzmocnienia i balans drużyny? Dla prezesa Cerezo nie był to uczciwy układ.

Całe lato podstępnie planowano sprzedać Maxiego, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Z podobnym skutkiem flirtowano z Manu i Lafitą, a każdy z nich byłby ciekawym poszerzeniem kadry, a może i piłkarzem pierwszej jedenastki. Na pewno lepszym niż Reyes, porażający od początku presezonu brakiem formy.

Cóż, w Atletico widzę pierwszego kandydata do zmiany trenera i sporej aktywności w styczniowym okienku. O powtórzenie sukcesu sprzed roku może być bardzo trudno.


Villarreal CF

villarreal.gif

Zapowiadało się fantastycznie. Odchodzi świetny, choć już nieco wypalony Nihat, sprzedajemy Mati-gola, którego talent jakoś nie eksplodował, wypędzamy chodzące tragedie typu Cygan i Franco, a wracają Pereira, Altidore, Escudero, Marcos i Arzo. Kupić kogoś do środka (Apono, Emana?) i można brać się za wygrywanie ligi. Skończyło się inaczej, ale też ciekawie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Nilmar – 15M € (Porto Alegre) Jonathan Pereira (Racing)
Marcano – 6M € (Racing) Robert Flores (River)
Xavi Oliva (Castellon) Escudero (Valladolid)
David Fuster – 400K € (Elche)
Jefferson Montero (Independiente)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Matías Fernández – 3,5M € (Sporting Lizbona) Altidore (Hull City)
Nihat – 4M € (Besiktas)
Cygan (Cartagena)
Franco
Marcos (Valladolid)
Arzo (Valladolid)

Trochę dziwi brak zaufania do Altidore’a – czyżby Villarreal myślał go trochę powypożyczać i sprzedać jak Luisa Valencię? Napad wzmocnił za to Nilmar. Pokazał, że bramki strzelać umie, ale potrzebuje trochę miejsca do gry, dobre krycie może go zneutralizować. Ale z Llorente czy Rossim mogą stworzyć świetne duety.

Zmiennika wreszcie dostał Capdevila. Joan mógłby grać pewnie i 150 meczów w sezonie, ale Ivan Marcano cenny będzie także z drugiego powodu – może grać w roli stopera, a duet Gonzalo – Godin nie miał do tej pory solidnego zaplecza. Atrakcją sezonu powinien być Jony Pereira – postura wygłodzonego Iniesty, duch rozwścieczonego Gattuso, umiejętności rozgrzanego Messiego. Rośnie nam nowa gwiazda ligi…

Jeśli Valverde tego wszystkiego nie zepsuje (a raczej nie zwykł psuć swych drużyn), szykuje się ostra walka do końca. Nawet o mistrzostwo.


Valencia CF

valencia_cf.gif

Valencia zmarnowała szansę na przewietrzenie składu, choć w jej wypadku można to zrozumieć – klubem targały problemy instytucjonalne, a długi omal nie wymusiły totalnej wyprzedaży. Ostatecznie, z gwiazd odszedł tylko Raul Albiol – uznano, że najłatwiej będzie go zastąpić.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Miguel Moya – 5M € (Mallorka) Miku (Salamanca)
Bruno Saltor 1,5M € (Almeria) Nicola Zigic (Racing)
Ángel Dealbert (Castallon) Ever Banega (Atletico),
Jérémy Mathieu (Toulouse) Jordi Alba (Nastic)
David Navarro (Mallorca)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Curro Torres (Nastic) Aarón (Celta)
Fernando Morientes (Marsylia) David Lombán (Salamanca)
Ludovic Butelle (Lille) Sunny (Betis)
Raúl Albiol – 15M € (Real Madryt) Jaume (Cadiz)
Carlos Bellvis (Tenerife) Guaita (Recreativo)
Edu (Corintians) Ximo Navarro (Elche)
Moretti – 4M € (Genua) Renan (Xerez)
Angulo (Sporting Lizbona) Hugo Viana (Braga)
Montoro (Real Union)
Thiago Carleto (Elche)

Nowi zawodnicy zasilili defensywę – kupiono świetnego bramkarza Moyę i solidnego bocznego obrońcę Bruno. Za darmo dołączył stoper drugoligowego Castellon, Dealbert, od pierwszych meczów presezonu imponujący opanowaniem i pewnością interwencji. Jeremy Mathieu wypełnił kontrakt w Tuluzie, ale w Valencii chyba musi bardziej popracować nad grą w defensywie, by mógł na stałe zagościć w pierwszej jedenastce. Do pewności Morettiego, sprzedanego do Genui, wiele mu jeszcze brakuje.

Dużą rolę odgrywać mają piłkarze wracający z wypożyczeń. Banega, przed sezonem skazywany na wygnanie, wywalczył sobie zaufanie trenera i w świetnym stylu rozpoczął sezon – w meczu otwarcia, z Sevillą, był głównym reżyserem gry. Zigic i Miku dadzą większe pole manewru w ataku – jeśli Serb nie zgarnie głową jakiejś górnej piłki, to znaczy, że nie zrobiłby tego nikt na świecie; Miku może łatwiej niż Villa przepychać się z obrońcami i całkiem skutecznie kończy akcje.

Najbardziej rozczarowało mnie zostawienie w kadrze Manuela Fernandesa, następna taka okazja do sprzedaży irytującego Portugalczyka dopiero w styczniu. Choć, kto wie, może jak Banega błyśnie on geniuszem i przestanie podawać rywalom częściej niż swoim, a strzały z rzutów wolnych nie będą kończyć się na orbicie?

Dobrze na przyszłość rokuje wracający z wypożyczenia Jordi Alba. Ten młody skrzydłowy, razem z Michelem, od roku trenującym już z pierwszym składem, mogą stać się kolejnym pokoleniem świetnych ofensywnych graczy wyprodukowanych przez szkółkę Valencii. Może nawet na miarę swych wielkich poprzedników, Silvy i Gavilana?

Valencia może nie zepsuła okienka transferowego, ale zagrała bardzo zachowawczo. Jednakże, co zaznaczono na wstępie, w jej sytuacji było to uzasadnione.


Deportivo La Coruna

deportivo.gif

Skoro Deportivo, to dwie sagi transferowe: Lafita i Luis Felipe. Prawoskrzydłowy do końca nie był pewien, czy nie odkupi go były klub, Saragossa, może tylko po to, by natychmiast wytransferować do Atletico. Okienko już zamknięte, ale Angel dalej nie zna swej przyszłości. Co prawda Saragossa 31 sierpnia o 23.30 wpłaciła na konto Deportivo 2M €, ale to 1,5M mniej, niż zapisano w oficjalnym porozumieniu obydwu klubów. Sprawa wyjaśnić ma się w najbliższych dniach.

Luis Felipe miał iść do Barcelony, ale okazał się dla niej zbyt drogi. Z obrotu sprawy zadowolony będzie przede wszystkim Miguel Lotina – trener SuperDepor.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Juca (Partizan) Adrián López (Malaga)
Zé Castro (Atletico) Jairo Álvarez (Lorca)
Sebastián Taborda (Hercules)
Chico Angulo (Leixoes)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Munúa (Málaga) Aythami (Xerez)
Antonio Barragán (Valladolid) Rubén Castro (Rayo Vallecano)
Verdú (Espanyol) Bergantiños (Xerez)
De Guzmán
Cristian (Hércules)
Fabricio (Valladolid)
Pablo Amo (Saragossa)
Omar Bravo (CD Guadalajara)
Taborda
Lafita? (Saragossa)

Nie stracić tych, których nie sposób zastąpić– taki chyba cel przyświecał władzom Deportivo. I został zrealizowany. Spośród piłkarzy, którzy odeszli w wakacje ze stolicy Galicji, na uwagę zasługiwał przede wszystkim Juan Verdu, ofensywnie usposobiony środkowy pomocnik. W Espanyolu będą z niego mieli pociechę, ale w Deportivo znaleziono zastępców – Jucę i Jairo Alvareza.

Po rocznym wypożyczeniu zdecydowano się wykupić dynamicznego Ze Castro, co śmiało można obstawiać za najlepszy transfer tego zespołu. Reszta przybyłych piłkarzy zbyt wielkiego doświadczenia w Primera Division raczej nie ma, ale po roku spędzonym u boku Guardado, Pablo Alvareza, Felipe, Riki’ego czy Sergio, na pewno je nabierze. Generalnie, utrzymano status quo, co zapowiada kolejny interesujący sezon dla podopiecznych Lotiny.


Malaga CF

malaga.gif

Pod wodzą Antonio Tapii zostali rewelacją sezonu 2008/2009, zajmując 8. lokatę. Warto dodać, że startowali z pozycji beniaminka. Powtórka będzie raczej trudna, tym bardziej, że w drużynie dokonano gruntownych przemian. Na stanowisko trenera powrócił Juan Ramon Muniz. Odeszli za to dwaj ważni piłkarze: Portugalczyk Eliseu – przez 2 ostatnie sezony czołowa postać środkowej formacji Malagi oraz bramkarz Inaki Goitia, który w Maladze spędził 6 sezonów. W kwestii wzmocnień klub z Malagi poszedł na ilość. W tej dziedzinie został niekwestionowanym zwycięzcą letniego okienka transferowego, pozyskując aż 15 nowych zawodników! Na razie trudno mówić o pozytywach hurtowej dostawy świeżego towaru. Na pewno sukcesem jest wykupienie Dudy, któremu po sezonie skończył się okres wypożyczneia i miał wrócić do Sevilli. Może Xavi Torres wniesie trochę barcelońskiej filozofii futbolu.

Czas pokaże na co tak naprawdę stać przetransformowaną Malagę. Ale chyba można założyć, że skrajności ich ominą.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Xavi Torres 0 € (Barça At.) Valdo (Espanyol) Silva (Xerez)
Mtiliga 0 € (NAC Breda) Stepanov (Porto) Alcalá (Marbella)
Munúa 0 € (Deportivo) Forestieri (Udinese – Genoa)
Omar 0 € (Sporting) Obinna (Inter)
Albert Luque 0 € (Ajax) R. Santamaría (Las Palmas)
Jordi Pablo 0 € (Villarreal B)
Edinho 900K € (AEK Atenas)
Juanito 0 € (Almería)
Benachour 0 € (Al Qadisiya Kuwait)
Duda 700K € (Sevilla)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Goitia 0 € (Betis) Alcalá (Real Unión) Albert Luque (Ajax)
Calleja 0 € (Osasuna) Pablo Barros (Zaragoza)
Rossato 0 € Duda (Sevilla)
Miguel Angel 0 € (Nàstic) Lolo (Sevilla)
Cheli 0 € (Lleida) Adriano F.(Internacional)
Eliseu 1M € (Lazio) Nacho (Getafe)
Silva 0 € (Cádiz) Adrián López (Deportivo)
Popo 0 €

RCD Mallorca

mallorca.gif

Oj, pracowity był ostatni wieczór sierpnia dla władz Majorki… Kusili oni wszystkie kluby przygarnięciem niechcianych nigdzie piłkarzy w specjalnej ofercie last-minute. Braliby hurtem. Do północy udało się pozyskać trzech nowych zawodników (być może to swoisty rekord), dzięki czemu Georgio Manzano znów będzie miał na kim wykazywać swój nieprzeciętny kunszt trenerski. Ponownie dostał zbieraninę odpadów transferowych, a ma z tego zbudować cokolwiek, byle tylko utrzymało się to Primera Division. Znając życie, Majorka zostanie rewelacją ligi i niejeden raz boleśnie obije pretendentów do tytułu…

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Julio Alvarez (Almeria) Borja Valero (West Bromwich) Tuni (Hercules)
Sergio Tejera – 500K € (Chelsea) Pezzolano (Montevideo) Víctor (Nastic)
Rubén (Celta) Felipe Mattioni (Milan)
Bruno China 400K € (Leixoes)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Moya – 5M € (Valencia) Javi Guerra (Levante) Jurado (Atletico)
Callejón (Albacete) Martí Crespí (Elche) Scaloni (Lazio)
Arango 3,5M € (B. Moenchengladbach) Trejo (Elche) Navarro (Valencia)
Emilio Nsue (RSSS) Cleber (Atletico)

Dla każdego klubu na świecie strata filara defensywy – bramkarza, dwójki motorów napędowych i solidnego środkowego pomocnika skończyłaby się katastrofalnie. Nie dla Majorki. Pomimo sprzedaży kapitana Arango, Moyi, powrotu do Atletico Jurado i Clebera i bez nadziei na pieniądze na transfery Majorka jakimś cudem zorganizowała sobie skład. Początkowo wyglądało to fatalnie. To tak, jakby Barcelona straciła Xaviego, Messiego, Valdesa z Puyolem i Yaya Toure, a federacja zabroniła jej robić transferów poza Orange Ekstraklasą.

Cóż, większość z tych nowych nabytków Majorki przeciętnemu fanowi Primera Division nie mówi prawie nic – ważne, że mówić będzie po tym sezonie. O to zatroszczy się Manzano.

Szkoda, że okno transferowe nie trwa jeszcze jeden dzień, być może operatywny Javier Martí Asensio, dyrektor naczelny Majorki, znalazłby jeszcze jakiś darmowy prezent dla trenera. Choć i bez tego nie jest najgorzej – grunt, że przybył Borja Valero, wykreowany w Majorce na świetnego gracza. W swym byłym klubie spędzi przynajmniej rok, w ramach wypożyczenia. W ciemno można obstawiać, że razem z Tunim, Victorem i Adurizem stworzą spektakularny kwartet.


Espanyol Barcelona

espanyol_barcelona.gif

Espanyol kojarzony jest ostatnio z wydarzeniem smutnym. Szeregi drużyny na zawsze opuścił Dani Jarque. Jego śmierć wstrząsnęła klubem. To niewątpliwie bolesna i niepowetowana strata. Choć Jarque był kapitanem, jego bezpowrotne odejście wcale nie musi wpłynąć negatywnie na kolegów. Tragiczne wydarzenie może scementować zespół, i w efekcie korzystnie wpłynąć na wyniki Espanyolu. Te w dużej mierze bedą też zależeć od graczy ofensywnych, na brak których Pochettino narzekać nie może. Espanyol w lecie częściej pozbywał się swoich piłkarzy niż pozyskiwał nowych, ale ofensywa akurat na tym nie ucierpiała. Do Monaco wrócił co prawda Nene, ale za to z Deportivo przyszedł Joan Verdu. Ciekawym, i w dodatku korzystnym, posunięciem było pozyskanie na zasadzie wolnego transferu pomocnika Shunksuke Nakamury z Celticu Glasgow. Niegłupie wydaje się też sprowadzenie Izraelczyka o polskich korzeniach, Bena Sahara, który na razie będzie jedynie zmiennikiem Raula Tamudo. Młody reprezentant Izraela dobrze jednak rokuje na przyszłość.

Świetlane perspektywy psuje sytuacja w defensywie. Tu faktycznie będzie potrzebne duchowe zjednoczenie. Nie ma Jarque, nie ma Sergio Sancheza, nie ma Torrejona. Reakcją na tę sytuację było pozyskanie Juana Forlina, Facundo Roncaglię, Ivana Pilluda i Fernando Marquesa. Dwóch pierwszych to byli gracze Boca Juniors. Mają po 21 lat i spory talent, szczególnie Forlin, który w minionym sezonie został objawiem Boca. Espanyol nabył tylko 70% praw do piłkarza. 30% i prawo pierwokupu należy do Realu Madryt, w barwach którego Juan trenował w 2007 roku jako junior. Choć Argentyńczyków stać na wiele, to La Liga jest dla nich nowością. Przed nimi trudne zadanie w trudnym środowisku. Cudów po ich debiutanckim sezonie lepiej się nie spodziewać.

Espanyol z Nakamurą, Tamudo, Luisem Garcią i Ivanem De La Peną nie powinien mieć problemów ze zdobywaniem bramek dających utrzymanie w lidze, ale w związku ze sporymi zmianami w formacji obronnej, może dojść do dezorganizacji, chaosu, i straty głupich goli. Prezes Daniel Sanchez Llibre marzenia o europejskich pucharach musi odłożyć na bok.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Verdú 0 € (Deportivo) Roncaglia (Boca Juniors) Julián López (Panthraikos)
Ben Sahar 1M € (Chelsea) Wellington (Iguaçú)
Nakamura 0 € (Celtic Glasgow) Jonatas (Flamengo)
Iván Pillud 0 € (Tiro Federal) Jonathan Soriano (Albacete)
Forlín 3M € (Boca Juniors)
Marqués 0 € (Iraklis)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Lacruz 0 € Wellington (Panionios) Nené (Mónaco)
Rufete 0 € (Hércules) Jonatas (Botafogo)
Torrejón 1,5M € (Racing) Valdo (Málaga)
Sergio Sánchez 3,5M € (Sevilla) Beranger (Las Palmas)
Finnan 0 € Román (Tenerife)
Jonathan Soriano 0 € (Barça At.) Ángel (Rayo Vallecano)
Sielva (Cartagena)

UD Almeria

almeria.gif

Celem Hugo Sancheza jest chyba degradacja. Tak by wynikało z transferów wokół Almerii. Drużyna latem osłabiła się dość mocno. Najboleśniej odczuwalna będzie strata najlepszego strzelca – Alvaro Negredo. Odejście Mane, Bruno, Juanito i Julio Alvareza też zrobi swoje. Przecież oni stanowili o obliczu drużyny. Czy transfery utalentowanego Bernardello i Goitoma cokolwiek zmienią?

Negredo i Diego Alves byli ważnymi ogniwami Almerii z poprzedniego sezonu. Teraz ogniwo jest jedno – Alves. Wygląda na to, że brazylijski golkiper ma do wykonania misję niewykonalną. Ale przeciez jest tylko bramkarzem, i nawet gdyby się dwoił i troił między słupkami, to nie zapewni klubowi pierwszoligowego bytu.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Fabián 0 € Vargas (Boca Juniors) David Rodríguez (Celta)
Goitom 2,2M € (Murcia) Cisma (Numancia)
Bernardello 3,2M € (Newell’s Old Boys) Natalio (Córdoba)
Alex Quillo 0 € (Atlético B)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Mané 2,5M € (Getafe) Carlos García (Betis)
Negredo 5M € (Real Madrid) Natalio (Murcia)
Bruno 0 € (Valencia)
Iriney 0 € (Betis)
Juanito 0 € (Málaga)
Julio Alvarez 0 € (Mallorca)

Racing Santander

racing_santander.gif

Wypożyczeni Garay i Valera stanowili o sile defensywy Racingu, a Jonathan Pereira i Zigić byli ważnymi ogniwami ofensywy. W tym sezonie o obronie i ataku będą stanowić inni, gdyż wymienona czwórka wróciła do swoich poprzednich klubów. Na domiar złego Racing sprzedał Villarrealowi wschodzącą gwiazdę piłki hiszpańskiej – obrońcę Ivana Marcano. Zastąpić ich mają Henrique, Morris i Torrejon w obronie oraz Xisco i Luis Garcia w ataku. W pomocy też pojawiła się nowa twarz – Pape Diop.

Wygląda na to, że Racing pokaże nową jakość. Nową nie znaczy jednak lepszą. Raczej bez szału. Bezpieczny środek, to wszystko o czym ekipa z Santander może marzyć.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Arana 600K € (Castellón) Crespo 500K € (Sevilla) Vitolo (Aris Salónica)
Torrejón 1,5M € (Espanyol) Morris (Panathinaikos) Iván Bolado (Elche)
Pape Diop 1,5M € (Nàstic) Sepsi (Benfica) Smolarek (Bolton)
Alex Geijo 1,8M € (Levante) Henrique (Barça) Juanjo (Alavés)
Luis García 0 € (At. Madrid) Xisco (Newcastle) Brian Sarmiento (Xerez)
Jonathan Valle (Ponferradina)
Cristian Portilla (Ponferradina)
Ismodes (Eibar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Vitolo 0 € (PAOK Salónica) Gonçalves (Vitoria Guimaraes) Garay (Real Madrid)
Luis Fernández 0 € Ismodes (Sporting Cristal) Jonathan Pereira (Villarreal)
Marcano 6M € (Villarreal) Brian Sarmiento (Girona) Valera (At. Madrid)
Jonathan Valle 0 € (Castellón) Juanjo (Córdoba) Luccin (Zaragoza)
Cristian Portilla 0 € (Sporting) Zigic (Valencia)
Smolarek 0 €

Athletic Bilbao

athletic_bilbao.gif

Athletic Bilbao to bardzo zasłużony klub dla hiszpańskiej Primera Division. Ostatni sezon w tych rozgrywkach nie był jednak zbyt udany w wykonaniu ekipy Caparrosa. Prawie pierwszy raz w historii istnienia klubu spadli do Segunda Division. Być może powodem kiepskich występów w lidze była przygoda w Pucharze Króla, na którym Athletic skupił całą swoją uwagę. Finał Copa del Rey dał Czerwono-białym możliwość walki o Ligę Europejską, więc sezon nie był do końca stracony. Ambicje klubu są jednak wyższe, i obecny sezon ma to potwierdzić. Teraz Baskowie będą walczyli na trzech frontach, a do tego potrzebna jest silniejsza kadra. Władze klubu miały tego świadomość, bo ruchy transferowe w letnim okienku, choć nieliczne, to jednak były obiecujące. Do drużyny dołączyli Mikel San Jose, Xabi Castillo, Oscar De Marcos, Diaz de Cerio. San Jose to wychowanek Athletic, wypożyczony z Liverpoolu. Na pewno wykaże się dużym zaangażowaniem broniąc barw klubu, w którym zaczynał przygodę z piłką. Transferowym strzałem w dziesiątkę wydaje się być młody pomocnik De Marcos sprowadzony z Deportivo Alaves. Próbkę umiejętności zdążył już pokazać podczas meczu z Barceloną o Superpuchar Hiszpanii, zdobywając w nim gola.

W Bilbao nie było rewolucji, nikogo nie dopadła transferowa gorączka. Nie sprzedano żadnego ważnego ogniwa, pozyskano za to perspektywicznych zawodników, nie wydając zbyt wielu pieniędzy. Taka polityka może zadziałać. I nawet musi. Bilbao potrzebuje teraz sukcesu na miarę kolejnej przepustki do europejskich pucharów, w przeciwnym razie w następnym oknie transferowym trudno będzie powstrzymać gwiazdy – Javiego Martineza i Fernando LLorente przed chęcią realizacji sportowych marzeń w silniejszych klubach.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Díaz de Cerio 0 € (Real Sociedad) San José (Liverpool) Lafuente (Sporting)
Oscar de Marcos 360K € (Alavés) Javi Casas (Córdoba)
Xabi Castillo 1M € (Real Sociedad) Ibán Zubiaurre (Elche)
Tiko (Eibar)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Del Olmo 0 € (Hércules) Balenziaga (Numancia)
Javi Casas 0 € (Cartagena) Murillo (Salamanca)
Lafuente 0 € (Numancia)
Tiko (koniec kariery)
Iñigo Vélez 0 € (Numancia)
Garmendia 0 € (Numancia)

Sporting Gijon

sporting_gijon.gif

Jak utrzymać się w lidze, przegrywając 23 spotkania i tracąc 79 goli? Tak, jak Sporting Gijon… czyli jak? Drużyna Manuela Preciado dokonała wyczynu pozbawionego logiki. Zbierali ostre baty, tracili w meczu 5, 6, a nawet 7 bramek, a mimo to uchowali się w lidze. W pewnym sensie pomogła im w tym bezkompromisowość. W 38 spotkaniach tylko raz zremisowali. Gdy już zdobywali punkty, to uderzali w całą pulę. Być może gdyby linia defensywy autentycznie stanowiła linię zgraną i konsekwentną, to Sporting o utrzymanie nie musiałby bić się do ostatniej kolejki. Niestety, sytuacja nie zmieniła się podczas okienka transferowego. Do drużyny dołączyło 4 obrońców, ale tylko jeden jest wart uwagi. To Alberto Botia z rezerw Barcelony. Ciekawy wydaje się Miguel De Las Cuevas, no ale to przecież pomocnik.

Bez znaczących wzmocnień drużynę z Gijon czeka podobny los, czyli zawzięta walka o utrzymanie do ostatnich kropel potu. Scenariusz jaki dla Sportingu napisało życie w minionym sezonie jest niepodrabialny, i mało prawdopodobne, by Preciado i spółka posiadali jego kopię.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Rivera 0 € (Betis) Botía (Barça At.) Jony López (Barça At.)
Juan Pablo 600K € (Numancia) Noel Alonso (Melilla)
Arnolin 600K € (V. Guimaraes) Landeira (Melilla)
De las Cuevas 300K € (Atlético)
Cristian Portilla 0 € (Racing)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Omar 0 € (Málaga) Jorge (Nàstic) Lafuente (Athletic)
Sergio Sánchez 0 €
Neru 0 €
Colin 0 €
Raúl Cámara 0 € (Recreativo)
Andreu 0 €

Osasuna Pampeluna

osasuna.gif

Cudem uratowana przed degradacją Osasuna nie raz da się we znaki rywalom szturmującym Reyno de Navarra. Co prawda transferowe wróżby znów zapowiadają bardziej walkę o utrzymanie aniżeli powtórkę sezonu 2005/06, ale przy odrobinie zaangażowania nie musi być dramaturgii. A kogo jak kogo, ale piłkarzy Osasuny ospałość na boisku oskarżać nie sposób.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Camuñas (Recreativo) Esparza (Huesca)
), Aranda (Numancia) Erice (Cadiz)
Calleja (Malaga) Nico Medina (Huesca)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Tiago Gomes (Belenenses) Kike Sola (Numancia) Sunny (Valencia)
Ezquerro
Plasil (Bordeaux)
Cruchaga
Javier Flaño (Numancia)
Héctor Font (Valladolid)
Margairaz (Zúrich)

Bolesna może być strata Plasila – Francuz razem z Nekounamem stanowił trzon zespołu. Czech zwiał do Francji, ale – na szczęście dla zespołu – Javad odrzucił zakusy Villarreal i wyżej ceni sobie opaskę kapitańską w Pampelunie, niż walkę o miejsce w składzie Żółtej Łodzi. Ofensywę znacząco wzmocni Camunas, doświadczony atakujący skrzydłowy, bardzo niebezpieczny przez swą szybkość, technikę i celny strzał. Aranda to też ciekawy nabytek – Pandiani nie jest niezniszczalny i na ławce kiedyś usiąść musi. Teraz powstaje szansa, że Osasuna nie straci przy tym na skuteczności. Gdy dodamy do tego Juanfrana, wyjdzie ciekawa mieszanka techniki, ambicji, a przede wszystkim – woli walki. Do upadłego.

W defensywie pożegnano Javiera Flano, ale boków obrony Osasunie może zazdrościć połowa ligi. Przynajmniej na ten sezon zostaną Azpilicueta i Monreal, choć chętnych na dobry interes nie brakowało. Nikt nie zapłacze po Hectorze Foncie, choć często zajmował on jakąkolwiek wolną pozycję na boisku, to nigdy nie utrzymał żadnej na stałe.


Real Valladolid

real_valladolid.gif

Gdyby nie Sergio Asenjo, Real Valladolid toczyłby teraz batalie na drugoligowym froncie. Ten bramkarz wyczyniał istne cuda między słupkami Realu w poprzednim sezonie. Teraz broni barw Atletico Madryt. Trudno winić kogokolwiek za ten transfer. Utalentowany zawodnik w przeciętnym klubie korzeni nie zapuści nigdy. Musiał odejść dla własnego dobra. Jose Luis Mendilibar będzie sobie radził bez niego, ale za to z Manucho i Bueno, którzy zostali zakupieni dzięki sprzedaży właśnie Asenjo. Nie ma zatem tego złego, co by na dobre nie wyszło. Bueno to wychowanek Realu Madryt Castilli. Jak wysoką reputacją cieszy się ta akademia przypominać chyba nie trzeba. Z kolei Manucho zachwycił kiedyś samego Alexa Fergusona. Ale to nie koniec roszad transferowych w zespole. Z graczy podstawowych odeszli Vivar Dorado, Henok Goitom, Pedro Leon. Przyszli m.in. Font, Arzo, Marcos i Pele, który dwa sezony temu świetnie radził sobie w barwach Interu Mediolan.

W klubie z Valladolid dokonano sporych zmian. Tak intensywne porządki niosą ryzyko dezorganizacji w drużynie, ale nie oszukujmy się, ekipa Mendilibara do najbardziej poukładanych w Primera Division nie należała. Transfery jakich dokonano nie wygladają źle. Real z ligi nie spadnie.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Barragán 0 € (Deportivo) Diego Costa (Atlético) Jacobo (Getafe)
Nauzet 0 € (Las Palmas) Pelé (Porto) Asier (Xerez)
Héctor Font 0 € (Osasuna) Alvaro Antón (Numancia)
Nivaldo 0 € (Umm-Salal)
Fabricio 0 € (Deportivo)
Bueno 2,5M € (RM Castilla)
Manucho 2,75M € (Manchester United)
Arzo 1M € (Villarreal)
Marcos 1M € (Villarreal)
Sisi 0 € (Recreativo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Alberto 0 € Alvaro Antón (Recreativo) Nano (Betis)
Iñaki Bea 0 € (Murcia) Ogbeche (Cádiz) Oldoni (At. Paranaense)
Vivar Dorado 0 € (Albacete) Aguirre (Lanús)
Víctor 0 € (Cartagena) Escudero (Villarreal)
Oscar Sánchez 0 € (Murcia) Goitom (Murcia)
Asenjo 5,5M € (Atlético)
García Calvo (koniec kariery)
Kike 0 € (Salamanca)
Pedro León 4M € (Getafe)

Getafe CF

getafe.gif

Któż nie pamięta skromniutkiego Getafe walczącego z wielkim i groźnym Bayernem o półfinał Pucharu UEFA, rajdów Contry, główek Manu, dryblingów Pablo i Gavilana, podań Granero… Dziś Getafe jest już nieco innym klubem, ale niekoniecznie słabszym.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Miguel Torres (Real Madryt)
Pedro León (Valladolid)
Boateng (Kolonia)
Parejo (Real Madryt)
Jordi Codina (Real Madryt)
Pedro Ríos (Xerez)
Mané (Almeria)
Nacho (Malaga)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Uche (Saragossa) Guerrón (Cruzeiro) Jacobo (Valladolid)
Granero (Real Madryt) Polanski (Mainz 05) Stojkovic (Sporting Lizbona)
Sousa (Albacete) Pallardó (Levante)
Nacho (Betis) Ibrahim Kas (Besitkas)
Cotelo

Jak zwykle, dobre układy z innymi klubami pozwalają Getafe kolekcjonować ciekawych piłkarzy. Tym razem nie było współpracy z Valencią, ale przyjaźń z Realem trwa w najlepsze. Miguel Torres to solidny obrońca, Codina powalczy z Ustarim, a Parejo powinien skutecznie uzupełnić osłabiony w lecie środek pomocy.

Strata Uche i Granero mogłaby być poważna, gdyby nie zrekompensował jej transfer Pedro Leona. Młody prawoskrzydłowy to ten typ zawodnika, który na powierzchni metra kwadratowego założyłby siatkę monstrualnej stonodze i nie bez szans ścigał się będzie z lampartem. Podmadryckie skrzydła Gavilan – Pedro Leon mogą sprawić, że w samej stolicy inaczej zacznie się patrzeć na Ronaldo

Reszta nabytków może nie zrobi spektakularnej kariery w lidze, ale na pewno pozwoli bić się Getafe o miejsce w środku tabeli. A może znów doczekamy się szalonej wycieczki po Europie?


Xerez CD

xerez.gif

Primera Division to dla nich nowe doświadczenie. Oczekiwania w związku z debiutem z pewnością nie są wygórowane i 17. miejsce braliby w ciemno z pocałowaniem w rękę i wyrazami ogromnej wdzięczności. Niestety, wszystko wskazuje na to, że obrona przed degradacją to marzenie ściętej głowy. Xerez dysponuje najmniejszym budżetem w lidze, a zespół wymaga wielu wzmocnień. W Segunda Division bazowali na graczach wypożyczonych z zespołów pierwszoligowych. Po awansie okresy wypożyczeń dobiegły końca i zespół rozsypał się kompletnie. Z graczy wartościowych udało się pozyskać jedynie bramkarza Renana z Valencii i zdobywcę potrójnej korony z Barcą – Victora Sancheza. Ale nawet ci gracze będą w Xerez gościnnie przez rok. Poza tym nie są to piłkarze – zbawiciele, podobnie jak najbardziej bramkostrzelni Antonito, Momo czy Bermejo. Przybyło też paru innych (również na zasadzie wypożyczenia), ale czy są wzmocnieniem?

W La Liga o punkty trudniej niż w Liga Adelante z prozaicznego powodu – poziom jest wyższy, znacznie wyższy. Xerez podejmie karkołomną próbę dokonania cudu, dysponując kadrą słabszą niż ta, która wywalczyła historyczny awans. Cóż, może za dwa lata…

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Armenteros 500K € (Sevilla At.) Renan (Valencia) Lionnel Franck (San Fernando)
Maldonado (Atlante) Gioda (Independiente)
Aythami (Deportivo)
Víctor Sánchez (Barça)
Prieto (Sevilla)
Casado (Sevilla At.)
Alex Bergantiños (Deportivo)
Sidi Keita (Lens)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Jorge Luque 0 € (Córdoba) Silva (Málaga)
Pedro Ríos 0 € (Getafe) Martí Crespí (Mallorca)
Brian Sarmiento (Racing)
Altidore (Villarreal)
Calle (Nàstic)
Asier (Valladolid)

Real Saragossa

real_zaragoza.gif

Odsiedzieli swoje w Liga Adelante i wracają na salony z nadziejami, lecz bez Alberta Zapatera sprzedanego do Genui. Z wypożyczenia nie wrócił także Matuzalem, którego Lazio zdecydowało się wykupić za 6 mln euro. Straty te udało się załatać. Przybyli Pennant, Obradović, Aguilar, Lafita i Ikechukwu Uche. Nigeryjczyk z Ewerthonem mogą stworzyć ciekawy i groźny duet napastników. Młody Obradović powinien być doskonałym uzupełnieniem doświadczonej linii obronnej z Pavonem i Ayalą na czele. Kolumbijczyk Aguilar i wychowanek Saragossy Lafita wzmocnią pomoc.

Spadek Realu Sarragossa z pierwszej ligi był wydarzeniem niespodziewanym, które nie powinno się ponownie powtórzyć. Z tak solidną kadrą trener Marcelino może powalczyć o pierwszą dziesiątkę.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Pennant 0 € (Liverpool) Carrizo (Lazio) Pablo Barros (Málaga)
Uche 5,5M € (Getafe) Abel Aguilar (Udinese) Hidalgo (Osasuna)
Pablo Amo 0 € (Deportivo) Matuzalem (Lazio)
Babić 0 € (Hertha Berlín) Luccin (Racing)
Obradović 3,5M € (Partizán)
Lafita 2,5M € (Deportivo)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Cuartero (koniec kariery) Caffa (Betis)
Zaparain 0 €
Chus Herrero 0 € (Cartagena)
Doblas 0 €
Pignol 0 € (Las Palmas)
Matuzalem 6M € (Lazio)
Vicente Pascual 0 € (Huesca)
Zapater 3M € (Genoa)
Generelo 0 € (Elche)
Hidalgo 0 € (Albacete)

CD Tenerife

tenerife.gif

La Liga zyskała drugą wyspiarską drużynę. Tylko na jak długo? Tenerife obok Xerez jest głównym kandydatem do spadku, choć nadzieje kibiców nieco odżyły, gdy prezes Miguel Concepcion Caceres ponownie zdołał wypożyczyć z Sevilli Alejandro Alfaro. W segunda Division Alfaro wraz z Nino tworzyli zabójczy duet. Łącznie zdobyli 49 goli, Nino z 29 trafieniami został królem strzelców II ligi. Po udanym sezonie Alfaro wrócił do Sevilli i z tym klubem rozpoczął pretemporadę. Ostatecznie znów trafił do Tenerife i razem z Nino spróbują postraszyć defensywy pierwszoligowców. Nie będzie to łatwe, bo doświadczenie mają w tym niewielkie, podobnie zresztą jak cała kadra beniaminka. Jedynie bramkarze, Mikel Alonso, Ricardo Richi i Daniel Kome mają za sobą więcej niż 40 spotkań w Primera Division. W letniej przerwie, poza Alfaro nikt znaczący nie zasilił drużyny Jose Luisa Otary.

Reprezentantowi Wysp Kanaryjskich nie wróży się długofalowej przygody wśród elitarnej dwudziestki, choć niewykluczone, że śladami Malagi z poprzedniego sezonu narobią trochę szumu i zdołają zapewnić sobie ligowy byt. U siebie będą niewygodnym przeciwnikiem dla oddalonych o ponad 1000 km i nieprzyzwyczajonych do tak długich podróży ekip z Hiszpanii.

Przybyli

Kupieni Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Bellvís 0 € (Valencia ) Román (Espanyol)
Aitor Núñez 0 € (Atlético B) Alfaro (Tenerife)
Luna 300K € (Tiro Federal)
Dinei (At.Paranaense)

Odeszli

Sprzedani Wypożyczeni Koniec wypożyczenia
Clavero (Cartagena) 0 € Iriome (Huesca) Alfaro (Sevilla)
Oscar Pérez 0 € Cendrós (Mallorca B)
Cristo Marrero 0 € (Universidad LP)

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/03/podsumowanie-okienka-transferowego-w-la-liga/feed/
Słońce zza chmur http://soccerlog.net/2009/08/29/slonce-zza-chmur/ http://soccerlog.net/2009/08/29/slonce-zza-chmur/#comments Sat, 29 Aug 2009 13:25:07 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/08/29/slonce-zza-chmur/ Słońce zza chmur Po miesiącach oczekiwań, ku uciesze wielomilionowej rzeszy fanów, rusza hiszpańska liga piłkarska – Primera Division. Jak zwykle elektryzująca i rozpalająca do czerwoności, w tym roku zdaje się nieść ze sobą jeszcze większy pakiet emocji niż dotychczas. Na starcie rozgrywek staną, bowiem nie tylko dobrze znane z ubiegłego sezonu ekipy Barcelony, Valencii czy Sevilli, ale przede wszystkim najbardziej spektakularny twór marketingowo-sportowy ostatniej dekady, jakim bez wątpienia pod ponownym dowództwem Florentino Pereza, stał się madrycki Real. Wyścig zbrojeń czas, więc skończyć – pora na regularną bitwę!
»Czytaj dalej

Tagi: Primera Division, Valencia CF,

]]>
Słońce zza chmur
Po miesiącach oczekiwań, ku uciesze wielomilionowej rzeszy fanów, rusza hiszpańska liga piłkarska – Primera Division. Jak zwykle elektryzująca i rozpalająca do czerwoności, w tym roku zdaje się nieść ze sobą jeszcze większy pakiet emocji niż dotychczas. Na starcie rozgrywek staną, bowiem nie tylko dobrze znane z ubiegłego sezonu ekipy Barcelony, Valencii czy Sevilli, ale przede wszystkim najbardziej spektakularny twór marketingowo-sportowy ostatniej dekady, jakim bez wątpienia pod ponownym dowództwem Florentino Pereza, stał się madrycki Real. Wyścig zbrojeń czas, więc skończyć – pora na regularną bitwę!

O potencjalnych faworytach do zdobycia tytułu mistrzowskiego można mówić wiele, a wnioski zawsze będą te same – Barca lub Real, innej możliwości nie ma. Milionowe transakcje, negocjacje które często przyprawiały o większe emocje niż stricte piłkarskie widowiska i wreszcie nadzwyczajne prezentacje pozyskanych gwiazd z absolutnego topu. Rozmach i blichtr to słowa idealnie oddające przebieg pretemporady w dwóch największych miastach Hiszpanii. Niestety już dziś wiadomo, że 16 maja 2010 mistrz będzie tylko jeden – najprawdopodobniej zbierze gorące owacje, wjedzie odkrytym autobusem do centrum miasta, a później już tylko poleje się szampan. Przegrany? Cóż, to będzie najdroższa katastrofa piłkarska XXI wieku, ale przecież i Perez i Laporta wiedzą, że jeśli już trzeba spaść to tylko z wysokiego konia.

No tak, to dwa zespoły. A co z resztą stawki? Przecież nawet pięknie grająca Barcelona ani świecący blaskiem gwiazdozbioru Pereza Real, nie są w stanie wypełnić luki po Sevilli, Villarreal, Atletico, Saragossie czy Valencii, które także mają wiele do zaoferowania, lecz zapewne w nieco brzydszym opakowaniu. Pierwsza kolejka, w której stronę z utęsknieniem spoglądają pasjonaci hiszpańskiego futbolu przyniesie odpowiedzi na wiele pytań, w tym te dotyczące gry Królewskich. Jednak to nie spotkanie Los Merengues z Deportivo La Coruna, a potyczka na Estadio Mestalla, gdzie Valencia zmierzy się z Sevillą, będzie absolutnym hitem kolejki.

Dowodzone przez Unaia Emery’ego „Nietoperze” już od kilku lat znajdują się w dołku, z którego bezskutecznie starają się wygrzebać. „Najlepsza hiszpańska ekipa przełomu wieków”, „najszczelniejsza defensywa Europy”, czy „królowie zabójczych kontrataków” to określenia, które już od dłuższego czasu niezbyt trafnie określają grę zespołu ze stolicy Turii. Sukces, bowiem to dziś słowo w słonecznej Walencji równie zapomniane jak ‘pterodaktyl’ a stan linii obrony rozpaczliwie acz nieskutecznie prosi o gruntową przebudowę. Co więc przed nadchodzącym sezonem napawa kibiców ‘Los Ches’ nadzieją na korzystny rezultat? Tożsamość! Tylko dzięki poczuciu jedności, więzi i przywiązania do barw klubowych na Estadio Mestalla pozostali David Villa, Juan Manuel Mata, David Silva czy kapryśny, ale i nietuzinkowy Ever Banega. Zatrzymano ikony, sprowadzono rzemieślników (Bruno, Dealbert, Mathieu, Miku) i materiał na nowego Canizaresa w osobie Moyi, a w odwodzie pozostają uzdolnieni wychowankowie. Przewrotny i złośliwy los, który zsyłał do tej pory same plagi zdaje się zalotnie uśmiechać, a rządne władzy trio Soler-Soriano-Silla odchodzi w niepamięć.

Zza chmur wychodzi słońce, które z pewnością prędzej czy później rozświetli gęste chmury nad Estadio Mestalla. Odrodzenie instytucjonalne pozostaje kwestią czasu, o sportowe będzie dużo trudniej, gdyż droga do odzyskania miana trzeciej siły w Hiszpanii będzie bez wątpienie wyboista. Pierwszym krokiem musi być pokonanie Sevilli, o każdy kolejny powinno być dużo łatwiej.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/29/slonce-zza-chmur/feed/
Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/ http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/#comments Sun, 09 Aug 2009 06:30:49 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/ Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy W chwili, gdy Florentino Perez ponownie objął stanowisko prezydenta klubu, wszyscy wiedzieli, że w Realu dojdzie do kolejnej rewolucji. Choć zmieniono trenera, na nowych piłkarzy wydano ponad 200 milionów euro, jako kibic Blaugrany, śmiem wątpić w powodzenie planu Pereza.
»Czytaj dalej

Tagi: Cristiano Ronaldo, FC Barcelona, Florentino Perez, Primera Division, Real Madryt,

]]>
Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy
W chwili, gdy Florentino Perez ponownie objął stanowisko prezydenta klubu, wszyscy wiedzieli, że w Realu dojdzie do kolejnej rewolucji. Choć zmieniono trenera, na nowych piłkarzy wydano ponad 200 milionów euro, jako kibic Blaugrany, śmiem wątpić w powodzenie planu Pereza.

Powodów, dla których Realowi nie uda się zdetronizować Barcy jest co najmniej kilka. Pierwszy z nich to sposób budowania drużyny Królewskich. W zeszłym sezonie, kiedy prezydentem był Ramon Calderon, również dokonano rewolty w składzie. Do Realu przyszła nowa armia piłkarzy, która jedynie początkowo spisywała się przyzwoicie. Poskutkowało to piątą porażką z rzędu w fazie 1/8 finału LM oraz utratą prymatu w lidze hiszpańskiej. Teraz Florentino Perez postępuje niemal identycznie. Od poprzednika odróżna go tylko to, że na piłkarzy wydaje więcej pieniędzy.

Doroczna wymiana połowy drużyny negatywnie odbija się na późniejszych wynikach Realu. Brak stabilności uniemożliwia nawiązanie walki z Barcą, w której dokonuje się tylko drobnych, przemyślanych zmian.

W ponownym zdobywaniu trofeów Realowi może przeszkodzić brak zdecydowanego lidera. Do tej pory był nim Raul, lecz teraz do tego miana aspiruje jeszcze kilku innych piłkarzy na czele z Cristiano Ronaldo. Wątpliwe, aby Portugalczyk, święcie przekonany o swoim geniuszu, nie oczekiwał namaszczenia od trenera i prezydenta na lidera nowego Realu. Jednocześnie trudno oczekiwać od Raula, legendy madryckiego klubu, aby usunął się w cień. Takie niedookreślenie ról w zespole może stać się źródłem konfliktu.

Ciekawe jak poradzi sobie z zestawieniem drużyny Manuel Pellegrini. Choć to trener sprawdzony i uznany, może mieć problemy z ujarzmieniem charakterów niektórych gwiazd. Do tej pory trofea zdobywał tylko w Ameryce Południowej (m.in. mistrzostwo Ekwadoru oraz dwa mistrzostwa Argentyny). W Europie jego największym sukcesem jest zdobycie Pucharu Intertoto oraz gra w półfinale Champions League z Villareal. Nie można lekceważyć tych osiągnięć, lecz nie sądzę aby trener, który de facto w Europie niczego nie wygrał, stał się autorytetem dla takich piłkarzy jak: Kaka, Ronaldo, Alonso czy Benzema. Zatem w przypadku kilku niepowodzeń największe gwiazdy mogą kwestionować słuszność decyzji Pellegriniego.

Odrębną kwestią jest to czy jedna piłka wystarczy na tyle indywidualności w jednym składzie. Kaka lubi dyrygować każdą akcją, Ronaldo piekli się jeśli choć na chwilę nie dotknie piłki w każdej z nich. Jeśli dodamy do tego Robbena, któremu również do grania partnerzy z zespołu nie są niezbędni może skończyć się to dla Realu katastrofą. Dlatego Pellegrini musi jasno określić podział ról w zespole. Musi także liczyć na to, że jedna z gwiazd zgodzi się na mniej eksponowaną rolę i poświęci się dla dobra drużyny.

Plan Pereza nie zostanie zwieńczony sukcesem także z powodu dużej liczby rezerwowych, sprowadzonych jeszcze za czasów Calderona, których Real teraz nie jest w stanie się pozbyć. O ile np. Royston Drenthe gry domagać się nie będzie w obawie przed ponownym ośmieszeniem się przed kibicami, to na pewno piłkarze tacy jak Robben, Sneijder (jeśli będzie zdrowy), Gago będą rozgoryczeni nieustannym ugniataniem ławki rezerwowych. Ich rozczarowanie może niszczyć atmosferę w całej drużynie, zwłaszcza jeśli tej powinie się noga.

Najważniejsza przyczyna przyszłego niepowodzenia Pereza i jego trupy leży jednak gdzie indziej. Otóż w przeciwieństwie do Barcelony Real nie ma jeszcze drużyny. Posiada tylko grupę składającą się z piłkarzy genialnych i bardzo dobrych. Natomiast Blaugrana posiada wspaniałych zawodników, tworzących genialną drużynę. Pellegrini nie podoła zadaniu przekształcenia tej grupy w drużynę zagrażającą Barcelonie. To najprawdopodobniej rozstrzygnie rywalizację w przyszłym sezonie. I doprowadzi do kolejnej rewolucji w Realu…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/feed/