Zobaczyć Neapol i odejść

Zobaczyć Neapol i odejść
Przypadek pierwszy
Napoli kupuje napastnika z Argentyny, który ma stać się nie tylko uzupełnieniem składu, ale i czołowym zawodnikiem linii ataku. Nazywa się Ezequiel Lavezzi. Wysokościowo Janem Kollerem (czy ktoś go jeszcze pamięta?) to on nie jest, bramek co mecz też nie strzela, pierwszy sezon kończąc z ośmioma trafieniami. Dzięki hat-trickowi w meczu Pucharu Włoch z Pisą, od razu zapisuje się w historii Azzurrich jako ten, który powtórzył wyczyn Daniela Fonseki sprzed czternastu lat. Szybko też media zapełniają się plotkami o możliwym transferze to tu, to tam.

Kolejny sezon dla Napoli okazuje się fatalny, dla Argentyńczyka nie lepszy. Piłkarze spod Wezuwiusza grają po prostu przeciętnie łamane przez słabo, a kibice drapiąc się po głowach zastanawiają się, gdzie się podział ubiegłoroczny Pocho, szaleniec, razem z kolegami. Dotychczasowe asy schowały się z powrotem do rękawa. W połowie sezonu agent piłkarza zaczyna coś przebąkiwać o podwyżce, którą wcześniej mieli podobno uzgodnić z klubem. Przygotowania do możliwego exodusu trwają.

Wreszcie mydlana bańka pęka i Lavezzi otwarcie deklaruje swoje niezadowolenie; agent grzmi wszem i wobec, że klub nie wywiązuje się ze swoich obietnic i skąpi grosza, piłkarz sprawia wrażenie zagubionego w tym wszystkim. Aurelio De Laurentiis już wie, o co chodzi: ktoś tu uwierzył mocno w to, że jest gwiazdą i zaczyna wysuwać swoje żądania; zaciska jednak mocno zęby i czeka. Kiedy na poważnie napastnikiem interesuje się Liverpool, który (zdaniem agenta) składa bardzo przyzwoitą ofertę, a (zdaniem prezesa) nie składa jej wcale, rozłam sięga zenitu. Po jakimś czasie sytuacja się stabilizuje, ale nadal wszystko wygląda tak, jak w dowcipie, w którym po wizycie przyjaciela znikają pieniądze – niesmak pozostaje.

Przypadek drugi

Tego samego lata, co Lavezzi, do Neapolu przybywa Walter Gargano. Po kilku sezonach gry w rodzimym Danubio to prawdziwy transfer-marzenie. Momentalnie okazuje się jednym z kluczowych graczy jeszcze za ostatnich miesięcy Edoarda Reji u steru i dwa kolejne sezony jest pewnym punktem zespołu. W sierpniu nagle pojawiają sie pogłoski o możliwym zainteresowaniu ze strony Fiorentiny, która, bądź co bądź, zagra w Lidze Mistrzów; Napoli europejskie puchary ma z głowy. I wtedy wybucha bomba.

Biegnie na skargę do dziennikarzy i mówi, że klub go nie szanuje, więc nie ma zamiaru w nim dłużej zostawać. I zdania zamienić nie zamierza, a jeśli klub go nie sprzeda, to istnieje niemałe ryzyko, że sztab szkoleniowy będzie pracował nie z piłkarzem, a jego strzępami. De Laurentiis zaczyna się gotować.

Epilog

Po bezbramkowym remisie w towarzyskim spotkaniu z Espanyolem wyładowuje całą swoją frustrację na temat tego, co się w klubie dzieje. Grzmi na Roberta Donadoniego, że ten nie wystawia Jesúsa Dátolo na lewej flance, choć przecież po to został kupiony, aby grał. Narzeka, że szeroka kadra wystarczyłaby na dwie ligi, a nie jedną. Że jakoś nikt nie może się pozbyć graczy, którzy są ewidentnie niepotrzebni, a tylko zajmują miejsca zdolnym juniorom z Primavery. Wreszcie klnie na czym świat stoi, komentując nieczyste zagrania konkurencji wobec urugwajskiego pomocnika, którego skusiła wyższa gaża.

Nie ma dla trenera i prezesa chyba nic gorszego, jak zawodnik, który nagle wypowiada posłuszeństwo. Gorsi są już tylko ci, którzy uciekają się do wszelakich środków, aby zwiększyć swoje zarobki. Jakoś dziwnie często zdarza się to piłkarzom z południowoamerykańskim rodowodem…

www.fuorigioco.blox.pl


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (2 głosów, średnia: 3,50 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!