Liga Mistrzów: Zaskakująca 3 kolejka

Milan_Real.jpg

We wtorek i środę drużyny, które grają w Lidze Mistrzów rozgrywały swój 3 mecz w tych rozgrywkach. Na pewno ta kolejka zostanie zapamiętana przez kibiców, bo padło w niej bardzo dużo sensacyjnych wyników i ładnych bramek. Drużyny pokazały się z bardzo dobrej strony. Grały ładny futbol, który miło się oglądało. W moim tekście opiszę najciekawsze mecze, z mojego punktu widzenia trzeciej kolejki Ligi Mistrzów.

Barcelona wysłuchała Kazania.
We wtorek mieliśmy okazję oglądać jeden z najciekawszych meczów, które dotychczas zostały rozegrane w Lidze Mistrzów. Może nie był to porywający spektakl okraszony pięknymi bramkami i nowatorskimi zagraniami, lecz chodzi tu o ostateczny wynik tego spotkania. Prawie nikt się nie spodziewał, że Rubin Kazań pokona Barcelonę i to jeszcze na jej stadionie. Obrońcy tytułu przegrali to spotkanie choć przeważali w jego znacznej części. Częściej byli przy piłce, konstruowali więcej akcji pod bramką rosyjskiej drużyny, no i trafiali częściej w słupki i poprzeczki. Co w takim razie było przyczyną porażki Barcelony ? Tego nikt nie wie. Barcelona nie grała tak porywająco, jak na przykład w meczu z Manchesterem w finale Ligi Mistrzów 2008/09. Podopieczni Josepa Guardioli nie stwarzali sobie „setek”, a ich ataki były zbyt czytelne i łatwe do obrony. Rubin kilka razy zaatakował bramkę Victora Valdesa i to przyniosło im dwie bramki, a w konsekwencji trzy punkty z najlepszą drużyną Europy z poprzedniego sezonu. Dodajmy, że Barcelona do czasu meczu z Rubinem kontynuowała passę 14 meczy bez porażki w LM. W tym spotkaniu wystąpił również Rafał Murawski, który moim zdaniem zaliczył udany występ. Barcelona to specyficzna drużyna, przeciwko której trudno zagrać coś dobrego, lecz Rafał zagrał dobre spotkanie.

Pojedynek Gigantów ? Połowicznie…
Przed meczem Realu z Milanem, duża część kibiców przepowiadała łatwe zwycięstwo ekipy Manuela Pellegriniego. Jednak w tym meczu nie mógł wystąpić tak kluczowy zawodnik w poprzednich meczach Realu jakim dla tego klubu jest Cristino Ronaldo. Milan do czasu meczu z Realem był w głębokim kryzysie. Osiem meczów w Serie A i tylko 12 punktów – trochę mało, jak na taki klub jakim jest Milan. Jednak ostatni mecz z Romą Mediolańczycy wygrali w dobrym stylu i można było zauważyć spory progres w grze drużyny Leonardo. Można ten mecz traktować jako przełom, lecz mało ludzi wierzyło w zwycięstwo z Realem. Mediolan pokazał jednak klasę i wygrał ten mecz, choć przespał całą pierwszą połowę. Przegrywali po błędzie Didy (który to już taki błąd tego bramkarza?), który wykorzystał Raul. Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że Milan się przebudzi i będzie w stanie jeszcze wygrać ten mecz. Pierwszy sygnał do ataku dał Andrea Pirlo, swoim świetnym strzałem z około 30 metrów. Cztery minuty później i było już 1:2 dla zespołu z Mediolanu. Błąd Ikera Casilasa (znów bramka wynikająca z błędu golkipera) wykorzystał Pato. Milan od tego momentu przejął inicjatywę w meczu. Co prawda potem stracił bramkę, a jej strzelcem był zapomniany już Royston Drenthe, lecz w 88 minucie meczu wynik na korzyść Milanu ustalił niezawodny napastnik Milanu, jakim jest Pato. Real w tym sezonie miał zdominować Ligę Mistrzów. Milan na pewno postawił sobie skromniejszy cel – awans przynajmniej do Ćwierćfinału. Podopieczni Pellegriniego, aby byli uważanych za „dominatorów” w tych rozgrywkach nie mogą zagrać już więcej takich meczów jak ten z Milanem. Mecz nie stał na wysokim poziomie piłkarskim, lecz na pewno miło się go oglądało. Można się cieszyć z powodu powrotu do formy Ronaldinho i innych zawodników włoskiego klubu. Martwi raczej fakt, że Real, ten klub który miał wygrywać wszystko w świetnym stylu nie umie sobie poradzić i wygrać meczu bez Cristino Ronaldo w składzie. To samo mogliśmy zobaczyć w meczu z Sewillą, jak i w środę w spotkaniu z Milanem.

Kaka
Dałem dzisiaj z siebie wszystko, ale to nie wystarczyło. Przegraliśmy na własne życzenie. Sami skomplikowaliśmy sobie sytuację w grupie z której teraz musimy wyjść obronną ręką. Słowa uznania chciałbym pokierować w stronę Pato. Alexandre staje się coraz lepszym zawodnikiem. Już teraz jest motorem napędowym jednej z potęg europejskiego futbolu, a przecież ma przed sobą jeszcze całą karierę
Kaka

Strzelasz trzy, tracisz cztery.
We wtorek w meczu Debreczynu z Fiorentiną zobaczyliśmy aż 7 bramek. Znane oczywiście jest hasło: „Nie ważne jak zaczynasz – ważne jak kończysz”, lecz do tego meczu ono pasuje tylko połowicznie. Drużyna z Węgier fenomenalnie rozpoczęła ten mecz. Strzeliła bramkę i w pierwszych minutach grała spokojniej i lepiej od Włochów. Debreczyn również strzelił ostatnią bramkę w tym meczu, lecz nie miała ona już wpływu na wynik, bo Fiorentina do tego momentu prowadziła 2:4. Mecz mógł się podobać każdemu kibicowi, bo jak napisałem wcześniej, w tym spotkaniu padło dużo bramek. Lecz nie z tego powodu chciałbym napisać więcej o tym meczu. Zadziwiło mnie ogromne poświęcenie zawodników Andrasa Herczega. Takiego hartu ducha dawno nie miałęm okazji oglądać podczas meczu Ligi Mistrzów. Chodzi mi o to, że każdy skazywał Debreczyn na pożarcie, a Węgrzy wyszli z tego cało, choć przegrali. Na pewno nie można już o nich pisać jako outsiderzy grupy E. To samo pokazali w eliminacjach do Ligi Mistrzów, gdzie wyeliminowali wyżej notowane Kalmar i Lewskiego, gdzie Bułgarzy byli o sto miejsc wyżej w rankingu. Debreczyn za sukces może uznać w ogóle awans do Champions League po 14 latach absencji węgierskich drużyn w tych rozgrywkach.

Bayern czerwony ze wstydu.
Podopieczni Louisa van Gaal‎a można powiedzieć, że w miarę upływu czasu tracili wszystko pomogli w tym meczu. Zaczęło się jednak od samobójczego trafienia na korzyść Bayernu przez Michaela Cianiego. Potem jednak Ciani zrehabilitował się zdobywając już gola, lecz dla ekipy Żyrondystów. Bayern remisował zasłużenie, bo nie można było wyłonić w pierwszej połowie drużyny, która miała jakąkolwiek przewagę. Jednak Bawarczycy stracili Thomasa Muellera i musieli grać ponad połowę meczu w dziesiątkę. Francuzi atakowali i wykorzystali przewagę liczebną jeszcze przed przerwą – gol Marca Planusa dał im prowadzenie. W drugiej połowie gospodarze mieli świetne okazje, aby dobić rywali, ale nie wykorzystali między innymi, aż dwóch rzutów karnych! Strzały Gourcuffa i Jussiego obronił Butt. W drugiej połowie Bordeaux mieli wyraźną przewagę i to już oni dominowali do końca spotkania. Bayern jest w rozsypce. Grał podobnie jak Real Madryt i swoje akcje konstruował powolnie i ospale. Bawarczycy grali bez Francka Ribery’ego i to być może było powodem tak złej postawy Bayernu. Na pewno muszą poprawić swoją grę do następnej kolejki, gdzie zmierzą się ponownie z ekipą Laurenta Blanca. Tym razem już na własnym stadionie.

Louis van Gaal
Jestem naprawdę wściekły. Ta porażka nam się nie należał. W drugiej połowie, kiedy graliśmy w dziesiątkę, byliśmy lepsi, niż w pierwszej, kiedy popełnialiśmy mnóstwo błędów i głupich strat. A mieliśmy nadwyżkę jednego gola i nie wykorzystaliśmy jej.

Louis van Gaal


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (7 głosów, średnia: 3,71 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



2 komentarzy do “Liga Mistrzów: Zaskakująca 3 kolejka”

  1. Krzych mówi:

    Konsekwencją nieoczekiwanych rozstrzygnięć 3. kolejki być może będzie zaskakujące zakończenie tej fazy LM. W tarapatach są Liverpool i Bayern. I o ile ten pierwszy sztukę uciekania spod gilotyny opanował do perfekcji, to Bayern ze świetnym fachowcem, ale człowiekiem dość destruktywnym, Louisem Van Gaalem, mogą mieć problemy. Dla obu ekip terminarz jest niezły, chociaż w 4. kolejce obie drużyny już nie mogą stracić punktów. To właśnie 4. kolejka powinna być dla L’poolu i Bayernu kluczowa.

    Co do meczu Barcy z Rubinem, to spektaklu może nie było, natomiast okrasa w postaci pięknej bramki – jak najbardziej! Porażka dosyć przypadkowa, jednak trochę wstydu przyniosła – przegrana u siebie z klubem o takiej, a nie innej renomie musiała zaboleć. Inna sprawa, że piłkarsko Rubin nie odbiega zbytnio od Zenitu, który rok temu pokazał się z dobrej strony w europejskich pucharach.

    Dla Milanu gratulacje, wraz z Realem, przy walnym udziale bramkarzy obu zespołów stworzyli dobre widowisko, a sam triumf może polepszy trochę atmosferę w szatni rossonerich. Chociaż, jak uważam, to zwycięstwo może przynieść więcej szkody niż pożytku Milanowi. To wciąż nie jest wystarczająco silna drużyna, aby chociaż zbliżyć się do wciąż niedawnych sukcesów w Serie A i LM. A zwycięstwo na Bernabeu tylko oddala rewolucję, który na San Siro wybuchnąć powinna już dawno. A Real cały czas się dociera, i docierać będzie się dopóki, dopóty każdy z Nuevos Galacticos nie znajdzie sobie miejsca na boisku.

  2. Luca mówi:

    Barcelona nie grała tak porywająco, jak na przykład w meczu z Manchesterem w finale Ligi Mistrzów 2008/09 – brzmi to trochę naiwnie… z almerią czy valladolid też tak nie gra ;]

    o drenthe nie jest zapomniany, choć wielu, w tym ja, chciałoby o nim zapomnieć – gra sporo w tym sezonie, wystąpił przecież w meczu z marsylią. przecierałem oczy ze zdumienia, gdy zdobywał bramkę – musiało mu nieźle zejść ;)

    styl toporny, masa błędów, rzetelnie acz bez polotu – ale pewnie tak miało być?

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!