Soccerlog.net » Mistrzostwa Świata http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Szwajcaria 1954 – V Mistrzostwa Świata w piłce nożnej http://soccerlog.net/2010/02/05/szwajcaria-1954-v-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ http://soccerlog.net/2010/02/05/szwajcaria-1954-v-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/#comments Fri, 05 Feb 2010 20:54:59 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2010/02/05/szwajcaria-1954-v-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ Szwajcaria 1954 - V Mistrzostwa Świata w piłce nożnejŚwiat był pod wrażeniem "Złotej jedenastki" z igrzysk w Helsinkach. Od 14 maja 1950 Węgry nie przegrały żadnego meczu, a do tego przyczynili się tacy piłkarze jak Grosics, Bozsik, Kocsis, Hidegkuti, Puskas i Czibor. Trzy kraje wycofały się z Mistrzostw w obawie klęski, której mogły doświadczyć w starciu z Węgrami.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
Szwajcaria 1954 - V Mistrzostwa Świata w piłce nożnejŚwiat był pod wrażeniem “Złotej jedenastki” z igrzysk w Helsinkach. Od 14 maja 1950 Węgry nie przegrały żadnego meczu, a do tego przyczynili się tacy piłkarze jak Grosics, Bozsik, Kocsis, Hidegkuti, Puskas i Czibor. Trzy kraje wycofały się z Mistrzostw w obawie klęski, której mogły doświadczyć w starciu z Węgrami.

Championnat du Monde de Football 1954Rywalizację w MŚ rozpoczęto 16 czerwca meczem Francja – Jugosławia. Po raz pierwszy przeprowadzono też relację telewizyjną z tego wydarzenia. W sumie spośród 26 spotkań 9 można było obejrzeć na “szklanym ekranie” w domu. Polacy zaś musieli się zadowolić jedynie pierwszą radiową relacją na żywo z MŚ. Spotkanie zakończyło się triumfem “Plavich” po strzale Milova Milutinovica. Świetnie broniący w tym meczu Beara powstrzymał fenomenalnych snajperów reprezentacji Trójkolorowych, czyli Kopę i Glovackiego. Francja potem wygrała swój drugi mecz w turnieju, w którym spotkała się z reprezentacją Meksyku, lecz obydwa zespoły odpadły z Mistrzostw już po pierwszej fazie.

Droga do nikąd i piękny sen

Węgry rozpoczęli Mistrzostwa od meczu z Koreą, wygrywając w rytmie czardasza 9:0. Potem rozgromili Niemców 8:3. Wtedy właśnie stwierdzono, że reprezentacja RFN nie odegra znaczącej roli na tej imprezie. Później okaże się, jak bardzo się pomylono. Niemcy zaś do ćwierćfinału awansowali po triumfie w dodatkowym meczu z Turcją 7:2. Na tej imprezie 16 zespołów podzielono bowiem na cztery grupy, w każdej miały grać po dwa zespoły rozstawione i po dwa nierozstawione. Organizatorzy postanowili, że nie będzie meczów z każdy z każdym – tylko słabi przeciwko silnym. Gdy w końcowej tabeli zespoły miały po tle samo punktów, wówczas o awansie decydował dodatkowy mecz między zainteresowanymi.

W półfinale “Urusi” trafili na Węgrów i był to jeden z najlepszych meczów w historii, mimo, że w obu ekipach zabrakło tak świetnych piłkarzy jak: Ferenc Puskas po stronie madziarskiej i Obdulio Vareli oraz Cesara Abbadie w ekipie dwukrotnych mistrzów świata. Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w dogrywce, kiedy dwukrotnie bramkarza Urugwaju pokonał Kocsis, strzelając swoją 10. i 11. bramkę w turnieju. Zawodnik ten był wyróżniającym się zawodnikiem na tych Mistrzostwach.W drugim półfinale Niemcy zdeklasowali Austriaków, wygrywając aż 6:1. Finałowy mecz na stadionie Wankdorf zapowiadał się jako kolejny pokaz kunsztu Węgrów.

Węgierska legenda

Za “Żelazną kurtyną” w czasach powojennych powstawała nowa Naddunajska szkoła futbolu. W oparciu o graczy pochodzących z wojska zaczęła nabierać kształtów legenda węgierskiej Złotej jedenastki. Z początku Europa Zachodnia podchodziła do tej drużyny z nieufnością. W końcu byli to komuniści i wojskowi do szpiku kości.

Złota jedenastka zdobyła uznanie na świecie jako drużyna narodowa, a Honved Budapeszt z Puskasem i spółką jako najlepszy klub. Węgierska piłka zdawała się podbijać świat. To był jednak jednostronny związek. Piłkarze nie cieszyli się sytuacją polityczną, tak jak politycy entuzjazmowali się wynikami sportowymi. Trenerem, który stał za złotą jedenastką był Gustav Szebes. Ważne było, że miał wielu znakomitych piłkarzy światowej klasy, ale ważniejsze, że mieli oni własne pomysły. Szebes dawał graczom wolną rękę i w ich działaniu należy upatrywać podstawy nowoczesnego totalnego futbolu.

Cud w Bernie

Węgierski proporzecWęgrzy zmierzyli się w finale z Republiką Federalną Niemiec. Był to naród, który wciąż odczuwał skutki wojny. Jak na ironię, kiedy w Niemczech nastał pokój zaprzestano tam rozgrywek w piłkę nożną. Kontynuowano je bez przerwy przez całą wojnę. Tego dnia podczas finałowego meczu w Bernie mocno padało. To była szansa dla Niemców. Wiedzieli, że w normalnych warunkach nie mieliby żadnych szans, ale na tak grząskim boisku ich rywale mogli mieć problemy. Węgrzy wygrywali z drużynami z Europy Zachodniej, ale przepuszczali, że im, jako komunistycznemu państwu nie pozwoli się zdobyć Mistrzostwa Świata.

Składy RFN i WęgierDla sędziego Billa Linga był to prawdopodobnie najtrudniejszy mecz w jego karierze. Węgrzy prowadzili 2:0, ale w ciągu kolejnych dziesięciu minut Niemcy naparli z całą mocą na węgierską bramkę i wyrównali. Taki wynik utrzymał się prawie do końca meczu, w którym cały czas dominowali Węgrzy, ale to Niemcy wygrali 3:2. Kilka minut przed końcem meczu Puskas strzelił trzeciego gola dla swojej reprezentacji. Wszyscy poza arbitrem wiedzieli, że nie było spalonego. Z początku sędzia nawet uznał gola, ale po chwili ponownie zagwizdał i przyznał Niemcom z powodu spalonego rzut wolny. Niemcy po raz pierwszy w historii zostali mistrzami świata i mieli w kolekcji swój pierwszy z wielkich sukcesów.

Zwycięstwo Niemców było nieprawdopodobnym wynikiem. Węgrzy do dziś uważają, że nie pozwolono im wtedy zdobyć Pucharu Świata. Była to przegrana przyjęta z wdziękiem. Po latach na sukcesie niemieckich piłkarzy pojawiła się jednak plama. W 1957 roku Puskas w jednym z wywiadów dla “France Football” oskarżył swoich rywali o stosowanie dopingu. Węgier później przeprosił za te słowa, ale sprawa powróciła. Lekarz niemieckiej ekipy, Franz Loogen, przyznał, że wykonywał w czasie finałów w Szwajcarii mnóstwo zastrzyków.. Co prawda podawał tylko witaminy, ale piłkarze wierzyli w ich moc. Nie sposób jednak sprawdzić, czy faktycznie były to witaminy. Faktem jest jednak, że po kilku miesiącach od finałów aż ośmiu niemieckich piłkarzy zachorowało na żółtaczkę, a dwóch po latach zmarło na wirusowe zapalenie wątroby.

Sandor Kocsis

Sandor KocsisDo miana najlepszego uczestnika turnieju kandydowało kilku piłkarzy, lecz ja postawiłem na Kocsisa. Poza boiskiem wodzirejem nie był, za to ujawniał na nim wrodzony, nieprawdopodobny talent. Niezwykle pomysłowy, niebywale skuteczny, w fantastycznym tempie orientujący się w tym, co dzieje się na boisku. Zadziwiał swym niesamowitym instynktem. Jego grą kierowała czysta intuicja, a elegancja, spryt, doskonała koordynacja stanowiły dar natury, dzięki któremu opanował wszelkie arkana futbolu. Po przegranym finale obwiniano najmocniej króla strzelców imprezy, czyli Kocsisa i kapitana drużyny – Puskasa. Warto jednak pamiętać, że Sandor miał udział w obydwu bramkach swego zespołu. Samorodny talent, mimo tego, że trafił do Barcelony, nie potrafił tak pokierować swą dalszą karierą, jak obrotny i w życiu, i na boisku Puskas.


Wyniki Mistrzostw

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/05/szwajcaria-1954-v-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/feed/
Brazylia 1950 – IV Mistrzostwa Świata w piłce nożnej http://soccerlog.net/2010/02/03/brazylia-1950-iv-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ http://soccerlog.net/2010/02/03/brazylia-1950-iv-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/#comments Wed, 03 Feb 2010 17:45:22 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2010/02/03/brazylia-1950-iv-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ Brazylia 1950 - IV Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Po dwunastoletniej przerwie z powodu drugiej wojny światowej Mistrzostwa znów wróciły. Czwarte Mistrzostwa Świata zorganizowano w Brazylii. Jak to zwykle już było w zwyczaju kilka drużyn, które zakwalifikowały się do finałów całej imprezy - odmówiło udziału. Z wielu powodów była to bardzo przełomowa impreza tego typu. Niestety udziału w niej nie brała Polska.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
Brazylia 1950 - IV Mistrzostwa Świata w piłce nożnej
Po dwunastoletniej przerwie z powodu drugiej wojny światowej Mistrzostwa znów wróciły. Czwarte Mistrzostwa Świata zorganizowano w Brazylii. Jak to zwykle już było w zwyczaju kilka drużyn, które zakwalifikowały się do finałów całej imprezy – odmówiło udziału. Z wielu powodów była to bardzo przełomowa impreza tego typu. Niestety udziału w niej nie brała Polska.

Ambitnie i zaskakująco

World Cup 1950Jedną z największych sensacji tych MŚ była porażka Anglików z amatorami z USA 0:1. Anglia została przyjęta ponownie, wraz z trzema innymi federacjami brytyjskimi, do FIFA na Kongresie w 1946 r. po nieobecności od 1929 r. W pierwszym meczu Anglicy pokonali 2:0 Chile a przed meczem z USA jedna z londyńskich gazet pisała: “Tylko dwa narody nie potrafią grać w piłkę – Eskimosi i Amerykanie”.

Kiedy wynik ruszył w świat od razu stwierdzono, że to kiepski żart. W agencji Reutersa rozdzwoniły się telefony. “Zgubiliście jedynkę, powinno być 10:1″ – próbowali prostować angielscy dziennikarze.
Gdy okazało się jednak, że pomyłki nie było w gazetach pisano wówczas: “Anglia pobita przez amatorów. Z kolei “Daily Herald” zamieścił na pierwszej stronie nekrolog: “Zawiadamia się wszystkich pogrążonych w żałobie kibiców, że dnia 29 czerwca 1950 roku umarł futbol angielski”. Wówczas w reprezentacji Anglii występowały takie gwiazdy jak: Alf Ramsey, Billy Wriht, Wilf Mannion, Tom Finney, Stan Mortensen czy Stanley Matthews. Takich tuzów pogrążył nikomu nieznany Jo Gaetjens z pochodzenia Haitańczyk, który w 39. minucie meczu, po podaniu Waltera Bahra, pokonał bramkarza Anglii.

Kolejną sensacją było zwycięstwo Szwedów, aktualnych mistrzów olimpijskich, nad broniącymi tytułu mistrzów świata Włochami 3:2. Dla “Squadra Azzura” to były wyjątkowe mistrzostwa, bowiem rok wcześniej (4 maja 1949 roku) w katastrofie lotniczej w okolicach Turynu rozbił się samolot, wiozący jedną z najwspanialszych drużyn w historii Serie A – AC Torino. Żaden piłkarz nie przeżył katastrofy. Jako jeden z pierwszych na miejscu katastrofy pojawił się wówczas Vittorio Pozzo, były selekcjoner reprezentacji Włoch, który jako trener dwukrotnie sięgał po Puchar Świata. Jemu bardzo bliski był klub AC Torino. To on na miejscu zdarzenia rozpoznawał ciała podopiecznych i pocieszał zrozpaczone rodziny.

Włochy, Włochy i po Włochach

W drugim meczu MŚ Włosi wprawdzie wygrali 2:0 z Paragwajem, ale do rundy finałowej z tej grupy awansowali piłkarze “Trzech Koron”, którzy grali jednak bez swych asów – legendarnej trójki napastników Gre-No-Li. Gunnar Gren, Gunnar Nordahl i Nils Liedholm po igrzyskach w Londynie podpisali kontrakt z AC Milan i po wyczerpującym sezonie Serie A postanowili odpocząć.

Lekkość i toporność

Te mistrzostwa były dla Brazylijczyków bardzo ważne. Jedyny raz w historii impreza tej rangi odbywała się w ich ojczyźnie. Mogący pomieścić dwieście tysięcy ludzi stadion Maracana w Rio, był symbolem wiary Brazylijczyków we własne siły. Mieli najlepszy stadion na świecie i świetną drużynę narodową. Te mistrzostwa były święte i zespół gospodarzy nie zawodził.

W pierwszych pięciu meczach “Canarinhos” strzelili 21 goli i potwierdzili, że są głównymi faworytami turnieju. Tym bardziej, że odpadły takie potęgi jak Włochy, Anglia i Hiszpania, o czym wspominałem już wcześniej. Te mistrzostwa były jedynymi w historii, w których nie rozgrywano finału. Zamiast tego cztery zwycięskie drużyny z fazy grupowej rozgrywały rundę finałową. Do finałowej grupy awansowały także Hiszpania, Urugwaj i Szwecja. Po tygodniu odpoczynku Brazylia rozgromiła Szwecję 7:1 (cztery bramki w ciągu zaledwie 42 minut strzelił Ademir – król strzelców tych MŚ), a następnie Hiszpanię 6:1. Nikt nie miał wątpliwości, że podobnie będzie w meczu z Urugwajem, który miał tylko trzy punkty (m.in. po remisie z Hiszpanią 2:2). “Urusi” mieli prostą drogę do rundy finałowej, bowiem w grupie za rywala mieli tylko Boliwię, która pokonali aż 8:0.

Zimny wiatr smutku

Brazylii wystarczał remis do zdobycia tytułu mistrza świata. Jair, Ademir, Zizinho – to były gwiazdy, które bez problemów powinny zdobyć dla Brazylii pierwsze w jej historii Puchar Świata. Szesnastego czerwca 1950 roku na stadion Maracana przybyła rekordowa liczba 204 tysięcy widzów. Ta data miała stać się jedną z najgorszych w historii brazylijskiego futbolu.

W pierwszej połowie graliśmy dobrze. Mieliśmy kilka szans na wygranie meczu. Gdy w końcu udało nam się strzelić gola – naszą pierwszą myślą było “Wykonaliśmy swoje zadanie. Zrobiliśmy swoje”. Od tego momentu, bez względu na to jak bardzo staraliśmy się zachęcać do walki, czuliśmy się bezradni.

Jair da Rosa Pinto

Gol Schiaffino

Skład Urugwaju i Brazylii w finaleUrugwajczycy wyrównali w 68. minucie po strzale Schiaffino. Mistrzowie świata z 1930 roku nie przestraszyli się ryku ogromnej widowni Maracany i na dziewięć minut przed końcem Alcides Edgardo Ghiggia sprytnym strzałem strzelił zwycięską bramkę. Gol Ghiggi przesądził o zdobyciu przez Urugwaj Pucharu Świata, ale ból po przegraniu finału na własnym stadionie był zbyt wielki dla wielu Brazylijczyków. Ludzi wychodzili płacząc. Niektórzy nawet popełniali samobójstwa. To był po prostu fanatyzm. Rimet przepychał się ze statuetką Nike pod pachą do szatni Urugwaju by przekazać ją ich kapitanowi Obdulio Vareli. Po finale za winowajcę porażki uznano bramkarza “Kanarków” – Barbosę.

Juan Alberto Schiaffino

Juan Alberto SchiaffinoUważany w swoim kraju za piłkarskiego geniusza. Na oko nikt nie postawiłby na niego złamanego centa. Kościstej budowy, przy 175 centymetrach wzrostu wyglądał na chorowitego mizeraka. Na boisku okazywało się to złudne. Miał niesamowity start do piłki, zaskakiwał arytmią gry, znakomicie strzelał. Odznaczał się znakomitym pomysłem gry i strategicznym zmysłem. Te wszystkie cechy uczyniły go jednym z najlepszych zawodników swojej epoki, a także największą gwiazdą Mistrzostw w 1950 roku. W 68 minucie finału z Brazylią właśnie on doprowadził mistrzowskim strzałem do wyrównania, a kilkanaście minut później “wypuścił” Ghiggię, który zdobył zwycięskiego gola.Tak świat poznał Schiaffino. Cztery lata po mistrzostwach przeszedł do włoskiego Milanu i stał się tam gwiazdą Serie A.

Wyniki Mistrzostw

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/03/brazylia-1950-iv-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/feed/
Francja 1938 – III Mistrzostwa Świata w piłce nożnej http://soccerlog.net/2010/02/02/francja-1938-iii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ http://soccerlog.net/2010/02/02/francja-1938-iii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/#comments Tue, 02 Feb 2010 14:34:17 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2010/02/02/francja-1938-iii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ Francja 1938 - III Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Pierwsze w historii Mistrzostwa Świata z udziałem Polaków. Biało czerwoni zagrali wówczas tylko jedno spotkanie, przegrywając w nim z Brazylią 6:5 po dogrywce. W tym spotkaniu cztery gole dla Polski strzelił Ernest Otton Wilmowski. Był to niepobity rekord, aż do roku 1994, gdy pięć goli w jednym spotkaniu strzelił Rosjanin Salenko.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
Francja 1938 - III Mistrzostwa Świata w piłce nożnej
Pierwsze w historii Mistrzostwa Świata z udziałem Polaków. Biało czerwoni zagrali wówczas tylko jedno spotkanie, przegrywając w nim z Brazylią 6:5 po dogrywce. W tym spotkaniu cztery gole dla Polski strzelił Ernest Otton Wilmowski. Był to niepobity rekord, aż do roku 1994, gdy pięć goli w jednym spotkaniu strzelił Rosjanin Salenko.

Coupe du Monde 1938Choć padł rekord zgłoszeń (37), aż dziesięć drużyn wycofało się z rozgrywek eliminacyjnych, dzięki czemu do Mistrzostw awansowało parę reprezentacji, które prezentowały “gorszy” futbol. Zabrakło rozdartej wojną domową Hiszpanii. W 1938 roku Niemcy dokonały Anschlussu Austrii, która miała już zapewniony udział w finałach. Najlepsi reprezentanci tego kraju zostali przymuszeni do gry dla Niemiec. Ekipa prowadzona przez Seppa Herbergera jednak nie potrafiła się razem zgrać i stanowić monolitu. To właśnie zadecydowało o ich porażce ze Szwajcarią już w pierwszej rundzie. Na turnieju nie można było obejrzeć również Urugwaju i Argentyny, które posiadały piekielnie silne zespoły. Na Mistrzostwa nie przyjechały również kraje Brytyjskie, co już stawało się powoli normą.

Kto strzeli więcej, no kto?

W okresie międzywojennym reprezentacja Polski nie stanowiła realnej siły, choć zdarzały się jej pojedyncze sukcesy w spotkaniach towarzyskich. Przełom nastąpił u schyłku lat 30., gdy doczekaliśmy się piłkarza klasy światowej, który potrafił pociągnąć za sobą cały zespół. Mowa oczywiście o Wilmowskim.
Nasi piłkarze byli bardzo blisko triumfu nad silną Brazylią, która w swoim składzie miała Leonidasa – późniejszego króla strzelców całego turnieju. To właśnie on otworzył wynik spotkania z Polską. Wyrównał z karnego Scherfke. Potem już do końca następowała wymiana goli: Romeu i Peracio na 3:1, Wilmowski na 3:2 i 3:3. Peracio trafił drugi raz na 4:3, ale niezawodny tego dnia Ernest, w końcówce meczu strzelił czwartego gola dla Polski. W dogrywce Leonidas trafił dwa razy i jest 6:4, ale w 118 minucie Wilmowski minął całą obronę i zrobiło się już tylko 6:5. W ostatnich sekundach Nyc trafił tylko w spojenie słupka z poprzeczką. Polska przegrała po wspaniałej i heroicznej walce. Przez wielu ten mecz zaliczany jest do najlepszych meczów w samych finałach.

Upadły schemat

Po raz ostatni turniej finałowy w całości został rozegrany systemem play off. W turnieju uczestniczyły kraje z 4 kontynentów, a były to Niemcy, Szwecja, Norwegia, Polska, Rumunia, Szwajcaria, Czechosłowacja, Węgry, Holandia, Belgia, Francja, Włochy, (wszyscy Europa) Brazylia, (Ameryka Płd.) Kuba (Ameryka Płn.) oraz jeden kraj z Azji, czyli Holenderskie Indie Wschodnie (obecnie Indonezja).
Mistrzostwa otwierało spotkanie Szwajcarii z Niemcami, które zakończyło się po dogrywce remisem 1:1. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna więc powtórka meczu. Przed pierwszym spotkaniem obu ekip Niemcy, którzy wkroczyli na stadion z “rzymskim pozdrowieniem” zostali wygwizdani przez kibiców. Oburzeni taki zachowaniem piłkarze grali bardzo ostro, w efekcie z boiska wyleciał Hans Pesser. Kiedy schodził, w jego kierunku poleciały pomidory, jajka, a nawet butelka. W powtórzonym meczu górą byli Szwajcarzy, którzy wygrali 4:2 i tym samym awansowali dalej. Największą niespodzianą byli jednak Kubańczycy. Pokonali, po dwóch meczach Rumunów, ale ich słabość obnażyli w następnej rundzie Szwedzi.

Oldrich i Frantisek

Wspominałem o heroicznym boju Polaków z Brazylią, lecz inny mecz “Canarinhos” został zapamiętany lepiej. Nie z powodu finezji i pięknej gry jaką często możemy się cieszyć oglądając ich w akcji, lecz z powodu okropnej brutalności. Mowa o meczu Brazylii z Czechosłowacją.
Aż trzech graczy w tym spotkaniu usunięto z boiska, a pięciu było kontuzjowanych. Frantisek Planicka złamał w tym spotkaniu rękę. Grał ze złamaną kością śródręcza do końca spotkania. Jego kolega z reprezentacji – Oldrich Nejedly został bardzo dotkliwie zraniony w nogę. Mecz zakończył się remisem 1:1 i potrzebna była powtórka. W niej Planicka oczywiście już nie zagrał, a Brazylijczycy pokonali Czechów 2:1 i to oni awansowali do półfinału.

Krótsza i łatwiejsza droga

W ćwierćfinale z Francją, Włosi założyli “faszystkowski” czarne koszulki, co jeszcze bardziej rozdrażniło protestujących Włochów, kibicujących Francji. To z kolei wzmocniło wolę zwycięstwa i bojowego ducha piłkarzy Italii. Ku rozpaczy ponad 58 tysięcy widzów na stadionie Yves de Manoir w Colombes Francuzi ulegli 1:3 Włochom w drugim ćwierćfinale. Dwie bramki w tym meczu strzelił Silvio Piola, a jedną Luigi “Gino” Colaussi, który został obok Pioli bohaterem reprezentacji Włoch, bowiem później w każdym spotkaniu aż do finału wpisywał się na listę strzelców.

Półfinał Brazylia-Włochy uznawano za przedwczesny finał. Trener Brazylijczyków Ademar Pimenta postanowił oszczędzić siły poobijanego Leonidasa w tym meczu. Sądził, że nawet bez niego jego podopieczni poradzą sobie łatwo. Brazylijczycy mieli 5 minut słabości, które Włosi wykorzystali skwapliwie. Jednakże bramka z rzutu karnego na 2:0 wzbudziła ich ogromne pretensje do sędziego ze Szwajcarii Wuethricha, lecz na niewiele się one zdały. Do piłki podszedł Giuseppe Meazza. Wielki gwiazdor reprezentacji Włoch miał jednak jeden problem. Jego spodenki były rozerwane i nie trzymały się zbyt pewnie. Meazza nie przejął się tym jednak wcale. Lewą ręką przytrzymał spodenki, a w prawą chwycił piłkę, ustawiając ją na 11. metrze. Przy strzale żadnych szans nie miał brazylijski bramkarz. Włochy wygrały 2:1 i stanęły przed szansą obrony tytułu najlepszej drużyny świata.

Składy Włoch i Węgier w finaleW drugim półfinale Węgrzy roznieśli Szwedów i to oni zagrali w ostatnim meczu imprezy. W finale od początku do zdecydowanych ataków ruszyli Włosi, co przyniosło efekt już w 6. minucie, kiedy to bramkarza Węgier Antala Szabo pokonał Colaussi. Minutę później do wyrównania doprowadził Pal Titkos. Ale to było wszystko, na co stać był Węgrów do przerwy. Natomiast obrońcy tytułu za wszelką cenę chcieli już w pierwszych 45 minutach rozstrzygnąć losy spotkania i to im się udało, bowiem prowadzili 3:1 po bramkach Pioli i ponownie Colaussiego. Rozmiary porażki zmniejszył jeszcze w 70. minucie Gyorgy Sarosi, supergwiazda reprezentacji Węgier w latach 30.. Kropkę nad „i” w finałowym spotkaniu MŚ postawił Piola. Włochy triumfowały 4:2, zapewniając sobie miejsce w historii futbolu jako pierwsi dwukrotni i to z rzędu zdobywcy Pucharu Świata.

“Zwycięstwo albo śmierć”

Podobno przed finałem trener Włochów Vittorio Pozzo dostał od Mussoliniego depeszę właśnie o takiej treści. Insynuacje te zostały jednak zdementowane przez Włoskiego obrońcę Petro Ravę. Poza tym wydaje się, że ekipa Italii nie potrzebowała w ogóle dodatkowej mobilizacji aby walczyć o zwycięstwo. W latach 30-tych przed wybuchem drugiej wojny światowej przegrali tylko sześć spotkań, czego nie dokonała żadna inna drużyna.

Silvio Piola

Silvio PiolaWłoski środkowy napastnik stylem gry doskonale pasował do koncepcji zapatrzonego w angielski futbol trenera Vittorio Pozzo. “Pan Gol” uchodził bowiem za ideał środkowego napastnika, dla którego właściwym żywiołem jest podbramkowy tłok. Znakomicie rozumiał się z Meazzą i potrafił tak jak on reżyserować poczynania swoich kolegów. Silny, niesłychanie dynamiczny, ruchliwy, szybki. Urzekał swoją finezją i pomysłowością swych akcji. Po jego fenomenalnym występie i mistrzostwie dla “Squadra Azzura” naród włoski wysłał postulat do Watykanu, z prośbą o beatyfikację Silvio za życia.

Wyniki Mistrzostw

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/02/francja-1938-iii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/feed/
Włochy 1934 – II Mistrzostwa Świata w piłce nożnej http://soccerlog.net/2010/01/31/wlochy-1934-ii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ http://soccerlog.net/2010/01/31/wlochy-1934-ii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/#comments Sun, 31 Jan 2010 22:18:35 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2010/01/31/wlochy-1934-ii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ Włochy 1934 - II Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Włoska impreza została wykorzystana jako pokaz potęgi i dyktatury Benito Mussoliniego. Jedyny raz w historii zdarzyło się, by w turnieju zabrakło drużyny broniącej trofeum sprzed czterech lat. Europejskie reprezentacje zbojkotowali poprzednią imprezę w Urugwaju. Teraz to Urugwaj obraził się na Europę.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
Włochy 1934 - II Mistrzostwa Świata w piłce nożnej
Włoska impreza została wykorzystana jako pokaz potęgi i dyktatury Benito Mussoliniego. Jedyny raz w historii zdarzyło się, by w turnieju zabrakło drużyny broniącej trofeum sprzed czterech lat. Europejskie reprezentacje zbojkotowali poprzednią imprezę w Urugwaju. Teraz to Urugwaj obraził się na Europę.

Trwałe ulepszenie

Italy 1934 World CupGospodarz Mistrzostw – Italia, bardzo profesjonalni podeszła do organizacji całego turnieju. Fifa na kongresie w 1931 roku ustaliła pięć punktów uściślających zasady wyłaniania uczestników mistrzostw. Najważniejsze punkty mówią o tym, że liczba drużyn w finałach musi być nie większa niż 16. Przy zgłoszeniu większej ilości chętnych należy przeprowadzić eliminacje.

Do eliminacji przystąpiły 32 zespoły i trzeba było z tych drużyn wyłonić finałową szesnastkę. Polska w eliminacyjnym dwumeczu przegrała z Czechosłowacją – późniejszym finalistą Mistrzostw. W pierwszym meczu w Warszawie przegraliśmy 1:2, a do rewanżu nie dopuściło nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które nie wyraziło zgody na wyjazd Polaków za granicę.

Faszystowskie Włochy

Futbol dał Mussoliniemu możliwość zaprezentowania się światu. Do dziś jednak nie wiadomo na ile on na prawdę kochał futbol. Włoski dyktator zrobił wszystko, aby Mistrzostwa Świata w 1934 roku odbyły się we Włoszech. Nie po to aby je wygrać, ale by pokazać całemu światu, że Włochy są zdolne do organizacji takiej imprezy. To była istotna sprawa. Odnowiono dużo stadionów, które w tamtych czasach nie wyglądały najlepiej. Wiele boisk było w opłakanym stanie. Poza tym były również za małe. To wszystko działo się w czasach faszyzmu. Reprezentacja Włoch grała dobrze i wygrywała mecze. To była świetna propaganda dla tego kraju.

Pozzo współpracował z Mussolinim, bo faszyzm podgrzewał poczucie narodowe. Mój ojciec był bardziej patriotą, niż nacjonalistą, a to różnica. Nacjonalista postrzega wszystkich jako wrogów, a patriota wspiera swój własny kraj i akceptuje to, że inni mają te same prawa.

Syn Vittorio Pozzo

Obfitość Starego Kontynentu

W głównej fazie turnieju wzięło udział szesnaście zespołów. Z Ameryki Południowej przyjechały tylko Brazylia i Argentyna. Ta druga reprezentacja wystawiła rezerwowy skład. Był to protest wobec naturalizowania przez Włochów trzech swoich piłkarzy – Montiego, Guaity i zdobywcy bramki w finale Orsiego. Na turnieju we Włoszech pojawiły się również reprezentacja Stanów Zjednoczonych, oraz Egiptu. Reszta drużyn to reprezentacje z Europy: Niemcy, Szwecja, Belgia, Szwajcaria, Czechosłowacja, Holandia, Rumunia, Francja, Austria, Hiszpania, Węgry oraz Włochy.

Oriundi

W reprezentacji Włoch podczas Mistrzostw zagrało kilkudziesięciu piłkarzy urodzonych w Ameryce Południowej. Niektórzy z nich w chwili debiutu mieli na swym koncie grę dla innych krajów. Zjawisko narodziło się w połowie lat 20., gdy we włoskich klubach zaczęli się pojawiać latynoscy piłkarze, a najzdolniejsi z nich trafiali do kadry. W mistrzowskiej drużynie z 1934 grało kilku oriundi. Największy wkład w tytuł wnieśli piłkarze o których już pisałem, czyli Luis Monti i Raimundo Orsi. Obaj wcześniej grali dla Argentyny, a Monti w jej barwach został nawet srebrnym medalistą premierowych finałów Mistrzostw Świata.

Play Off

Nie było podziału na grupy i dlatego osiem drużyn z turniejem pożegnało się po pierwszej rundzie.Na tej fazie swój udział w turnieju zakończyły wszystkie drużyny spoza Starego Kontynentu. Włochy po świetnym pierwszym meczu z USA potwornie męczyli się z Hiszpanią. Musieli rozegrać nawet z tą drużyną mecz dodatkowy. W półfinale ekipa fenomenalnego Vittorio Pozzo pokonała słynny Wunderteam, czyli ekipę z Austrii.

Wątpliwe szczęście

Składy Włoch i Czechosłowacji w finaleFinał również nie przebiegał po myśli Pozzo. To Czechosłowacja pierwsza strzeliła gola, lecz dziesięć minut później przepięknym strzałem Frantiska Planicke pokonał Monti. Aby rozstrzygnąć losy spotkania potrzebna była dogrywka.W dodatkowych 30. minutach Włochy zdołały raz jeszcze pokonać bramkarza Czechosłowacji. Benito Mussolini nie pozwolił na triumf innej reprezentacji niż Włochom. Nad historią półfinałów i samego finału krążą opowieści o tym, że ponoć był skłonny przekupywać sędziów w tych spotkaniach. Po turnieju jeden z arbitrów przyznał,że Mussolini osobiście nakłaniał go do sprzyjaniu gospodarzom. Kilku innych zostało za to ukaranych przez macierzyste federacje.

Giuseppe Meazza

Giuseppe MeazzaByły to mistrzostwa znakomitych bramkarzy (Zamora, Combi) jednak zgodnie z duchem czasu i futbolu najlepszym znów okrzyknięto napastnika. Oczywiście Meazzę, choć nawet w swej ekipie miał groźnego rywala do palmy pierwszeństwa – naturalizowanego, błyskotliwego Argentyńczyka Orsiego. Jednak nie bez powodu grę niewysokiego eleganckiego Meazzy określano mianem natchnionej. I choć droga Włochów po tytuł okazała się niezwykle mozolna, Meazza, imponujący jak zwykle techniczną maestrią, szarpiący drużynę rywali swymi niesamowitymi zrywami i znakomicie reżyserujący poczynania partnerów, idolem pozostał.

Wyniki Mistrzostw

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/31/wlochy-1934-ii-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/feed/
Urugwaj 1930 – I Mistrzostwa Świata w piłce nożnej http://soccerlog.net/2010/01/30/urugwaj-1930-i-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ http://soccerlog.net/2010/01/30/urugwaj-1930-i-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/#comments Sat, 30 Jan 2010 18:00:16 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2010/01/30/urugwaj-1930-i-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/ Urugwaj 1930 - I Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Mistrzostwa Świata w Rebublice Południowej Afryki rozpoczną się już za 130 dni. Polscy kibice na pewno będą ekscytować się tą imprezą, choć w mniejszym stopniu, ponieważ nie zobaczymy na tej imprezie naszych piłkarzy. Powinniśmy zatem przypomnieć sobie jak wyglądały poprzednie Mundiale. Na początku przybliżę choć trochę pierwszą taką imprezę w historii, czyli "1er Campeonato Mundial de Futbol".
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
Urugwaj 1930 - I Mistrzostwa Świata w piłce nożnej
Mistrzostwa Świata w Rebublice Południowej Afryki rozpoczną się już za 130 dni. Polscy kibice na pewno będą ekscytować się tą imprezą, choć w mniejszym stopniu, ponieważ nie zobaczymy na tej imprezie naszych piłkarzy. Powinniśmy zatem przypomnieć sobie jak wyglądały poprzednie Mundiale. Na początku przybliżę choć trochę pierwszą taką imprezę w historii, czyli “1er Campeonato Mundial de Futbol”.

Protoplaści

Copa_Mundial de Futbol de 1930.jpgPremierowy finał imprezy o tytuł Mistrza Globu odbył się 30 lipca 1930 roku w Montevideo na legendarnym Estadio Centenario. Zanim jednak opiszę sam finał, zatrzymam się przy wcześniejszych etapach turnieju. Początkowo pierwszy turniej o mistrzostwo świata w piłce nożnej miał zostać rozegrany między 15 lipca, a 15 sierpnia. Jednak jego oficjalny początek ostatecznie miał miejsce 13 lipca, a turniej zakończył się siedemnaście dni później. Jedyny raz w historii nie rozegrano eliminacji. Honoru Europy zdecydowały się bronić tylko Belgia, Francja, Jugosławia oraz Rumunia. Mała ilość państw europejskich na turnieju była spowodowana tym, że Urugwaj w perspektywie Europy znajdował się na “końcu świata”. Niektórzy piłkarze nie mogli opuścić na tak długi czas(dużo czasu zajmowała podróż) opuszczać kontynentu i być nieobecnym w pracy. Nie dostawali po prostu tak długich urlopów.

Bezpowrotny eksperyment

Nie obeszło się bez bojkotu Mistrzostw. Odpowiedzialni za cały bojkot byli Anglicy. Oprócz nich na Mistrzostwa nie przyjechało parę innych reprezentacji. Anglicy uważali, że nie muszą udowadniać, iż są najlepszą reprezentacja na świecie. Kilku piłkarzy z Wysp Brytyjskich znalazło się w składzie Stanów Zjednoczonych. Ostatecznie na Mistrzostwa stawiło się trzynaście ekip, które miały zamiar zdobyć Złotą Nike, nazywaną też Pucharem Julesa Rimeta. Podzielono je na trzy grupy:

Puchar Julesa Rimeta.jpgGRUPA A – Francja Meksyk Argentyna Chile
GRUPA B – Jugosławia Brazylia Boliwia
GRUPA C – Rumunia Peru Urugwaj
GRUPA D – USA Belgia Paragwaj

W meczu inauguracyjnym Francja zmierzyła się z Meksykiem, z którym wygrała 4:1. Francja była zmuszona grać w tym meczu przez 66 minut w dziesięciu i w dodatku bez bramkarza z prawdziwego zdarzenia. Alex Thepot doznał kontuzji, a wówczas nie można było dokonywać zmian w trakcie meczu. W bramce musiał stanąć obrońca Centrel. Wynik tego spotkania otworzył Lucien Laurent strzelając gola Meksykowi w 19 minucie. Na największą uwagę jednak fakt, że sędzia spotkania Argentyna – Francja Ulises Saucedo dopatrzył się aż pięciu fauli w polu karnym i podyktował tyle właśnie “jedenastek”. Inną bardzo ekscentryczną postawę sędziego można wyróżnić w meczu Argentyny z Francją. Arbiter rodem z Brazylii – Almeida Rego zakończył mecz gwizdkiem kilka minut przed upłynięciem regulaminowych 90 minut. Francja miała wtedy doskonałą sytuację do strzelenia bramki. W meczu Argentyny z Chile – John Langenus pozwalał na bardzo ostrą grę. W tym meczu doszło do kilku bójek, a w jednej z nich uczestniczył Chilijczyk Arturo Torres i Argentyńczyk Monti.

“Życie rzadko jest sprawiedliwe”

Skład Argentyny i Urugwaju w finaleArgentyna zagrała w finale z gospodarzami turnieju – Urugwajem. Albicelestes mimo ogromnej presji prowadziła w finale do 58 minuty. Argentyńczycy załamali się przy stanie 2:3 – był to punkt kulminacyjny meczu. Wtedy Guillermo Stabile trafił w poprzeczkę. Niewykorzystana przez “El Filtradora” sytuacja zemściła się w ostatniej minucie spotkania. Wtedy to Hector Castro wykorzystał dośrodkowanie Dorado i strzałem głową pokonał bramkarza Botasso. Urugwaj pod wodzą Suppici’ego wygrał ostatecznie ten pojedynek 2:4. Kibice przegranej drużyny po przegranym finale byli oburzeni do tego stopnia, że obrzucili konsulat Urugwaju w Buenos Aires kamieniami. Argentyna miała pretensje do organizatorów, ponieważ musiała grać w grupie czteroosobowej, a nie jak Urugwaj w trzyosobowej, który rozegrał o jeden mecz mniej, mimo, że doszedł do tej samej fazy rozgrywek co ich wschodni sąsiedzi.

Guillermo Stabile

Guillermo StabileTurniej rozpoczął na ławce rezerwowych. Po słabym meczu Argentyny z Francją wszedł do pierwszego składu i fenomenalnie zagrał przeciwko Meksykowi. Strzelił w tym meczu trzy bramki jako pierwszy napastnik na tych Mistrzostwach. Argentyna ostatni swój mecz grupowy grała z Chile. Stabile strzelił wtedy dwie bramki w ciągu jednej minuty otwierając tym Argentynie drogę do wielkiego finału. Aby tam dotrzeć, jego reprezentacja musiała pokonać Stany Zjednoczone. W tym jednostronnym pojedynku Argentyna wbiła amerykanom sześć goli, z czego dwa były dziełem Guillermo. W finale Albicelestes byli blisko triumfu w finale. Dobra postawa naszego bohatera nic jednak nie przyniosła i to Urusi zdobyli Złotą Nike.

Wyniki Turnieju

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/30/urugwaj-1930-i-mistrzostwa-swiata-w-pilce-noznej/feed/
RPA – kraina cieni http://soccerlog.net/2010/01/26/rpa-kraina-cieni/ http://soccerlog.net/2010/01/26/rpa-kraina-cieni/#comments Tue, 26 Jan 2010 22:18:50 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2010/01/26/rpa-kraina-cieni/ RPA - kraina cieni Powyższy tytuł nie ma świadczyć o wysokim współczynniku zabójstw i innych przestępstw popełnianych codziennie na ulicach Johannesburga czy Pretorii, odstraszającym kibiców szykujących się na tegoroczny Mundial, ale o dyspozycji, w jakiej możemy ujrzeć największe gwiazdy turnieju. Jest wysoce prawdopodobne, że będą one tylko snuć się po boisku po skrajnie wyczerpującym sezonie w Europie. Gdy do meczów ligowych i pucharowych dodamy jeszcze parę spotkań pokazowych, połączonych z męczącymi często podróżami, możemy stwierdzić, że najlepsi piłkarze świata przyjadą do Afryki w dyspozycji, która będzie daleka od optymalnej, nawet po zgrupowaniach z kolegami z drużyn narodowych.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata,

]]>
RPA - kraina cieni
Powyższy tytuł nie ma świadczyć o wysokim współczynniku zabójstw i innych przestępstw popełnianych codziennie na ulicach Johannesburga czy Pretorii, odstraszającym kibiców szykujących się na tegoroczny Mundial, ale o dyspozycji, w jakiej możemy ujrzeć największe gwiazdy turnieju. Jest wysoce prawdopodobne, że będą one tylko snuć się po boisku po skrajnie wyczerpującym sezonie w Europie. Gdy do meczów ligowych i pucharowych dodamy jeszcze parę spotkań pokazowych, połączonych z męczącymi często podróżami, możemy stwierdzić, że najlepsi piłkarze świata przyjadą do Afryki w dyspozycji, która będzie daleka od optymalnej, nawet po zgrupowaniach z kolegami z drużyn narodowych.

Szokować może już sama ilość spotkań, jakie rozegrał w kalendarzowym roku 2009 mózg Barcelony Xavi Hernandez. Doliczono się bowiem aż 76 meczów w 3 drużynach – Barcy właśnie, a także reprezentacji Hiszpanii oraz Katalonii. Daje to jedno spotkanie na średnio pięć dni. W przekroju całego roku! Należy pamiętać jeszcze o przerwie wakacyjnej, która, choć krótka, skróciła czas, w którym zawodnik musiał wykazywać się najwyższą formą, zwiększyła za to faktyczną częstotliwość występów. Do tego, wśród tych 76 gier można wyróżnić przedsezonowe tournee Barcy w USA, Klubowe Mistrzostwa Świata rozgrywane w Dubaju oraz wyjazdowe mecze w Lidze Mistrzów z Dynamem Kijów i Rubinem Kazań. Niewiele mniej spotkań rozegrali inni piłkarze Dumy Katalonii oraz czołowi zawodnicy wszystkich większych klubów Europy, którzy w znakomitej większości stawią się w czerwcu na starcie World Cup 2010.
Pewien syndrom wypalenia dało się zauważyć wśród najlepszych graczy globu już podczas turnieju w Niemczech. Widać było brak chęci czy może raczej sił do gry u takich gwiazd jak Ronaldinho czy Kaka, a sam mundial stał na słabszym poziomie niż chociażby rozegrane dwa lata później Euro. Podobne zjawisko miało miejsce na ubiegłorocznym Pucharze Konfederacji, chociaż w tym przypadku uczestników usprawiedliwia niezbyt wysoki jak na razie prestiż.
Kibiców, którzy już czwarty rok ostrzą sobie w zęby na zobaczenie w akcji swoich ulubieńców w narodowych barwach, ostrzegam przed nadmiernym entuzjazmem. Nie każdy piłkarz będzie bowiem w stanie wykrzesać z siebie tę resztkę sił, jeśli cokolwiek jeszcze z nich pozostało po tej 11-miesięcznej mordędze, której poddawani są rokrocznie gracze niemal wszystkich lig europejskich, a to w nich grają przecież gwiazdy liczących się reprezentacji. Niestety żadna reforma nie wchodzi w grę, bo zyski generowane przez kluby, w obliczu kryzysu i ich zadłużenia, i tak są niewystarczające. Dlatego trzeba rozgrywać jak najwięcej meczów, przelatywać jak najwięcej kilometrów, podpisywać jak najwięcej autografów. A czasu na odpoczynek, szczególnie w latach, gdy odbywają się wielkie turnieje międzynarodowe, jest coraz mniej. Może więc w niedalekiej przyszłości dochodzić do częstszych kontuzji czy wcześniejszych końców karier u coraz więcej liczby graczy zmęczonych już ciągłym wysiłkiem, nawet kosztem sławy i pieniędzy, na których większości nie zależy już aż tak bardzo, gdy w grę wchodzi zdrowie czy rodzina.
Coraz częściej możemy być zatem świadkami turniejów, w których udział będą brały poddenerwowane, przemęczone, tytułowe cienie zawodników, których piękne zagrania śledzimy podczas zmagań ligowych w Europie. Dzieje się to ze szkodą dla piłki nożnej, bo właśnie mistrzostwa świata potrafią najbardziej jednoczyć kibiców oraz przyciągać nowych fanów. Tylko że produkt, jakim stały się wszelakie międzynarodowe rozgrywki, wkrótce może stać się mało atrakcyjny, a tego chyba FIFA nie chce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/26/rpa-kraina-cieni/feed/
Zmierzając do RPA: Dania http://soccerlog.net/2009/11/17/zmierzajac-do-rpa-dania/ http://soccerlog.net/2009/11/17/zmierzajac-do-rpa-dania/#comments Tue, 17 Nov 2009 15:39:52 +0000 Mateusz Andrysiak http://soccerlog.net/2009/11/17/zmierzajac-do-rpa-dania/ Zmierzając do RPA: Dania Publikując tę notkę rozpoczynam cykl przedstawiający wszystkie państwa, które wezmą udział w Mistrzostwach Świata w 2010 roku. Czasu mam sporo, więc myślę, że uda mi się opisać wszystkich z 32 uczestników. Będę starał się przedstawiać każdego z finalistów w miarę regularnie. Zaczynamy od zwycięzcy eliminacyjnej grupy nr 1 w Europie, czyli Danii.
»Czytaj dalej

Tagi: Dania, Laudrup, Morten Olsen, Peter Schmeichel, RPA,

]]>
Zmierzając do RPA: Dania
Publikując tę notkę rozpoczynam cykl przedstawiający wszystkie państwa, które wezmą udział w Mistrzostwach Świata w 2010 roku. Czasu mam sporo, więc myślę, że uda mi się opisać wszystkich z 32 uczestników. Będę starał się przedstawiać każdego z finalistów w miarę regularnie. Zaczynamy od zwycięzcy eliminacyjnej grupy nr 1 w Europie, czyli Danii.

Wprowadzenie

Dania to państwo leżące w północnej Europie, ze stolicą w Kopenhadze. Te demokratyczne państwo liczy około 5,5mln mieszkańców. Dania składa się z 406 wysp i graniczy lądowo jedynie z Niemcami. Duński związek piłkarski, Dansk Boldspil-Union, założony został w 1889 roku, aktualnym jego prezesem jest Allan Hansen. Swój pierwszy mecz, Duńczycy rozegrali 19 października 1908 roku w swojej stolicy, a ich przeciwnikiem była rezerwowa drużyna Francji. Pojedynek zakończył się wysokim zwycięstwem gospodarzy aż 9-0.

Łyk historii

Reprezentacja Danii pierwszy raz do wielkiego turnieju zakwalifikowała się w 1964. Była to druga edycja Mistrzostw Europy. W swym debiutanckim występie Duńczycy zajęli IV miejsce, po porażce 1-3 w pojedynku o najniższy stopień podium z Węgrami. Co ciekawe popularny ‘Duński Dynamit’ dotychczas, tylko 3 razy wystąpił w Mistrzostwach Świata. W 1986, kiedy odpadli już w drugiej rundzie, w 1998 we Francji, gdy doszli aż do ćwierćfinału, lecz tam musieli uznać wyższość Brazylijczyków oraz w Korei i Japonii w 2002 roku, gdzie udało im się wyjść z grupy, jednak swój udział zakończyli w 1/8 finału. Za największy sukces reprezentacji Danii uważa się zdobycie Mistrzostwa Europy w 1992. Ówczesnym selekcjonerem był wtedy Richard Nielsen, a w składzie miał takie gwiazdy jak choćby Schmeichel, Laudrup czy też Sivebaek. Aktualnie Dania zajmuje 27 lokatę w rankingu FIFA. Z Polską, zespół ten mierzył się dotychczas 19 razy. Bilans spotkań przemawia niestety za Duńczykami, którzy 11 razy z nami wygrywali, 2 razy remisowali i 6 razy przegrali. Od niedawna Polacy, regularnie co dwa lata sprawdzają formę podopiecznych Mortena Olsena (2002, 2004, 2006, 2008). Tylko ostatnie spotkanie w Chorzowie udało nam się zremisować 1-1, pozostałe 3 to zwycięstwa rywali, w tym dotkliwa porażka Polaków 1-5 w Poznaniu.

Legendy

Dania to państwo, które wychowało sporo prawdziwych tuzów światowego futbolu. Od razu myśli kierują się na Petera Schmeichela, legendarnego bramkarza Manchesteru United, w którym spędził 8 lat, pięciokrotnie zdobywając Mistrzostwo Anglii i raz Ligę Mistrzów (1999). Ciekawostką jest, że ojciec tego byłego, wspaniałego golkipera jest Polakiem. Peter rozegrał aż 129 meczów w kadrze swojego kraju, co do dziś jest niepobitym wynikiem. Był podstawowym bramkarzem złotej jedenastki z 1992 roku. Kolejni wielcy duńskiej piłki to bracia Laudrup – Michael i Brian. Ten pierwszy rozegrał 104 spotkania w reprezentacji i strzelił w nich 37 bramek. Grał w potężnych europejskich klubach z FC Barceloną, Realem Madryt i Juventusem Turyn na czele. Michael podczas trwania swojej 17 letniej, bogatej w liczne sukcesy kariery, nigdy nie otrzymał czerwonej kartki, co świadczy o jego spokoju i elegancji w grze. Młodszy z braci, również wielokrotny reprezentant swojego kraju (82 mecze/21 bramek), podbił kilka najsilniejszych ligi europejskich. Grał we Włoszech (w barwach Fiorentiny i Milanu), w Niemczech (w Bayernie Monachium), w Holandii (w Ajaxie Amsterdam), przez 4 lata w Szkocji bronił barw Glasgow Rangers, zaliczył też krótki epizod w Anglii (Chelsea Londyn), gdzie jednak nie szło mu najlepiej. 4 lata po zakończeniu kariery, w marcu 2004 wraz z bratem znalazł się na liście 125 najlepszych piłkarzy stulecia FIFA, którą ogłosił sam Pele. Warto wspomnieć również o takich zawodnikach jak Thomas Helveg, Ebbe Sand, Jon Dahl Tomasson, John Sivebaek, Dennis Rommedhal czy też obecny selekcjoner Morten Olsen.

Droga do Afryki

Nie da się ukryć, iż Dania drogę do upragnionego RPA miała krętą, ciężką i wyboistą. Już losowanie nie było dla Duńczyków łaskawe i trafili do jednej z najtrudniejszych grup. Ich przeciwnikami byli: Portugalia, Szwecja, Węgry, Albania i Malta. Przed rozpoczęciem eliminacji byli raczej skazywani na pożarcie przez Portugalczyków i dawno im małe szanse na walkę o baraż ze Szwedami. Pierwsze spotkanie, zremisowane bezbramkowo na wyjeździe z Węgrami utwierdziło tylko w przekonaniu, że Dania to ciągle typowy średniak. Drugie spotkanie pokazało jednak, że z ‘Gangiem Olsena’ należy się liczyć, kiedy to na nieswoim terenie po bardzo dobrej grze pokonali 3-2 Portugalię. Po 3 kolejnych, bardzo łatwych zwycięstwach ( dwa razy z Maltą i raz z Albanią, wszystkie po 3-0) przyszedł czas na kolejny duży sprawdzian, czyli wyjazdowy mecz ze Szwecją. Po skromnym, ale sprawiedliwym zwycięstwie 0-1, kibice w Danii mieli już drugi sygnał, że ich ulubieńcy mogą im sprawić szczęśliwą niespodziankę. Dwa kolejne remisy, u siebie z Portugalią, i wyjazdowy z Albanią oraz znowu skromne 1-0 ze Szwecją dały awans. Przed ostatnią kolejką eliminacji Duńczycy wiedzieli już, że po raz czwarty w swej historii awansują na Mistrzostwa Świata. W ostatniej kolejce, w meczu o nic (przynajmniej dla Danii) ulegli w Kopenhadze Węgrom 0-1. Była to jedyna porażka ‘Duńskiego Dynamitu’ w eliminacjach, które zakończyli ze świetnym bilansem 16 strzelonych bramek przy tylko 5 straconych. Najwięcej dla Danii strzelili: na co dzień występujący w Tuluzie napastnik Soren Larsen – 5 bramek, oraz Nicklas Bendtner z Arsenalu Londyn – 3 bramki.

Obecny skład

Duńczycy aktualnie dysponują dość szeroką i solidną kadrą, ale po kolei.

* Bramka

Nasuwają się tylko dwa nazwiska – Stephan Andersen oraz naturalnie Thomas Sorensen. Raczej tylko między nimi rozegra się walka, kto będzie numerem 1 na zbliżającym się Mundialu. Sorensen to doświadczony już golkiper, od lat strzegący bramki klubów z Wysp (Sunderland, Aston Villa, a obecnie Stoke City). Drugi kandydat, Andersen również grał krótko w Wielkiej Brytanii, jednak tylko epizodycznie w Charltonie Athletic. Od 2 lat jest pierwszym bramkarzem Brondby.

* Obrona

Czołowi duńscy obrońcy z eliminacji to przede wszystkim Daniel Agger, Simon Kjaer, oraz defensywny pomocnik, jednak podczas eliminacji najczęściej wystawiany w linii obrony, Christian Poulsen. Pomału do drużyny wprowadzany jest Michael Jakobsen, zawodnik AaB Aalborg. Olsen jako obrońcę wystawiał również nominalnego środkowego pomocnika, Williama Kvista. Trener ma też do dyspozycji doświadczonego Pera Kroldrupa z Fiorentiny i mającego na koncie przygodę w Szkocji, Ulrika Laursena.

* Pomoc

Dania dysponuje dość silnie obsadzonym środkiem pomocy, z defensywnie grającymi Christianem Poulsenem (wymieniony również wśród obrońców) oraz Leonem Andreasenem na czele. Każda dobra drużyna musi mieć swojego klasowego ofensywnego pomocnika, który dzieli i rządzi na boisku. W tym przypadku najczęściej jest to Daniel Jensen od kilku lat grający w Werderze Brema. Zmiennikiem dla niego powinien być Thomas Kahlenberg z VFL Wolfsburg. Skrzydła również dość mocne: Michael Silberbauer, solidny Martin Jorgensen z Fiorentiny, Jonas Borring czy też ograny już w kadrze Jesper Gronkjaer. Wszyscy udowodnili swą wartość, choćby w eliminacjach.

* Atak

Morten Olsen nie powinien mieć problemów z obsadzeniem napadu, wręcz przeciwnie, mamy tu do czynienia z prawdziwym problemem bogactwa. Szkoleniowiec ma tu do wyboru: młodziutkiego, utalentowanego Nicklasa Bendtnera z Arsenalu Londyn, wciąż w miarę młodego Mortena Nordstranda, oraz doświadczonych i ogranych już w Europie Dennisa Rommedahla, najskuteczniejszego w eliminacjach Sorena Larsena, Petera Lovenkrandsa czy wreszcie Johna Dala Tomassona. Widać więc, że jeśli chodzi o napastników selekcjoner będzie miał ciężki orzech do zgryzienia, bo do RPA nie weźmie przecież wszystkich.


Trener

Od lipca 2000 roku selekcjonerem reprezentacji Danii jest Morten Per Olsen. Sam graczem był wybitnym. Występował na pozycji środkowego obrońcy. W latach 80 uważany za najlepszego duńskiego defensora. Większą część swojej kariery spędził w Anderlechcie Bruksela, z którym 3 został Mistrzem Belgii, a w 1983 zdobył Puchar UEFA. Dwa razy wybierany piłkarzem roku w Danii. Jako piłkarz rozegrał 102 spotkania w reprezentacji narodowej, strzelając w nich 4 gole. Karierę szkoleniową rozpoczął w Brondby, z którym dwa razy tryumfował na krajowym podwórku. Następnie objął niemieckie FC Koeln, w którym sam zakończył piłkarską karierę. Głównie dzięki niemu klub z Kolonii utrzymał się w Bundeslidze. Kolejnym klubem, który trenował był Ajax Amsterdam. To właśnie Morten sprowadził do Ajaxu swojego rodaka Michaela Laudrupa. W Holandii udało mu się zdobyć podwójną koronę w 1998 (mistrzostwo kraju oraz puchar). Po jednym sezonie musiał opuścić klub. Ciekawostką jest, że ze wszystkich drużyn, które trenował (Brondby, Koeln, Ajax), mimo wysokich osiągnięć, był wyrzucany. Zawsze następowało to po kłótni z prezesem lub też z zawodnikami. Dziś, nieprzerwanie od 9 lat, jest selekcjonerem kadry narodowej Danii i cieszy się niesłabnącym, mimo upływu lat, zaufaniem działaczy, piłkarzy oraz kibiców.

Potencjał

Reprezentacja Danii to solidny zespół, który z powodzeniem może rywalizować z najlepszymi drużynami, co doskonale udowodnił w eliminacjach, dwa razy ogrywając Szwecję oraz raz wygrywając i raz remisując z Portugalią. Uważam, że 1/8 finału to minimum, które Dania powinna spokojnie osiągnąć. Przy dobrym losowaniu i rozstawieniu mogą znaleźć się w ćwierćfinale. Jest to mieszanka rutyny, spokoju i ogrania z młodością, polotem i fantazją, a nad całym tym duńskim ‘gangiem’ czuwa Olsen

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/17/zmierzajac-do-rpa-dania/feed/
Majewski M.D. http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/ http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/#comments Sun, 27 Sep 2009 10:26:10 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/ Majewski M.D. O istnieniu choroby, która sukcesywnie wyniszcza polski futbol nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Podobnie jak nie warto wspominać faktu, że choć jej przyczyny i objawy są wszystkim doskonale znane – samo leczenie nie jest skuteczne, bo tak jak w medycynie są schorzenia nie poddające się żadnym kuracjom, tak w futbolu – a szczególnie jego nadwiślańskim wydaniu – pewnych kwestii przeskoczyć się nie da.
»Czytaj dalej

Tagi: Reprezentacja Polski, Stefan Majewski,

]]>
Majewski M.D.
O istnieniu choroby, która sukcesywnie wyniszcza polski futbol nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Podobnie jak nie warto wspominać faktu, że choć jej przyczyny i objawy są wszystkim doskonale znane – samo leczenie nie jest skuteczne, bo tak jak w medycynie są schorzenia nie poddające się żadnym kuracjom, tak w futbolu – a szczególnie jego nadwiślańskim wydaniu – pewnych kwestii przeskoczyć się nie da.

Nie ma dziś w Polsce człowieka – a przynajmniej w tej jej części, deklarującej zainteresowanie piłką nożną – który nie wiedziałby, w czym tkwi problem. Zły system szkolenia młodzieży, marny poziom rodzimej ekstraklasy, kadrowicze na grający w swoich zagranicznych klubach (albo tacy, którzy klubu w ogóle nie mają), czy brak jakiejkolwiek myśli szkoleniowej – to hasła powtarzane w ostatnim czasie jak mantra i choć od samego mędrkowania stan pacjenta się nie poprawia, jest nadzieja na uniknięcie tragedii. Nadzieja, której trzeba jednak pomóc się zmaterializować, na co nie wszyscy wykazują chęć.

Najprostszym sposobem na rozwiązanie części z problemów (a za takie należy też uznać marne wyniki osiągane przez kadrę narodową) byłoby z pewnością zatrudnienie specjalisty, który kuracji – choć wysoce ryzykownej dla życia pacjenta – mógłby się podjąć. I jeśli w mediach przewijają się już takie nazwiska jak Grant, Clemente czy nawet Mancini i Tigana, to i tak wspomniani panowie – zatrudnieni choćby w pakiecie – na niewiele by się zdali, bo pomóc może już tylko futbolowy Dr House. Ale co, jeśli amerykański diagnosta nie spodoba się szanownemu „środowisku” zupełnie tak, jak Leo Beenhakker? Wszak jego metody są wysoce niekonwencjonalne i kontrowersyjne, a on sam podszyty sporą dozą cynizmu, ironii i arogancji, więc jako swoisty ambasador PZPN na ławkach stadionów świata, mógłby swoją postawą zniekształcić krystaliczny wizerunek związku, ze stojącym na jego czele nieskazitelnym Prezesem. Może, więc lepiej zrezygnować z usług genialnego, acz zadufanego w sobie obcokrajowca i poszukać specjalisty w kraju, choćby kosztem powodzenia misji? A więc jeśli trzeba zacząć leczyć – kto będzie lepszy niż doktor, ale nasz, swojski, znający reguły i układy, nie wysuwający się przed szereg. Któż, zatem spełnia lepiej wszystkie te kryteria, niż Majewski, który może i do House’a się nie umywa, ale przecież w Polsce mamy niewielu wybitnych specjalistów.

I tak, tuż po nominacji Dr Stefan z czysto słowiańskim wigorem i ułańską fantazją rozpoczął kurację, od ręki wypisując recepty. Na chimerycznego bramkarza – Dudek, na dziurawą i niepewną obronę – Polczak i Pawelec, na bezproduktywną środkową linię zalecił odstawić Krzynówka, a na nieskuteczny napad postanowił podać Janczyka i Grosickiego. I choć po 14 października, czyli oficjalnej dacie zakończenia przez kadrę Polski eliminacji do MŚ 2010 z pewnością nie obejdzie się bez hospitalizacji i to na oddziale OIOM, Dr Stefan potwierdził, że kreatywnością i poczuciem humoru nie ustępuje nawet serialowemu House’owi.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/feed/
Jak awansować na Mundial? http://soccerlog.net/2009/09/11/jak-awansowac-na-mundial/ http://soccerlog.net/2009/09/11/jak-awansowac-na-mundial/#comments Fri, 11 Sep 2009 15:10:10 +0000 Andreas http://soccerlog.net/2009/09/11/jak-awansowac-na-mundial/ obraniak_ludo.jpeg Trudno zapomnieć o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach w naszej narodowej reprezentacji. Dwa fatalne mecze z teoretycznie słabszymi rywalami sprawiły, że szanse Polskiego zespołu na awans zmalały praktycznie do zera. Postanowiłem zatem przyjrzeć się bliżej terminarzowi naszej grupy oraz całej tabeli i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że awansować jeszcze możemy. Warunki, które musiałyby spełnić rywalizujące z nami zespoły są do zrealizowania raczej niemożliwe, lecz pamiętajmy, że grać należy do samego końca i mimo tego iż mamy już tylko matematyczne szanse na awans to warto w nie wierzyć, bo co innego nam pozostało...
»Czytaj dalej

Tagi: eliminacje mistrzostw świata 2010, Polska,

]]>
obraniak_ludo.jpeg
Trudno zapomnieć o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach w naszej narodowej reprezentacji. Dwa fatalne mecze z teoretycznie słabszymi rywalami sprawiły, że szanse Polskiego zespołu na awans zmalały praktycznie do zera. Postanowiłem zatem przyjrzeć się bliżej terminarzowi naszej grupy oraz całej tabeli i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że awansować jeszcze możemy. Warunki, które musiałyby spełnić rywalizujące z nami zespoły są do zrealizowania raczej niemożliwe, lecz pamiętajmy, że grać należy do samego końca i mimo tego iż mamy już tylko matematyczne szanse na awans to warto w nie wierzyć, bo co innego nam pozostało…

Warunek pierwszy, czyli zwycięstwa w dwóch ostatnich spotkaniach.
Cztery stracone bramki i tylko jedna strzelona w dwóch meczach to bilans, który optymizmem z pewnością napawać nie może. Remis z Irlandią oraz wysoka porażka ze Słoweńcami to wyniki powiedzmy sobie szczerze żenujące. Skoro w meczach z rywalami po prostu słabymi wygrać nie potrafimy to w jaki sposób możemy pokonać przeciwników pokroju Czech i Słowacji? Nie dość, że w obecnej sytuacji sześciu punktów potrzebujemy niczym murawy do rozgrywania spotkań to na sam koniec przyszło nam się mierzyć z tak silnymi reprezentacjami.

Warunek drugi, czyli korzystne wyniki pozostałych spotkań.

O tym, że sytuacja w grupie 3 jest dla nas co najmniej beznadziejna świadczy fakt, że aby awansować potrzebna jest nam pomoc… San Marino. Drużyna, która w obecnych eliminacjach nie zdobyła żadnego punktu musiałaby przynajmniej zremisować z pogromcami Leo Beenhakkera, Słoweńcami. Oprócz przychylności ze strony piłkarzy z San Marino musimy liczyć także na Słowaków. Po pierwsze powinni zdobyć trzy punkty w spotkaniu ze Słowenią, a w następnym meczu stracić je na naszą korzyść. Identyczne warunki spełnić musiałaby także reprezentacja Czech tyle, że w odwrotnej kolejności. W pierwszym meczu przegrywają z nami, a w ostatnim pokonują Irlandię.

Warunek trzeci, czyli szczęście, szczęście i jeszcze raz cud.
Oprócz ogromnej przychylności niebios w trakcie dwóch spotkań z Czechami i Słowacją potrzebne są nam cuda na miarę tych opisanych w Biblii. Nie ma chyba innych słów, które opisać mogłyby prawdopodobny remis (nie mówiąc już o wygranej) San Marino z Irlandią Północną.

No cóż prawdopodobieństwo, że wszystkie postawione przeze mnie warunki się spełnią jest bliższe zeru niż mogłoby się wydawać, lecz jak wcześniej wspomniałem matematyczne szanse wciąż istnieją. Mimo, iż pogodziłem się już z myślą, że za rok nie obejrzę reprezentacji Polski na afrykańskich boiskach to nie przestanę wierzyć w sukces naszej drużyny, do której apeluję przynajmniej o jedno, o walkę do ostatniej minuty!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/11/jak-awansowac-na-mundial/feed/
“Szkoda komentować taki mecz…” http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/ http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/#comments Thu, 10 Sep 2009 08:34:25 +0000 Kinia http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/ Leo_2.jpg Aż szkoda komentować taki mecz...- tymi słowami Dariusz Szpakowski podsumowywał wczorajsze spotkanie Polska-Słowenia, dając upust swej frustracji i złości, która zagościła chyba w sercach wszystkich polskich kibiców. Kompromitacja, dno, degrengolada... Mecz ze Słowenią uświadomił nam dobitnie i boleśnie, że nie istnieje ani coś takiego jak reprezentacja Polski, ani coś takiego jak jej trener... Jest piłkarska pustka...
»Czytaj dalej

Tagi: eliminacje mistrzostw świata 2010, Leo Beenhakker, Polska, Reprezentacja Polski,

]]>
Leo_2.jpg
Aż szkoda komentować taki mecz…- tymi słowami Dariusz Szpakowski podsumowywał wczorajsze spotkanie Polska-Słowenia, dając upust swej frustracji i złości, która zagościła chyba w sercach wszystkich polskich kibiców. Kompromitacja, dno, degrengolada… Mecz ze Słowenią uświadomił nam dobitnie i boleśnie, że nie istnieje ani coś takiego jak reprezentacja Polski, ani coś takiego jak jej trener… Jest piłkarska pustka…

Już od jakiegoś czasu polski zespół balansował na krawędzi, ale po fatalnej porażce 0:3 w Mariborze, zdecydowanie znalazł się po “ciemnej stronie księżyca”. Zamiast stać się lepszym zespołem, cofnęliśmy się gdzieś chyba do czasów Zbigniewa Bońka jako trenera reprezentacji, a może i jeszcze gorzej. Tezy o tym, że mamy piłkarzy tak samo dobrych, jak gdzie indziej na świecie, można chyba wrzucić do kosza, podobnie jak inne złote myśli Beenhakkera, który na dłuższą metę wcale nie okazał się cudotwórcą i uzdrowicielem polskiej piłki. Nie można oczywiście zła całego świata zwalać na Holendra, bo to polscy “kopacze” (bo już piłkarze czy futboliści wydaje się nadużyciem) grali na boisku a kłód pod nogi nikt im nie rzucał, co najwyżej sami je sobie rzucali.
Zespół to wiele elementów, które muszą ze sobą współgrać, aby przyszedł wynik. Przyczyn naszej porażki jest wiele i to tak wiele, że trudno nawet o wszystkich wspomnieć. Po stronie trenera można zarzucić mu złe przygotowanie zespołu, złą taktykę, ale przede wszystkim butę i hardość, z którymi od pewego czasu się prawie obnosił. “Olewactwo” i lekceważący stosunek do obowiązków musiały przynieść zgubne rezultaty. Z kolei piłkarze nie grają w swoich klubach, a nieraz ich nawet nie posiadają (patrz: Ebi Smolarek, który choć aktualnie bez przynależności klubowej, to i tak przekonany niezmiennie o swojej “wielkości” i wspaniałości). Jeśli już w klubach grają, to i tak nie są to kluby z wyższej a nieraz i nawet nie ze średniej półki, że o polskiej lidze nie wspomnę. Wymówić można też brak chęci, zaangażowania, pomysłu na grę, który choć powinien im wpoić trener, to i sami powinni je na boisku przejawiać.
W eliminacjach do RPA 2010 zostały nam jeszcze dwa, nic nieznaczące mecze, a potem kolejną imprezą jest EURO 2012, które mamy zorganizować z Ukrainą. W nim, jako gospodarz, zagramy na pewno, tylko czy w obliczu takiej klęski polskiego futbolu wypada nam się z tego cieszyć? Dwa lata to niby dużo, żeby coś zmienić w polskiej reprezetacji, ale z drugiej strony jestem tak zdegustowana postawą kadry i polskich drużyn w pucharach w tym sezonie, że… mam co do tego wątpliwości, zwłaszcza, gdy na ławce trenerskiej zasiadłby Stefan Majewski. “Doktor” ma niestety poparcie PZPN-u a na dodatek prowadzi kadrę U-23, która jest prowadzona z myslą właśnie o EURO 2012.
Z jednego bagna trenerskiego wpadniemy w drugie, bo Majewski znany jest raczej z dziwacznych pomysłów, wojskowego drylu, który wprowadza i konfliktów z zawodnikami… Już lepszy byłby Smuda czy Kasperczak, może także Skorża (choć trochę chyba jednak za młody). Pozostaje czekać na lepsze czasy, chociaż na razie, podobnie jak większość jestem mocno zniesmaczona i przynajmniej na razie straciłam chęć oglądania “wyczynów” kadry.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/feed/