Soccerlog.net » Greg http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Monolog żalu: Czechy-Polska http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/#comments Sun, 11 Oct 2009 15:15:59 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ reprezentacja_polski_praga.jpg Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, PZPN, Reprezentacja Polski, Stefan Majewski,

]]>
reprezentacja_polski_praga.jpg
Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.

Osiemdziesiąta minuta na zegarze… Czechy dwa, Polska zero…
Miesiąc temu, w Mariborze, doświadczyliśmy klęski, sięgnęliśmy dna.
Dziś jest nieco lepiej, ale trudno, żeby nie było – od dna można się tylko odbić…
Stefan Majewski eksperymentował – ze składem i taktyką.
Można powiedzieć, że w pięć dni nie zbuduje się ekipy i w ten sposób usprawiedliwiać „Doktora”.
Ale uważam, że byłoby to spore uproszczenie…

Przecież sami wymagaliśmy od Majewskiego, aby zaprezentował coś innego, odmiennego.
Prezes Lato mógł zostawić Beenhakkera, ale nie zrobił tego.
Antoni Piechniczek powtarza jak mantrę wyższość polskiej szkoły trenerskiej…
Majewski otrzymał niepowtarzalną szansę, tak samo piłkarze, których powołał.
Przecież byli oni notorycznie pomijani przez Don Leo…
Mieli zatem ogromną motywację – zaprezentować się tak, by w kadrze pozostać.

Tymczasem konia z rzędem temu, kto udowodni wyższość Macieja Iwańskiego nad Rogerem.
Iwański długo upominał się o kadrę, aż w końcu otrzymał szansę…
Z dziesiątką na plecach miast dyrygować kadrą, włóczył nogami po boisku.
Jedyne, co zapamiętamy z jego występu, to bezsensowna żółta kartka…
Majewski zaprezentował nam defensywę zupełnie inną od tej, którą wystawiał Beenhakker.
Czterech graczy z polskiej ligi zagrało ze sobą po raz pierwszy – dlaczego miało to wypalić?
Piotr Polczak udowodnił, że Cracovia jest szczytem jego możliwości.
Poradzę sobie, mówił, przypominając – jak zauważył – jego dobry towarzyski mecz we Lwowie.
Co z tego, skoro dziś dwa razy dał się ograć w dziecinny sposób…
Seweryn Gancarczyk wrócił do Polski, by odbudować pozycję w kadrze.
Dziś wyglądał jak cały Lech – bezradny i bez formy…
Arkadiusz Głowacki obrósł w mit meczu Polska-USA z 2002 roku…
Niby większych pretensji do niego mieć nie będę, ale wymagałem od niego więcej.
Rok temu zachwycaliśmy się Kubą Błaszczykowskim…
To nasz Cristiano Ronaldo – Beenhakker nie krył podziwu dla pomocnika Borusii.
W Pradze był cieniem samego siebie, z dziesięciu metrów nie trafił czysto w piłkę.
Gdzie ten Kuba, który w finezyjny sposób podciął piłkę nad Petrem Cechem?
Gdzie ten Kuba, który okiwał kilku Czechów i otworzył drogę do bramki przed Pawłem Brożkiem?
Kamil Grosicki zrozumiał, jak ciężko mu bez Tomasza Frankowskiego…
Ireneusz Jeleń starał się, strzelał, nie mogę odmówić mu ambicji.
Tak samo Mariuszowi Lewandowskiemu, który jako kapitan miał zmotywować drużynę.
Nie udało się…

Cel był, motywacja – również. Czego zabrakło…?
Mecz wyglądał jak towarzyska potyczka, w której żadna ze stron nie chce być skrzywdzona.
Do czasu…
Czesi zobaczyli, że bez wielkiego wysiłku mogą Polakom strzelić gole.
Skrzętnie wykorzystali sytuacje, które sobie stworzyli.
Gdyby nie Kowalewski, mogło być jeszcze gorzej.

A przecież i oni walczyli – tak jak my – bardziej o honor niż o awans.
Zawiedli czeskich kibiców, przekreślając nadzieje na podróż do RPA miesiąc temu…
Nasza kadra też zawiodła. Dostała szansę na skromną rehabilitację.
Nie wykorzystała jej…

Na ławce trenerskiej Czechów zasiada prezes tamtejszego związku piłki nożnej.
Powiedział, że nie znalazł nikogo odpowiedniego na to stanowisko i sam spróbował.
Czy prezes Lato kiedykolwiek pomyślał nad takim rozwiązaniem…?
Wszak najłatwiej jest krytykować, a gdy przechodzi się do czynów, nagle ujawniają się trudności.
Atmosfera wokół związku – jaka jest, każdy widzi.
Kibicie tracą zaufanie do prezesa, zarządu i całej instytucji.

Trudno im się dziwić…
PZPN przechodzi ogromny kryzys, nie warto go ukrywać.
Coś się wypaliło, czegoś brakuje. Wzajemnego zaufania…?
Kibice oczekują od prezesa, że nie będzie zwalniał trenera w komercyjnej telewizji.
Kibice oczekują od wiceprezesa rzetelnej wiedzy na temat kadry…
Kto czytał gazety w tygodniu, pamięta wyliczenia Antoniego Piechniczka.

W środę przyjdzie nam oglądać wyjątkowy mecz…
Mecz drużyny grającej o wszystko z ekipą, której na niczym nie zależy.
Kto okaże się zwycięzcą? Faworyta łatwo wskazać…
Poza tym widok pustego Stadionu Śląskiego…
Czy o to chodziło?
Dlaczego związek trzyma się sztywno swojego zdania?
Przecież racja jest jak – wiadomo co – każdy ma własną.
Może kibice wiedzą lepiej…
Bojkot meczu jest marginalizowany przez związek.
Zobaczymy, co zarząd PZPN powie przy pustych trybunach w Chorzowie…

Kończy się doliczony czas gry, ostatni gwizdek sędziego z Danii…
Dwa do zera wygrywają Czesi i to oni ratują honor.
Ani ich, ani nas nie będzie w RPA.
Polsce pozostał jeden mecz…
Przedostatnie miejsce w grupie, niżej tylko San Marino.
Czy to jest to, o czym marzyliśmy…?

Nie sądzę.
Potrzebna jest solidna przebudowa.
I związku, i kadry.
Stefan Majewski dostanie jeszcze jedną szansę, ze Słowakami.
Już dziś stwierdzam, że do Euro 2012 raczej nie będzie nas przygotowywał…

Żegnam się z Państwem, najprawdopodobniej po raz ostatni.
Dlaczego? Ze względu na te nieprzychylne słowa, które mówię ze szczerego serca.
Dobro polskiej piłki leży mi na sercu, więc dłużej tak być nie może.
Dobranoc Państwu i oddaję głos do studia.

Grzegorz Kaczmarczyk, do usłyszenia w lepszej futbolowej rzeczywistości!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/feed/
Klasa Lassa http://soccerlog.net/2009/09/02/klasa-lassa/ http://soccerlog.net/2009/09/02/klasa-lassa/#comments Wed, 02 Sep 2009 16:00:39 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/09/02/klasa-lassa/ lassana_diarra.jpg Czy jest możliwe, aby Jose Mourinho i Arsene Wenger nie poznali się na ogromnym talencie swojego podopiecznego? Jego przypadek pokazuje, że owszem. Obaj panowie mają czego żałować, bo całkiem niedawno wypuścili ze swych rąk zawodnika, który służył za zapchajdziurę albo grzał ławę, a dziś jest głównym dyrygentem galaktycznego Realu. Oto Lassana Diarra, „dziesiątka” z Santiago Bernabeu.
»Czytaj dalej

Tagi: Lassana Diarra, Real Madryt,

]]>
lassana_diarra.jpg
Czy jest możliwe, aby Jose Mourinho i Arsene Wenger nie poznali się na ogromnym talencie swojego podopiecznego? Jego przypadek pokazuje, że owszem. Obaj panowie mają czego żałować, bo całkiem niedawno wypuścili ze swych rąk zawodnika, który służył za zapchajdziurę albo grzał ławę, a dziś jest głównym dyrygentem galaktycznego Realu. Oto Lassana Diarra, „dziesiątka” z Santiago Bernabeu.

Minie jeszcze sporo czasu, zanim naszpikowana gwiazdami drużyna Manuela Pellegriniego wrzuci odpowiedni bieg. Ale jednego jestem pewien – gdyby cała drużyna prezentowa formę Diarry, byłbym spokojny o jej wyniki. Jeszcze przed sezonem mogło się wydawać, że Francuza w nowym projekcie Florentino Pereza czeka gra w cieniu Xabiego Alonso albo nawet ławka rezerwowych. Tymczasem Lass (bo taki sobie wybrał w Hiszpanii przydomek) zaimponował formą już w sparingach. Na początek sezonu, w meczu przeciwko Deportivo przyćmił pozostałych, kosztujących razem blisko ćwierć miliarda euro kolegów i został bohaterem spotkania.

Kibice zgromadzeni na Santiago Bernabeu nie mogli się spodziewać, że główną postacią inauguracyjnego meczu zostanie ten niski (mierzący zaledwie 170 cm) Francuz. A jednak – dlaczego? Bo potrafi znakomicie czytać grę i doskonale ustawia się na boisku. Nie boi się walki w środku pola, a dzięki swojej zwrotności potrafi oszukać niemalże każdego przeciwnika. Może też zaskoczyć obronę znakomitym prostopadłym podaniem do napastników. W meczu z Deportivo nie było praktycznie żadnej akcji Realu, która nie przeszłaby przez Lassa. Dzielił i rządził, wziął na swoje barki odpowiedzialność za grę madryckiego zespołu, przyćmił Xabiego Alonso, a swój występ zwieńczył strzeleniem zwycięskiego gola (pierwszego w Realu). Nie dość, że Diarra świetnie radzi sobie jako klasyczna „piątka”, czyli defensywny pomocnik, to jeszcze poprawił swoją grę w ataku, na efekty czego nie czekaliśmy długo. Zresztą, przejął „dziesiątkę” po Wesleyu Sneijderze, a ten numer zobowiązuje.

Furora, jaką Lass robi w Madrycie, budzi podziw, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę jego piłkarską przeszłość. Jako dwudziestolatek, w 2005 roku, trafił do Chelsea. W ciągu dwóch lat na Stamford Bridge rozegrał ledwie trzydzieści meczów i, choć klub wybrał go swoim najlepszym graczem młodego pokolenia w sezonie 2005-06, to jednak konkurencja w składzie „The Blues” (m.in. Claude Makelele, którego następcą jest dziś obwoływany Diarra) nie pozwoliła mu na rozwinięcie skrzydeł. W 2007 roku Lassa przygarnął Arsene Wenger, ale nie znalazł dla niego miejsca w podstawowym składzie Arsenalu. Frustracja gracza rosła, a jej efektem był transfer do Portsmouth. Dopiero na Fratton Park stał się pierwszoplanową postacią zespołu, z którym zdobył FA Cup. Pierwszego stycznia 2009 roku został oficjalnie graczem Realu Madryt. Kwota dwudziestu milionów euro, którą wyłożył za tego średnio znanego gracza Ramon Calderon, budziła obawę kibiców Realu, czy aby nie będzie to kolejny przepłacony gracz, który miał rzekomo zostać godnym następcą Claude’a Makelele.

Pokerowa zagrywka byłego już prezesa „Królewskich” opłaciła się. Wobec urazów Mahamadou Diarry czy Wesleya Sneijdera, trzeba było wypełnić lukę w środku pola. Lass od razu wskoczył do podstawowej jedenastki Realu i wraz z Fernando Gago odpowiadał za czarną robotę. Niemal od początku – z racji wyglądu, a także stylu gry – zaczęto go nazywać „drugim Makelele”. Wydaje mi się, że Diarra stoi przed ogromną szansą, aby przerosnąć swojego starszego kolegę. Jeśli dalej będzie prezentował tak dobrą formę, jest to niemal pewne. Nasuwa się pytanie – jak to możliwe, że piłkarz grający niewiele w Premier League stał się jednym z najlepszych pomocników La Liga? Mam swoje wytłumaczenie – na Wyspach futbol opiera się na sile i szybkości, natomiast w Hiszpanii więcej poświęca się technice. Wątły i niski Lass imponuje zwrotnością, grą pod presją rywala i te walory decydują o jego powodzeniu na półwyspie Iberyjskim. Owszem, zdarzają mu się spotkania, w których popełnia błędy, jak dwumecz z Liverpoolem czy słynne 2:6 z Barceloną, ale wydaje mi się, że przez te pół roku gry w Madrycie Diarra dorósł do tego, by dźwigać ciężar odpowiedzialności za Real. Jest wielce prawdopodobne, że wraz z Xabim Alonso i Kaką stworzy tercet na miarę barcelońskiego (Toure, Xavi, Iniesta).

Gdyby ktoś trzy miesiące temu oznajmił Florentino Perezowi, że najbardziej wartościowym graczem nowego, galaktycznego Realu będzie Lass Diarra, Flo pewnie uśmiechnąłby się pod nosem. Dziś jednak może dziękować „starej miotle”, Ramonowi Calderonowi, za dokonanie tego dziwnego – jak się wtedy wydawało – transferu…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/02/klasa-lassa/feed/
Za szybka piłka http://soccerlog.net/2009/08/31/za-szybka-pilka/ http://soccerlog.net/2009/08/31/za-szybka-pilka/#comments Mon, 31 Aug 2009 18:30:05 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/08/31/za-szybka-pilka/ <img src= Już od ponad roku polscy kibice, którzy nie mają Canal+ czy Orange Sport, zmuszeni są do oglądania magazynu ligowego w TVP. „Szybka Piłka”, bo o tym programie mowa, jest dowodem na to, że dziennikarze z Woronicza za ekstraklasę brać się nie powinni.
»Czytaj dalej

Tagi: Maciej Iwański, Maciej Szczęsny, Michał Kołodziejczyk, Rafał Patyra, Szybka Piłka, TVP2,

]]>
<img src=
Już od ponad roku polscy kibice, którzy nie mają Canal+ czy Orange Sport, zmuszeni są do oglądania magazynu ligowego w TVP. „Szybka Piłka”, bo o tym programie mowa, jest dowodem na to, że dziennikarze z Woronicza za ekstraklasę brać się nie powinni.

Przedstawiam tu tylko i wyłącznie moje subiektywne odczucia. Na całe szczęście mam dekoder, więc zawsze wybieram Ligę+, ale gdy znajdę się poza domem, jestem skazany na „Szybką Piłkę”. I mam jej dość już od samego początku. Razi mnie studio z jakimiś wymyślnymi pięciokątami świecącymi pstrokatym zielonym lub niebieskim światłem. Ustawienie stołów przypomina natomiast sąd – przy jednym zasiada – niczym sędzia – prowadzący program, a przy drugim eksperci (oskarżeni). Brakuje tylko ławników i byłaby niezła parodia „Sędzi Anny Marii Wesołowskiej”.

Przejdźmy do prowadzących. Za „Szybką Piłkę” odpowiadają – na przemian – Rafał Patyra i Maciej Iwański. Obydwu doskonale znamy z meczy reprezentacji Polski czy Ligi Mistrzów. Po roku można im bezsprzecznie przyznać „niedostateczny” za całokształt. Dlaczego? Obaj panowie nie reprezentują sobą niczego. Są bezpłciowi, sztywni, nie znają pojęcia „kreatywność”., a na dodatek raczą nas czerstwymi żartami. Ich moderacja polega najczęściej na stwierdzeniu jakiegoś faktu (banału) o danym meczu, do którego mają ustosunkować się goście. Nie wychodzą przy tym poza ramy rutyny. Oni na pewno mają w domu dekodery Canal+, więc powinni się uczyć od Andrzeja Twarowskiego. On jeden jest więcej wart niż Patyra z Iwańskim razem wzięci. Polecam felietony tego drugiego w „Piłce Nożnej” – doskonały dowód na jego „klasę” dziennikarską.

Wydawałoby się, że tytuł programu nawiązuje do tendencji w dzisiejszym futbolu, opierającym się na szybkości. Nic bardziej mylnego. Kto obejrzy skróty z meczu, zrozumie, że autorom chodziło jedynie o ich długość – są zdecydowanie za krótkie lub, nawiązując do tytułu – szybkie. Jedna wypowiedź, składy obu drużyn migające przez pięć sekund (kto przeczyta całe ustawienie jednej drużyny ten mistrz), gole i garstka najciekawszych akcji. To zdecydowanie za mało, jak na materiał z ponad dziewięćdziesięciu minut. Znowu odwołuję się do Ligi+, gdzie proporcje skrót – studio są niemal idealne. Również magazyn „Orange Ekstraklasa”, który tworzył TVN, był pod tym względem o niebo lepszy.

To nie koniec o „szybkości” programu. Dobrze, zrozumiem taki skrót, pod warunkiem, że eksperci będą mieli pole do popisu i zanalizują nam spotkanie, wyciągną ciekawostki czy podzielą się jakimiś poufnymi informacjami a propos transferów, zaplecza i tak dalej. Tymczasem panom Michałowi Kołodziejczykowi i Maciejowi Szczęsnemu prowadzący pozwalają powiedzieć zazwyczaj po dwa zdania, bo trzeba szybko przejść do następnego meczu. Czy nie mija się to z celem programu? Po co w ogóle zapraszać gości, którzy wypowiedzą przez godzinę najwyżej trzydzieści zdań? Nie lepiej zrobić dłuższe skróty bez studia? Odpowiedź jest oczywista, ale dla ludzi z Woronicza – nie.

Problem polega na tym, że i eksperci dostosowują się do poziomu całego programu. O ile Michał Kołodziejczyk z „Rzeczpospolitej” to dziennikarz, który ma coś ciekawego do powiedzenia (tyle że ma na to za mało czasu), to komentarze Macieja Szczęsnego opierają się na żartach jeszcze bardziej czerstwych od tych, które serwują Iwański i Patyra. Dowód? Proszę bardzo, jeszcze świeży: „Andrzej Niedzielan strzelił bramkę po 713 dniach, to tylko miesiąc więcej niż trwa ciąża słonia”. Poza takimi komentarzami Szczęsny wysila się na oczywistości, o których każdy z nas mógłby w tym studio powiedzieć. Owszem, jest miejsce na żart czy ironię, ale trzeba znać umiar. Były golkiper ma z tym wyraźne kłopoty.

Bardzo żałuję, że w programie zrezygnowano z SMS-owego konkursu na kiks kolejki. Był o tyle ciekawy, że zwycięskiego babola poznawaliśmy już po minucie. Zawsze frapowało mnie, ile ludzi wysyłało SMS-y w takim konkursie. Nie zapominajmy jednak, że „Szybka Piłka” opiera się na szybkości, więc i tu trzeba było się nią wykazać. Niestety, ta praktyka – choć zgodna z myślą przewodnią programu – nie przynosiła oczekiwanych zysków, a tylko same straty (w odtwarzaczach MP3). Obecnie jest już tylko jeden konkurs, na gola kolejki, którego prowadzący pokazuje w następnym programie.

Współczuję wszystkim fanom piłki nożnej, którzy zmuszeni są do coniedzielnego oglądania „Szybkiej Piłki”. Tak kiepskiego programu piłkarskiego jeszcze nigdy nie widziałem. Nawet polsatowe „Cafe Futbol”, w którym głównym zajęciem jest krytyka Leo Beenhakkera, wypada przy magazynie TVP o niebo lepiej. „Orange Ekstraklasa” spod skrzydeł TVN-u, poprzednik „Szybkiej Piłki”, prezentowała naprawdę ciekawy i merytorycznie wyważony poziom. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Masz zły humor, Twoja drużyna przegrała? Włącz „Dwójkę” i delektuj się koncertem szybkości, banalności i czerstwości.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/31/za-szybka-pilka/feed/
Diament Ancelottiego http://soccerlog.net/2009/08/24/diament-ancelottiego/ http://soccerlog.net/2009/08/24/diament-ancelottiego/#comments Mon, 24 Aug 2009 13:05:11 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/08/24/diament-ancelottiego/ Diament Ancelottiego Relację z meczu Chelsea – Hull zdał Michał Trela. Ja postanowiłem się skupić na analizie gry „The Blues”. Nowy menedżer przynosi zazwyczaj swój schemat taktyczny. Tak samo dzieje się z Carlo Ancelottim – przyjrzyjmy się zatem, jakie innowacje wprowadził Włoch do drużyny ze Stamford Bridge.
»Czytaj dalej

Tagi: Carlo Ancelotti, Chelsea FC, Roman Abramowicz,

]]>
Diament Ancelottiego
Relację z meczu Chelsea – Hull zdał Michał Trela. Ja postanowiłem się skupić na analizie gry „The Blues”. Nowy menedżer przynosi zazwyczaj swój schemat taktyczny. Tak samo dzieje się z Carlo Ancelottim – przyjrzyjmy się zatem, jakie innowacje wprowadził Włoch do drużyny ze Stamford Bridge.

Piszę ten tekst w przededniu meczu Chelsea z Sunderlandem. Nie sądzę jednak, aby nagle Ancelottiemu odwidziało się stosowanie systemu 4-4-2 ze słynnym „diamentem” w środku pola. „The Blues” zwykli grać w ustawieniu 4-3-3, z jednym wysuniętym napastnikiem i wspierających go skrzydłowych. Teraz jednak atakujących jest dwóch, a za ich plecami, w linii pomocy, operuje piłką czterech graczy: jeden odpowiedzialny za destrukcję, dwóch (pseudo)skrzydłowych i ostatni, czwarty, ustawiony pod napastnikami. W meczu z Hull mieliśmy dwa diamentowe warianty. W pierwszej połowie wyglądało to tak: Obi Mikel z tyłu, przed nim Essien i Malouda, najbardziej wysunięty Frank Lampard. Po przerwie Mikela zastąpił Michael Ballack, a Niemiec wymienił się pozycjami z Essienem.

Czy zdało to egzamin? Niekoniecznie. Ballack przekonywał, że pomocnicy ustawieni w diamencie zwracają większą uwagę na kontrolowanie gry, a poza tym częściej są przy piłce – bardzo pomaga w tym dodatkowy zawodnik. Niemniej jednak ciężko było zauważyć wyraźną zmianę, o której mówił Niemiec. Druga linia Chelsea współpracowała ze sobą poprawnie, skleciła kilka ciekawych akcji, ale żadnych fajerwerków nie było. Jak zwykle kilka wpadek zaliczył John Obi Mikel. Właściwością tego zawodnika jest, że popełnia co najmniej jeden prosty błąd w meczu i łapie niepotrzebne kartki. Tym razem to od niego niefortunnie odbiła się piłka i wpadła wprost pod nogi Stephena Hunta.

Wydawałoby się, że dzięki ustawieniu pomocników w diamencie, stworzy się miejsce w ofensywie dla bocznych obrońców. Tymczasem – niespodzianka: częściej przy wyprowadzaniu i rozgrywaniu akcji można było usłyszeć nazwiska stoperów. John Terry i Ricardo Carvalho często holowali futbolówkę aż do linii środkowej. Jeśli chodzi zaś o Ashleya Cole’a i Jose Bosingwę, lepiej wypadł Portugalczyk, który częściej próbował włączać się do akcji kolegów. To jednak może szybko ulec zmianie, kiedy po kontuzji kolana o miejsce na lewej flance powalczy Jurij Żyrkow. Rosjanin może grać zarówno w pomocy, jak i w obronie, co tym bardziej zaostrza rywalizację o miejsce w pierwszym składzie. O ile obrońcy całkiem nieźle radzili sobie w ofensywie, o tyle w defensywie wyglądało to zdecydowanie gorzej. Terry, przyzwyczajony już do Alexa (obecnie kontuzjowany) zapomniał, jak się gra z Carvalho i wynikło z tego kilka groźnych dla „Tygrysów” akcji – po jednej z nich padła przecież bramka.

Didier Drogba stworzył duet napastników z Nicolasem Anelką. Pozycja reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej jest niezagrożona (strzela gole, niedawno przedłużył kontrakt), natomiast Francuz musi wziąć się do roboty. Na boisku często zmienia się z rasowego snajpera w obiboka, który gra od niechcenia i nie wykorzystuje swoich sytuacji. W odwodzie pozostają Salomon Kalou i Daniel Sturridge, daleko za nimi poczłapuje Andrij Szewczenko, o którym wszyscy już chyba zapomnieli. Kto wie, czy Drogbie nie przydałby się partner w typie Kuna Aguero, na którego ma ponoć chrapkę Roman Abramowicz. Szybki, zwinny, świetny technik. Ancelotti miał do czynienia z podobnym graczem, Alexandre Pato, więc zna możliwości ustawiania zespołu z podobnym piłkarzem.

Sam Włoch wierzy, że jego gracze szybko dostosują się do systemu i Chelsea nie będzie potrzebować wzmocnień.
- Nie musimy sprowadzać nowych zawodników, ponieważ jesteśmy zadowoleni z naszego składu – powiedział Ancelotti. Zobaczymy, co na to Roman Abramowicz. Rosjanin wykazuje ciekawość taktycznymi zmianami Włocha, o czym wspominał sam Ancelotti. Znając jednak Rosjanina, kiedy coś mu się nie spodoba, jest w stanie dokupić nowego gracza.

Na razie przed Ancelottim wiele wyzwań. Jego gracze muszą szybko dostosować się do nowej taktyki, bo inaczej szybko mogą pożegnać się z marzeniami o sukcesach. Początki mają trudne, ale – jak na razie – zwieńczone zwycięstwami. Właściwy komentarz do całej sytuacji wygłosił Ballack: „Jest wiele dróg do zwycięstwa, nie ma tylko jednego sposobu na grę w piłkę i możesz odnieść sukces w każdym ustawieniu, jeśli zagrasz dobrze.” Proste i genialne. Tylko czy pozostali gracze Chelsea wezmą sobie do serc słowa Niemca? Przekonamy się w najbliższych kolejkach.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/24/diament-ancelottiego/feed/
Madridista o Barcelonie, czyli dlaczego trofea uciekną z Camp Nou http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/ http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/#comments Mon, 10 Aug 2009 17:00:08 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/ messi.jpg Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Czy to porzekadło sprawdzi się w przypadku FC Barcelony? W odpowiedzi na artykuł Marka Zdziecha spróbuję wypunktować słabe strony Dumy Katalonii i udowodnić, że nie obroni ona zdobytych w zeszłym sezonie trofeów.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Joan Laporta, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
messi.jpg
Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Czy to porzekadło sprawdzi się w przypadku FC Barcelony? W odpowiedzi na artykuł Marka Zdziecha spróbuję wypunktować słabe strony Dumy Katalonii i udowodnić, że nie obroni ona zdobytych w zeszłym sezonie trofeów.

“Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy”, artykuł Marka Zdziecha.

Podstawowym problemem dla Pepa Guardioli może być motywacja. Zeszły sezon należał do jego zespołu, zdobył niemalże wszystko, czego oczekiwali od niego kibice: mistrzostwo, Puchar Króla i Ligę Mistrzów. Czy piłkarzy będzie stać na powtórzenie tego tripletu? Szczerze powątpiewam. Pep będzie się starał bagatelizować problem, ale wydaje mi się, że dopiero teraz, przed swoim drugim sezonem, staje przed wielkim wyzwaniem. Rok temu zastąpił Franka Rijkaarda, który sfermentował atmosferę w ekipie. Wniósł zatem oczekiwane przez wszystkich oczyszczenie. Teraz musi na nowo zdopingować swoich graczy, by ci powtórzyli sukcesy. Obrona tytułów jest zawsze trudniejsza niż zdobycie pierwszego. Dla Guardioli – już teraz kreowanego na wielkiego trenera – będzie to decydujący sezon. Nie wykluczam, że powinie mu się noga.

Barcelona dokonała spektakularnej wymiany z Interem Mediolan. Na Camp Nou przyszedł Zlatan Ibrahimović, na San Siro – Samuel Eto’o. Pomimo że krnąbrny Kameruńczyk zawsze sprawiał problemy, nie przeszkadzało mu to w strzelaniu bramek. Natomiast Zlatan to zawodnik, który często miewa muchy w nosie, a co ważniejsze – ma to przełożenie na jego postawę na boisku. Rozważając tę wymianę z perspektywy boiska, Barcelona straciła klasyczną „dziewiątkę”. Eto’o był typem snajpera, który wykańczał akcje kolegów, rzadko kiedy brał się za rozegranie piłki. Zlatan natomiast to napastnik, który chętnie rozgrywa z kolegami już kilka metrów przed polem karnym. Bliżej mu zatem do Thierry’ego Henry’ego niż do Kameruńczyka. Poza tym Szwed ma dziwną właściwość – gra jak z nut w mało ważnych meczach, natomiast w spotkaniach o wielką stawkę zawodzi.

Chęć powtórzenia trofeów z zeszłego sezonu wymaga sporego nakładu sił i rozegrania wielu spotkań. Potrzebna jest zatem ławka rezerwowych, którzy w każdej chwili mogą wskoczyć w miejsce przemęczonych czy kontuzjowanych graczy i godnie ich zastąpić. W przypadku Barcelony nie wygląda ona imponująco. Owszem, mają wychowanków Pedro czy Busquetsa, ale jeszcze daleko im do Xaviego czy Iniesty. Bojan Krkić ma dość grzania ławy, a o Eidurze Gudjohnsenie coraz częściej mówi się, że wróci do Premiership. Nie ma zatem wśród rezerwowych graczy, którzy poziomem dorównują triu Henry – Zlatan – Messi.

Wzmocnienia. Poza Zlatanem Ibrahimoviciem przed sezonem przybył utalentowany Kerrison, który niemalże od razu został wypożyczony do Benfiki i Maxwell, ściągnięty z Interu, gdzie przegrywał rywalizację o miejsce w pierwszym składzie z Maiconem i osiemnastoletnim Davide Santonem. Nie wygląda to imponująco, prawda? Brakuje – przykładowo – Davida Villi czy Davida Silvy, którzy w plotkach prasowych byli łączeni z Blaugraną. Nowi zawodnicy zawsze podnoszą poziom rywalizacji o miejsce w zespole, co mobilizująco wpływa na resztę piłkarzy. Tego lata w Barcelonie patrzą tylko na szał zakupów znienawidzonego Realu.

Rok temu Joan Laporta mógł odetchnąć z ulgą. Brakowało sześciu procent w wotum nieufności dla Laporty, by odbyły się nowe wybory na prezydenta FC Barcelony. Laporta zaryzykował, bo zatrudnił Guardiolę i był to strzał w dziesiątkę. Teraz nie tylko przed trenerem, ale i prezesem pojawiło się wyzwanie. Rękawice rzucił – znowu – Florentino Perez. Myślę, że Socios Barcelony patrzą na transfery Realu z resentymentem – oficjalnie nienawidzą Pereza, ale gdzieś w środku dławi ich zazdrość i strach przed Realem. Dotychczasowa bierność Laporty na rynku transferowym może ich nieco rozzłościć, a ferment u góry klubu to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić.

Rozważania te mają charakter czysto teoretyczny i równie dobrze mogą być trafne, jak i wyssane z palca. Jak zwykle, wszystkie odpowiedzi poznamy na boisku. Jednak nic tak nie podnosi morale kibiców jednej drużyny, jak wytykanie wad drugiej…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/feed/
Królewskie dylematy http://soccerlog.net/2009/08/07/krolewskie-dylematy/ http://soccerlog.net/2009/08/07/krolewskie-dylematy/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:59 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/08/07/krolewskie-dylematy/ Królewskie dylematy Manuel Pellegrini, obejmując po Juande Ramosie stanowisko trenera Realu Madryt, musiał zdawać sobie sprawę, że czeka go najtrudniejsze wyzwanie, przed jakim stanął w swojej trenerskiej karierze. Musi poukładać skład „Królewskich”, wzmocniony spektakularnymi transferami, za którymi stoi szastający milionami euro prezes Florentino Perez. Chilijczyk będzie miał twardy orzech do zgryzienia, wszak gwiazd w drużynie ma bez liku, a pozycji na boisku do obsadzenia tylko jedenaście.
»Czytaj dalej

Tagi: Alvaro Arbeloa, Cristiano Ronaldo, Florentino Perez, Kaka, Manuel Pellegrini, Raul Albiol, Real Madryt, Xabi Alonso,

]]>
Królewskie dylematy
Manuel Pellegrini, obejmując po Juande Ramosie stanowisko trenera Realu Madryt, musiał zdawać sobie sprawę, że czeka go najtrudniejsze wyzwanie, przed jakim stanął w swojej trenerskiej karierze. Musi poukładać skład „Królewskich”, wzmocniony spektakularnymi transferami, za którymi stoi szastający milionami euro prezes Florentino Perez. Chilijczyk będzie miał twardy orzech do zgryzienia, wszak gwiazd w drużynie ma bez liku, a pozycji na boisku do obsadzenia tylko jedenaście.

- Nie chciałbym być na miejscu Manuela Pellegriniego, który musi ułożyć pierwszy skład z tych indywidualności – powiedział niedawno Sir Alex Ferguson. Rzeczywiście, w związku z letnim szałem zakupów, jaki ogarnął Pereza, podstawowa jedenastka „Królewskich” będzie diametralnie inna od tej, którą zazwyczaj desygnował na boisko Juande Ramos. Nowe twarze to nie jedyna zmiana, którą przeprowadzi Pellegrini. Będzie musiał stworzyć nowy system gry, by pogodzić ofensywne zapędy Sergio Ramosa, egoizm Robbena (jeśli nie odejdzie) i Ronaldo z finezją Kaki oraz twardą grą Xabiego Alonso.

Najpierw przegląd sił, którymi Chilijczyk dysponuje.

Bramkarz

Ta pozycja wywołuje najmniej kontrowersji. Iker Casillas był, jest i pozostanie numerem jeden w bramce Realu. W tym momencie nie ma chyba lepszego fachowca od łapania piłek na świecie. Mimo wcześniejszych zapowiedzi o opuszczeniu Madrytu, zmiennikiem Ikera pozostanie Jerzy Dudek, który w meczach sparingowych prezentował się całkiem nieźle. Myślę, że Pellegrini może być zadowolony z takiego obrotu spraw. Z klubem pożegnał się z kolei trzeci golkiper Jordi Codina, który podpisał trzyletnią umowę z Getafe.

Obrona

Dobry zespół to nie tylko ofensywa. Florentino Perez zapomniał o tej oczywistości w czasie swojej pierwszej kadencji i stąd obronę Realu łatali tacy gracze, jak Francisco Pavon czy Raul Bravo. W 2009 roku Flo nie popełnił już tego samego błędu. Wobec odejścia Fabio Cannavaro, zagiął parol na Raula Albiola, 24-letniego wychowanka Valencii, reprezentanta Hiszpanii. Decyzja ta może okazać się trafiona, a Albiol z Pepe, jeśli znajdą wspólny język, są w stanie stworzyć mur nie do przebicia.

Florentino Perez namówił na powrót do Madrytu wychowanka klubu, Alvaro Arbeloę, który wybił się przez półtora roku gry na Anfield Road w Liverpoolu. Do Realu wraca też, po rocznym wypożyczeniu do Santander, Ezequiel Garay, argentyński stoper bądź boczny obrońca. Jego sytuacja jest analogiczna do położenia Gerarda Pique przed zeszłym sezonem. Fakt,  Garay nie grał w Manchesterze United tylko w hiszpańskim średniaku, ale ma równie dobre szanse, by przebojem – niczym kataloński stoper – wedrzeć się do podstawowej jedenastki klubu.

Szczególnie, że Pepe musi odpokutować sześć meczów za chamski faul na Javim Casquero. Dodatkowo, Garay dobrze egzekwuje stałe fragmenty gry. Sergio Ramos jest niemalże pewniakiem, jeśli chodzi o prawą obronę. Przebojowy, szybki, ofensywnie nastawiony piłkarz musi jednak wyeliminować łatwość do gubienia piłek i nauczyć się trzymać nerwy na wodzy, co niewątpliwie stanowi psychologiczne wyzwanie przed samym Pellegrinim. Oprócz wyżej wspomnianych defensorów, Pellegrini ma w odwodzie Christopha Metzeldera, który łatał dziury w razie absencji lepszych od niego stoperów, Marcelo, który odbudował zaufanie kibiców do siebie za kadencji Ramosa, Miguela Torresa, wciąż jednak gorszego od Ramosa i wyśmiewanego przez kibiców z Santiago Bernabeu Roysthona Drenthe. Z wicemistrzem Hiszpanii pożegnał się za to weteran Michel Salgado. Patrząc przez pryzmat transferów, wygląda na to, że defensywa Realu, która zawsze stanowiła piętę achillesową drużyny, ma szansę stać się zdecydowanie szczelniejsza i skuteczniejsza. Nie wymagam od niej osiągnięcia pułapu czwórki z Barcelony czy Manchesteru, ale wierzę, że będzie stanowić podporę dla pozostałych formacji.

Pomoc

Przechodzimy do najważniejszej formacji Realu Madryt. Przybyli Kaka i Cristiano Ronaldo, dwaj najlepsi piłkarze świata 2007 i 2008 roku. Niemalże wszystko zostało już o nich napisane. Nie będę się powtarzał, moim zdaniem to wybitni futboliści, choć – szczerze powiedziawszy – nie lubię Ronaldo i wolałbym transfer Francka Ribery’ego. Jednak kluczowym dla samego Florentino Pereza był transfer… defensywnego pomocnika. Tak, chodzi o 30 milionów euro, jakie wydał  na sprowadzenie z Liverpoolu Xabiego Alonso.

To gracz kompletny, mogący wykonywać czarną robotę, ale też inicjować akcje świetnymi podaniami. W związku z jego transferem,  Pellegrini będzie miał do dyspozycji aż czterech fachowców na pozycję defensywnego pomocnika. Gwiazda Alonso błyszczy najjaśniej, niemniej jednak Lassana Diarra w ciągu pół roku udowodnił, że można w nim widzieć następcę Claude’a Makelele. W najgorszej sytuacji znajdują się Fernando Gago i Mahamadou Diarra. Nie wydaje mi się, by Pellegrini znalazł miejsce dla nich wszystkich, z Madrytem pożegna się zapewne Diarra z Mali.

Powoli wykrusza się holenderski zaciąg. Rafael Van Der Vaart jest pewien (klub też), że opuści Santiago Bernabeu. Niepewna jest przyszłość Wesleya Sneijdera i Arjena Robbena. Ten drugi – moim zdaniem – może odgrywać równie istotną rolę w nowym Realu, co za kadencji Ramosa. A to dlatego, że w klubie brakuje nominalnych skrzydłowych. Jest Ronaldo, Robben i…  Wydawałoby się, że długo, długo nic, tymczasem Florentino Perez odzyskał z Getafe kolejnego wychowanka, Estebana Granero. Popularny ‘El Pirata’, mogący grać na skrzydle i w środku pola, zachwycił w meczach sparingowych i wydaje się, że może wraz z Kaką odpowiadać za ofensywne poczynania Realu. Biorąc pod uwagę, że za ich plecami zagra Alonso bądź Diarra, będą mogli swobodnie kreować grę.

Atak

Kto będzie wykańczał ich akcje? W chwili obecnej sekstet: Raul, Karim Benzema, Gonzalo Higuain, Alvaro Negredo i Klaas-Jan Huntelaar, a gdzieś w oddali daje o sobie znać Ruud van Nistelrooy. Kolejność, w jakiej ich wymieniłem, jest nieprzypadkowa. Tak moim zdaniem rysuje się hierarchia napastników Realu Madryt. Huntelaar jest na wylocie, wyląduje najprawdopodobniej w Milanie. Van Nistelrooya najchętniej by się w Madrycie pozbyto, jako że dopiero wraca po kontuzji, jest stary i ma zbyt wielu silniejszych konkurentów. Alvaro Negredo to następny z wychowanków, odkupiony z Almerii, podobno wierzy, że znajdzie miejsce w podstawowym składzie Realu, w co powątpiewam.

Być może znów opuści Santiago Bernabeu – zostanie wypożyczony (bardziej prawdopodobne) albo sprzedany. Podstawowe trio napastników wygląda następująco: Raul – Benzema – Higuain. Raul to obok Casillasa i Gutiego ikona klubu z północnego Madrytu, zobaczymy jednak, czy Manuel Pellegrini będzie potrafił posadzić go na ławce. O Benzemie słusznie mówi się, że jest talentem na miarę Zidane’a. W Lyonie osiągnął kres swoich możliwości, wybrał kierunek Madryt, choć interesował się nim Manchester United (czyżby zdecydowały kwestie podatkowe?).

Predyspozycje do gry ma – jest napastnikiem uniwersalnym, zdolnym do bombardowania bramki przeciwnika z każdej pozycji. Ostatni z tego tercetu, Gonzalo Higuain, to najlepszy snajper Realu w poprzednim sezonie. Dojrzał. Od czasu, kiedy debiutował za Fabio Capello do dnia dzisiejszego, stał się zawodnikiem, na którym może spoczywać ciężar zdobywania bramek. Co ważne, nie boi się tej odpowiedzialności. Walka o miejsce w ataku zapowiada się pasjonująco.

Jak to wszystko poskładać?

Czas na taktykę. Pellegrini w Villarreal ustawiał zespół 4-4-2. Czy przeniesie swoje doświadczenia z El Madrigal na Santiago Bernabeu? Rozważmy to. Casillas w bramce, obrona od lewej: Arbeloa, Pepe, Albiol i Ramos; pomoc: Cristiano Ronaldo, Kaka, Xabi Alonso (Lass), Robben; atak Raul, Benzema. Arbeloa i Ramos aktywnie włączający się w ataki, skrzydłowi Robben i Ronaldo zmieniający pozycję, Kaka odpowiedzialny za kreowanie gry, a Xabi Alonso – za czarną robotę. Trochę przed Raulem snajper Benzema.

Załóżmy, że Real pozbywa się Robbena lub ten łapie kontuzje, co też bardzo prawdopodobne. Na skrzydło może powędrować Granero lub Higuain i 4-4-2 zostaje zachowane. Jednak być może lepszym rozwiązaniem byłoby tu 4-1-2-2-1. Obrona i defensywny pomocnik bez zmian, Kaka z Granero kreujący grę, Ronaldo i Higuain za plecami Benzemy.

To rozwiązanie wymaga od Pellegriniego posadzenia na ławce Raula, ciekaw jestem, czy będzie go stać na taki krok. Wbrew pozorom, kapitan „Królewskich” nie cieszy się stuprocentowym poparciem kibiców. Fani Realu mają większe zaufanie do… Lassa Diarry. A ten niekoniecznie musi stracić miejsce w pierwszej jedenastce. Pellegrini może wystawić go wraz z Xabim Alonso, przed nim ustawić Kakę, Ronaldo i – tu ma spory wybór – Granero, Higuaina, Robbena lub Raula. W takim układzie samotny Benzema na szpicy.

Problem dla Pellegriniego może stanowić zbyt samolubna gra niektórych piłkarzy. Karim Benzema powinien szybko pozbyć się łatki egoisty, wszak pod tym względem z Robbenem i Ronaldo nie ma szans. Trener musi wpoić im ideę gry zespołowej, inaczej każdy będzie grał dla siebie, a to będzie skutkowało niewielkim pożytkiem dla drużyny. Czy Chilijczyk jest na tyle mocny psychicznie, by w takim przypadku posadzić na ławce Ronaldo, Robbena czy Benzemę?

Na to pytanie oraz wszystkie inne, które zadają sobie kibice Realu, odpowiedź poznamy trzydziestego sierpnia. Na inaugurację Primera Division „Królewscy” podejmują Deportivo La Coruna. Prawdziwą wartość zespołu poznamy jednak dopiero w Lidze Mistrzów i podczas Gran Derbi Europa. Jedno jest pewne, przed Manuelem Pellegrinim dwie drogi: jeśli wszystko wypali, będzie galaktyczna euforia; jeśli nie – galaktyczna klapa…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/krolewskie-dylematy/feed/