Ratunek dla Rojiblancos

Ratunek dla Rojiblancos
Nieuniknione stało się rzeczywistym i Abel Resino stracił wreszcie pracę w Atletico. Pół roku za późno, by zespół mógł powalczyć w tym sezonie o jakieś trofea. Zanim Enrique Cerezo i Angel Gil Martin wybrali się na pełną niebezpieczeństw wyprawę po rozum do głowy, próbowali jeszcze innych opcji: Luciano Spallettiego bądź Michaela Laudrupa.

Żaden z nich nie kwapił się jednak, by ryzykować reputację dla ratowania rzężącego klubu. Wyzwanie podjął dopiero Quique Flores, idealnie usposobiony do roli uzdrowiciela. Nie tylko z powodu aparycji doktora House’a: Valencię, strutą włoskim połowem Ranieriego, wyciągnął z kryzysu już w pierwszym roku.

Prasa do niedawna straszyła Aragonesem. Miałem mieszane uczucia – śmierć Rojiblancos to większa szansa Valencii, ale żadne samobójstwo nie powinno cieszyć ludzi zdrowych duchowo i moralnie. Już kiedyś sugerowałem, że Mędrzec oznaczałby nowy początek. Nie tyle Atletico, co wręcz wszystkiego. Nawet jeśliby nie wierzyć religijnym Grekom, że z Chaosu wyłoniła się pierwsza para bóstw, to można już zaufać filozofom fizyki, przekonanym, że we Wszechświecie obowiązują Harmonia i Supersymetria. Konfrontacji ze strategią Aragonesa, dobraną do już i tak chaotycznych Rojiblancos, nie oparłby się żaden, nawet odwieczny Ład. Aragones przez lata pokazywał, że w ustawianiu zespołów korzysta z autorskiej logiki. Podstawowym jej aksjomatem była konsekwentna gra całym zestawem środkowych pomocników i wystawianie napastników na skrzydłach. Villa długo walczył o rzuty rożne (Stefan Majewski byłby zachwycony!), nim Aragones pozwolił mu biegać bliżej bramki.

Flores to niemal totalne przeciwieństwo sędziwego Luisa. Łączy ich jedno – konsekwencja, granicząca niemal z obłędem. Subtelna różnica polega na tym, że u Mędrca niemal każdy grał dokładnie nie tam gdzie lubi, zaś Quique chorobliwie boi się namieszać. Dlatego Flores zaprowadzi porządek, niespotykany u Los Colchoneros od wczesnego Aguirre. Wie jak ułożyć defensywę, sam przecież był obrońcą, a z Valencią tracił najmniej w lidze. Można mu zarzucać nazbyt asekurancką grę, ale takiej właśnie potrzeba jego nowym podopiecznym. Nie miną jednak nawet dwa miesiące, a pojawią się oskarżenia o zbytnią schematyczność – wszak łaska kibica korzysta z dokładnie takiego samego środka transportu, co łaska pańska. Ale ta schematyczność, dla zagubionych jak „Bursztynowa Komnata” piłkarzy Atletico, będzie na wagę białego złota.

Jak może wyglądać upadły uczestniku Ligii Mistrzów pod wodzą Floresa?

Jurado nie będzie środkowym pomocnikiem – bo przecież nim nie jest – stanie się za to cenionym zmiennikiem Aguero. Forlan przestanie grać na szpicy, by nie narażać się na stresujące sytuacje – np. sam na sam z bramkarzem, lub – nie daj Boże! – z bramką. On woli huknąć z dystansu, więc przyjdzie mu grać głębiej, cofać się i wyprowadzać ataki od środka boiska. Do prostopadłych podań wychodzić będzie ktoś inny. Simao i Maxi zaczną biegać głównie wzdłuż linii bocznych, Raul Garcia stanie się centralną postacią drużyny, obrońcy przestaną głupieć w każdej możliwej sytuacji, a szansę na grę otrzyma nawet największa oferma. To ostanie powinno szczególnie ucieszyć Antionio Lopeza i Pablo Ibaneza.

Choć w zasadzie nie tylko ich – w meczu z Mallorcą cały zespół ustanowił spektakularny rekord. Dwa karne, 45 minut gry z przewagą dwóch piłkarzy i ostatecznie remis. Na własnym boisku. Z Mallorcą grającą bez Aduriza. W dziedzinie frajerstwa należy się specjalny Nobel.

Zaiste, ma Flores mocną psychikę – nikt go nie znosił w sobotę z trybun, był w stanie chodzić o własnych siłach, nie odebrało mu nawet mowy – zdołał się porozumieć ze swym sąsiadem z loży vipów. Katastrofalny remis pokazał mu, że dno zostało osiągnięte. Mniej dołująca byłaby już uczciwa porażka przy wyrównanych składach.

Część ekipy zna całkiem dobrze – Reyesowi odbudował formę w Benfice, Simao, Raula Garcię i Forlana chciał niegdyś mieć w Valencii. Zaczyna jednak w trakcie sezonu, do ważnych meczów pozostał mu niecały tydzień. Potyczka w Pucharze Króla na rozgrzewkę, później już wyjazd do Bilbao, rewanż z Chelsea i derby z Realem. Niezbyt szczęśliwy czas, by zbudować zaufanie i wyrwać z depresji piłkarzy oraz kibiców…

Ale kto wie, może już po najbliższych meczach konferencje prasowe Quique będą wyglądały w ten sposób?

Następne, na pewno. Jurado, Aguero, Forlan i spółka powinni znów bić się o Ligę Mistrzów. I będą, bo dostali wreszcie sumiennego trenera-taktyka, nie idola…


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (6 głosów, średnia: 3,50 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



7 komentarzy do “Ratunek dla Rojiblancos”

  1. Kay mówi:

    No ciekaw jestem bardzo jak sobie Quique poradzi. Powinien na początku czerpać korzyści z syndromu zmiany trenera, która to zmiana dla słabo radzącej sobie drużyny ma zazwyczaj efekt samospełniającej się przepowiedni i na początku daje kopa piłkarzom.Ostatecznie Perea, Ujfalusi czy Pernia (o tego też Quique kojarzy z Getafe:)) a nawet Juanito to byli kiedyś nieźli obrońcy, Assuncao i Santana to są solidni defensywni pomocnicy, wcale nie jestem przekonany, że Atletico jest skazane na fatalną obronę. A z przodu mimo wszysto Aguero z Forlanem plus Simao i Max coś tam dadzą radę ustrzelić.
    Swoją drogą pierwszą decyzją klubu powinno być odkupienie czym prędzej (w zimie) de las Cuevas, bo w obecnej formie zjada i Simao i Maxiego:)

  2. Uleslaw mówi:

    Fakt, nawet Pernię chciał przecież w Valencii. Jakoś go nie wliczyłem przez ten wypadek i nieobecność.

    Flores ma wyjątkowo nieszczęśliwy czas, by piłkarze zaczęli grać lepiej od samej tylko zmiany trenera. Bilbo – w jakiej by formie ostatnio nie było – groźne jest jak cholera, później Chelsea i Real. Jak tu nie dostać od każdego i nie podpaść na starcie?

  3. Zawil mówi:

    Dziś w necie przeczytałem, że Atletico zgadza się na sprzedaż Forlana i Aguero – zaprasza Real i Chelsea do zakupu obu zawodników. Widać, że ekipa z Madrytu naprawdę potrzebuje kasy. Bez tych napastników wątpię, aby Atletico było wstanie coś większego zdziałać w lidze hiszpańskiej, a Liga Mistrzów może stać się tylko pięknym snem i marzeniem…

  4. Kay mówi:

    No Atletico się nie obnosi ze swoimi długami, ale ma porównywalne z Valencią – czyli ogromne. Kiepsko widzę ich przyszłość, jeśli się nie wykaraskają z obecnej sytuacji.

  5. Marcio13 mówi:

    Tekst bardzo ciekawy. Niby wspomniałeś o tematach, które powinny być znane każdemu fanowi La Liga, ale zrobiłeś to w fajnym stylu. :)

    Dobrze, Atletico sprzeda Forlana albo Aguero, ale czy to nie wyjdzie im na dobre? Sprzedaż któregoś z Latynosów będzie krokiem w tył, ale dobre spożytkowanie zarobionych pieniędzy pozwoli zrobić dwa do przodu. Sytuacja do znużenia przypomina przypadek Fernando Torresa, prawda?

    Jako fan Los Rojiblancos naprawdę liczę na Quique. Przede wszystkim niech opanuje ten cały nieporządek w drużynie. Właściwie graliśmy bez taktyki, bo ani Aguirre nie imponował wiedzą taktyczną, ani tym bardziej Resino (były bramkarz zresztą).

  6. Luca mówi:

    masz szczęście że znów popełniłeś dobry tekst ;p

  7. Uleslaw mówi:

    Widziałeś żebym ja kiedykolwiek popełnił słaby tekst? :P

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!