In Sevilla we trust.


Czy można sobie wyobrazić nudniejszy scenariusz dla La Liga niż rywalizacja Realu i Barcelony z resztą stawki zostawioną daleko z tyłu? Cóż, zapewne zależy to od tego, czy odpowiedzi będzie udzielał fan Królewskich lub Dumy Katalonii, czy też kibic któregoś z pozostałych 18 zespołów La Liga.

Dziennikarze ten sezon sprowadzili do rywalizacji Realu i Barcelony jeszcze zanim się on na dobre rozpoczął, zakładając, że reszta ligi będzie tylko tłem. Ciekawe, że robią to praktycznie przed każdym kolejnym sezonem La Liga, a ostatecznie naprawdę rzadko walka o tytuł mistrza Hiszpanii jest wyłącznie dwubiegunowa. A przecież Barcelona w tym dziesięcioleciu zdobyła tylko o jeden tytuł więcej niż Valencia. Ostatni sezon faktycznie był rozgrywką między Realem a Barceloną, ale w sezonie 2007/08 Villareal zakończył z dorobkiem o 10 pkt większym niż Barcelona! Sezon wcześniej przeszedł do historii jako ten, w którym Barcelona i Real zakończyły sezon z równą ilością punktów, ale drużyną sezonu była Sevilla. Grała najrówniej, najlepiej ale zmarnowała wiele okazji by objąć prowadzenie w tabeli i ostatecznie skończyła 5 pkt za Barcą i Realem. Sezon wcześniej Sevillę na piątym miejscu od Realu na drugim dzieliły zaledwie dwa punkty. Dwa sezony wcześniej mistrzem była Valencia.

Skąd więc pewność, że ten sezon miał być jedynie rozgrywką między Realem a Barcą? Przecież Villareal, Atletico, Valencia i Sevilla wszystkie w swoich składach mają zawodników klasy światowej. Początek sezonu jednakże brutalnie zweryfikował nadzieje niektórych z nich. Valencię i Atletico pogrążają kiepskie formacje defensywne, których błędów światowej klasy zawodnicy ofensywni nie potrafią zrekompensować. Villareal zaspało na starcie i do dzisiaj nie potrafi wystartować. Przegrywa zarówno gdy gra dobrze jak i gdy gra źle. W tym momencie miejsce w LM wydaje się już być szczytem marzeń.

Inaczej jednak ma się sytuacja z Sevillą. Drużyna, którą od początku powinno się typować na najgroźniejszego rywala Realu i Barcelony – to oni w końcu zajęli rok temu trzecie miejsce. Pośród zachwytów nad formą z początku sezonu wielkiej dwójki, umknęło wszystkim, że oprócz otwierającej sezon porażki na Mestalla Sevilla wygrała cztery kolejne mecze z rzędu. A teraz po zwycięstwie nad Realem zrównała się z nim punktami. Po zwycięstwie zdecydowanie zasłużonym, dodajmy.

I nie ma się czemu dziwić. Sevilla ma szeroki, mocny, konsekwentnie budowany skład. Posiada po dwóch zawodników na każdą pozycję zdolnych grać na bardzo wysokim poziomie. Prawa obrona to Sergio Sanchez i Abdoulay Konko, lewa Fernando Navarro i Adriano, francuski środek Squillaci i Escude wspierają Fazio i Dragutinovic. Navas, Perotti i Capel zapewniają ostrą konkurencję na skrzydłach, o pozycję defensywnego pomocnika walczą Zokora z Duscherem, a o tą nieco bardziej ofensywnego – Romaric z Renato. W ataku duopol Fabiano i Kanoute próbuje rozbić Negredo, a dalsze opcje oferują Kone i Chevanton. Każdy z tych zawodników to przynajmniej zawodnik bardzo solidny. Navas, Kanoute i Fabiano to gwiazda klasy światowej. Perotti to materiał na kolejną.

Nie wszystkich w poprzednim sezonie przekonał trener Manolo Jimenez (ze mną włącznie). Bo i faktycznie spoglądając na grę Sevilli można odnieść wrażenie, że może wcale nie tak trudno jest ułożyć dobrą drużynę.

Sevilla gra tak klasycznie jak to tylko możliwe – klasyczne 4-4-2 z parą wielozadaniowych środkowych pomocników, z których jeden jest nastawiony nieco bardziej defensywnie a drugi ofensywnie. Skrzydłowy grają klasycznie do linii końcowej (choć i do środka schodzą często wypuszczając skrzydłem bocznych obrońców) dośrodkowując na rosłych napastników. To jednak nie znaczy, że gra Sevilli jest prosta. Porządną iskrę kreatywności zapewniają Renato oraz skrzydłowi, Kanoute z kolei wprowadza w błąd swoją fizjonomią, bo zamiast ograniczyć się do zgrywania i zagrywania piłek głową, jak przystało na napastnika jego postury, potrafi świetnie kreować akcje, dośrodkowywać czy odgrywać. Wszystko jest wsparte świetnie wyuczonymi schematami, które pozwalają akcje rozgrywać na pamięć. Warto również odnotować świetne lato transferowe. Sevilla w końcu nie straciła żadnego ważnego zawodnika a wzmocniła się w każdej formacji – utalentowanym młodym prawym obrońcą Segio Sanchezem, znakomitym Zokorą oraz jednym z najlepszych hiszpańskich napastników młodego pokolenia Negredo. W efekcie Sevilla gra atrakcyjnie, skutecznie i solidnie w obronie (oprócz meczu otwarcia straciła jeszcze tylko dwie bramki, w tym tą strzeloną przez Pepe).

Paradoksalnie słabość Atletico, Villareal i do pewnego stopnia Valencii może sprawić, że jedyna z nich od początku prezentująca wysoki poziom poważnie zagrozi Realowi i Barcelonie. Czy na tyle by na serio zawalczyć o mistrzostwo? Wątpię, ale mimo wszystko Sevilla powinna zagwarantować świadomość Barcy i Realu, że w razie potknięcia za ich plecami czeka silna ekipa gotowa wykorzystać każdą oznakę słabości. Z korzyścią dla wszystkich fanów hiszpańskiej piłki.


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (6 głosów, średnia: 4,33 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



12 komentarzy do “In Sevilla we trust.”

  1. Jaroldz mówi:

    Świetnie wczoraj zagrała Sevilla, Real był dla niej jedynie tłem. Gdyby nie Iker Casillas, skończyłoby się na wyniku w granicach 4-1, 5-1. Zapewne kibice przegalakczycznie białych tą porażkę będą tłumaczyć brakiem Ronaldo, ale skoro ma się taki nieziemski skład, to ubytek jednego grajka nie powinien robić różnicy. Tymczasem wczoraj w Realu było tylko dwóch piłkarzy, którzy nie mogą mieć do siebie pretensji: Casillas oraz Higuain.

    Brawa dla Sevilli!

    • Luca mówi:

      to ty oglądałeś ten sam mecz? higuain wszedł w 55min i kompletnie nic nie pokazał. lepiej oceniłbym pepe, który uratował wiele akcji, dobrze prezentował się, o dziwo, diarra. no a casillas jest najlepszym bramkarzem na świecie, więc nie ma się co dziwić ;)

  2. Zawil mówi:

    dobry tekst… a co do meczu szkoda mi porażki Realu, bo lubię ten team, ale Sevilla wygrała zasłużenie… :)

    co do obróbki technicznej tekstu było kilka błędów, więc w razie czego służę pomocą :)

    • Kay mówi:

      Ja bym na miejscu Realu nie rozpaczał. Mało kto w tym sezonie z Sanchez Pizjuan wywiezie punkty i dla Barcelony to też będzie ciężki test. Barcelona z meczu z Almerią z Sevillą z meczu z Realem nie miałaby szans.

      A Real miał momenty w drugiej części gry kiedy gra się zaczęła nieźle układać i myślę, że tak może wyglądać gra Realu z czasem jak drużyna się zgra.

      Nie zarzucałbym też Realowi, że “gdyby nie Casillas…” bo równie dobrze można powiedzieć, że gdyby nie Navas to Sevilla też być może by nie wygrała. Casillas jest, był i będzie gwarancją uratowania wielu punktów w sezonie i też stanowi o wartości Realu.

      Najbardziej mnie zastanawia kwestia taktyki Realu. Oglądając wczorajszy mecz nie byłem w stanie jasno stwierdzić na jakich pozycjach grali Guti czy Kaka. I boję się, że oni sami tego nie wiedzieli. Skład Realu aż prosi się o klasyczne 4-5-1, ale Pellegrini zdaje się jednak stawiać na mutacje 4-4-2.

      @ zawil
      Dzięki, chętnie zapoznam się z Twoimi uwagami, moje gg: 1366500. Przyznam szczerze, że nie do końca jeszcze ogarniam system umieszczania wpisów:)

  3. Blaise mówi:

    ‘Barcelona z meczu z Almerią z Sevillą z meczu z Realem nie miałaby szans.’ bez sensu takie myślenie, bo co? Z Barcelona z każdego innego meczu ( a przynajmniej z wiekszości) nie dałaby szans w takim razie Sevilli?
    Każdy mecz jest inny, inny rywal, inna dyspozycja dnia i jestem przekonany, że jakby Barca grała w ten weekend z Sevillą, to by zagrała lepiej..

    Co do Realu-mając w składzie takich piłkarzy jak Kaka czy Ronaldo nie można grać jakimś sztywnym schematem, bo to są po prostu piłkarze, którzy są tam gdzie piłka (albo na odwrót).
    Tak to będzie wyglądało-3 trójka w środku pola, trzymając się taktyki Pellegriniego i z przodu ofensywny tercet-trójkąt,którego wierzchołków nie można konkretnie ustalić.

  4. Kay mówi:

    @ Blaise
    Nie no, pewnie, że nie można do końca porównywać dyspozycji drużyn z różnych meczów. Barca zagrała słabo bo i Almeria zagrała dobrze.

    Natomiast nie zgadzam się, że mając Kakę i Ronaldo można im już pozwolić dowolnie hasać po boisku. Barcelona uchodzi za wzór polotu i swobody w piłce, ale taktykę ma bardzo wyraźnie zarysowaną. Każdy zna swoje miejsce i nawet zmiany pozycji są planowane i ćwiczone. Poza tym akurat gra schematami to niekoniecznie musi być coś złego. Barcelona ma w ofensywie opanowane mnóstwo schematów – dzięki temu może rozgrywać akcje na pamięć.

    Kreatywność zawodników trzeba jednak ująć w karby taktyki, bo partnerzy z zespołu też muszą móc przewidzieć kolejny ruch danego kolegi z zespołu.

    Natomiast co do gry trójką w pomocy i trójką w ataku to na razie to tak nie wygląda. Pellegrini wydaje się obstawać przy mutacjach 4-4-2 i graniu dwójką klasycznych napastników (Ronaldo zdecydowanie jest ustawiany na skrzydle)

  5. Blaise mówi:

    z Marsylią raczej wyglądało tak jak mówiłem i czasami można było odnieść wrażenie, że CR9 gra na szpicy..

    A co do Barcy-to ja to doskonale wiem, bo jestem ich fanem (nie od sezonu czy dwóch), ale wiesz Barca to Barca, a Real to Real. Ronaldo to Ronaldo i tu raczej nie ma dużego znaczenia czy pozwoli mu się hasać czy nie, bo i tak będzie robił co sam uzna za słuszne.Oczywiście mi to na rękę-jak przyjdą Gran Derbi to Barca ich roz***wi;)

  6. rvn mówi:

    blejzi zmien dilera

  7. Blaise mówi:

    ha, erfałen-prawda kole w oczy, co?;)
    No sam wiesz, że CR się ustawi przykładowo na lewym skrzydle, a i tak będzie popierdalał po obu i w ogóle wszędzie, taka jego natura.

  8. Kay mówi:

    Mimo braku sympatii do CRona to bym się blaise nie zgodził.
    U Fergusona Ronaldo to był całkiem zdyscyplinowany taktycznie zawodnik. Jego gwiazdorzenie czasem przysłania fakt, że większość osób, która z nim pracowała określa go jako wzorowego profesjonalistę. Pytanie ile w tym charakteru Ronaldo, ile autorytetu Fergusona.
    Tak więc lepiej dla Realu żeby Pellegrini znalazł wyraźnie określone pozycje na boisku tak dla Ronaldo jak i Kaki.

  9. coco mówi:

    bardzo miły tekst przypominający o wzmocnieniach sevilli przed sezonem. szkoda tylko, że nie ujrzał światła dziennego (przepiękny związek frazeologiczny) przed meczem z realem. teraz jest oczywiste, że się “liczą” skoro pokonali faworytów…

    • Kay mówi:

      Ja się przyznam, że większe szanse na “liczenie się” dawałem Valencii i Villarealowi, w Sevilli nie przekonywał mnie jednak Jimenez, ale zdaje się, że byłem w błędzie nie doceniając go.
      Jedyne co to od początku powątpiewałem w to, że ten sezon będzie skrajnie dwubiegunowy Barca-Real i że któraś z drużyn będzie naciskać na tą dwójkę i chociaż to póki co się sprawdza, choć jak mówiłem, nie stawiałem akurat na Seville.

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!