Puchary, Liga, Legia – wieczny wicemistrz.

Puchary, Liga, Legia - wieczny wicemistrz.
Już pytanie w tytule sugeruje, iż niekoniecznie jestem przekonany, co do słuszności mistrzowskich aspiracji stołecznej drużyny. Czego brakuje Legii? Spróbujmy przyjrzeć się pierwszym tygodniom nowego sezonu w wykonaniu Legionistów.

Po pierwszym, pucharowym meczu w Kopenhadze stwierdziłem, iż gorzej być nie może i – paradoksalnie – w tym właśnie upatrywałem ich szansę w awansie do kolejnej rundy eliminacyjnej. Warszawską jedenastkę rozjeżdżał duński walec. Cały mecz. Mogło skończyć się to kilkubramkowym bagażem. Mogło, acz wynik 1-1 był obiecujący, a sam sobie tłumaczyłem (jakie to wygodne, prawda?), że za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o grze, że 1-1 przywiezione z Danii o czymś świadczy etc.

Z pewnością na poprawę humoru wpłynął pierwszy ligowy mecz obecnego sezonu, potyczka z Zagłębiem Lubin. Cztery gole (powinno ich być jeszcze więcej), świetne podania, utrzymywanie się przy piłce, kombinacyjne akcje całą szerokością boiska. Mojego zachwytu nie zmąciło nawet to, że po kilku kontratakach, to Lubinianie mogli (i powinni!) prowadzić na Łazienkowskiej. Być może wobec postawy piłkarzy Legii tamtego dnia, jedna czy dwie bramki niewiele by zmieniły. Jednakże meczem tym, zainteresowałem się jeszcze bardziej po… upływie kilku tygodni.
To nie Legia rozpoczęła w „bajecznym” stylu, to raczej Zagłębie spektakularnie źle „weszło w sezon”. Cztery bramki bowiem, potrafili zaaplikować również Wiślacy (w Lubinie!) i Gliwiczanie. Dopiero zatem po trzech kolejkach, rzuciłem bardziej krytycznym okiem na inaugurację obecnego sezonu przy Łazienkowskiej. Szczególnie na kilka sytuacji, kiedy wobec indolencji strzeleckiej „wojskowych” na początku spotkania, to właśnie Lubinianie świetnie (i niemal skutecznie) kontrowali…

Broendby, część druga. Zapewniam, że wobec dziesiątek relacji, felietonów, podsumowań – oszczędzę Wam szczegółowego opisu tego meczu po raz kolejny, szczególnie, że nie jest to moim zamierzeniem.
Jestem zażartym przeciwnikiem postawy „zagraliśmy dobrze, przegraliśmy niesłusznie, rywalom pomógł sędzia, zabrakło szczęścia i tylko szczęścia” itd. Nawet wobec drużyn, którym sam kibicuję z całego serca. Tym razem jednak nie wiedziałem, co powiedzieć. Z jednej strony, wreszcie zobaczyłem drużynę, pojęcie niemal abstrakcyjne w ogóle w polskiej piłce. Zdecydowanie, pewność w defensywie, za to w ofensywie – poprzez mądrą grę z piłką – narzucanie tempa rywalowi. Z drugiej strony… Udało się, oprócz dwóch momentów. Właśnie wtedy, kiedy Broendby strzelało bramki… wiadomo, że piłką grą błędów jest. Takową zawsze też pozostanie. Zwalanie zatem wszystkiego na niesprawiedliwość, czy też doszukiwanie się spalonego (Nie było gwizdka? Nie było spalonego!) przy drugiej bramce rywali – jest tylko wyrazem bezsilności dziennikarzy, kibiców, piłkarzy…
Jeżeli podczas 180 – a nie licząc „cudu” w Kopenhadze – nawet 90 minut, wicemistrz kraju nie potrafi zagrać „na zero z tyłu” z europejską drugą albo nawet trzecią ligą, czego wymagamy? Po cóż niesamowicie płonne nadzieje – rok w rok – ile to będziemy mieć drużyn w pucharach. Być może żadnej (piszę przed meczem Lecha z Brugią) i być może oszczędzi to nam jeszcze większej kompromitacji (gdy jakimś cudem zagramy z europejskimi średniakami w Lidze Europejskiej). Chciałbym jednak chociaż tutaj się pomylić i widzieć Lecha w dalszej rundzie, niekoniecznie w roli piłkarskich „kelnerów”.

Pomyślałem, że skoro nie europejskie puchary, to Legia w cuglach pędzić będzie po upragniony i za długo już wyczekiwany tytuł (wraca Szałachowski, jest Mięciel, póki co Mucha i Roger w klubie, zdolna młodzież – Jędrzejczyk i Komorowski, eksplozja formy Rybusa i Paluchowskiego – jest pięknie!). Mecz w Gdyni to tylko żółte światło, tydzień później już czerwony alarm (Cracovia, 0-0), a przecież na „trudnym” terenie (Odra i jej patent na Legię) stołeczna jedenastka dopiero zagra…

Kosmala jest „optymistycznie” nastawiony na obecny sezon (słowa po porażce w dwumeczu z Broendby), Urban zaś jest absolutnym pewniakiem. Świetnie, że potrafi (jako jeden z nielicznych w lidze) wypowiedzieć się o negatywnych aspektach gry swojego zespołu podczas pomeczowych konferencji prasowych, ba! Potrafi publicznie dać wyraz temu, że gra któregoś z jego podopiecznych mu się najzwyczajniej nie podoba. Lepiej chyba jednak byłoby sięgnąć po nowe rozwiązania, wprowadzić przetasowania w taktycznych schematach teamu. Dlaczego np. nie zaatakował w końcówce meczu z Duńczykami? Przecież trener podkreśla na każdym kroku, że nie ma wielkich gwiazd, za to każdy wchodzący z ławki jest równy zawodnikowi, którego zastępuje! Upajał się tym, że Legia gra „naprawdę dobry mecz”? Co jest z Marcinem Mięcielem? Widać, że potrafi świetnie zagrać bez piłki, ustawić się itd., ale jeżeli stoi pół meczu (vs Cracovia) pośród obrońców rywali murujących bramkę, nie ma to najmniejszego sensu. Mało tego, w ten sposób osłabia skład, bo zamiast przyłączyć się do konstruowania ataku, powolnego „rozmontowywania” przeciwnika, jego doświadczenie służy chyba jako ciekawostka na koszulce, którą z bliska podziwiała defensywa Krakowian…

Jest początek sezonu, nadal czas na mnóstwo zmian, ale już nie eksperymentów. Urban ma do dyspozycji najlepszy skład od kilku lat. Mimo braku wzmocnień, drużyna jest uzupełniona o kilku zawodników (powroty po kontuzjach, wychowankowie). Ma pełne zaufanie i wsparcie klubu (a przynajmniej tak to wygląda). Mistrzostwo? Ciężko mi to napisać, ale… nie.
Drugie miejsce to maksymalne osiągnięcie możliwe dla Legii w obecnym sezonie – choć chciałbym się pomylić (z korzyścią dla Legii oczywiście). Uważam również, że trzeba to będzie traktować jako umiarkowany sukces. Umiarkowany, bo na krajowym podwórku jest również do zdobycia Puchar Polski. Obawiam się jednak, że brak tytułu trener Urban okupi utratą stanowiska, zatem sam chyba też musi zmienić cokolwiek, by ten „cud” osgiągnąć. Legia co rok przegrywa niemal wszystko, co istotne. W poprzednim sezonie, podaną „jak na tacy” miała i Wisłę w Krakowie, i u siebie rewelację rozgrywek – poznańskiego Lecha. Jak to się skończyło – doskonale pamiętamy.
Remis z Cracovią u siebie, już na początku rozgrywek, nie wróży przełomowego sezonu…

Mecz Odra – Legia już w niedzielę, 23 sierpnia, o godz. 16:45.


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (4 głosów, średnia: 4,25 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



1 komentarz do “Puchary, Liga, Legia – wieczny wicemistrz.”

  1. wewex mówi:

    no i wtopili… zaczęło się.

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!