Valencia sprowadza Arsenal na ziemię

Valencia vs Arsenal
Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.

Zwycięstwo w zakończonym przed tygodniem Emirates Cup i pokonanie takich rywali jak Rangers czy Atletico Madryt rozbudziło nadzieję i wiarę wśród fanów Arsenalu. Mało tego – pod wielkim wrażeniem gry Kanonierów byli także trenerzy i komentatorzy sportowi, którzy nie mogli wyjść z podziwu jak dojrzałym i zgranym zespołem dysponuje Wenger. Pochwały kierowane w stronę młodziutkiego Wilshere’a wcale nie były przesadzone.

Ze zrozumiałych więc względów oczekiwania przed tym ostatecznym sprawdzianem (kolejny mecz Arsenal rozegra za tydzień z Evertonem jako ligowe spotkanie) były spore. Sam szkoleniowiec londyńczyków podgrzewał atmosferę twierdząc, że zobaczymy przeciw Valencii skład w 90% podobny do tego jaki wybiegnie w pierwszym spotkaniu o punkty. Zapowiadał także, iż sprawdzi kilka swoich pomysłów jakie będzie chciał wprowadzić do drużyny. Siłą rzeczy kibice nie mogli przejść obok tej potyczki obojętnie.

W chwili gdy gracze wybiegli na murawę stadionu, stało się jasne, że sobotni mecz będzie diametralnie różnił się od dotychczasowych. To już nie było to miłe towarzyskie spotkanie w stylu gier w Emirates Cup. Nie graliśmy u siebie, nie mieliśmy za sobą kibiców, boisko i pogoda nie były tak sprzyjające jak przed tygodniem. Deszcz, głośni fani rywali, specyficzna atmosfera stadionu, no i sam rywal. Valencia grała od samego początku zdecydowanie i szybko, ale nienagannie technicznie. Ciągle nas naciskali, trudno było odebrać im piłkę lub przerwać akcję. Pomyślałem w pierwszej chwili, że to świetna okazja ku temu, by sprawdzić się w takiej walce przed meczami w lidze oraz przed pojedynkiem z Celtami (Arsenal w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzy się z Celticiem Glasgow – dop. red.).

Prócz pogody zaskoczył mnie także brak Vermaelena, który był anonsowany przed tym meczem. Jego nieobecność wydaje się więc oznaczać poważniejsze problemy ze zdrowiem. Martwi i zarazem niepokoi mnie brak informacji ze sztabu medycznego na temat zdrowia Belga. W zaistniałej sytuacji środek naszej defensywy stworzyli Gallas z Djourou. Po bokach biegali Eboue i Traore. W pierwszej jedenastce zobaczyliśmy także: Songa, Fabregasa oraz Diaby’ego. Ofensywnie nastawionymi graczami mieli być Arszawin, Bendtner i van Persie. Dostępu do naszej bramki strzegł Almunia.

Zestawienie graczy dawało poczucie bezpieczeństwa, że podchodzimy do sprawdzianu całkowicie serio. Wenger wystawił względnie silny skład, toteż ze zdziwieniem przyjąłem początkowy szturm gospodarzy i niekiedy nasze ślepe wybicia piłki. Z czasem dotarło do mnie, że początek i tak był jeszcze znośny.

Mógłbym oczywiście skupić się nad szczegółowym opisem każdej z ciekawszych akcji. Uważam jednak, że można skondensować to do jednego sformułowania – obie drużyny miały świetne okazje bramkowe ale zaprzepaszczały je głównie przez własną nonszalancję. Szanse bramkowe z kolei brały się głównie z winy linii defensywnych. Uważam, że w sobotni wieczór żadna z ekip nie potrafiła utrzymać monolitu z tyłu. Raz za razem wyskakiwał więc napastnik rywala i pędził z piłką w stronę bramki. Bywało jednak, że do poziomu obrońców dostosowywali się sędziowie i podejmowali całkowicie błędne decyzje. W takim to otoczeniu odbywał się ostatni, decydujący mecz Kanonierów przed nadchodzącym sezonem.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. W przerwie Wenger przeprowadził siedem zmian, sadzając na ławce: Almunię, Gallasa, Clichy’ego, Diaby’ego, Arszawina, Bendtnera i van Persiego. Przyznam, że decyzja ta nieco mnie zaskoczyła, gdyż wydawało mi się, iż mecz ten będzie traktowany całkowicie serio, z założeniem grania o jak najlepszy wynik, jak najsilniejszym składem.

Drugie 45 minut jeszcze bardziej uwydatniło nasze braki. O ile na początku w ofensywie stwarzaliśmy sobie jeszcze jakieś sytuacje, o tyle w obronie raz za razem nękał nas wprowadzony do gry David Villa. Nacisk Valencii rósł z minuty na minutę. Swoimi umiejętnościami musiał wykazywać się Fabiański. W ciągu kilkudziesięciu sekund popisał się świetną obroną rzutu karnego (strzelał Villa), by po chwili, przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyjść nieroztropnie z bramki i sprokurować gola (Fabregas ratował nas wybiciem piłki z linii bramkowej).

Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie gry. Niedokładne krycie, rykoszet i przytomność Michela sprawiły, że ten ostatni uderzeniem z około 12 metrów pokonał Fabiańskiego.

Kolejne minuty to ofensywne próby obu drużyn. David Villa kilkukrotnie łapany był na spalonym, jednak w 91. minucie przepisowo urwał się naszym obrońcom i pokonał Fabiańskiego umieszczając piłę między jego nogami (na usprawiedliwienie naszego bramkarza należy wspomnieć, że chwilę wcześniej doznał on urazu i nie opuścił boiska).

Jak mogą się czuć kibice Arsenalu po tym meczu? Zaskoczeni, zawiedzeni, a może zdezorientowani? Tak jak zaznaczyłem wcześniej, było to zupełnie inne spotkanie od poprzednich przedsezonowych sprawdzianów. Murawa, styl gry rywala i atmosfera meczu znacznie bardziej przypominały mi stadiony Premier League. Wszyscy w naszym zespole przekonywali przed sezonem, że w zbliżającym się roku musimy zacząć wygrywać nie tylko te piękne mecze ale także te, które wymagają od nas wykonania „brudnej roboty”. Śmiem twierdzić, że sobotni test był jednym z tych brudniejszych, gdzie oczekiwałbym od naszej drużyny, iż wykona solidną pracę w środku pola, a nadarzające się nieliczne sytuacje zamieni skrupulatnie na bramki.

Niestety zbyt często wdawaliśmy się w niepotrzebną wymianę ognia. Momentami nasz zespół dzielił się na boisku na dwie części, gdzie pięciu graczy zostawało na naszej połowie, zaś kolejnych pięciu atakowało pole karne rywala. W chwili przejęcia piłki przez Valencie w środku panowała wielka, czarna dziura i hektary boiska do rozegrania kontrataku.

Wciąż zastanawiam się czemu Wenger zdjął w przerwie siedmiu graczy? Najbardziej przekonującą mnie odpowiedzią wydaje się być ta, która mówi o oszczędzaniu zawodników przed środowymi meczami reprezentacyjnymi i kolejnym meczem z Evertonem. Jeśli to byłoby faktem, znaczyłoby, że tego spotkania nie mogliśmy w pełni wykorzystać jako swoistej próby generalnej przed sezonem i sprawdzić optymalny skład na dłuższym etapie meczu.

Powoli zbliżamy się do weryfikacji. Za tydzień ruszamy w mały maraton piłkarski. Częstotliwość rozgrywanych spotkań robi wrażenie, gdyż w ciągu dwóch tygodni mamy do rozegrania pięć spotkań (niektórzy – wliczając mecz z Valencią i spotkania reprezentacyjne – mają jeszcze gorzej). Co ważniejsze, każde z sierpniowych pojedynków będzie niezwykle istotne, niezwykle prestiżowe oraz trudne. Oby wczorajszy wynik podziałał na nas mobilizująco przed niezwykle ważnymi meczami sierpniowymi.


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (3 głosów, średnia: 4,33 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



2 komentarzy do “Valencia sprowadza Arsenal na ziemię”

  1. Zawil mówi:

    mecz ten pokazuje, że Arsenal nie jest drużyną, która będzie walczyła o Mistrzostwo Anglii… wydaje mi się, że formuła młodych wilków Wengera ponownie się nie sprawdzi… z powodu sympatii do Valencii ciesze się, że pokonali ekipę z Londynu… gratuluję również Fabiańskiemu obrony rzutu karnego, bo chociaż mogliśmy usłyszeć w gazetach na drugi dzień, że Polak obronił karnego, którego strzelał Villa. brawo, brawo Łukasz… (szkoda tylko, że fabian teraz złapał kontuzję, która eliminuje go na 3 tyg… ma chłopak pecha).

  2. baraja mówi:

    Jako kibic Vanencii skomentuje to tak: ten mecz był mimo wszystko jednorazowym wybrykiem podopiecznych Emery’ego ;p w reszcie sparingów prezentowali się o klasę gorzej…

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!