Soccerlog.net » Reprezentacje http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Bezrożny Jeleń http://soccerlog.net/2010/02/15/bezrozny-jelen/ http://soccerlog.net/2010/02/15/bezrozny-jelen/#comments Mon, 15 Feb 2010 21:25:03 +0000 miancio http://soccerlog.net/2010/02/15/bezrozny-jelen/ Jeleń Dudek, Bąk, Zając, Kokoszka, Wilk. Takie trochę zoo z naszej reprezentacji na przestrzeni lat się zrobiło. Zoo, dodajmy, niezbyt ogarnięte, bo i rodowici, i zagraniczni dozorcy nie potrafili sprostać zadaniu okiełznania rozwydrzonych stworzeń. I wśród tego całego bałaganu, ryku, ptasiego śpiewu i kicania, wyłonił nam się całkiem sympatyczny Jeleń. Ireneusz Jeleń. W jego wypadku nazwisko nie ma nic wspólnego życiowymi perypetiami. Przeciwnie - to on robi z obrońców Ligue 1 frajerów.
»Czytaj dalej

Tagi:

]]>
Jeleń
Dudek, Bąk, Zając, Kokoszka, Wilk. Takie trochę zoo z naszej reprezentacji na przestrzeni lat się zrobiło. Zoo, dodajmy, niezbyt ogarnięte, bo i rodowici, i zagraniczni dozorcy nie potrafili sprostać zadaniu okiełznania rozwydrzonych stworzeń. I wśród tego całego bałaganu, ryku, ptasiego śpiewu i kicania, wyłonił nam się całkiem sympatyczny Jeleń. Ireneusz Jeleń. W jego wypadku nazwisko nie ma nic wspólnego życiowymi perypetiami. Przeciwnie – to on robi z obrońców Ligue 1 frajerów.

Cholera, dawno nie byłem tak dumny z Polaka, grającego za granicą. Chyba ostatni raz, kiedy Jurek Dudek upokorzył Milan w finale Ligi Mistrzów. Od tego czasu nic. Kompletnie nic. Smolarek miał zwojować Hiszpanię, Kuszczak wygryźć van der Sara. Z wielkim żalem stwierdzam, że w tym naszym polskim piłkarskim burdelu nie da się wychować obecnie wystarczająco dobrego zawodnika, aby podbił Europę. Wniosek? Jeleń wychował się sam.

Urodził się 9 kwietnia 1981 roku w Cieszynie. Tam też rozpoczął swoją piłkarską karierę. W tamtejszym Piaście grał zaledwie dwa sezony, aby wiosną 2001 roku przenieść się do Beskidu Skoczków. Miejsca znowu długo nie zagrzał, ale to nie z powodu braku talentu, a w wyniku jego ciągłego szlifowania. Nafciarze z Wisły Płock zacierali ręce, podpisując konrakt z 21-letnim wówczas Irkiem. Zadebiutował 24 sierpnia 2002 roku w wygranym 3:2 spotkaniu z Widzewem Łódź. Pierwsze trafienie zaliczył w następny weekend, pokonując bramkarza poznańskiego Lecha. Później dołożył jeszcze 57 i po 126 oficjalnych spotkaniach w biało-niebieskiej koszulce, w 2006 roku wyemigrował do Francji.

Barwy trykotu się nie zmieniły, ale opinia o piłkarzu ewidentnie tak. Kiedyś, grając w ojczystym kraju, był niedoceniany i raczej mało popularny. Rozgłos zyskał, gdy na Mundialu w Niemczech ośmieszał w fazie grupowej obrońców gospodarzy turnieju. Dziś o Jeleniu słyszy cała piłkarska Polska. Francja również. Aktualnie to według wielu najbardziej wartościowy piłkarz z naszego kraju. W mojej opinii także. Prawdopodobnie dlatego, że nie rzucił się na bardzo głęboką wodę, nie umiejąc jeszcze dobrze pływać. Nie czekał także na hiperofertę z klubu pełnego piłkarskich craków, gdzie prawdopodobnie spaliłby się na wstępie. Wybrał dobre, ale nic ponad to, francuskie Auxerre. Bez wątpienia zrobił dobrze. Jako piłkarz drużyny ze Stade l’Abbé-Deschamps do siatki rywali trafiał 45 razy. Ostatnio – wczoraj w meczu ze Stade Rennes. Polak najlepszym strzelcem zagranicznego klubu – brzmi dumnie. Tym bardziej, że Irek to nie jakiś tam, posługując się już animalistycznym słownikiem, sęp. Jego gole kilkukrotnie dawały ekipie Jeana Fernandeza trzy oczka, a przy tym były jak polskie kobiety – niepoprawnie piękne.

I jak w tym kraju ma być dobrze, skoro człowiek, który podbija serca francuskich kibiców, który doceniany jest przez dziennikarzy, dostając nagrodę Najlepszego Piłkarza Roku 2009, który ma argumenty za tym, żeby wygryźć każdego z napastników naszej kadry, nie ma w niej pewnego miejsca? Wszystkim chyba już udowodnił, że wart jest zaufania, więc dajcie mu to, na co zasłużył. Dajcie Irkowi reprezentować narodowe barwy nie w końcówkach spotkań, ale od pierwszej minuty. Nie macie wszak do czynienia z balangowiczem, osobą nieułożoną i chaotyczną. Oddany w piłce i życiu prywatnym, ojciec dwojga dzieci, szczęśliwy mąż. Widać z Jelenia jelenia nie zrobisz.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/15/bezrozny-jelen/feed/
Polska szansa na sukces http://soccerlog.net/2010/02/12/polska-szansa-na-sukces/ http://soccerlog.net/2010/02/12/polska-szansa-na-sukces/#comments Fri, 12 Feb 2010 08:58:24 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2010/02/12/polska-szansa-na-sukces/ Polska szansa na sukces W przekonaniu, że miniony weekend był dla polskiej piłki czasem cudów nie trzeba nikogo chyba specjalnie utwierdzać. Organizacyjno – medialny sukces losowania grup eliminacyjnych EURO 2012 widziały miliony ludzi, dzięki czemu jak świat długi i szeroki rozległa się wieść, że Polak – z „małą” pomocą – potrafi. Jest jednak coś jeszcze, za co należą się naszym działaczom pochwały, i to solenne. Sukces sportowy!
»Czytaj dalej

Tagi: Reprezentacja Polski,

]]>
Polska szansa na sukces
W przekonaniu, że miniony weekend był dla polskiej piłki czasem cudów nie trzeba nikogo chyba specjalnie utwierdzać. Organizacyjno – medialny sukces losowania grup eliminacyjnych EURO 2012 widziały miliony ludzi, dzięki czemu jak świat długi i szeroki rozległa się wieść, że Polak – z „małą” pomocą – potrafi. Jest jednak coś jeszcze, za co należą się naszym działaczom pochwały, i to solenne. Sukces sportowy!

Choć w zgodnej opinii większości dziennikarzy i komentatorów, sobotnio-niedzielny zjazd oficjeli miał mieć dla piłkarskiej części Polski znaczenie wyłącznie prestiżowe (sam byłem piewcą tej jakże krzywdzącej teorii, za co w tym miejscu się kajam), to w konsekwencji okazało się, że i sportowo udało nam się coś ugrać. Ugrać i to całkiem sporo. Co prawda udało się tylko dzięki magnetyzmowi i mocy zakulisowej atmosfery, ale jednak. Z dala od dziesiątek fleszy, dyktafonów i wścibskich reporterów, siedząc przy suto zastawionym polskimi potrawami i napojami stole (podobno niejeden delegat z zagranicy nieśmiało dopominał się o tradycyjną wódeczkę), na co dzień poważni prominenci i szanowani trenerzy mogli pozwolić sobie na więcej swobody – tyleż w zachowaniu, co w składanych deklaracjach. Tak to sobie tłumaczę, no bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że dotychczas zepchnięta na głęboki margines reprezentacja Polski od teraz będzie obracać się w towarzystwie elit?

Czerwiec z ‘La Furia Roja’

Mając w pamięci klasę ostatnich sparing partnerów zespołu Franciszka Smudy i okoliczności, w jakich rozgrywane były mecze kontrolne, jak bomba na Hiroszimę spadła na przeciętnego kibica wieść o planach PZPN i Sportfive dotyczących doboru ewentualnych rywali do nadchodzących potyczek. Po Kanadzie, Tajlandii i Singapurze szczytem marzeń byliby Belgowie, Austriacy czy Szwedzi, ekstatycznie zareagowano by na Rosję czy Portugalię. Jaka reakcja będzie więc odpowiednia na wieść, iż 8 czerwca reprezentacja Polski będzie ostatnim sparing partnerem przed mundialem dla Hiszpanii?! Hiszpanii – mistrza Europy, Hiszpanii – głównego pretendenta do tytułu mistrza Świata, Hiszpanii – zespołu, którego trzon stanowią gwiazdy Barcelony, Realu, Sevilli i Valencii. Sam pomysł ogrywania kadrowiczów w starciach z najlepszymi jest przedni. Bo, od kogo, jak nie od Ikera Casillasa Tomasz Kuszczak powinien uczyć się gry na przedpolu? Kto jak nie Carles Puyol i Gerard Pique ma stanowić wzór do naśladowania dla polskiej pary stoperów Żewłakow – Glik? Czyje panowanie nad piłką, wizję i przegląd pola jak nie Davida Silvy, Xaviego i Andresa Iniesty mają naśladować Obraniak, Błaszczykowski czy Murawski? Czy wreszcie, z kim jak nie z Davidem Villą może skonfrontować boiskową klasę „gwiazdor boisk rodzimych” Robert Lewandowski?

Uczmy się od najlepszych, bo tylko tak można się solidnie przygotować. I choć na chwilę obecną i stan w jakim znajduje się polska kadra, mecze z Hiszpanią Serbią czy Anglią i Włochami – które są kandydatami na kolejnych rywali – przypominają trochę sen wariata, w tym szaleństwie jest metoda. Pytanie jest tylko jedno: jak dopiero kształtujący się zespół i kąśliwa opinia publiczna zareagują na pół tuzina goli, które nie tylko z Madrytu czy Londynu, ale i Belgradu a nawet Genewy nie raz przyjdzie wywieźć w plecakach Franzowi Smudzie i jego podopiecznym? Jeżeli tak gorzkie pigułki z góry wliczymy w koszty, a na dodatek nauczymy się je bez grymaszenia przełykać, sparingi ze światowym topem można wziąć wyłącznie za dobrą monetę.

Dwa nagie miecze

Ale zakontraktowanie atrakcyjnych rywali to nie jedyny sukces polskiej dyplomacji. Warto także, choćby wspomnieć o inicjatywie niemieckiej federacji piłkarskiej (DFB), której szef Theo Zwanziger (ten sam, który aktualnie toczy zaciekłą wojnę z selekcjonerem Joachimem Lowem i dyrektorem reprezentacji Oliverem Bierhoffem o kontrakty) wraz z przedstawicielami strony polskiej, prezesem Grzegorzem Lato i ministrem sportu Adamem Gierszem proklamowali nawiązanie współpracy na niwie szkolenia młodzieży, a dokładniej szkolenia instruktorów, którzy następnie nabytą wiedzę mieliby przelewać do głów młodych adeptów futbolu, którzy do tej pory niby wiedzieli, że coś takiego jak szkolenie młodzieży istnieje, jednak nie do końca doświadczali tego na własnej skórze. Zrobiono więc krok w stronę, w którą dotychczas niewielu chciało podążać. Być może już jesienią Niemcy, wzorem Hiszpanów dadzą namówić na sparing. Okazja jest wyśmienita – sześćsetlecie bitwy pod Grunwaldem. Franz, szable w dłoń!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/12/polska-szansa-na-sukces/feed/
Bójmy się o… losowanie http://soccerlog.net/2010/02/06/bojmy-sie-o-losowanie/ http://soccerlog.net/2010/02/06/bojmy-sie-o-losowanie/#comments Sat, 06 Feb 2010 12:42:21 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/02/06/bojmy-sie-o-losowanie/ Bójmy się o... losowanie No panie, już niedługo, znaczy się w niedzielę, w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki dojdzie do losowania grup Mistrzostw Świata w 2012 roku. Odbędą się one na Polsce i w Ukrainie.
»Czytaj dalej

Tagi:

]]>
Bójmy się o... losowanie
No panie, już niedługo, znaczy się w niedzielę, w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki dojdzie do losowania grup Mistrzostw Świata w 2012 roku. Odbędą się one na Polsce i w Ukrainie.

Tak, ja jestem trzeźwy, nie brałem nic, nie paliłem. Tyle że choroba jakaś bierze… Ale do rzeczy – naprawdę ogarnia mnie blady strach, serce zaczyna bić szybciej, a mięśnie dostają drgawek gdy pomyślę o wstępie do tego tekstu. Najbardziej zaiste jest jednak to, że tak może wyglądać wypowiedź Grzegorza Laty. Dla kogo, do czego? Nie wiem, może jakiś trailer losowania. Przecież to pójdzie tylko na cały świat i dla ponad stu stacji telewizyjnych.

Jestem pełen obaw o te losowanie. Jak można dopuścić do tak ważnego stanowiska w kraju, jakim jest status prezesa PZPN, kompletnego abderytę? Nie każdy musi mieć zdolność do nauki języków obcych, fakt. Prezes tejże instytucji jednak takowe mieć powinien. Wyobraża sobie ktoś powtórkę z rozrywki?

Liczę, że Lato przyjdzie z jakimś tłumaczem. Ale nie tylko tym znającym dwa języki. Wcale nie chodzi o poliglotę, który dogada się nawet z plemieniem Zelusów. Brzmi absurdalnie? Możliwe, ale należy też wystosować apel o tłumacza z języka polskiego. Albo niech ktoś wcześniej przygotuje kartkę z patentem Benedykta XVI – z zapisem fonetycznym, bo niewykluczone, że prezes niektórych słów po prostu nie zna. Przecież nie od dziś wiadomo, że Lato posiada dość ubogie słownictwo, w końcu niemal całe życie grał w piłkę. Podobnie jest z przemyśleniami – pan prezes ma tendencję do publicznego wygłupienia się i ośmieszania własnej osoby. Tu już tak wesoło nie będzie. On może ośmieszyć także swój kraj i jego mieszkańców.

- Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Aaa, to ci od losowanie Euro i tego łysego gościa? (śmiech)

Tak niedługo może wyglądać dopasowanie Polaka do miejsca pochodzenia.

Ciężko uwierzyć w to, że nic dziwnego się nie stanie. Zbyt mocno już tym przesiąknęliśmy. Smrodem PZPNu, smrodem komuny, smrodem nieuctwa. Każdy wymieniony wcześniej wyraz jest synonimem od nazwy “Polski Związek Piłki Nożnej”.

Lato mówi, że się nie boi i zapewnia o udanym losowaniu. Oby.

Zbigniew Boniek, Andrzej Szarmach, Andrij Szewczenko i Ołeh Błochin. Te osoby będą odpowiedzialne za losowanie. Szarmach już zapowiedział, że postara się nam wyciągnąć łatwą grupę i chce trafić na Niemców. Ciekawe, jaką będzie miał minę gdy dowie się, że nie ma nas w żadnym koszyku. Jak wiadomo, gospodarz nie bierze udziału w eliminacjach, przynajmniej w strefie europejskiej.

Jak widać, już są niezłe jaja. Czekamy na więcej, ale i po cichu liczymy na powiew świeżości wśród naszych działaczy. Nie chcemy się chyba zbłaźnić na oczach milionów telewidzów i uznanych gości, którzy będą tego dnia w Warszawie. Może dojść do absurdu – boimy się o losowanie w którym nie bierzemy poniekąd udziału. Być może jednak będzie sympatycznie i wszyscy będą zadowoleni. Niewykluczone.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/02/06/bojmy-sie-o-losowanie/feed/
One night in Bangkok http://soccerlog.net/2010/01/22/one-night-in-bangkok/ http://soccerlog.net/2010/01/22/one-night-in-bangkok/#comments Fri, 22 Jan 2010 18:10:19 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2010/01/22/one-night-in-bangkok/ One night in Bangkok Jeśli to wszystko ma tak wyglądać, to ja wysiadam – chce się rzec widząc, co przy okazji przygotowań do Euro 2012 dzieje się wokół reprezentacji Polski. Tej samej, która po okresie burz z końca kadencji Leo Beenhakkera i pomna rozczarowań z czasów tyleż krótkiego, co pamiętnego panowania Stefana Majewskiego, powoli acz konsekwentnie miała piąć się ku górze z mozołem odbudowując zezwłoczony wizerunek polskiej piłki reprezentacyjnej. Miała, bo na turnieju o Puchar Króla w Tajlandii grając z przeciwnikami klasy gospodarzy czy Singapuru, niczego poza opalenizną na twarzy Franciszka Smudy odbudować się nie da.
»Czytaj dalej

Tagi: Franciszek Smuda, Mariusz Pawełek, Puchar Króla, Reprezentacja Polski,

]]>
One night in Bangkok
Jeśli to wszystko ma tak wyglądać, to ja wysiadam – chce się rzec widząc, co przy okazji przygotowań do Euro 2012 dzieje się wokół reprezentacji Polski. Tej samej, która po okresie burz z końca kadencji Leo Beenhakkera i pomna rozczarowań z czasów tyleż krótkiego, co pamiętnego panowania Stefana Majewskiego, powoli acz konsekwentnie miała piąć się ku górze z mozołem odbudowując zezwłoczony wizerunek polskiej piłki reprezentacyjnej. Miała, bo na turnieju o Puchar Króla w Tajlandii grając z przeciwnikami klasy gospodarzy czy Singapuru, niczego poza opalenizną na twarzy Franciszka Smudy odbudować się nie da.

Selekcjoner jeszcze przed rozpoczęciem egzotycznej eskapady własnoręcznie dostarczył wszystkim krytykom swoich działań (tak, są tacy ludzie, którzy wbrew społecznemu uwielbieniu, potrafią trenerowi wytknąć błędy i niespójności) argumenty pozwalające skutecznie obalić, bez wyjątku każde swoje dotychczasowe zapewnienia. Bo niby, jak można było wysłać powołanie do Mariusza Pawełka skoro wcześniej, wszem i wobec wygłaszało się komunały jakoby teraz, w tej kadrze, kadrze Franka Smudy mieli grać najlepsi. Najlepsi polscy piłkarze. A do najlepszych – nawet w wąskiej grupie, z której Smuda mógł teraz wybierać i nawet na swojej pozycji – Pawełek nijak się nie kwalifikuje.

Jeśli więc rzeczywiście Smuda chciał powołać zawodników potocznie zwanych „the best”, bramkarza na turniej w Tajlandii należało szukać wśród czterech nazwisk: Skaba, Sapela, Pilarz, Sandomierski. Jeżeli zaś Franz chciał się popisać wysublimowanym poczuciem humoru mógł powołać Cabaja – wtedy nie zabrakłoby i „piłkarskich jaj” w stylu bramkarza Mozambiku Raffaela i my, kibice wiedzielibyśmy, jaki stosunek do azjatyckiej wyprawy przejawia Trener Ludu. A tak ostatecznie wypadło na Pawełka i właściwie nie wiadomo, o co chodzi…

To samo tyczy się z resztą innych wybrańców Smudy, a na pytanie, co w samolocie lecącym do Tajlandii robili Robak, Mierzejewski, Bandrowski i Nowak odpowiedzi nie zna z pewnością on sam. Podobnie jak nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego my w ogóle zgodziliśmy się tam pojechać? Tu jednak trzeba Smudę rozgrzeszyć – wszak to nie on kontraktował te wczasy pod gruszą, a i od początku swojej selekcjonerskiej misji nie ukrywał, że Puchar Króla pasuje do jego planów jak wół do karety.

Ciężko, bowiem jednoznacznie stwierdzić, jakie korzyści takie zgrupowanie przypadkowej grupy ludzi, w oddalonym o tysiące kilometrów kraju, do tego w środku martwego dla polskiej piłki okresu ma dać w perspektywie punktu docelowego – Euro. Bo w tym czasie, Smudzie z pewnością nie uda się wypracować żadnych przydatnych w przyszłości schematów, nie wpoi piłkarzom automatyzmu, nie nauczy ich kombinacyjnej gry, nie zrobi nawet z drużyny akordeonu, tak aby zagrała słynna już „muzyka”. Ale… pomimo tego Franz wyjedzie z Azji bogatszy o pewną jakże cenną informację. Dowie się, kto do Tajlandii przyjechał grać w piłkę a kto, tak jak jego żona chciał sobie tylko pozwiedzać. A to w perspektywie kolejnych już poważniejszych zgrupowań wiedza na wagę złota.

I choć z początku sam, tocząc pianę z ust zaciekle atakowałem zasadność polskiej obecności w Pucharze Króla Bhumibola Adulyadeja, teraz wiem, że w jakimś stopniu taka wyprawa panu Franciszkowi się przyda. Przyda się jego drużynie, a naszej reprezentacji.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/22/one-night-in-bangkok/feed/
Nie dajmy sobą manipulować! http://soccerlog.net/2010/01/02/nie-dajmy-soba-manipulowac/ http://soccerlog.net/2010/01/02/nie-dajmy-soba-manipulowac/#comments Sat, 02 Jan 2010 14:33:55 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/02/nie-dajmy-soba-manipulowac/ Nie dajmy sobą manipulować! Tomasz Majewski, nasz złoty kulomiot z Pekinu, mówi o naszych piłkarzach "wałkonie" i wśród niektórych oburzenie, bo w Polsce panuje ortodoksyjny zakaz krytykowania piłkarzy. Dlaczego tak mówi? A co, kłamie?
»Czytaj dalej

Tagi: Liga Europejska, Liga Mistrzów, polska piłka, Reprezentacja Polski,

]]>
Nie dajmy sobą manipulować!
Tomasz Majewski, nasz złoty kulomiot z Pekinu, mówi o naszych piłkarzach “wałkonie” i wśród niektórych oburzenie, bo w Polsce panuje ortodoksyjny zakaz krytykowania piłkarzy. Dlaczego tak mówi? A co, kłamie?

Podobno nie ma prawa wypowiadać się w ten sposób o swoich kolegach sportowcach. Ano jednak takowe ma. Gdy on na treningach rzuca żelastwem (i to daleko – co ważne), nasi piłkarze truchtają sobie dookoła boiska i obserwują trenera – bo jak nie patrzy, to można zwolnić tempo, pobierając przy tym niezbyt adekwatne wynagrodzenia w stosunku do prezentowanego poziomu. Później ci sami zawodnicy opowiadają pobożne życzenia o swojej sile i atakach na Europę. Kończy się tak samo – oglądaniem mistrza Cypru w telewizji, dla których zdanie “udany poprzedni sezon” jest już archaizmem, gdyż zaczynają regularnie pukać do bram wielkiej Europy. Gdy do Nikozji przyjeżdża Chelsea Londyn, Polskę otaczają opowieści o wyeliminowaniu Parmy i Schalke, albo co gorsza – półfinale PZP Górnika Zabrze. Bo teraz się nie udało, ale za rok już będziemy mądrzejsi i bogatsi w niezbędne doświadczenie – mówią. Kibice grzecznie słuchają natomiast kolejnego farmazonu wciskanego przez ich pupilków, jeżdząc za nimi nawet do miast, gdzie problem z dojazdem mają poniekąd i jego mieszkańcy. Doświadczenie nie jest bowiem kluczowym aspektem, przecież BATE Borysów, Omonia Nikozja czy Lewski Sofia awansując do Champions League mieli go tyle, co Krzysztof Ibisz przed Scooby i Scrappy Doo – to tak na uboczu, więc nie dajmy sobą manipulować. Po zdobyciu mistrzostwa Polski ponownie panuje ogólny afekt, przeradzający się po niespełna trzech miesiącach w zawód, ale nie piłkarzy, tylko ogólnonarodowy.

Mistrzowie Polski są jak uczniowie wygrywający szkolny etap “Kangura” – u siebie mają prestiż i uznanie, ale poziom wyżej są zwykłymi chłopcami do bicia i ich personalia słyszy sie tylko przypadkowo podczas losowania czy przeglądania rezultatów, które i tak wynika poprzez niecelowe oderwanie się od innych zajęć. Nie oszukując się – w Europie zbytnio nikogo nie obchodzimy oprócz potencjalnych rywali, którzy połowę pensji wykładają na kościelną tacę w celu wybłagania o konfrontację z nadwiślańską drużyną. Zdarzają się, oczywiście anomalia, ale pamiętać trzeba o odpowiednich proporcjach. Dlatego mała propozycja – może zmieńmy nazwę z “mistrz Polski” na “zwycięzca rozgrywek polskiej Ekstraklasy”. To taka ujma na honorze i deprecjonowanie tego terminu w stosunku do chociażby mistrza Rumunii.

Reprezentacja nie lepsza. Po co kwalifikować się do Mistrzostw Świata czy Europy (tym razem – chyba na szczęście, się nie udało) skoro i tak jedziemy tam bez ambicji i w charakterze plażowiczów? Lepiej na mecze eliminacyjne zamiast piłkarzy posyłać (starszych) panów z PZPN, przynajmniej będą mieli większe szanse, że ktoś jeszcze o nich pamięta, a aktualnym piłkarzom dać te pieniądze, żeby nie musieli kroić w dużym stopniu domowego budżetu na dziewczyny. Jeżeli awansujemy, poprośmy o możliwość odstąpienia miejsca drużynie San Marino czy Azerbejdżanu, niech oni też mają coś od życia.

Oczywiście, piłkarze również mogą skrytykować Majewskiego. Tylko najpierw niech któryś z nich wyjdzie na stadion w Azji i pogoni towarzystwo. Raz już wyszli, w 2002 roku. Wyglądali bardziej na Zespół Alagille’a, aniżeli piłkarski. Krytykujmy się wzajemnie, będzie lepiej, bo konstruktywna krytyka zawsze w cenie niczym Beaute du Siecle.

***

Po co jest ten tekst? Abyśmy się opamiętali, mieli własne zdanie. To nie Nowy Testament – nie idźmy w ciemno, nie zawierzajmy się, nie kochajmy bez opamiętania. Ku przestrodze, aby z początkiem każdego sezonu, zdziwieni kibice nie musieli przeżywać stanów psychodelicznych…

CZYTAJ RÓWNIEŻ MOJEGO BLOGA

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/02/nie-dajmy-soba-manipulowac/feed/
Sławek Peszko, on też może być liderem? http://soccerlog.net/2009/11/23/slawek-peszko-on-tez-moze-byc-liderem/ http://soccerlog.net/2009/11/23/slawek-peszko-on-tez-moze-byc-liderem/#comments Mon, 23 Nov 2009 00:07:41 +0000 Mateusz Andrysiak http://soccerlog.net/2009/11/23/slawek-peszko-on-tez-moze-byc-liderem/ Sławek Peszko, on też może być liderem? W ostatnią środę, miałem przyjemność zobaczyć na żywo grę naszej reprezentacji w wygranym spotkaniu z Kanadą. Tak, wiem, wiem, że ostatnio żadna to przyjemność, jednak wczoraj nie było tak źle. Większość z zawodników wystawionych przez Franciszka Smudę, jak to się dziś mówi, 'dała radę'. Wiadomo, jedni zagrali lepiej, drudzy trochę gorzej. Wśród tych, którzy się wyróżniali z pewnością był prawoskrzydłowy naszej reprezentacji, Sławomir Peszko. To właśnie postawa lechity w ostatnim spotkaniu naszej kadry zainspirowała mnie do napisania o Nim na Soccerlogu.
»Czytaj dalej

Tagi: Lech Poznań, Peszko, Polska, Sławomir Peszko,

]]>
Sławek Peszko, on też może być liderem?
W ostatnią środę, miałem przyjemność zobaczyć na żywo grę naszej reprezentacji w wygranym spotkaniu z Kanadą. Tak, wiem, wiem, że ostatnio żadna to przyjemność, jednak wczoraj nie było tak źle. Większość z zawodników wystawionych przez Franciszka Smudę, jak to się dziś mówi, ‘dała radę’. Wiadomo, jedni zagrali lepiej, drudzy trochę gorzej. Wśród tych, którzy się wyróżniali z pewnością był prawoskrzydłowy naszej reprezentacji, Sławomir Peszko. To właśnie postawa lechity w ostatnim spotkaniu naszej kadry zainspirowała mnie do napisania o Nim na Soccerlogu.

Na wstępie podam kilku faktów o Sławku. Urodził się 19 lutego 1985 roku w Jedliczu (małe miasteczko w województwie podkarpackim). Grę w piłkę, jeszcze jako junior, rozpoczął w miejscowej Nafcie Jedlicze. Dobra gra w wieku juniorskim zaowocowała transferem do Wisły Płock w 2002, gdzie Sławek spędził długie 6 lat, aż do 1 lipca 2008, kiedy to na zasadzie wolnego transferu, oficjalnie stał się zawodnikiem Lecha Poznań. Już po pierwszych sparingach w barwach nowej drużyny, kibice z Bułgarskiej, widząc, że grajek to nie byle jaki, podnieśli swoje oczekiwania co do jego gry. Jak na razie prezesi, trenerzy i sympatycy drużyny z Poznania, są w pełni zadowoleni z usług świadczonych przez Sławka. Zauważył to nawet były selekcjoner reprezentacji Leo Beenhakker, powołując go na spotkanie z Irlandią, w którym zadebiutował w zespole narodowym. Ciekawostką jest, że swoją pierwszą bramkę w lidze w barwach Lecha, Sławek strzelił dopiero w I kolejce aktualnego sezonu, w meczu, w którym przeciwnikiem był Piast Gliwice. Natomiast już dawno za sobą miał gole strzelone w Pucharze UEFA. Pokonał między innymi golkipera Austrii Wiedeń czy też Nancy w sezonie 08/09 jaki i FC Brugge w tym roku. W obecnym sezonie Peszko rozegrał 12 spotkań ligowych, w których udało mu się zdobyć 4 bramki, co czyni go drugim najskuteczniejszym, po Robercie Lewandowskim, strzelcem swojej drużyny.

Sławek w ostatnich spotkaniach udowodnił tylko w jak wysokiej jest formie. Już w Bydgoszczy, przeciwko Kanadzie, pokazał, że jest w gazie. W pierwszej połowie może mało widoczny, dlatego iż większości akcji Polacy grali lewym skrzydłem z udziałem Kamila Kosowskiego, jednak w drugiej części gry niesamowicie aktywny. Warto wspomnieć też o całkiem niezłym uderzeniu z dystansu Peszki, które mało co nie znalazło by drogi do siatki. Przedwczoraj, grając w barwach Lecha ligowe spotkanie z Ruchem Chorzów, znów pokazał, że Smuda nie myli się powołując go na kadrę. Rozegrał bardzo dobry mecz, asystując Robertowi Lewandowskiemu przy pierwszej bramce.

Z taką grą Peszko już niedługo może wzbudzić zainteresowanie dużych, europejskich klubów. Miejmy jednak nadzieję, że nie popełni tego samego błędu co większość Polaków, którzy błyszczeli w ekstraklasie, szybko wyjeżdżali, najczęściej na zachód, słuch o nich ginął, i dość często wracali bez formy na stare śmieci, pokopać w krajowej lidze. Sławku, ograj się jeszcze w Lechu, spraw by polscy kibice mogli na Ciebie liczyć w meczach reprezentacji, a po Euro 2012, wyjedź! Wyjedź i podbij Europę, tego Ci z całego serca życzę.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/23/slawek-peszko-on-tez-moze-byc-liderem/feed/
Czy Franek Smuda uczyni cuda? http://soccerlog.net/2009/11/04/czy-franek-smuda-uczyni-cuda/ http://soccerlog.net/2009/11/04/czy-franek-smuda-uczyni-cuda/#comments Wed, 04 Nov 2009 17:46:51 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/11/04/czy-franek-smuda-uczyni-cuda/ Czy Franek Smuda uczyni cuda? Czekał dziesięć lat i się doczekał! Spełniło się marzenie Franciszka Smudy, który przed kilkoma dniami został wybrany na nowego trenera reprezentacji Polski. Decyzji PZPN można było się spodziewać i wybór coacha Zagłębia Lubin na stanowisko sternika kadry nie był dla nikogo wielkim zaskoczeniem. Po nieudanych eliminacjach do MŚ kibice oczekują wprowadzenia nowej jakości w polskiej kadrze, zmian mających na celu osiągnięcie wyników, dzięki którym na Euro 2012 Polska będzie ekipą, z którą liczą się najsilniejsze teamy Europy, a co ważniejsze nie da kolejnej plamy. Nad biało-czerwonymi panować ma wybraniec kibiców, mediów i dziennikarzy, czyli Franciszek Smuda! Oczekiwania są ogromne, czy Smuda sprosta wymaganiom, czy uczyni cuda?
»Czytaj dalej

Tagi: Franciszek Smuda, Reprezentacja Polski,

]]>
Czy Franek Smuda uczyni cuda?
Czekał dziesięć lat i się doczekał! Spełniło się marzenie Franciszka Smudy, który przed kilkoma dniami został wybrany na nowego trenera reprezentacji Polski. Decyzji PZPN można było się spodziewać i wybór coacha Zagłębia Lubin na stanowisko sternika kadry nie był dla nikogo wielkim zaskoczeniem. Po nieudanych eliminacjach do MŚ kibice oczekują wprowadzenia nowej jakości w polskiej kadrze, zmian mających na celu osiągnięcie wyników, dzięki którym na Euro 2012 Polska będzie ekipą, z którą liczą się najsilniejsze teamy Europy, a co ważniejsze nie da kolejnej plamy. Nad biało-czerwonymi panować ma wybraniec kibiców, mediów i dziennikarzy, czyli Franciszek Smuda! Oczekiwania są ogromne, czy Smuda sprosta wymaganiom, czy uczyni cuda?

Do walki o stanowisko trenera reprezentacji Polski Smuda miał kilku potencjalnych kandydatów: Pawła Janasa – człowieka, który swoją szansę miał 3 lata temu, awansował z biało-czerwonymi do Mistrzostw Świata w Niemczech, na których niestety Polacy nie spisali się zbyt dobrze; Stefana Majewskiego (pseudo Tymczasowy) – Doktora, który w meczach z Czechami i Słowacją nie wystawił dobrej recepty dla naszej reprezentacji i spotkania o ostatnie punkty eliminacji do MŚ w RPA zakończyły się totalną klapą; Macieja Skorżę, – wydawać się może najmniej brany pod uwagę w walce o stanowisko selekcjonera. Najpoważniejszym kandydatem Franciszka Smudy był jednak Henryk Kasperczak – trener z doświadczeniem reprezentacyjnym i sukcesami, lecz spadek z Górnikiem Zabrze do I. ligi nie przynosił mu ostatnimi czasy chluby.
Wybór zagranicznego coacha od początku nie wchodził w grę. Zarząd PZPN po dymisji Leo Beenhakkera zastrzegł, że następcą Holendra będzie nasz rodak.

Dlaczego wybór padł na Smudę? Ostatnimi czasy trwa ogromna nagonka kibiców, mediów i całego polskiego piłkarskiego świata na Polski Związek Piłki Nożnej. Po odejściu Beenhakkera z reprezentacji polscy fani i dziennikarze mówili jednym głosem – chcemy Smudę! Można wysnuć wniosek, że wybór obecnego jeszcze trenera Zagłębia Lubin na stanowisko wodza biało-czerwonych przez zarząd PZPN-u jest próbą przypodobania się kibicom, którzy domagali się nominacji Smudy. Koniecpzpn.pl, ‘Pusty stadion’, Akcja ‘Znicz’ – są to próby protestu przeciwko Grzegorzowi Lato i jego kompanii. Trudno jest sobie wyobrazić jak wyglądałaby kolejna akcja sprzeciwu przeciwko ‘Leśnym dziadkom’, gdyby na przykład selekcjonerem pozostał Stefan Majewski.

Przeciwnicy wyboru kandydatury Smudy na selekcjonera zarzucają trenerowi brak sukcesów krajowych w ostatnich latach, a dokładniej brak tytułu mistrzowskiego w ostatnich sezonach. Przypomnijmy, że nowy trener kadry Mistrzostwo Polski zdobywał ponad 10 lat temu z Wisłą Kraków i Widzewem Łódź (1996 i 1997). Jeśli jednak, niektórzy chcą nominować coacha pod względem pucharów to Janas i Majewski nie powinni w ogóle przystępować do walki o stanowisko selekcjonera biało-czerwonych, gdyż ich dorobek trenerski jest znikomy. Co innego Kasperczak, czy w ostatnich latach Skorża…
Pamiętajmy jednak, że to Franciszek Smuda, jako ostatni wprowadził polską drużynę do Ligi Mistrzów, z powodzeniem walczył przed rokiem z Lechem Poznań w Pucharze UEFA, miał dużą szansę na Mistrzostwo Polski z Kolejorzem, a jego team grał piłkę ofensywną i ładną dla oka, mało? Jeśli tak, to proszę spojrzeć na postawę innych polskich klubów i ich trenerów w ostatnim czasie.

Pamiętajmy, że Franz zna polską piłkę jak mało kto, do tego jest na czasie z nowinkami trenerskimi XXI wieku. W jednym z wywiadów z selekcjonerem przeczytałem, że umówiony jest za kilka dni na spotkanie z coachem reprezentacji Niemiec – Joachimem Loewem, aby porozmawiać o organizacji kadry, choć jak zastrzega sobie Smuda:

“Nie będę bezmyślnie małpował Loewa, bo to nie w moim stylu!”

Jakiej reprezentacji możemy oczekiwać pod wodzą Franciszka Smudy? Na pewno będzie to zespól usposobiony ofensywnie, który gra piłkę nie tylko efektywną, ale i efektowną. Na budowę solidnego zespołu selekcjoner ma dwa i pół roku. Przez ten czas będzie mógł sprawdzić wielu zawodników i przygotować najlepszych do turnieju EURO 2012.
Smuda to trener motywator. Wielu obawia się, że polscy piłkarze nie będą potrafili zmobilizować się grając tylko spotkania towarzyskie. Według obecnego trenera Zagłębia Lubin gra w reprezentacji to wielkie wyróżnienie, dlatego postara się wydobyć ze swoich wybrańców motywację do działania i gry przez całe 90 minut, a nawet dłużej. Franz gwarantuje kibicom fantastyczne widowisko, spójrzmy na mecze Lecha Poznań z poprzedniego sezonu. Miejmy nadzieję, że podobnie reprezentacja Polski w przyszłych spotkaniach da popis własnych umiejętności i po nieudanych eliminacjach do MŚ w RPA zaprezentuje nową jakość oraz ciekawą i skuteczną grę.

Niedawno w jednej z gazet piłkarskich znalazłem porównanie Franciszka Smudy do Czesława Michniewicza – który uznaje, że gdy zespól wygrywa jest to zasługa trenera, lecz gdy przegrywa winni są piłkarze. Wynika z tego, że nowy selekcjoner ma problem z piłkarzami, w pewnym momencie traci zaufanie do zawodników, a oni do niego. Przypomnimy sobie sytuację z poprzedniego sezonu Ekstraklasy i ostatnie kolejki, gdy Lech Poznań poległ w walce o mistrzostwo kraju. Krążą plotki, że Kolejorz przegrał majstra w szatni, a nie na boisku, przez nieporozumienia między zawodnikami i trenerem.
Reprezentacja jest zespołem na tyle specyficzny, że piłkarzy do kadry wybiera właśnie trener. Selekcjoner nie jest ograniczony grupą dwudziestu zawodników, jak w przypadku klubu i może ciągle poszukiwać nowych twarz do swojej koncepcji kadry. Działa to na korzyść Smudy, gdyż w przypadku potencjalnych nieporozumień trener wskaże piłkarzowi miejsce w szeregu i w razie potrzeby będzie mógł zastąpić go innym zawodnikiem.

„Smuda czyni cuda!” – hasło to istnieje już od dłuższego czasu w polskim footbolu. Franz postrzegany jest jako człowiek, który potrafi odnieść sukces z każdym zespołem, z którym pracuje. Po ostatnich fatalnych spotkaniach biało-czerwonych na chwilę obecną każde zwycięstwo naszych kadrowiczów nad rywalem można nazwać swego rodzaju cudem. Nie wystarczy to jednak kibicom, którzy w Smudzie pokładają ogromne nadzieje, nadzieje na sukces, nie wiadomo jednak jak wielkiego kalibru. Żyjemy w kraju, gdzie po dwóch zwycięstwach z silnymi rywalami marzymy o mistrzostwie świata, aby chwile później po kompromitujących porażkach zrównać reprezentantów z błotem. Przed nami dwa i pół roku gry meczy towarzyskich, w których selekcjoner będzie budował ekipę na turniej w Polsce i Ukrainie. Pamiętajmy, my jako kibice i środowisko medialne, aby nie oceniać Franciszka Smudy po przez wyniki meczów sparingowych. Ocena pracy Franza przyjdzie, lecz dopiero po EURO 2012. Pozwólmy mu pracować i zaufajmy facetowi, któremu po latach wyczekiwania spełniły się marzenia, dostał nowego ‘kopa’ do pracy i nowe wielkie życiowe wyzwanie.

Andrzej Grajewski – człowiek, który kiedyś wynalazł ówczesnego selekcjonera reprezentacji Polski i wprowadził do łódzkiego Widzewa, na pytanie, dlaczego Smudzie wciąż się udaje odpowiada bardzo prosto:

„On po prostu ma farta!”

Z perspektywy kibica biało-czerwonych mam głęboką nadzieję, że Franzowi po raz kolejny się uda i z pozycji trenera polskiej kadry zrobi wiele dla polskiej piłki, a uwieńczeniem jego pracy będzie sukces Polaków na EURO 2012, a dokładniej potencjalna porażka w sposób, który nie przysporzyłby wstydu naszemu narodowi. Trzymam kciuki za trenera Smudę i życzę mu powodzenia, ponieważ jest osobą, która jak nikt inny na ten moment zasłużyła na to stanowisko.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/04/czy-franek-smuda-uczyni-cuda/feed/
Monolog żalu: Czechy-Polska http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/#comments Sun, 11 Oct 2009 15:15:59 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ reprezentacja_polski_praga.jpg Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, PZPN, Reprezentacja Polski, Stefan Majewski,

]]>
reprezentacja_polski_praga.jpg
Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.

Osiemdziesiąta minuta na zegarze… Czechy dwa, Polska zero…
Miesiąc temu, w Mariborze, doświadczyliśmy klęski, sięgnęliśmy dna.
Dziś jest nieco lepiej, ale trudno, żeby nie było – od dna można się tylko odbić…
Stefan Majewski eksperymentował – ze składem i taktyką.
Można powiedzieć, że w pięć dni nie zbuduje się ekipy i w ten sposób usprawiedliwiać „Doktora”.
Ale uważam, że byłoby to spore uproszczenie…

Przecież sami wymagaliśmy od Majewskiego, aby zaprezentował coś innego, odmiennego.
Prezes Lato mógł zostawić Beenhakkera, ale nie zrobił tego.
Antoni Piechniczek powtarza jak mantrę wyższość polskiej szkoły trenerskiej…
Majewski otrzymał niepowtarzalną szansę, tak samo piłkarze, których powołał.
Przecież byli oni notorycznie pomijani przez Don Leo…
Mieli zatem ogromną motywację – zaprezentować się tak, by w kadrze pozostać.

Tymczasem konia z rzędem temu, kto udowodni wyższość Macieja Iwańskiego nad Rogerem.
Iwański długo upominał się o kadrę, aż w końcu otrzymał szansę…
Z dziesiątką na plecach miast dyrygować kadrą, włóczył nogami po boisku.
Jedyne, co zapamiętamy z jego występu, to bezsensowna żółta kartka…
Majewski zaprezentował nam defensywę zupełnie inną od tej, którą wystawiał Beenhakker.
Czterech graczy z polskiej ligi zagrało ze sobą po raz pierwszy – dlaczego miało to wypalić?
Piotr Polczak udowodnił, że Cracovia jest szczytem jego możliwości.
Poradzę sobie, mówił, przypominając – jak zauważył – jego dobry towarzyski mecz we Lwowie.
Co z tego, skoro dziś dwa razy dał się ograć w dziecinny sposób…
Seweryn Gancarczyk wrócił do Polski, by odbudować pozycję w kadrze.
Dziś wyglądał jak cały Lech – bezradny i bez formy…
Arkadiusz Głowacki obrósł w mit meczu Polska-USA z 2002 roku…
Niby większych pretensji do niego mieć nie będę, ale wymagałem od niego więcej.
Rok temu zachwycaliśmy się Kubą Błaszczykowskim…
To nasz Cristiano Ronaldo – Beenhakker nie krył podziwu dla pomocnika Borusii.
W Pradze był cieniem samego siebie, z dziesięciu metrów nie trafił czysto w piłkę.
Gdzie ten Kuba, który w finezyjny sposób podciął piłkę nad Petrem Cechem?
Gdzie ten Kuba, który okiwał kilku Czechów i otworzył drogę do bramki przed Pawłem Brożkiem?
Kamil Grosicki zrozumiał, jak ciężko mu bez Tomasza Frankowskiego…
Ireneusz Jeleń starał się, strzelał, nie mogę odmówić mu ambicji.
Tak samo Mariuszowi Lewandowskiemu, który jako kapitan miał zmotywować drużynę.
Nie udało się…

Cel był, motywacja – również. Czego zabrakło…?
Mecz wyglądał jak towarzyska potyczka, w której żadna ze stron nie chce być skrzywdzona.
Do czasu…
Czesi zobaczyli, że bez wielkiego wysiłku mogą Polakom strzelić gole.
Skrzętnie wykorzystali sytuacje, które sobie stworzyli.
Gdyby nie Kowalewski, mogło być jeszcze gorzej.

A przecież i oni walczyli – tak jak my – bardziej o honor niż o awans.
Zawiedli czeskich kibiców, przekreślając nadzieje na podróż do RPA miesiąc temu…
Nasza kadra też zawiodła. Dostała szansę na skromną rehabilitację.
Nie wykorzystała jej…

Na ławce trenerskiej Czechów zasiada prezes tamtejszego związku piłki nożnej.
Powiedział, że nie znalazł nikogo odpowiedniego na to stanowisko i sam spróbował.
Czy prezes Lato kiedykolwiek pomyślał nad takim rozwiązaniem…?
Wszak najłatwiej jest krytykować, a gdy przechodzi się do czynów, nagle ujawniają się trudności.
Atmosfera wokół związku – jaka jest, każdy widzi.
Kibicie tracą zaufanie do prezesa, zarządu i całej instytucji.

Trudno im się dziwić…
PZPN przechodzi ogromny kryzys, nie warto go ukrywać.
Coś się wypaliło, czegoś brakuje. Wzajemnego zaufania…?
Kibice oczekują od prezesa, że nie będzie zwalniał trenera w komercyjnej telewizji.
Kibice oczekują od wiceprezesa rzetelnej wiedzy na temat kadry…
Kto czytał gazety w tygodniu, pamięta wyliczenia Antoniego Piechniczka.

W środę przyjdzie nam oglądać wyjątkowy mecz…
Mecz drużyny grającej o wszystko z ekipą, której na niczym nie zależy.
Kto okaże się zwycięzcą? Faworyta łatwo wskazać…
Poza tym widok pustego Stadionu Śląskiego…
Czy o to chodziło?
Dlaczego związek trzyma się sztywno swojego zdania?
Przecież racja jest jak – wiadomo co – każdy ma własną.
Może kibice wiedzą lepiej…
Bojkot meczu jest marginalizowany przez związek.
Zobaczymy, co zarząd PZPN powie przy pustych trybunach w Chorzowie…

Kończy się doliczony czas gry, ostatni gwizdek sędziego z Danii…
Dwa do zera wygrywają Czesi i to oni ratują honor.
Ani ich, ani nas nie będzie w RPA.
Polsce pozostał jeden mecz…
Przedostatnie miejsce w grupie, niżej tylko San Marino.
Czy to jest to, o czym marzyliśmy…?

Nie sądzę.
Potrzebna jest solidna przebudowa.
I związku, i kadry.
Stefan Majewski dostanie jeszcze jedną szansę, ze Słowakami.
Już dziś stwierdzam, że do Euro 2012 raczej nie będzie nas przygotowywał…

Żegnam się z Państwem, najprawdopodobniej po raz ostatni.
Dlaczego? Ze względu na te nieprzychylne słowa, które mówię ze szczerego serca.
Dobro polskiej piłki leży mi na sercu, więc dłużej tak być nie może.
Dobranoc Państwu i oddaję głos do studia.

Grzegorz Kaczmarczyk, do usłyszenia w lepszej futbolowej rzeczywistości!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/feed/
Majewski M.D. http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/ http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/#comments Sun, 27 Sep 2009 10:26:10 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/ Majewski M.D. O istnieniu choroby, która sukcesywnie wyniszcza polski futbol nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Podobnie jak nie warto wspominać faktu, że choć jej przyczyny i objawy są wszystkim doskonale znane – samo leczenie nie jest skuteczne, bo tak jak w medycynie są schorzenia nie poddające się żadnym kuracjom, tak w futbolu – a szczególnie jego nadwiślańskim wydaniu – pewnych kwestii przeskoczyć się nie da.
»Czytaj dalej

Tagi: Reprezentacja Polski, Stefan Majewski,

]]>
Majewski M.D.
O istnieniu choroby, która sukcesywnie wyniszcza polski futbol nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Podobnie jak nie warto wspominać faktu, że choć jej przyczyny i objawy są wszystkim doskonale znane – samo leczenie nie jest skuteczne, bo tak jak w medycynie są schorzenia nie poddające się żadnym kuracjom, tak w futbolu – a szczególnie jego nadwiślańskim wydaniu – pewnych kwestii przeskoczyć się nie da.

Nie ma dziś w Polsce człowieka – a przynajmniej w tej jej części, deklarującej zainteresowanie piłką nożną – który nie wiedziałby, w czym tkwi problem. Zły system szkolenia młodzieży, marny poziom rodzimej ekstraklasy, kadrowicze na grający w swoich zagranicznych klubach (albo tacy, którzy klubu w ogóle nie mają), czy brak jakiejkolwiek myśli szkoleniowej – to hasła powtarzane w ostatnim czasie jak mantra i choć od samego mędrkowania stan pacjenta się nie poprawia, jest nadzieja na uniknięcie tragedii. Nadzieja, której trzeba jednak pomóc się zmaterializować, na co nie wszyscy wykazują chęć.

Najprostszym sposobem na rozwiązanie części z problemów (a za takie należy też uznać marne wyniki osiągane przez kadrę narodową) byłoby z pewnością zatrudnienie specjalisty, który kuracji – choć wysoce ryzykownej dla życia pacjenta – mógłby się podjąć. I jeśli w mediach przewijają się już takie nazwiska jak Grant, Clemente czy nawet Mancini i Tigana, to i tak wspomniani panowie – zatrudnieni choćby w pakiecie – na niewiele by się zdali, bo pomóc może już tylko futbolowy Dr House. Ale co, jeśli amerykański diagnosta nie spodoba się szanownemu „środowisku” zupełnie tak, jak Leo Beenhakker? Wszak jego metody są wysoce niekonwencjonalne i kontrowersyjne, a on sam podszyty sporą dozą cynizmu, ironii i arogancji, więc jako swoisty ambasador PZPN na ławkach stadionów świata, mógłby swoją postawą zniekształcić krystaliczny wizerunek związku, ze stojącym na jego czele nieskazitelnym Prezesem. Może, więc lepiej zrezygnować z usług genialnego, acz zadufanego w sobie obcokrajowca i poszukać specjalisty w kraju, choćby kosztem powodzenia misji? A więc jeśli trzeba zacząć leczyć – kto będzie lepszy niż doktor, ale nasz, swojski, znający reguły i układy, nie wysuwający się przed szereg. Któż, zatem spełnia lepiej wszystkie te kryteria, niż Majewski, który może i do House’a się nie umywa, ale przecież w Polsce mamy niewielu wybitnych specjalistów.

I tak, tuż po nominacji Dr Stefan z czysto słowiańskim wigorem i ułańską fantazją rozpoczął kurację, od ręki wypisując recepty. Na chimerycznego bramkarza – Dudek, na dziurawą i niepewną obronę – Polczak i Pawelec, na bezproduktywną środkową linię zalecił odstawić Krzynówka, a na nieskuteczny napad postanowił podać Janczyka i Grosickiego. I choć po 14 października, czyli oficjalnej dacie zakończenia przez kadrę Polski eliminacji do MŚ 2010 z pewnością nie obejdzie się bez hospitalizacji i to na oddziale OIOM, Dr Stefan potwierdził, że kreatywnością i poczuciem humoru nie ustępuje nawet serialowemu House’owi.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/27/majewski-m-d/feed/
Summer wine http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/ http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/#comments Wed, 16 Sep 2009 14:54:31 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/ Summer wine No i komu tu wierzyć, kiedy z każdego źródła docierają tak sprzeczne informacje, że sam Dalajlama straciłby spokój ducha? Zdrowy rozsądek, poparty wcale nie miałkimi dowodami w postaci marnych wyników, kontra niekoniecznie sprawdzone, ale robiące niemałe wrażenie na percepcji skołowanego kibica doniesienia mediów. Jedno jest pewne – w polskim futbolu, jak w czeskim filmie, zdarzyć może się wszystko, albo i więcej...
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, Leo Beenhakker, PZPN,

]]>
Summer wine
No i komu tu wierzyć, kiedy z każdego źródła docierają tak sprzeczne informacje, że sam Dalajlama straciłby spokój ducha? Zdrowy rozsądek, poparty wcale nie miałkimi dowodami w postaci marnych wyników, kontra niekoniecznie sprawdzone, ale robiące niemałe wrażenie na percepcji skołowanego kibica doniesienia mediów. Jedno jest pewne – w polskim futbolu, jak w czeskim filmie, zdarzyć może się wszystko, albo i więcej…

Owa niepewność dotyczy oczywiście dalekosiężnych skutków burzy, jaka za sprawą panów Laty i Beenhakkera przetoczyła się przez polskie środowisko piłkarskie, przeistaczając jego, i tak już mocno nadwątlony wizerunek w istne pobojowisko. Pobojowisko, które należałoby szybko zaorać, wyrównać i zacząć nową, żmudną acz konieczną odbudowę. I taki jest plan, ale to, jak szybko i efektywnie zostanie zaszczepiony na polskiej ziemi zależy już tylko od jego realizatorów, a Ci, choć podobnież gdzieś są, na razie skrzętnie się ukrywają. I tu pojawia się paradoks numer jeden. Otóż…

Niezależnie od tego, czym aktualnie zajmuje się prezes Lato – delektuje mityczną już lampką wina, która wprawiła go w tak rzewny nastrój po meczu ze Słowenią, czy w pocie czoła pracuje nad poprawą sytuacji w polskim futbolu – bez wątpienia jak cień podążają za nim słowa, którymi zapewnił, że kolejnym selekcjonerem na pewno będzie Polak, bo tylko polska myśl szkoleniowa (wielokrotnie zastanawiałem się czy coś takiego istnieje, ale żadnych konstruktywnych wniosków nie wyprowadziłem, no chyba, że za przykład takowej potraktujemy „szarańczę” Marka Motyki czy zmysł taktyczny Lesiaka) jest w stanie uporządkować cały ten galimatias. Co więcej, pan Lato podał nawet pięć nazwisk, wśród których – po raz kolejny na pewno – znajduje się mąż opatrznościowy polskiej kadry (Skorża, Smuda, Janas, Kasperczak, Majewski). I kiedy już cała opinia publiczna wzięła pod lupę kompetencje poszczególnych kandydatów rozpoczynając gorącą debatę nad ich przydatnością dla kadry, jak grom z nieba spadła na wszystkich wiadomość – w blokach startowych staną jednak cudzoziemcy! Na polskich pretendentów padł blady strach, pan Lato okazał się być zwykłym ‘kłamczuszkiem’ a kibice po raz wtóry w przeciągu dwóch tygodni przeżyli nagły skok ciśnienia. Tylko media z szybkością światła podchwyciły temat i z równą sobie ochotą rozpoczęły głęboki research rynku – Grant, Bilic, Tigana, Matthäus a nawet Mancini i Spalletti w mig stanęli ramię w ramię z przedstawicielami PMS, stanowiąc dla nich, nie lada konkurencję.

Kimkolwiek jednak nie będzie nowy selekcjoner, jako trener zespołu piłkarskiego musi dysponować (a przynajmniej wypadałoby, aby dysponował) odpowiednim materiałem ludzkim, którego jak wiadomo w Polsce nie ma zbyt wiele, a jeśli już jest to w jakości pozostawiającej sporo do życzenia. I tu paradoks numer dwa…

Polacy, których aspiracje od dawna nie idą w parze z możliwościami, niekoniecznie zdają sobie sprawę, że w czasie, gdy futbol w takich krajach jak Czechy, Słowacja, czy Słowenia wykonywał milowy krok w przód, oni tkwili tak głęboko w ‘beenhakkerowskich’ drewnianych chatkach, karmiąc się wspomnieniami, że w konsekwencji zostali kilka długości za zespołami, które kiedyś bili z okładem. Dziś więc próżno szukać zespołów trzęsących przysłowiowymi portkami przed świadomością spotkania z Polską, bo i bać się nie ma kogo. Sukcesy faktycznie były, ale… 30 lat temu. Aktualnie Polacy to rezerwowi bramkarze albo trzecioligowi napastnicy w klubach z Wysp Brytyjskich, zawodnicy rezerw mistrza Francji czy turyści z lig okołogreckich.

Właściwie nie dziwota, iż widząc taki stan nadwiślańskiego futbolu, pewni prominenci ze związku przy ulicy Miodowej, w ostatnim czasie chętniej niż zwykle sięgają po wino.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/feed/