Ach, ten Lech…

Peszko_2.jpg
Lech Poznań po raz kolejny zgotował swym kibicom prawdziwy horror. Mimo nienajlepszej gry w pierwszej połowie, “Kolejorz” w ostatniej minucie meczu uratował zwycięstwo i za tydzień w Brugii powalczy o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej

Lech Poznań pod wodzą nowego trenera, Jacka Zielińskiego, który zastąpił Franciszka Smudę, broni honoru polskich drużyn w europejskich pucharach. FC Brugge to ostatnia przeszkoda, którą musi pokonać, by dostać się do fazy grupowej Ligi Europejskiej. O tym, że nie jest to wcale przeszkoda łatwa przekonali się piłkarze “Kolejorza” na stadionie we Wronkach, gdzie, mimo wsparcia swych kibiców, nie byli w stanie trafić do bramki… aż do 93. minuty. Sławomir Peszko uratował zwycięstwo dla Lecha i wlał nadzieje na awans w serca poznańskich kibiców. Ale wróćmy do początku…

W pierwszej połowie sympatycy poznaniaków nie mieli raczej powodów do zadowolenia: właściwie przez całe 45 minut FC Brugge pokazywało, że jest zespołem od Lecha lepszym. Pod jakim względem? ano piłkarsko lepszym: lepszym pod względem szybkościowym, lepszym w podaniach “z pierwszej piłki”, lepszym, jeśli chodzi o indywidualne umiejętności graczy… Ataki Lecha, jeśli już takowe się zdarzyły, sunęły na bramkę rywali powoli, rozpędzając się niczym dawna lokomotywa parowa. Brakowało szybkich, składnych akcji, zakończonych strzałami. To, czego brakowało poznaniakom, było z kolei atutem Belgów: akcje sunęły na bramkę niczym szybki pociąg TGV albo co najmniej express. Krótko mówiąc: nie wyglądało to optymistycznie, nie było widać zadziornego jak zwykle Lecha, który właściwie w każdej chwili może zdobyć gola.

Przerwa chyba jednak posłużyła “Kolejorzowi”, gdyż w drugiej połowie obraz gry uległ zasadniczej zmianie. Ataki były o wiele groźniejsze a w dogodnych sytuacjach, bardzo blisko bramki, pudłowali Peszko czy Rengifo. Wydawało się, że wkońcu te niewykorzystane sytuacje muszą się zemścić, tym bardziej, że gracze FC Brugge też nie rezygnowali z konstruowania groźnych akcji. Lechowi pomogły także zmiany w ustawieniu zespołu, które zarządził trener: za bezużytecznego właściwie Stilicia wszedł mało dotychczas grający Golik, Peszko poszedł na lewą stronę… Dzięki temu gra ofensywna nabrała rumieńców, zaś defensywą świetnie kierował duet Arboleda – Garncarczyk. Do groźniej sytuacji doszło, gdy Golik bezmyślnie sfaulował Dirara. Wejście z tyłu na nogi zawodnika Brugge było nieprzyjemne i mogło doprowadzić do bardzo poważnej kontuzji. Ta zresztą nie jest wykluczona, bo Direr musiał zostac zmieniony, gdyż nie był w stanie kontynuować gry. Golik miał szczęście, ponieważ sędzia pokazał mu “tylko” żółtą kartkę, podczas gdy, tak naprawdę, należała mu sie jak nic czerwona.

Gdy już najzagorzalsi fani Lecha stracili chyba wszelką nadzieję na zwycięstwo i zamierzali pomstować na “niefrasobliwość” graczy, na stadionie we Wronkach zdarzył się cud. Wszyscy czekali na końcowy gwizdek, a doczekali się bramki! Peszko dośrodkował pięknie z lewej strony, a piłka wpadła do siatki, być może muśnięta jeszcze przez próbującego uporać się z obrońca Brugge, Rengifo. Na trybunach zapanował szał radości, a sędzia tylko po to wznowił grę, by… zakończyc mecz gwizdkiem. Gracze Brugii byli niepocieszeni: właściwie można powiedzieć, że byli zespołem lepszym od Lecha, a jednak wyjeżdzają z Polski pokonani.

Rewanż za tydzień będzie dla poznaniaków bardzo trudny, gdyż FC Brugge to zespół o sporych umiejętnościach piłkarskich, solidny, szybki, a na dodatek mający atut własnego boiska w decydującym meczu. Lechici powinni zapomnieć o korzystnym wyniku z dziś i za tydzień zacząć od nowa walczyć na boisku w Brugii. Niestety mecz ten obnażył też nasze słabości. Jak słusznie zauważył w pomeczowym wywiadzie Peszko, rozgrywki decydującej rundy elimiacji Ligi Europejskiej to nie polska liga i nie wystarczy biegać 15 minut, by wygrać mecz, biegać trzeba przez całe 90 minut, dając z siebie maksimum. I tak właśnie powinien zagrać “Kolejorz”, jeśli marzy o podbiciu Europy. Zaangażowanie i walka do samego końca aż do kresu sił powinny przynieść sukces. W końcu szkoda byłoby odpaść i nie obronić chociaż po części honoru polskiej piłki klubowej, który został w ostatnim czasie mocno splamiony.


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (8 głosów, średnia: 3,75 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



5 komentarzy do “Ach, ten Lech…”

  1. Jasix mówi:

    Gratulacje dla Lecha za drugą połowę meczu. Jesteśmy blisko fazy grupowej, ale to dopiero pierwsze starcie i FC Brugge na pewno u siebie nie odpuści.

  2. Maciej mówi:

    Dobry artyuł. Rzeczywiście po zmianie stron i kilku roszadach w polskim zespole gra wyglądała nieco lepiej. Jednak brakuje mi agresywności w grze tak jak to było za czasów Smudy.

    Zapraszam na swojego bloga: http://eyeoffan.blox.pl/html

  3. nowy mówi:

    UF.. można rzec. Przez większą część meczu drżałem o wynik. Brugge było lepsze, zdecydowanie. Ale Lech gra do końca..
    mój komentarz: Ta ostatnia minuta..

  4. miki mówi:

    W rewanzu bedzie ciezko. FC Brugge to klasowa druzyna i od poczatku mocno zaatakuje, gdyz u siebie gra bardzo ofensywnie. Nadal, jesli mam byc obiektywny to obstawiam 60-40 dla Belgów, ale wierze, iz Lech jest w stanie wywalczyc awans.

  5. agnieszka mówi:

    Znakomity wpisy. Aź miło poczytać, zwłaszcza ten fragment z cudem … hi hi ale to nie tylko Twoja zasługa ;))) Dodałam do bestpost.pl

    pozdrawiam
    Agnieszka

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!