Soccerlog.net » transfery http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Grease II, czyli nałóż i graj http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/ http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/#comments Mon, 05 Oct 2009 21:21:28 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/ Grease II, czyli nałóż i grajNadchodzi taki czas w życiu każdego szarego człeka, gdy, stojąc sam na sam z lustrem, przeciera oplute pastą do zębów szkło, patrzy prawdzie w oczy, i stwierdza wreszcie ze zwieszoną głową, że, co począć: nie jestem taki, jak mi się wydaje. Ani tym bardziej taki, jaki chciałbym być.
»Czytaj dalej

Tagi: Cristiano Ronaldo, Florentino Perez, Liga Mistrzów, Primera Division, Real Madryt, transfery,

]]>
Grease II, czyli nałóż i grajNadchodzi taki czas w życiu każdego szarego człeka, gdy, stojąc sam na sam z lustrem, przeciera oplute pastą do zębów szkło, patrzy prawdzie w oczy, i stwierdza wreszcie ze zwieszoną głową, że, co począć: nie jestem taki, jak mi się wydaje. Ani tym bardziej taki, jaki chciałbym być.

Zszargane przeciwnościami losu ego można jednak podreperować. I tak, gdy kiepsko jest z żoną w łóżku, facet potwierdza swoją męskość w kontakcie z koleżanką, tudzież panią do towarzystwa. Gdy w życiu się nie przelewa, wystarczy wypić kropelkę, a świat wydaje się kolorowy (można też studiować psychologię)! Z kolei, gdy pojawia się jakaś dysproporcja cielesna – a to mały biust, a to zakola sięgające potylicy – w sukurs przychodzi chirurg plastyczny lub szeroko dostępne medykamenty. Co jednak należy uczynić, gdy chcemy upodobnić się do kogoś sławnego, i do tego – nie daj Boże – wyjątkowego?

Tutaj sama chęć i zapał nie wystarczą. Zwykły śmiertelnik, nawet, gdyby trenował dniami i nocami, pewnego pułapu przeskoczyć nie może. Jest bowiem taka granica, za którą sprawy przyjmują swój własny obrót, a nasze oblicze, nasz żywot ciemiężony, zależy wyłącznie od intencji boskich, bądź, jak kto woli, tego, co zapisane w gwiazdach. Usain Bolt, Pablo Picasso, główny bohater „Pachnidła” – przykładów, często fantastycznych, bajkowych, można by mnożyć. Stwierdzenie, że zaszli wysoko tylko dzięki ciężkiej pracy, jest nad wyraz chybione. Wielu było takich, którzy starali się doścignąć byty doskonałe. Jeżeli już im się to udawało, to tylko po nierównej, nieczystej grze. Ja postanowiłem doścignąć Cristiano Ronaldo…

* * *

Ładnym to w życiu lepiej. Taki Beckham czy Ljungberg nie muszą starać się na boisku – miliony, płynące na ich konta z licznych kontraktów reklamowych, zapewnią dobrobyt paru następnym pokoleniom. Ci panowie są po prostu prawdziwymi celebrities – reprezentują takie tuzy mody, jak Armani i Calvin Klein, zaś Cristiano Ronaldo posiada własną sieć sklepów CR9 (przemianowaną z CR7 po przenosinach do Realu Madryt). Jego poprzednik w Realu Madryt grał nieskutecznie i chaotycznie (mimo to, Robben był najlepszy w drużynie). Nie ma się co dziwić – w końcu nie dość, że ogolony prawie na zero, to jeszcze, mimo młodego wieku, poważnie dotknięty problemem wypadających włosów. Wyłysiały Holender, w porównaniu z obdarzoną nażelowaną grzywą Krystyną, to istne szkaradło. Stąd musiał biedak wyemigrować do Monachium, gdzie tworzy całkiem zgraną paczkę z brzydalami pokroju Ribery i Schweinsteigera.
Oczywiście, zdarzają się wyjątki. Podobny z uzębienia do konia lub, jak kto woli, Giertycha, Ronaldinho, zrobił karierę zajadając chipsy. A że na dobre mu to nie wyszło, widzimy dziś na boisku…

Żelu do włosów Cristiano Ronaldo jednak nie wymyślił, ba, wiele nastolatków w Holandii i Niemczech może się pochwalić dłuższym od Krystyny stażem w nakładaniu tego lepkiego specyfiku. Właśnie On, wszędobylski i efekciarski Żel, jest w dzisiejszych czasach kluczem do kobiecych serc. Ochów i achów nie ma końca, gdy tylko na wiejskiej dyskotece pojawią się wystylizowani chłopcy. A jeśli grają do tego jak CR9…
Jednak nie samym Ronaldo świat piłkarski stoi. Należy w tym miejscu bronić honoru naszego pięknego kraju – pierwszymi polskimi grajkami, którzy zdobywali parkiety (bo przecież nie boiska) dzięki postawionym na sztorc włosom, byli Hajto i Świerczewski. Z kolei Radzio Majdan uwiódł najponętniejszą Słowiankę, Dodę, dzięki efektownemu balejażowi. Daleko mu jednak do Beckhama, który zaliczył nie tylko pasemka, ale też metroseksualną, opadającą na czoło grzywkę, czy milimetrową szczecinkę, która zagościła na czubku jego głowy po podpisaniu kontraktu z Gillette. Sam żel też nie był mu zresztą obcy.

Śliska sprawa

Tak, proszę państwa, diabeł tkwi w tym, że za Ronaldo ciągnie się wyjątkowo złośliwa opinia. Sam doskonale pamiętam, gdy 19-letni wtedy Portugalczyk płakał jak bóbr po przegranym finale Euro 2004. Tony nakładanego żelu, do tego często prezentowany nagi tors, a także specyficzny urok osobisty zapewniał mu miejsce na pierwszych stronach gazetek dla nastolatek. Opinia płaczliwego żelusia ciągnie się za tym zawodnikiem nieprzerwanie od pięciu lat. Po bardzo udanych sezonach spędzonych w Manchesterze United, z którym zdobył przecież liczne trofea, nie milkły głosy, że ten często faulowany, a i chętnie przewracający się zawodnik, nie podoła presji w Realu Madryt. Sam Cristiano zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że znakomite ofensywne akcje, dryblingi i tuziny strzelonych w barwach Czerwonych Diabłów bramek nie wystarczą, by zamknąć usta krytykom. Od dłuższego czasu było mu już duszno w Manchesterze, chciał zakosztować wielkomiejskiego, ekskluzywnego życia nie od święta, a na co dzień, i właśnie takie perspektywy otwierał przed nim królewski Madryt.

Przyznaję bez bicia – w czasie, gdy Florentino Perez dogadywał transfer w zacisznym biurze Malcolma Glazer’a, a 94 mln euro miało się przenominować na funty szterlingi, pełen byłem obaw o słuszność kupna tej, jak mi się wtedy wydawało, przereklamowanej laleczki. Nie przekonywały mnie zdania, że piłka nożna to produkt marketingowy, a kwota za tego zawodnika zwróci się z samej sprzedaży replik jego koszulki.
- Gram najlepiej, jak umiem, ale nie potrafiłbym wycenić swoich umiejętności. Nie wiem, czy jest to akurat 80 milionów funtów – tak całe to zamieszanie skwitował sam zainteresowany. Nieco z rezerwą, ale i nieco buńczucznie.
Komplet 80 tys. (sic!) widzów oklaskiwał Ronaldo na Santiago Bernabeu podczas jego indywidualnej, oficjalnej prezentacji. Ci, którzy nie zmieścili się na trybunach, mogli podziwiać przywitanie CR9 na wielkim telebimie, wystawionym przed stadionem. Dla porównania – na przedsezonową prezentację Kaki przyszło 60, zaś na Benzemy – 25 tys. osób…
Sytuacja identycznie ma się i dziś. Fani Realu wstają z krzesełek, by oklaskiwać wejście lub zejście Cristiano z boiska, a należy nadmienić, że Madritiści do zbyt wyrozumiałych nie należą. Ich uwielbienie może dziwić tym bardziej, gdy spojrzeć na całą sprawę z perspektywy narodowościowej. Hiszpanie wiwatujący na cześć Portugalczyka – to zjawisko niebywałe pod względem socjologiczno-politycznym.

Umarł król, niech żyje król?

Ostatni weekend sierpnia, Estadio Santiago Bernabeu, mecz Realu Madryt z Deportivo La Coruna. Galacticos II, bo tak się zwykło o nich mawiać, wkraczają w błysku fleszy na nową, zieloniutką murawę. Oczy wszystkich kibiców skupione są jednak głównie na Cristiano Ronaldo. Pierwsze niecelne podania, nieudane dryblingi, kolejne strzały z rzutów wolnych lądujące wysoko nad bramką. Jego skrzywiona w grymasie twarz mówi wszystko. Krytycy zacierają ręce, krzyczą głośne: „A nie mówiłem?”. Ja sam też niecierpliwie wiercę się w fotelu, atakowany przez powracające jak bumerang myśli o Robbenie i Sneijderze, z którymi chyba przedwcześnie pożegnano się w Madrycie. Wreszcie nadchodzi 33 minuta, kiedy to Raul pada w polu karnym. Piłkę ustawia na wapnie nie kto inny, jak CR9. Zamykam oczy ze strachu, a co złośliwsi obstawiają zakłady, jak bardzo pomyli się Portugalczyk. Poślizgnie się? A może ośmieszy go bramkarz, łapiąc lekki, niby-techniczny strzał?
35min. dobiega końca, gdy trybuny Santiago Bernabeu podrywają się w ekstazie. Chwilę później ma miejsce symboliczne zdarzenie: Raul podbiega z pretensjami do opromienionego niepewnym uśmiechem Portugalczyka, wskazując palcem na siebie. To ja, kapitan Królewskich, miałem wykonywać tę jedenastkę.

Następny mecz CR9 zaczyna na ławce rezerwowych. Część uważa, że to konsekwencja słabej formy, część jest święcie przekonana, że trener Pellegrini oszczędza piłkarza na mecz Ligii Mistrzów. W drugiej połowie Cristiano pojawia się w końcu na boisku, zaś w 90min. przeprowadza jedną z pierwszych udanych, indywidualnych akcji w barwach Realu. Płaski strzał między nogami bramkarza zamienia się w gola. Parę dni później Portugalczyk jest już na ustach całej piłkarskiej Europy. Dwa gole z rzutów wolnych w meczu Champions League świadczą o dużym progresie w stosunku do pierwszych, kompletnie nieudanych prób w meczu z Deportivo. Swój wyczyn kopiuje Ronaldo w meczu z Xerez, pokonując bramkarza nie tylko z wolnego, ale i po indywidualnej akcji już w pierwszej minucie. Równie udanie zaczyna mecz z Villareal, i z 5 bramkami na koncie jest współliderem strzelców La Liga (wraz z Messim).
Nadchodzi mecz z Tenerife. Ronaldo gra bez większych fajerwerków, Pellegrini zdejmuje go w 79min. Gdy chce podziękować zawodnikowi za grę, ten ignoruje jego wystawioną rękę i wściekły siada na ławce. Trener w wywiadzie bagatelizuje sprawę, piłkarza nie spotyka żadna kara. Jak wiadomo, osoba niedoścignionego formatu jest nietykalna. W następnym meczu Champions League Cristino strzela kolejne dwa gole…

Niesamowite dryblingi, sztuczki techniczne i ofensywne akcje na pełnej szybkości. Dziewięć goli w siedmiu meczach, wypracowane sytuacje bramkowe dla kolegów z drużyny, dynamiczne zejścia ze skrzydła do środka, przed którymi drży już każdy obrońca w Hiszpanii – w Madrycie powoli zaczyna się o nim mówić w kategoriach, o których pisałem na początku: ponadczłowieka. Gracza, który potwierdził wreszcie swoje umiejętności, a także przekonał do siebie wyjątkowo krytycznych kibiców Realu. W tym także i mnie. Dobrze jest mieć wreszcie w zespole zawodnika, który techniką dorównuje Messiemu ze znienawidzonej Barcelony. Nawet, jeśli już zazdroszczę mu tych wszystkich umiejętności, sławy i garażu na 9 samochodów, to nie będę wdawał się w dywagacje powodowane tylko i wyłącznie czystą zazdrością. Nic dodać, nic ująć – Christiano Ronaldo wielkim piłkarzem jest.

* * *

Vitelity’s, L’Oreal, Schwarzkopf, czy wreszcie polska Joanna. Setki wydanych na żele złotych, tysiące postawionych włosów, dziesiątki prób – nie udało się. Pewnego ciepłego jeszcze wieczoru, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, ubrany od stóp do głów w strój sportowy marki Adidas, z czupryną postawioną hen, wysoko w górę, ustawiłem piłkę nieopodal bramki. Stanąłem tak, jak On, w szerokim rozkroku. Wziąłem głęboki oddech, krótki rozbieg i… Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze. Zaczynam powątpiewać w istotę Absolutu. Nie ma takiej siły, która sprawiłaby, bym kiedykolwiek kopnął piłkę tak, jak Cristiano Ronaldo. Może potrzebna siłownia? Może przydałaby się konsultacja z fizjologiem lub dietetykiem? Może powinienem zahartować się, podreperować technikę, kondycję? Może powinienem pójść do wojska?

Drodzy panowie, zawsze możemy się pocieszać, że łysiejący Lato czy Zidane zrobili, mimo swych wizerunkowych niedoskonałości, wielkie kariery. Nic straconego! Wystarczy tylko trochę potrenować. No bo jeśli nie o fryzurę, to o co w tym wszystkim chodzi?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/05/grease-ii-czyli-naloz-i-graj/feed/
Zawyżone ceny piłkarzy http://soccerlog.net/2009/08/27/zawyzone-ceny-pilkarzy/ http://soccerlog.net/2009/08/27/zawyzone-ceny-pilkarzy/#comments Thu, 27 Aug 2009 05:44:20 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/27/zawyzone-ceny-pilkarzy/ Zawyżone ceny piłkarzy W tegoroczne lato padł transferowy rekord świata – Cristiano Ronaldo przeszedł z Manchesteru United do Realu Madryt za bagatela 94 miliony euro! Pomimo ogromnej sympatii do Portugalczyka zacząłem zadawać sobie pytanie czy piłkarz ten, wart jest tak ogromnych pieniędzy. W mediach oraz piłkarskich salonach wielu innych ludzi zadawało sobie podobne pytanie. Mówi się, że zawodnik jest tyle wart, ile za nie niego zapłacono.
»Czytaj dalej

Tagi: Cristiano Ronaldo, Manchester United, Real Madryt, transfery,

]]>
Zawyżone ceny piłkarzy
W tegoroczne lato padł transferowy rekord świata – Cristiano Ronaldo przeszedł z Manchesteru United do Realu Madryt za bagatela 94 miliony euro! Pomimo ogromnej sympatii do Portugalczyka zacząłem zadawać sobie pytanie czy piłkarz ten, wart jest tak ogromnych pieniędzy. W mediach oraz piłkarskich salonach wielu innych ludzi zadawało sobie podobne pytanie. Mówi się, że zawodnik jest tyle wart, ile za nie niego zapłacono.

Pomimo tego, że przejście byłego CR7 do stolicy Madrytu ucieszyło kibiców Królewskich, Real sprzedał rekordową liczbę koszulek z nazwiskiem Portugalczyka i zapewne odniósł pod tym względem sukces komercyjny, to transfer Ronaldo przyniósł wiele problemów piłkarskiemu światu, jak również samemu Realowi Madryt.

Do lata 2009 najdroższym piłkarzem globu był Zinedine Zidane, który w 2001 roku przeniósł się do Realu Madryt z Juventusu Turyn za 73,5 miliony euro. Po ośmiu latach kwota, pod względem najwyższej wartości transferowanego zawodnika, została podbita aż o 21,5 miliona euro!
Jak już wcześniej wspomniałem ogromna rzesza ludzi zadawała sobie pytanie czy Cris wart jest tak ogromnych pieniędzy, a pośród tych osób byli zapewne trenerzy, menagerowie, właściciele klubów i działacze piłkarscy, co wymogło na nich zwiększenie wartości pieniężnych swoich zawodników.

Manchester United zarobił na sprzedaży Portugalczyka fortunę. Sir Alex Ferguson sprawdzając Cristiano Ronaldo ze Sportingu Lizbona zapłacił 15,5 miliona funtów, a sprzedał go po sześciu sezonach za 83,6 miliona funtów, zarabiając dokładnie 68,1 miliona funtów!
W tegorocznym okienku transferowym ekipa z Old Trafford dysponowała ogromnym budżetem transferowym. Kibice spodziewali się, że po stracie Portugalczyka w United zawita nowa gwiazda, która zastąpi CR7. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Bo trener Ferguson ‘zastrajkował’ przeciwko zbyt wygórowanym cenom za piłkarzy na rynku transferowym!

Po rekordowym transferze Ronaldo do Madrytu działacze klubowi zaczęli żądać za swoich pupili zbyt wysokich pieniędzy. Przypatrzmy się kilku przykładom wybranym przeze mnie piłkarzy, za których właściciele klubowi żądali niekiedy niedorzecznych kwot.

Pierwszym z nich jest Sergio Aguero. Oficjalnie piłkarz wyceniany jest na 36 milionów euro. Chętnych na zakup Argentyńczyka nie brakowało, na czele z Manchesterem United, Chelsea Londyn i FC Barceloną. Aguero kolejny sezon spędzi jednak w Atletico Madryt, gdyż klub żądał za swojego napastnika 50 milionów euro! Pomimo ogromnego talentu Argentyńczyka żaden team nie wyłożył takich pieniędzy na transfer Aguero.

David Villa – jeden z najlepszych napastników świata, grający w klubie, który (z całą sympatią do Valencia CF) ledwo kwalifikuje się do europejskich pucharów. Jeszcze kilka tygodni temu zasypywani byliśmy informacjami na temat transferu Króla Strzelców Euro 2008 najpierw do Realu Madryt, a potem do FC Barcelony. Pomimo tego, że podobnież w obu przypadkach sprawa transferu zawodnika do jednego z hiszpańskich gigantów była dogadana, Villa kolejny sezon będzie piłkarzem Valencii. Sprawa przejścia Hiszpana do Madrytu była praktycznie dopięta na ostatni guzik, lecz prezes klubu z Estadio Mestalla przerwał negocjacje. Valencia żądała za Davida Ville ponad 50 milionów euro. Co prawda zawodnik wyceniany jest na 45 milionów euro, lecz kolejny raz piłkarza tego nie zobaczymy na boiskach Ligi Mistrzów. Nie wiadomo z jakich przyczyn zawodnik pozostał na Estadio Mestalla, ale jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi zapewne… o pieniądze.

Pomimo różnych ogromnych cen, jakie żądali za zawodników działacze klubowi najbardziej rozśmieszyła mnie kwota, za którą FC Liverpool byłby skłonny sprzedać Javiera Macherano. Ludzie z miasta Beatlesów chcieli od FC Barcelony za Argentyńczyka 50 mln euro! No w głowie się nie mieści! Działacze katalońscy szybko zrezygnowali z transferu. Nie mogę pojąć, jak można żądać tyle pieniędzy za zawodnika pokroju Mascherano. Uznaję go za piłkarza klasy europejskiej, lecz na pewno nie wartego tylu milionów. Dla Waszej informacji podam, że Argentyńczyk oficjalnie wyceniany jest ‘zaledwie’ 26 milionów euro.

FC Liverpool zrobił jednak dobry interes (oczywiście ten biznesowy) sprzedając za 31,5 miliona euro Xabiego Alonso do Realu Madryt. Negocjacje między klubami trwały bardzo długo, gdyż Liverpool żądał zbyt dużych pieniędzy za swoją gwiazdę. Królewscy dopięli jednak swego i Hiszpan jest od niedawna nowym nabytkiem klubu z Santiago Bernabeu.

Przejście Zlatana Ibrahimovica z Interu Mediolan do FC Barcelony było jednym z hitów letniego okienka transferowego. Szwed za 73,5 miliona euro zamienił mediolańskie barwy na gorącą Katalonię. W transakcję tą wchodziło jednak przejście Samuela Eto’o do Interu. Podobnie jak w przypadku transferu Ronaldo do Realu wielu ludzi dziwiło się, jak wiele pieniędzy wydała Barcelona na transfer byłego podopiecznego Jose Mourinho. Czy kwota ta za 27-letniego napastnika nie jest zbyt przesadzona?

W ubiegłym roku kibice (głównie ci z Madrytu) żyli sagą „C. Ronaldo w Realu Madryt”, która doszła do skutku dopiero po roku, natomiast w to lato zasypywani byliśmy informacjami na temat przejścia Franka Riberego do Królewskich. Transfer ten również nie doszedł do skutku, dlaczego? Główny dowodzący Bayernu Monachium – Franz Beckenbauer uznał, że Francuz wart jest takich samych pieniędzy jak Cristiano Ronaldo, gdyż jest on tak samo dobry jak Portugalczyk. Żaden europejski klub, zainteresowany usługami Riberego, (Real Madryt, Manchester United, FC Barcelona czy Chelsea Londyn) nie zdecydował się wyłożyć na niemiecki stół ponad 90 milionów euro.

Jak widać Real Madryt transferem C. Ronaldo poniekąd zaszkodził sam sobie. Gdyby nie tak wysoka kwota za Portugalczyka zapewne Królewscy mogliby ściągnąć Riberego czy Alonso za mniejszą kwotą do szeregów Los Blancos. FC Barcelona nie musiałaby wykładać ponad 70 milionów za Ibrahimovica, a Villa i Aguero możliwe, że zmieniliby w końcu barwy klubowe.

Ciekawą sprawą są zapisy nowych piłkarskich nabytków (głównie Realu Madryt) w ich indywidualnych kontraktach. Podam tylko dwa przykłady – C. Ronaldo i Kaka, których kwota odstępnego wynosi miliard euro! Jest to pewnego rodzaju ubezpieczenie przed chęcią zakupu tych zawodników przez niebiańsko bogatych arabskich szejków. Robi wrażenie prawda?

Zastanawia mnie fakt, ile kosztowałby Zinedine Zidane, gdyby jego transfer z Juventusu do Królewskich odbywałby się w tym roku. Wydaje mi się, że granica 100 milionów euro mogłaby zostać zagrożona. Uważam, że jeśli geniusz Francuza wyceniony został na 73,5 miliona euro to nijak mają się umiejętności takich piłkarzy jak Aguero, Villa czy Mascherano do kwoty jaką żądają ich klubowi właściciele. Ale jak wiadomo rynek biznesowy, nie piłkarski, rządzi się swoimi prawami…

W piłkarskim świecie istnieje opinia, że Florentino Perez swoimi zakupami psuje rynek transferowy. Może być w tym wiele prawdy, gdyż ceny za piłkarzy, jakie żądają ich obecni właściciele często nie odpowiadają umiejętnościom zawodników. Tegoroczne okienko transferowe powoli dobiega końca, a mnie ciekawi jak będzie wyglądało za rok. Czy odbędzie się ono pod hasłem – Ribery do Realu Madryt? Jak to się mówi, pożyjemy zobaczymy.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/27/zawyzone-ceny-pilkarzy/feed/
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:40:18 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Chelsea FC, Emmanuel Adebayor, FC Barcelona, Florentino Perez, Kolo Toure, Manchester City, Manchester United, Real Madryt, transfery,

]]>
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership!
Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!

Tak, z pełną świadomością nazwałem EPL najlepszymi rozgrywkami naszego globu. Część z Was przyjmie to z obruszeniem i ironicznym uśmiechem, gdyż przez dużą część znawców miano to po rzymskim finale Ligi Mistrzów przejęła hiszpańska Primera Division, ale czy słusznie? Moim zdaniem nie. Chylę czoła przed Barceloną, która w pięknym stylu (może poza półfinałem) zdominowała Puchar Europy w poprzednim sezonie. Gratuluję i podziwiam Florentino Pereza, który nie obiecał gruszek na wierzbie w skutek czego na Santiago Bernabeu pojawiły się największe gwiazdy pokroju Kaki, Cristiano Ronaldo, czy Karima Benzemy…

Jest jednak kilka ale. Pierwsze ode mnie. W Hiszpanii o mistrzostwie kraju zadecyduje wyżej wspomniana dwójka, a reszta zespołów nawet przez chwilę nie zbliży się do faworytów. Walka o dominację zawsze lepiej smakuje, gdy włącza się w nią większa ilość drużyn. Drugim i dobitnym argumentem niech będą słowa gwiazdy Liverpoolu … Hiszpana, Fernando Torresa:

„Real ma Ronaldo i Kakę, Barcelona Messiego i Xaviego i co więcej? Tradycja, historia, liczba kibiców i atmosfera na stadionach – tego zazdroszczą nam wszystkie ligi świata, nawet hiszpańska. Jesteśmy ciągle daleko z przodu.”

Fernando Torres

Lato na Wyspach jak co roku miało dwa motywy przewodnie. Transfery i promocja. Do wielkich sum wydawanych przez właścicieli klubów wszyscy zdążyli przywyknąć, gdyż dzieje się to co najmniej od wejścia do gry Romana Abramovicha, który niby spuścił już z tonu, ale sądzę, iż śmiało mogę nazwać go pionierem wydawania bajońskich sum przez ekipy angielskiej Premiership. Tutejszym odpowiednikiem Realu Madryt został, co nikogo dziwić nie może, Manchester City. Ponad 100 mln. Funtów zapłacono za Emmanuela Adebayora, Carlosa Teveza, Roque Santa Cruza, czy Kolo Toure. Robi wrażenie, ale czy przyniesie oczekiwane efekty? O tym później.

Okres przygotowawczy? Promocja i pieniądze! Takie skojarzenia wzbudza u większej części zarządów czas w którym piłkarze mają wyrabiać żelazne kondycje na kolejny morderczo trudny sezon. Jednak co sportowe, zostawmy sztabom i zawodnikom, a pieniądze rzecz ważna. I tak po raz kolejny najlepsze ekipy wybrały się na podbój Stanów Zjednoczonych, Azji, a nawet … Australii. Zyskiwanie kolejnych kibiców to nie tylko sprzedaż gadżetów – w szczególności koszulek. To także powstawanie nowych fanklubów, stowarzyszeń, które w swoim zakresie przez cały rok, nie tylko w okresie letnim przez maksymalnie 2 tygodnie, będą promować dany zespół. Interes się kręci, księgowi zacierają ręce bo dochodów nigdy za wiele.

Grupa mistrzowska

Jak nadmieniłem na wstępie o końcowy triumf w Anglii walczyć będzie kilka zespołów. Dokładnie 4 i nie powinno tutaj być żadnej niespodzianki. W skład ten wchodzą oczywiście, jak co roku, Manchester United, Liverpool, Chelsea oraz Arsenal. Wymieniłem je w kolejności z poprzedniego sezonu, jednak uważam, że te rozgrywki zakończą się zdecydowanie inaczej. W mojej opinii do samego końca powalczą między sobą drużyny Sir Alexa Fergusona oraz Carlo Ancelottiego. Maksymalnie w marcu wykruszy się pozostała dwójka, która między sobą rozstrzygnie miejsce na podium, a tutaj stawiałbym (jak nigdy) na podopiecznych Arsene Wengera. Czemu tak? Przed Wami krótka charakterystyka każdego z kandydatów:

Arsenal – Od lat Arsene Wenger po skończonym sezonie musi wysłuchiwać tych samych komentarzy: z dziećmi nic nie wygrasz. A on dalej swoje. I według mnie bardzo słusznie, gdyż plan rozpoczęty kilka lat temu zaczyna przynosić rezultaty, gdyż owe ‘dzieci’, które miały stanowić trzon zespołu z Emirates Stadium dziećmi w rzeczywistości już nie są. I tu nie chodzi tylko o ich metryczki, ale i doświadczenie, które co roku zbierają w Lidze Mistrzów, radząc sobie co najmniej przyzwoicie, by nie powiedzieć dobrze, bo jak inaczej nazwać dobrnięcie do ½ poprzedniej edycji?

Transfery. Co prawda z Arsenalu odeszło dwóch graczy, który zwykle wychodzili w podstawowej jedenastce to ja jednak wcale nie uznałbym tego za poważne osłabienie. Ba, więcej! Śmiem twierdzić, że sprzedaż Emmanuela Adebayora do The Citizens to… wzmocnienie Gunners. Jak powszechnie wiadomo od co najmniej roku reprezentant Togo chciał zmienić pracodawcę, a gdy rok temu nie udało się trafić do Milanu piłkarz nie błyszczał już skutecznością na murawie, co więcej, psuł on dobrą atmosferę w szatni. Na tym transferze najwięcej zyska zapewne Robin van Persie, który powinien otrzymać więcej swobody z przodu, a do spółki z oswojonym z brytyjską rzeczywistością Andriy’em Arshavinem i coraz lepszym Theo Walcottem stworzy ofensywne trio przed którym drżeć będzie każda defensywa ligi, gdyż od dawna wiadomo, że filozofią tego zespołu jest znane powiedzenie ‘Najlepszą obroną jest atak.’

Trochę inaczej sprawa ma się z Kolo Toure, który zanotował sportowy spadek dla pieniędzy. W jego miejsce za 10 mln funtów pozyskany został Belg, Thomas Varmaelen. Miał być kolejnym złotym dzieckiem ‘wyprodukowanym’ przez słynną szkółkę amsterdamskiego Ajaxu, jednak jego talent gdzieś się zatrzymał. Zadaniem Wengera będzie obudzić drzemiący w tym chłopaku niemały potencjał, a gdy ta sztuka się powiedzie zapewne szybko zapomni o stracie zawodnika rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Gdy do tego dopowiemy, że po kontuzjach wracają Tomas Rosicky oraz Eduardo Da Silva, a na ławce siedzą fenomenalne młode talenty pokroju Carlosa Veli, czy Jacka Wilshere’a dostaniemy mocny skład gotowy do walki o podium. Na miejsca 1-2 to jednak za mało. Krótka i mimo wszystko zbyt mało doświadczona ławka, a przede wszystkim poważny uraz Samira Nasriego powodują, że Manchester United, jak i Chelsea w pewnym momencie ligi będą mogły skreślić Arsenal z listy poważnych rywali.

Chelsea – na Stamford Bridge wszyscy czekają na powtórkę sezonów 2004/05 i 2005/06, kiedy to na sam koniec John Terry dumnie wznosił puchar za mistrzostwo Anglii. Po zakończeniu poprzednich rozgrywek wiele mówiło się o kadrowej rewolucji jaka miałaby mieć miejsce w zachodnim Londynie. Roman Abramovich zmęczony ciągłymi porażkami w Europie i niemocą odzyskania tytułu znów nie sypnął zbytnio groszem, postanowił za to postawić na doskonałego, sprawdzonego w klubowej piłce managera. Carlo Ancelotti ma w końcu dać The Blues choć jedno z wyżej wymienionych tytułów. Choć sam Włoch apeluje o spokój, to gdy ta sztuka się nie powiedzie zapewne straci pracę. To już niestety smutna tradycja, która dosięgnęła Jose Mourinho, Avrahama Granta oraz Luiza Felipe Scolariego.

Transfery. Z zapowiadanej rewolucji nici, spektakularnych wzmocnień brak. Pozyskano przede wszystkim Youriy’a Zhirkova, reprezentanta Rosji, jedną z najjaśniejszych postaci ostatniego Euro. Do tego bramkarz, Ross Turnbull ze spadkowicza Middlesbrough i młoda nadzieja angielskiego ataku, Daniel Sturridge z Manchesteru City. Z wypożyczeń wrócili Claudio Pizarro oraz Andriy Shevchenko, ale jak pokazały przedsezonowe gry na nich bardzo polegać niestety nie można, a i sprzedać nie ma gdzie, bo chętnych dotychczas brakowało.

Z drużyny nie odszedł nikt znaczący. Cały trzon zespołu pozostał i ma się dobrze, martwi jednak co innego, masowe rozprzedawanie, bądź wypożyczanie młodych zawodników z Akademii, którzy mogliby być idealnym uzupełnieniem podstarzałego już trochę składu. Miroslav Stoch, Ben Sahar, Ryan Bertrand, Sergio Tejera, Frank Nouble, Morten Nieslen to piłkarze, którzy Stamford Bridge opuścili. Mimo wszystko kadra jest szeroka I bardzo doświadczona. Jeżeli Ancelotti nie popełni błędu Scolariego w przygotowaniach, Chelsea w obliczu osłabień Manchesteru United stanie się głównym kandydatem do mistrzostwa.

Liverpool – The Reds na triumf w lidze czekają już 20 lat. Jak prorokuje Sir Alex Ferguson poczekają i kolejny.

„Miniony sezon był dla tej drużyny najlepszy od 20 lat, a i tak skończyli cztery punkty za nami. Trudno będzie im powtórzyć taki wyczyn.”

Sir Alex Ferguson

Trudno nie zgodzić się ze słowami Szkota. Liverpool w sparingach nie zachwycał, a i nie wzmocnił się znacząco. Odeszli za to przede wszystkim Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso, którzy ulegli galaktycznemu projektowi Florentino Pereza. A przecież ciągle nie wiadomo, czy Javier Mascherano nie wyląduje w końcu na Camp Nou.

W ich miejsce pozyskano Glena Johnsona z Portsmouth oraz Roberto Aquilaniego z Romy. Prawy obrońca reprezentacji Anglii ma za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w życiu, jednak czy będzie w stanie go powtórzyć zważywszy na to, że będąc w Chelsea nie był w stanie przebić się do podstawowego składu? Czy włoski pomocnik dobrze i szybko zaadaptuje się w nowym otoczeniu? Śmiem wątpić.

Jak na zamieszanie wokół swojej osoby zareaguje lider ekipy z Anfield Road, Steve Gerrard? Został co prawda uniewinniony przez sąd w sprawie pobicie w jednym z klubów, jednak jak dobrze dostrzeżono, człowiekowi, który od lat nadaje rytmu tej drużynie nie wolno narażać się na takie sensacje. Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden talent pomocnika:

„ Wyprowadziłem trzy ciosy, ale tylko jeden doszedł celu” – zeznawał.

„Wyprowadził ciosy niczym profesjonalny bokser” – ocenił siłę rywala poszkodowany.

Dla Rafy Beniteza dobrze by było, gdy i na boisku jego podopieczny okazał się takim wojownikiem, gdyż w przeciwnym razie podium w mojej opinii jest zagrożone.

Manchester United – Przed drużyną z Old Trafford być może najważniejszy sezon w historii, gdyż za jednym zamachem mogą złowić dwie grube ryby: jako pierwsi mogą czwarty rok z rzędu zakończyć rozgrywki na 1 miejscu, a przy okazji wyprzedzić Liverpool w tabeli wszechczasów pod względem ilości zdobytych tytułów.

Wydawało się, że po transferze Ronaldo w jego miejsce sprowadzeni zostaną piłkarze – gwiazdy. Sir Alex stwierdził jednak, że nie będzie uczestniczył w szalonym wyścigu cenowym jaki ogarnął Europę i na Old Trafford za 17 mln trafił Antonio Valencia z Wigan, za 8 mln młokos Gabriel Obertan z Bordeaux, a także za dramo Michael Owen. Nie są to transfery, które powalają na kolana, bo i Ekwadorczyk ilością goli nie zbliży się do Cristiano, Francuz zbierać ma dopiero niezbędne doświadczenie, a i na angielskiego napastnika słynącego z kruchego zdrowia liczyć nie można, ale…

Ale kibice Diabłów muszą zaufać swojemu managerowi. Szkot stawał już przed zadaniem wypełniania luk po swoich gwiazdach i skutecznie poradził sobie w przypadku m.in. Erica Cantony, czy Davida Beckhama. Za każdym razem wiedział co robi. Ma on też słabość do zawodników starszych, doświadczonych i niekiedy już skreślonych. Sprawdził się wariant z Teddym Sheringhamem, a także Henrikiem Larssonem. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Szanse na kolejny triumf rozstrzygnie jednak forma Wayne’a Rooneya. Anglik wreszcie ma grać na swojej ukochanej pozycji, gdzie zaliczyć ma najlepszy rok w trakcie pobytu na Old Trafford. To w nim pokładana jest największa nadzieja i sam Fergie namaścił popularnego Roo na następcę Ronaldo. Jeżeli Wayne wreszcie się przełamie w czerwonej części Manchesteru znowu może być radośnie…

Grupa spadkowa

Do spadku także można wytypować kilka zespołów. Nie zdecyduję się na wybranie trójki, która pożegna się z rozgrywkami. Wymienię moich faworytów z krótkim uzasadnieniem:

Hull City – poprzedni sezon zakończony tuż nad kreską, a od degradacji dzielił ich ledwie jeden punkt. Na domiar złego ekipa nie została wzmocniona, a jak wiadomo drugi sezon w ekstraklasie zawsze bywa trudniejszy.

Stoke City – co prawda roku temu zajęli bezpieczną, 12 lokatę to jednak podobnie jak w przypadku Hull dosięgnąć ich może słynny ‘syndrom drugiego sezon’ W Stoke ciągle brak klasowego napastnika, a i gra na wyjazdach musi ulec poprawie, gdyż ledwie 10 punktów uciułanych rok temu woła o pomstę do nieba.

Trójka beniaminków: Brimingham – tym zespołem rządzi niejako prawo serii. Sezon 05/06 spadek do Championship, rok później awans.Rok gry w Premiership i kolejna degradacja, po czym znów awans… Nietrudno się domyśleć co zgodnie z tym prawem będzie teraz. Promykiem nadziei dla ekipy Alexa McLeisha będą doświadczeni Barry Ferguson oraz Lee Bowyer.

Burnley – absolutny debiutant w najwyższej klasie rozgrywkowej. Brakuje tu wszystkiego. Stadionu, pieniędzy, klasowych piłkarzy. Zdaje się, że tylko szczęście i wielkie serce do walki mogą zagwarantować ligowy byt.

Wolverhampton – po długiej przerwie powrót na boiska EPL, jednak poza kilkoma wyjątkami w kadrze znajdują się piłkarze, którzy tę ligę znają tylko z TV. Na dodatek trauma trenera, gdyż ich szkoleniowiec, Mick McCarthy w ekstraklasie pracował dwa razy… dwukrotnie spadając.

Portsmouth – przede wszystkim masowy exodus piłkarzy i wąska kadra. Odejście Johnsona, Traore, Davisa, Collinsa, Pamarota, Laurena, Thomasa i Croucha nie wróży dobrze 14 ekipie poprzedniego sezonu.

Wigan – powód ten sam co w przypadku Pompey. Zimą odeszli Palacios i Heskey, latem Valencia. Bez kluczowych piłkarzy i młodym trenerem na ławce o pozostanie w lidze walczyć trzeba będzie do upadłego.

Liga Europejska

Miejsca 5-7 gwarantujące grę w Lidze Europejskiej według mnie rozstrzygną między sobą Everton, Aston Villa, Tottenham i Manchester City.

Dlaczego nie wierzę w Citizens? Z ciągle niepełną defensywą, oraz totalnie niezgranym przodem w tym roku Big Four podopieczni Marka Hughesa nie rozbiją. Co więcej, jestem niemal przekonany, że przede wszystkim z tym managerem ta sztuka się nie uda. Pieniądze to nie wszystko, na budowę wielkiego zespołu składa się też mnóstwo innych czynników o których jak na razie szejkowie widocznie bladego pojęcia nie mają. 5 miejsce to max na co ich stać, a w obliczu osłabień Aston Villi, nierównego Tottenhamu i Evertonu szansa na lokatę tuż za plecami największych staje się jeszcze większa.

Nie można też zapominać o zespołach ze środka stawki, które rok w rok potrafią odbierać punkty potentatom i decydować o układzie tabeli. Tak więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na pierwszy gwizdek w nowych rozgrywkach. Gwiazdy, do boju!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/feed/
Piłkarze nie chcą odchodzić, czyli skutki transferów Calderóna http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarze-nie-chca-odchodzic-czyli-skutki-transferow-calderona/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarze-nie-chca-odchodzic-czyli-skutki-transferow-calderona/#comments Fri, 07 Aug 2009 21:34:46 +0000 Sebastian Matyszczak http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarze-nie-chca-odchodzic-czyli-skutki-transferow-calderona/ Ramón Calderón (poprzedni prezes Realu Madryt) nie sprawdził się w roli sternika Blancos, a po aferze z wyborami na to stanowisko podał się do dymisji. Człowiek ten jest wciąż (pośrednio) obecny w zespole z Madrytu.
»Czytaj dalej

Tagi: Arjen Robben, Florentino Perez, Klaas-Jan Huntelaar, Rafael van der Vaart, Ramón Calderón, Real Madryt, Royston Drenthe, Ruud van Nistelrooy, transfery, Wesley Sneijder,

]]>

Ramón Calderón (poprzedni prezes Realu Madryt) nie sprawdził się w roli sternika Blancos, a po aferze z wyborami na to stanowisko podał się do dymisji. Człowiek ten jest wciąż (pośrednio) obecny w zespole z Madrytu.

Chciał stworzyć wielki Real i zdobywać najwyższe cele. Do zrealizowania tych założeń miała mu pomóc holenderska kolonia, czyli piłkarze reprezentacji, która w ostatnich latach gra jak nigdy, a przegrywa jak zawsze (czyt. Euro 2008).

Arjen Robben, Wesley Sneijder, Ruud van Nistelrooy, Klaas-Jan Huntelaar, Royston Drenthe, czy Rafael van der Vaart. Ci piłkarze mieli poprowadzić Królewskich do zwycięstw w lidze I Lidze Mistrzów, ale na trzydziestym pierwszym triumfie w lidze się skończyło. Ach, nie! Przepraszam! Jest jeszcze niechlubny rekord, czyli odpadnięcie po raz piąty z rzędu w 1/8 Champions League!

Jest import, ale gdzie eksport?

Florentino Perez od samego początku swojej kandydatury uaktywnił się na rynku transferowym i rozpoczął „wielkie zakupy”, ale nie sprzedawał piłkarzy, którzy nie będą potrzebni klubowi. Kilkanaście dni temu Jorge Valdano oznajmił, iż Real będzie się pozbywał niepotrzebnych piłkarzy. Co z tego? To tylko słowa, a czynów brak!

Jak na razie udało się sprzedać tylko jednego Holendra. Jest nim Klaas-Jan Huntelaar (młodzieniec będzie reprezentował barwy AC Milan.) Inni piłkarze, którzy stracili przywilej grania dla Blancos to: Míchel Salgado, Jordi Codina, Fabio Cannavaro, Javi García, Javier Saviola, Daniel Parejo, Gabriel Heinze i Julien Faubert. Sęk w tym, że wielu Holendrów to wciąż piłkarze Realu Madryt, a kilku z nich, jak na przykład Drenthe, czy Sneijder zadeklarowali chęć pozostania w drużynie Manuela Pellegriniego.

Najbliżej odejścia wydaje się być Rafael Van der Vaart, który zdążył się już pokłócić z nowym trenerem, który nie powołuje go na mecze towarzyskie. Czyżby były coach Villarreal chciał zmusić Holendra do odejścia? Nie ma się co dziwić. Ten piłkarz nie błyszczał w Madrycie, a Juande Ramos stawiał na niego głównie podczas rotacji i… w ostateczności. Możliwe, że powróci do Hamburga, ale kwestia jego transferu jest jeszcze otwarta.

Innymi Holendrami sprowadzonymi przez Calderóna (najgorszego prezesa Blancos w XXI wieku) są Sneijder i Robben. Ten pierwszy ma pecha, bo notorycznie nękają go kontuzje (podobnie jak Owena) i nie może pokazać na co go stać. Były pomocnik Chelsea to już inna bajka. W drużynie Juande Ramosa był podporą drużyny (zaraz za Casillasem i Raulem). Jedni uważali, że gra pięknie, inni, iż jest samolubny i zamiast podawać pudłuje, strzelając na bramkę przeciwnika. W obecnym składzie Realu może liczyć co najwyżej na ławkę rezerwowych, chyba że któryś z podstawowych zawodników złapie kontuzję (np. C. Ronaldo).

Jak widać Ramón Calderón jest wciąż obecny na Santiago Bernabeu. Kiedy sobie pójdzie? Odpowiedź jest prosta. Dopiero wtedy, gdy wszyscy piłkarze sprowadzeni za jego kadencji opuszczą Los Merengues.

P.S.
Gdyby piłkarze wystawieni na sprzedaż nie mieli ambicji do gry w najlepszych europejskich ligach, a ich wymagania kontraktowe nie były tak górnolotne, to miejsce w polskiej Ekstraklasie mieliby jak w banku, a do wyboru mieliby całe szesnaście zespołów.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarze-nie-chca-odchodzic-czyli-skutki-transferow-calderona/feed/
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:53 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.
»Czytaj dalej

Tagi: AC Milan, Luis Fabiano, Sevilla FC, transfery,

]]>
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano
Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.

Trzeba również pamiętać, że w dużym stopniu jest to zależne od nas jak i od naszego podejścia. Czy gracze pokroju Raula, Del Piero, Maldiniego, Cantony czy Tottiego osiągnęliby to wszystko, co się im udało gdyby nie marzenia i zaangażowanie w każdy trening lub mecz. Czy Messi, C.Ronaldo, Ribery czy Villa byliby tak rozchwytywani na rynku transferowym jak są teraz? Odpowiedź jest jedna – oczywiście że nie.

Jakiś czas temu swoje marzenie wyjawił również brazylijski napastnik Luis Fabiano. W wywiadzie przeprowadzonym pod koniec czerwca otwarcie przyznał, że jego marzeniem od dawna jest gra w zespole AC Milan. Ceni on wielce swój obecny klub, FC Sevilla, w którym czuje sie doskonale. Jednak kim byłby człowiek który nie chciałby osiągnąć swych życiowych pragnień, marzeń?

Na odpowiedź ze strony Rossonierich nie trzeba było czekać zbyt długo. Parę dni po oświadczeniu króla strzelców ostatniego Pucharu Konfederacji sam wiceprezydent mediolańskiego klubu, Adrian Galliani, potwierdził zainteresowanie włoskiej drużyny napastnikiem Sevilli. I od tamtego momentu zaczęły pojawiać się w prasie zagranicznej (głównie włoskiej i hiszpańskiej) doniesienia dotyczące przenosin Fabiano z Hiszpanii do Włoch.

Od początku mówiło się, że AC Milan będzie musiał wyłożyć na stół ofertę pokroju 30 milionów euro gdyż tyle wynosi klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie zawodnika. Włoski klub wiedział doskonale, że Sevilla łatwo nie odda bramkostrzelnego piłkarza. Tym bardziej przed zbliżającymi się rozgrywkami Ligii Mistrzów, w której andaluzyjski klub wystąpi dzięki trzeciemu miejscu w Primera Division.

W tym momencie w mediach pojawił się Jose Fuentes, agent zawodnika. Na początku postawił sprawę jasno: „Fabiano zostaje!”. Z biegiem czasu jednak jego wypowiedzi coraz mniej wskazywały na to, by jego klient pozostał w obecnym klubie. Nikt nie potrafi powiedzieć jednak skąd ten szybki zwrot akcji. Może było to tylko po to, by rozruszać Milan aby ten sprowadził Brazylijczyka na San Siro? Jednak najprawdopodobniej klęska w negocjacjach na linii Wolfsburg – AC Milan w sprawie transferu Dzeko wpłynął na dalsze etapy działań Rossonierich.

Pierwszą ofertę – 14-15 milionów euro – odrzucono, to za mało by władze Sevilli pozwoliły nawet na rozmowy w sprawie kontraktu między Fabiano a Milanem. Wtedy do głosu ponownie doszedł Fuentes. Stwierdził początkowo, że 30 milionów jest sumą wygórowaną za 29-letniego zawodnika. Powiedział również, że klub z Andaluzji w czasach kryzysu nie dostanie takich kwot jak przy transferach Daniego Alvesa (2008 rok, przenosiny do Barcelony, kwota to ok 30 milionów euro) czy Sergio Ramosa (2005 rok, przeprowadzka do Realu Madryt, kwota 27 milionów euro). Następnie agent zawodnika zaczął w pewnym sensie pełnić role mediatora między klubami i określił prawdopodobną sumę przy której Sevilla zgodziłaby się na rozmowę dotyczącą kontraktu na linii Fabiano – Milan.

Warto przypomnieć, że okienko transferowe w Europie kończy się w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Dokładniej rzecz ujmując ma to miejsce równo o północy. Do tego czasu na pewno będziemy wiedzieć czy marzenie Luisa Fabiano spełni się i będzie on mógł założyć jakże wielce upragnioną koszulkę AC Milan z własnym nazwiskiem i numerem na plecach. Co prawda wizja ta oddaliła się w związku z pozyskaniem przez Rossonerich Klaasa Jana Huntelaara. Jednak jak to w piłce bywa, nigdy nic do końca nie wiadomo. Każdy piłkarz ma przecież prawo żyć marzeniami i próbować osiągnąć je czy to w latach początku kariery seniorskiej czy już w wieku zbliżonym do trzydziestki. W końcu, jak to mówią, życie zaczyna się po trzydziestce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/feed/