Soccerlog.net » PZPN http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Monolog żalu: Czechy-Polska http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/#comments Sun, 11 Oct 2009 15:15:59 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/ reprezentacja_polski_praga.jpg Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, PZPN, Reprezentacja Polski, Stefan Majewski,

]]>
reprezentacja_polski_praga.jpg
Mecz w Mariborze Dariusz Szpakowski zwieńczył dziesięciominutową tyradą. Gdy w Pradze wybijała 80. minuta meczu, zastanawiałem się, kiedy pan Darek zacznie marudzić. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało. Pozwolę sobie zatem wejść w rolę komentatora i długim monologiem skomentować mecz Czechy-Polska.

Osiemdziesiąta minuta na zegarze… Czechy dwa, Polska zero…
Miesiąc temu, w Mariborze, doświadczyliśmy klęski, sięgnęliśmy dna.
Dziś jest nieco lepiej, ale trudno, żeby nie było – od dna można się tylko odbić…
Stefan Majewski eksperymentował – ze składem i taktyką.
Można powiedzieć, że w pięć dni nie zbuduje się ekipy i w ten sposób usprawiedliwiać „Doktora”.
Ale uważam, że byłoby to spore uproszczenie…

Przecież sami wymagaliśmy od Majewskiego, aby zaprezentował coś innego, odmiennego.
Prezes Lato mógł zostawić Beenhakkera, ale nie zrobił tego.
Antoni Piechniczek powtarza jak mantrę wyższość polskiej szkoły trenerskiej…
Majewski otrzymał niepowtarzalną szansę, tak samo piłkarze, których powołał.
Przecież byli oni notorycznie pomijani przez Don Leo…
Mieli zatem ogromną motywację – zaprezentować się tak, by w kadrze pozostać.

Tymczasem konia z rzędem temu, kto udowodni wyższość Macieja Iwańskiego nad Rogerem.
Iwański długo upominał się o kadrę, aż w końcu otrzymał szansę…
Z dziesiątką na plecach miast dyrygować kadrą, włóczył nogami po boisku.
Jedyne, co zapamiętamy z jego występu, to bezsensowna żółta kartka…
Majewski zaprezentował nam defensywę zupełnie inną od tej, którą wystawiał Beenhakker.
Czterech graczy z polskiej ligi zagrało ze sobą po raz pierwszy – dlaczego miało to wypalić?
Piotr Polczak udowodnił, że Cracovia jest szczytem jego możliwości.
Poradzę sobie, mówił, przypominając – jak zauważył – jego dobry towarzyski mecz we Lwowie.
Co z tego, skoro dziś dwa razy dał się ograć w dziecinny sposób…
Seweryn Gancarczyk wrócił do Polski, by odbudować pozycję w kadrze.
Dziś wyglądał jak cały Lech – bezradny i bez formy…
Arkadiusz Głowacki obrósł w mit meczu Polska-USA z 2002 roku…
Niby większych pretensji do niego mieć nie będę, ale wymagałem od niego więcej.
Rok temu zachwycaliśmy się Kubą Błaszczykowskim…
To nasz Cristiano Ronaldo – Beenhakker nie krył podziwu dla pomocnika Borusii.
W Pradze był cieniem samego siebie, z dziesięciu metrów nie trafił czysto w piłkę.
Gdzie ten Kuba, który w finezyjny sposób podciął piłkę nad Petrem Cechem?
Gdzie ten Kuba, który okiwał kilku Czechów i otworzył drogę do bramki przed Pawłem Brożkiem?
Kamil Grosicki zrozumiał, jak ciężko mu bez Tomasza Frankowskiego…
Ireneusz Jeleń starał się, strzelał, nie mogę odmówić mu ambicji.
Tak samo Mariuszowi Lewandowskiemu, który jako kapitan miał zmotywować drużynę.
Nie udało się…

Cel był, motywacja – również. Czego zabrakło…?
Mecz wyglądał jak towarzyska potyczka, w której żadna ze stron nie chce być skrzywdzona.
Do czasu…
Czesi zobaczyli, że bez wielkiego wysiłku mogą Polakom strzelić gole.
Skrzętnie wykorzystali sytuacje, które sobie stworzyli.
Gdyby nie Kowalewski, mogło być jeszcze gorzej.

A przecież i oni walczyli – tak jak my – bardziej o honor niż o awans.
Zawiedli czeskich kibiców, przekreślając nadzieje na podróż do RPA miesiąc temu…
Nasza kadra też zawiodła. Dostała szansę na skromną rehabilitację.
Nie wykorzystała jej…

Na ławce trenerskiej Czechów zasiada prezes tamtejszego związku piłki nożnej.
Powiedział, że nie znalazł nikogo odpowiedniego na to stanowisko i sam spróbował.
Czy prezes Lato kiedykolwiek pomyślał nad takim rozwiązaniem…?
Wszak najłatwiej jest krytykować, a gdy przechodzi się do czynów, nagle ujawniają się trudności.
Atmosfera wokół związku – jaka jest, każdy widzi.
Kibicie tracą zaufanie do prezesa, zarządu i całej instytucji.

Trudno im się dziwić…
PZPN przechodzi ogromny kryzys, nie warto go ukrywać.
Coś się wypaliło, czegoś brakuje. Wzajemnego zaufania…?
Kibice oczekują od prezesa, że nie będzie zwalniał trenera w komercyjnej telewizji.
Kibice oczekują od wiceprezesa rzetelnej wiedzy na temat kadry…
Kto czytał gazety w tygodniu, pamięta wyliczenia Antoniego Piechniczka.

W środę przyjdzie nam oglądać wyjątkowy mecz…
Mecz drużyny grającej o wszystko z ekipą, której na niczym nie zależy.
Kto okaże się zwycięzcą? Faworyta łatwo wskazać…
Poza tym widok pustego Stadionu Śląskiego…
Czy o to chodziło?
Dlaczego związek trzyma się sztywno swojego zdania?
Przecież racja jest jak – wiadomo co – każdy ma własną.
Może kibice wiedzą lepiej…
Bojkot meczu jest marginalizowany przez związek.
Zobaczymy, co zarząd PZPN powie przy pustych trybunach w Chorzowie…

Kończy się doliczony czas gry, ostatni gwizdek sędziego z Danii…
Dwa do zera wygrywają Czesi i to oni ratują honor.
Ani ich, ani nas nie będzie w RPA.
Polsce pozostał jeden mecz…
Przedostatnie miejsce w grupie, niżej tylko San Marino.
Czy to jest to, o czym marzyliśmy…?

Nie sądzę.
Potrzebna jest solidna przebudowa.
I związku, i kadry.
Stefan Majewski dostanie jeszcze jedną szansę, ze Słowakami.
Już dziś stwierdzam, że do Euro 2012 raczej nie będzie nas przygotowywał…

Żegnam się z Państwem, najprawdopodobniej po raz ostatni.
Dlaczego? Ze względu na te nieprzychylne słowa, które mówię ze szczerego serca.
Dobro polskiej piłki leży mi na sercu, więc dłużej tak być nie może.
Dobranoc Państwu i oddaję głos do studia.

Grzegorz Kaczmarczyk, do usłyszenia w lepszej futbolowej rzeczywistości!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/11/monolog-zalu-czechy-polska/feed/
Nie karamy, bo się bawimy http://soccerlog.net/2009/10/07/nie-karamy-bo-sie-bawimy/ http://soccerlog.net/2009/10/07/nie-karamy-bo-sie-bawimy/#comments Wed, 07 Oct 2009 21:15:18 +0000 rvn http://soccerlog.net/2009/10/07/nie-karamy-bo-sie-bawimy/ Nie karamy, bo się bawimy Korupcję w sporcie można niejako podzielić. Jedni byli zdolni, ale zbyt leniwi i mogli dostawać dobrą kasę za porażki. Media potrafią ładnie nazywać niektóre rzeczy, więc nazwały i tę. Odpuszczanie meczów. Więc szli na to. Inni zaś byli zbyt słabi, ale też leniwi (jednak chcieli coś osiągnąć), więc płacili tym pierwszym. Pierwsi dali sobie wbić kilka goli, mówiąc jak Radosław Majdan - "przyaktorzyli" ból porażki, a drudzy zgrywali twardzieli i wielkie nadzieje polskiego futbolu.
»Czytaj dalej

Tagi: Gilewicz, Kręcina, Lato, PZPN, Wdowczyk,

]]>
Nie karamy, bo się bawimy
Korupcję w sporcie można niejako podzielić. Jedni byli zdolni, ale zbyt leniwi i mogli dostawać dobrą kasę za porażki. Media potrafią ładnie nazywać niektóre rzeczy, więc nazwały i tę. Odpuszczanie meczów. Więc szli na to. Inni zaś byli zbyt słabi, ale też leniwi (jednak chcieli coś osiągnąć), więc płacili tym pierwszym. Pierwsi dali sobie wbić kilka goli, mówiąc jak Radosław Majdan – “przyaktorzyli” ból porażki, a drudzy zgrywali twardzieli i wielkie nadzieje polskiego futbolu.

Grzegorz M., nie mający zupełnie nic wspólnego z Grzegorzem Matlakiem wydaje oświadczenia, że nie działał na szkodę szczecińskiej piłki. W takim razie za co go zatrzymano? Nie wiadomo. Być może za przejście na czerwonym świetle, rozbicie namiotu na jednym ze szczecińskich rond lub znieważenie wójta gminy Lubicz (nie szukajmy afiliacji z “Klanowym” doktorem). Podobnie niegdyś mówił Piotr R., który po strzeleniu swojej setnej bramki w lidze, biegał w podkoszulku z napisem “100 gol Reissa”. On jednak nie działał na szkodę piłki w Poznaniu. Dariusza W., którego prasa nazywała “Wdowczykiem” długo nie można było złamać, trochę pomilczał, trochę pokręcił, jednak przyznał się do korupcji (oczywiście początkowo był niewinny). Kubicki – jak mówili kibice o Dariuszu K., to prawdziwy fenomen. Nic nie kupił, nic nie sprzedał, ale oświadczenia antykorupcyjnego podpisać nie chciał. Być może mu się nie chciało, a wszyscy widzą w tym już coś podejrzanego.

W środowisku piłkarskim umoczony jest niemal każdy. Ludzie związani z PZPN, począwszy od nałogowego pożeracza golonek >> sekretarza generalnego<< Kręciny, kończąc na PZPN-owskim żelazku. Jak powszechnie wiadomo, podobnie brudnym obszarem są sędziowie. W tym wypadku nie do przebicia jest Marek Mikołajewski, który po zatrzymaniu, zwolnieniu z aresztu, jak gdyby nigdy nic, powrócił do sędziowania meczów Ekstraklasy. Gdy Piotr Świerczewski przed kamerami Canal+ stwierdził, iż wyżej podpisany sędzia “jest do dupy” musiał zapłacić karę. Z czasem okazało się to dość trywialne. Na szczęście presja medialna spowodowała, że sprawa wróciła do WD, a sam niechlubny jej bohater od piłki odpoczywa. Po uszach dostało się również Grzegorzowi Gilewskiemu. W jednym z wywiadów zapewniał, że nikt mu nic nie proponował, a skupia się jedynie na sędziowaniu i nominacji na sędziego głównego do RPA. Znamienne. W normalnym układzie całe towarzystwo zostałoby rozgonione, ale nie w Polsce.

Tym ludziom należy się podziw, że jeszcze mają czelność pchać się do piłki i patrzeć kibicom prosto w oczy. Tym samym kibicom, z których robili idiotów przez długie lata. Mało kto chciałby wywołać taki podziw, ale im bezczelność aż bije z oczu, więc dlaczego nie? Pomijając już zwyczajne zeszmacenie swojego wizerunku, należy mieć w sobie choć resztki przyzwoitości i najzwyczajniej, po cichu, wycofać się z piłkarskiego szumu. Rzucić czerstwą gadkę o tym, że każdy robi błędy, pokajać się przed kamerami i zrobić krok w tył, w cień. Dla niektórych kibiców byłby to wystarczający gest, ale im żądza pieniądza bezprzecznie przysłania zasady zdrowego rozumu i jakichkolwiek zasad.

PZPN opowiada, że polska piłka jest chora i trzeba ją uzdrowić. Sam najwyraźniej nie zamierza wystąpić w roli doktora, bo to on odpowiada za cały bałagan, wydając coraz śmieszniejsze decyzje. Jan Tomaszewski stwierdził niedawno, że “porównanie do PZPN obraża domy publiczne”. I tego trzeba się trzymać. Po co mają karać kogoś, skoro sami dobrze się bawią?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/07/nie-karamy-bo-sie-bawimy/feed/
Summer wine http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/ http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/#comments Wed, 16 Sep 2009 14:54:31 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/ Summer wine No i komu tu wierzyć, kiedy z każdego źródła docierają tak sprzeczne informacje, że sam Dalajlama straciłby spokój ducha? Zdrowy rozsądek, poparty wcale nie miałkimi dowodami w postaci marnych wyników, kontra niekoniecznie sprawdzone, ale robiące niemałe wrażenie na percepcji skołowanego kibica doniesienia mediów. Jedno jest pewne – w polskim futbolu, jak w czeskim filmie, zdarzyć może się wszystko, albo i więcej...
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, Leo Beenhakker, PZPN,

]]>
Summer wine
No i komu tu wierzyć, kiedy z każdego źródła docierają tak sprzeczne informacje, że sam Dalajlama straciłby spokój ducha? Zdrowy rozsądek, poparty wcale nie miałkimi dowodami w postaci marnych wyników, kontra niekoniecznie sprawdzone, ale robiące niemałe wrażenie na percepcji skołowanego kibica doniesienia mediów. Jedno jest pewne – w polskim futbolu, jak w czeskim filmie, zdarzyć może się wszystko, albo i więcej…

Owa niepewność dotyczy oczywiście dalekosiężnych skutków burzy, jaka za sprawą panów Laty i Beenhakkera przetoczyła się przez polskie środowisko piłkarskie, przeistaczając jego, i tak już mocno nadwątlony wizerunek w istne pobojowisko. Pobojowisko, które należałoby szybko zaorać, wyrównać i zacząć nową, żmudną acz konieczną odbudowę. I taki jest plan, ale to, jak szybko i efektywnie zostanie zaszczepiony na polskiej ziemi zależy już tylko od jego realizatorów, a Ci, choć podobnież gdzieś są, na razie skrzętnie się ukrywają. I tu pojawia się paradoks numer jeden. Otóż…

Niezależnie od tego, czym aktualnie zajmuje się prezes Lato – delektuje mityczną już lampką wina, która wprawiła go w tak rzewny nastrój po meczu ze Słowenią, czy w pocie czoła pracuje nad poprawą sytuacji w polskim futbolu – bez wątpienia jak cień podążają za nim słowa, którymi zapewnił, że kolejnym selekcjonerem na pewno będzie Polak, bo tylko polska myśl szkoleniowa (wielokrotnie zastanawiałem się czy coś takiego istnieje, ale żadnych konstruktywnych wniosków nie wyprowadziłem, no chyba, że za przykład takowej potraktujemy „szarańczę” Marka Motyki czy zmysł taktyczny Lesiaka) jest w stanie uporządkować cały ten galimatias. Co więcej, pan Lato podał nawet pięć nazwisk, wśród których – po raz kolejny na pewno – znajduje się mąż opatrznościowy polskiej kadry (Skorża, Smuda, Janas, Kasperczak, Majewski). I kiedy już cała opinia publiczna wzięła pod lupę kompetencje poszczególnych kandydatów rozpoczynając gorącą debatę nad ich przydatnością dla kadry, jak grom z nieba spadła na wszystkich wiadomość – w blokach startowych staną jednak cudzoziemcy! Na polskich pretendentów padł blady strach, pan Lato okazał się być zwykłym ‘kłamczuszkiem’ a kibice po raz wtóry w przeciągu dwóch tygodni przeżyli nagły skok ciśnienia. Tylko media z szybkością światła podchwyciły temat i z równą sobie ochotą rozpoczęły głęboki research rynku – Grant, Bilic, Tigana, Matthäus a nawet Mancini i Spalletti w mig stanęli ramię w ramię z przedstawicielami PMS, stanowiąc dla nich, nie lada konkurencję.

Kimkolwiek jednak nie będzie nowy selekcjoner, jako trener zespołu piłkarskiego musi dysponować (a przynajmniej wypadałoby, aby dysponował) odpowiednim materiałem ludzkim, którego jak wiadomo w Polsce nie ma zbyt wiele, a jeśli już jest to w jakości pozostawiającej sporo do życzenia. I tu paradoks numer dwa…

Polacy, których aspiracje od dawna nie idą w parze z możliwościami, niekoniecznie zdają sobie sprawę, że w czasie, gdy futbol w takich krajach jak Czechy, Słowacja, czy Słowenia wykonywał milowy krok w przód, oni tkwili tak głęboko w ‘beenhakkerowskich’ drewnianych chatkach, karmiąc się wspomnieniami, że w konsekwencji zostali kilka długości za zespołami, które kiedyś bili z okładem. Dziś więc próżno szukać zespołów trzęsących przysłowiowymi portkami przed świadomością spotkania z Polską, bo i bać się nie ma kogo. Sukcesy faktycznie były, ale… 30 lat temu. Aktualnie Polacy to rezerwowi bramkarze albo trzecioligowi napastnicy w klubach z Wysp Brytyjskich, zawodnicy rezerw mistrza Francji czy turyści z lig okołogreckich.

Właściwie nie dziwota, iż widząc taki stan nadwiślańskiego futbolu, pewni prominenci ze związku przy ulicy Miodowej, w ostatnim czasie chętniej niż zwykle sięgają po wino.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/16/summer-wine/feed/
Lato się kończy… http://soccerlog.net/2009/09/13/lato-sie-konczy%e2%80%a6/ http://soccerlog.net/2009/09/13/lato-sie-konczy%e2%80%a6/#comments Sun, 13 Sep 2009 11:21:15 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/09/13/lato-sie-konczy%e2%80%a6/ Lato się kończy... Ostatni tydzień nie był pozytywny dla polskiej piłki nożnej – remis z Irlandią Północną oraz kompromitująca porażka ze Słowenią. Polacy stracili szansę na awans do Mundialu w 2010 roku. Nie chcę pastwić się nad grą naszych reprezentantów (choć była żałosna), ponieważ co się stało, to się nie odstanie i jedyne co powiem w tym temacie, to że naprawdę ‘szkoda’… Tytuł mojego artykułu nie odnosi się do końca lata kalendarzowego, lecz prezesa PZPN Grzegorza Lato, niegdyś świetnego piłkarza reprezentacji Polski. W dzisiejszym felietonie chciałbym poruszyć temat naszego ‘wybitnego’ prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej (jak to ładnie brzmi), którego prezesura, mam nadzieję, skończy się prędzej niż nadejdzie nowe kalendarzowe lato w naszym kraju.
»Czytaj dalej

Tagi: Grzegorz Lato, PZPN,

]]>
Lato się kończy...
Ostatni tydzień nie był pozytywny dla polskiej piłki nożnej – remis z Irlandią Północną oraz kompromitująca porażka ze Słowenią. Polacy stracili szansę na awans do Mundialu w 2010 roku. Nie chcę pastwić się nad grą naszych reprezentantów (choć była żałosna), ponieważ co się stało, to się nie odstanie i jedyne co powiem w tym temacie, to że naprawdę ‘szkoda’… Tytuł mojego artykułu nie odnosi się do końca lata kalendarzowego, lecz prezesa PZPN Grzegorza Lato, niegdyś świetnego piłkarza reprezentacji Polski. W dzisiejszym felietonie chciałbym poruszyć temat naszego ‘wybitnego’ prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej (jak to ładnie brzmi), którego prezesura, mam nadzieję, skończy się prędzej niż nadejdzie nowe kalendarzowe lato w naszym kraju.

Wróćmy do chwil po meczu Polski ze Słowenią. Nasi reprezentanci przegrywają w sposób kompromitujący i żałosny mecz ze słabymi Słoweńcami wynikiem 0:3. Normalną sprawą jest to, że po spotkaniu są wywiady. Piłkarze z oczywistych względów nie byli zbyt rozmowni, ale prezes Grzegorz Lato zgodził się na rozmowę z dziennikarzem nSportu. Może nie byłoby to aż tak dziwne, choć uważam, że tak wielka postać jaką jest prezes PZPN powinien rozmawiać z dziennikarzami w takich miejscach jak specjalnie przygotowana konferencja, a nie obok płyty boiska, na którym nasi piłkarze dostali sromotną porażkę. No ale jeśli ktoś ma parcie na szkło to i pod drzewem zrobi sobie wywiad… Wracając do rozmowy Laty z dziennikarzem nSportu zauważamy kompletny brak profesjonalizmu, taktu i wyczucia chwili przez prezesa PZPN. Otóż powiedzcie mi, w jakim kraju zwalnia się trenera przed kamerą, nie informując go wcześniej o swojej decyzji??! Dla mnie to motyw do programu „Śmiechu warte”, żenada i jeszcze większa kompromitacja niż porażka piłkarzy 0:3 ze Słowenią.

Oczywiście, gdy Lato zauważył, że popełnił błąd informując o dymisji trenera przed kamerami, wcześniej niż oznajmiając to samemu Beenhakkerowi, zaczęły się głupie tłumaczenia, że zrobił to pod wpływem chwili, emocji itp. Jako kibica polskiej piłki guzik mnie to obchodzi, bo nie potrafię zrozumieć, jak można wybrać takiego człowieka, który nie potrafi nawet zwolnić swojego podwładnego w sposób kulturalny i z klasą, na prezesa tak ‘poważnej’ instytucji jaką jest PZPN!

Kolejny banał po meczu Polaków ze Słowenią – Leo udzielając wywiadu dowiaduje się od dziennikarza, że przed momentem, stojąc trzy metry dalej prezes PZPN zwolnił go z posady trenera reprezentacji Polski. Nie wiem sam jakbym zareagował, gdybym dowiedział się w ten sposób, że straciłem pracę.
Ciekawym wydarzeniem było, to że gdy Lato usłyszał o tym, że Holender dowiedział się o jego decyzji, próbował porozmawiać na osobności z Beenhakkerem, lecz ten machnął ręką i rzekł – to nie jest miejsce na rozmowę. I słusznie moim zdaniem. Poza tym to śmieszna sytuacji, bo wyglądało to, jakby rolę się odwróciły, to Leo był szefem, któremu nie chce się rozmawiać ze swoim podwładnym, a nie odwrotnie.

W programie wyborczym Grzegorza Laty mogliśmy usłyszeć, że chce on poprawić relacje PZPN z mediami. Powyższa sytuacja wskazuje na to, że chyba zapomniał o tej obietnicy. Ciągnąc ten wątek przypomnijmy sobie kolejny wywiad Laty, w którym w pewnym momencie po prostu odszedł od kamery kończąc wywiad (no śmiech na sali), gdy zauważył, że powiedział za wiele na temat przyszłości trenera reprezentacji Polski

Powiedzcie mi, co inne kraje mogą powiedzieć o naszej polskiej piłce skoro w najważniejszej instytucji dla tej dyscypliny sportu dzieją się takie jaja z prezesem tego związku na czele. Młodsi powiedzieliby po prostu – przypał na całego!

Człowiek, który nie ma ogłady telewizyjnej, a co więcej który wydaje się nie mieć pojęcia o prezesurze PZPN pcha się na tak wysokiej stanowisko, a co gorsza zostaje na nie wybrany! Zapytajmy kto go wybierał!!? Ci ludzie ponoszą taka są odpowiedzialność za zachowania i słowa Laty jak on sam! Od samego początku byłem sceptycznie nastawiony na wybór brązowego medalisty MŚ 1974 na to stanowisko. Podobnie jak większość kibiców zastanawiałem się – czemu nie Boniek!? Ludzie z branży PZPN wybrali go, więc niech się teraz sami za niego wstydzą. Szkoda tylko, że my prości kibice reprezentacji i polskiej piłki musimy wstydzić się za prezesa PZNP razem z nimi.

Czym jest teraz najważniejsza instytucja piłkarska naszego kraju? Kupą śmiechu i politowania, miejscem kpin mediów, a w szczególności kibiców. Nierzadko oglądając mecz Ekstraklasy możemy usłyszeć dobitne hasła „Jeb.., jeb.. PZNP!” Może to przykre, ale ja rozumiem tych kibiców (no dobra – pseudo kibiców), którzy wykrzykują te slogany na trybunach, bo gdybym przykładowo był kibicem Widzewa to sam bym chyba tak krzyczał (pamiętacie zapewne sytuację, kiedy zabroniono Łodzianom grać w Ekstraklasie za korupcję, następnie uznano, że decyzja PZPN była bezpodstawna).

Prezesura pana Grzegorza Laty na stołku prezesa nie trwa zbyt długo. Mam nadzieję, że nie potrwa ona tyle, ile trwała władza Michała Listkiewicza, ten choć nie był aniołkiem to przynajmniej wiedział jak się zwalnia pracowników. Tak jak napisałem we wstępie, pragnąłbym aby Lato odszedł zanim w Polsce przyjdzie najbliższe kalendarzowe lato, albo i jeszcze wcześniej… lecz to chyba niezbyt realny scenariusz, ponieważ dziadki z PZPN dmuchają i chuchają na Grzegorza Lato stojąc za nim murem i wysławiają go uważając za świetnego szefa (zwróćcie tylko uwagę na wysokość pensji jakie oni pobierają). Pomimo tego jestem optymistą i dzięki temu, że w polskiej piłce często tworzą się dość zaskakujące rzeczy to wierze również w dymisję pana ‘prezesa’ Polskiego Związku Piłki Nożnej Grzegorza Lato.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/13/lato-sie-konczy%e2%80%a6/feed/
Ekstraklasa zachwyca… mimo wszystko http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/ http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:17 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/ Ekstraklasa zachwyca... mimo wszystko "Konia z rzędem temu, kto to poukłada w logiczną całość. ŁKS zagra w pierwszej lidze, choć utrzymał się w ekstraklasie. Widzew też w pierwszej, choć wywalczył awans do ekstraklasy. Cracovia zagra w elicie, choć z niej spadła. Korona również, choć miała grać baraże. Kto to wszystko wymyślił? PZPN. Dlaczego? Bo tak i już!."
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Cracovia Kraków, Ekstraklasa, Jagiellonia Białystok, Korona Kielce, Lech Poznań, Lechia Gdańsk, Legia Warszawa, Odra Wodzisław, PGE GKS Bełchatów, Piast Gliwice, Polonia Bytom, Polonia Warszawa, PZPN, Ruch Chorzów, Śląsk Wrocław, Wisła Kraków, Zagłębie Lubin,

]]>
Ekstraklasa zachwyca... mimo wszystko
“Konia z rzędem temu, kto to poukłada w logiczną całość. ŁKS zagra w pierwszej lidze, choć utrzymał się w ekstraklasie. Widzew też w pierwszej, choć wywalczył awans do ekstraklasy. Cracovia zagra w elicie, choć z niej spadła. Korona również, choć miała grać baraże. Kto to wszystko wymyślił? PZPN. Dlaczego? Bo tak i już!.”

Tak o sytuacji w polskiej ekstraklasie tuż przed jej startem na łamach „Piłki Nożnej” pisał jeden z redaktorów. Po krótkim, acz treściwym podsumowaniu tego wszystkiego, co ostatnio działo się w polskiej piłce trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem autora, iż sam mistrz gatunku, jakim niewątpliwie jest Quentin Tarantino nie wymyśliłby tego ciekawiej. O tym, że jest źle, by nie powiedzieć tragicznie wiemy wszyscy od ponad 12 miesięcy, gdyż tegoroczny cyrk jest niemal kopią sytuacji sprzed rozpoczęcia sezonu 2008/09.

Nie dziwi mnie zatem życzenie redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego”, pana Marcina Kality, który tuż przed pierwszym gwizdkiem nowych zmagań prosił, by nasza kopana nie stała się z miejsca wielka, lecz (o ironio!) normalna…

Mimo tej całej chorej otoczki, oraz beznadziejnego występu krakowskiej Wisły w przedbiegach do elitarnej Champions League, osobiście na start polskiej Ekstraklasy czekałem z niecierpliwością. Ciężko doprecyzować czemu, jednak nasza rodzima liga pomimo wielu niekoniecznie korzystnych zawirowań ciągle wzbudza niemałe emocje, choć z góry możemy śmiało założyć, iż walka o tytuł mistrzowski rozegra się między tymi samymi 3 ekipami, co w ubiegłym sezonie.

Dostrzegam kilka plusów, które dają nadzieję na w miarę szybkie wyjście z dołka przynajmniej na podłożu stricte sportowym, bo o działaniach w Polskim Związku Piłki Nożnej szkoda nawet pisać…

Primo. W dobie kryzysu finansowego zespoły naszej elity co prawda nie szastały pieniędzmi i, dokładnie oglądając każdą złotówkę, nie czyniły szalonych ruchów na rynku transferowym. Jednak, co najważniejsze, nie osłabiły znacząco swoich kadr. Najlepszym przykładem na to może być warszawska Legia, która bez żalu rozstała się z bezużytecznym hiszpańskim zaciągiem kopaczy (z całym szacunkiem, ale nie nazwę ich piłkarzami), a w zamian pozyskała tylko jednego zawodnika. Ale za to jakiego! Powrót do stolicy Marcina Mięciela możemy uznać za o ile nie najlepszy, to na pewno najbardziej spektakularny transfer tego lata.

Secundo. Powstają nowe stadiony. Areny w Poznaniu, Krakowie, czy Warszawie rosną w oczach, a kolejne miasta takie jak Wrocław, czy Gdańsk już niedługo rozpoczną budowy. Oczywiste jest, że ogromnym impulsem do tych działań było przyznanie nam oraz Ukrainie organizacji Euro 2012. Dlatego tym bardziej nie możemy swojej szansy na upragniony rozwój zmarnować, gdyż nie przyjdzie nam kisić się we własnym sosie, lecz spoglądać na nas będą miliony ludzi w całej Europie, o ile nie na świecie.

Tertio. Do ekstraklasy powracają duże i szanowane marki, które gwarantują szybszy progres ligi. Wiem, że tymi słowami narażam się kibicom mniejszych klubów, jednak niedawny awans Lechii Gdańsk czy Śląska Wrocław, tegoroczny Korony Kielce czy Zagłębia Lubin z supernowoczesnym obiektem Dialog Arena, a w przyszłym sezonie zapewne Widzewa Łódź, Górnika Zabrze, a być może także ŁKS Łódź pozwolą ekstraklasie czerpać większe zyski, a nie oszukujmy się, bez dużych pieniędzy ciągle będziemy musieli drżeć o to, czy w pucharach nie dostaniemy łomotu od tuzów z Estonii, Litwy lub ewentualnie Czeczenii.

Już pierwsza kolejka nowych rozgrywek potwierdziła, iż nasza Ekstraklasa też może zachwycać. Było praktycznie wszystko, czego oczekują kibice: zacięte derby, sensacje, szaleńcze pogonie wyniku, efektowne bramki, wysokie i ładne zwycięstwa, a i sędziowanie było na przyzwoitym poziomie.

Po kolei. Już w piątek, 31.VII odbyły się dwa pierwsze pojedynki. Na inaugurację dostaliśmy niespodziankę w Bytomiu, gdzie miejscowa Polonia pokonała 1:0 jednego z pretendentów do walki o mistrzostwo, PGE GKS Bełchatów. Tego samego dnia rozegrano derby trójmiasta w których Lechia przed własną publicznością ograła gdyńską Arkę 2:1, mimo iż musiała odrabiać straty po golu Marcina Wachowicza. Bohaterem miejscowych okazał się Karol Piątek, strzelec obydwu bramek.

W sobotę zgodnie wygrywali faworyci, a najciekawiej było w Białymstoku. Ukarana 10 ujemnymi punktami w aferze korupcyjnej Jagiellonia podejmowała Odrę Wodzisław i podobnie jak Lechii udało jej się odrobić straty z pierwszej połowy i zainkasować 3 oczka po przepięknym golu Tomasza Frankowskiego oraz trafieniu Kamila Grosickiego.

W niedzielę solidarnie zwyciężyły Legia i Lech ogrywając odpowiednio Zagłębie Lubin oraz Piasta Gliwice. Do megasensacji doszło jednak w Kielcach, gdzie miejscowa Korona rozbiła w drobny pył jednego z pucharowiczów, a mianowicie warszawską Polonię aż 4:0. Formą błysnął Brazylijczyk Edi Andradina, który wpisał się na listę strzelców, a także dwukrotnie asystował. Czarne Koszule dobił ich własny wychowanek, Cezary Wilk.

Może być ciekawie i na wysokim poziomie? Może. Mam nadzieję, że inauguracja Ekstraklasy nie będzie tylko miłym złego początkiem, lecz zapowiedzią ekscytujących rozgrywek przez cały rok.

Mądrzejszy o pierwszą kolejkę pójdę w ślady wspomnianego na początku redaktora Kality i życzę nam wszystkim tego, by kolejne tygodnie nie były gorsze. Jeżeli po zakończeniu zmagań będę mógł stwierdzić, iż najbardziej zawiódł mnie sam start, uznam sezon za jak najbardziej udany.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/ekstraklasa-zachwyca-mimo-wszystko/feed/