Soccerlog.net » Liverpool FC http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Koniec marzeń … http://soccerlog.net/2009/10/23/koniec-marzen/ http://soccerlog.net/2009/10/23/koniec-marzen/#comments Fri, 23 Oct 2009 16:22:23 +0000 Michał Grzemski http://soccerlog.net/2009/10/23/koniec-marzen/ Mimo, że za oknem styczniowa pogoda, to tak naprawdę nie mamy jeszcze listopada. Liga angielska nie jest jeszcze nawet na półmetku. Jednak kibice Liverpoolu już teraz powoli mogą zapomnieć o fetowaniu dziewiętnastego tytułu mistrza kraju już w maju 2010 roku.
»Czytaj dalej

Tagi: Liverpool FC, Rafael Benitez,

]]>

Mimo, że za oknem styczniowa pogoda, to tak naprawdę nie mamy jeszcze listopada. Liga angielska nie jest jeszcze nawet na półmetku. Jednak kibice Liverpoolu już teraz powoli mogą zapomnieć o fetowaniu dziewiętnastego tytułu mistrza kraju już w maju 2010 roku.

Sezon 2009/2010 miał być tym zbawczym ( kolejnym z kolei), tym który miał przynieść ekipie z Anfield Road upragniony tytuł. Ubiegłoroczne rozgrywki Liverpool zakończył przecież na drugim miejscu, do końca walcząc o tytuł. Nic więc dziwnego, że wielu fanów podpaliło się licząc, że Benitez wyciśnie z tej drużyny odrobinę więcej, co da The Reds tytuł mistrza kraju. W wielu przypadkach Ci sami domagają się głowy Rafy.

Za nami 9. pierwszych kolejek angielskiej Premier League. Wielu powie, że to za wcześnie na przekreślanie drużyny, która, bądź co bądź, do lidera traci tylko 7 punktów. Nie zgodzę się z tymi ludźmi. Dziewięć spotkań w samej lidze angielskiej, do tego kilka meczów w Lidze Mistrzów, jest dla mnie niewystarczającym dowodem. Dowodem na to, że Liverpool gra najgorszy sezon za czasów Beniteza. Pomijając już kwestię osiąganych rezultatów – Liverpool gra po prostu słabo.

Defensywa, która w poprzednich latach w Liverpoolu funkcjonowała wyśmienicie, popełnia masę błędów, jest dziurawa niczym Szwajcarski ser.
Odejście Alonso spowodowało, że linia pomocy nie jest tą samą formacją, co rok temu. I nie dlatego, że Xabi to geniusz, którego nie da się zastąpić. Fakt, Alonso jest świetnym graczem, ale jego odejście niekoniecznie musiało spowodować wiele braków w tej formacji. Wystarczyło inaczej dobrać taktykę lub znaleźć zmiennika ( takim ma stać się Aquilani, który powoli wraca do sił po kontuzji).
Benitez nie ma już koncepcji na Liverpool, nie ma pomysłu co zrobić, by ta maszyna z całkiem niezłymi częściami zadziałała i pracowała na najwyższych obrotach. Benitez po prostu się wypalił.

Jest jeszcze nadzieja, że Liverpool przejdzie transformację po tym jak do gry wróci Włoch – Alberto Aquilani. Z tym tylko, że nie jest to gracz, który będzie potrafił dyrygować grą zespołu z Anfield. A nawet jeśli już wykaże się umiejętnościami – obawiam się, że będzie drugim Degenem, który ma już stałe miejsce na leżance u masażysty ( ewentualnie w szpitalu, gdy kontuzja okaże się poważniejsza).

W zwycięstwo w Premier League w tym sezonie już nie wierzę. Mimo że przed nami jeszcze 29.spotkań. Musiałby się zdarzyć cud, by Liverpool nagle zaczął grać porządną, skuteczną piłkę, a rywale potraciliby ot tak, kilka punktów. A w cuda niestety nie wierzę.

Ale przecież oprócz ligi są jeszcze inne puchary: Fa Cup, Carling Cup, Champions League.
Carling Cup pominę, gdyż jest to mocno podrzędny puchar, na pewno niezadowalający kibiców.
Nadal jednak do zdobycia są dwa tytuły. Żaden z nich jednak nie zastąpi Scouserom zwycięstwa w Premier League. Pomijając już oczywiście fakt, że Liverpool póki co znajduje się w Lidze Mistrzów w mocno nieciekawiącej pozycji i szanse na końcowy triumf w tych elitarnych rozgrywkach są bardzo znikome.
Zwycięstwo w którymś z tych pucharów dla niektórych może być kolejną okazją do tego, by bronić Beniteza. Inni jednak, dalej, podobnie jak ja, będą chcieli odejścia Beniteza. Na pierwszym miejscu stawiam bowiem zwycięstwo w Premier League, a na to Beniteza zwyczajnie nie stać.

Smutno mi, jako kibicowi Liverpoolu, pisać takie rzeczy. Staram się być jednak obiektywny. W głębi duszy mam jednak jakąś iskierkę nadziei. Nadziei na lepszą przyszłość drużyny z Anfield.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/23/koniec-marzen/feed/
Krajobraz po tragediach http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/ http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/#comments Sun, 30 Aug 2009 05:44:04 +0000 Michał Grzemski http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/ fani_LFC.jpeg Czym była tragedia Hillsborough chyba mówić nie muszę. Mnie osobiście dreszcze przechodzą, gdy zaczynam pisać lub czytać o wydarzeniach z 1989 roku. Nic dziwnego – wystarczy obejrzeć parę zdjęć z 15 kwietnia 1989 roku ze stadionu w Sheffield. Wstrząsające. Ów tragedie zostały opisane wzdłuż i wszerz, dlatego też, dzisiaj spojrzymy na to przez całkiem inny pryzmat. Przez pryzmat zatraconej już chyba na zawsze angielskiej, stadionowej atmosfery.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Hillsborough, Kibice, Liverpool FC,

]]>
fani_LFC.jpeg
Czym była tragedia Hillsborough chyba mówić nie muszę. Mnie osobiście dreszcze przechodzą, gdy zaczynam pisać lub czytać o wydarzeniach z 1989 roku. Nic dziwnego – wystarczy obejrzeć parę zdjęć z 15 kwietnia 1989 roku ze stadionu w Sheffield. Wstrząsające. Ów tragedie zostały opisane wzdłuż i wszerz, dlatego też, dzisiaj spojrzymy na to przez całkiem inny pryzmat. Przez pryzmat zatraconej już chyba na zawsze angielskiej, stadionowej atmosfery.

Angielscy kibice słyną ze swojej zawziętości i przywiązania do drużyny. Przywiązanie do drużyny wynoszą głównie z domu. Tradycje kibicowskie przechodziły na kolejne pokolenia. Niegdyś kibic wychodząc ze stadionu był bardziej zmęczony od niejednego zawodnika. Czemu? Kibice zdzierali gardła, dopingowali co sił. Masa ludzi na stadionie i jeden wielki ryk. Doping pełną parą – niezależnie jaki był wynik. Tragedia z 1989 zmieniła jednak wiele.

Po tym jak 96 osób straciło życie na Hillsborough Angielska Federacja Piłkarska postanowiła przeciwdziałać podobnym zdarzeniom. Całkowicie zlikwidowano miejsca stojące, co za tym idzie wprowadzony został system numeracji krzesełek. Bezpieczeństwo poprawiło się – Bogu dzięki. Nikt nie chciałby powtórki z 15 kwietnia 1989 roku. Zmiany, rzecz oczywista, były potrzebne. Nikt jednak nie przypuszczał, że zmiany te będą dotyczyć nie tylko ‘wygody i bezpieczeństwa’ kibica.

Modyfikacje te doprowadziły do innych zmian. Zmian w atmosferze na stadionie. Angielskie stadiony ucichły. Są nowoczesne stadiony, krzesełka – nie ma jednak tej wspaniałej atmosfery. Można rzec, że ‘najlepsi kibice na świecie’ to już nieco odległa historia. Oczywiście – nie jest najgorzej. Kiełbasek na Anfield, Stamford Bridge nie dostaniemy. Zresztą – od czasu do czasu kibice coś zanucą. Co nie zmienia faktu, że atmosfera robi się powoli iście piknikowa.

Problem słabnącego dopingu zauważyło również kierownictwo Arsenalu Londyn. Wpadli oni na pomysł rozdawania szalików dla fanów. Niestety to chyba za mało. Samym szalikiem atmosfery się nie stworzy. To może być marny dodatek. Potrzeba głosu, silnego głosu – śpiewów, krzyków. To buduje atmosferę, to daje kopa zawodnikom. A z tym niestety coraz gorzej.

Gorzej będzie jednak z każdym sezonem. Kibiców pamiętających prawdziwą angielską atmosferę jest bowiem coraz mniej. A to głównie oni próbują wskrzesić dawną kulturę kibicowania. Młodzi są wygodni – gardeł nie zdzierają, rozsiadają się wygodnie w krzesełkach i oglądają, podnosząc się, gdy po prostu już trzeba. Mecz oglądają jakby w telewizji w domowym zaciszu. Jednak oglądanie meczu w telewizji to coś całkiem innego od dopingu na stadionie.

Zmiany były potrzebne – oczywiście. Niestety pociągnęły one za sobą szereg innych modyfikacji. Wygoda i bezpieczeństwo odbiły się na atmosferze. Czy można było uniknąć zaginięcia brytyjskiej, meczowej atmosfery? Ciężko powiedzieć. Na pewno trudno będzie ją znów przywrócić.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/feed/
Czas apokalipsy? http://soccerlog.net/2009/08/26/czas-apokalipsy/ http://soccerlog.net/2009/08/26/czas-apokalipsy/#comments Wed, 26 Aug 2009 19:53:38 +0000 lady_in_redd http://soccerlog.net/2009/08/26/czas-apokalipsy/ Czas apokalipsy? To pytanie zadawał sobie w duchu chyba każdy, komu przyszło oglądać te tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne, tak śmieszne, że aż żałosne i smutne, 90 minut meczu Liverpool-Aston Villa, rozgrywanego w poniedziałkowy wieczór na Anfield Road. Tak, dokładnie na tym 45tysięcznym obiekcie, który przeżył już niejedną pamiętną "european night", znany jest ze swojego wpływu na postawę The Reds i powszechnie uznawany jest za twierdzę.
»Czytaj dalej

Tagi: Liverpool FC, Premier League,

]]>
Czas apokalipsy?
To pytanie zadawał sobie w duchu chyba każdy, komu przyszło oglądać te tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne, tak śmieszne, że aż żałosne i smutne, 90 minut meczu Liverpool-Aston Villa, rozgrywanego w poniedziałkowy wieczór na Anfield Road. Tak, dokładnie na tym 45tysięcznym obiekcie, który przeżył już niejedną pamiętną “european night”, znany jest ze swojego wpływu na postawę The Reds i powszechnie uznawany jest za twierdzę.

Niestety w poniedziałek twierdza nie padła, a posypała się jak domek z ogranych kart. Kibiców z powodów oczywistych nie zamierzam tu rozliczać, chociaż mając w pamięci przegraną 1-3 z The Blues w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i 45tysięcy gardeł śpiewających w 93 minucie do piłkarzy, że nigdy nie będą sami szli, pozwalał mi oczekiwać więcej aniżeli opuszczania sektorów w 80 minucie. Chociaż tego wieczoru chyba nawet Michaelowi Platiniemu, któremu zawsze i wszędzie się wszystko podoba, wymsknęłoby się pod nosem niejedno sacrebleu!, bowiem piłkarze Rafaela Beniteza zaprezentowali coś, co można określić setką różnorakich, niekoniecznie cenzuralnych słów. Skoro wywołałam już szefa UEFA, pozostanę w tych klimatach i wybiorę jedno – merde!

3 spotkania, jedno zwycięstwo, dwie porażki, 5 bramek straconych, 6 strzelonych – to obrazowe rozwinięcie tegoż słowa, raczej nie to czego oczekiwaliśmy przed rozpoczęciem tego sezonu, ale żeby aż taka marność – brak boga, upadek kultury wysokiej, dżuma, plagi egipskie i co tam jeszcze kultura pozwalała by tu wrzucić?! Skoro już snuję te apokaliptyczne wizje, to krótka prezentacja person tego dramatu.

Czterej jeźdźcy apokalipsy

Głód – Lucas Leiva – w zeszłym sezonie na boisku zachowywał się tak, jakby był wiecznie głodny, niestety nie zwycięstwa. Z tego głodu biegać się nie chciało, pracować w środku pola również, a i zapewne to głód spowodował, że na tę bajeczną technikę spod znaku jaga bonito sił wciąż brakowało. W tym sezonie zanotowaliśmy postęp, nie mogę zaprzeczyć, biegać jakby się i zdarza, a i strzelić nawet, czasami też do własnej bramki niestety. Pierwszy policzek dla The Reds, czyli Lucas Leiva i dobre chęci, które niestety znalazły przystań w bramce Pepe Reiny.

Zaraza i wojna - w tej sztuce na dwa akty wystąpiły w parze, coby zwiększyć dramaturgię. Carragher i Skrtel mieli idealny timing. Wystarczyło raz, a dobrze. Tak, że Davies i 2 -0 dla Villans. No, ale co się dziwić, zaboru i mordu, jak premierów Leppera i Giertycha- też nikt się nie spodziewał, zwłaszcza jeśli czają się pod hasłem – środkowi stoperzy. Z wyjaśnieniem, że stali, pewni, twardzi, a i piłki czyszczą wzorowo. Ostatnio niestety każdy z tych przymiotów dawkują nam w ilościach iście aptecznych. Może już czas wymienić silnik w tym tandemie albo chociaż zmienić olej?

Śmierć czyli Steven Gerrard we własnej osobie. Niczym partyjna lokomotywa, która ciagnie za sobą różne Lucasy, Babele, Voroniny…Niestety nasza niezmordowana kolej transsyberyjska, dla której niemożliwe nie istnieje, ukazuje nam i twarz PKP, prezentując współpasażerom adrenalinę w ilościach odpowiednich. Kiedyś były to modelowe faule na opuszczenie boiska – czyli lubimy w kolegów, od tyłu wyprostowanymi nogami, w poniedziałek sprokurowanie karnego i ostateczny cios.

Czy to czas apokalipsy – zmierzch snów o potędze i trofeum wracającym na Anfield? W zeszłym roku Manchester United zaczynał podobnie – 4. pierwsze spotkania – remis, wygrana, przegrana, remis, a nie przeszkodziło mu to w zdobyciu mistrzostwa. Może w tym szaleństwie jest metoda? Zgrzeszyć, odpokutować winy i dostąpić 19. w historii zbawienia. Bez niego nie będzie na Anfield satysfakcji, nie będzie zapachu napalmu o poranku, który zwiastuje nadchodzące zwycięstwo.

Nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że w maju nie będziemy musieli słuchać tego w wykonaniu Stevena Gerrarda&co…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/26/czas-apokalipsy/feed/
Trzecia droga http://soccerlog.net/2009/08/23/trzecia-droga/ http://soccerlog.net/2009/08/23/trzecia-droga/#comments Sun, 23 Aug 2009 18:48:40 +0000 lady_in_redd http://soccerlog.net/2009/08/23/trzecia-droga/ Trzecia Droga Co jakiś czas, powraca niczym bumerang idea " 6 plus 5" zarzucona przez Seppa Blattera na 58. kongresie FIFA w Sydney. Prezydent Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej próbował przeforsować pomysł wprowadzenia limitu obcokrajowców w drużynach klubowych.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, La Masia, Liverpool FC, Sepp Blatter,

]]>
Trzecia Droga
Co jakiś czas, powraca niczym bumerang idea ” 6 plus 5″ zarzucona przez Seppa Blattera na 58. kongresie FIFA w Sydney. Prezydent Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej próbował przeforsować pomysł wprowadzenia limitu obcokrajowców w drużynach klubowych.

Podnosił na nim również ideę wydłużenia okresu czasu, po którym można nadać obywatelstwo. Jego zdaniem obecna sytuacja, a więc szalejący rynek transferowy i panująca w futbolowym świecie żądza pieniądza, nieuchronnie doprowadzą do bezpowrotnego zatracenia charakteru narodowego przez kluby oraz spowodują, iż połowa zawodników Mistrzostw Świata w 2014roku
będzie Brazylijczykami.

Pomysł nie zyskał spektakularnego poparcia, nawet bliscy przyjaciele Szwajcara pomimo pozornej zgody co do racji wprowadzenia takiego przepisu, wskazywali na nikłe szanse powodzenia z racji niezgodności z prawem UE. Idea bowiem godzi w podstawowe wolności Unii Europejskiej. Każdy obywatel państwa członkowskiego ma przecież swobodę w przemieszczaniu się, osiedlaniu, podejmowaniu pracy na terenie wspólnoty. To, że drużyny stają się bardziej “multi -kulti”, a hiszpańską finezję szybciej ujrzysz w Liverpoolu niż choćby Realu, jest naturalną tego konsekwencją.

Oczywiście, oprócz wzniosłych idei, o byciu nie Anglikiem, nie Hiszpanem, a po prostu Europejczykiem – obywatelem wolnej, zjednoczonej Europy, należy przyznać, jak ogromną rolę odegrały tu po prostu pieniądze. Sport w XXI nie jest już tylko odzwierciedleniem hasła “Szybciej, Wyżej, Mocniej”. Współczesne zmagania fizyczne, a szczególnie piłka nożna są nierozerwalnie połączone z prawami rynku i zysku. Sport został przekształcony w zawodową profesję podatną na komercjalizację. Obecnie futbol jest jawnym terenem ogromnej cyrkulacji pieniądza i źródłem jego generowania. Dla sponsorów walka o wynik to po prostu towar, który należy jak najlepiej sprzedać. Kluby i drużyny stały się po prostu wyspecjalizowanymi filiami firm sponsorujących, a zawodnicy siłą najemną. Starą ideę zastąpiła nowa “drożej, głośniej, efektywniej”. Minimum strat, maksimum zysków. Oto, czym stał się współczesny futbol.

Zabawne, że pomysł odżył w 2008 roku na kanwie niepokoju Szwajcara, spowodowanego bezdyskusyjną dominacją klubów angielskich w Lidze Mistrzów. Prezydent FIFA w obawie, że dominacja ta może się nieco wydłużyć w czasie, odkurzył pomysł ” 6 plus 5″, zapewniając, że kieruje się troską o zanikający charakter angielskich drużyn. Za przykład podał nawet Arsenal, w którego składzie grał wtedy tylko jeden Anglik. Trudno się dziwić Blatterowi, że jako rzutki biznesman, wie, co generuje taka trwała dominacja. Otóż pieniądze.

Ogromne pieniądze z Ligi Mistrzów zasilałyby rok w rok konta angielskich klubów, nie wspominając już o żyle złota, jaką są prawa do transmisji oraz o zyskach, jakie wewnętrzny angielski futbolowy rynek generuje dzięki mądremu podziałowi funduszy uzyskanych ze sprzedaży praw do transmisji rodzimej ligi. Idąc dalej tropem Szwajcara, tworzyłaby sie gigantyczna przepaść pomiędzy wyspiarzami, a kontynentalną Europą. Mogłoby dojść do szkodliwego dla wszystkich rozłamu. Przede wszystkim straciłaby na tym FIFA.

Ewolucji futbolu ze sportu w czysty biznes, nie da się już zatrzymać. Nie można jednak przejść obok problemu obojętnie, bo temu, że problem jest, istnieje, nie można zaprzeczyć. Zamiast wyimaginowanego złotego środka, jakim jest niewątpliwie pomysł ” 6 plus 5″ zaproponowałabym powrót do źródeł. Wychowankowie! Współczesna piłka nożna odsuwała ich sukcesywnie od głównego nurtu, skazując na bycie marginalnymi uczestnikami piłkarskich rozgrywek. Wiadomo, liczy się talent. Jesteś lepszy, wygrywasz. Jesteś słabszy, wypadasz z gry. Transfer goni transfer, miłość do klubu nie trwa przecież wiecznie. To jednak zbyt proste, by mogło okazać się panaceum jutra.

A wychowankowie? Ich większy udział w profesjonalnym futbolu stałby się prawdziwym urzeczywistnieniem złotej zasady, że najlepsza jest organiczna praca u podstaw. Krew, pot i łzy wylewane każdego dnia w szkółkach piłkarskich czy klubowych akademiach juniorskich. Akademia piłkarska i wpajane w ramach niej nauki czy zasady, na pewno nie tylko zaprocentują, a mogą okazać sie prawdziwym zbawieniem. Oczywiście, wykształcenie wychowanka kosztuje mały majątek. Jest jednak nieporównywalnie tańsze niż przeprowadzenie transferu opiewającego na kilkadziesiąt milionów euro.

W dodatku kształtując młodzież, czyniąc z nich sportowców jutra, nie zapewnia sie im tylko kompleksowej ścieżki fizycznego rozwoju. Podobny nacisk kładzie się na wykształcenie w nich odpowiedzialności, szacunku dla osiągniętego sukcesu. Przygotowanie do roli, jaką większość z nich może pełnić za kilka lat dla lokalnej społeczności z pewnością pozwoli zebrać owoce. Wychowanek bowiem, nie tylko kilka razy zastanowi się przed zamianą klubu na lepszy, ale i nie poddaje się aż tak, żądzy pieniądza.

W 9 przypadkach na 10, jeśli jego macierzysty klub, przy którym dorastał, zapewnił mu rozwój, dał nadzieję na lepsze jutro, nie wpada w tarapaty finansowe i liczy się w jakiś sposób na arenie krajowej czy międzynarodowej, wychowanek w nim kończy swoją piłkarską karierę, zasilając po niej szeregi administracyjne klubu. Tak właśnie tworzy się historia. To taka niewymierna ciągłość klubowa staje się kluczem do długofalowego sukcesu.

Nie trzeba daleko szukać, triumfator niedawno zakończonej edycji Ligi Mistrzów, FC Barcelona od lat działa według tej zasady. Inni kupują, ona wychowuje. Słynne “Mes que un club” jest urzeczywistniane każdego dnia. W pierwszym składzie na finał z Manchesterem United, znalazło się aż 5 wychowanków La Masia. Szósty stał za linią autową, dowodząc drużyną. Od roku, kiedy Pep Guardiola z trenera rezerw stał się trenerem pierwszej drużyny, Barcelona zdobyła niemal wszystko. Sensu kształcenia wychowanków nikt już nie podważa.

Jay Spearing w meczu Liverpool - Real Madryt Anfield Road, Liverpool, Anglia. 74. minuta meczu – Steven Gerrard żegnany owacjami na stojąco, schodzi z boiska. Zastępuje go Jay Spearing, 20letni wychowanek Akademii Liverpoolu. Tym zadziwiającym posunięciem Rafa Benitez stawia przysłowiową kropkę nad “i”. Jego Liverpool nie tylko wdeptał w ziemię w dwumeczu galaktyczny Real, ale wygrał także mentalnie. Pokazał, że nie pompowanie milionów, nie spektakularne transfery, czynią z klubu coś więcej.

To właśnie on, niegdyś niedoceniany w szeregach trenerskich Blancos, wpuszczając z pozoru nieopierzonego jeszcze wychowanka w miejsce klubowej gwiazdy, żywej legendy – Stevena Gerrarda, udzielił Realowi prawdziwej lekcji, pokazując, jak winna toczyć się historia drużyny. Spearing nie tylko nie zawiódł, ale godnie zastąpił na boisku kapitana. Zaprezentował hart ducha, wolę walki na takim poziomie, jaki może osiągnąć tylko wychowanek. Ktoś, kto od najmłodszych lat marzył, by wystąpić kiedyś w czerwonym trykocie w meczu pierwszej drużyny, a co dopiero w Lidze Mistrzów, w pojedynku gigantów. Została zaprezentowana naturalna ciągłość, coś co nierozerwalnie towarzyszy klubom z historią.

Czy Real odrobi zadanie domowe, po tym jak srogo skarcił ich ten sezon? Czy wreszcie odrobi je Sepp Blatter, polski PZPN oraz wiecznie nieomylny Grzegorz Lato? Tego nie wie nawet chyba nasz jedyny prorok, objawiciel i wieszcz Jan Tomaszewski. Jedno jest pewne. Zanim kolejny raz ktoś rozpocznie sławetne narzekanie na zatracanie narodowego charakteru drużyn i zacznie odgrzewać hasło limitów obcokrajowców czy jego modyfikację, proponuję sprawdzić, w jakim stopniu FIFA, UEFA oraz narodowe federacje finansują szkolenie młodzieży. Jak bardzo wspierają powstające przy klubach akademie. Przyczyn degrengolady polskiego futbolu należy upatrywać nie w braku talentów, ale w braku odpowiedniego szkolenia, które by stało na wysokim poziomie, musi być odpowiednio dofinansowane.

Wystarczy spojrzeć na nie tak daleką Holandię, do wartości piłkarzy wyszkolonych w słynnych już szkółkach Ajaxu czy Feyenoordu, nie trzeba nikogo chyba przekonywać. Może nie do końca realizują ideę wychowanków zaczynających i kończących w jednym klubie, bowiem lata świetności pierwszych drużyn te kluby mają za sobą, ale są żywym poparciem dla idei mądrego szkolenia. Szkolenia, które nie tylko prowadzi do poprawy poziomu na szczeblu piłki reprezentacyjnej, ale i piłki klubowej, a przy okazji, jako uboczna kwestia, zostaje realizowany postulat narodowego charakteru klubów.

A wystarczyłoby tak niewiele. Brak limitów obcokrajowców powoduje zdrową konkurencję, która każdemu wyjdzie na dobre i podnosi tylko poziom ligi. Gdyby jeszcze regulacjami na szczeblu federacji międzynarodowych wymusić obowiązek oddawania części przychodów z reklam, transmisji telewizyjnych etc. na rzecz szkolenia i wychowywania młodzieży, pozostałoby już tylko czekać, aż dorastające w akademiach młode pokolenie piłkarzy spowrotem sprowadzi futbol do poziomu filozofii “Szybciej, Wyżej, Mocniej”. Niemożliwe, powiadacie…? Impossible is nothing!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/23/trzecia-droga/feed/
Krajobraz po bitwie – Big Four po pierwszej kolejce http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/ http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/#comments Mon, 17 Aug 2009 18:02:55 +0000 lady_in_redd http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/ Krajobraz po bitwie czyli wielka czwórka po pierwszej kolejce 10 spotkań, 24 bramki, 30 żółtych kartek - oto bilans pierwszej kolejki najstarszej, najbrutalniejszej i najlepszej (pozdrawiam amatorów BBVA) ligi świata. Wojny ani nawet bitwy w powietrzu nie poczuliśmy, za to ćwiczenia, mobilizację w szeregach wielkich i owszem. Tak naprawdę dla wyspiarzy zabawa zaczyna się dopiero w okolicach października.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Chelsea FC, Liverpool FC, Manchester United,

]]>
Krajobraz po bitwie czyli wielka czwórka po pierwszej kolejce
10 spotkań, 24 bramki, 30 żółtych kartek – oto bilans pierwszej kolejki najstarszej, najbrutalniejszej i najlepszej (pozdrawiam amatorów BBVA) ligi świata. Wojny ani nawet bitwy w powietrzu nie poczuliśmy, za to ćwiczenia, mobilizację w szeregach wielkich i owszem. Tak naprawdę dla wyspiarzy zabawa zaczyna się dopiero w okolicach października.

Z Big Four nie zawiódł jedynie Arsenal, który zdemolował Everton na wyjeździe aż 1-6. To ciekawe, zwłaszcza, że zarówno wielu ekspertów jak i kibiców to właśnie tę drużynę typuje do opuszczenia najlepszej angielskiej czwórki na rzecz choćby zbrojącego się na potęgę Manchesteru City. Wydawało się, że po odejściu Adebayora i Kolo Toure do przybytku arabskich szejków, będzie już tylko gorzej; tymbardziej, że lidera na miarę Henry’ego nadal brak. Tymczasem zmieniają się zawodnicy, ale od lat przedszkole Wengera działa wg tych samych zasad – futbol musi cieszyć i cieszy wymiernie co widać poniżej.

O ile Arsenal nie zawiódł, o tyle inna londyńska ferajna rozczarowała. Gdyby nie Didier Drogba tradycyjnie już w 90 minucie, debiut Carlo Ancelottiego można by zaliczyć definitywnie jako nieudany. A tak 3 punkty są, chociaż niesmak pozostał. Michał Pol chyba miał rację, powtarzając za samym Włochem, że Chelsea to będzie produkt na miarę sera parmezan. Po wczorajszych 90 minutach widać, że trzeba tu długiego dojrzewania oraz mozolnej pracy z materiałem. O ile 3 punkty są zawsze zwycięstwem bez względu na zaprezentowaną jakość, o tyle z takim stylem na pokonanie Manchesteru United czy choćby Aston Villi nie ma co się porywać. Slow food okej, ale odrobina cudownego ulepszacza nikomu jeszcze nie zaszkodziła, zwłaszcza, że Ancelotii w Milanie niejednokrotnie pokazał, że i z przeterminowanymi produktami można podziałać, o ile szef kuchni ma odpowiednią wizję.

Manchester United również się nie przemęczał. Skromne 1-0 z Birmingham czyli tegorocznym beniaminkiem Premier Legue to raczej nie to, czego oczekiwalibyśmy od zeszłorocznych mistrzów. Co prawda odszedł Ronaldo. Bez niego, nic tu nie będzie takie jak przedtem, bo on potrafił uczynić realną różnicę, nie sądzę więc, by udało im się obronić tytuł – prorokuje Patrick Barclay – szef działu piłki nożnej z The Times. Póki co 3 punkty skasowane, a kibicom pozostaje się modlić, by i tym razem Alex Ferguson okazał się dobrym prorokiem. Jak narazie 1-0 dla Fergiego – Rooney miał być strzeleckim substytutem Ronaldo, wystarczyły 34minuty, by ziściły się słowa trenera.

Nikt chyba nie spodziewał się za to przegranej Liverpoolu. To oni typowani byli przecież na głównych pretendentów do tytułu w tym sezonie. Tymczasem tradycji stało się zadość i tak samo jak w poprzedniej kampanii, wyjechali z White Hart Lane z wynikiem 1-2 dla Spurs. Rok temu Rafael Benitez mógł przynajmniej się bronić, że jego drużyna zagrała całkiem dobre spotkanie, tylko szczęścia zabrakło. Tym razem jego podopieczni już od początku grali w osłabieniu, bo jak inaczej można określić Lucasa i Babela w wyjściowej 11stce?! Mam nadzieję, że zwykle opanowany Hiszpan pokaże swoje niezadowolenie i zrobi w drużynie corridę z prawdziwego zdarzenia. Ciekawe, kto wystąpi w roli byka, którego należy unicestwić? Jedno jest pewne, ojcostwo i Puchar Konfederacji chyba zmęczyło mocno Fernando Torresa. Miał być lisem pola karnego. Zamiast oczekiwanego znaku Zorro zobaczyliśmy wczoraj Robin Hooda(w tej roli Glen Johnson) i facetów w rajtuzach.

Nie idźcie tą drogą panowie, bo na tytuł przyjdzie czekać do następnego stulecia! Co do Kogutów – gdyby zapowiedź zemsty Robbiego Keane’a miała cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, Irlandczyk ustrzeliłby wczoraj hat tricka, na szczęście, jak zwykle w jego przypadku skończyło się na zapowiedziach.

Premier League - trofeumZa to po wczorajszym występie warto przyswoić sobie nazwisko obrońcy Asouu Ekotto – kawał przyzwoitej gry i piłka w siatce Reiny, raz.

Ciekawe, kto podniesie to mierzące 76cm wysokości i ważące 25kg trofeum? Pretendentów do założenia korony jest wielu – Gerrard, Terry, Fabregas czy Gary Neville. Richarda Dunne’a również nie należy skreślać, zwłaszcza, że obstawiając zwycięstwo The Citizens u angielskich bukmacherów, można wzbogacić się o całkiem niezłą sumkę.


Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/feed/
Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii? http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/ http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/#comments Wed, 12 Aug 2009 06:02:43 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/ Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii? Oczywiście! – Tak podpowiada mi moje serce od lat wiązane z klubem Czerwonych Diabłów. Z drugiej strony tytuł dzisiejszego artykułu wymaga ode mnie rozwinięcia tematu dotyczącego rozstrzygnięcia tytułu mistrzowskiego w najbliższym sezonie Premiere League.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Chelsea FC, Liverpool FC, Manchester United, Premiere League,

]]>
Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii?

Oczywiście! – Tak podpowiada mi moje serce od lat wiązane z klubem Czerwonych Diabłów. Z drugiej strony tytuł dzisiejszego artykułu wymaga ode mnie rozwinięcia tematu dotyczącego rozstrzygnięcia tytułu mistrzowskiego w najbliższym sezonie Premiere League.

Dokładnie 4 dni pozostały do pierwszego meczu angielskiej ekstraklasy. Jako kibic brytyjskiego futbolu ogromnie stęskniłem się za potyczkami ‘wielkiej czwórki’ oraz pozostałych drużyn Premiership. Zatem kto zdobędzie tytuł mistrzowski po ostatniej kolejce Premiere League? I czy Manchester United obroni najważniejsze trofeum ligi angielskiej? Dla mnie to pytanie retoryczne, z powodu wyżej wymienionych względów. Ale aby moi przełożeni nie marudzili, że dzisiejszy artykuł jest zbyt krótki postarajmy bliżej przyjrzeć się klubowi z Old Trafford i dokonać analizy za i przeciw dotyczących słuszności mojej tezy na temat przyszłego (tzn. ówczesnego) Mistrza Anglii.

Jak każdy zapewne wie, w tegorocznym okienku transferowym United sprzedali za ogromne pieniądze uznanego za najlepszego zawodnika globu – Portugalczyka Cristino Ronaldo. Ponad to klub opuścił również uwielbiany przez kibiców Czerwonych Diabłów Carlos Tevez! Dwie kluczowe postacie odchodzą z szeregów ekipy z Old Trafford. Zwykłemu, szaremu kibicowi nasuwa się prosty wniosek – Manchester United w tym sezonie będzie drużyną słabszą. Otóż nie moi drodzy. Dlaczego? Bo nad klubem czuwa genialna ręka menagera Red Devils. Po sprzedaży Ronaldo do Realu wszyscy zadawali sobie pytanie kto zostanie następcą Portugalczyka w teamie z Manchesteru, a dokładniej kogo kupi Ferguson na miejsce niezwykle utalentowanego Portugalczyka. Jak to w swoim zwyczaju mając, trener Czerwonych Diabłów ponownie zaskoczył, a dokładniej zastrajkował przeciw zawyżonym cenom piłkarzy, cenom, które jego zdaniem nie odpowiadają umiejętnościom piłkarzy. Jak do tej pory SAF wydał na letnie transfery 20 milionów euro i zakończył zakupy.

Co ciekawe na Old Trafford pojawił się były zawodnik obozu wroga (Liverpoolu) – Michael Owen, który ma doświadczyć piłkarskiego katharsis pod opieką sztabu szkoleniowego United. Warto wspomnieć, że transakcja byłego napastnika The Reds odbyła się bez gotówkowo, gdyż Owenowi wygasł kontrakt z jego aktualnym pracodawcą – Newcastle United. Na pewno sporo kontrowersji sprawił fakt, że 29-letni Anglik otrzymał koszulkę z liczbą siedem, czyli magicznym numerem Red Devils, z którym niegdyś grali tacy zawodnicy jak Eric Cantona, David Beckham, a do niedawna Cristiano Ronaldo. Czy transfer w postaci Owena sprawdzi się zobaczymy w najbliższym sezonie, choć po ostatnich przedsezonowych meczach Manchesteru United widać, że Szkot tym razem również miał nosa do wyboru piłkarza, który na zastąpić kibicom brak w składzie Teveza. Poza ‘zakupem’ Michaela Owena na Old Trafford pojawiło się dwóch nowych i młodych zawodników – Antonio Valencia oraz Gabriel Obertan. Zapewne pod wodzą SAF, piłkarze ci z czasem znacznie podwyższą swoje niemałe możliwości piłkarskie.

Czemu United mieliby nie obronić fotela najlepszej drużyny w Anglii? Na pewno jak co roku są jednym z głównych faworytów do tego tytułu. Manchester United poza sprzedażą Ronaldo i Teveza utrzymali kadrę z poprzedniego sezonu.
Ważną rolę ogrywać ma w zespole Mistrza Anglii Wayne Rooney. Młody Anglik został wytypowany przez samego Sir Alexa Fergusona do zastąpienia, pod względem strzelonej liczby goli, Cristino Ronaldo. W poprzednim sezonie popularny Wazza często występował na pozycji lewoskrzydłowego, po to, aby zrobić miejsce z przodu dla Portugalczyka lub Berbatova. Niedługo ma się to zmienić. SAF zapowiedział, że Rooney występował będzie na swojej ulubionej pozycji, czyli wysuniętego napastnika. Tak więc defensywy rywali Czerwonych Diabłów – bójcie się!

Zgodnie z zapowiedziami coacha United, drużyna ma przyjąć nową taktykę na nadchodzące mecze Premiership. Zmiana ta podyktowana jest stratą Teveza oraz Ronaldo. Zapewne wielu kibiców zastanawia się, czym po raz kolejny zaskoczy Szkot. Odpowiedź poznacie już niedługo.

Wyrównana, zgrana drużyna, wspaniały trener, dobre transfery, to tylko część aspektów, które świadczą o tym, że Manchester United obroni miano Mistrza Anglii. Ale czy innym drużynom walczącym o tytuł tego brakuje? Sprawdźmy.

Chelsea Londyn – drużyna, która zdaniem SAF może najbardziej zaszkodzić United w walce o końcowy sukces. W ekipie The Blues pojawił się nowy trener Carlo Ancelotti, który ma być lekiem na całe zło, czyli zdobyć mistrzostwo Premiere League oraz upragniony puchar Ligi Mistrzów. Londyńczycy przed sezonem pozyskali młodego napastnika – Daniela Sturridge, bramkarza Rossa Turnbulla oraz gwiazdę CSKA Moskwa Yurija Zhirkova. Z drużyny Ancelottiego nie odszedł żaden istotny piłkarz pierwszego składu, dlatego Chelsea jak co roku będzie groźna.

Arsenal Londyn, czyli klub który od kilku lat nie może zdobyć żadnego znaczącego tytułu. Przez wielu skreślony już jako członek ‘wielkiej czwórki’. Jak co roku w Arsenalu mówi się o zwojowaniu Premiership przez młode wilki Wengera, jak na razie guzik z tego wychodzi i tak się zastanawiam, czy w ogóle kiedykolwiek wyjdzie. Londyńczycy sprzedali natomiast za spore pieniądze swoją gwiazdę Emmanuela Adebayora do Man City. Jedynym transferem Wengera do klubu był zakup obrońcy Thomasa Vermaelena. Czy to starczy na zwycięstwo w Premiere League? Nie sądzę.

Zdaniem Sir Alexa Fergusona, po sprzedaży Xabiego Alonso klub z miasta Beatlesów jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek przestał liczyć się w walce o Mistrzostwo Anglii. Liverpool pozbył się kilku graczy jak na przykład Hyypia czy Pendnnt, ale z powodu problemów finansowych zakupił jedynie Glena Johnsona oraz w ostatnich dniach Alberto Aquilaniego. Mam nadzieję, że opinia SAF o walce Liverpoolu o fotel najlepszej drużyny w Anglii sprawdzi się w stu procentach.

Manchester United po wyrównanym meczu, rozstrzygniętym w rzutach karnych, poniósł porażkę w spotkaniu o Tarczę Dobroczynności z ekipą Chelsea Londyn. Na starcie sezonu Carlo Ancelotti prowadzi 1:0 z Sir Alenem Fergusonem. Mam jednak nadzieję, jako kibic United, że po sezonie to Szkot będzie na plus po konfrontacjach z włoskim trenerem. A dzisiejszy artykuł zakończę dość optymistycznym zdaniem dla fanów Czerwonych Diabłów, które powtarzają Anglicy: Kto zdobywa Tarczę Dobroczynności nie wygrywa Mistrzostwa Anglii!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/feed/
Liverpoolu nadszedł czas? http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/ http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/#comments Tue, 11 Aug 2009 06:42:01 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/ Liverpoolu nadszedł czas? Nowy sezon ligi angielskiej zbliża się wielkimi krokami. Kluby szlifują formę na obozach przygotowawczych, sztaby szkoleniowe robią wszystko, by ich zespoły spisały się w najbliższych rozgrywkach jak najlepiej. FC Liverpool postanowił w sezonie przygotowawczym obrać ten sam kierunek, który już od kilku lat jest penetrowany przez największych rywali, Manchester United. Czy dla Rafy Beniteza i jego podopiecznych okaże się szczęśliwy? Kto zdobędzie tytuł mistrzowski i dlaczego będzie to Liverpool?
»Czytaj dalej

Tagi: Liverpool FC, Premier League, Rafael Benitez,

]]>
Liverpoolu nadszedł czas?
Nowy sezon ligi angielskiej zbliża się wielkimi krokami. Kluby szlifują formę na obozach przygotowawczych, sztaby szkoleniowe robią wszystko, by ich zespoły spisały się w najbliższych rozgrywkach jak najlepiej. FC Liverpool postanowił w sezonie przygotowawczym obrać ten sam kierunek, który już od kilku lat jest penetrowany przez największych rywali, Manchester United. Czy dla Rafy Beniteza i jego podopiecznych okaże się szczęśliwy? Kto zdobędzie tytuł mistrzowski i dlaczego będzie to Liverpool?

Powodów jest kilka. Kiedy właściciele Liverpoolu zatrudniali w 2004 roku hiszpańskiego menadżera postawili mu jasny cel: przypomnieć lata świetności klubu, kiedy ten regularnie zdobywał mistrzowski tytuł. Już pierwszy sezon pokazał, że Rafa Benitez na swoim fachu zna się doskonale. Zdobył ze swą ekipą Puchar Europy. Odbyło się to jednak kosztem najtrudniejszego do zdobycia trofeum, czyli mistrzostwa Anglii. The Reds zajęli dopiero piąte miejsce i o prawo gry w następnej edycji Champions League musieli walczyć na drodze przepisów. W następnym sezonie udało się zdobyć Puchar Anglii. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, obecnie kadrę stanowią właściwie zupełnie inni zawodnicy. Ostali się jedynie wychowankowie: Steven Gerard i Jamie Carragher.

I to oni w dużej mierze stanowią dziś o sile Liverpoolu. Pierwszy z nich jest kapitanem drużyny, drugi jego zastępcą. Gdybyśmy sporządzili zestawienie, jak kapitan wpływa na wyniki zespołu, Gerrard z pewnością byłby w czołówce, jeśli nie na pierwszym miejscu. Można z pewnością powiedzieć: nie ma Liverpoolu bez Gerarda i Gerrarda bez Liverpoolu. To on kreuje grę, strzela bramki, asystuje, czegóż chcieć więcej?

Jednak nie jest to człowiek ze stali. W przypadku kontuzji bardzo ciężko jest go zastąpić. W ostatnim sezonie udawała się ta sztuka Fabio Aurelio, bądź Yossiemu Benayounowi, jednak nie dawali oni drużynie tak pozytywnego kopa, jak czynił to Stevie. Póki co, odpukać, kapitan jest w pełni zdrów i wiele wskazuje na to, że w końcu zazna smaku tytułu mistrzowskiego.

Jakie są kolejne przesłanki? Chociażby sytuacja kadrowa. Być może w pierwszej jedenastce The Reds próżno szukać technicznych wirtuozów, jak chociażby w barwach Arsenalu, ale począwszy od Pepe Reiny, na Fernando Torresie skończywszy, wszyscy gwarantują walkę o zwycięstwo przez dziewięćdziesiąt minut, a jeśli trzeba to nawet dłużej. Nie bez przyczyny w ostatnim sezonie to Liverpool wyszarpał swoim przeciwnikom najwięcej punktów w końcowych minutach.

Z podstawowego składu, tak świetnie prezentującego się przed rokiem, ubyło dwóch podstawowych zawodników:Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso.Na miejsce tego pierwszego przyszedł bardziej dynmiczny, lepszy w ofensywie i w dodatku ograny w lidze angielskiej Glen Johnson. Kibice The Reds mogą więc mieć nadzieję, że jest to zmiana na lepsze. Ostatnio ubył jednak z kadry zawodnik zdecydowanie ważniejszy od Arbeloy. Lukę po Xabim Alonso zapełnić będzie bardzo ciężko. Nie wiadomo jak sprowadzony na jego miejsce Alberto Aquilani przystosuje się do futbolu na wyspach, jednak patrząc na jego warunki fizyczne myślę, że sobie poradzi. Z pewnością więcej szans na grę w podstawowej jedenastce będzie miał także Lucas i to on może być odkryciem tego sezonu.

Kolejnym pozytywnym prognostykiem jest postać menadżera. Rafa Benitez udowodnił już, że potrafi wygrać ligę z zespołem nie będącym finansowym rekinem, zdobywając mistrzowski tytuł z Valencią w latach 2002 i 2004. Znany ze swojego perfekcjonizmu taktycznego doskonale zna receptę na zwycięstwa z potentatami. Ciągle ma jednak problem w meczach z zespołami teoretycznie słabszymi, gdzie Liverpool pomimo przewagi, nie potrafi przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Jeżeli na obozach przygotowawczych element ten został poprawiony, a myślę, że tak się stało, będzie wielka szansa na pierwsze miejsce w tabeli. Co prawda wyniki spotkań kontrolnych nie napawają wielkim optymizmem, jednak nie należy do nich przywiązywać większej wagi, gdyż zespół dopiero szlifował formę, która ma przyjść wraz z inauguracją Premier League w najbliższą niedzielę w meczu z T

Zatem kto będzie największym rywalem The Reds w zbliżających się rozgrywkach? Moim zdaniem Chelsea. Zespół ten nie doznał większego osłabienia w okienku transferowym, dodatkowo uzupełnił kadrę o świetnego Jurija Żirkowa. Nowym Menadżerem został Carlo Ancelotti, który doskonale wie, jak pracować z zawodnikami doświadczonymi, którzy przekroczyli trzydziestkę, a takich w składzie The Blues przecież nie brakuje. Dla części z nich jest to ostatni dzwonek, by odzyskać utracony przed kilkoma laty czempiona. W związku z tym ich mobilizacja dodatkowo się zwiększy.

Dlaczego nie biorę pod uwagę chłopców sir Alexa? Z prostego powodu: ciężko będzie zapełnić lukę po Cristiano Ronaldo. Można się oczywiście upierać, że był to dobry krok ze strony klubu, że za zarobione pieniądze można kupić kilku zawodników światowej klasy, że dzięki temu Wayne Rooney, wcześniej będący w cieniu Portugalczyka, teraz będzie mógł pokazać pełnię swoich umiejętności. Być może to wszystko prawda, ale nie przyniesie tytułu już za rok. Dotychczas klub wzmocnili, spośród poważnych zawodników, Luis Valencia i Michael Owen. Wątpliwe, by ten pierwszy mógł grać z tak świetnym skutkiem jak Cristiano. Owen również, mimo wielkich chęci, lepszy od Teveza raczej nie będzie. Dodatkowo tacy zawodnicy, jak Ryan Giggs, Gary Neville i Paul Scholes będą coraz słabsi, gdyż biologii nie da się oszukać. Szansę Czerwonych Diabłów upatruję tylko w jednym: Anderson musi w końcu przyzwyczaić się do nowej pozycji, a Nani musi zapomnieć o tym, że ludzie chcieli, by był drugim Cristiano Ronaldo, gdyż ta presja wyraźnie mu nie służyła. Wówczas nie będzie tak widoczny słabnący z sezonu na sezon blask starych gwiazdek. W przeciwnym razie machina sir Alexa będzie walczyła “tylko” o miejsce na podium.

Do wielkiej czwórki chyba już na dobre wskoczy Manchester City. Po spektakularnych wzmocnieniach ofensywy, przyszedł także czas na linię obrony. Mało prawdopodobne jednak, by Mark Hughes, który niczym wybitnym w swoim zawodzie jeszcze się nie wsławił, zdołał tak poukładać swoją drużynę, by realnie marzyła o mistrzowskim tytule. Plejada gwiazd sprowadzonych na City of Manchester Stadium z pewnością gwarantuje całkiem skuteczną i ładną dla oka piłkę, ale o wielkich trofeach będzie mogła myśleć za dwa, może trzy lata, kiedy wszystkie tryby się naoliwią.

Podsumowując, Rafa Benitez wraz swoją drużyna stoją przed wielką, kto wie, czy nie niepowtarzalną szansą, by zdobyć tytuł mistrzowski. Trzeba szybko wykorzystać moment osłabienia kadrowego Manchesteru, gdyż prędzej czy później luki po zawodnikach, którzy odeszli, zostaną załatane. Trzeba udowodnić Chelsea, że tylko z Guusem Hiddinkiem za sterami są w stanie ograć The Reds. Trzeba pokazać Arsenalowi, ze taka polityka transferowa być może przynosi im sporo zwolenników, jednak nie przynosi tytułów. I w końcu należy uświadomić arabskim szejkom dowodzącym Manchesterem City, że w futbolu liczą się nie tylko wielkie pieniądze. Jeżeli to wszystko się uda, za rok Liverpool będzie przygotowywał się do nowego sezonu jako obrońca mistrzowskiego tytułu.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/feed/