Soccerlog.net » Ekstraklasa http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Cupiał nie jest Tik-Takiem http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/ http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/#comments Sun, 07 Mar 2010 18:22:59 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/ Cupiał nie jest Tik-Takiem Pod koniec minionego sezonu apelowałem, pisałem - nie chcę takiego mistrza. Nie jestem żadnym antyfanem Wisły, nic z tego. Jestem negatywnie nastawiony do bezsensownej i skrajnie głupiej polityki transferowej krakowskiego klubu. Już nawet Polonia Warszawa i Cracovia wydawały pieniądze na transfery.
»Czytaj dalej

Tagi: Bogusław Cupiał, Ekstraklasa, Wisła Kraków,

]]>
Cupiał nie jest Tik-Takiem
Pod koniec minionego sezonu apelowałem, pisałem – nie chcę takiego mistrza. Nie jestem żadnym antyfanem Wisły, nic z tego. Jestem negatywnie nastawiony do bezsensownej i skrajnie głupiej polityki transferowej krakowskiego klubu. Już nawet Polonia Warszawa i Cracovia wydawały pieniądze na transfery.

Na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku twierdziłem, że dłużej nie można ciągnąć na zawodnikach z kartką w ręku. Kontrargumentami byli Marcelo i Junior Diaz. Wyznaję zasadę z Bundesligi – obcokrajowiec musi być dwa razy lepszy od zawodnika krajowego żeby grał. A wielu takich, którzy spełniają ten warunek i przy okazji chcieliby kopać w Polsce nie ma. Najlepszym przykładem był koślawy Beto, trzykrotny reprezentant Brazylii do lat 18. Być może chłopak miał talent, ale najzwyczajniej zatrzymał się w rozwoju i dziś jest marnym napastnikiem. Za słabym na Ekstraklasę. Bolesne i dobitne. Skorża szukał wysokiego napastnika i ściągnął 188-centymetrowego Beto, który w dwa lata przed przyjściem do Wisły (2006-2008) zagrał w SZEŚCIU KLUBACH (większość na poziomie drugiej lub trzeciej ligi). Rozegrał 29 meczów i zdobył 2 gole. Słownie: dwa. Doliczyć trzeba również rezerwy Palmeiras i 16 bramek w 21 występach. To raczej nie honoruje transferem do drużyny mającej aspirację do Ligi Mistrzów. Po ośmiu meczach bez gola w Krakowie przyszedł czas na powrót do Bragantino (rezultat siedem-zero) i inauguracją roku 2010 transferem do Chin.

Ta sytuacja plus udany ZAKUP w postaci Andraża Kirma nic nie nauczyły działaczy Wisły. Zamiast pójść za ciosem i nie szczędzić pieniędzy Adisowi Nurkovicowi, postanowiono oddać Marcina Juszczyka na Cypr żeby zatrudnić go ponownie po pół roku. “Juhu” uważany jest jednak za gorszego bramkarza niż powszechnie wyśmiewany Mariusz Pawełek, więc od początku roku nie wiało optymizmem. Akcja “Skorża szuka wysokiego napastnika” (swoją drogą niezłe – przed eliminacjami Ligi Mistrzów nie szukał takiego na gwałt, a teraz tak) nabrała ponownego rozmachu zaraz po znalezieniu bramkarza. Trener Wisły, od wakacji odpowiedzialny za transfery postanowił ściągnąć byłego króla strzelców ligi bułgarskiej. Georgi Christow został wypożyczony z opcją pierwokupu. Podobno te bramki były bardziej zasługą obrońców niż samego Christowa, ale “liga bułgarska” – to już brzmi poważnie. Sezon po tym wyczynie przeniósł się on do Levskiego Sofia, jednego z najlepszych klubów w Bułgarii gdzie nie zatracił znacząco skuteczności. W obecnie trwającym sezonie w dwunastu meczach zdobył jednego gola i od ręki oddano go Wiśle. Patrząc na statystykę – Georgi nie jest złym napastnikiem. Cień na to wszystko rzuca jednak brak występów w kadrze. Zero. Jedno powołanie. Niemal wszędzie gdzie kopie się piłkę, gdy skuteczny napastnik nie dostaje szans w kadrze narodowej rozpoczyna się ogólnonarodowy lament i prędziej czy później, na odczepnego piłkarz taki dostaje szansę występu. Jakiś znak?

Nie wierzę w Christowa w naszej ekstraklasie tak jak nie wierzyłem w chwili gdy usłyszałem o tym transferze i jeszcze nie wiedziałem kim on jest. W Krakowie podziękują mu już w czerwcu. Jednak w jakich nastrojach? Wszystko zbierało się i kumulowało od dłuższego czasu – Wisła nie porywała swoją grą, nie prezentowała jakiegokolwiek stylu. Zero świeżości i ogromna monotoniczność. Nuda. Teraz nie ma już nawet szczęścia; krakowianie przegrali dwa mecze z rzędu i to w gorszym stylu niż ten, który prezentowali w końcówce zeszłego roku. Wydaje się, że jeżeli nic nie ulegnie zmianie, to misja Skorży dobiegnie końca. Nie widać żadnego pomysłu na grę ani wpływu trenera na zespół. W roli dyrektora sportowego również się nie sprawdził. Nie jest to jednak jego wina. Dla właściciela klubu Bogusława Cupiała liczy się ciągłe łatanie dziur budżetowych i oszczędzanie. Jak więc Wisła ma cokolwiek zdziałać, skoro nastąpiło zmęczenie materiału i nie ma perspektyw na zmiany? Cupiał dotychczas nie dał się poznać jako kolejne wcielenie Andrzeja Grabowskiego i nie dopuszcza do przebojów pana tik-taka. I kto ma teraz odświeżyć?

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/03/07/cupial-nie-jest-tik-takiem/feed/
Z Apple Pie w roli głównej http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/ http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/#comments Thu, 28 Jan 2010 04:42:58 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/ Z Apple Pie w roli głównej To będzie inny tekst niż wszystkie, więc jeżeli nie jesteś przyzwyczajony, to możesz zarzucić dziesięcioma Acodinami i zapić Red Bullem, wtedy wczujesz się w sytuację jak przestrzelone sam na sam. Soccerlog jest blogiem, więc dlaczego mielibyśmy czasami nie poluzować? Zamiast etykietki od opakowania, przeczytaj ten... Felieton? Komentarz? A nazwij to jak chcesz, jest piąta w nocy, chyba mam prawo. O polskiej piłce rozważam.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, liga polska, Tomasz Jodłowiec,

]]>
Z Apple Pie w roli głównej
To będzie inny tekst niż wszystkie, więc jeżeli nie jesteś przyzwyczajony, to możesz zarzucić dziesięcioma Acodinami i zapić Red Bullem, wtedy wczujesz się w sytuację jak przestrzelone sam na sam. Soccerlog jest blogiem, więc dlaczego mielibyśmy czasami nie poluzować? Zamiast etykietki od opakowania, przeczytaj ten… Felieton? Komentarz? A nazwij to jak chcesz, jest piąta w nocy, chyba mam prawo. O polskiej piłce rozważam.

W ogóle to ci nasi piłkarze dziwni są jakby Czesiek mieli na trzecie, nie, men? Jeden zakłada profil na fotce żeby dostać komentarze, że jest ciacho jak Apple Pie, a drugi na naszej klasie lansuje się fotką gdzie też jest taki jak kolega, a nawet bardziej brązowy i ma okulary jakby nie na solarze się podgrzewał, ale na spawarce, więc iskry szły tu i tam, a nawet pojawiła się ówdzie, bo zacząłem to pisać. Zaiskrzyło również wśród miejskich kibiców, więc na rozmach narzekać nie może jak Iga. Chociaż na foty jeszcze nikogo nie wyrwał, skoro je trzyma, a nie ma trzech tylko więcej. Internet w końcu ogromne i bogate medium, bo też czasami się zastanawiasz czy piłkarz ma siano w głowie czy to duchy.

Narzekaj pan potem, że niedotrenowani są. Bo niby jak mają być skoro zajmują się pierdołami i lansem na portalach jakby boisko nie wystarczało. Tak, piłkarzu, masz się lansować na boisku, a klasa ma być Twoja, nie nasza, a nasza tylko przy okazji dla znajomych. Masz imponować grą, zapałem, poświęceniem. Za drużynę masz iść w ogień, a ona za tobą, współpraca taka na której zyskać możecie oboje. W zasadzie nie możecie, tylko musicie, przy tych gażach tego się wymaga. Po wygranym meczu można zdjąć tę koszulkę i lanserka będzie przy kamerze C+, więc po co samemu wrzucać w internet, skoro zrobi to ktoś inny? I nie będziesz (w oczach kibiców) marny podśmiechujek chociaż teraz wśród kibicek i tak nim nie jesteś. Wtedy tobie będzie pod śmiech Ujek jak Mariusz. Nie płacą takim dziewczyny w różowych bransoletach i nie mówią na nią kryśka, choć Krystyna wcale nazywać się nie musi, tylko bizmesmeni z muchą, a w zasadzie gdyby chcieli to pewnie i z Muchą. Nie tyczy się to wyłącznie przypadków o których jest głośno na dniach, bo połowa takich pewnie nadal jak Atlantyda. Świat pokus nie szczędzi, ale zaoszczędzi. Pod warunkiem, że się im oprzesz.

Żeby jednak nie było, to jedni są odważni jak panowie od aparatu, jednak drudzy zaszczuci. Od taki Jodłowiec Tomasz, sympatyczny chłopak, wydaje się. Mógł iść do Lecha (na Lecha również) jednak Polonia ofertę poznańskiego klubu odrzuciła. I ten nasz bohater owego akapitu, wylał frustrację w mediach, co dla piłkarza jest rzeczą normalną. Sęk w tym, że on ją wylał, ale tak nie do końca. Przez sitko. Okazało się bowiem, że jednak gazetom nic złego na swój klub nie mówił, a dziennikarze to bezczelnie zmyślili. Kiedy przegapiliśmy moment kulminacyjny? W momencie gdy zacny Józef Wojciechowski, były trener i prezes Polonii, a obecnie tylko prezes (przynajmniej tak się wydaje) stwierdził, iż ukarze swojego zawodnika za ostre słowa. Kto wie, może Jodłowiec ma rację, a może i nie. Jeżeli jednak to prawda – Wojciechowski zaprezentował swoją władzę w klubie dobitnie, szybko pokazując pracownikowi miejsce w szeregu. Inną sprawą jest stan pssss…humoru prezesa. Z drugiej strony – istnieje możliwość, że obaj zostali poddani manipulacji dziennikarskiej, ale niby po co?

Nie trzeba pytać o to, jaki obraz polskiego piłkarza wyłania nam się na podstawie przypadków z zaledwie jednego tygodnia, kilku dni. Przypuszczenie podpowiada, że być może jeszcze ktoś chce zrobić komedio-konkurencję dla Ciach z kina, samemu chcąc odegrać tytułową rolę. Podczas gdy inni w styczniu zastanawiają się gdzie i za ile przejdą ich rodacy, my żyjemy faramuszkami. Czyli be kropka zet kropka.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/feed/
Dokąd płynie Odra? http://soccerlog.net/2010/01/24/dokad-plynie-odra/ http://soccerlog.net/2010/01/24/dokad-plynie-odra/#comments Sun, 24 Jan 2010 15:53:24 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/24/dokad-plynie-odra/ Dokąd płynie Odra? Wyobraź sobie, że budzisz się w ciepły, majowy poniedziałek. W powietrzu czuć woń dojrzewających kwiatów bzu, pączki na drzewach zaczynają zmieniać się w okazałe liście, z jajek wychodzą pisklęta, a Kazimiera Szczuka wraca od logopedy. Niemniej jednak, jest to nieważne. Przecież w niedzielę mecz o wszystko grała ona, wodzisławska Odra. Ta, o której kibice mówią z przekąsem, że nie ma możliwości, aby spadła do niższej ligi. Pot bezlikiem ruczaju zalewa czoło, tudzież ciśnienie skacze do tego stopnia, że gotów jest zrobić salto. Nagle szok, konsternacja, niedowierzanie. A było przecież tak blisko!
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Odra Wodzisław Śląski,

]]>
Dokąd płynie Odra?
Wyobraź sobie, że budzisz się w ciepły, majowy poniedziałek. W powietrzu czuć woń dojrzewających kwiatów bzu, pączki na drzewach zaczynają zmieniać się w okazałe liście, z jajek wychodzą pisklęta, a Kazimiera Szczuka wraca od logopedy. Niemniej jednak, jest to nieważne. Przecież w niedzielę mecz o wszystko grała ona, wodzisławska Odra. Ta, o której kibice mówią z przekąsem, że nie ma możliwości, aby spadła do niższej ligi. Pot bezlikiem ruczaju zalewa czoło, tudzież ciśnienie skacze do tego stopnia, że gotów jest zrobić salto. Nagle szok, konsternacja, niedowierzanie. A było przecież tak blisko!

Tak może wyglądać jeden majowych poniedziałków w całej piłkarskiej Polsce. Przed każdym sezonem w mediach nieustający szum – to jest ten rok, ten moment. Jak nie teraz, to nigdy. Z większym lub mniejszym trudnem, zawsze spod szubienicy wodzisławianie uciekali. Z drugiej strony trzeba nadmienić, że tak źle nie było. Obserwując aktualną sytuację w klubie spod czeskiej granicy, nachodzą dwie, skrajne od siebie myśli i jedno pytanie.

Zabrzańskie deja vu
Przed rokiem w niemal identycznej sytuacji był Górnik Zabrze. Szefowie firmy Allianz położyli kasę na stół i dali do dyspozycji Henrykowi Kasperczakowi, który – zdawało się początkowo, zrobił z niej słuszny użytek. Zderzenie z rzeczywistością okazało się na tyle brutalne, że dziś zabrzanie biegają po boiskach drugo-pierwszej ligi, a ówczesny ulubieniec górniczych sprząteczek dostał kolejny raz strzał w piętę, poprzez przegraną walkę o stołek selekcjonera reprezentacji Polski. Pomimo małych różnic w polityce transferowej obu drużyn, nikt nie powiedział, że historia się nie powtórzy. Czasu na zgranie drużyny i nadrabianie punktów coraz mniej, do tego niewiadomą jest pomysł trenerskiego debiutanta, co prawda utalentowanego, Marcina Brosza na śląską ekipę.

Nowa (że co?!) siła
Wprawdzie brzmi to jeszcze bardziej idiotycznie niż “były piłkarz Milanu w Odrze”, ale faktyczny stan rzeczy jest taki, że oba te twierdzenia mogą znaleźć pokrycie w rzeczywistości. Ikechukwu Kalu może wzmocnić napad niebiesko-czerwonych, a Odra prawdopodobnie ma szansę stać się klubem z jedną z najlepszych obsad pozycji bramkarza w kraju. Można podważać sens sprowadzania Arkadiusza Onyszki gdy ma się takiego fachowca jak Adam Stachowiak, jednak fakty są jednoznaczne – jednego z bramkarzy, których stać na zdecydowanie więcej, aniżeli walka ze swoim klubem o utrzymanie w lidze, będzie trzeba posadzić na ławce. Dysponując takim składem, jaki ma zamiar zbudować Odra, utrzymanie powinno przyjść spokojnie, ale co dalej? Zapewne podpaleni tym sukcesem szefowie klubu z Bogumińskiej będą chcieli czegoś więcej niż kolejnego sezonu z pustą ręką. Skoro będąc na ostatnim miejscu w tabeli można przeprowadzić konkretne transfery, to z pucharowymi aspiracjami może być jeszcze łatwiej. Bywały już sezony w których Odra plasowała się w górnej części tabeli i niebawem mogą one powrócić…

Skąd nagle pieniądze w Wodzisławiu?
Każdy, kto śledzi aktualności związane z ligą polską wie, że kto jak kto, ale wodzisławianie nigdy do bogatych nie należeli. Logicznym wydaje się więc fakt, że przez tyle lat ściągali wynalazki pokroju Tomasa Radzineviciusa, bo nie było ich stać na lepsze. Tymczasem kontraktują zawodników, których nie powstydziłaby się drużyna z aspiracją do europejskich pucharów. Marek Saganowski, który kilka dni temu zmienił klub, wyznał że miał ofertę z Odry, co brzmi dość niedorzecznie, jednak prawdziwie. Po ogłoszeniu transferu Mauro Cantoro, jeden z pracowników klubu opowiedział prasie, że pracują nad kilkoma kolejnymi wzmocnieniami. Jak można się domyślać, jednym z nich miał być właśnie Saganowski, jednakże wolał on ofertę z ciepłej Grecji i przeszedł ostatniej drużynie ligi polskiej koło nosa. Nie ma co wierzyć w opowiastki Cantoro, który zapewniał, że od zawsze podobała mu się atmosfera na stadionie w Wodzisławiu, a przyszedł, bo Odrze nie wolno spaść. Bo to tak, jakby Jessica Alba przyszła do M jak Miłośc i powiedziała, że od dzieciństwa kochała polskie seriale.

Być może nie ma co prorokować. W końcu (jak na razie) podpisano kontrakty z dwoma wiekowymi zawodnikami i kilkoma anonimami. Jednak w konfrontacji z Tadasem Labukasem czy Dawidem Plizgą, mogę one okazać się kluczową sprawą…

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/24/dokad-plynie-odra/feed/
Legii droga do Europy http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/#comments Wed, 07 Oct 2009 17:47:46 +0000 Blaise http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ Legii droga do Europy Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Legia Warszawa, liga polska,

]]>
Legii droga do Europy

Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.

Zbawcy czy partacze, czyli ITI u sterów..

Zacznijmy od tych, bez których Legia może byłaby dziś tylko ligowym średniakiem, a może w ogóle by jej nie było. To koncern ITI, który przejął Legię na skraju bankructwa w 2003 roku. I za to należy być bezgranicznie wdzięcznym właścicielowi portalu Onet czy telewizji TVN. Teoretycznie trudno przypuszczać, aby żaden inwestor nie zainteresował się wtedy jednym z najsłynniejszych klubów w Polsce, ale długi Legii były niemal bez dna, więc różnie mogło się to potoczyć. ITI obiecywało Ligę Mistrzów po trzech sezonach, drużynę na dobrym, europejskim poziomie. Trzy sezony później okazało się, że nic z tego nie wyszło, a kolejne trzy dalej, że są ciągle tam gdzie byli. Przyczyną tego było w dużej mierze opuszczanie zespołu przez kolejnych kluczowych zawodników (Saganowski, Boruc, Janczyk, Fabiański, Bronowicki..), ale tego należało się spodziewać po dobrych sezonach tych graczy. Gorsze było to, że właściciele warszawskiej ekipy nie chcieli uruchomić środków pozyskanych ze sprzedaży tych zawodników (a starczyło by ich na zakup kilku naprawdę klasowych zawodników). Wynikało to jednak z tego, że transfery poczynione przez byłego szkoleniowca i jednocześnie dyrektora sportowego (angielski model menagera drużyny nie sprawdził się w Legii) –Dariusza Wdowczyka przyniosły spory ubytek w klubowej kasie, a wraz z nim nie szła w parze poprawa jakości drużyny. Ostatnie dwa lata to także ciągły konflikt między włodarzami, a kibicami-głównie tymi z byłej „Żylety”. Wina jest po obu stronach, dlatego nie zamierzam tutaj bawić się w sędziego (i jednocześnie oskarżonego, bo sam często gościłem na Żylecie). Ostatnio nastąpiła jednak odwilż, która dobrze rokuje na przyszłość, chociaż nie łudźmy się, że kiedyś relacje na linii kibice-klub będą bardzo dobre, bo raczej nie ma szans na powrót do tego stanu. Ja wyganiać ITI nie chcę, ponieważ widzę u nich pewną myśl, ideę długofalowego rozwoju drużyny. Podoba mi się ich cierpliwość w stosunku do szkoleniowców drużyny, której brakuje tak wielu właścicielom klubów w Polsce. Podoba mi się, że mimo iż Legia przynosi duże straty (nie licząc już spłaconych ogromnych długów) to Walter i spółka stopniowo co rok powiększają budżet drużyny, nie wykonując żadnych gwałtownych i nieprzemyślanych ruchów. Za około rok będzie gotowy już nowy stadion na Łazienkowskiej i to według prezesa Miklasa doskonały moment na poważne wejście na europejskie salony. Czy w końcu się uda ta sztuka? Co w ogóle można rozumieć pod tym pojęciem? Zapewne tylko jedno-upragnioną Ligę Mistrzów, ale pierw trzeba wygrać Mistrzostwo Polski, aby myśleć o Champions League.

Trener z pomysłem, drużyna z umiejętnościami,

sukcesy na arenie krajowej, ale..

Jan Urban przejął drużynę Legii w 2007 roku i to jest pierwsza seniorska ekipa, jaką prowadzi. Wcześniej zajmował się juniorami w Pampelunie, od razu więc został rzucony na głęboką wodę, bo w Warszawie presji na wynik nigdy nie brakuje. Przez 2 lata Legia pod jego wodzą zdobyła 2 razy vice-mistrzostwo kraju, Puchar Polski, Superpuchar Polski, 2 razy skompromitowała się w pucharach i w tym roku także we wczesnej fazie odpadła z Ligi Europejskiej, mimo iż w starciu z Broendby w Warszawie prezentowała co najmniej solidny, europejski poziom. Jak na dwa lata kariery trenerskiej w seniorskiej piłce to naprawdę niezły dorobek, lecz w Legii oczekuje się więcej. Urban stara się wprowadzić do polskiej piłki wzorce rodem z Hiszpanii. Szybka, kombinacyjna gra znana z boisk La Liga, niekoniecznie jednak sprawdza się na naszych nierównych murawach (może to jest przyczyna?..). Może wykonawcy nie ci, może szkoleniowiec za miękki, a może po prostu Polska to nie Hiszpania i należy grać naszą, polską piłkę. Tutaj jednak rodzi się pytanie-czy polska piłka miała/ma przez ostatnie 20 lat jakiś specyficzny, utożsamiany tylko z naszym futbolem styl gry? Ale to sprawa na osobny tekst. Wracając do Legii-główne zarzuty jakie można słać w stosunku do ich gry to nieumiejętność grania z takimi ekipami jak Odra czy Jagiellonia, z którymi Legioniści notorycznie dostają po tyłku oraz to, że nie potrafią przez 90 minut utrzymać dobrego stylu gry. Nie wiem czy na palcach jednej ręki zliczę mecze, w których ekipa Wojskowych podobała mi się w przekroju całego meczu. Za to takich, w których dobrze prezentowali się np. 30 minut jest cała masa. Ktoś powie, że każda drużyna ma dobre fragmenty gry i przyznam mu rację, jednak u Legii te okresy przekonują mnie, że w tej drużynie i w myśli szkoleniowej Jana Urbana drzemią naprawdę wielkie możliwości. Drużynie ponadto często brakuje jaj, kogoś kto przyjmie wyzwanie bezwzględnej walki w środku pola. Takim zawodnikiem często jest defensywny pomocnik, a kto pełni tę rolę w Legii? Młodziutki, wątły Ariel Borysiuk.. Nie mam wątpliwości co do nieprzeciętnych umiejętności tego gracza, ale na pewno nie jako typowego defensywnego pomocnika. Popatrzmy kto pełni rolę defensywnych pomocników (w Hiszpanii nazywają ich ‘pivotami’) w dwóch chyba obecnie najsilniejszych kadrowo zespołach-Realu i Barcelonie. Mahmadou i Lassana Diarra w Los Blancos i Seydou Keita i Yaya Toure w Blaugranie. Co ich łączy? A to, że są to dosyć wysocy (prócz Lassany), silni, wytrzymali, czarnoskórzy gracze z Afryki, nie bojący się pojedynków w powietrzu i ostrych starć. Jak ma się przy nich 70-kilogramowy i mierzący 178 cm młody Borysiuk? Wiem, że trudno porównywać poziomy drużyn i lig, ale myślę, że warto, aby polskie ekipy (bo tyczy się to większości ligi) poszukały prawdziwych defensywnych pomocników jak choćby Radosław Sobolewski w Wiśle. A w Legii niestety nawet nie wymieniano tej pozycji do koniecznego wzmocnienia przed sezonem. Reszta składu ekipy Urbana naprawdę prezentuje się co najmniej dobrze. Mucha, Choto, Astiz, Rzeźniczak.. myślę, że z tymi zawodnikami można grać w Lidze Mistrzów i nie wracać z każdego wyjazdu z bagażem pięciu bramek. Druga linia już na pewno potrzebuje wzmocnień, ale Iwański to naprawdę dobry kreator gry, pod warunkiem, że nie musi pełnić przy okazji roli defensywnego pomocnika, a Radović w formie to gracz z innej ligi. Przydałby się ktoś na lewą pomoc, bo Rybus jeszcze nie gwarantuje na dłuższą metę odpowiedniego poziomu. Z przodu Chinyama, który tak samo jak potrafi irytować, tak także uszczęśliwiać, ponadto doświadczony Mięciel, którzy wprowadza wiele dobrego, nie tylko na boisku. Nie wspomnę już o Grzelaku, który zdrowy (sic!) jest poważnym zagrożeniem dla każdego bramkarza w naszej lidze i nie tylko. Zadatki na dobry zespół w moim mniemaniu naprawdę są, potrzeba tylko kilku wzmocnień i ustabilizowania gry podczas meczu.

Tanio kupię, drogo sprzedam, czyli transfery..

Od lat bolączką Legii są transfery. Mirosław Trzeciak, dyrektor sportowy Legii nasłuchał się już tylu obelg, ilu nie usłyszał przez całą karierę zawodniczą. Narzekano na Hiszpanów tak jak kiedyś narzekano na Brazylijczyków. Prawda jest taka jednak, że włodarze Legii nie rozpieszczają Trzeciaka i przez ostatnie 2 lata miał do wydania pieniądze, które nie pozwalały szaleć na rynku. Trzeba było więc kombinować-w końcu kto kombinuje, ten żyje. Kombinacje, szczególnie z piłkarzami z Płw. Iberyjskiego nie wyszły może najlepiej, ale z tego co mi wiadomo pan Mirek nadal żyje i chyba ma się dobrze. Zauważmy jednak, że kilka dobrych ruchów w miarę możliwości wykonał: ściągnął tanio niechcianego Chinyame z Grodziska, sprowadził jednego z czołowych ligowych rozgrywających, który z miejsca stał się liderem drużyny-Maćka Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka z Widzewa, Iniakiego Astiza-tylko rezerwowego w Osasunie, ale kapitalnego stopera w ekstraklasie. Ponadto na testy przyjechał rok temu Bernard Parker, o którego umiejętnościach mogliśmy przekonać się w sparingu RPA z naszą reprezentacją. Nie spodobał się on jednak Urbanowi.. A na przeszkodzie przyjścia młodej perły ghańskiego futbolu-Ransforda Osei stanęły przepisy FIFA. Zdecydowana większość kibiców Legii ocenia Trzeciaka negatywnie przez pryzmat sprowadzenia do Warszawy słabych Hiszpanów, a zapomina o jego naprawdę dobrych ruchach transferowych. Szkoda. Czekam na „odmrożenie” pieniędzy z transferów Janczyka, Fabiańskiego i wtedy zobaczymy jak spożytkuje te środki Trzeciak. Drugą kwestią jest fakt, że Legia miała często pecha z transferami, szczególnie w przypadku wspomnianych już Brazylijczyków. Elton, prócz tego, że lubił pośmigać autem po ulicach Warszawy „po kielichu”, był również świetnym materiałem na bardzo dobrego zawodnika i jestem pewien, że dziś w polskiej lidze byłby pierwszoplanową gwiazdą. Ba, nawet w ogóle już pewnie by go nie było w Warszawie, a wylądował by gdzieś na Zachodzie albo w Rosji. Hugo Alcantara do Legii przyszedł z nadwagą, więc szybko się go pozbyto. Za szybko. Wrócił wtedy do Portugalii, by grać w PUEFA w barwach Belenenses Lizbona i zostać uznanym nawet najlepszym graczem w pojedynku z wielkim Bayernem. W kolejnym sezonie Alcantara grał w barwach CRF Cluj w elitarnej Champions League.. Był jeszcze niejaki Junior , który niestety grał jak junior w wielu meczach, ale przychodził do naszej ligi jako jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy (co potwierdzały opinie kibiców śledzących tamtejszą ligę), a w Szachtarze czy Dynamie dobrych technicznie Brazylijczyków nigdy nie brakowało.

Najlepsi kibice, nowoczesny stadion.. czego chcieć

więcej?

Nie od dziś wiadomo, że Legia ma jednych z najlepszych, jeśli nie najlepszych kibiców w Polsce. Niestety przez ostatnie lata nie mogli oni zaprezentować swoich umiejętności przez konflikt z władzami KP Legia. Aktualnie jednak powoli sytuacja wraca do stanu sprzed paru lat i znowu słyszymy doping na Ł3. Może jeszcze nie zbyt głośny, ale wynika to z tego, że otwarta jest tylko jedna trybuna. Za rok będzie gotowy już cały, 30-tysięczny, najnowocześniejszy stadion w Polsce, na który, mam nadzieję, wróci atmosfera za czasów „Cyber F@anów”, niezapomnianych „ultrasów” stołecznej drużyny. Aktualnie próbują do nich nawiązać „Nieznani Sprawcy”, którzy także już zasłynęli ze swojej kreatywności przy tworzeniu choreografii.

Jak widać więc Legia ma podstawy, aby poważnie myśleć o dołączeniu do europejskiej, solidnej klasy. Bogaty inwestor z długoletnimi planami wobec drużyny, trener z „myślą”, niezły zespół, z kilkoma większymi talentami, dobre szkolenie młodzieży (Akademia), świetni kibice i nowoczesny stadion w najbliższej przyszłości. Czego więc brakuje? Na pewno kilku zmian kadrowych (wzmocnień, nie uzupełnień), sięgnięcia głębiej do klubowej kasy w kwestii transferów i całkowitego zakończenia konfliktu między kibicami, a włodarzami klubu. Niby nie wiele, jednak w polskiej rzeczywistości to niestety jeszcze kroki milowe.

Na zakończenie może tak dla przypomnienia, że nasze kluby ‘też potrafią’-bramka Cezarego Kucharskiego z doliczonego czasu gry z Pao

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/feed/
Kto się zajmie polskim drewnem? http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/ http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/#comments Fri, 11 Sep 2009 22:24:06 +0000 Luca http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/ Kto się zajmie polskim drewnem? Ostatnie mecze reprezentacji Polski pociągnęły za sobą poważne konsekwencje. W fatalnym stylu ze stanowiska selekcjonera usunięty został Leo Beenhakker. Szef PZPN, Grzegorz Lato, pytany o następców, wymienił jednym tchem: Kasperczak, Majewski, Smuda, Skorża.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Lech Poznań, Leo Beenhakker, Mistrzostwa Świata, Reprezentacja Polski, Wisła Kraków, Zagłębie Lubin,

]]>
Kto się zajmie polskim drewnem?
Ostatnie mecze reprezentacji Polski pociągnęły za sobą poważne konsekwencje. W fatalnym stylu ze stanowiska selekcjonera usunięty został Leo Beenhakker. Szef PZPN, Grzegorz Lato, pytany o następców, wymienił jednym tchem: Kasperczak, Majewski, Smuda, Skorża.

Co na to ostatni z zainteresowanych?
- Nie będę hipokrytą i nie powiem, że nie jest mi miło z tego powodu. To jest przyjemne, kiedy słyszy się swoje nazwisko wymieniane w kontekście pracy z reprezentacją Polski. Ja mogę powiedzieć tylko tyle – jestem trenerem Wisły Kraków, mam kontrakt i przynajmniej do końca sezonu chciałbym być trenerem Wisły. Oczywiście, różne rzeczy mogą się wydarzyć, może przełożeni w pewnym momencie podziękują mi za współpracę przed upływem czerwca, ale teraz jestem myślami i sercem w Wiśle Kraków. – powiedział trener Maciej Skorża na konferencji prasowej przed meczem z Lechią Gdańsk. Po chwili dodał jednak:
- Jeżeli ktoś zadaje mi pytanie, czy chciałbym kiedyś być trenerem reprezentacji, moja odpowiedź brzmi: „Tak, chciałbym”. Myślę, że nie ma trenera w Polsce, który nie chciałby nim być.
No właśnie…

Drogie dziatki, gracie mecz i do łóżek!

Tymczasem opiekunem naszej reprezentacji został Stefan Majewski. Człowiek, który nie ma wśród piłkarzy przyjaciół, który znany jest z anormalnej, wojskowej dyscypliny, który wreszcie w każdym prowadzonym przez siebie klubie siał ferment i skłócał ze sobą piłkarzy. Jeden z jego podopiecznych, obdarzony zresztą wyjątkowo niewyparzoną gębą – Marcin Bojarski – nazwał go m.in. pajacem oraz szczurem, który uciekł z tonącego okrętu (mowa tu o odejściu szkoleniowca z Cracovii w fatalnym dla tej drużyny momencie). Jak taki trener poradzi sobie z gwiazdorującymi Smolarkiem czy Borucem? Nie zdziwiłbym się, gdyby wprowadził, wzorem Pereza w Realu Madryt, drastyczny regulamin piętnujący nawet najdrobniejsze wykroczenia. Jedno jest pewne – libacja w stylu „Ukraina 2008” nie miałaby prawa się powtórzyć.
W ogóle smutne, że piłkarze, którzy będą w zapewne sporej części stanowić o sile naszej reprezentacji podczas Euro 2012, a więc zawodnicy kadry U-23, prowadzeni byli dotychczas właśnie przez Majewskiego. Patrząc racjonalnie, trener młodzieżówki powinien być bowiem idealnym kandydatem na objęcie stanowiska obecnego selekcjonera pierwszego zespołu. A tak do końca nie jest. Także opiekun kadry U-21, doświadczony Andrzej Zamilski, nie jest o wiele lepszym wyborem.
Jak na razie wiadomo, że Majewski poprowadzi drużynę narodową w co najmniej dwóch ostatnich meczach eliminacji do przyszłorocznego mundialu. Miejmy nadzieję, że na tym się jego przygoda z kadrą zakończy.

Pełen, tentego, profesjonalizm…

- Nie chcę o tym więcej mówić. To byłoby nieeleganckie w stosunku do moich przełożonych, kibiców Wisły, a przede wszystkim w stosunku do zawodników w szatni, bo za dwa dni mam ich motywować do jak najlepszej gry przeciwko Lechii Gdańsk. Przed nami ważne zadanie, żeby obronić tytuł mistrzowski. To jest mój najbliższy zawodowy cel. – ucina spekulacje trener Maciej Skorża. Szczere słowa szkoleniowca krakowskiej Wisły w pełni świadczą o jego profesjonalizmie. W tym samym czasie Franciszek Smuda, piastujący stanowisko trenera pogrążonego w kryzysie Zagłębia Lubin, udziela wywiadów, w których przedstawia swoją wizję reprezentacji, zamiast mobilizować zawodników do najbliższego meczu z Polonią Warszawa…
Przeciwnie do większości „znawców internetowych”, zdecydowanie nie widzę go na stanowisku selekcjonera. Facet, który nie umie sklecić dwóch zdań po polsku, mówiąc o „nowinkach taktycznych” wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Wisła pod jego wodzą? Tak tak, niby mistrzostwo, niby wszystko super, ale w Krakowie pomnika się nie doczeka. Kolejne lata na karku przyszły mu w Lechu w parze z odrobiną rozsądku. Niby jest (było) lepiej, ale na reprezentację to zdecydowanie za mało. „Taktykowanie” dziadka Franza uległo zmianie – jakiej, widzimy w lidze i widzieliśmy w pucharach. A i mit „Smudy – wielkiego motywatora” legł już w gruzach.

Pospolite ruszenie polskiego drewna – why not?

Z kolei z opinią cudotwórcy pożegnał się ostatnio Henryk Kasperczak. Aż dziw bierze, że ten świetny przecież szkoleniowiec nie zdołał utrzymać w lidze silnego kadrowo Górnika Zabrze. Jeszcze parę lat temu, gdy popularny Henio rozjeżdżał z Wisłą Schalke i Parmę, biłby się z takim składem, jaki miał do dyspozycji w śląskiej drużynie, o Mistrzostwo Polski. Tymczasem drużyna klubowa to jedno, a narodowa to drugie – pamiętajmy, że Kasperczak największe cuda wydziwiał właśnie z reprezentacjami. Afrykańskie murzynki, które w piłkę kopały głównie na sawannie, pod jego wodzą przeistaczały się w dojrzałych boiskowo graczy. Część z nich do dziś występuje w silnych, zachodnich drużynach. Co wskórałby więc Henio z naszymi nielotami, głównie grzejącymi ławę w europejskich średniakach? Ano, wydaje mi się, że zadziwiająco sporo – niby to człek sędziwy, ale taki magiczny; niepolski, a zagraniczny… I właśnie kandydatura Kasperczaka, z wyżej wymienionych, najbardziej mnie przekonuje. Skorżę wolę bowiem oglądać na ławce Wisły – moim zdaniem jest to trener na długi czas. W dalszej perspektywie chciałbym jednak, by został selekcjonerem – może za jakieś 10 lat?
Aha, zapomniałbym. O kandydaturze Pawła Janasa i Jerzego Engela sądzę to samo, co każdemu inteligentnemu kibicowi przychodzi na myśl, gdy słyszy nazwiska staruszków Gmocha, Strejlaua i Piechniczka. Panowie: trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść (pokonanym).

Młody, zapalony, zachodni

Jednak nie Henryk Kasperczak, nie Maciej Skorża, a kolejny zagraniczny trener jest moim zdaniem najodpowiedniejszym (na tę chwilę) kandydatem na to trzecie, po prezydencie i premierze, stanowisko w kraju. Wiem, że to niemożliwe – postpeerelowski beton związkowy nie dopuści, by polska myśl szkoleniowa była dalej obrażana i szykanowana przez zachodniego szpiega. Tymczasem (nie licząc dwóch pozostałych pojedynków o pietruszkę w eliminacjach) przez następne 1000 dni (!!!) nie zagramy meczu o punkty. Praca selekcjonera ograniczać się będzie do rozgrywania sparingów oraz ostrej – niemal jak w modnych klubach – selekcji, ciągłego obserwowania, analizowania, ustawiania piłkarzy. Słowem, kadrze przydałaby się teraz tęga głowa; trener w stylu Rafy Beniteza – podłączony nieustannie do komputera, taktyczny geniusz.
Przegląd dostępnych na rynku trenerów o podobnym profilu i umiejętnościach to materiał na osobny tekst, ale nie ulega wątpliwości, że tylko gruntowne zmiany „od podstaw” w polskim futbolu, poparte zachodnią (a może znów holenderską, hę?) myślą szkoleniową, dadzą wymierny efekt. Więc jeśli patrzymy w niedaleką przyszłość, to zagraniczny trener. Najlepiej młody. Najlepiej z werwą. Może José Mourinho?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/12/kto-sie-zajmie-polskim-drewnem/feed/
Łobuzów już nie ma. A szkoda! http://soccerlog.net/2009/08/28/lobuzow-juz-nie-ma-a-szkoda/ http://soccerlog.net/2009/08/28/lobuzow-juz-nie-ma-a-szkoda/#comments Fri, 28 Aug 2009 17:23:38 +0000 grubs http://soccerlog.net/2009/08/28/lobuzow-juz-nie-ma-a-szkoda/ Łobuzów już nie ma. A szkoda! Niby ten sam zespół, a jednak inny. Ci sami zawodnicy, ale nie do poznania. Bez wiary we własne siły, schowani za podwójną gardą, zagubieni, nieskuteczni, wystraszeni. Patrząc w czwartkowy wieczór na ekipę Kolejorza, trudno było nie odnieść wrażenia, że oddychają z ulgą po każdej kolejnej minucie bez straty gola.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Jacek Zieliński, Lech Poznań, Liga Europejska,

]]>
Łobuzów już nie ma. A szkoda!
Niby ten sam zespół, a jednak inny. Ci sami zawodnicy, ale nie do poznania. Bez wiary we własne siły, schowani za podwójną gardą, zagubieni, nieskuteczni, wystraszeni. Patrząc w czwartkowy wieczór na ekipę Kolejorza, trudno było nie odnieść wrażenia, że oddychają z ulgą po każdej kolejnej minucie bez straty gola.

A przecież nie dalej jak na jesieni zeszłego roku ta drużyna porwała tysiące kibicowskich serc swoją ambicją, zadziornością, łobuzerskim brakiem pokory wobec faworyzowanych rywali. Hersztem tej kompanii był Franciszek Smuda. Jego Lech był jak kamikadze – gotów zapłacić najwyższą cenę w słusznej sprawie, w imię honoru. Ten młodzieńczy heroizm, zawadiacki styl bycia zjednoczył mu rzesze sympatyków, którzy bez względu na barwy, jakie na co dzień nosili w swoim sercu, w czwartkowe wieczory siadali zgodnie przed telewizorami i gorączkowo trzymali palce za swoich bohaterów.

Wczorajszy Lech zatracił gdzieś ten romantyczny charakter. Był pragmatyczny, do bólu przewidywalny i obliczony na zysk. A przecież na dobrą sprawę z tego doskonale przed rokiem funkcjonującego mechanizmu wyjęto zaledwie jedno ogniwo – Rafała Murawskiego. Cała reszta została niemal w nienaruszonym stanie. A jeśli była jakaś ingerencja w poznańską machinę, to raczej wkomponowano w nią mocne elementy. Nareszcie jest dobry bramkarz. Pojawił się też doświadczony obrońca, ze sporym potencjałem. No i jest nowy głównodowodzący.

To właśnie Jacek Zieliński stoi za zmianą oblicza zespołu Kolejorza – jego osobowość, warsztat, wizja drużyny. Obecny szkoleniowiec Lecha jest człowiekiem pokornym, nie lubiącym wychylać się przed szereg. Przyjął posadę w Poznaniu z dobrodziejstwem inwentarza. Bez mrugnięcia okiem zaakceptował zarobki i długość kontraktu. Przecież roczna umowa w obliczu długofalowej polityki klubu jest jak wotum nieufności wobec jego umiejętności. A że włodarze Lecha mu nie ufają, udowodnili na początku tygodnia, kiedy postanowili osobiście porozmawiać z zawodnikami i zmotywować ich do walki na Jan Breydel Stadion. Nie przypominam sobie, żeby taka sytuacja miała miejsce za kadencji Smudy. A przecież była ku temu okazja. Chociażby minionej wiosny, kiedy poznaniacy seryjnie remisowali w lidze i trwonili przewagę nad resztą stawki w wyścigu po upragnionego majstra. Franz jednak w garnki zaglądać sobie nie dał. Dzięki temu miał autorytet. Nie tylko wśród zawodników, ale i działaczy, którzy potem, dla własnej wygody, postanowili się z nim rozstać. Teraz bez przeszkód mogą podtykać Zielińskiemu swoje bardziej lub mniej trafne zdobycze transferowe i budować klub według własnego pomysłu, bez obaw, że ktoś rzuci odrobinę cienia na ich nieskazitelną wizję.

Były szkoleniowiec warszawskiej Polonii czuje respekt nie tylko przed swoimi pryncypałami, ale także przed rywalami. I to nawet nie tymi, których bać się powinien, ale przed zespołami, które są zdecydowanie w zasięgu jego drużyny. Przy każdej okazji się asekuruje i ustawia zespół przede wszystkim na grę obronną – byle tylko nie stracić bramki. Na nic zdały się jego zapowiedzi ofensywnej gry w Brugii. Wszystko dlatego, że trener Kolejorza tylko chciał zdobyć bramkę w rewanżu – Lech Smudy musiałby to zrobić. Kunktatorstwo zaszczepił Zieliński podświadomie swoim piłkarzom, a to pociągnęło za sobą brak wiary we własne siły i pewności siebie. Bez tego wygrywać się nie da – nie w Europie. No i ogląda się to fatalnie.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/28/lobuzow-juz-nie-ma-a-szkoda/feed/
Zapowiedź 5. kolejki http://soccerlog.net/2009/08/28/zapowiedz-5-kolejki/ http://soccerlog.net/2009/08/28/zapowiedz-5-kolejki/#comments Fri, 28 Aug 2009 13:26:41 +0000 Redakcja http://soccerlog.net/2009/08/28/zapowiedz-5-kolejki/ Lechia Gdańsk Ubiegła 4. kolejka polskiej ekstraklasy była zdecydowanie kolejką cudów. Jeśli jakikolwiek kibic zdecydował się postawić u bukmachera na najmniej oczekiwane wyniki, teraz z pewnością ma co inwestować w kolejne zakłady sportowe. Nadal w szeregach ekstraklasy nie zobaczymy Widzewa, który złożył pismo o natychmiastowe przywrócenie ich do najwyższej klasy rozgrywkowej. Aferę łódzkiego klubu z PZPS-em na chwilę w cień odsunie prawdopodobnie jeden z najciekawszych meczów nadchodzącej kolejki – wielki mecz przyjaźni Lechii Gdańsk ze Śląskiem Wrocław.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa,

]]>
Lechia Gdańsk
Ubiegła 4. kolejka polskiej ekstraklasy była zdecydowanie kolejką cudów. Jeśli jakikolwiek kibic zdecydował się postawić u bukmachera na najmniej oczekiwane wyniki, teraz z pewnością ma co inwestować w kolejne zakłady sportowe. Nadal w szeregach ekstraklasy nie zobaczymy Widzewa, który złożył pismo o natychmiastowe przywrócenie ich do najwyższej klasy rozgrywkowej. Aferę łódzkiego klubu z PZPS-em na chwilę w cień odsunie prawdopodobnie jeden z najciekawszych meczów nadchodzącej kolejki – wielki mecz przyjaźni Lechii Gdańsk ze Śląskiem Wrocław.

Dzisiaj zobaczymy inaugurujący kolejkę mecz Piasta Gliwice z Odrą Wodzisław. Małe derby śląska będą starciem odpowiednio 9. i 10. drużyny tabeli. W barwach Piastunek nie zagra jeszcze świeżo pozyskany z Arki Gdynia Marcin Pietroń. Odra osłabiona będzie brakiem Jacka Kowalczyka, który nie doszedł jeszcze do siebie po kontuzji jakiej nabawił się w meczu z Legią Warszawa. Piast w pierwszej kolejce przegrał u siebie z Lechem 1:3. Nie był to zbyt dobry początek dla drużyny z Gliwic, a późniejszy wyjazd do Chorzowa znów zakończył się porażką 0:2. Drużyna podniosła się w trzeciej kolejce przed własną publicznością, odnosząc budzącą podziw wygraną nad Zagłębiem Lubin 3:1. Piłkarze poszli za ciosem, wygrywając w minionej kolejce wyjazdowy mecz w Bełchatowie przewagą jednej bramki.

Słabo zaczęła także Odra, która na rozpoczęcie ligi przegrała z ukaraną karnymi punktami Jagiellonią 1:2 w Białymstoku. Późniejsza wpadkę u siebie 0:1 z Polonią Bytom kibice wybaczyli Odrze po niespodziewanej wiktorii odniesionej w Gdańsku – zespół z Wodzisławia wygrał przy ul. Traugutta aż 2:0 i przerwał świetną passę Lechii. W zeszłym tygodniu piłkarze zwyciężyli u siebie Legię 1:0 i udowodnili, że stać ich na granie skutecznej piłki i w Gliwicach skóry łatwo nie oddadzą.

Dzisiaj o 20:00 zagrają także Legioniści z Polonią Bytom. Legia ma coś do udowodnienia swoim kibicom po nieudanych europejskich pucharach i porażce z Odrą. Polonia pierwszy raz w historii jest w tabeli wyżej niż „Stołeczni” i zajmuje wysokie 3. miejsce. Legia plasuje się dwa oczka niżej i z tego powodu zapowiada się dość interesujące spotkanie.

Prawdziwą ozdobą kolejek są zawsze albo derby, albo mecze przyjaźni. Obok derbów śląska, perełka tej kolejki zagości i w Gdańsku. Mecz najdłużej zaprzyjaźnionych drużyn z Polsce – Lechici Gdańsk oraz Śląska Wrocław rozpocznie się przy ul. Traugutta 29 o godzinie 17:00. Drużyna prowadzona przez Tomasza Kafarskiego jest do tej pory największą niespodzianką tego sezonu. Biało-zieloni wygrali inaugurujące ligę derby u siebie z Arką 2:1. Jeśli ktoś sądził, że to tylko przypadek, Lechia rozwiała te wątpliwości tydzień później w Krakowie, odnosząc najwyższe w historii wyjazdowe zwycięstwo nad Cracovią 6:2. Po gorzkiej porażce u siebie z Odrą pojawiły się głosy, że na tym koniec fenomenu gdańszczan – nic bardziej mylnego. Lechia niespodziewanie wygrała w Warszawie z Polonią, pozbawiając trenera Grembockiego posady szkoleniowca Czarnych Koszul. Te wyniki dają Lechii znakomitą pozycję w tabeli – biało-zieloni ustępują w niej miejsca jedynie Wiśle Kraków. W szeregach biało-zielonych na pewno zabraknie Karola Piątka i prawdopodobnie także Huberta Wołąkiewicza.

Śląskowi póki co wiedzie się nieco gorzej, ale nie najgorzej. Pierwsza wygrana z Cracovią 2:0 nastroiła kibiców optymistycznie. Jednak to, co Śląsk zrobił w Warszawie w meczu z Polonią zadziwiło wszystkich – do 90. minuty wrocławianie prowadzili 2:1 z Polonią, by w doliczonym czasie gry dać sobie wbić dwie bramki i ostatecznie przegrać. Tę głupią porażkę nadrobili w następnym tygodniu u siebie, pokonując przy ul. Oporowskiej Polonie Bytom 2:1. W ostatniej kolejce sumiennie odrabiająca karnie nałożone straty punktowe Jagiellonia nie dała Śląskowi szans, wygrywając w Białymstoku 2:0. Drużyna z Wrocławia zajmuje póki co 6. miejsce w tabeli, ale przyjedzie do Gdańska już z nowym nabytkiem – Łukaszem Madejem, a także nieobecnymi ostatnio Kamilem Bilińskim i Patrykiem Klofikiem.
Faworytem wydaje się być Lechia, ale mecze przyjaźni rządzą się swoimi prawami. Czy znów padnie niekorzystny dla obu drużyn remis? Zobaczymy. Na trybunach na pewno atmosfera będzie fantastyczna, ale remis nie urządzi ani Pomorzan, ani Ślązaków – Lechia musi się troszczyć o swoje świetne miejsce w tabeli, a we Wrocławiu na pewno radośnie przyjęto by wiadomość o trzech punktach. Tym bardziej, że obecnie drużyny Śląska, Lecha, Polonii W., Piasta i Odry mają po tyle samo punktów w tabeli.

W pozostałych sobotnich meczach zmierzą się Ruch Chorzów z Polonią Warszawa, Wisła Kraków z Jagiellonią Białystok i Korona Kielce z Cracovią Kraków. Biorąc pod uwagę zeszłą kolejkę można przewidywać, że każde z tych spotkań może być dość ciekawe.
Niedziela będzie pod znakiem meczów Zagłębia z Arką i Lecha z Bełchatowem. Pojedynek na samym dole tabeli zmusza i drużynę z Lubina, i drużynę z Gdyni do gryzienia trawy w niedzielne popołudnie. Trener Pasieka będzie próbował wyciągnąć piłkarzy z piłkarskiego dna, ale z Lubinie nie będzie to na pewno zbyt łatwe.

W Poznaniu po porażce w eliminacjach do Europa League nikt nie podziewa się wyniku innego niż zwycięstwo, a co za tym idzie podwyższenie pozycji w ligowej tabeli. Tym bardziej, że Bełchatów nie spisuje się w tym sezonie na miarę oczekiwań i zajmuje odległe 13. miejsce. Lech po prostu nie może pozwolić sobie na wpadkę w tym meczu. Zobaczymy, czy piłkarze będą nadal rozbici po porażce z Club Brugge, czy będą chcieli udowodnić, że przynajmniej na polskiej arenie spisują się świetnie. W każdym razie i po odpadnięciu z europejskich pucharów, i po dwóch ostatnich porażkach u siebie z warszawską Polonią oraz wyjazdową klęską z Cracovią, kibice po prostu nie przyjmą innego rezultatu. Zarząd klubu z Poznania też z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby Lech kolejny raz przegrał.

Autor: Katarzyna Wirkowska

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/28/zapowiedz-5-kolejki/feed/
Trafiony (nie)zatopiony? http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/ http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/#comments Fri, 28 Aug 2009 06:50:26 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/ Arka.jpg Co łączy Hull City i Arkę Gdynia? Oba kluby mogą szczycić się mało chlubnym rekordem: utrzymały się w swoich ligach pomimo tego, że w drugiej połowie sezonu wygrały tylko po jednym spotkaniu. Anglicy niedawno przełamali swoją fatalną passę, zwyciężając po raz drugi w roku pańskim 2009, Gdynianie do dziś nie mogą albo nie potrafią pokonać swojego przeciwnika. Nie pomogła zmiana dyrektora sportowego i trenera. Chociaż gra żółto-niebieskich nie wygląda tragicznie, punkty wciąż inkasują rywale.
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Ekstraklasa,

]]>
Arka.jpg
Co łączy Hull City i Arkę Gdynia? Oba kluby mogą szczycić się mało chlubnym rekordem: utrzymały się w swoich ligach pomimo tego, że w drugiej połowie sezonu wygrały tylko po jednym spotkaniu. Anglicy niedawno przełamali swoją fatalną passę, zwyciężając po raz drugi w roku pańskim 2009, Gdynianie do dziś nie mogą albo nie potrafią pokonać swojego przeciwnika. Nie pomogła zmiana dyrektora sportowego i trenera. Chociaż gra żółto-niebieskich nie wygląda tragicznie, punkty wciąż inkasują rywale.

Kiedy przed sezonem do klubu przybył Andrzej Czyżniewski wydawało się, że tym razem Arka uniknie walki o utrzymanie. Nowy dyrektor sportowy na każdym kroku deklaruje swoje przywiązanie do barw klubowych, aktywnie działa także na rynku transferowym. Wydawało się, że sprowadzenie na Olimpijską takich zawodników, jak Adrian Mrowiec czy Maciej Szmatiuk będzie transferowym strzałem w dziesiątkę, jednak gra obu tych zawodników pozostawia sporo do życzenia. Pierwszy z nich strzela co prawda gole, ale samobójcze, drugi zaś tworzy wraz z Michałem Płotką niezbyt szczelną parę środkowych obrońców. Jeśli doliczymy do tego Tadasa Labukasa, który furory nie zrobił nawet w Interze Baku, możemy wywnioskować, że są to transferowe niewypały.

Jednak z tak krytycznymi opiniami należałoby się wstrzymać jeszcze przez kilka tygodni, wszak za Arką dwa z trzech meczów z najtrudniejszymi rywalami oraz derby z Lechią, które ostatnio Gdynianom kompletnie nie wychodzą. Ponadto w spotkaniach z Wisłą i Legią śmiało można powiedzieć, że gra była lepsza niż wynik. Na nieszczęście Arki w meczu z Białą Gwiazdą tym razem Mariusz Pawełek wybronił swojej drużynie zwycięstwo. W samym pierwszym kwadransie musiał chyba częściej interweniować niż we wszystkich wcześniejszych spotkaniach razem wziętych. Piłka nożna to jednak nie łyżwiarstwo figurowe, tutaj punktów za styl się nie przyznaje. Trzeba zdobywać bramki, a to Arce kompletnie nie idzie. Po powrocie do Szwajcarii Zbigniewa Zakrzewskiego, w ekipie Dariusza Pasieki nie ma kto zdobywać goli. Lekiem na całe zło miał okazać się wpomniany wcześniej Labukas, jednak poza asystą w pierwszej kolejce nie pokazał niczego godnego uwagi.

Promyczkiem nadziei może okazać się postać nowego trenera Pasieki. Na konferencji prasowej był przedstawiany przez dyrektora sportowego jako człowiek mający zaszczepić w piłkarzy wojowniczą duszę. I rzeczywiście w ostatnim spotkaniu uwijali się oni jak pszczółki w pasiece, raz po raz próbując ukąsić swojego rywala. Następny przeciwnik Gdynian, Zagłębie Lubin może już zostać solidnie pożądlone. Miedziowi sami znajdują się w fatalnej dyspozycji i wydaje się, że w tym spotkaniu dwóch outsiderów bliższa przełamania złej passy będzie Arka. Potrzebna będzie tylko gra z podobnym zaangażowaniem jak w meczu z Wisłą i ciut lepsza skuteczność i wówczas trener o wynik będzie mógł być spokojny.

Po pierwszych kolejkach w prasowych tytułach bardzo chwytliwe stało się hasło “Zatopiona Arka”. Z pewnością można powiedzieć, że na początku sezonu została trafiona, jednak ostatkami sił utrzymuje się jeszcze na ligowych wodach. Udało się także sprowadzić ekipę ratunkową i jest prawdopodobne, że uratuje ona żółto-niebieskich przed degradacją. Styl gry udało się już poprawić, teraz czas na wyniki. I w najbliższych dwóch wyjazdowych spotkaniach przydałyby się cztery punkty, gdyż potem na Olimpijską przyjeżdża warszawska Polonia.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/feed/
Być, czy nie być trenera Andrzeja Lesiaka. http://soccerlog.net/2009/08/27/byc-czy-nie-byc-trenera-andrzeja-lesiaka/ http://soccerlog.net/2009/08/27/byc-czy-nie-byc-trenera-andrzeja-lesiaka/#comments Thu, 27 Aug 2009 07:00:06 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2009/08/27/byc-czy-nie-byc-trenera-andrzeja-lesiaka/ Zag____bie_Lubin.jpg Przed obecnie trwającym sezonem Ekstraklasy nic nie wskazywało na to, że Zagłębie Lubin będzie w tak nędznej formie. Zaczęło się od porażek z Mistrzem i Wicemistrzem Polski, a ostatnio ekipa z Lubina odpadła z walki o Puchar Polski w I rundzie z czwarto ligowym Piastem Kobylin. Swoją posadę na dniach zapewne straci Andrzej Lesiak, lecz jak poukładać drużynę tak, aby grała lepiej i zapomniała o tym tragicznym starcie w tegorocznych krajowych rozgrywkach ?
»Czytaj dalej

Tagi: Andrzej Lesiak, Ekstraklasa, Zagłębie Lubin,

]]>
Zag____bie_Lubin.jpg

Przed obecnie trwającym sezonem Ekstraklasy nic nie wskazywało na to, że Zagłębie Lubin będzie w tak nędznej formie. Zaczęło się od porażek z Mistrzem i Wicemistrzem Polski, a ostatnio ekipa z Lubina odpadła z walki o Puchar Polski w I rundzie z czwarto ligowym Piastem Kobylin. Swoją posadę na dniach zapewne straci Andrzej Lesiak, lecz jak poukładać drużynę tak, aby grała lepiej i zapomniała o tym tragicznym starcie w tegorocznych krajowych rozgrywkach ?

Głośno w Lubinie o następcy Lesiaka. Ma nim zostać Bogusław Kaczmarek, który wyszkolił już takich piłkarzy jak Jerzy Dudek, Sylwester Czereszewski i Sebastian Szałachowski. Oprócz popularnego „Bobo” w kręgu kandydatów na stanowisko trenera Zagłębia Lubin jest także Henryk Kasperczyk i Czesław Michniewicz. Od razu nasuwa się pytanie, czy cała winę za wyniki zespołu bierze trener czy też sami piłkarze Zagłębia ? Lesiak na początku sezonu wypowiadał się o kadrze Zagłębia trochę z grymasem na twarzy. Twierdził, że potrzebne są wzmocnienia, lecz niestety wielu piłkarzy z transferowej listy Lesiaka nie dało się sprowadzić do klubu. Głównym celem zmagań działaczy był obrońca Ruchu Chorzów – Rafał Grodzicki. Zagłębie do ligowych zmagań przystąpiło z kadrą , która czy to w pomocy, czy to również w linii obronnej nie grzeszyła wysokim poziomem sportowym. Warto też wspomnieć o tym, że Zagłębie zostało fatalnie przygotowane do sezonu To jednak nie zapowiadało tak dotkliwych porażek ekipy z Lubina.

W pierwszej kolejce Ekstraklasy Zagłębie po fatalnym meczu przegrał 4:0 z Legią Warszawa. W drugiej kolejce Zagłębie uległo na swoim stadionie 1:4 Wiśle Kraków, a tydzień później ekipa z Dolnego Śląska uległa Piastowi Gliwice. Mecz z Ruchem Chorzów w 4 kolejce Ekstraklasy miał dać odpowiedź zarządowi w sprawie dalszych poczynań Lesiaka. Mecz odpowiedzi ni przyniósł, bo Zagłębie walczyło ambitnie, lecz znów w głupi sposób straciło bramkę i nie odrobiło strat z pierwszej połowy do końca meczu. Zaraz po meczu, trener Zagłębia zapytany o to jak ocenia swoja dalszą pracę powiedział – „ Na pewno nie będzie nam łatwo. Atmosfera nie jest najgorsza lecz każdy czuje, że cos jest nie tak. Chciałbym na pewno mieć w składzie 11 Stasiaków, ale nie mam”.

Prezes Zagłębia nie może na pewno podejmować decyzji personalnych pochopnie i impulsywnie. Lecz co zrobić kiedy zespół z Ekstraklasy, przegrywa z ekipą z IV Ligi ? Niezależnie od faktu, kto usiądzie na trenerskim stołku w Zagłębiu, nie zmieni to faktu, że obecnie nie ma środków na wzmocnienia. W Lubinie piłkarze zarabiają dobre pieniądze za grę. Dla uzdrowienia sytuacji w klubie personalne trzęsienie ziemi powinno wreszcie dosięgnąć również piłkarzy, którzy robią sobie żarty ze swojej profesji. Już dawno tak źle grającej drużyny w formacji defensywnej na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju nie widziałem. Trzynaście straconych bramek w czterech meczach i ostatnie miejsce w tabeli w lidze z zerowym dorobkiem punktowym budzą bardzo negatywne uczucia wobec pracy jaką wykonał Lesiak w trakcie okresu przygotowawczego. Nawet jeśli nie mógł korzystać z silnego składu, wciąż w jego kadrze były pewne luki, to jednak chyba mógł lepiej wyszkolić swoją drużynę. Gdyby te błędy przytrafiały się juniorom, dla których były by to pierwsze kroki w seniorskiej piłce w Ekstraklasie, można by to uznać za brak szczęścia, nie umiejętności. W Lubinie jednak jest inaczej. Poważne błędy popełniali doświadczeni już piłkarze czyli Jasiński, Świerczewski i Kapias.

Na pewno tak fatalnej postawie Zagłębia w lidze można było zapobiec. Już nie twierdzę, że Andrzej Lesiak źle przygotował Lubinian, lecz mowa też o prezesie i zarządzie klubu. Ci ludzie może nie z braku pieniędzy, lecz z mozolności i opieszałości nie podjęli dobrych kroków, aby klub wzmocnił się kadrowo i psychicznie. W Lubinie w najbliższych dniach będzie bardzo gorąco i nie mowa tutaj o wysokich temperaturach w województwie Dolnośląskim, lecz o atmosferze w siedzibie tego klubu. Najbliższy i chyba już ostateczny sprawdzian piłkarzy Zagłębia i samego trenera Lesiaka już w Niedzielę w meczu z Arka Gdynia.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/27/byc-czy-nie-byc-trenera-andrzeja-lesiaka/feed/
Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/ http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/#comments Sat, 22 Aug 2009 07:00:38 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/ Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec Czyściec (łac. purgatorium) – według Kościoła katolickiego jest to bolesne dochodzenie duszy do absolutnie doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia szczęścia Nieba. Według mnie, słowo to idealnie obrazuje sytuację jaką obecnie możemy zaobserwować wokół piłkarskiej Ekstraklasy. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Liga, Polska, Stadiony,

]]>
Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec
Czyściec (łac. purgatorium) – według Kościoła katolickiego jest to bolesne dochodzenie duszy do absolutnie doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia szczęścia Nieba. Według mnie, słowo to idealnie obrazuje sytuację jaką obecnie możemy zaobserwować wokół piłkarskiej Ekstraklasy. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!

Niektórzy stwierdzą zapewne, że z polską najwyższą klasą rozgrywkową jest tak źle, że jest to nic innego jak ostatni, dziewiąty krąg piekła z „Boskiej Komedii” Dante Alighieriego. Porażka mistrza kraju – Wisły Kraków z bliżej nieznaną szerokiemu światu Levadią Tallinn w ramach II rundy eliminacji do Ligi Mistrzów może to potwierdzać. Potwierdzać mogą to również coroczne przepychanki przy całkowicie nieprofesjonalnym przyznawaniu licencji, burdy na stadionach, stan naszych piłkarskich aren (a często raczej klepisk) czy też korupcja, którą jednak, przynajmniej w Ekstraklasie – jak się wydaje -udało się zdusić. Gdzie więc znajduje się ten czyściec? Gdzie szansa dotknięcia piłkarskiego nieba? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dalszej części felietonu.

Na polską Ekstraklasę spoglądam – i tu przyznaję się bez bicia – z boku. Nie pasjonują mnie potyczki Polonii Bytom z Odrą Wodzisław (oczywiście bez urazy dla kibiców obu tych drużyn) bo jakość widowiska na kolana niestety nie powala. Lwia część rodzimych rozgrywek to produkt iście niestrawny. Ja natomiast jako klient oczekuję dania soczystego, godnego mojego czasu oraz pieniędzy. Od wielkiego dzwonu obejrzę więc polskie szlagiery w postaci meczów na szczycie Lecha Poznań z Wisłą Kraków oraz z Legią Warszawa. Z racji studiowania we Wrocławiu co kolejkę spoglądam również na wyniki Śląska Wrocław. Z racji swoich korzeni co jakiś czas zainteresuje się także osiągnięciami GKS-u Katowice. I to w zasadzie wszystko bo na trybunach pojawiam się praktycznie wcale. Oczywiście najbardziej pasjonuje mnie walka krajowych drużyn na europejskiej arenie, żadnego z tych spotkań nie opuszczam, tegoroczną walkę postanowiłem jednak uprzejmie przemilczeć.

Mimo tylu negatywnych stron rodzimego futbolu potrafię dostrzec małą iskierkę nadziei, światełko, które tli się na końcu ciemnego tunelu. Wierzę głęboko, a w zasadzie jestem o tym przekonany, że obecny stan apatii w jakim się znajdujemy jest jedynie momentem przejściowym, który co prawda trwa już bardzo długo, ale pojawiają się pierwsze symptomy jego zakończenia. Znajdujemy się w czyśćcu, musimy odcierpieć swoje grzechy zaniechania, korupcji, braku profesjonalizmu, braku dobrego systemu szkolenia młodzieży, czy wreszcie ponad czterdziestu lat komunizmu, który jest źródłem wszystkich tych patologii, aby znaleźć się w piłkarskim raju, by być dumnym z naszych drużyn i wreszcie bez kompleksów oglądać grę krajowców na europejskiej arenie. Określiłbym to mianem bólu dorastania. Dorastamy, to boli. Aby stać się wielkim trzeba swoje wycierpieć.

Gdzie widzę przyczółki wielkości? Pierwszą oczywistą odpowiedzią jaka mi się nasuwa na to pytanie jest organizacja EURO 2012 już za trzy lata w naszym kraju. UEFA dała nam niesamowitą szansę na rozwój, prawdziwy impuls do działania, którego nie wolno nam zmarnować. I póki co go nie marnujemy. Stadiony rosną w oczach, budują się nowe lotniska, drogi, hotele, modernizujemy kolej, UEFA nas chwali i wciąż tylko dobrych dworców brak. Rok 2012 dla polskiego futbolu będzie w moim odczuciu swoistym zakończeniem bólu dorastania. Staniemy się zdecydowanie bardziej cywilizowanym krajem jeśli chodzi o piłkę nożną. Będziemy wówczas dysponować kilkunastoma obiektami na europejskim poziomie, wreszcie zniknie więc absurdalny problem, jaki na przykład mieliśmy w tym roku oraz w paru poprzednich. Gdzie miałby mianowicie zagrać mistrz kraju w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów? I nie mógł zagrać na dobrych obiektach w Kielcach czy w Lubinie bo między kibicami są kosy. Czysta paranoja. Zostawmy to jednak na chwilę i wybierzmy się w podróż do 2012 roku.

Stadion Narodowy w Warszawie

Stadion Narodowy w Warszawie

Baltic Arena w Gdańsku

Baltic Arena

Stadion Miejski we Wrocławiu

Stadion Miejski we Wrocławiu

Stadion Miejski w Poznaniu

Stadion Miejski w Poznaniu

Nowe obiekty jakimi dysponować będzie nasz kraj już za trzy lata to:

* Stadion Narodowy w Warszawie 55.000 miejsc

* Nowy Stadion Śląski w Chorzowie 55.000 miejsc

* Stadion Lecha Poznań 46.000 miejsc

* Stadion Śląska Wrocław 44.000 miejsc

* Stadion Lechii Gdańsk 44.000 miejsc

* Stadion Wisły Kraków 33.000 miejsc

* Stadion Legii Warszawa 32.000 miejsc

* Stadion Jagiellonii Białystok 22.500 miejsc

* Stadion Zagłębia Sosnowiec 18.000 miejsc

* Stadion Cracovii Kraków 15.000 miejsc

W planach jest jeszcze budowa stadionów Widzewa Łódź, Polonii Warszawa oraz Górnika Zabrze, a także kilku pomniejszych. Robi wrażenie prawda? Te stadiony dołączą do swoich dwóch braci w Kielcach oraz w Lubinie i stworzą naprawdę ciekawą siatkę obiektów o bardzo wysokim standardzie, którego nie powstydziłby się żaden kraj. Wreszcie pozbędziemy się kompleksu złej infrastruktury sportowej. Wreszcie będzie po prostu normalnie. Nowe stadiony zwiększą w bardzo znaczny sposób frekwencję, która zacznie przypominać tę z Zachodu. Większa frekwencja to większe zyski, to również lepsza zachęta dla możnych sponsorów. Modernizując czy też budując od podstaw nasze areny od razu pozbędziemy się również problemu chuliganów nazywanych dość trafnie stadionowymi bandytami, którzy swoim poziomem przystają do obecnych klepisk. Na nowoczesnych arenach po prostu wymrą śmiercią naturalną. Pomóc w tym ma również nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, którą w dniu 9 kwietnia 2009 r. podpisał Prezydent RP. Wcześniej obowiązywała ustawa z 1997 roku. Ustawa ta ma usprawnić walkę z chuligaństwem na polskich stadionach za pomocą szeregu nowo wprowadzonych rozwiązań. Nowe regulacje zaostrzają kary za naruszanie porządku i bezpieczeństwa imprez masowych. Ustawa wchodzi w życie z dniem 1 sierpnia 2009 r., z tym że regulacje dotyczące identyfikacji osób uczestniczących w meczach piłki nożnej, dotyczące meczów piłki nożnej organizowanych poza ligą zawodową, wejdą w życie z dniem 1 sierpnia 2010 r.

Cieszy również powstanie parę lat temu Ekstraklasy SA, która idąc za oficjalnym komunikatem:

Ekstraklasa SA jest spółką akcyjną, założoną 14 czerwca 2005 roku w wyniku umowy pomiędzy PZPN, a klubami piłkarskimi uczestniczącymi w rozgrywkach pierwszej ligi, które były inicjatorem powołania ligi zawodowej. Akcjonariuszami spółki jest 16 klubów najwyższej klasy rozgrywkowej (każdy 5,8% akcji), posiadający ogółem 92,8% akcji spółki; pozostałymi 7,2% akcji dysponuje Polski Związek Piłki Nożnej.

Podstawowymi celami Ekstraklasy SA jest:

- Rozwój profesjonalnego współzawodnictwa w piłce nożnej poprzez zarządzanie rozgrywkami Ekstraklasy;

- Budowanie dobrego wizerunku piłki zawodowej, wprowadzanie nowoczesnych standardów obowiązujących w ligach zachodnich i generowanie możliwie największych wpływów dla klubów poprzez m.in. umocnienie pozytywnego wizerunku rozgrywek Ekstraklasy oraz wzrostu ich wartości komercyjnej i medialnej;

- Wprowadzanie standardów i rozwiązań zapewniających transparentność w zarządzaniu piłką profesjonalną;

- Promocja ligi – zwiększanie zainteresowania rozgrywkami wśród obecnych i potencjalnych kibiców piłki nożnej;

- Stwarzanie warunków rozwoju dla młodych zawodników – stąd projekt „Młoda Ekstraklasa”, który wystartował po raz pierwszy równocześnie z rozpoczęciem rozgrywek Ekstraklasy sezonu 2007/ 2008;

- Efektywne podnoszenie kwalifikacji zawodowo-menadżerskich pracowników klubów poprzez organizację szkoleń i seminariów. Profesjonalną pomoc w szkoleniach udzielają przedstawiciele silnych lig europejskich zrzeszonych w EPFL (Europejskie Stowarzyszenie Lig Zawodowych) oraz UEFA, FIFA;

- Pomoc w realizacji standardów infrastrukturalnych wyznaczanych przez UEFA poprzez organizację szkoleń dla właścicieli stadionów – władz samorządowych. Celem jest podniesienie poziomu bezpieczeństwa na stadionach, stworzenie zintegrowanego systemu dostępu dla kibiców na wszystkich obiektach oraz stworzenie dodatkowego źródła przychodów dla klubów. Stworzenie warunków dla modernizacji istniejących obiektów i budowy nowych stadionów na potrzeby rozgrywek ligowych.

Ekstraklasa SA prowadzi i organizuje następujące rozgrywki:

*Ekstraklasa (rozgrywki o mistrzostwo Polski seniorów)

*Puchar Ekstraklasy (PESA) – rozgrywki pucharowe z udziałem 16 klubów, występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej, będących akcjonariuszami spółki;

*Młoda Ekstraklasa (MESA) – rozgrywki szkoleniowe dla polskich zawodników urodzonych po 1 stycznia 1988 roku, z udziałem 16 klubów, występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej, będących akcjonariuszami spółki – pomoc klubom i polskim reprezentacjom w poszukiwaniu i szkoleniu młodych talentów;

*Superpuchar (doroczny mecz charytatywny i promocyjny z udziałem Mistrza Polski oraz zdobywcy Pucharu Polski).

Kolejnym światełkiem w tunelu jest coraz większy dopływ gotówki do rodzimej Ekstraklasy. Czołowe polskie kluby mają wreszcie możnych właścicieli i budżety najlepszych oscylujące w granicach 50, 60 mln złotych nikogo już nie dziwią. Do klubu „bogaczy” niedawno trafiły Śląsk Wrocław oraz Lechia Gdańsk, które kupili odpowiednio Zygmunt Solorz oraz Andrzej Kuchar. Oba kluby mają rozpisaną strategię rozwoju na lata i już wkrótce mogą całkowicie zmienić układ sił w najwyższej klasie rozgrywkowej. Krok po kroku. Wzorem dla tych klubów powinien być Lech Poznań, który od kilku lat sukcesywnie się rozwija i udowadnia nam oraz Europie, że polska piłka również potrafi być piękna. Napływ kapitału cieszy, ponieważ w obecnych realiach bez pieniędzy nie osiągnie się absolutnie nic. Jak ważne jest wsparcie możnych sponsorów udowodnił na przykład Szachtar Donieck, który na dniach wzbogaci się o wspaniałą Donbass Arenę o pojemności 50.000 widzów (w kategoriach UEFA należy do najwyższej klasy Elite), a sezon temu wygrał Puchar UEFA. Rinat Leonidowicz Achmetow (ukr. Рінат Леонідович Ахметов) (ur. 21 września 1966 w Doniecku) – ukraiński polityk pochodzenia tatarskiego, znany doniecki biznesmen, najbogatszy człowiek na Ukrainie, lider tak zwanego “Klanu Donieckiego”, właściciel klubu piłkarskiego Szachtar Donieck, od 2006 deputowany Rady Najwyższej z listy Partii Regionów nie szczędzi pieniędzy na swoją perełkę i oczko w głowie. Bardzo mnie ciekawi jak najbogatszy Polak wesprze swój klub. Póki co z pewnością nie w takim stopniu jak jego ukraiński kolega, ale na spore wsparcie WKS liczyć powinien.

Kolejnym sukcesem oraz krokiem polskiej piłki naprzód jest obecna, rzeczywista walka z korupcją w futbolu, którą parę lat temu zainicjował słynny już wywiad Piotra Dziurowicza, który opublikowała Gazeta Wyborcza 3 sierpnia 2005 roku. To był prawdziwy przełom. Wywiad dla “Gazety” dał początek i sygnał do ujawniania afer korupcyjnych w polskiej piłce. Zasięg korupcji był powalający i spełnił bodaj najczarniejsze scenariusze. Kupowano awanse, kupowano puchary. Do dzisiaj zatrzymano i postawiono zarzuty korupcyjne kilkuset działaczom, piłkarzom, sędziom oraz trenerom. Prokuratura we Wrocławiu pracuje nad tą sprawą naprawdę intensywnie. Na tę chwilę wydaje się, że wreszcie pożar korupcji przynajmniej w piłkarskiej Ekstraklasie został ugaszony. Chciałbym aby nasza piłka była kryształowo czysta, a rak korupcji wypalony do korzeni dlatego cieszą mnie coraz skuteczniejsze działania policji, prokuratury oraz CBA w tym zakresie.

Powoli kończąc pragnę jeszcze podkreślić, że dotknięcie piłkarskiego nieba nie zostanie osiągnięte tylko poprzez modernizację sportowej infrastruktury czy wpompowanie sporych pieniędzy w nasze polskie kluby. Ten proces musi także nastąpić przede wszystkim w głowach. W głowach prezesów piłkarskich, w głowach ludzi związanych z PZPN-em, którzy swoją wiedzą i „półprofesjonalnością” nie przystają do obecnych wymogów nowoczesnych lig europejskich. Oni wreszcie muszą ustąpić wpuszczając na swoje miejsce młodych, dobrze wyedukowanych ludzi, którzy ruszą naszą ligę do przodu. Przykład spółki PL. 2012 oraz Ekstraklasy SA pokazuje jak duży menadżerski potencjał posiada nasz kraj. Paradoksalnie jest to jednak najtrudniejsze zadanie przed którym stoi polska ekstraklasa, a także polska piłka klubowa w ogóle. Ruszenie tego spetryfikowanego systemu. Stadiony powstaną, sponsorzy przyjdą, pytanie kiedy obecne salony się wywietrzą…

Przed nami jeszcze bardzo daleka droga, maszyna jednak ruszyła do przodu. Kto wie czy za jakiś czas mecz Polonii Bytom z Odrą Wodzisław nie będzie przynosił nam dreszczyku emocji, a ja sam z chęcią wybiorę się na nowoczesne piłkarskie areny, gdzie bezpiecznie usiądę i skupię się na futbolowym widowisku – nie myśląc, czy przypadkiem za chwilę nie stracę zębów – aby móc w pełni rozkoszować się soczystym daniem, które zaserwuje nam rodzima Ekstraklasa. Teraz jest czas oczyszczenia. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/feed/