Umieli podnieść się z kolan

Umieli podnieść się z kolan
O kompromitującej porażce w dwumeczu z Levadią Tallin wszystko zostało już powiedziane. Na konferencji prasowej przed pierwszą kolejką ligową jeden z dziennikarzy zaskakująco szczerze i dosadnie wyznał trenerowi, że tę przegraną będą Wiśle wypominać jeszcze przez długi czas. I faktycznie, w większości wywiadów temat pamiętnego blamażu powraca, zaś odpowiedzi Wiślaków porównać można do tej autorstwa Patryka Małeckiego: ‘w każdym meczu chcemy pokazać, że to był przypadek’…

Trudno się z nim nie zgodzić. Piłkarze Wisły Kraków, znani w Polsce głównie z wysokich, jak na naszą ligę, indywidualnych umiejętności, od początku rozgrywek imponują także twardą grą i zaangażowaniem. Trudno wyrokować, kiedy przejdą obok jakiegoś meczu obojętnie, ale jedno jest pewne – podrażniona ambicja, wespół z doświadczeniem z poprzednich lat, nie pozwoli im na lekceważenie teoretycznie słabszych rywali, którzy często sprawiali im niemiłe niespodzianki. Na razie wszystko przebiega po ich myśli – jako jedyni zanotowali komplet zwycięstw i są samodzielnym liderem Ekstraklasy.

To, co daje się jeszcze wyczytać z boiska na pierwszy rzut oka, to niesamowita dyscyplina taktyczna, wpojona piłkarzom przez trenera Macieja Skorżę. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów długo wyrokowano, czy 37-letni opiekun drużyny powinien dalej prowadzić Wisłę. Ostatecznie nie dość, że posadę zachował, to jeszcze powierzono mu obowiązki menedżera.
Bogusław Cupiał – właściciel klubu – zrozumiał chyba wreszcie, że pochopne zwalnianie szkoleniowców nie ma większego sensu. Oto trafił mu się bowiem najzdolniejszy Polski trener, przewyższający swoich kolegów po fachu wyczuciem, pokorą i inteligencją. Pierwsze cztery mecze sezonu (bo oprócz ligi także przegrany w karnych pojedynek z Lechem w Superpucharze) pokazują, że prowadzona przez niego drużyna wyraźnie się rozkręca. Wisła w dobrym stylu zdobywa kolejne punkty i jest na najlepszej drodze do obrony mistrzowskiego tytułu.

Najsolidniej prezentuje się blok obronny, a zwłaszcza dwaj środkowi defensorzy, którzy swą świetną grą sprawiają, że nikt już w Krakowie nie płacze za Cleberem, zaś reprezentant Polski, Mariusz Jop, siedzi na ławce rezerwowych. Ci obrońcy to Marcelo – niezwykle skuteczny w powietrzu, obdarzony wysokimi, czysto piłkarskimi umiejętnościami (także strzeleckimi!) – oraz kapitan drużyny, Arkadiusz Głowacki. Odkąd przestały nękać go kontuzje, jest obok Radosława Sobolewskiego prawdziwą podporą zespołu; potrafi wziąć na siebie ciężar gry, imponuje siłą i spokojem.
Po bokach solidni Piotr Brożek oraz Pablo Álvarez – wypożyczony z ligi włoskiej prawy obrońca, będący następcą legendy klubu, która niestety opuściła Wisłę przed tym sezonem – Marcina Baszczyńskiego (należy mieć nadzieję, że Urugwajczyk będzie się częściej włączał w akcje oskrzydlające drużyny). W razie czego Skorża ma do dyspozycji chwilowo kontuzjowanego Petera Šinglára.
W trzech pierwszych meczach sezonu defensywa krakowskiego zespołu zagrała „na zero” z tyłu, co tylko poświadcza o jej klasie i zgraniu. Stosunek bramek wynosi jednak 9:1…

Tę jedną bramkę ma bowiem na swoim sumieniu tylko i wyłącznie bramkarz Mariusz Pawełek – zdecydowanie najsłabsze ogniwo zespołu. Już chyba tylko trener Kazimierski wierzy w umiejętności tego zawodnika – liczba błędów, których częstą konsekwencją są tracone przez Wisłę bramki, irytują nie tylko dziennikarzy i kibiców, ale pewnie także i samych obrońców. Ilie Cebanu, jedyny zmiennik Pawełka, jest wciąż niepewny i niedoświadczony. Kupno klasowego bramkarza (co, jak pokazują ostatnie miesiące bezowocnych poszukiwań, wcale nie jest takie łatwe) powinno być dla władz klubu priorytetem w najbliższym czasie.

Linia pomocy od zawsze decydowała o ofensywnym stylu gry Wisły Kraków. Nie inaczej jest w tym sezonie, choć środkowi Sobolewski oraz Diaz (Cantoro) mało rozgrywają, skupiając się raczej na przerywaniu akcji rywali. Sytuacja powinna ulec zmianie, gdy kontuzję wyleczy wreszcie wyczekiwany przez wszystkich Łukasz Garguła. Kibice liczą, że będzie on pierwszym, po nieodżałowanym Mirosławie Szymkowiaku, rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia. Tomáš Jirsák i Konrad Gołoś pozostają bowiem „wiecznymi talentami” (choć z zupełnie odmiennych przyczyn).
Lewy pomocnik Andraž Kirm to niemal kopia Marka Zieńczuka – niewidoczny przez długi czas, w decydującym momencie potrafi precyzyjnie i nietuzinkowo zagrać do kolegi z drużyny. Pudłuje zresztą w tak samo dogodnych sytuacjach, co jego poprzednik.
Prawe skrzydło jak na razie okupuje Wojciech Łobodziński, który czasem błyśnie dobrym podaniem, by za chwilę zaplątać się w kolejnym nieudanym dryblingu. Piłkarz ten wciąż gra poniżej oczekiwań, dlatego gdy uraz wyleczy Boguski, na prawą stronę wróci Patryk Małecki, zaś Łobodzińskiemu przypadnie rola „jokera”.

I wreszcie atak, czyli przede wszystkim Paweł Brożek, który jest bez dwóch zdań rasowym snajperem. Fakt, w tym sezonie długo nie mógł przełamać niemocy strzeleckiej, ale za to przejął rolę Rafała Boguskiego – cofa się, rozpoczyna akcje i asystuje przy bramkach przesuniętego do ataku Patryka Małeckiego. Ciężko rozstrzygnąć, która pozycja jest dla tego ostatniego lepsza – atak czy prawe skrzydło. Moim zdaniem jego szybkość i technika bardziej przydaje się w bocznym sektorze boiska – co wie zresztą doskonale Maciej Skorża, każąc mu schodzić co jakiś czas do linii bocznej. Małecki cofnie się na dobre do pomocy, gdy tylko wróci do gry wspomniany Boguski, pełniący rolę „mediapunta” za Pawłem Brożkiem.
To jednak zdecydowanie za mało, jeżeli chodzi o atak Wisły. Pierwsze mecze pokazały, że król strzelców ubiegłego sezonu nie zawsze jest w nastroju do zdobywania bramek, i wtedy na boisko powinien wejść godny jego zastępca. Nie jest nim na pewno marnujący kolejne stuprocentowe sytuacje Piotr Ćwieląg, stąd konieczność sprowadzenia dobrego napastnika w zimie, a być może nawet dwóch – w miejsce Brożka, którego przyszłość w Wiśle stoi pod dużym znakiem zapytania.

Powyższa analiza wskazuje na to, że teoretycznie jedynie dwie pozycje wymagają istotnego wzmocnienia. Zależy jednak, jakie wymagania postawimy przed krakowskim zespołem. Obrona mistrzostwa nie powinna stanowić wielkiego problemu, tym bardziej, że wkrótce dołączą do drużyny obecnie kontuzjowani, istotni zawodnicy. Lech Poznań? Mecz z Polonią potwierdził moje przeczucia, że Franciszek Smuda, przy wszystkich swoich wadach i zaletach, był lepszym, a na pewno bardziej doświadczonym trenerem od Jacka Zielińskiego. To właśnie doświadczenie odegra kluczową rolę w meczach Ligi Europejskiej, z której Lech, prędzej (Club Brugge) lub później odpadnie, a które pozbawią go wielu sił – istotnych zwłaszcza na finiszu rozgrywek. Tylko od Bogusława Cupiała zależy zatem, czy Wisła Kraków wreszcie przedrze się do fazy grupowej Ligii Mistrzów. Ilość pieniędzy, które zdecyduje się przeznaczyć na transfery, pomoże nam za rok obliczyć szanse Wisły, gdy przyjedzie jej się pojedynkować z kolejnym mistrzem jednego z krajów dawnego ZSRR…


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (6 głosów, średnia: 3,33 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



1 komentarz do “Umieli podnieść się z kolan”

  1. baraja mówi:

    Może komentarz nie na temat, ale chciałbym pochwalić stronę. Wreszcie powstał serwis ze sporą ilością tekstów na wysokim poziomie, który nie ogranicza się tylko do newsów. Brawo :)

    pozdrawiam

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!