Soccerlog.net » Joan Laporta http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Pan na Camp Nou http://soccerlog.net/2009/10/12/pan-na-camp-nou/ http://soccerlog.net/2009/10/12/pan-na-camp-nou/#comments Mon, 12 Oct 2009 21:41:52 +0000 Kay http://soccerlog.net/2009/10/12/pan-na-camp-nou/ Pan na Camp Nou Końca dobiega druga a zarazem ostatnia kadencja Joana Laporty na stanowisku prezydenta klubu. Za nami ostatnie już letnie okno transferowe z udziałem Laporty i za pewne ostatni już jego spektakularny transfer. Można więc się już pokusić o podsumowanie jego prezydentury. A gdyby tak… podsumować ją jednym słowem? Moja odpowiedź brzmiałaby: asekuranctwo.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Joan Laporta,

]]>
Pan na Camp Nou

Końca dobiega druga a zarazem ostatnia kadencja Joana Laporty na stanowisku prezydenta klubu. Za nami ostatnie już letnie okno transferowe z udziałem Laporty i za pewne ostatni już jego spektakularny transfer.

Można więc się już pokusić o podsumowanie jego prezydentury. A gdyby tak… podsumować ją jednym słowem? Moja odpowiedź brzmiałaby: asekuranctwo.

Zacznijmy od tego, że Laporta jest rzadkim przykładem prawnika pośród sterników wielkich klubów. Nie jest to fakt bez znaczenia. Większość prezydentów klubów to odnoszący sukces biznesmeni (Moratti, Berlusconi, Perez, Roig) z ich wszystkimi wadami i zaletami. Prawnik to jednak postać z innej gliny ulepiona. Racjonalni do boju, nie lubią zaprzątać sobie głowy mrzonkami, z rzadka bywają wielkimi wizjonerami, nie lubią podejmować zbytniego ryzyka. I te cechy charakteru odbiły się na stylu prezydentury Laporty. Na plus i na minus.

Laporta najwyraźniej jako cel postawił sobie bycie tak racjonalnym prezydentem jak tylko się da. Nie oczekiwał natychmiastowego sukcesu, mierzył siły na zamiary, wiedział, że tylko cierpliwością odbuduje klub pogrążony w wywołanym przez Gasparta kryzysie.

Znakiem firmowym miały zostać udane transfery, które przez dwa pierwsze sezony całkowicie odmieniły zespół. Ciężko powiedzieć by te transfery wynikały z geniuszu i znajomości piłki przez Laportę (i Rosella o czym później). Były one do bólu… no właśnie – racjonalne. Ronaldinho był tuż po przełomowych dla siebie MŚ w Korei i Japonii, ale ciągle był zawodnikiem PSG a w związku z tym był do kupienia za relatywnie niewielką kasę. Nie był jeszcze ani medialny, ani specjalnie znany szerokiej publice – na pewno nie mógł w tym momencie uchodzić za odpowiednika „galaktycznych transferów”. Jego potencjał czysto sportowy nie budził już jednak dla nikogo wątpliwości.

Tym tropem dokonywano kolejnych transferów. Piłkarze wybijający się w klubach o niższym statucie, o niekwestionowanych umiejętnościach, ale jeszcze o parę kroków do zostanie wielką gwiazdą piłki nożnej. Tymi tropami dokonywano transferów Eto, Deco, Giuly’ego, Edmilsona czy van Bommela. To były stosunkowo bezpieczne transfery – kolejny przejaw asekuracyjności Laporty?

Odważne decyzje transferowe to dopiero kampania o pozyskanie Henry’ego, ale tę fanaberię Laporta zrównoważył sobie trzema ultra-racjonalnymi transferami Abidala, Milito i Toure. Zresztą typowymi transferami Laporty – wysokiej klasy zawodnicy ale za wysoką sumę (wyjątek: Toure). Z rzadka tylko Laporcie trafiał się dobry transfer za niewygórowaną kwotę, a właściwie tylko dwa – Pique i Toure.

Podobną racjonalno-asekurancką taktykę Laporta przyjął odnośnie trenerów. Rijkaard miał aż dwa pełne sezony by odbudować zespół nieustannie się od zwycięstwa w Paryżu pogrążający – luksus, który szansę zaznać mają tylko nieliczni. Ale też i Rijkaard długo był popularny –  w końcu zdobył upragniony, drugi w historii klubu, Puchar Europy. Miał charyzmę, sympatię piłkarzy i kibiców. Laporta podjął decyzję o zwolnieniu go dopiero, kiedy Camp Nou się od Rijkaarda ostatecznie odwróciło. Czy Laporta chciał się go pozbyć wcześniej, ale bał się reakcji socios, ciągle stojących murem za Rijkaardem? A może chciał jeszcze dać mu czas, ale z kolei po porażce z Realem 4:1 bał się już gniewu kibiców? Jedno czy drugie – znowu wychodzi asekuranctwo Laporty.

Kolejnym testem dla Laporty była decyzja o wybraniu następcy Rijkaarda. Asekuranctwo asekuranctwem, ale tu ujawnia się też inna strona charakteru Laporty – pragnienie władzy. Dlatego Laporta (w czym podobny jest do swojego wielkiego adwersarza – Pereza) bał się postawienia na wielkie trenerskie nazwiska. Takie, które mają prawo żądać wpływu na podejmowane decyzje. Żeby zrekompensować kibicom brak uznanego nazwiska, grzebał wśród były graczy cieszących się dużym szacunkiem. Laudrup, Blanc, pewnie najmocniejszym kandydatem byłbym Koeman gdyby nie to, że właśnie się skompromitował w Valencii (dzięki Ci Panie Boże żeś nas od niego uchronił…). Ostatecznie, z błogosławieństwem Cruyffa, postawiła na absolutnego idola Camp Nou, trenera Barcelony B z którą akurat awansował do Segunda BGuardiolę. Wiedział, że o taki wybór nikt nie może mieć do niego pretensji. Nie przypadkiem wspominam tutaj innego idola ludu – Cruyffa. Laporta posłusznie i z uwagą słuchał słów holenderskiej szarej eminencji Camp Nou. Wiedział, że konflikt z Cruyffem to dla każdego prezydenta Barcelony duży problem. A że z natury jest racjonalny i asekurancki, to z szacunkiem odnosił się do każdej opinii boskiego Johana.

To nas doprowadza do ostatniego okna transferowego. Jak z asekuranctwem i racjonalnością Laporty pogodzić wymianę Eto i 40 mln euro na Ibrę? Ta transakcja żadną miarą nie była ani racjonalna, ani asekurancka. Odważny ruch, który mógł okazać się tylko albo absolutnym sukcesem, albo absolutną klapą. Transfer zupełnie nie w duchu Laporty.

Bo to i nie był jego transfer. To był transfer Guardioli. Guardiola po ostatnim sezonie ma już status półboga (pół?) na Camp Nou. Laporta pewnie wolałby kosmetyczne zmiany przy zachowaniu trzonu zespołu, tak jak było po ostatnim zdobyciu Pucharu Europy. A już na pewno chciałby pozostania Eto – z którym zawsze był blisko związany. Ale Guardiola postawił sprawę jasno – stwierdził, że chce się pozbyć Kameruńczyka. Laporta zagrał więc na alibi – spełnił zachcianki Pepa w postaci transferu Ibrahimovica i Czygryńskiego bez szemrania. Warto tutaj dodać, że dotychczas trenerzy w kwestii transferów mieli głos co najwyżej doradczy. Rijkaard podawał tylko pozycje wymagające wzmocnienia. Tymczasem Guardiola podaje nazwiska – i je otrzymuje. Bez względu na cenę. Ale w domyśle Laporta chciał nam przekazać, że to Pep bierze za nie odpowiedzialność. Jak i za postawę zespołu w nowym sezonie. Co prawda Pep chciał więcej zawodników – przynajmniej jeszcze pomocnika, ale koszty spełnienia jego dwóch zachcianek były takie, że już o więcej prosić nie mógł. Była to kolejna asekurancka zagrywka Laporty, kolejne przerzucenie odpowiedzialności.

Tak więc oto mamy prezydenta technokratę – asekuranckiego, przewidywalnego, bojącego się odpowiedzialności, a z drugiej strony żądnego władzy i popularności.

Najlepszego w historii klubu.

Bo kluby piłkarskie lubią stabilność i przewidywalność. Lubią ciągłość, a nie lubią drastycznych decyzji. Lubią prezydentów, którzy delegują decyzję na osoby naprawdę znające się na danych kwestiach. Wizjonerstwo i bogata wyobraźnia prezydenta to nie zawsze dla klubu pożądane cechy. Laporta przede wszystkim potrafił się otaczać odpowiednimi ludźmi. Takimi jak chyba najmocniejszy kandydat na przyszłego prezydenta klubu – Sandro Rosell. Co prawda konflikt sprawił, że tylko dwa lata trwała współpraca, ale przez te dwa lata Rosell do spółki z Laportą przebudowali kompletnie drużynę.

Klub zostawia jako trzeci najbogatszy na świecie, z mocną kadrą, świetnie zorganizowanym szkoleniem młodzieży, najbardziej utalentowanym trenerem młodego pokolenia. Oby jego następca nie roztrwonił tego dziedzictwa.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/12/pan-na-camp-nou/feed/
Niezastąpiony kamerdyner http://soccerlog.net/2009/09/09/niezastapiony-kamerdyner/ http://soccerlog.net/2009/09/09/niezastapiony-kamerdyner/#comments Wed, 09 Sep 2009 10:32:01 +0000 Ediss http://soccerlog.net/2009/09/09/niezastapiony-kamerdyner/ Niezastąpiony kamerdyner Jak nieocenionym skarbem dla zespołu jest kompetentny i rozumiejący specyfikację drużyny trener, nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać. Zwłaszcza mając na uwadze ostatnie wyniki reprezentacji Polski, która owego pozbawiona (choć praktycznie pieniądze i to tęgie, za sprawowanie tej funkcji ciągle pobiera Pan Beenhakker) ostatecznie pogrążyła się w odmętach przeciętności, dołączając do "szalenie" zaszczytnego grona futbolowej szarzyzny Starego Kontynentu.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Joan Laporta, Josep Guardiola,

]]>
Niezastąpiony kamerdyner
Jak nieocenionym skarbem dla zespołu jest kompetentny i rozumiejący specyfikację drużyny trener, nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać. Zwłaszcza mając na uwadze ostatnie wyniki reprezentacji Polski, która owego pozbawiona (choć praktycznie pieniądze i to tęgie, za sprawowanie tej funkcji ciągle pobiera Pan Beenhakker) ostatecznie pogrążyła się w odmętach przeciętności, dołączając do “szalenie” zaszczytnego grona futbolowej szarzyzny Starego Kontynentu.

Jednak wbrew polskim doświadczeniom lat poprzednich – zarówno tym na niwie piłki reprezentacyjnej, ale i klubowej – istnieją jeszcze na świecie szkoleniowcy cenieni i co najważniejsze fachowi w działaniu, będący w dużym stopniu swoistą gwarancją sukcesu. Co w warunkach nadwiślańskich uchodzi za niemożliwe, na zachodzie jest zjawiskiem zupełnie powszechnym. Za przykład i to najdobitniejszy ze wszystkich aktualnie dostępnych ludzkiej percepcji niech posłużyły najbardziej utytułowany ‘coach’ ostatnich dwunastu miesięcy – Pep Guardiola. Niczym niewyróżniający się z tłumu, skromny facet, który jeszcze rok temu prowadził zaledwie rezerwy Barcelony, dziś znajduje się na ustach wszystkich i to nie tylko za sprawą pięciu trofeów, jakimi podczas swojej dotychczasowej pracy zdołał wzbogacić gablotę na Camp Nou! Brzmi prozaicznie, a jednak…

Nikt z władz Barcelony z Joanem Laportą i Txiki Beguiristainem nie ukrywa, iż namaszczając Guardiolę – w czerwcu ubiegłego roku – na głównodowodzącego katalońskim zespołem, miał świadomość, że bagaż ryzyka, jaki niosła za sobą ta decyzja był ogromny. Pep był eksperymentem, zagrywką va banque a może i krzykiem rozpaczy – ostatecznie okazał się fenomenem i asem atutowym, lecz równie dobrze mógł zawieść. I właśnie w obawie przed niepowodzeniem Laporta zatroszczył się o bufor bezpieczeństwa, tak konstruując umowę Guardioli, aby ten w przypadku klęski swojego projektu bez zbędnych grymasów opuścił jeden z najbardziej eksponowanych „stołków” trenerskich w Europie, ale…

Wydarzenia ostatnich dni to już wyłącznie dyskusje, negocjacje i błagalne prośby o przedłużenie kontraktu trenera. Postawa Laporty potwierdza zasadność przysłowia, iż „chytry zawsze traci dwa razy”. Sam Guardiola ze spokojem i konsekwencją obstaje przy swoim stanowisku – umowa dopiero po przyszłorocznych wyborach nowego prezydenta klubu, i tylko w przypadku, gdy nowy sternik będzie podzielał jego wizję drużyny. Zdaje się jednak, że Laporta nie da łatwo za wygraną, a słowa: „Trener, który zdobył dla klubu pięć trofeów, zasługuje na to, by spełnić jego każdy kaprys”, popiera czynami i to iście spektakularnymi, kładąc na biurko Guardioli zupełnie nową propozycję kontraktu, a uściślając brak propozycji, czyli dokument w postaci ‘in blanco’!

Jak w takiej sytuacji zachowa się, dotąd nad wyraz słowny Guardiola i czy siła pieniądza okaże się potężniejsza od mocy złożonej deklaracji? W przypadku Hiszpana pewnie nie, wszak przede wszystkim liczy się dobro zespołu, jednak dla dość dobrze znanego w Polsce Holendra kłopotu by raczej nie było, wszak raz już taką umowę parafował… For money? Maybe.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/09/niezastapiony-kamerdyner/feed/
Madridista o Barcelonie, czyli dlaczego trofea uciekną z Camp Nou http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/ http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/#comments Mon, 10 Aug 2009 17:00:08 +0000 Greg http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/ messi.jpg Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Czy to porzekadło sprawdzi się w przypadku FC Barcelony? W odpowiedzi na artykuł Marka Zdziecha spróbuję wypunktować słabe strony Dumy Katalonii i udowodnić, że nie obroni ona zdobytych w zeszłym sezonie trofeów.
»Czytaj dalej

Tagi: FC Barcelona, Joan Laporta, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
messi.jpg
Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Czy to porzekadło sprawdzi się w przypadku FC Barcelony? W odpowiedzi na artykuł Marka Zdziecha spróbuję wypunktować słabe strony Dumy Katalonii i udowodnić, że nie obroni ona zdobytych w zeszłym sezonie trofeów.

“Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy”, artykuł Marka Zdziecha.

Podstawowym problemem dla Pepa Guardioli może być motywacja. Zeszły sezon należał do jego zespołu, zdobył niemalże wszystko, czego oczekiwali od niego kibice: mistrzostwo, Puchar Króla i Ligę Mistrzów. Czy piłkarzy będzie stać na powtórzenie tego tripletu? Szczerze powątpiewam. Pep będzie się starał bagatelizować problem, ale wydaje mi się, że dopiero teraz, przed swoim drugim sezonem, staje przed wielkim wyzwaniem. Rok temu zastąpił Franka Rijkaarda, który sfermentował atmosferę w ekipie. Wniósł zatem oczekiwane przez wszystkich oczyszczenie. Teraz musi na nowo zdopingować swoich graczy, by ci powtórzyli sukcesy. Obrona tytułów jest zawsze trudniejsza niż zdobycie pierwszego. Dla Guardioli – już teraz kreowanego na wielkiego trenera – będzie to decydujący sezon. Nie wykluczam, że powinie mu się noga.

Barcelona dokonała spektakularnej wymiany z Interem Mediolan. Na Camp Nou przyszedł Zlatan Ibrahimović, na San Siro – Samuel Eto’o. Pomimo że krnąbrny Kameruńczyk zawsze sprawiał problemy, nie przeszkadzało mu to w strzelaniu bramek. Natomiast Zlatan to zawodnik, który często miewa muchy w nosie, a co ważniejsze – ma to przełożenie na jego postawę na boisku. Rozważając tę wymianę z perspektywy boiska, Barcelona straciła klasyczną „dziewiątkę”. Eto’o był typem snajpera, który wykańczał akcje kolegów, rzadko kiedy brał się za rozegranie piłki. Zlatan natomiast to napastnik, który chętnie rozgrywa z kolegami już kilka metrów przed polem karnym. Bliżej mu zatem do Thierry’ego Henry’ego niż do Kameruńczyka. Poza tym Szwed ma dziwną właściwość – gra jak z nut w mało ważnych meczach, natomiast w spotkaniach o wielką stawkę zawodzi.

Chęć powtórzenia trofeów z zeszłego sezonu wymaga sporego nakładu sił i rozegrania wielu spotkań. Potrzebna jest zatem ławka rezerwowych, którzy w każdej chwili mogą wskoczyć w miejsce przemęczonych czy kontuzjowanych graczy i godnie ich zastąpić. W przypadku Barcelony nie wygląda ona imponująco. Owszem, mają wychowanków Pedro czy Busquetsa, ale jeszcze daleko im do Xaviego czy Iniesty. Bojan Krkić ma dość grzania ławy, a o Eidurze Gudjohnsenie coraz częściej mówi się, że wróci do Premiership. Nie ma zatem wśród rezerwowych graczy, którzy poziomem dorównują triu Henry – Zlatan – Messi.

Wzmocnienia. Poza Zlatanem Ibrahimoviciem przed sezonem przybył utalentowany Kerrison, który niemalże od razu został wypożyczony do Benfiki i Maxwell, ściągnięty z Interu, gdzie przegrywał rywalizację o miejsce w pierwszym składzie z Maiconem i osiemnastoletnim Davide Santonem. Nie wygląda to imponująco, prawda? Brakuje – przykładowo – Davida Villi czy Davida Silvy, którzy w plotkach prasowych byli łączeni z Blaugraną. Nowi zawodnicy zawsze podnoszą poziom rywalizacji o miejsce w zespole, co mobilizująco wpływa na resztę piłkarzy. Tego lata w Barcelonie patrzą tylko na szał zakupów znienawidzonego Realu.

Rok temu Joan Laporta mógł odetchnąć z ulgą. Brakowało sześciu procent w wotum nieufności dla Laporty, by odbyły się nowe wybory na prezydenta FC Barcelony. Laporta zaryzykował, bo zatrudnił Guardiolę i był to strzał w dziesiątkę. Teraz nie tylko przed trenerem, ale i prezesem pojawiło się wyzwanie. Rękawice rzucił – znowu – Florentino Perez. Myślę, że Socios Barcelony patrzą na transfery Realu z resentymentem – oficjalnie nienawidzą Pereza, ale gdzieś w środku dławi ich zazdrość i strach przed Realem. Dotychczasowa bierność Laporty na rynku transferowym może ich nieco rozzłościć, a ferment u góry klubu to najgorsza rzecz, jaka może się przytrafić.

Rozważania te mają charakter czysto teoretyczny i równie dobrze mogą być trafne, jak i wyssane z palca. Jak zwykle, wszystkie odpowiedzi poznamy na boisku. Jednak nic tak nie podnosi morale kibiców jednej drużyny, jak wytykanie wad drugiej…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/10/madridista-o-barcelonie-czyli-dlaczego-trofea-uciekna-z-camp-nou/feed/
Samuel Eto’o, koń trojański http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/ http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:23 +0000 mystique_e http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/ Samuel Eto'o, koń trojański Rozpoczynając jakikolwiek tekst o Samuelu Eto’o powinno się uwzględnić chociaż część znakomitych trofeów i indywidualnych nagród Kameruńczyka. Podejrzewam jednak, że nawet wymienienie części z nich sprawiłoby, że każdy tekst nieopatrznie zamieniłby się w pean pod adresem znakomitego napastnika. Wystarczy zatem tylko wspomnieć, że w tym roku przyczynił się wydatnie do zdobycia przez FC Barcelonę historycznego triplete, a był również o krok od kolejnego w swej karierze pichichi (tytułu króla strzelców Primera Division).
»Czytaj dalej

Tagi: Inter Mediolan, Joan Laporta, Josep Messales, Massimo Moratti, Samuel Eto'o, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
Samuel Eto'o, koń trojański
Rozpoczynając jakikolwiek tekst o Samuelu Eto’o powinno się uwzględnić chociaż część znakomitych trofeów i indywidualnych nagród Kameruńczyka. Podejrzewam jednak, że nawet wymienienie części z nich sprawiłoby, że każdy tekst nieopatrznie zamieniłby się w pean pod adresem znakomitego napastnika. Wystarczy zatem tylko wspomnieć, że w tym roku przyczynił się wydatnie do zdobycia przez FC Barcelonę historycznego triplete, a był również o krok od kolejnego w swej karierze pichichi (tytułu króla strzelców Primera Division).

Gdyby ktoś zaryzykował taką prognozę kariery „Czarnej Perły” rok temu, byłby uznany co najmniej za osobę będącą pod wpływem… zbyt doskwierającego działania letniego słońca. Równo rok temu bowiem, Eto’o „był” już zdaniem mediów w Chelsea, Milanie, Interze, Lyonie, Valencii, Marsylii etc. W pewnym momencie prasa więcej uwagi poświęcała spekulacjom na temat przyszłości Kameruńczyka, niż faktycznym przygotowaniom Katalończyków do sezonu. Jak to wszystko się skończyło? Po odpowiedź wystarczy sięgnąć wyżej, do początku tekstu.

Kolejne lato, kolejna porcja rewelacji. Znowuż prasa w całej Europie co i rusz informuje o zainteresowaniu kolejnych klubów, czy też o kontrowersyjnych wypowiedziach Eto’o odnośnie jego własnej przyszłości. Osobiście nie pamiętam piłkarza Blaugrany , który wypowiedzi o swojej „miłości” do klubu tak często przeplatał niemalże skandalicznymi wypowiedziami na temat swojego pracodawcy (za takowe traktuję również brak dementi wobec różnych komentarzy agenta Kameruńczyka – Josepa Messallesa).

Celowo użyłem słowa “pracodawca”, gdyż zdaje się, że tak właśnie, tylko i wyłącznie, popularny Samu traktuje swój klub. Jak przedsiębiorstwo. Nawet w środku sezonu, nie będąc w centrum uwagi, potrafi wywołać nie jeden skandal. Zawsze słynął z raczej niekontrolowanej formy wypowiedzi (vide pamiętne słowa w kierunku rywala z Madrytu podczas celebrowania mistrzostwa Hiszpanii na Camp Nou…), szokuje zatem w zasadzie brak konkretnej reakcji ze strony klubu. Zrozumiałe jest, że przyzwyczajono się już do gwiazdorskich wybryków Eto’o, niemniej sam zawodnik staje się, przy powstającym właśnie dream teamie, co najmniej niewygodnym.

Eto’o jest gwiazdą. Nie był jednak jedyną gwiazdą drużyny, a już na pewno nie najjaśniejszą z nich. Czy uważnie śledzący doniesienia ze świata hiszpańskiej piłki równie często wpadają na newsy dotyczące np. Messiego? Iniesty, Xaviego? Puyola? Tutaj w zasadzie można wstawić niemal każde nazwisko z pierwszej jedenastki FCB. Wszystko funkcjonuje raz gorzej, raz lepiej (w tym sezonie z naciskiem na to drugie), wszyscy są zespołem. Wszyscy? Odnoszę wrażenie, że w Barcelonie grały dwa. Pierwszy bez Eto’o, drugi zaś stanowił tylko on.

W każdej drużynie znajdzie się ktoś z bardziej ciętym językiem, ktoś kontrowersyjny, wyróżniający się najczęściej na konferencjach prasowych. Nie jest to jednak jednoznaczne ze złym wpływem na partnerów z drużyny. Ale obrażanie się podczas meczu, w obecności tysięcy widzów, dziesiątek kamer etc, bo Eto’o nie dostał podania, a też mógł strzelić? Bo mógł grać do końca, a zszedł w 70 minucie? Bo nie gra od początku w pojedynku z trzecioligowcem…

Wymieniać można naprawdę długo. Na te właśnie zachowania chciałbym zwrócić uwagę wszystkich fanów talentu Eto’o, którzy teraz zajmują się opłakiwaniem transferu zawodnika do Interu oraz ciskaniem niewybrednych epitetów pod adresem zarządu FC Barcelona. Gdyż tego, że w piłkę grać potrafi, ma niesamowitą porcję ambicji, determinacji, siły – nie trzeba nikomu udowadniać. Zdaje się jednak, że boisko nie jest jedynym miejscem, gdzie Eto’o próbował to pokazać.

Ostatnich doniesień, jakoby Eto’o tuż przed postanowieniem o transferze zażądał od prezesa Laporty dodatkowej kwoty za pozostanie w klubie, nie warto chyba nawet komentować. Początkowo uznałem to za typowy news wart innych rewelacji, w szczycie tzw. prasowego sezonu ogórkowego. Po chwili refleksji jednak nad samym zawodnikiem, nie byłem już tego taki pewien…

Prawdopodobnie, mimo zachowawczej postawy prezesów Blaugrany, do Barcelony dołączy jeszcze jeden, maksymalnie dwóch piłkarzy światowego formatu. W chwili obecnej będzie to nawet bardziej wynikało z ogólnej presji i zabiegu marketingowego wobec np. transferowego szaleństwa Realu Madryt, niż z realnych potrzeb (co nie zmienia faktu, że delikatne zwiększenie konkurencji, szczególnie w sezonie, gdy trzeba będzie bronić historycznego wyczynu nigdy nikomu nie zaszkodziło). Pozostaje mieć nadzieję, że zamiast najdroższego dostępnego na rynku nazwiska będzie to po prostu piłkarz, który przede wszystkim zaakceptuje podporządkowanie się znakomitym jednostkom w drużynie i zechce służyć swoim talentem ogólnemu dobru drużyny. Dobru temu podwójnie przysłużył się Zlatan Ibrahimović, zastępując Samuela Eto’o.

Samu, dziękuję!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/feed/