Soccerlog.net » mystique_e http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Puchary, Liga, Legia – wieczny wicemistrz. http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/ http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/#comments Sun, 23 Aug 2009 09:06:21 +0000 mystique_e http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/ Puchary, Liga, Legia - wieczny wicemistrz. Już pytanie w tytule sugeruje, iż niekoniecznie jestem przekonany, co do słuszności mistrzowskich aspiracji stołecznej drużyny. Czego brakuje Legii? Spróbujmy przyjrzeć się pierwszym tygodniom nowego sezonu w wykonaniu Legionistów.
»Czytaj dalej

Tagi: Legia, Legia Warszawa, Urban, Warszawa,

]]>
Puchary, Liga, Legia - wieczny wicemistrz.
Już pytanie w tytule sugeruje, iż niekoniecznie jestem przekonany, co do słuszności mistrzowskich aspiracji stołecznej drużyny. Czego brakuje Legii? Spróbujmy przyjrzeć się pierwszym tygodniom nowego sezonu w wykonaniu Legionistów.

Po pierwszym, pucharowym meczu w Kopenhadze stwierdziłem, iż gorzej być nie może i – paradoksalnie – w tym właśnie upatrywałem ich szansę w awansie do kolejnej rundy eliminacyjnej. Warszawską jedenastkę rozjeżdżał duński walec. Cały mecz. Mogło skończyć się to kilkubramkowym bagażem. Mogło, acz wynik 1-1 był obiecujący, a sam sobie tłumaczyłem (jakie to wygodne, prawda?), że za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o grze, że 1-1 przywiezione z Danii o czymś świadczy etc.

Z pewnością na poprawę humoru wpłynął pierwszy ligowy mecz obecnego sezonu, potyczka z Zagłębiem Lubin. Cztery gole (powinno ich być jeszcze więcej), świetne podania, utrzymywanie się przy piłce, kombinacyjne akcje całą szerokością boiska. Mojego zachwytu nie zmąciło nawet to, że po kilku kontratakach, to Lubinianie mogli (i powinni!) prowadzić na Łazienkowskiej. Być może wobec postawy piłkarzy Legii tamtego dnia, jedna czy dwie bramki niewiele by zmieniły. Jednakże meczem tym, zainteresowałem się jeszcze bardziej po… upływie kilku tygodni.
To nie Legia rozpoczęła w „bajecznym” stylu, to raczej Zagłębie spektakularnie źle „weszło w sezon”. Cztery bramki bowiem, potrafili zaaplikować również Wiślacy (w Lubinie!) i Gliwiczanie. Dopiero zatem po trzech kolejkach, rzuciłem bardziej krytycznym okiem na inaugurację obecnego sezonu przy Łazienkowskiej. Szczególnie na kilka sytuacji, kiedy wobec indolencji strzeleckiej „wojskowych” na początku spotkania, to właśnie Lubinianie świetnie (i niemal skutecznie) kontrowali…

Broendby, część druga. Zapewniam, że wobec dziesiątek relacji, felietonów, podsumowań – oszczędzę Wam szczegółowego opisu tego meczu po raz kolejny, szczególnie, że nie jest to moim zamierzeniem.
Jestem zażartym przeciwnikiem postawy „zagraliśmy dobrze, przegraliśmy niesłusznie, rywalom pomógł sędzia, zabrakło szczęścia i tylko szczęścia” itd. Nawet wobec drużyn, którym sam kibicuję z całego serca. Tym razem jednak nie wiedziałem, co powiedzieć. Z jednej strony, wreszcie zobaczyłem drużynę, pojęcie niemal abstrakcyjne w ogóle w polskiej piłce. Zdecydowanie, pewność w defensywie, za to w ofensywie – poprzez mądrą grę z piłką – narzucanie tempa rywalowi. Z drugiej strony… Udało się, oprócz dwóch momentów. Właśnie wtedy, kiedy Broendby strzelało bramki… wiadomo, że piłką grą błędów jest. Takową zawsze też pozostanie. Zwalanie zatem wszystkiego na niesprawiedliwość, czy też doszukiwanie się spalonego (Nie było gwizdka? Nie było spalonego!) przy drugiej bramce rywali – jest tylko wyrazem bezsilności dziennikarzy, kibiców, piłkarzy…
Jeżeli podczas 180 – a nie licząc „cudu” w Kopenhadze – nawet 90 minut, wicemistrz kraju nie potrafi zagrać „na zero z tyłu” z europejską drugą albo nawet trzecią ligą, czego wymagamy? Po cóż niesamowicie płonne nadzieje – rok w rok – ile to będziemy mieć drużyn w pucharach. Być może żadnej (piszę przed meczem Lecha z Brugią) i być może oszczędzi to nam jeszcze większej kompromitacji (gdy jakimś cudem zagramy z europejskimi średniakami w Lidze Europejskiej). Chciałbym jednak chociaż tutaj się pomylić i widzieć Lecha w dalszej rundzie, niekoniecznie w roli piłkarskich „kelnerów”.

Pomyślałem, że skoro nie europejskie puchary, to Legia w cuglach pędzić będzie po upragniony i za długo już wyczekiwany tytuł (wraca Szałachowski, jest Mięciel, póki co Mucha i Roger w klubie, zdolna młodzież – Jędrzejczyk i Komorowski, eksplozja formy Rybusa i Paluchowskiego – jest pięknie!). Mecz w Gdyni to tylko żółte światło, tydzień później już czerwony alarm (Cracovia, 0-0), a przecież na „trudnym” terenie (Odra i jej patent na Legię) stołeczna jedenastka dopiero zagra…

Kosmala jest „optymistycznie” nastawiony na obecny sezon (słowa po porażce w dwumeczu z Broendby), Urban zaś jest absolutnym pewniakiem. Świetnie, że potrafi (jako jeden z nielicznych w lidze) wypowiedzieć się o negatywnych aspektach gry swojego zespołu podczas pomeczowych konferencji prasowych, ba! Potrafi publicznie dać wyraz temu, że gra któregoś z jego podopiecznych mu się najzwyczajniej nie podoba. Lepiej chyba jednak byłoby sięgnąć po nowe rozwiązania, wprowadzić przetasowania w taktycznych schematach teamu. Dlaczego np. nie zaatakował w końcówce meczu z Duńczykami? Przecież trener podkreśla na każdym kroku, że nie ma wielkich gwiazd, za to każdy wchodzący z ławki jest równy zawodnikowi, którego zastępuje! Upajał się tym, że Legia gra „naprawdę dobry mecz”? Co jest z Marcinem Mięcielem? Widać, że potrafi świetnie zagrać bez piłki, ustawić się itd., ale jeżeli stoi pół meczu (vs Cracovia) pośród obrońców rywali murujących bramkę, nie ma to najmniejszego sensu. Mało tego, w ten sposób osłabia skład, bo zamiast przyłączyć się do konstruowania ataku, powolnego „rozmontowywania” przeciwnika, jego doświadczenie służy chyba jako ciekawostka na koszulce, którą z bliska podziwiała defensywa Krakowian…

Jest początek sezonu, nadal czas na mnóstwo zmian, ale już nie eksperymentów. Urban ma do dyspozycji najlepszy skład od kilku lat. Mimo braku wzmocnień, drużyna jest uzupełniona o kilku zawodników (powroty po kontuzjach, wychowankowie). Ma pełne zaufanie i wsparcie klubu (a przynajmniej tak to wygląda). Mistrzostwo? Ciężko mi to napisać, ale… nie.
Drugie miejsce to maksymalne osiągnięcie możliwe dla Legii w obecnym sezonie – choć chciałbym się pomylić (z korzyścią dla Legii oczywiście). Uważam również, że trzeba to będzie traktować jako umiarkowany sukces. Umiarkowany, bo na krajowym podwórku jest również do zdobycia Puchar Polski. Obawiam się jednak, że brak tytułu trener Urban okupi utratą stanowiska, zatem sam chyba też musi zmienić cokolwiek, by ten „cud” osgiągnąć. Legia co rok przegrywa niemal wszystko, co istotne. W poprzednim sezonie, podaną „jak na tacy” miała i Wisłę w Krakowie, i u siebie rewelację rozgrywek – poznańskiego Lecha. Jak to się skończyło – doskonale pamiętamy.
Remis z Cracovią u siebie, już na początku rozgrywek, nie wróży przełomowego sezonu…

Mecz Odra – Legia już w niedzielę, 23 sierpnia, o godz. 16:45.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/23/puchary-liga-legia-wieczny-wicemistrz/feed/
Olympique Marseille mistrzem? Start Ligue 1 http://soccerlog.net/2009/08/14/olympique-marseille-mistrzem-start-ligue-1/ http://soccerlog.net/2009/08/14/olympique-marseille-mistrzem-start-ligue-1/#comments Fri, 14 Aug 2009 11:58:22 +0000 mystique_e http://soccerlog.net/2009/08/14/olympique-marseille-mistrzem-start-ligue-1/ Olympique Marseille mistrzem? Start Ligue 1 Marsylia wreszcie mistrzem? Co w takim razie z Bordeaux? Jak odnajdzie się Lyon bez Benzemy? O co, wobec fatalnych poprzednich sezonów, zagra PSG? Wystartowała kolejna z najsilniejszych lig kontynentu – francuska Ligue 1.
»Czytaj dalej

Tagi: Allez OM, ASSE, Auxerre, Bordeaux, Boulogne, Droit Au But, Francja, Grenoble, Le Mans, Lens, Ligue 1, Lille, Lorient, Marseille, Marsylia, Monaco, Montpellier, Nancy, Nice, Olympique Marseille, PSG, Saint-Etienne, Sochaux, Stade Rennais, Toulouse, Valenciennes,

]]>
Olympique Marseille mistrzem? Start Ligue 1
Marsylia wreszcie mistrzem? Co w takim razie z Bordeaux? Jak odnajdzie się Lyon bez Benzemy? O co, wobec fatalnych poprzednich sezonów, zagra PSG? Wystartowała kolejna z najsilniejszych lig kontynentu – francuska Ligue 1.

W niedawnej ankiecie dziennika „L’Equipe”, przeprowadzanej pośród samych działaczy, piłkarzy i trenerów francuskiej ekstraklasy, okazało się, iż blisko połowa z 409 ankietowanych, jako przyszłego mistrza Francji wskazuje OM (pozostałe wyniki to: Bordeaux 20,54%, Lyon 10,51%, PSG 5,38%).

Dodatkowo, „France Football” ankietowało samych szkoleniowców, tu siedmiu z nich wskazało Marsylię, dwóch – Bordeaux, jeden – PSG. Reszta trenerów typowała tylko trójkę na podium, która to pokrywała się z ostateczną tabelą minionego sezonu.

Jak zatem zakończą się rozgrywki 2009-2010 i czemu wygra je Marsylia?

Największym wzmocnieniem typowanej na mistrza L1 drużyny – mimo spektakularnych transferów – jest charyzmatyczny Didier Deschamps. Przpomnijmy, iż obecnym trenerem Bordeaux jest Laurent Blanc. Nie trzeba przypominać, iż obaj w tym samym czasie tworzyli złotą francuską jedenastkę.
Zadziwiają nie tyle same nazwiska czy kwoty, ale kryteria wg których sprowadzono na południe Francji kilku klasowych piłkarzy. Deschamps szukał piłkarzy, którzy w swojej karierze zdobyli po kilka trofeów. Wielkim sukcesem jest zatem sprowadzenie na Velodrome: Lucho Gonzalez (FC Porto), Gabriel Heinze (Real Madryt), Souleymane Diawara (świeżo upieczony mistrz z Bordeaux) i wreszcie Fernando Morientes (Valencia).

Oprócz niewątpliwych wzmocnień na boisku oraz na ławce trenerskiej, w klubie od niedawna rządy sprawuje nowy prezes – Jean-Claude Dassier. Naprawdę dawno wokół tego klubu nie było tyle optymizmu. Wydaje się, że wszystko przychodzi w idealnym momencie. OM niespodziewanie było w zeszłym sezonie o krok od zdobycia tytułu. Postanowiono tym razem konkretniej zagiąć parol na prymat w Ligue 1 i rzeczywiście, tym razem wygląda na to, że po wielu chudych latach, w końcu stanie się to faktem. Szczególnie wobec dużych zawirowań w Lyonie oraz kiepskich ostatnimi czasy notowań Paryżan z Parku Książąt.

I właśnie to każe nam upatrywać faworyta jeszcze w jednym miejscu. Będzie to bez wątpienia aktualny mistrz Francji – Girondins de Bordeaux. Spośród trójki faworytów, to właśnie żyrondyści mieli najmniej przetasowań w składzie. Z szerokiej kadry odeszło dwóch piłkarzy (Diawara do OM i Obertas do MU), za to przybyło jej dwóch nazwisk, których chyba nikomu nie trzeba przedstawiać: Gourcuff (Milan) i bramkarz Carasso (Toulouse). Dodatkowym, ogromnym atutem, jest z pewnością osoba Laurent’a Blanc’a na ławce trenerskiej (o czym mogliśmy się przekonać chociażby w minionym sezonie). To wszystko wskazuje na to, że w Bordeaux znów zamierzają grać o najwyższe cele i na filarze właśnie zdobytego tytułu budować drużynę na kilka lat, ażeby pozostać w czołówce L1.

A co na to niedawny hegemon, Olympique Lyon? Wobec słabego wyniku w zeszłym sezonie, a szczególnie po niedawnym transferze Karima Benzemy, wielu skazuje OL na utratę pozycji i wyłączenie z walki o najwyższe cele. Czy rzeczywiście słusznie? W końcu transfer supergwiazdy był kwestią czasu, Benzema był wręcz pisany do którejś z mocniejszych europejskich lig. Wygląda na to, że włodarze OL doskonale zdawali sobie z tego sprawę i transfer był szykowany odpowiednio wcześniej. Można tym samym wytłumaczyć wyjątkowo pewne ruchy na rynku transferowym, szybko zamykane negocjacje (wielu uważa, że Lyon za swoje nowe gwiazdy sporo przepłacił…) i pewność ekscentrycznego prezesa, Jean-Michel Aulas’a.
Do drużyny dołączyli m.in.: Michel Bastos (Lille, 18mln euro), Bafetimbi Gomis (St.-Etienne, 13mln), Lisandro Lopez (FC Porto, 24mln!!!), Aly Cissoko (FC Porto, 15mln). To każe nam odłożyć spekulacje, jakoby OL bez Benzemy i Juninho nie będzie w stanie nawiązać walki z OM i Bordeaux. Będzie to z pewnością inna drużyna, ale na pewno nie słabsza.

Reasumując, zapowiada nam się arcyciekawy sezon, po którym być może zobaczymy następcę Lyon’u, drużyny, która na lata zdominowała Ligue 1. Ale wobec tylu niewiadomych i tylu pretendentów do tytułu, być może będzie to właśnie… Lyon?

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/14/olympique-marseille-mistrzem-start-ligue-1/feed/
Samuel Eto’o, koń trojański http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/ http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:23 +0000 mystique_e http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/ Samuel Eto'o, koń trojański Rozpoczynając jakikolwiek tekst o Samuelu Eto’o powinno się uwzględnić chociaż część znakomitych trofeów i indywidualnych nagród Kameruńczyka. Podejrzewam jednak, że nawet wymienienie części z nich sprawiłoby, że każdy tekst nieopatrznie zamieniłby się w pean pod adresem znakomitego napastnika. Wystarczy zatem tylko wspomnieć, że w tym roku przyczynił się wydatnie do zdobycia przez FC Barcelonę historycznego triplete, a był również o krok od kolejnego w swej karierze pichichi (tytułu króla strzelców Primera Division).
»Czytaj dalej

Tagi: Inter Mediolan, Joan Laporta, Josep Messales, Massimo Moratti, Samuel Eto'o, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
Samuel Eto'o, koń trojański
Rozpoczynając jakikolwiek tekst o Samuelu Eto’o powinno się uwzględnić chociaż część znakomitych trofeów i indywidualnych nagród Kameruńczyka. Podejrzewam jednak, że nawet wymienienie części z nich sprawiłoby, że każdy tekst nieopatrznie zamieniłby się w pean pod adresem znakomitego napastnika. Wystarczy zatem tylko wspomnieć, że w tym roku przyczynił się wydatnie do zdobycia przez FC Barcelonę historycznego triplete, a był również o krok od kolejnego w swej karierze pichichi (tytułu króla strzelców Primera Division).

Gdyby ktoś zaryzykował taką prognozę kariery „Czarnej Perły” rok temu, byłby uznany co najmniej za osobę będącą pod wpływem… zbyt doskwierającego działania letniego słońca. Równo rok temu bowiem, Eto’o „był” już zdaniem mediów w Chelsea, Milanie, Interze, Lyonie, Valencii, Marsylii etc. W pewnym momencie prasa więcej uwagi poświęcała spekulacjom na temat przyszłości Kameruńczyka, niż faktycznym przygotowaniom Katalończyków do sezonu. Jak to wszystko się skończyło? Po odpowiedź wystarczy sięgnąć wyżej, do początku tekstu.

Kolejne lato, kolejna porcja rewelacji. Znowuż prasa w całej Europie co i rusz informuje o zainteresowaniu kolejnych klubów, czy też o kontrowersyjnych wypowiedziach Eto’o odnośnie jego własnej przyszłości. Osobiście nie pamiętam piłkarza Blaugrany , który wypowiedzi o swojej „miłości” do klubu tak często przeplatał niemalże skandalicznymi wypowiedziami na temat swojego pracodawcy (za takowe traktuję również brak dementi wobec różnych komentarzy agenta Kameruńczyka – Josepa Messallesa).

Celowo użyłem słowa “pracodawca”, gdyż zdaje się, że tak właśnie, tylko i wyłącznie, popularny Samu traktuje swój klub. Jak przedsiębiorstwo. Nawet w środku sezonu, nie będąc w centrum uwagi, potrafi wywołać nie jeden skandal. Zawsze słynął z raczej niekontrolowanej formy wypowiedzi (vide pamiętne słowa w kierunku rywala z Madrytu podczas celebrowania mistrzostwa Hiszpanii na Camp Nou…), szokuje zatem w zasadzie brak konkretnej reakcji ze strony klubu. Zrozumiałe jest, że przyzwyczajono się już do gwiazdorskich wybryków Eto’o, niemniej sam zawodnik staje się, przy powstającym właśnie dream teamie, co najmniej niewygodnym.

Eto’o jest gwiazdą. Nie był jednak jedyną gwiazdą drużyny, a już na pewno nie najjaśniejszą z nich. Czy uważnie śledzący doniesienia ze świata hiszpańskiej piłki równie często wpadają na newsy dotyczące np. Messiego? Iniesty, Xaviego? Puyola? Tutaj w zasadzie można wstawić niemal każde nazwisko z pierwszej jedenastki FCB. Wszystko funkcjonuje raz gorzej, raz lepiej (w tym sezonie z naciskiem na to drugie), wszyscy są zespołem. Wszyscy? Odnoszę wrażenie, że w Barcelonie grały dwa. Pierwszy bez Eto’o, drugi zaś stanowił tylko on.

W każdej drużynie znajdzie się ktoś z bardziej ciętym językiem, ktoś kontrowersyjny, wyróżniający się najczęściej na konferencjach prasowych. Nie jest to jednak jednoznaczne ze złym wpływem na partnerów z drużyny. Ale obrażanie się podczas meczu, w obecności tysięcy widzów, dziesiątek kamer etc, bo Eto’o nie dostał podania, a też mógł strzelić? Bo mógł grać do końca, a zszedł w 70 minucie? Bo nie gra od początku w pojedynku z trzecioligowcem…

Wymieniać można naprawdę długo. Na te właśnie zachowania chciałbym zwrócić uwagę wszystkich fanów talentu Eto’o, którzy teraz zajmują się opłakiwaniem transferu zawodnika do Interu oraz ciskaniem niewybrednych epitetów pod adresem zarządu FC Barcelona. Gdyż tego, że w piłkę grać potrafi, ma niesamowitą porcję ambicji, determinacji, siły – nie trzeba nikomu udowadniać. Zdaje się jednak, że boisko nie jest jedynym miejscem, gdzie Eto’o próbował to pokazać.

Ostatnich doniesień, jakoby Eto’o tuż przed postanowieniem o transferze zażądał od prezesa Laporty dodatkowej kwoty za pozostanie w klubie, nie warto chyba nawet komentować. Początkowo uznałem to za typowy news wart innych rewelacji, w szczycie tzw. prasowego sezonu ogórkowego. Po chwili refleksji jednak nad samym zawodnikiem, nie byłem już tego taki pewien…

Prawdopodobnie, mimo zachowawczej postawy prezesów Blaugrany, do Barcelony dołączy jeszcze jeden, maksymalnie dwóch piłkarzy światowego formatu. W chwili obecnej będzie to nawet bardziej wynikało z ogólnej presji i zabiegu marketingowego wobec np. transferowego szaleństwa Realu Madryt, niż z realnych potrzeb (co nie zmienia faktu, że delikatne zwiększenie konkurencji, szczególnie w sezonie, gdy trzeba będzie bronić historycznego wyczynu nigdy nikomu nie zaszkodziło). Pozostaje mieć nadzieję, że zamiast najdroższego dostępnego na rynku nazwiska będzie to po prostu piłkarz, który przede wszystkim zaakceptuje podporządkowanie się znakomitym jednostkom w drużynie i zechce służyć swoim talentem ogólnemu dobru drużyny. Dobru temu podwójnie przysłużył się Zlatan Ibrahimović, zastępując Samuela Eto’o.

Samu, dziękuję!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/samuel-etoo-kon-trojanski/feed/