Soccerlog.net » Kolo Toure http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:40:18 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Chelsea FC, Emmanuel Adebayor, FC Barcelona, Florentino Perez, Kolo Toure, Manchester City, Manchester United, Real Madryt, transfery,

]]>
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership!
Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!

Tak, z pełną świadomością nazwałem EPL najlepszymi rozgrywkami naszego globu. Część z Was przyjmie to z obruszeniem i ironicznym uśmiechem, gdyż przez dużą część znawców miano to po rzymskim finale Ligi Mistrzów przejęła hiszpańska Primera Division, ale czy słusznie? Moim zdaniem nie. Chylę czoła przed Barceloną, która w pięknym stylu (może poza półfinałem) zdominowała Puchar Europy w poprzednim sezonie. Gratuluję i podziwiam Florentino Pereza, który nie obiecał gruszek na wierzbie w skutek czego na Santiago Bernabeu pojawiły się największe gwiazdy pokroju Kaki, Cristiano Ronaldo, czy Karima Benzemy…

Jest jednak kilka ale. Pierwsze ode mnie. W Hiszpanii o mistrzostwie kraju zadecyduje wyżej wspomniana dwójka, a reszta zespołów nawet przez chwilę nie zbliży się do faworytów. Walka o dominację zawsze lepiej smakuje, gdy włącza się w nią większa ilość drużyn. Drugim i dobitnym argumentem niech będą słowa gwiazdy Liverpoolu … Hiszpana, Fernando Torresa:

„Real ma Ronaldo i Kakę, Barcelona Messiego i Xaviego i co więcej? Tradycja, historia, liczba kibiców i atmosfera na stadionach – tego zazdroszczą nam wszystkie ligi świata, nawet hiszpańska. Jesteśmy ciągle daleko z przodu.”

Fernando Torres

Lato na Wyspach jak co roku miało dwa motywy przewodnie. Transfery i promocja. Do wielkich sum wydawanych przez właścicieli klubów wszyscy zdążyli przywyknąć, gdyż dzieje się to co najmniej od wejścia do gry Romana Abramovicha, który niby spuścił już z tonu, ale sądzę, iż śmiało mogę nazwać go pionierem wydawania bajońskich sum przez ekipy angielskiej Premiership. Tutejszym odpowiednikiem Realu Madryt został, co nikogo dziwić nie może, Manchester City. Ponad 100 mln. Funtów zapłacono za Emmanuela Adebayora, Carlosa Teveza, Roque Santa Cruza, czy Kolo Toure. Robi wrażenie, ale czy przyniesie oczekiwane efekty? O tym później.

Okres przygotowawczy? Promocja i pieniądze! Takie skojarzenia wzbudza u większej części zarządów czas w którym piłkarze mają wyrabiać żelazne kondycje na kolejny morderczo trudny sezon. Jednak co sportowe, zostawmy sztabom i zawodnikom, a pieniądze rzecz ważna. I tak po raz kolejny najlepsze ekipy wybrały się na podbój Stanów Zjednoczonych, Azji, a nawet … Australii. Zyskiwanie kolejnych kibiców to nie tylko sprzedaż gadżetów – w szczególności koszulek. To także powstawanie nowych fanklubów, stowarzyszeń, które w swoim zakresie przez cały rok, nie tylko w okresie letnim przez maksymalnie 2 tygodnie, będą promować dany zespół. Interes się kręci, księgowi zacierają ręce bo dochodów nigdy za wiele.

Grupa mistrzowska

Jak nadmieniłem na wstępie o końcowy triumf w Anglii walczyć będzie kilka zespołów. Dokładnie 4 i nie powinno tutaj być żadnej niespodzianki. W skład ten wchodzą oczywiście, jak co roku, Manchester United, Liverpool, Chelsea oraz Arsenal. Wymieniłem je w kolejności z poprzedniego sezonu, jednak uważam, że te rozgrywki zakończą się zdecydowanie inaczej. W mojej opinii do samego końca powalczą między sobą drużyny Sir Alexa Fergusona oraz Carlo Ancelottiego. Maksymalnie w marcu wykruszy się pozostała dwójka, która między sobą rozstrzygnie miejsce na podium, a tutaj stawiałbym (jak nigdy) na podopiecznych Arsene Wengera. Czemu tak? Przed Wami krótka charakterystyka każdego z kandydatów:

Arsenal – Od lat Arsene Wenger po skończonym sezonie musi wysłuchiwać tych samych komentarzy: z dziećmi nic nie wygrasz. A on dalej swoje. I według mnie bardzo słusznie, gdyż plan rozpoczęty kilka lat temu zaczyna przynosić rezultaty, gdyż owe ‘dzieci’, które miały stanowić trzon zespołu z Emirates Stadium dziećmi w rzeczywistości już nie są. I tu nie chodzi tylko o ich metryczki, ale i doświadczenie, które co roku zbierają w Lidze Mistrzów, radząc sobie co najmniej przyzwoicie, by nie powiedzieć dobrze, bo jak inaczej nazwać dobrnięcie do ½ poprzedniej edycji?

Transfery. Co prawda z Arsenalu odeszło dwóch graczy, który zwykle wychodzili w podstawowej jedenastce to ja jednak wcale nie uznałbym tego za poważne osłabienie. Ba, więcej! Śmiem twierdzić, że sprzedaż Emmanuela Adebayora do The Citizens to… wzmocnienie Gunners. Jak powszechnie wiadomo od co najmniej roku reprezentant Togo chciał zmienić pracodawcę, a gdy rok temu nie udało się trafić do Milanu piłkarz nie błyszczał już skutecznością na murawie, co więcej, psuł on dobrą atmosferę w szatni. Na tym transferze najwięcej zyska zapewne Robin van Persie, który powinien otrzymać więcej swobody z przodu, a do spółki z oswojonym z brytyjską rzeczywistością Andriy’em Arshavinem i coraz lepszym Theo Walcottem stworzy ofensywne trio przed którym drżeć będzie każda defensywa ligi, gdyż od dawna wiadomo, że filozofią tego zespołu jest znane powiedzenie ‘Najlepszą obroną jest atak.’

Trochę inaczej sprawa ma się z Kolo Toure, który zanotował sportowy spadek dla pieniędzy. W jego miejsce za 10 mln funtów pozyskany został Belg, Thomas Varmaelen. Miał być kolejnym złotym dzieckiem ‘wyprodukowanym’ przez słynną szkółkę amsterdamskiego Ajaxu, jednak jego talent gdzieś się zatrzymał. Zadaniem Wengera będzie obudzić drzemiący w tym chłopaku niemały potencjał, a gdy ta sztuka się powiedzie zapewne szybko zapomni o stracie zawodnika rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Gdy do tego dopowiemy, że po kontuzjach wracają Tomas Rosicky oraz Eduardo Da Silva, a na ławce siedzą fenomenalne młode talenty pokroju Carlosa Veli, czy Jacka Wilshere’a dostaniemy mocny skład gotowy do walki o podium. Na miejsca 1-2 to jednak za mało. Krótka i mimo wszystko zbyt mało doświadczona ławka, a przede wszystkim poważny uraz Samira Nasriego powodują, że Manchester United, jak i Chelsea w pewnym momencie ligi będą mogły skreślić Arsenal z listy poważnych rywali.

Chelsea – na Stamford Bridge wszyscy czekają na powtórkę sezonów 2004/05 i 2005/06, kiedy to na sam koniec John Terry dumnie wznosił puchar za mistrzostwo Anglii. Po zakończeniu poprzednich rozgrywek wiele mówiło się o kadrowej rewolucji jaka miałaby mieć miejsce w zachodnim Londynie. Roman Abramovich zmęczony ciągłymi porażkami w Europie i niemocą odzyskania tytułu znów nie sypnął zbytnio groszem, postanowił za to postawić na doskonałego, sprawdzonego w klubowej piłce managera. Carlo Ancelotti ma w końcu dać The Blues choć jedno z wyżej wymienionych tytułów. Choć sam Włoch apeluje o spokój, to gdy ta sztuka się nie powiedzie zapewne straci pracę. To już niestety smutna tradycja, która dosięgnęła Jose Mourinho, Avrahama Granta oraz Luiza Felipe Scolariego.

Transfery. Z zapowiadanej rewolucji nici, spektakularnych wzmocnień brak. Pozyskano przede wszystkim Youriy’a Zhirkova, reprezentanta Rosji, jedną z najjaśniejszych postaci ostatniego Euro. Do tego bramkarz, Ross Turnbull ze spadkowicza Middlesbrough i młoda nadzieja angielskiego ataku, Daniel Sturridge z Manchesteru City. Z wypożyczeń wrócili Claudio Pizarro oraz Andriy Shevchenko, ale jak pokazały przedsezonowe gry na nich bardzo polegać niestety nie można, a i sprzedać nie ma gdzie, bo chętnych dotychczas brakowało.

Z drużyny nie odszedł nikt znaczący. Cały trzon zespołu pozostał i ma się dobrze, martwi jednak co innego, masowe rozprzedawanie, bądź wypożyczanie młodych zawodników z Akademii, którzy mogliby być idealnym uzupełnieniem podstarzałego już trochę składu. Miroslav Stoch, Ben Sahar, Ryan Bertrand, Sergio Tejera, Frank Nouble, Morten Nieslen to piłkarze, którzy Stamford Bridge opuścili. Mimo wszystko kadra jest szeroka I bardzo doświadczona. Jeżeli Ancelotti nie popełni błędu Scolariego w przygotowaniach, Chelsea w obliczu osłabień Manchesteru United stanie się głównym kandydatem do mistrzostwa.

Liverpool – The Reds na triumf w lidze czekają już 20 lat. Jak prorokuje Sir Alex Ferguson poczekają i kolejny.

„Miniony sezon był dla tej drużyny najlepszy od 20 lat, a i tak skończyli cztery punkty za nami. Trudno będzie im powtórzyć taki wyczyn.”

Sir Alex Ferguson

Trudno nie zgodzić się ze słowami Szkota. Liverpool w sparingach nie zachwycał, a i nie wzmocnił się znacząco. Odeszli za to przede wszystkim Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso, którzy ulegli galaktycznemu projektowi Florentino Pereza. A przecież ciągle nie wiadomo, czy Javier Mascherano nie wyląduje w końcu na Camp Nou.

W ich miejsce pozyskano Glena Johnsona z Portsmouth oraz Roberto Aquilaniego z Romy. Prawy obrońca reprezentacji Anglii ma za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w życiu, jednak czy będzie w stanie go powtórzyć zważywszy na to, że będąc w Chelsea nie był w stanie przebić się do podstawowego składu? Czy włoski pomocnik dobrze i szybko zaadaptuje się w nowym otoczeniu? Śmiem wątpić.

Jak na zamieszanie wokół swojej osoby zareaguje lider ekipy z Anfield Road, Steve Gerrard? Został co prawda uniewinniony przez sąd w sprawie pobicie w jednym z klubów, jednak jak dobrze dostrzeżono, człowiekowi, który od lat nadaje rytmu tej drużynie nie wolno narażać się na takie sensacje. Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden talent pomocnika:

„ Wyprowadziłem trzy ciosy, ale tylko jeden doszedł celu” – zeznawał.

„Wyprowadził ciosy niczym profesjonalny bokser” – ocenił siłę rywala poszkodowany.

Dla Rafy Beniteza dobrze by było, gdy i na boisku jego podopieczny okazał się takim wojownikiem, gdyż w przeciwnym razie podium w mojej opinii jest zagrożone.

Manchester United – Przed drużyną z Old Trafford być może najważniejszy sezon w historii, gdyż za jednym zamachem mogą złowić dwie grube ryby: jako pierwsi mogą czwarty rok z rzędu zakończyć rozgrywki na 1 miejscu, a przy okazji wyprzedzić Liverpool w tabeli wszechczasów pod względem ilości zdobytych tytułów.

Wydawało się, że po transferze Ronaldo w jego miejsce sprowadzeni zostaną piłkarze – gwiazdy. Sir Alex stwierdził jednak, że nie będzie uczestniczył w szalonym wyścigu cenowym jaki ogarnął Europę i na Old Trafford za 17 mln trafił Antonio Valencia z Wigan, za 8 mln młokos Gabriel Obertan z Bordeaux, a także za dramo Michael Owen. Nie są to transfery, które powalają na kolana, bo i Ekwadorczyk ilością goli nie zbliży się do Cristiano, Francuz zbierać ma dopiero niezbędne doświadczenie, a i na angielskiego napastnika słynącego z kruchego zdrowia liczyć nie można, ale…

Ale kibice Diabłów muszą zaufać swojemu managerowi. Szkot stawał już przed zadaniem wypełniania luk po swoich gwiazdach i skutecznie poradził sobie w przypadku m.in. Erica Cantony, czy Davida Beckhama. Za każdym razem wiedział co robi. Ma on też słabość do zawodników starszych, doświadczonych i niekiedy już skreślonych. Sprawdził się wariant z Teddym Sheringhamem, a także Henrikiem Larssonem. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Szanse na kolejny triumf rozstrzygnie jednak forma Wayne’a Rooneya. Anglik wreszcie ma grać na swojej ukochanej pozycji, gdzie zaliczyć ma najlepszy rok w trakcie pobytu na Old Trafford. To w nim pokładana jest największa nadzieja i sam Fergie namaścił popularnego Roo na następcę Ronaldo. Jeżeli Wayne wreszcie się przełamie w czerwonej części Manchesteru znowu może być radośnie…

Grupa spadkowa

Do spadku także można wytypować kilka zespołów. Nie zdecyduję się na wybranie trójki, która pożegna się z rozgrywkami. Wymienię moich faworytów z krótkim uzasadnieniem:

Hull City – poprzedni sezon zakończony tuż nad kreską, a od degradacji dzielił ich ledwie jeden punkt. Na domiar złego ekipa nie została wzmocniona, a jak wiadomo drugi sezon w ekstraklasie zawsze bywa trudniejszy.

Stoke City – co prawda roku temu zajęli bezpieczną, 12 lokatę to jednak podobnie jak w przypadku Hull dosięgnąć ich może słynny ‘syndrom drugiego sezon’ W Stoke ciągle brak klasowego napastnika, a i gra na wyjazdach musi ulec poprawie, gdyż ledwie 10 punktów uciułanych rok temu woła o pomstę do nieba.

Trójka beniaminków: Brimingham – tym zespołem rządzi niejako prawo serii. Sezon 05/06 spadek do Championship, rok później awans.Rok gry w Premiership i kolejna degradacja, po czym znów awans… Nietrudno się domyśleć co zgodnie z tym prawem będzie teraz. Promykiem nadziei dla ekipy Alexa McLeisha będą doświadczeni Barry Ferguson oraz Lee Bowyer.

Burnley – absolutny debiutant w najwyższej klasie rozgrywkowej. Brakuje tu wszystkiego. Stadionu, pieniędzy, klasowych piłkarzy. Zdaje się, że tylko szczęście i wielkie serce do walki mogą zagwarantować ligowy byt.

Wolverhampton – po długiej przerwie powrót na boiska EPL, jednak poza kilkoma wyjątkami w kadrze znajdują się piłkarze, którzy tę ligę znają tylko z TV. Na dodatek trauma trenera, gdyż ich szkoleniowiec, Mick McCarthy w ekstraklasie pracował dwa razy… dwukrotnie spadając.

Portsmouth – przede wszystkim masowy exodus piłkarzy i wąska kadra. Odejście Johnsona, Traore, Davisa, Collinsa, Pamarota, Laurena, Thomasa i Croucha nie wróży dobrze 14 ekipie poprzedniego sezonu.

Wigan – powód ten sam co w przypadku Pompey. Zimą odeszli Palacios i Heskey, latem Valencia. Bez kluczowych piłkarzy i młodym trenerem na ławce o pozostanie w lidze walczyć trzeba będzie do upadłego.

Liga Europejska

Miejsca 5-7 gwarantujące grę w Lidze Europejskiej według mnie rozstrzygną między sobą Everton, Aston Villa, Tottenham i Manchester City.

Dlaczego nie wierzę w Citizens? Z ciągle niepełną defensywą, oraz totalnie niezgranym przodem w tym roku Big Four podopieczni Marka Hughesa nie rozbiją. Co więcej, jestem niemal przekonany, że przede wszystkim z tym managerem ta sztuka się nie uda. Pieniądze to nie wszystko, na budowę wielkiego zespołu składa się też mnóstwo innych czynników o których jak na razie szejkowie widocznie bladego pojęcia nie mają. 5 miejsce to max na co ich stać, a w obliczu osłabień Aston Villi, nierównego Tottenhamu i Evertonu szansa na lokatę tuż za plecami największych staje się jeszcze większa.

Nie można też zapominać o zespołach ze środka stawki, które rok w rok potrafią odbierać punkty potentatom i decydować o układzie tabeli. Tak więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na pierwszy gwizdek w nowych rozgrywkach. Gwiazdy, do boju!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/feed/
Przede wszystkim róbmy swoje http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/#comments Thu, 13 Aug 2009 14:28:09 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ Andriej Arszawin Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie "Kanonierzy" opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Vermaelen Thomas,

]]>
Andriej Arszawin
Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie “Kanonierzy” opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.

Szklana kula wszystko ci powie

Przede wszystkim, na samym wstępie zaznaczyć muszę, jakie mam stanowisko do wszelkiego rodzaju przepowiedni i analiz przedsezonowych. Z zasady planowanie przyszłości (w tym przypadku wyników rozgrywek, które zakończą się wiosną przyszłego roku) powinny opierać się na konkretnych analizach danych i wiadomych, które mogłyby potwierdzić naszą tezę. Wedle moich obserwacji, w Anglii nawet zespoły z pierwszej czwórki muszę solidnie popracować, by wywieźć zwycięstwo z boiska ligowego średniaka.
Rozumiem entuzjazm i chęć wspierania swojej drużyny w walce o najwyższe cele. Czy jednak warto grzebać Arsenal już przed sezonem tylko dlatego, że nie poczynił spektakularnych transferów? Spróbuję zdiagnozować nieco ten problem – nie decydując się jednak na przewidywania i prorokowanie ostatecznych rozstrzygnięć.

Gwiazdy opuszczają klub

Kiedy mówimy dziś „Arsenal”, myślimy głównie o dwóch zawodnikach, którzy opuścili klub i zasilili szeregi “The Citizens”. Odejście Adebayora i Toure z wiadomych względów nazwać można osłabieniem drużyny. Byli to gracze, którzy w przeszłości stanowili o sile całego zespołu. Kolo Toure najlepszy okres gry notował w sezonie 2005/2006, gdy na środku defensywy, wraz z Senderosem nie dopuszczali rywali do strzelenia gola przez 10 kolejnych meczów Ligi Mistrzów. Adebayor natomiast błyszczał głównie w sezonie 2007/2008, gdy momentami jednoosobowo decydował o zwycięstwach Arsenalu (zdobył w tamtym sezonie 30 goli dla klubu).

Ci, którzy nie śledzą wydarzeń w klubie z Emirates Stadium, krytykują Wengera za sprzedaż obu zawodników i zasilenie nimi ligowego rywala. Rzeczywistość była jednak taka, że obaj gracze dostali wolną rękę w kwestii decydowania o swej przyszłości. Choć Francuz widziałby ich obu w drużynie, to postanowili oni jednak przenieść się do Manchesteru. Toure był już praktycznie dogadany w zimowym oknie transferowym, jednak sprzedaż przesunięto do lipca. Adebayor, zamiast posypać głowę popiołem po przeciętnym sezonie, zaczął prezentować postawę pokrzywdzonego przez klub i kibiców, czym usprawiedliwić zamierzał opuszczenie Arsenalu.

Obaj czarnoskórzy gracze byli zawodnikami pierwszej jedenastki, lecz swoich najlepszych sezonów (tutaj chyba pełna zgoda) nie zaliczyli w ciągu ostatniego roku. Obaj mieli swoje powody do odejścia i zostały one uszanowane wedle sentencji: „Z niewolnika nie ma pracownika”.

Jak nie kupisz, to odpadasz

Jedno to sprzedać (za niezłe pieniądze), inna sprawa, to zastąpić ubytek. Padają oskarżenia, jakoby stołeczny klub przesypiał obecne okno transferowe. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dlatego potrafię podzielić opinie tych, którzy z irytacją spoglądają w stronę Londynu i braku jakichkolwiek zakupów. Osobiście też jestem zwolennikiem sprowadzenia doświadczonego defensywnego piłkarza. Myślę jednak, że większych transferów (szczególnie ofensywnych) Wenger przeprowadzać nie musi, gdyż w ofensywie mamy doprawdy szerokie pole manewru w doborze skutecznych i kreatywnych graczy.
Arsenal sprzedał dwóch dobrych graczy, ale nie znaczy to, że bezmyślnie się osłabia. Zmiana systemu na 4-3-3 nie wymaga od nas zastępowania Adebayora podobnym piłkarzem. Nie musimy liczyć na 20-30 bramek zdobytych przez jednego gracza. Mamy kilku świetnych zawodników, którzy są w stanie strzelić po 10-15 goli każdy. W porównaniu do zeszłej jesieni, w ofensywie zyskaliśmy Arszawina i powracających po przewlekłych kontuzjach: Eduardo i Rosicky’ego. Ten drugi co prawda doznał ponownej kontuzji i wypadł ze składu do końca września (jest to jednak typowa kontuzja dla mięśni i ścięgien po długim czasie leczenia – Eduardo też to przechodził). Chorwat natomiast wygląda niezwykle dobrze przed sezonem. Jego występy w towarzyskich grach nie powalały na kolana, ale ogromne wrażenie robiło na mnie jego zdecydowanie, opanowanie i zimna krew pod bramką rywala. Powrót Eduardo do składu daje zupełnie nowe możliwości w zestawieniu formacji ataku.

Toure był oddany Arsenalowi, jednak najlepiej wyglądał u boku Senderosa. Vermaelen jest być może tym typem gracza, którego na dzień obecny potrzebujemy najbardziej.

Kiedy wspominam ostatni rok i walkę o tytuł mistrzowski na Wyspach, nie trudno pominąć faktu, że praktyczne szanse na zwycięstwo w tych rozgrywkach (lub na zajęcie wyższego miejsca) straciliśmy już w pierwszych kilku kolejkach. Zdarzały się nam wtedy mecze, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Kolejne remisy i porażki z nie najsilniejszymi przecież drużynami, systematycznie spychały nas coraz dalej od liderujących ekip. Główną przyczyną tego stanu rzeczy była nieobecność w zespole Fabregasa, który zmagał się z kontuzją. W jego miejsce staraliśmy się wprowadzać kilku młodych graczy, którzy dzieląc się zadaniami, mieli wypełniać role Cesca. Denilson, Song czy Diaby z racji braku doświadczenia, a czasem także umiejętności, nie byli w stanie sobie z tym poradzić. Dziś jednak mamy swego kapitana od samego początku rozgrywek. Młodzi środkowi pomocnicy, prezentują dziś znacznie wyższe standardy gry, niż to miało miejsce przed rokiem.

Serce mi mówi, żeś słaby

Kiedy słyszę sympatyków innych drużyn, rywali Arsenalu w walce o mistrzowski tytuł, mówiących tak zdecydowanie i jednoznacznie o katastrofie w londyńskim zespole, mam ochotę zwrócić im uwagę, że na ich podwórku też nie wszystko wygląda jak należy. Mistrz Anglii, Manchester United, stracił swojego najlepszego zawodnika, Liverpool sprzedał podstawowego środkowego pomocnika, Chelsea zaś znów zmieniła trenera. Czy powyższe argumenty uprawniają mnie do twardego stwierdzenia, że któraś z tych ekip nie sięgnie po tytuł? Oczywiście nie. United zmienią ustawienie i przesuną niektórych graczy, Liverpool potrafi bronić całą drużyną, więc są w stanie załatać lukę zespołowo. Chelsea zawsze jest groźna, niezależnie od trenera.

Choć mam swoje sympatie i antypatie, to staram się nie poddawać emocjom i być obiektywnym w ocenianiu szans innych drużyn. Doceniam sposób, w jaki zbudowany został Man Utd, szanuję styl gry Liverpoolu, uznaje siłę Chelsea. Nie patrzę z wyższością na zespoły Aston Villi, Evertonu, Tottenhamu czy Man City. Oni też mają powody ku temu, by zabłysnąć w nadchodzącym sezonie. Każdy ma przed sobą jakiś cel i stara się go wypełnić.

Róbmy swoje

Być może powinienem się jednak cieszyć z sytuacji, gdy w wielu analizach Kanonierzy stawiani są na pozycji przegranego. Może to mieć znaczący wpływ na postawę zespołu i być dodatkową mobilizację dla klubu. Mam takie osobliwe wspomnienie z sezonu 2007/2008, gdy w letnim oknie opuścili nas Reyes, Ljungberg i Henry. Nie tylko piłkarze, ale także kibice chcieli udowodnić całemu światu, że Arsenal to nie tylko Titi. Ku zaskoczeniu ekspertów mieliśmy na jesieni nawet 5 punktów przewagi nad drugą w tabeli drużyną. Remisowy mecz z Birmingham i pamiętna kontuzja Eduardo dramatycznie wyhamowały nasz dobry sezon. Mimo wszystko pokazaliśmy wtedy swoją zespołowość i determinację.

Kiedy jesteśmy więc w przededniu inauguracji nowego sezonu, mam jedną, dobrą radę: przede wszystkim róbmy swoje.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/feed/
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:28 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Manchester City,

]]>
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką?
Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.

Otóż Wenger już na początku okienka transferowego kupił młodego (a jakże!) obrońcę Ajaxu Amsterdam – Thomasa Vermaelena. Nazwisko to nie rzuca na kolana, tym bardziej, że niedługo potem klub z Emirates Stadium opuścił Kolo Toure – opoka defensywy oraz Emanuel Adebayor, piłkarz stanowiący o sile ataku Arsenalu przez ostatnie dwa sezony. Za tę dwójkę Manchester City zapłacił w sumie 40 mln funtów.

Środków na znalezienie godnych następców zatem nie brakuje. Problemem jak zwykle jest idée fixe Wengera, aby drużynę do sukcesów prowadzili wychowankowie, wsparci innymi młodymi tudzież bardzo młodymi piłkarzami. Swoją utopijną wizję Wenger realizuje z coraz większym rozmachem. Szkopuł w tym, że idée fixe bossa kompletnie nie przystaje do realiów angielskiej piłki. Świadczą o tym cztery sezony bez choćby najpośledniejszego trofeum.

O ile „dzieciaki Wengera” radzą sobie dobrze w meczach z przedstawicielami Big Four, to o wiele więcej kłopotów przysparzają im potyczki z zespołami pokroju Stoke City. Kiedy do wygrania meczu nie wystarcza piłkarska inteligencja, wyszkolenie techniczne i nieszablonowość w rozgrywaniu akcji, lecz potrzeba jeszcze stłamsić fizycznie rywala, wtedy Arsenal kompletnie się gubi. Dzieje się tak dlatego, że większość piłkarzy „The Gunners”, choć posiada niebywałe umiejętności nie grzeszy tężyzną fizyczną. Odejście Toure i Adebayora wydaje się tym dotkliwsze, ponieważ należeli oni do wąskiego grona piłkarzy Arsenalu, na których agresywna, fizyczna gra rywali nie robiła większego wrażenia.
Wypadnięcie drużyny Wengera poza pierwszą czwórkę wieszczy się już co najmniej od trzech sezonów. Jego miejsce miały zajmować m.in. Tottenham i Aston Villa.

Rzeczywistość brutalnie weryfikowała te prognozy, Arsenalowi widmo braku awansu do Ligi Mistrzów, ergo odcięcia od szerokiego strumienia pieniędzy, nie zajrzało w oczy. Jednak w tym sezonie taki czarny scenariusz jest realny, nawet z punktu widzenia kibica The Gunners.

Głównym zagrożeniem będzie Manchester City, klub mający nieograniczone fundusze na transfery. Wobec takich nakładów pierwsza czwórka to dla The Citizens absolutne minimum. Choć koncepcja by połowę kadry stanowili napastnicy nie należy do najroztropniejszych, to Arsenal powinien czuć się mocno zagrożony. Mimo pojawienia się piątej siły w Premier League wciąż najwięcej zależy od Arsenalu, a właściwie od decyzji Arsene’a Wengera. Jeśli zdecyduje się na zakup klasowego, wysokiego napastnika, mającego zastąpić Adebayora szanse na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce znacznie się zwiększą.

W lipcu głośno było o zamiarze sprowadzenia na Emirates Stadium Marouana Chamakha – gwiazdy Bordeaux, stylem gry oraz posturą podobnej do Adebayora. Jednak Wenger uznał, że 18 mln euro to cena zbyt wygórowana. Niezbędny jest również środkowy obrońca. Po odejściu Toure, które swoją drogą urasta do rangi symbolu, gdyż to ostatni piłkarz z podstawowego składu The Invincibles, niepokonanych przez 49 kolejnych spotkań, na środku defensywy również wyziera czarna dziura.

Gallas swe pozytywne boiskowe cechy niestety już zatracił, z dawnego Gallasa pozostał tylko czupurny charakter, Silvestre znajduje się już raczej u kresu swej kariery, zaś Djourou jest kompletnie nieprzewidywalny i często traci koncentrację. Natomiast powracający z wypożyczenia do AC Milan Phillipe Senderos nie cieszy się zaufaniem Wengera i pewnie odejdzie (zainteresowanie wyraża m.in. Everton). Poza tym nie wiadomo jak w lidze angielskiej odnajdzie się Thomas Vermaelen. Dlatego zakup doświadczonego środkowego obrońcy wydaje się być nieodzowny.

Stosunkowo najlepiej przedstawia się sytuacja w drugiej linii. Po ciężkiej kontuzji powraca Tomas Rosicky (nareszcie!). W turnieju Emirates Cup świetnie zaprezentował się ledwie 17-letni Jack Wilshere i w nowym sezonie pewnie dostanie więcej szans gry. W drugiej linii wzmocnienia wymaga jedynie pozycja defensywnego pomocnika. Alex Song Bilong i Denilson miewają przebłyski, jednak nie są to piłkarze na miarę Arsenalu, a już na pewno nie można ich określić mianem następców Gilberto Silvy i Patricka Vieiry. À propos tego ostatniego, niedawno pojawiły się plotki jakoby Vieira miał powrócić do Londynu po nieudanej przygodzie we włoskiej Serie A. Pomysł wydaje się ciekawy. Vieira byłby tani w utrzymaniu, a grając nawet na 50 % swoich możliwości będzie lepszy od Denilsona z Songiem razem wziętych.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę także drugie wyjście. Arsene Wenger może uznać, że klubu nie stać teraz na transfery, ma przecież do spłacenia kredyt na nowy stadion opiewający na ponad 200 mln funtów. Na domiar złego przychody klubu są niższe niż przewidywano. Załamanie rynku deweloperskiego sprawiło, iż apartamenty wybudowane w miejsce stadionu Highbury nie cieszą się zainteresowaniem. Zatem decyzja o zaciskaniu pasa i transferowej wstrzemięźliwości nie będzie zaskoczeniem. Takie posunięcie może okazać się oszczędnością krótkoterminową, ponieważ jeśli czarny scenariusz zakładający brak awansu do LM stanie się faktem to Arsenal zostanie pozbawiony potężnego źródła dochodu. Wtedy oszczędnościami z transferów trzeba będzie rekompensować brak wpływów z dodatkowych transmisji telewizyjnych etc.

Najprawdopodobniej Arsene Wenger podejmie to ryzyko. Nie uczyni tego tylko ze względów finansowych. Wenger po prostu niebywale ufa swym piłkarzom. Jego zdaniem brak doświadczenia potrafią zniwelować boiskową inteligencją i sprytem. Dlatego zaniecha transferów, stworzy skład z tego co posiada. A ma w zanadrzu piłkarzy co najmniej nieprzeciętnych. Jeśli kontuzje w tym sezonie mniej nadszarpną zdrowie piłkarzy Arsenalu, to choćby Machester City kupił jeszcze pięciu napastników The Gunners nie wyprzedzi.

Przed nowym sezonem można być pewnym jednego. Będzie on dla Arsene’a Wengera przełomowy. Jeśli odeprze atak The Citizens nadal będzie cieszył się zaufaniem kibiców, a przede wszystkim szefów Arsenalu. Jeśli jednak polegnie, The Gunners szybko odpadną z LM a na koniec sezonu wylądują poza pierwszą czwórką, utopijna koncepcja Wengera zostanie wszem i wobec uznana za nierealną, a wiszący na każdym meczu na trybunach Emirates transparent z napisem „In Arsene we trust” nabierze groteskowego charakteru.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/feed/