Soccerlog.net » Arsenal FC http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Fenomen Fabregasa http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/ http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/#comments Mon, 18 Jan 2010 12:31:07 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/ Fenomen Fabregasa Jest młody, przystojny, ogromnie uzdolniony piłkarsko. Do walki o niego byliby w stanie przystąpić zarówno piłkarscy trenerzy i działacze, jak również bezmiar dziewcząt. Wszyscy są zgodni co do stwierdzenia, że wart jest wielkich pieniędzy. W Londynie jednak mówią krótko - on jest niezastąpiony. Tak po krótce można scharakteryzować jednego z idoli kibiców Arsenalu, Cesca Fabregasa.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Cesc Fabregas, Hiszpania, Premiership,

]]>
Fenomen Fabregasa
Jest młody, przystojny, ogromnie uzdolniony piłkarsko. Do walki o niego byliby w stanie przystąpić zarówno piłkarscy trenerzy i działacze, jak również bezmiar dziewcząt. Wszyscy są zgodni co do stwierdzenia, że wart jest wielkich pieniędzy. W Londynie jednak mówią krótko – on jest niezastąpiony. Tak po krótce można scharakteryzować jednego z idoli kibiców Arsenalu, Cesca Fabregasa.

Wizja budowy zespołu Arsene’a Wengera znana jest już niemal w każdym zakątku świata. Sprowadzać, szkolić i wystawiać. Przez macki francuskiego menadżera przewinęło się wielu zawodników, jedni przygodę z “Kanonierami” mają już za sobą, a inni nadal trwają w koegzystencji z londyńczykami. Do tej drugiej grupy można zaliczyć Francesca Fabregasa, pomocnika, który bezsprzecznie może uchodzić za jedno z największych odkryć piłkarskiej dekady, którą pożegnaliśmy przed kilkoma tygodniami. Gdy przychodził do Arsenalu nikt nie wiązał z nim ogromnych nadziei, bowiem był on jedynie jednym z wielu młodych talentów rozwijających się pod egidą Wengera. Czas jednak zweryfikował plany menadżera The Gunners i niespełna milionowy transfer Cesca do Anglii okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.

Fabregas nie zawodził od samego początku. Na starcie swojej przygody z dorosłą piłką, był przez przeciwników traktowany z rezerwą, jako zwykły młokos. Tymczasem młodzieniec rodem z Hiszpanii szokował swoimi umiejętnościami coraz większą liczbę kibiców. Z upływem lat stawał się coraz dojrzalszym zawodnikiem i 27 listopada 2008 roku przejął opaskę kapitańską po Williamie Gallasie, co tylko pokazuje ogrom umiejętności i zaufanie, jakim został obdarzony przez swojego przełożonego. Dziś bez niego ciężko wyobrazić sobie nie tylko linię pomocy Arsenalu, ale i sprawne działanie całej machiny noszącej nazwę Arsenal Londyn.

W tak młodym wieku jest już kapitanem wielkiego klubu, którym niezbicie jest jego obecny pracodawca. Z tej roli wywiązuje się niemal perfekcyjnie. Jego obecność na boisku niepodważalnie pomaga i dodatkowo mobilizuje jego partnerów, o czym mogą świadczyć przykłady ostatnich miesięcy. Gdy Hiszpan przebywa na boisku, jego drużyna gra z ogromnym polotem, własnym stylem i zapałem, a gra w piłkę sprawia im niezmierną radość. Aspirujący do miana najlepszej drużyny Anglii Arsenal nie ma większych problemów z rozprawieniem się ze swoimi czołowymi rywalami, co w dużej mierze zawdzięcza właśnie obecności swojego kapitana. Problem zaczyna się gdy Cesc nie może wystąpić, wtedy dopiero widoczny jest brak tego zawodnika oraz tzw. “różnica”, którą potrafi on wykonać swoją obecnością. Bez “Fabsa” drużyna prowadzona przez Wengera ma problemy z pokonaniem drużyn o zdecydowanie niższych celach aniżeli walka o mistrzostwo. Zespoły pokroju West Hamu skutecznie wykorzystują brak najważniejszego ogniwa swojego rywala, bezlitoście odbierając punkty zarówno na własnym boisku jak i na wyjeździe. Najlepiej kontrast między “być a nie być” Fabregasa w składzie pokazał niedawny mecz z Aston Villą, która ma poważne zakusy na miejsce premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów. Grający chaotycznie wówczas Arsenal, miał poważne problemy z przeważaniem szali na swoją korzyść. Wracający po kontuzji Cesc siedział na ławce rezerwowych, jednak widząc nieporadność swoich podopiecznych Arsene Wenger wpuścił w drugiej połowie swojego asa na plac gry. Ten odpłacił mu się w najlepszy możliwy sposób – zdecydowanie ożywiając grę swojego zespołu i strzelając dwa gole. Okupił to jednak odnowieniem się urazu i kolejnym miesiącem spędzonym w gabinecie fizjoterapeuty. Na efekty nie trzeba było długo czekać – ociężałość “Kanonierów” powróciła.

Co czyni Fabregasa tak ważnym i wartościowym? Dosłownie wszystko. Kapitalny przegląd pola, umiejętność wykonywania stałych fragmentów gry, cechy przywódcze, gra do końca. Pomimo swojej marnej tężyzny fizycznej, nie ma problemów z odebraniem piłki zawodnikom dwukrotnie bardziej umięśnionym od siebie. Gracja z jaką się porusza na boisku, może być stawiana za wzór dla młodych adeptów futbolu, a jego uniwersalność i różnorodność powodują, że staje się niemal całkowicie nieprzewidywalny dla rywali. Do tego pokorny na boisku i spokojny poza nim. Tak, Fabregas to fenomen. Jest niezastąpiony. Dla Arsenalu i całej piłki nożnej, bo łączy w sobie najlepsze piłkarskie cechy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/feed/
Dzieciaki Wengera dorastają http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/ http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/#comments Sat, 05 Sep 2009 15:00:18 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/ Dzieciaki Wengera dorastają Za francuskim menedżerem Arsenalu wciąż ciągnie się stereotyp handlarza dziećmi. Powinien on powoli przemijać, gdyż gracze, których zakupił kilka lat temu jako obiecujących nastolatków, wchodzą już powoli w wiek dojrzałości piłkarskiej. Spod ręki Wengera wyszło już wiele prawdziwych diamentów, a gdy do niewątpliwego młodzieńczego polotu dodamy kilku doświadczonych zawodników z kadry londyńskiego klubu, powstać może mieszanka zagrażająca każdemu w Europie.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Premier League,

]]>
Dzieciaki Wengera dorastają
Za francuskim menedżerem Arsenalu wciąż ciągnie się stereotyp handlarza dziećmi. Powinien on powoli przemijać, gdyż gracze, których zakupił kilka lat temu jako obiecujących nastolatków, wchodzą już powoli w wiek dojrzałości piłkarskiej. Spod ręki Wengera wyszło już wiele prawdziwych diamentów, a gdy do niewątpliwego młodzieńczego polotu dodamy kilku doświadczonych zawodników z kadry londyńskiego klubu, powstać może mieszanka zagrażająca każdemu w Europie.

Początek sezonu w wykonaniu Arsenalu był naprawdę imponujący, przede wszystkim dzięki wygranej 6-1 z Evertonem, która musiała nieco przestraszyć Alexa Fergusona. W tym samym czasie jego drużyna nie grała przecież porywającego futbolu. Czas jednak pokazał, że w bezpośrednim pojedynku udało mu się pokonać Francuza i jego drużynę. Pomimo to The Gunners mogą uznać swój start za udany, także dlatego, że bez większych problemów uporali się z Celtikiem Glasgow i zakwalifikowali się do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Zaskakuje jednak nie tyle dobra postawa całek drużyny jako kolektywu, ale przede wszystkim coraz większe umiejętności poszczególnych zawodników. Ciężko jednakże powiedzieć, czy uda im się utrzymać obecną dyspozycję przez cały lub przynajmniej większość sezonu. Kibice pamiętają przecież sezon 2007/2008, kiedy to Arsenal przez długi czas przewodził tabeli Premier League, by w kluczowym momencie oddać prowadzenie MU. Ferguson i jego ekipa nie oddali go już do końca, zatem Arsenal wciąż musi czekać na tytuł mistrzowski – ostatni wywalczył w 2004 roku.
Niemal każdy młody talent w Arsenalu przeszedł podobną drogę do pierwszej drużyny. Wygląda ona mniej więcej tak:
1. Przybycie do klubu w wieku 16-18 lat z innego kraju (Francja, Dania, Szwajcaria, itp.)
2. Rozwój pod okiem trenerów młodzieży.
3. Ogrywanie się na wypożyczeniu w słabszym zespole, często Championship.
4. Stopniowe wchodzenie do zespołu.
O ile w bramce i obronie występują głównie doświadczeni, choć niekoniecznie starsi zawodnicy (Manuel Almunia, Bacary Sagna, William Gallas, Thomas Vermaelen, Gael Clichy), to pomoc składa się w dużej mierze z młodych graczy. Najbliżej formacji defensywnej występował ostatnio Alexandre Song i spisywał się tam naprawdę świetnie. Imponował nie tylko odbiorem, ale także techniką, przeglądem pola i szybkością przeprowadzania akcji. Gdy do tego dodamy świetne warunki fizyczne i przygotowanie kondycyjne, można stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wyrośnie z niego światowej klasy piwot.
Bezpośrednio przed Kameruńczykiem ustawianych jest trzech graczy spośród grupy: Cesc Fabregas, Denilson, Abou Diaby, Theo Walcott, Nicklas Bendtner, Carlos Vela, Aaron Ramsey. Klasy pierwszego z nich nie trzeba już dowodzić, a pomimo zaledwie 22 lat jest już piłkarzem w pełni ukształtowanym. Natomiast Denilson, rok młodszy od Hiszpana, coraz śmielej poczyna sobie w londyńskiej ekipie, a obecnie, podczas poważnych kontuzji Walcotta, a także Samira Nasriego, Tomasa Rosickiego, wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. W inaugurującym rozgrywki spotkaniu z The Toffees zdobył pięknego gola, będącego ukoronowaniem akcji Bendtnera, który pomimo tego, że jest nominalnym napastnikiem, ostatnio świetnie radzi sobie na prawym skrzydle. Oto właśnie ta bramka:

Wszyscy wymienieni wyżej gracze są uniwersalni, wielu z nich może grać zarówno w pierwszej, jak i drugiej linii, tak na skrzydle, jak na środku. Daje to Wengerowi dość spore pole manewru w przypadku plagi kontuzji. Do tego, zapewnienie sobie świetnych zawodników wcześniej powoduje mniejsze wydatki na transfery. To jest jednak także przekleństwem Wengera, którego kibice oskarżają o zbytnie skąpstwo kosztem niezbyt mocnego składu. Jednak teraz, gdy w kadrze znajdują się tacy świetni zawodnicy jak Fabregas, Andrij Arszawin i Robin van Persie, jest ona na pewno bardzo silna. Nie wydaje mi się jednak, żeby Arsenal był wystarczająco mocny na zdobycie mistrzostwa już w tym roku, ale kiedy wciąż niezbyt doświadczeni zawodnicy posmakują dużej ilości angielskiej piłki, pozostała część Wielkiej Czwórki będzie miała prawo bać się The Gunners.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/feed/
Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM! http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/ http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/#comments Wed, 26 Aug 2009 21:16:04 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/ Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM! Przed kilkudziesięcioma minutami zakończył się teoretycznie najciekawszy pojedynek eliminacji Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 – Arsenal Londyn vs Celitc Glasgow. W pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami padł wynik 2:0 dla The Gunners. Nie lada gratka czekała zawodników The Bhoys przed rewanżem z Arsenalem, aby strzelić podopiecznym Arsena Wengera przynajmniej 3 gole i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Artur Boruc, Celtic Glasgow, Liga Mistrzów,

]]>
Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM!
Przed kilkudziesięcioma minutami zakończył się teoretycznie najciekawszy pojedynek eliminacji Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 – Arsenal Londyn vs Celitc Glasgow.
W pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami padł wynik 2:0 dla The Gunners. Nie lada gratka czekała zawodników The Bhoys przed rewanżem z Arsenalem, aby strzelić podopiecznym Arsena Wengera przynajmniej 3 gole i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Zawodnicy Celticu Glasgow po pierwszym meczu na własnym stadionie zapewne czuli niedosyt po dwubramkowej porażce, ponieważ obie bramki stracili w dość niekonwencjonalny sposób. Pierwszy z goli The Gunners zdobyli po rykoszecie nie dając szans obrony Borucowi, drugą natomiast stracili po samobójczym trafieniu Caldwella.

Do rewanżu Arsenal Londyn wyszedł w ustawieniu 4-3-3, lecz bez gwiazd od pierwszej minuty Andrieja Arszawina czy kontuzjowanego Cesca Fabregasa. Celtic natomiast ustawieniem 4-4-2 pragnął zaskoczyć Londyńczyków z wysuniętymi McDonaldem i Fortune.
Mecz rozpoczął się dość spokojnie, a obie jedenastki stroniły od huraganowych ataków. Przez pierwsze pół godziny The Bhoys szturmowali kilkoma wrzutkami w pole karne Manuela Almunii, lecz żadna z nich nie zagroziła bramce golkipera czwartej drużyny ubiegłego sezonu Premier League. Arsenal pokazał to co najlepiej potrafi, czyli szybka gra piłką i zmienność pozycji zawodników.
Na uwagę zasługuje fenomenalna interwencja Boruca w zamieszaniu w polu karnym Polaka, dobitka Eduardo na szczęście Celticu była niecelna.

W 28’ minucie w jednej z akcji Arsenalu Eduardo popisał się talentem aktorskim, przewracając się przy interweniującym Borucu, po czym Mejuto Gonzalez pokazał na wapno. Jak pokazały powtórki telewizyjne karnego nie było. Na usprawiedliwienie sędziego można powiedzieć, że znajdował się za akcją i jego widoczność sytuacji była ograniczona, dodając do tego aktorstwo napastnika The Gunners i wychodzącego pod nogi zawodnika Boruca, Mejuto Gonzalez miał podstawy by wskazać na ‘jedenastkę’.

W ostatnich minutach pierwszej części spotkania Arsenal zaatakował bramkę Polaka po raz kolejny, a piłkarzem, który niepokoił Boruca był ponownie Eduardo. Zawodnik strzałem pod poprzeczkę próbował pokonać golkipera Celticu, lecz po raz kolejny Boruc wykazał się kunsztem bramkarskim, dzięki czemu The Bhoys przegrywali ‘tylko’ 1:0.
W pierwszej części meczu Celtic niczym nie zachwycił próbując zaskoczyć Almunię jedynie wrzutkami ze skrzydła.

Drugą połowę meczu z animuszem rozpoczął McGeady strzelając (minimalnie niecelnie) na bramkę Arsenalu. To jednak prawie wszystko na co stać było zawodników Tonyego Mowbrayego w rewanżu z londyńską ekipą.

W 53’ minucie po składnej akcji piłkarzy Wengnera Eboue podwyższył wynik meczu na 2:0, po czym za zdjęcie koszulki otrzymał żółta kartkę. Po stracie drugiego gola zawodnicy z Glasgow wyraźnie stracili wiarę w zwycięstwo. Arsenal kompletnie przejął inicjatywę w meczu, rozgrywając piłkę w środku pola i co jakiś czas próbując zaskoczyć bramkę strzeżoną przez reprezentanta Polski (strzał Eduardo obok lewego słupka Boruca).

Zadowolony z prowadzeni trener Arsenalu postanowił zdjąć z boiska bohatera (aktora) spotkania – Eduardo, zastąpił do Andriej Arszawin. Zaledwie trzecie dotknięcie z piłką Rosjanina przełożyło się na trzeciego gola dla The Gunners. Ponownie bez szans Artur Boruc.
Tonye Mowbray dokonał kilku zmian, lecz nie przełożyło się to na grę Celticu.
Wart odnotowania jest akcja Aaron Ramseya w 78’ minucie, kiedy w sytuacji sam na sam Walijczyk przegrał walkę z byłym bramkarzem Legii Warszawa.
Do końca spotkania Arsenal rozgrywał piłkę najczęściej na połowie rywala, co jakiś czas próbując zaskoczyć obronę i bramkarza Celticu Glasgow. Wiele świeżości w poczynania zawodników Arsena Wengera wniósł Arszavin, do którego koledzy z zespołu często adresowali futbolówkę.
W 92’ minucie honor The Bhoys uratował Donati, który po entej wrzutce Celticu w pole karne Almunii pokonał strzałem z woleja londyńskiego bramkarza.

Celtic Glasgow przegrał w dwumeczu z Arsenalem Londyn aż 1:5. Pomiędzy drużynami widać było różnicę poziomu piłkarskiego, gdyż bez pomysłu na grę, celnych strzałów i składnych akcji ekipy Tonyego Mowbrayego Celtic nie miał szans w konfrontacji z teamem ze stolicy Anglii.
Mecz pomiędzy tymi drużynami uznano za hit eliminacji tegorocznej Ligi Mistrzów. Na podstawie dwumeczu obu ekip można było zauważyć, że w formie na Champions League znajduje się tylko Arsenal.

Dla polskich kibiców zapewne smutną wiadomością jest fakt, że nie zobaczymy na boiskach LM reprezentanta Polski – Artura Boruca. Po dwumeczu z Asenalem mogliśmy zauważyć, że nasz bramkarz jest w dobrej formie, co dobrze rokuje przed zbliżającymi się meczami reprezentacji Leo Beenhakkera.

Arsen Wenger przed dzisiejszym meczem powiedział, że rewanż z Celticiem będzie dla niego trudniejszym spotkaniem niż najbliższa konfrontacja w Premiership z Manchesterem United. Arsenal gładko poradził sobie z wicemistrzem Szkocji, więc czy tak samo poradzi sobie w sobotę z ówczesnym Mistrzem Anglii?

Tak więc jutro o godzinie 18:00 to Arsenal Londyn będzie brał udział w losowaniu grup tegorocznej Ligi Mistrzów. Już dziś pragnę zaprosić Was do artykułów, w których analizował będę szansę poszczególnych zespołów w grupowych konfrontacjach Champions League, najbliższy z nich już w piątek.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/feed/
Przede wszystkim róbmy swoje http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/#comments Thu, 13 Aug 2009 14:28:09 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ Andriej Arszawin Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie "Kanonierzy" opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Vermaelen Thomas,

]]>
Andriej Arszawin
Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie “Kanonierzy” opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.

Szklana kula wszystko ci powie

Przede wszystkim, na samym wstępie zaznaczyć muszę, jakie mam stanowisko do wszelkiego rodzaju przepowiedni i analiz przedsezonowych. Z zasady planowanie przyszłości (w tym przypadku wyników rozgrywek, które zakończą się wiosną przyszłego roku) powinny opierać się na konkretnych analizach danych i wiadomych, które mogłyby potwierdzić naszą tezę. Wedle moich obserwacji, w Anglii nawet zespoły z pierwszej czwórki muszę solidnie popracować, by wywieźć zwycięstwo z boiska ligowego średniaka.
Rozumiem entuzjazm i chęć wspierania swojej drużyny w walce o najwyższe cele. Czy jednak warto grzebać Arsenal już przed sezonem tylko dlatego, że nie poczynił spektakularnych transferów? Spróbuję zdiagnozować nieco ten problem – nie decydując się jednak na przewidywania i prorokowanie ostatecznych rozstrzygnięć.

Gwiazdy opuszczają klub

Kiedy mówimy dziś „Arsenal”, myślimy głównie o dwóch zawodnikach, którzy opuścili klub i zasilili szeregi “The Citizens”. Odejście Adebayora i Toure z wiadomych względów nazwać można osłabieniem drużyny. Byli to gracze, którzy w przeszłości stanowili o sile całego zespołu. Kolo Toure najlepszy okres gry notował w sezonie 2005/2006, gdy na środku defensywy, wraz z Senderosem nie dopuszczali rywali do strzelenia gola przez 10 kolejnych meczów Ligi Mistrzów. Adebayor natomiast błyszczał głównie w sezonie 2007/2008, gdy momentami jednoosobowo decydował o zwycięstwach Arsenalu (zdobył w tamtym sezonie 30 goli dla klubu).

Ci, którzy nie śledzą wydarzeń w klubie z Emirates Stadium, krytykują Wengera za sprzedaż obu zawodników i zasilenie nimi ligowego rywala. Rzeczywistość była jednak taka, że obaj gracze dostali wolną rękę w kwestii decydowania o swej przyszłości. Choć Francuz widziałby ich obu w drużynie, to postanowili oni jednak przenieść się do Manchesteru. Toure był już praktycznie dogadany w zimowym oknie transferowym, jednak sprzedaż przesunięto do lipca. Adebayor, zamiast posypać głowę popiołem po przeciętnym sezonie, zaczął prezentować postawę pokrzywdzonego przez klub i kibiców, czym usprawiedliwić zamierzał opuszczenie Arsenalu.

Obaj czarnoskórzy gracze byli zawodnikami pierwszej jedenastki, lecz swoich najlepszych sezonów (tutaj chyba pełna zgoda) nie zaliczyli w ciągu ostatniego roku. Obaj mieli swoje powody do odejścia i zostały one uszanowane wedle sentencji: „Z niewolnika nie ma pracownika”.

Jak nie kupisz, to odpadasz

Jedno to sprzedać (za niezłe pieniądze), inna sprawa, to zastąpić ubytek. Padają oskarżenia, jakoby stołeczny klub przesypiał obecne okno transferowe. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dlatego potrafię podzielić opinie tych, którzy z irytacją spoglądają w stronę Londynu i braku jakichkolwiek zakupów. Osobiście też jestem zwolennikiem sprowadzenia doświadczonego defensywnego piłkarza. Myślę jednak, że większych transferów (szczególnie ofensywnych) Wenger przeprowadzać nie musi, gdyż w ofensywie mamy doprawdy szerokie pole manewru w doborze skutecznych i kreatywnych graczy.
Arsenal sprzedał dwóch dobrych graczy, ale nie znaczy to, że bezmyślnie się osłabia. Zmiana systemu na 4-3-3 nie wymaga od nas zastępowania Adebayora podobnym piłkarzem. Nie musimy liczyć na 20-30 bramek zdobytych przez jednego gracza. Mamy kilku świetnych zawodników, którzy są w stanie strzelić po 10-15 goli każdy. W porównaniu do zeszłej jesieni, w ofensywie zyskaliśmy Arszawina i powracających po przewlekłych kontuzjach: Eduardo i Rosicky’ego. Ten drugi co prawda doznał ponownej kontuzji i wypadł ze składu do końca września (jest to jednak typowa kontuzja dla mięśni i ścięgien po długim czasie leczenia – Eduardo też to przechodził). Chorwat natomiast wygląda niezwykle dobrze przed sezonem. Jego występy w towarzyskich grach nie powalały na kolana, ale ogromne wrażenie robiło na mnie jego zdecydowanie, opanowanie i zimna krew pod bramką rywala. Powrót Eduardo do składu daje zupełnie nowe możliwości w zestawieniu formacji ataku.

Toure był oddany Arsenalowi, jednak najlepiej wyglądał u boku Senderosa. Vermaelen jest być może tym typem gracza, którego na dzień obecny potrzebujemy najbardziej.

Kiedy wspominam ostatni rok i walkę o tytuł mistrzowski na Wyspach, nie trudno pominąć faktu, że praktyczne szanse na zwycięstwo w tych rozgrywkach (lub na zajęcie wyższego miejsca) straciliśmy już w pierwszych kilku kolejkach. Zdarzały się nam wtedy mecze, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Kolejne remisy i porażki z nie najsilniejszymi przecież drużynami, systematycznie spychały nas coraz dalej od liderujących ekip. Główną przyczyną tego stanu rzeczy była nieobecność w zespole Fabregasa, który zmagał się z kontuzją. W jego miejsce staraliśmy się wprowadzać kilku młodych graczy, którzy dzieląc się zadaniami, mieli wypełniać role Cesca. Denilson, Song czy Diaby z racji braku doświadczenia, a czasem także umiejętności, nie byli w stanie sobie z tym poradzić. Dziś jednak mamy swego kapitana od samego początku rozgrywek. Młodzi środkowi pomocnicy, prezentują dziś znacznie wyższe standardy gry, niż to miało miejsce przed rokiem.

Serce mi mówi, żeś słaby

Kiedy słyszę sympatyków innych drużyn, rywali Arsenalu w walce o mistrzowski tytuł, mówiących tak zdecydowanie i jednoznacznie o katastrofie w londyńskim zespole, mam ochotę zwrócić im uwagę, że na ich podwórku też nie wszystko wygląda jak należy. Mistrz Anglii, Manchester United, stracił swojego najlepszego zawodnika, Liverpool sprzedał podstawowego środkowego pomocnika, Chelsea zaś znów zmieniła trenera. Czy powyższe argumenty uprawniają mnie do twardego stwierdzenia, że któraś z tych ekip nie sięgnie po tytuł? Oczywiście nie. United zmienią ustawienie i przesuną niektórych graczy, Liverpool potrafi bronić całą drużyną, więc są w stanie załatać lukę zespołowo. Chelsea zawsze jest groźna, niezależnie od trenera.

Choć mam swoje sympatie i antypatie, to staram się nie poddawać emocjom i być obiektywnym w ocenianiu szans innych drużyn. Doceniam sposób, w jaki zbudowany został Man Utd, szanuję styl gry Liverpoolu, uznaje siłę Chelsea. Nie patrzę z wyższością na zespoły Aston Villi, Evertonu, Tottenhamu czy Man City. Oni też mają powody ku temu, by zabłysnąć w nadchodzącym sezonie. Każdy ma przed sobą jakiś cel i stara się go wypełnić.

Róbmy swoje

Być może powinienem się jednak cieszyć z sytuacji, gdy w wielu analizach Kanonierzy stawiani są na pozycji przegranego. Może to mieć znaczący wpływ na postawę zespołu i być dodatkową mobilizację dla klubu. Mam takie osobliwe wspomnienie z sezonu 2007/2008, gdy w letnim oknie opuścili nas Reyes, Ljungberg i Henry. Nie tylko piłkarze, ale także kibice chcieli udowodnić całemu światu, że Arsenal to nie tylko Titi. Ku zaskoczeniu ekspertów mieliśmy na jesieni nawet 5 punktów przewagi nad drugą w tabeli drużyną. Remisowy mecz z Birmingham i pamiętna kontuzja Eduardo dramatycznie wyhamowały nasz dobry sezon. Mimo wszystko pokazaliśmy wtedy swoją zespołowość i determinację.

Kiedy jesteśmy więc w przededniu inauguracji nowego sezonu, mam jedną, dobrą radę: przede wszystkim róbmy swoje.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/feed/
Valencia sprowadza Arsenal na ziemię http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/#comments Sun, 09 Aug 2009 11:30:42 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ Valencia vs Arsenal Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Valencia CF,

]]>
Valencia vs Arsenal
Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.

Zwycięstwo w zakończonym przed tygodniem Emirates Cup i pokonanie takich rywali jak Rangers czy Atletico Madryt rozbudziło nadzieję i wiarę wśród fanów Arsenalu. Mało tego – pod wielkim wrażeniem gry Kanonierów byli także trenerzy i komentatorzy sportowi, którzy nie mogli wyjść z podziwu jak dojrzałym i zgranym zespołem dysponuje Wenger. Pochwały kierowane w stronę młodziutkiego Wilshere’a wcale nie były przesadzone.

Ze zrozumiałych więc względów oczekiwania przed tym ostatecznym sprawdzianem (kolejny mecz Arsenal rozegra za tydzień z Evertonem jako ligowe spotkanie) były spore. Sam szkoleniowiec londyńczyków podgrzewał atmosferę twierdząc, że zobaczymy przeciw Valencii skład w 90% podobny do tego jaki wybiegnie w pierwszym spotkaniu o punkty. Zapowiadał także, iż sprawdzi kilka swoich pomysłów jakie będzie chciał wprowadzić do drużyny. Siłą rzeczy kibice nie mogli przejść obok tej potyczki obojętnie.

W chwili gdy gracze wybiegli na murawę stadionu, stało się jasne, że sobotni mecz będzie diametralnie różnił się od dotychczasowych. To już nie było to miłe towarzyskie spotkanie w stylu gier w Emirates Cup. Nie graliśmy u siebie, nie mieliśmy za sobą kibiców, boisko i pogoda nie były tak sprzyjające jak przed tygodniem. Deszcz, głośni fani rywali, specyficzna atmosfera stadionu, no i sam rywal. Valencia grała od samego początku zdecydowanie i szybko, ale nienagannie technicznie. Ciągle nas naciskali, trudno było odebrać im piłkę lub przerwać akcję. Pomyślałem w pierwszej chwili, że to świetna okazja ku temu, by sprawdzić się w takiej walce przed meczami w lidze oraz przed pojedynkiem z Celtami (Arsenal w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzy się z Celticiem Glasgow – dop. red.).

Prócz pogody zaskoczył mnie także brak Vermaelena, który był anonsowany przed tym meczem. Jego nieobecność wydaje się więc oznaczać poważniejsze problemy ze zdrowiem. Martwi i zarazem niepokoi mnie brak informacji ze sztabu medycznego na temat zdrowia Belga. W zaistniałej sytuacji środek naszej defensywy stworzyli Gallas z Djourou. Po bokach biegali Eboue i Traore. W pierwszej jedenastce zobaczyliśmy także: Songa, Fabregasa oraz Diaby’ego. Ofensywnie nastawionymi graczami mieli być Arszawin, Bendtner i van Persie. Dostępu do naszej bramki strzegł Almunia.

Zestawienie graczy dawało poczucie bezpieczeństwa, że podchodzimy do sprawdzianu całkowicie serio. Wenger wystawił względnie silny skład, toteż ze zdziwieniem przyjąłem początkowy szturm gospodarzy i niekiedy nasze ślepe wybicia piłki. Z czasem dotarło do mnie, że początek i tak był jeszcze znośny.

Mógłbym oczywiście skupić się nad szczegółowym opisem każdej z ciekawszych akcji. Uważam jednak, że można skondensować to do jednego sformułowania – obie drużyny miały świetne okazje bramkowe ale zaprzepaszczały je głównie przez własną nonszalancję. Szanse bramkowe z kolei brały się głównie z winy linii defensywnych. Uważam, że w sobotni wieczór żadna z ekip nie potrafiła utrzymać monolitu z tyłu. Raz za razem wyskakiwał więc napastnik rywala i pędził z piłką w stronę bramki. Bywało jednak, że do poziomu obrońców dostosowywali się sędziowie i podejmowali całkowicie błędne decyzje. W takim to otoczeniu odbywał się ostatni, decydujący mecz Kanonierów przed nadchodzącym sezonem.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. W przerwie Wenger przeprowadził siedem zmian, sadzając na ławce: Almunię, Gallasa, Clichy’ego, Diaby’ego, Arszawina, Bendtnera i van Persiego. Przyznam, że decyzja ta nieco mnie zaskoczyła, gdyż wydawało mi się, iż mecz ten będzie traktowany całkowicie serio, z założeniem grania o jak najlepszy wynik, jak najsilniejszym składem.

Drugie 45 minut jeszcze bardziej uwydatniło nasze braki. O ile na początku w ofensywie stwarzaliśmy sobie jeszcze jakieś sytuacje, o tyle w obronie raz za razem nękał nas wprowadzony do gry David Villa. Nacisk Valencii rósł z minuty na minutę. Swoimi umiejętnościami musiał wykazywać się Fabiański. W ciągu kilkudziesięciu sekund popisał się świetną obroną rzutu karnego (strzelał Villa), by po chwili, przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyjść nieroztropnie z bramki i sprokurować gola (Fabregas ratował nas wybiciem piłki z linii bramkowej).

Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie gry. Niedokładne krycie, rykoszet i przytomność Michela sprawiły, że ten ostatni uderzeniem z około 12 metrów pokonał Fabiańskiego.

Kolejne minuty to ofensywne próby obu drużyn. David Villa kilkukrotnie łapany był na spalonym, jednak w 91. minucie przepisowo urwał się naszym obrońcom i pokonał Fabiańskiego umieszczając piłę między jego nogami (na usprawiedliwienie naszego bramkarza należy wspomnieć, że chwilę wcześniej doznał on urazu i nie opuścił boiska).

Jak mogą się czuć kibice Arsenalu po tym meczu? Zaskoczeni, zawiedzeni, a może zdezorientowani? Tak jak zaznaczyłem wcześniej, było to zupełnie inne spotkanie od poprzednich przedsezonowych sprawdzianów. Murawa, styl gry rywala i atmosfera meczu znacznie bardziej przypominały mi stadiony Premier League. Wszyscy w naszym zespole przekonywali przed sezonem, że w zbliżającym się roku musimy zacząć wygrywać nie tylko te piękne mecze ale także te, które wymagają od nas wykonania „brudnej roboty”. Śmiem twierdzić, że sobotni test był jednym z tych brudniejszych, gdzie oczekiwałbym od naszej drużyny, iż wykona solidną pracę w środku pola, a nadarzające się nieliczne sytuacje zamieni skrupulatnie na bramki.

Niestety zbyt często wdawaliśmy się w niepotrzebną wymianę ognia. Momentami nasz zespół dzielił się na boisku na dwie części, gdzie pięciu graczy zostawało na naszej połowie, zaś kolejnych pięciu atakowało pole karne rywala. W chwili przejęcia piłki przez Valencie w środku panowała wielka, czarna dziura i hektary boiska do rozegrania kontrataku.

Wciąż zastanawiam się czemu Wenger zdjął w przerwie siedmiu graczy? Najbardziej przekonującą mnie odpowiedzią wydaje się być ta, która mówi o oszczędzaniu zawodników przed środowymi meczami reprezentacyjnymi i kolejnym meczem z Evertonem. Jeśli to byłoby faktem, znaczyłoby, że tego spotkania nie mogliśmy w pełni wykorzystać jako swoistej próby generalnej przed sezonem i sprawdzić optymalny skład na dłuższym etapie meczu.

Powoli zbliżamy się do weryfikacji. Za tydzień ruszamy w mały maraton piłkarski. Częstotliwość rozgrywanych spotkań robi wrażenie, gdyż w ciągu dwóch tygodni mamy do rozegrania pięć spotkań (niektórzy – wliczając mecz z Valencią i spotkania reprezentacyjne – mają jeszcze gorzej). Co ważniejsze, każde z sierpniowych pojedynków będzie niezwykle istotne, niezwykle prestiżowe oraz trudne. Oby wczorajszy wynik podziałał na nas mobilizująco przed niezwykle ważnymi meczami sierpniowymi.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/feed/
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:28 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Manchester City,

]]>
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką?
Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.

Otóż Wenger już na początku okienka transferowego kupił młodego (a jakże!) obrońcę Ajaxu Amsterdam – Thomasa Vermaelena. Nazwisko to nie rzuca na kolana, tym bardziej, że niedługo potem klub z Emirates Stadium opuścił Kolo Toure – opoka defensywy oraz Emanuel Adebayor, piłkarz stanowiący o sile ataku Arsenalu przez ostatnie dwa sezony. Za tę dwójkę Manchester City zapłacił w sumie 40 mln funtów.

Środków na znalezienie godnych następców zatem nie brakuje. Problemem jak zwykle jest idée fixe Wengera, aby drużynę do sukcesów prowadzili wychowankowie, wsparci innymi młodymi tudzież bardzo młodymi piłkarzami. Swoją utopijną wizję Wenger realizuje z coraz większym rozmachem. Szkopuł w tym, że idée fixe bossa kompletnie nie przystaje do realiów angielskiej piłki. Świadczą o tym cztery sezony bez choćby najpośledniejszego trofeum.

O ile „dzieciaki Wengera” radzą sobie dobrze w meczach z przedstawicielami Big Four, to o wiele więcej kłopotów przysparzają im potyczki z zespołami pokroju Stoke City. Kiedy do wygrania meczu nie wystarcza piłkarska inteligencja, wyszkolenie techniczne i nieszablonowość w rozgrywaniu akcji, lecz potrzeba jeszcze stłamsić fizycznie rywala, wtedy Arsenal kompletnie się gubi. Dzieje się tak dlatego, że większość piłkarzy „The Gunners”, choć posiada niebywałe umiejętności nie grzeszy tężyzną fizyczną. Odejście Toure i Adebayora wydaje się tym dotkliwsze, ponieważ należeli oni do wąskiego grona piłkarzy Arsenalu, na których agresywna, fizyczna gra rywali nie robiła większego wrażenia.
Wypadnięcie drużyny Wengera poza pierwszą czwórkę wieszczy się już co najmniej od trzech sezonów. Jego miejsce miały zajmować m.in. Tottenham i Aston Villa.

Rzeczywistość brutalnie weryfikowała te prognozy, Arsenalowi widmo braku awansu do Ligi Mistrzów, ergo odcięcia od szerokiego strumienia pieniędzy, nie zajrzało w oczy. Jednak w tym sezonie taki czarny scenariusz jest realny, nawet z punktu widzenia kibica The Gunners.

Głównym zagrożeniem będzie Manchester City, klub mający nieograniczone fundusze na transfery. Wobec takich nakładów pierwsza czwórka to dla The Citizens absolutne minimum. Choć koncepcja by połowę kadry stanowili napastnicy nie należy do najroztropniejszych, to Arsenal powinien czuć się mocno zagrożony. Mimo pojawienia się piątej siły w Premier League wciąż najwięcej zależy od Arsenalu, a właściwie od decyzji Arsene’a Wengera. Jeśli zdecyduje się na zakup klasowego, wysokiego napastnika, mającego zastąpić Adebayora szanse na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce znacznie się zwiększą.

W lipcu głośno było o zamiarze sprowadzenia na Emirates Stadium Marouana Chamakha – gwiazdy Bordeaux, stylem gry oraz posturą podobnej do Adebayora. Jednak Wenger uznał, że 18 mln euro to cena zbyt wygórowana. Niezbędny jest również środkowy obrońca. Po odejściu Toure, które swoją drogą urasta do rangi symbolu, gdyż to ostatni piłkarz z podstawowego składu The Invincibles, niepokonanych przez 49 kolejnych spotkań, na środku defensywy również wyziera czarna dziura.

Gallas swe pozytywne boiskowe cechy niestety już zatracił, z dawnego Gallasa pozostał tylko czupurny charakter, Silvestre znajduje się już raczej u kresu swej kariery, zaś Djourou jest kompletnie nieprzewidywalny i często traci koncentrację. Natomiast powracający z wypożyczenia do AC Milan Phillipe Senderos nie cieszy się zaufaniem Wengera i pewnie odejdzie (zainteresowanie wyraża m.in. Everton). Poza tym nie wiadomo jak w lidze angielskiej odnajdzie się Thomas Vermaelen. Dlatego zakup doświadczonego środkowego obrońcy wydaje się być nieodzowny.

Stosunkowo najlepiej przedstawia się sytuacja w drugiej linii. Po ciężkiej kontuzji powraca Tomas Rosicky (nareszcie!). W turnieju Emirates Cup świetnie zaprezentował się ledwie 17-letni Jack Wilshere i w nowym sezonie pewnie dostanie więcej szans gry. W drugiej linii wzmocnienia wymaga jedynie pozycja defensywnego pomocnika. Alex Song Bilong i Denilson miewają przebłyski, jednak nie są to piłkarze na miarę Arsenalu, a już na pewno nie można ich określić mianem następców Gilberto Silvy i Patricka Vieiry. À propos tego ostatniego, niedawno pojawiły się plotki jakoby Vieira miał powrócić do Londynu po nieudanej przygodzie we włoskiej Serie A. Pomysł wydaje się ciekawy. Vieira byłby tani w utrzymaniu, a grając nawet na 50 % swoich możliwości będzie lepszy od Denilsona z Songiem razem wziętych.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę także drugie wyjście. Arsene Wenger może uznać, że klubu nie stać teraz na transfery, ma przecież do spłacenia kredyt na nowy stadion opiewający na ponad 200 mln funtów. Na domiar złego przychody klubu są niższe niż przewidywano. Załamanie rynku deweloperskiego sprawiło, iż apartamenty wybudowane w miejsce stadionu Highbury nie cieszą się zainteresowaniem. Zatem decyzja o zaciskaniu pasa i transferowej wstrzemięźliwości nie będzie zaskoczeniem. Takie posunięcie może okazać się oszczędnością krótkoterminową, ponieważ jeśli czarny scenariusz zakładający brak awansu do LM stanie się faktem to Arsenal zostanie pozbawiony potężnego źródła dochodu. Wtedy oszczędnościami z transferów trzeba będzie rekompensować brak wpływów z dodatkowych transmisji telewizyjnych etc.

Najprawdopodobniej Arsene Wenger podejmie to ryzyko. Nie uczyni tego tylko ze względów finansowych. Wenger po prostu niebywale ufa swym piłkarzom. Jego zdaniem brak doświadczenia potrafią zniwelować boiskową inteligencją i sprytem. Dlatego zaniecha transferów, stworzy skład z tego co posiada. A ma w zanadrzu piłkarzy co najmniej nieprzeciętnych. Jeśli kontuzje w tym sezonie mniej nadszarpną zdrowie piłkarzy Arsenalu, to choćby Machester City kupił jeszcze pięciu napastników The Gunners nie wyprzedzi.

Przed nowym sezonem można być pewnym jednego. Będzie on dla Arsene’a Wengera przełomowy. Jeśli odeprze atak The Citizens nadal będzie cieszył się zaufaniem kibiców, a przede wszystkim szefów Arsenalu. Jeśli jednak polegnie, The Gunners szybko odpadną z LM a na koniec sezonu wylądują poza pierwszą czwórką, utopijna koncepcja Wengera zostanie wszem i wobec uznana za nierealną, a wiszący na każdym meczu na trybunach Emirates transparent z napisem „In Arsene we trust” nabierze groteskowego charakteru.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/feed/