Samuel Eto’o, koń trojański

Samuel Eto'o, koń trojański
Rozpoczynając jakikolwiek tekst o Samuelu Eto’o powinno się uwzględnić chociaż część znakomitych trofeów i indywidualnych nagród Kameruńczyka. Podejrzewam jednak, że nawet wymienienie części z nich sprawiłoby, że każdy tekst nieopatrznie zamieniłby się w pean pod adresem znakomitego napastnika. Wystarczy zatem tylko wspomnieć, że w tym roku przyczynił się wydatnie do zdobycia przez FC Barcelonę historycznego triplete, a był również o krok od kolejnego w swej karierze pichichi (tytułu króla strzelców Primera Division).

Gdyby ktoś zaryzykował taką prognozę kariery „Czarnej Perły” rok temu, byłby uznany co najmniej za osobę będącą pod wpływem… zbyt doskwierającego działania letniego słońca. Równo rok temu bowiem, Eto’o „był” już zdaniem mediów w Chelsea, Milanie, Interze, Lyonie, Valencii, Marsylii etc. W pewnym momencie prasa więcej uwagi poświęcała spekulacjom na temat przyszłości Kameruńczyka, niż faktycznym przygotowaniom Katalończyków do sezonu. Jak to wszystko się skończyło? Po odpowiedź wystarczy sięgnąć wyżej, do początku tekstu.

Kolejne lato, kolejna porcja rewelacji. Znowuż prasa w całej Europie co i rusz informuje o zainteresowaniu kolejnych klubów, czy też o kontrowersyjnych wypowiedziach Eto’o odnośnie jego własnej przyszłości. Osobiście nie pamiętam piłkarza Blaugrany , który wypowiedzi o swojej „miłości” do klubu tak często przeplatał niemalże skandalicznymi wypowiedziami na temat swojego pracodawcy (za takowe traktuję również brak dementi wobec różnych komentarzy agenta Kameruńczyka – Josepa Messallesa).

Celowo użyłem słowa “pracodawca”, gdyż zdaje się, że tak właśnie, tylko i wyłącznie, popularny Samu traktuje swój klub. Jak przedsiębiorstwo. Nawet w środku sezonu, nie będąc w centrum uwagi, potrafi wywołać nie jeden skandal. Zawsze słynął z raczej niekontrolowanej formy wypowiedzi (vide pamiętne słowa w kierunku rywala z Madrytu podczas celebrowania mistrzostwa Hiszpanii na Camp Nou…), szokuje zatem w zasadzie brak konkretnej reakcji ze strony klubu. Zrozumiałe jest, że przyzwyczajono się już do gwiazdorskich wybryków Eto’o, niemniej sam zawodnik staje się, przy powstającym właśnie dream teamie, co najmniej niewygodnym.

Eto’o jest gwiazdą. Nie był jednak jedyną gwiazdą drużyny, a już na pewno nie najjaśniejszą z nich. Czy uważnie śledzący doniesienia ze świata hiszpańskiej piłki równie często wpadają na newsy dotyczące np. Messiego? Iniesty, Xaviego? Puyola? Tutaj w zasadzie można wstawić niemal każde nazwisko z pierwszej jedenastki FCB. Wszystko funkcjonuje raz gorzej, raz lepiej (w tym sezonie z naciskiem na to drugie), wszyscy są zespołem. Wszyscy? Odnoszę wrażenie, że w Barcelonie grały dwa. Pierwszy bez Eto’o, drugi zaś stanowił tylko on.

W każdej drużynie znajdzie się ktoś z bardziej ciętym językiem, ktoś kontrowersyjny, wyróżniający się najczęściej na konferencjach prasowych. Nie jest to jednak jednoznaczne ze złym wpływem na partnerów z drużyny. Ale obrażanie się podczas meczu, w obecności tysięcy widzów, dziesiątek kamer etc, bo Eto’o nie dostał podania, a też mógł strzelić? Bo mógł grać do końca, a zszedł w 70 minucie? Bo nie gra od początku w pojedynku z trzecioligowcem…

Wymieniać można naprawdę długo. Na te właśnie zachowania chciałbym zwrócić uwagę wszystkich fanów talentu Eto’o, którzy teraz zajmują się opłakiwaniem transferu zawodnika do Interu oraz ciskaniem niewybrednych epitetów pod adresem zarządu FC Barcelona. Gdyż tego, że w piłkę grać potrafi, ma niesamowitą porcję ambicji, determinacji, siły – nie trzeba nikomu udowadniać. Zdaje się jednak, że boisko nie jest jedynym miejscem, gdzie Eto’o próbował to pokazać.

Ostatnich doniesień, jakoby Eto’o tuż przed postanowieniem o transferze zażądał od prezesa Laporty dodatkowej kwoty za pozostanie w klubie, nie warto chyba nawet komentować. Początkowo uznałem to za typowy news wart innych rewelacji, w szczycie tzw. prasowego sezonu ogórkowego. Po chwili refleksji jednak nad samym zawodnikiem, nie byłem już tego taki pewien…

Prawdopodobnie, mimo zachowawczej postawy prezesów Blaugrany, do Barcelony dołączy jeszcze jeden, maksymalnie dwóch piłkarzy światowego formatu. W chwili obecnej będzie to nawet bardziej wynikało z ogólnej presji i zabiegu marketingowego wobec np. transferowego szaleństwa Realu Madryt, niż z realnych potrzeb (co nie zmienia faktu, że delikatne zwiększenie konkurencji, szczególnie w sezonie, gdy trzeba będzie bronić historycznego wyczynu nigdy nikomu nie zaszkodziło). Pozostaje mieć nadzieję, że zamiast najdroższego dostępnego na rynku nazwiska będzie to po prostu piłkarz, który przede wszystkim zaakceptuje podporządkowanie się znakomitym jednostkom w drużynie i zechce służyć swoim talentem ogólnemu dobru drużyny. Dobru temu podwójnie przysłużył się Zlatan Ibrahimović, zastępując Samuela Eto’o.

Samu, dziękuję!


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (9 głosów, średnia: 4,33 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



3 komentarzy do “Samuel Eto’o, koń trojański”

  1. Zawil mówi:

    Co do piłkarza jakim jest Samuel Eto’o uważam, że jest to bardzo dobry napastnik. Wielu trenerów w Europie i zapewne nie tylko chciałoby mieć takiego zawodnika w swojej kadrze. W barwach Barcelony Kameruńczyk osiągnął bardzo wiele.
    Nie dziwię się jednak prezesowi Laporcie, że pragnął pozbyć się zawodnika (chciwego i łasego) na kasę ze swoich szeregów. Uważam jednak, że prędzej czy później klub czy kibice zatęsknią za napastnikiem jakim był Kameruńczyk, bo pomimo swojego charakteru, z zadań boiskowych (czyt. strzelania goli) wywiązywał się wspaniale, a nie jestem pewien czy Ibrachimović zdoła strzelić tyle, ile strzelił i osiągnął w Barcelonie Kameruńczyk. Ale to tylko moje skromne zdanie :)

  2. ahmed mówi:

    ciekawy tekst, z jednej strony podkreślenie, że to jednak ‘wielki-piłkarz-był’ (naturalnie, może i jest, ale chodzi o okres w FCB), z drugiej… sporo zdążył namieszać. a czemu nie reagowali wcześniej? bo te jego fochy i krzyki nie były widocznie bardzo szkodliwe. przyzwyczaili się po prostu do niego, a minusy nie kładły cienia na plusy, których nie brakowało w związku z pobytem E2 w Barcie. jestem sceptycznie nastawiony co do Zlatana, aczkolwiek chyba rozumiem tym fanom, którym deczko ‘ulżyło’ w związku z odejściem Kameruńczyka. Viva Samuel, DZIĘKUJEMY!!!

  3. Luki mówi:

    Świetny tytuł, Eto’o może rzeczywiście być koniem trojańskim, który swoim charakterem namiesza w szatni Interu. Ciekawe czy będziemy świadkami medialnych potyczek Mourinho vs. Eto’o… Menedżer Nerazzurrich raczej nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać i nie będzie znosił fochów Kameruńczyka, więc może go w końcu wychowa.

    Eto’o przypomina mi troszkę Ruuda van Nistelrooya, który także snajperem był nieprzeciętnym, ale charakterek miał nieciekawy i dlatego pożegnał się z MU. W swoim debiutanckim sezonie w Hiszpanii, Holender strzelał jak na zawołanie, ciekawe czy Kameruńczyk też odnajdzie się w nowej lidze. Myślę, że Eto’o poradzi sobie, podobnie jak Ibrahimovic na Płw. Iberyjskim.

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!