Soccerlog.net » liga polska http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Z Apple Pie w roli głównej http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/ http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/#comments Thu, 28 Jan 2010 04:42:58 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/ Z Apple Pie w roli głównej To będzie inny tekst niż wszystkie, więc jeżeli nie jesteś przyzwyczajony, to możesz zarzucić dziesięcioma Acodinami i zapić Red Bullem, wtedy wczujesz się w sytuację jak przestrzelone sam na sam. Soccerlog jest blogiem, więc dlaczego mielibyśmy czasami nie poluzować? Zamiast etykietki od opakowania, przeczytaj ten... Felieton? Komentarz? A nazwij to jak chcesz, jest piąta w nocy, chyba mam prawo. O polskiej piłce rozważam.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, liga polska, Tomasz Jodłowiec,

]]>
Z Apple Pie w roli głównej
To będzie inny tekst niż wszystkie, więc jeżeli nie jesteś przyzwyczajony, to możesz zarzucić dziesięcioma Acodinami i zapić Red Bullem, wtedy wczujesz się w sytuację jak przestrzelone sam na sam. Soccerlog jest blogiem, więc dlaczego mielibyśmy czasami nie poluzować? Zamiast etykietki od opakowania, przeczytaj ten… Felieton? Komentarz? A nazwij to jak chcesz, jest piąta w nocy, chyba mam prawo. O polskiej piłce rozważam.

W ogóle to ci nasi piłkarze dziwni są jakby Czesiek mieli na trzecie, nie, men? Jeden zakłada profil na fotce żeby dostać komentarze, że jest ciacho jak Apple Pie, a drugi na naszej klasie lansuje się fotką gdzie też jest taki jak kolega, a nawet bardziej brązowy i ma okulary jakby nie na solarze się podgrzewał, ale na spawarce, więc iskry szły tu i tam, a nawet pojawiła się ówdzie, bo zacząłem to pisać. Zaiskrzyło również wśród miejskich kibiców, więc na rozmach narzekać nie może jak Iga. Chociaż na foty jeszcze nikogo nie wyrwał, skoro je trzyma, a nie ma trzech tylko więcej. Internet w końcu ogromne i bogate medium, bo też czasami się zastanawiasz czy piłkarz ma siano w głowie czy to duchy.

Narzekaj pan potem, że niedotrenowani są. Bo niby jak mają być skoro zajmują się pierdołami i lansem na portalach jakby boisko nie wystarczało. Tak, piłkarzu, masz się lansować na boisku, a klasa ma być Twoja, nie nasza, a nasza tylko przy okazji dla znajomych. Masz imponować grą, zapałem, poświęceniem. Za drużynę masz iść w ogień, a ona za tobą, współpraca taka na której zyskać możecie oboje. W zasadzie nie możecie, tylko musicie, przy tych gażach tego się wymaga. Po wygranym meczu można zdjąć tę koszulkę i lanserka będzie przy kamerze C+, więc po co samemu wrzucać w internet, skoro zrobi to ktoś inny? I nie będziesz (w oczach kibiców) marny podśmiechujek chociaż teraz wśród kibicek i tak nim nie jesteś. Wtedy tobie będzie pod śmiech Ujek jak Mariusz. Nie płacą takim dziewczyny w różowych bransoletach i nie mówią na nią kryśka, choć Krystyna wcale nazywać się nie musi, tylko bizmesmeni z muchą, a w zasadzie gdyby chcieli to pewnie i z Muchą. Nie tyczy się to wyłącznie przypadków o których jest głośno na dniach, bo połowa takich pewnie nadal jak Atlantyda. Świat pokus nie szczędzi, ale zaoszczędzi. Pod warunkiem, że się im oprzesz.

Żeby jednak nie było, to jedni są odważni jak panowie od aparatu, jednak drudzy zaszczuci. Od taki Jodłowiec Tomasz, sympatyczny chłopak, wydaje się. Mógł iść do Lecha (na Lecha również) jednak Polonia ofertę poznańskiego klubu odrzuciła. I ten nasz bohater owego akapitu, wylał frustrację w mediach, co dla piłkarza jest rzeczą normalną. Sęk w tym, że on ją wylał, ale tak nie do końca. Przez sitko. Okazało się bowiem, że jednak gazetom nic złego na swój klub nie mówił, a dziennikarze to bezczelnie zmyślili. Kiedy przegapiliśmy moment kulminacyjny? W momencie gdy zacny Józef Wojciechowski, były trener i prezes Polonii, a obecnie tylko prezes (przynajmniej tak się wydaje) stwierdził, iż ukarze swojego zawodnika za ostre słowa. Kto wie, może Jodłowiec ma rację, a może i nie. Jeżeli jednak to prawda – Wojciechowski zaprezentował swoją władzę w klubie dobitnie, szybko pokazując pracownikowi miejsce w szeregu. Inną sprawą jest stan pssss…humoru prezesa. Z drugiej strony – istnieje możliwość, że obaj zostali poddani manipulacji dziennikarskiej, ale niby po co?

Nie trzeba pytać o to, jaki obraz polskiego piłkarza wyłania nam się na podstawie przypadków z zaledwie jednego tygodnia, kilku dni. Przypuszczenie podpowiada, że być może jeszcze ktoś chce zrobić komedio-konkurencję dla Ciach z kina, samemu chcąc odegrać tytułową rolę. Podczas gdy inni w styczniu zastanawiają się gdzie i za ile przejdą ich rodacy, my żyjemy faramuszkami. Czyli be kropka zet kropka.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/28/z-apple-pie-w-roli-glownej/feed/
Legii droga do Europy http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/#comments Wed, 07 Oct 2009 17:47:46 +0000 Blaise http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/ Legii droga do Europy Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Legia Warszawa, liga polska,

]]>
Legii droga do Europy

Legia Warszawa-klub przez wielu (szczególnie w stolicy) kochany, ale także przez wielu znienawidzony. Klub, który szczególnie w latach 90 XX wieku wyrobił sobie naprawdę niezłą markę na kontynencie, fantastycznymi i jakże emocjonującymi pojedynkami w europejskich pucharach. Dziś, pomimo podium w lidze co sezon, ciężko im nawiązać do tamtych czasów. Jaki z tego wniosek? Głównie taki, że poziom naszej rodzimej ligi drastycznie się obniża, gdyż stołeczny klub cały czas jest w ścisłej czołówce (2 razy zdobywając MP w XXI w.). Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby działacze, trenerzy, piłkarze uczyli się na własnych błędach, moglibyśmy patrzeć na drużynę z Łazienkowskiej 3 znacznie optymistyczniej, bo podstawy do solidnej, europejskiej marki niewątpliwie mają.

Zbawcy czy partacze, czyli ITI u sterów..

Zacznijmy od tych, bez których Legia może byłaby dziś tylko ligowym średniakiem, a może w ogóle by jej nie było. To koncern ITI, który przejął Legię na skraju bankructwa w 2003 roku. I za to należy być bezgranicznie wdzięcznym właścicielowi portalu Onet czy telewizji TVN. Teoretycznie trudno przypuszczać, aby żaden inwestor nie zainteresował się wtedy jednym z najsłynniejszych klubów w Polsce, ale długi Legii były niemal bez dna, więc różnie mogło się to potoczyć. ITI obiecywało Ligę Mistrzów po trzech sezonach, drużynę na dobrym, europejskim poziomie. Trzy sezony później okazało się, że nic z tego nie wyszło, a kolejne trzy dalej, że są ciągle tam gdzie byli. Przyczyną tego było w dużej mierze opuszczanie zespołu przez kolejnych kluczowych zawodników (Saganowski, Boruc, Janczyk, Fabiański, Bronowicki..), ale tego należało się spodziewać po dobrych sezonach tych graczy. Gorsze było to, że właściciele warszawskiej ekipy nie chcieli uruchomić środków pozyskanych ze sprzedaży tych zawodników (a starczyło by ich na zakup kilku naprawdę klasowych zawodników). Wynikało to jednak z tego, że transfery poczynione przez byłego szkoleniowca i jednocześnie dyrektora sportowego (angielski model menagera drużyny nie sprawdził się w Legii) –Dariusza Wdowczyka przyniosły spory ubytek w klubowej kasie, a wraz z nim nie szła w parze poprawa jakości drużyny. Ostatnie dwa lata to także ciągły konflikt między włodarzami, a kibicami-głównie tymi z byłej „Żylety”. Wina jest po obu stronach, dlatego nie zamierzam tutaj bawić się w sędziego (i jednocześnie oskarżonego, bo sam często gościłem na Żylecie). Ostatnio nastąpiła jednak odwilż, która dobrze rokuje na przyszłość, chociaż nie łudźmy się, że kiedyś relacje na linii kibice-klub będą bardzo dobre, bo raczej nie ma szans na powrót do tego stanu. Ja wyganiać ITI nie chcę, ponieważ widzę u nich pewną myśl, ideę długofalowego rozwoju drużyny. Podoba mi się ich cierpliwość w stosunku do szkoleniowców drużyny, której brakuje tak wielu właścicielom klubów w Polsce. Podoba mi się, że mimo iż Legia przynosi duże straty (nie licząc już spłaconych ogromnych długów) to Walter i spółka stopniowo co rok powiększają budżet drużyny, nie wykonując żadnych gwałtownych i nieprzemyślanych ruchów. Za około rok będzie gotowy już nowy stadion na Łazienkowskiej i to według prezesa Miklasa doskonały moment na poważne wejście na europejskie salony. Czy w końcu się uda ta sztuka? Co w ogóle można rozumieć pod tym pojęciem? Zapewne tylko jedno-upragnioną Ligę Mistrzów, ale pierw trzeba wygrać Mistrzostwo Polski, aby myśleć o Champions League.

Trener z pomysłem, drużyna z umiejętnościami,

sukcesy na arenie krajowej, ale..

Jan Urban przejął drużynę Legii w 2007 roku i to jest pierwsza seniorska ekipa, jaką prowadzi. Wcześniej zajmował się juniorami w Pampelunie, od razu więc został rzucony na głęboką wodę, bo w Warszawie presji na wynik nigdy nie brakuje. Przez 2 lata Legia pod jego wodzą zdobyła 2 razy vice-mistrzostwo kraju, Puchar Polski, Superpuchar Polski, 2 razy skompromitowała się w pucharach i w tym roku także we wczesnej fazie odpadła z Ligi Europejskiej, mimo iż w starciu z Broendby w Warszawie prezentowała co najmniej solidny, europejski poziom. Jak na dwa lata kariery trenerskiej w seniorskiej piłce to naprawdę niezły dorobek, lecz w Legii oczekuje się więcej. Urban stara się wprowadzić do polskiej piłki wzorce rodem z Hiszpanii. Szybka, kombinacyjna gra znana z boisk La Liga, niekoniecznie jednak sprawdza się na naszych nierównych murawach (może to jest przyczyna?..). Może wykonawcy nie ci, może szkoleniowiec za miękki, a może po prostu Polska to nie Hiszpania i należy grać naszą, polską piłkę. Tutaj jednak rodzi się pytanie-czy polska piłka miała/ma przez ostatnie 20 lat jakiś specyficzny, utożsamiany tylko z naszym futbolem styl gry? Ale to sprawa na osobny tekst. Wracając do Legii-główne zarzuty jakie można słać w stosunku do ich gry to nieumiejętność grania z takimi ekipami jak Odra czy Jagiellonia, z którymi Legioniści notorycznie dostają po tyłku oraz to, że nie potrafią przez 90 minut utrzymać dobrego stylu gry. Nie wiem czy na palcach jednej ręki zliczę mecze, w których ekipa Wojskowych podobała mi się w przekroju całego meczu. Za to takich, w których dobrze prezentowali się np. 30 minut jest cała masa. Ktoś powie, że każda drużyna ma dobre fragmenty gry i przyznam mu rację, jednak u Legii te okresy przekonują mnie, że w tej drużynie i w myśli szkoleniowej Jana Urbana drzemią naprawdę wielkie możliwości. Drużynie ponadto często brakuje jaj, kogoś kto przyjmie wyzwanie bezwzględnej walki w środku pola. Takim zawodnikiem często jest defensywny pomocnik, a kto pełni tę rolę w Legii? Młodziutki, wątły Ariel Borysiuk.. Nie mam wątpliwości co do nieprzeciętnych umiejętności tego gracza, ale na pewno nie jako typowego defensywnego pomocnika. Popatrzmy kto pełni rolę defensywnych pomocników (w Hiszpanii nazywają ich ‘pivotami’) w dwóch chyba obecnie najsilniejszych kadrowo zespołach-Realu i Barcelonie. Mahmadou i Lassana Diarra w Los Blancos i Seydou Keita i Yaya Toure w Blaugranie. Co ich łączy? A to, że są to dosyć wysocy (prócz Lassany), silni, wytrzymali, czarnoskórzy gracze z Afryki, nie bojący się pojedynków w powietrzu i ostrych starć. Jak ma się przy nich 70-kilogramowy i mierzący 178 cm młody Borysiuk? Wiem, że trudno porównywać poziomy drużyn i lig, ale myślę, że warto, aby polskie ekipy (bo tyczy się to większości ligi) poszukały prawdziwych defensywnych pomocników jak choćby Radosław Sobolewski w Wiśle. A w Legii niestety nawet nie wymieniano tej pozycji do koniecznego wzmocnienia przed sezonem. Reszta składu ekipy Urbana naprawdę prezentuje się co najmniej dobrze. Mucha, Choto, Astiz, Rzeźniczak.. myślę, że z tymi zawodnikami można grać w Lidze Mistrzów i nie wracać z każdego wyjazdu z bagażem pięciu bramek. Druga linia już na pewno potrzebuje wzmocnień, ale Iwański to naprawdę dobry kreator gry, pod warunkiem, że nie musi pełnić przy okazji roli defensywnego pomocnika, a Radović w formie to gracz z innej ligi. Przydałby się ktoś na lewą pomoc, bo Rybus jeszcze nie gwarantuje na dłuższą metę odpowiedniego poziomu. Z przodu Chinyama, który tak samo jak potrafi irytować, tak także uszczęśliwiać, ponadto doświadczony Mięciel, którzy wprowadza wiele dobrego, nie tylko na boisku. Nie wspomnę już o Grzelaku, który zdrowy (sic!) jest poważnym zagrożeniem dla każdego bramkarza w naszej lidze i nie tylko. Zadatki na dobry zespół w moim mniemaniu naprawdę są, potrzeba tylko kilku wzmocnień i ustabilizowania gry podczas meczu.

Tanio kupię, drogo sprzedam, czyli transfery..

Od lat bolączką Legii są transfery. Mirosław Trzeciak, dyrektor sportowy Legii nasłuchał się już tylu obelg, ilu nie usłyszał przez całą karierę zawodniczą. Narzekano na Hiszpanów tak jak kiedyś narzekano na Brazylijczyków. Prawda jest taka jednak, że włodarze Legii nie rozpieszczają Trzeciaka i przez ostatnie 2 lata miał do wydania pieniądze, które nie pozwalały szaleć na rynku. Trzeba było więc kombinować-w końcu kto kombinuje, ten żyje. Kombinacje, szczególnie z piłkarzami z Płw. Iberyjskiego nie wyszły może najlepiej, ale z tego co mi wiadomo pan Mirek nadal żyje i chyba ma się dobrze. Zauważmy jednak, że kilka dobrych ruchów w miarę możliwości wykonał: ściągnął tanio niechcianego Chinyame z Grodziska, sprowadził jednego z czołowych ligowych rozgrywających, który z miejsca stał się liderem drużyny-Maćka Iwańskiego, Jakuba Wawrzyniaka z Widzewa, Iniakiego Astiza-tylko rezerwowego w Osasunie, ale kapitalnego stopera w ekstraklasie. Ponadto na testy przyjechał rok temu Bernard Parker, o którego umiejętnościach mogliśmy przekonać się w sparingu RPA z naszą reprezentacją. Nie spodobał się on jednak Urbanowi.. A na przeszkodzie przyjścia młodej perły ghańskiego futbolu-Ransforda Osei stanęły przepisy FIFA. Zdecydowana większość kibiców Legii ocenia Trzeciaka negatywnie przez pryzmat sprowadzenia do Warszawy słabych Hiszpanów, a zapomina o jego naprawdę dobrych ruchach transferowych. Szkoda. Czekam na „odmrożenie” pieniędzy z transferów Janczyka, Fabiańskiego i wtedy zobaczymy jak spożytkuje te środki Trzeciak. Drugą kwestią jest fakt, że Legia miała często pecha z transferami, szczególnie w przypadku wspomnianych już Brazylijczyków. Elton, prócz tego, że lubił pośmigać autem po ulicach Warszawy „po kielichu”, był również świetnym materiałem na bardzo dobrego zawodnika i jestem pewien, że dziś w polskiej lidze byłby pierwszoplanową gwiazdą. Ba, nawet w ogóle już pewnie by go nie było w Warszawie, a wylądował by gdzieś na Zachodzie albo w Rosji. Hugo Alcantara do Legii przyszedł z nadwagą, więc szybko się go pozbyto. Za szybko. Wrócił wtedy do Portugalii, by grać w PUEFA w barwach Belenenses Lizbona i zostać uznanym nawet najlepszym graczem w pojedynku z wielkim Bayernem. W kolejnym sezonie Alcantara grał w barwach CRF Cluj w elitarnej Champions League.. Był jeszcze niejaki Junior , który niestety grał jak junior w wielu meczach, ale przychodził do naszej ligi jako jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy (co potwierdzały opinie kibiców śledzących tamtejszą ligę), a w Szachtarze czy Dynamie dobrych technicznie Brazylijczyków nigdy nie brakowało.

Najlepsi kibice, nowoczesny stadion.. czego chcieć

więcej?

Nie od dziś wiadomo, że Legia ma jednych z najlepszych, jeśli nie najlepszych kibiców w Polsce. Niestety przez ostatnie lata nie mogli oni zaprezentować swoich umiejętności przez konflikt z władzami KP Legia. Aktualnie jednak powoli sytuacja wraca do stanu sprzed paru lat i znowu słyszymy doping na Ł3. Może jeszcze nie zbyt głośny, ale wynika to z tego, że otwarta jest tylko jedna trybuna. Za rok będzie gotowy już cały, 30-tysięczny, najnowocześniejszy stadion w Polsce, na który, mam nadzieję, wróci atmosfera za czasów „Cyber F@anów”, niezapomnianych „ultrasów” stołecznej drużyny. Aktualnie próbują do nich nawiązać „Nieznani Sprawcy”, którzy także już zasłynęli ze swojej kreatywności przy tworzeniu choreografii.

Jak widać więc Legia ma podstawy, aby poważnie myśleć o dołączeniu do europejskiej, solidnej klasy. Bogaty inwestor z długoletnimi planami wobec drużyny, trener z „myślą”, niezły zespół, z kilkoma większymi talentami, dobre szkolenie młodzieży (Akademia), świetni kibice i nowoczesny stadion w najbliższej przyszłości. Czego więc brakuje? Na pewno kilku zmian kadrowych (wzmocnień, nie uzupełnień), sięgnięcia głębiej do klubowej kasy w kwestii transferów i całkowitego zakończenia konfliktu między kibicami, a włodarzami klubu. Niby nie wiele, jednak w polskiej rzeczywistości to niestety jeszcze kroki milowe.

Na zakończenie może tak dla przypomnienia, że nasze kluby ‘też potrafią’-bramka Cezarego Kucharskiego z doliczonego czasu gry z Pao

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/07/legii-droga-do-europy/feed/