Soccerlog.net » Arsenal FC http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 W walce o półfinały… http://soccerlog.net/2010/04/05/w-walce-o-polfinaly%e2%80%a6/ http://soccerlog.net/2010/04/05/w-walce-o-polfinaly%e2%80%a6/#comments Mon, 05 Apr 2010 19:00:37 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2010/04/05/w-walce-o-polfinaly%e2%80%a6/ W walce o pólfinały... W stawce pozostało już tylko osiem ekip starego kontynentu. Po najbliższej środzie w tym ekskluzywnym gronie najlepszych drużyn Europy pozostaną tylko cztery teamy. Komu bliżej do półfinału Ligi Mistrzów? Kto ma większe szanse na przejście do kolejnej rundy Champions League? Przyjrzyjmy się najbliższym meczom ćwierćfinałowym i uczestnikom najbardziej prestiżowego turnieju drużyn klubowych na świecie.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Bayern Monachium, CSKA Moskwa, FC Barcelona, Girondins Bordeaux, Inter Mediolan, Liga Mistrzów, Manchester United, Olympique Lyon,

]]>
W walce o pólfinały...
W stawce pozostało już tylko osiem ekip starego kontynentu. Po najbliższej środzie w tym ekskluzywnym gronie najlepszych drużyn Europy pozostaną tylko cztery teamy. Komu bliżej do półfinału Ligi Mistrzów? Kto ma większe szanse na przejście do kolejnej rundy Champions League? Przyjrzyjmy się najbliższym meczom ćwierćfinałowym i uczestnikom najbardziej prestiżowego turnieju drużyn klubowych na świecie.

FC Barcelona vs Arsenal Londyn
11.jpgPo fantastycznym spektaklu na Emirates Stadium, przez niektórych nazywanym najlepszym meczem Ligi Mistrzów od momentu powstania tych rozgrywek, wynik wciąż jest otwarty. Rewanż między tymi zespołami odbędzie się na Nou Camp, co daje przewagę Barcelonie. Własne boisko, ogromna liczba kibiców, która zasiądzie na trybunach to jest to, co powinno sprzyjać Katalończykom. Czy będziemy świadkami kolejnego wysokiego zwycięstwa podopiecznych Pepa Guardioli? Pamiętajmy jednak, że przeciwnikiem Blaugrany jest ekipa z północnego Londynu, prowadzona przez wysokiej klasy trenera, czyli Arsenal. Obie drużyny charakteryzuje to, że uwielbiają utrzymywać się przy piłce, wymieniać dużą ilość podań i wykonywać niekonwencjonalne zagrania. 22.jpgIstotnym aspektem wydaje się więc opanowanie środka pola… i tu pojawia się problem po stronie Arsenalu Londyn, otóż, kapitan Kanonierów – Cesc Fabregas nie wystąpi w powodu kontuzji w rewanżu na Nou Camp. Nie bez strat kadrowych nie jest również FC Barcelona, gdyż z powodu kartek nie zagrają Carles Puyol, jak również Gerard Pique. Można się spodziewać, ze obaj trenerzy przygotują ciekawe schematy taktyczne dla swoich piłkarzy, lecz pamiętajmy, że piłka nożna jest tak nieobliczalnym sportem, w którym nawet najlepsze merytoryczne przygotowanie drużyny, niekiedy „bierze w łeb” z peirw2szym gwizdkiem sędziego. Barca strzeliła dwa gole na wyjeździe, dlatego biorąc pod uwagę rewanż na własnym stadionie zdaje się być bliżej awansu do półfinału Ligi Mistrzów. Czy Katalończycy będą mieli okazję obronić tytuł sprzed roku? O tym przekonamy się już w najbliższy wtorek…
Typ Soccerlog.net: awans FC Barcelony

CSKA Moskwa vs Inter Mediolan
Po losowaniu par ćwierćfinałowych wydawało się, że Mediolańczykom trafiło się jak ślepej kurze ziarno, gdyż Rosjanie typowani są za „słabeuszy” tej rundy Ligi Mistrzów. 33.jpgNależy jednak pamiętać, że w Champions League nie ma lekkich i przyjemnych meczów na tym etapie rozgrywek i drużyna, która w nich uczestniczy nie jest tu przypadkowo. Przekonali się o tym piłkarze Jose Mourinho w pierwszym meczu z ekipą CSKA Moskwa. Niskie zwycięstwo (1:0 po golu Diego Milito – przyp. red.) pokazuje, że walka o półfinał nie będzie spacerkiem Mediolańczyków. Twardzi w swojej grze, jak również mądrze ustawieni taktycznie zawodnicy Leonida Słuckiego pokazali, że im również niezwykle zależy na awansie szczebel wyżej turnieju najlepszych drużyn starego kontynentu. 44.jpgRewanż odbędzie się w Moskwie, dlatego piłkarze Mourinho będą musieli zmierzyć się nie tylko z talentem piłkarzy CSKA, ale również z wielotysięczną grupą kibiców miejscowych. Inter to zespół, który ostatnio traci wiele punktów w Serie A, a jego forma z początku sezonu mocno się obniżyła. Rosjanie mają szansę pokonać Mediolańczyków, lecz będzie to niezwykle trudne zadanie, gdyż Inter jest teamem znacznie bardziej doświadczonym na arenie międzynarodowej, jak również posiada niezwykle charyzmatycznego i świetnego trenera w postaci Jose Mourinho. Piłka jest okrągła, a bramki są dwie mawiał Kazimierz Górski, dlatego w ostatecznym rozstrzygnięciem poczekajmy do ostatniego gwizdka sędziego. Czy CSKA Moskwa będzie czarnym koniem rozgrywek w tym sezonie Ligi Mistrzów?
Typ Soccerlog.net: awans Interu Mediolan

Girondins Bordeaux vs Olympique Lyon
55.jpgDwumecz obu zespołów można nazwać bratobójczym pojedynkiem, gdyż w ćwierćfinale Ligi Mistrzów stanęły naprzeciwko siebie dwie najlepsze francuskie drużyny ostatnich lat. Przed pierwszym starciem obu ekip trudno było wskazać faworyta, lecz po ponad 90 minutach pierwszego spotkania ćwierćfinałowego przekonaliśmy się, że drużyną lepszą w danym dniu był team Claude Puela. Piłkarze Lyonu wygrali dość gładko 3:1, po dwóch bramka Lisandro Lopeza i jednej Bartosa. Oczywistym faktem wydaje się więc, że to Olympique jest teraz faworytem awansu do ½ Ligi Mistrzów. Team Puela po wyeliminowaniu Realu Madryt jest wyraźnie rozpędzony na arenie europejskiej, jak również w lidze francuskiej, gdzie uzyskuje coraz lepsze rezultaty i goni z tabeli właśnie Bordeaux, które jest liderem Ligue 1. 66.jpgNadzieją dla kibiców drużyny Laurenta Blanca jest gra na własnym stadionie oraz gol strzelony na wyjeździe z pierwszego meczu. Może być to jednak zbyt mało na dobrze dysponowany w ostatnim czasie Olympique. Ligue 1 ma to do siebie, że w meczach francuskich ekip niekiedy padają bardzo zaskakujące wyniki, być może Girondins Bordeaux stanie na wysokości zadanie i pokona z Lyonu.
Typ Soccerlog.net: awans Olympique Lyonu

Manchester United vs Bayern Monachium
Po porażce United z Bayernem w pierwszym meczu, gdzie gol padł w ostatnich chwilach meczu, wielu dziennikarzy pisało o zemście Monachijczyków za finał Champions League z 1999 roku. 77.jpgBiorąc pod uwagę absencję Wayna Rooneya i porażkę Czerwonych Diabłów w ostatnim ligowym meczu z Chelsea Londyn coraz głośniej usłyszeć można, że faworytem najbliższego meczu tych drużyn są piłkarze Louisa van Gaala. Pomimo kryzysu w szeregach United należy pamiętać, że rewanż odbywa się na Old Trafford, gdzie piłkarze Sir Alexa Fergusona niesieni będą dopingiem „diabelskich” kibiców. Gol strzelony na wyjeździe pozwala na niewielkie zwycięstwo Manchesteru promujące tę drużynę do półfinału Champions League. Przypomnę, że United w ostatnich latach są bywalcem półfinałów Ligi Mistrzów i zapewne zawodnicy charyzmatycznego Szkota zrobią wszystko by po raz kolejny znaleźć się w gronie najlepszych czterech drużyn Europy. 88.jpgBayern na pewno będzie doskonale przygotowany taktycznie do meczu z Czerwonymi Diabłami. Trener Bawarczyków zdaje sobie sprawę, że to United musi zaatakować od samego początku, dlatego kibice Bayernu liczą na szybkie kontry Robbena i Riberego. Gwiazdy Fegusona będą chciały przełamać złą passę ostatnich wyników i awansować do zaszczytnego grona najlepszych drużyn Europy. Bayern po ostatniej wygranie z Schalke umocnił się na szczycie niemieckiej Bundesligi, co pokazuje, że Bawarczycy są w formie. Rewanż obu ekip zapowiada się fantastycznie.
Typ Soccerlog.net: awans Manchesteru United

Zdaniem Soccerlog.net pary półfinałowe wyglądać będą następująco: FC Barcelona – Inter Mediolan oraz Olympique Lyon – Manchester United. Typowanie teamów, które awansują do półfinału Ligi Mistrzów, jest tylko czystą spekulacją. O wszystkim przekonany się już w najbliższy wtorek i środę, kiedy to piłkarscy giganci wybiegną na murawy stadionów. Jedną z cech futbolu jest jego nieprzewidywalność, dlatego każde spotkanie tak elektryzuje kibiców i cały świat piłkarski. Pomimo tego, kibice czy dziennikarze lubią przed spotkaniem wybierać swoich faworytów i zwycięzców spotkań, dlatego zachęcam Wam do wypowiedzenia się i wskazania drużyn, które Waszym zdaniem awansują do ½ Champions League.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/04/05/w-walce-o-polfinaly%e2%80%a6/feed/
Fenomen Fabregasa http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/ http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/#comments Mon, 18 Jan 2010 12:31:07 +0000 rvn http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/ Fenomen Fabregasa Jest młody, przystojny, ogromnie uzdolniony piłkarsko. Do walki o niego byliby w stanie przystąpić zarówno piłkarscy trenerzy i działacze, jak również bezmiar dziewcząt. Wszyscy są zgodni co do stwierdzenia, że wart jest wielkich pieniędzy. W Londynie jednak mówią krótko - on jest niezastąpiony. Tak po krótce można scharakteryzować jednego z idoli kibiców Arsenalu, Cesca Fabregasa.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Cesc Fabregas, Hiszpania, Premiership,

]]>
Fenomen Fabregasa
Jest młody, przystojny, ogromnie uzdolniony piłkarsko. Do walki o niego byliby w stanie przystąpić zarówno piłkarscy trenerzy i działacze, jak również bezmiar dziewcząt. Wszyscy są zgodni co do stwierdzenia, że wart jest wielkich pieniędzy. W Londynie jednak mówią krótko – on jest niezastąpiony. Tak po krótce można scharakteryzować jednego z idoli kibiców Arsenalu, Cesca Fabregasa.

Wizja budowy zespołu Arsene’a Wengera znana jest już niemal w każdym zakątku świata. Sprowadzać, szkolić i wystawiać. Przez macki francuskiego menadżera przewinęło się wielu zawodników, jedni przygodę z “Kanonierami” mają już za sobą, a inni nadal trwają w koegzystencji z londyńczykami. Do tej drugiej grupy można zaliczyć Francesca Fabregasa, pomocnika, który bezsprzecznie może uchodzić za jedno z największych odkryć piłkarskiej dekady, którą pożegnaliśmy przed kilkoma tygodniami. Gdy przychodził do Arsenalu nikt nie wiązał z nim ogromnych nadziei, bowiem był on jedynie jednym z wielu młodych talentów rozwijających się pod egidą Wengera. Czas jednak zweryfikował plany menadżera The Gunners i niespełna milionowy transfer Cesca do Anglii okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.

Fabregas nie zawodził od samego początku. Na starcie swojej przygody z dorosłą piłką, był przez przeciwników traktowany z rezerwą, jako zwykły młokos. Tymczasem młodzieniec rodem z Hiszpanii szokował swoimi umiejętnościami coraz większą liczbę kibiców. Z upływem lat stawał się coraz dojrzalszym zawodnikiem i 27 listopada 2008 roku przejął opaskę kapitańską po Williamie Gallasie, co tylko pokazuje ogrom umiejętności i zaufanie, jakim został obdarzony przez swojego przełożonego. Dziś bez niego ciężko wyobrazić sobie nie tylko linię pomocy Arsenalu, ale i sprawne działanie całej machiny noszącej nazwę Arsenal Londyn.

W tak młodym wieku jest już kapitanem wielkiego klubu, którym niezbicie jest jego obecny pracodawca. Z tej roli wywiązuje się niemal perfekcyjnie. Jego obecność na boisku niepodważalnie pomaga i dodatkowo mobilizuje jego partnerów, o czym mogą świadczyć przykłady ostatnich miesięcy. Gdy Hiszpan przebywa na boisku, jego drużyna gra z ogromnym polotem, własnym stylem i zapałem, a gra w piłkę sprawia im niezmierną radość. Aspirujący do miana najlepszej drużyny Anglii Arsenal nie ma większych problemów z rozprawieniem się ze swoimi czołowymi rywalami, co w dużej mierze zawdzięcza właśnie obecności swojego kapitana. Problem zaczyna się gdy Cesc nie może wystąpić, wtedy dopiero widoczny jest brak tego zawodnika oraz tzw. “różnica”, którą potrafi on wykonać swoją obecnością. Bez “Fabsa” drużyna prowadzona przez Wengera ma problemy z pokonaniem drużyn o zdecydowanie niższych celach aniżeli walka o mistrzostwo. Zespoły pokroju West Hamu skutecznie wykorzystują brak najważniejszego ogniwa swojego rywala, bezlitoście odbierając punkty zarówno na własnym boisku jak i na wyjeździe. Najlepiej kontrast między “być a nie być” Fabregasa w składzie pokazał niedawny mecz z Aston Villą, która ma poważne zakusy na miejsce premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów. Grający chaotycznie wówczas Arsenal, miał poważne problemy z przeważaniem szali na swoją korzyść. Wracający po kontuzji Cesc siedział na ławce rezerwowych, jednak widząc nieporadność swoich podopiecznych Arsene Wenger wpuścił w drugiej połowie swojego asa na plac gry. Ten odpłacił mu się w najlepszy możliwy sposób – zdecydowanie ożywiając grę swojego zespołu i strzelając dwa gole. Okupił to jednak odnowieniem się urazu i kolejnym miesiącem spędzonym w gabinecie fizjoterapeuty. Na efekty nie trzeba było długo czekać – ociężałość “Kanonierów” powróciła.

Co czyni Fabregasa tak ważnym i wartościowym? Dosłownie wszystko. Kapitalny przegląd pola, umiejętność wykonywania stałych fragmentów gry, cechy przywódcze, gra do końca. Pomimo swojej marnej tężyzny fizycznej, nie ma problemów z odebraniem piłki zawodnikom dwukrotnie bardziej umięśnionym od siebie. Gracja z jaką się porusza na boisku, może być stawiana za wzór dla młodych adeptów futbolu, a jego uniwersalność i różnorodność powodują, że staje się niemal całkowicie nieprzewidywalny dla rywali. Do tego pokorny na boisku i spokojny poza nim. Tak, Fabregas to fenomen. Jest niezastąpiony. Dla Arsenalu i całej piłki nożnej, bo łączy w sobie najlepsze piłkarskie cechy.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/01/18/fenomen-fabregasa/feed/
Dzieciaki Wengera dorastają http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/ http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/#comments Sat, 05 Sep 2009 15:00:18 +0000 ladzinsky http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/ Dzieciaki Wengera dorastają Za francuskim menedżerem Arsenalu wciąż ciągnie się stereotyp handlarza dziećmi. Powinien on powoli przemijać, gdyż gracze, których zakupił kilka lat temu jako obiecujących nastolatków, wchodzą już powoli w wiek dojrzałości piłkarskiej. Spod ręki Wengera wyszło już wiele prawdziwych diamentów, a gdy do niewątpliwego młodzieńczego polotu dodamy kilku doświadczonych zawodników z kadry londyńskiego klubu, powstać może mieszanka zagrażająca każdemu w Europie.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Premier League,

]]>
Dzieciaki Wengera dorastają
Za francuskim menedżerem Arsenalu wciąż ciągnie się stereotyp handlarza dziećmi. Powinien on powoli przemijać, gdyż gracze, których zakupił kilka lat temu jako obiecujących nastolatków, wchodzą już powoli w wiek dojrzałości piłkarskiej. Spod ręki Wengera wyszło już wiele prawdziwych diamentów, a gdy do niewątpliwego młodzieńczego polotu dodamy kilku doświadczonych zawodników z kadry londyńskiego klubu, powstać może mieszanka zagrażająca każdemu w Europie.

Początek sezonu w wykonaniu Arsenalu był naprawdę imponujący, przede wszystkim dzięki wygranej 6-1 z Evertonem, która musiała nieco przestraszyć Alexa Fergusona. W tym samym czasie jego drużyna nie grała przecież porywającego futbolu. Czas jednak pokazał, że w bezpośrednim pojedynku udało mu się pokonać Francuza i jego drużynę. Pomimo to The Gunners mogą uznać swój start za udany, także dlatego, że bez większych problemów uporali się z Celtikiem Glasgow i zakwalifikowali się do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Zaskakuje jednak nie tyle dobra postawa całek drużyny jako kolektywu, ale przede wszystkim coraz większe umiejętności poszczególnych zawodników. Ciężko jednakże powiedzieć, czy uda im się utrzymać obecną dyspozycję przez cały lub przynajmniej większość sezonu. Kibice pamiętają przecież sezon 2007/2008, kiedy to Arsenal przez długi czas przewodził tabeli Premier League, by w kluczowym momencie oddać prowadzenie MU. Ferguson i jego ekipa nie oddali go już do końca, zatem Arsenal wciąż musi czekać na tytuł mistrzowski – ostatni wywalczył w 2004 roku.
Niemal każdy młody talent w Arsenalu przeszedł podobną drogę do pierwszej drużyny. Wygląda ona mniej więcej tak:
1. Przybycie do klubu w wieku 16-18 lat z innego kraju (Francja, Dania, Szwajcaria, itp.)
2. Rozwój pod okiem trenerów młodzieży.
3. Ogrywanie się na wypożyczeniu w słabszym zespole, często Championship.
4. Stopniowe wchodzenie do zespołu.
O ile w bramce i obronie występują głównie doświadczeni, choć niekoniecznie starsi zawodnicy (Manuel Almunia, Bacary Sagna, William Gallas, Thomas Vermaelen, Gael Clichy), to pomoc składa się w dużej mierze z młodych graczy. Najbliżej formacji defensywnej występował ostatnio Alexandre Song i spisywał się tam naprawdę świetnie. Imponował nie tylko odbiorem, ale także techniką, przeglądem pola i szybkością przeprowadzania akcji. Gdy do tego dodamy świetne warunki fizyczne i przygotowanie kondycyjne, można stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że wyrośnie z niego światowej klasy piwot.
Bezpośrednio przed Kameruńczykiem ustawianych jest trzech graczy spośród grupy: Cesc Fabregas, Denilson, Abou Diaby, Theo Walcott, Nicklas Bendtner, Carlos Vela, Aaron Ramsey. Klasy pierwszego z nich nie trzeba już dowodzić, a pomimo zaledwie 22 lat jest już piłkarzem w pełni ukształtowanym. Natomiast Denilson, rok młodszy od Hiszpana, coraz śmielej poczyna sobie w londyńskiej ekipie, a obecnie, podczas poważnych kontuzji Walcotta, a także Samira Nasriego, Tomasa Rosickiego, wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. W inaugurującym rozgrywki spotkaniu z The Toffees zdobył pięknego gola, będącego ukoronowaniem akcji Bendtnera, który pomimo tego, że jest nominalnym napastnikiem, ostatnio świetnie radzi sobie na prawym skrzydle. Oto właśnie ta bramka:

Wszyscy wymienieni wyżej gracze są uniwersalni, wielu z nich może grać zarówno w pierwszej, jak i drugiej linii, tak na skrzydle, jak na środku. Daje to Wengerowi dość spore pole manewru w przypadku plagi kontuzji. Do tego, zapewnienie sobie świetnych zawodników wcześniej powoduje mniejsze wydatki na transfery. To jest jednak także przekleństwem Wengera, którego kibice oskarżają o zbytnie skąpstwo kosztem niezbyt mocnego składu. Jednak teraz, gdy w kadrze znajdują się tacy świetni zawodnicy jak Fabregas, Andrij Arszawin i Robin van Persie, jest ona na pewno bardzo silna. Nie wydaje mi się jednak, żeby Arsenal był wystarczająco mocny na zdobycie mistrzostwa już w tym roku, ale kiedy wciąż niezbyt doświadczeni zawodnicy posmakują dużej ilości angielskiej piłki, pozostała część Wielkiej Czwórki będzie miała prawo bać się The Gunners.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/05/dzieciaki-wengera-dorastaja/feed/
Krajobraz po tragediach http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/ http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/#comments Sun, 30 Aug 2009 05:44:04 +0000 Michał Grzemski http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/ fani_LFC.jpeg Czym była tragedia Hillsborough chyba mówić nie muszę. Mnie osobiście dreszcze przechodzą, gdy zaczynam pisać lub czytać o wydarzeniach z 1989 roku. Nic dziwnego – wystarczy obejrzeć parę zdjęć z 15 kwietnia 1989 roku ze stadionu w Sheffield. Wstrząsające. Ów tragedie zostały opisane wzdłuż i wszerz, dlatego też, dzisiaj spojrzymy na to przez całkiem inny pryzmat. Przez pryzmat zatraconej już chyba na zawsze angielskiej, stadionowej atmosfery.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Hillsborough, Kibice, Liverpool FC,

]]>
fani_LFC.jpeg
Czym była tragedia Hillsborough chyba mówić nie muszę. Mnie osobiście dreszcze przechodzą, gdy zaczynam pisać lub czytać o wydarzeniach z 1989 roku. Nic dziwnego – wystarczy obejrzeć parę zdjęć z 15 kwietnia 1989 roku ze stadionu w Sheffield. Wstrząsające. Ów tragedie zostały opisane wzdłuż i wszerz, dlatego też, dzisiaj spojrzymy na to przez całkiem inny pryzmat. Przez pryzmat zatraconej już chyba na zawsze angielskiej, stadionowej atmosfery.

Angielscy kibice słyną ze swojej zawziętości i przywiązania do drużyny. Przywiązanie do drużyny wynoszą głównie z domu. Tradycje kibicowskie przechodziły na kolejne pokolenia. Niegdyś kibic wychodząc ze stadionu był bardziej zmęczony od niejednego zawodnika. Czemu? Kibice zdzierali gardła, dopingowali co sił. Masa ludzi na stadionie i jeden wielki ryk. Doping pełną parą – niezależnie jaki był wynik. Tragedia z 1989 zmieniła jednak wiele.

Po tym jak 96 osób straciło życie na Hillsborough Angielska Federacja Piłkarska postanowiła przeciwdziałać podobnym zdarzeniom. Całkowicie zlikwidowano miejsca stojące, co za tym idzie wprowadzony został system numeracji krzesełek. Bezpieczeństwo poprawiło się – Bogu dzięki. Nikt nie chciałby powtórki z 15 kwietnia 1989 roku. Zmiany, rzecz oczywista, były potrzebne. Nikt jednak nie przypuszczał, że zmiany te będą dotyczyć nie tylko ‘wygody i bezpieczeństwa’ kibica.

Modyfikacje te doprowadziły do innych zmian. Zmian w atmosferze na stadionie. Angielskie stadiony ucichły. Są nowoczesne stadiony, krzesełka – nie ma jednak tej wspaniałej atmosfery. Można rzec, że ‘najlepsi kibice na świecie’ to już nieco odległa historia. Oczywiście – nie jest najgorzej. Kiełbasek na Anfield, Stamford Bridge nie dostaniemy. Zresztą – od czasu do czasu kibice coś zanucą. Co nie zmienia faktu, że atmosfera robi się powoli iście piknikowa.

Problem słabnącego dopingu zauważyło również kierownictwo Arsenalu Londyn. Wpadli oni na pomysł rozdawania szalików dla fanów. Niestety to chyba za mało. Samym szalikiem atmosfery się nie stworzy. To może być marny dodatek. Potrzeba głosu, silnego głosu – śpiewów, krzyków. To buduje atmosferę, to daje kopa zawodnikom. A z tym niestety coraz gorzej.

Gorzej będzie jednak z każdym sezonem. Kibiców pamiętających prawdziwą angielską atmosferę jest bowiem coraz mniej. A to głównie oni próbują wskrzesić dawną kulturę kibicowania. Młodzi są wygodni – gardeł nie zdzierają, rozsiadają się wygodnie w krzesełkach i oglądają, podnosząc się, gdy po prostu już trzeba. Mecz oglądają jakby w telewizji w domowym zaciszu. Jednak oglądanie meczu w telewizji to coś całkiem innego od dopingu na stadionie.

Zmiany były potrzebne – oczywiście. Niestety pociągnęły one za sobą szereg innych modyfikacji. Wygoda i bezpieczeństwo odbiły się na atmosferze. Czy można było uniknąć zaginięcia brytyjskiej, meczowej atmosfery? Ciężko powiedzieć. Na pewno trudno będzie ją znów przywrócić.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/30/krajobraz-po-tragediach/feed/
Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM! http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/ http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/#comments Wed, 26 Aug 2009 21:16:04 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/ Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM! Przed kilkudziesięcioma minutami zakończył się teoretycznie najciekawszy pojedynek eliminacji Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 – Arsenal Londyn vs Celitc Glasgow. W pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami padł wynik 2:0 dla The Gunners. Nie lada gratka czekała zawodników The Bhoys przed rewanżem z Arsenalem, aby strzelić podopiecznym Arsena Wengera przynajmniej 3 gole i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Artur Boruc, Celtic Glasgow, Liga Mistrzów,

]]>
Arsenal FC – Celtic Glasgow, czyli hit eliminacji tegorocznej LM!
Przed kilkudziesięcioma minutami zakończył się teoretycznie najciekawszy pojedynek eliminacji Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 – Arsenal Londyn vs Celitc Glasgow.
W pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami padł wynik 2:0 dla The Gunners. Nie lada gratka czekała zawodników The Bhoys przed rewanżem z Arsenalem, aby strzelić podopiecznym Arsena Wengera przynajmniej 3 gole i awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Zawodnicy Celticu Glasgow po pierwszym meczu na własnym stadionie zapewne czuli niedosyt po dwubramkowej porażce, ponieważ obie bramki stracili w dość niekonwencjonalny sposób. Pierwszy z goli The Gunners zdobyli po rykoszecie nie dając szans obrony Borucowi, drugą natomiast stracili po samobójczym trafieniu Caldwella.

Do rewanżu Arsenal Londyn wyszedł w ustawieniu 4-3-3, lecz bez gwiazd od pierwszej minuty Andrieja Arszawina czy kontuzjowanego Cesca Fabregasa. Celtic natomiast ustawieniem 4-4-2 pragnął zaskoczyć Londyńczyków z wysuniętymi McDonaldem i Fortune.
Mecz rozpoczął się dość spokojnie, a obie jedenastki stroniły od huraganowych ataków. Przez pierwsze pół godziny The Bhoys szturmowali kilkoma wrzutkami w pole karne Manuela Almunii, lecz żadna z nich nie zagroziła bramce golkipera czwartej drużyny ubiegłego sezonu Premier League. Arsenal pokazał to co najlepiej potrafi, czyli szybka gra piłką i zmienność pozycji zawodników.
Na uwagę zasługuje fenomenalna interwencja Boruca w zamieszaniu w polu karnym Polaka, dobitka Eduardo na szczęście Celticu była niecelna.

W 28’ minucie w jednej z akcji Arsenalu Eduardo popisał się talentem aktorskim, przewracając się przy interweniującym Borucu, po czym Mejuto Gonzalez pokazał na wapno. Jak pokazały powtórki telewizyjne karnego nie było. Na usprawiedliwienie sędziego można powiedzieć, że znajdował się za akcją i jego widoczność sytuacji była ograniczona, dodając do tego aktorstwo napastnika The Gunners i wychodzącego pod nogi zawodnika Boruca, Mejuto Gonzalez miał podstawy by wskazać na ‘jedenastkę’.

W ostatnich minutach pierwszej części spotkania Arsenal zaatakował bramkę Polaka po raz kolejny, a piłkarzem, który niepokoił Boruca był ponownie Eduardo. Zawodnik strzałem pod poprzeczkę próbował pokonać golkipera Celticu, lecz po raz kolejny Boruc wykazał się kunsztem bramkarskim, dzięki czemu The Bhoys przegrywali ‘tylko’ 1:0.
W pierwszej części meczu Celtic niczym nie zachwycił próbując zaskoczyć Almunię jedynie wrzutkami ze skrzydła.

Drugą połowę meczu z animuszem rozpoczął McGeady strzelając (minimalnie niecelnie) na bramkę Arsenalu. To jednak prawie wszystko na co stać było zawodników Tonyego Mowbrayego w rewanżu z londyńską ekipą.

W 53’ minucie po składnej akcji piłkarzy Wengnera Eboue podwyższył wynik meczu na 2:0, po czym za zdjęcie koszulki otrzymał żółta kartkę. Po stracie drugiego gola zawodnicy z Glasgow wyraźnie stracili wiarę w zwycięstwo. Arsenal kompletnie przejął inicjatywę w meczu, rozgrywając piłkę w środku pola i co jakiś czas próbując zaskoczyć bramkę strzeżoną przez reprezentanta Polski (strzał Eduardo obok lewego słupka Boruca).

Zadowolony z prowadzeni trener Arsenalu postanowił zdjąć z boiska bohatera (aktora) spotkania – Eduardo, zastąpił do Andriej Arszawin. Zaledwie trzecie dotknięcie z piłką Rosjanina przełożyło się na trzeciego gola dla The Gunners. Ponownie bez szans Artur Boruc.
Tonye Mowbray dokonał kilku zmian, lecz nie przełożyło się to na grę Celticu.
Wart odnotowania jest akcja Aaron Ramseya w 78’ minucie, kiedy w sytuacji sam na sam Walijczyk przegrał walkę z byłym bramkarzem Legii Warszawa.
Do końca spotkania Arsenal rozgrywał piłkę najczęściej na połowie rywala, co jakiś czas próbując zaskoczyć obronę i bramkarza Celticu Glasgow. Wiele świeżości w poczynania zawodników Arsena Wengera wniósł Arszavin, do którego koledzy z zespołu często adresowali futbolówkę.
W 92’ minucie honor The Bhoys uratował Donati, który po entej wrzutce Celticu w pole karne Almunii pokonał strzałem z woleja londyńskiego bramkarza.

Celtic Glasgow przegrał w dwumeczu z Arsenalem Londyn aż 1:5. Pomiędzy drużynami widać było różnicę poziomu piłkarskiego, gdyż bez pomysłu na grę, celnych strzałów i składnych akcji ekipy Tonyego Mowbrayego Celtic nie miał szans w konfrontacji z teamem ze stolicy Anglii.
Mecz pomiędzy tymi drużynami uznano za hit eliminacji tegorocznej Ligi Mistrzów. Na podstawie dwumeczu obu ekip można było zauważyć, że w formie na Champions League znajduje się tylko Arsenal.

Dla polskich kibiców zapewne smutną wiadomością jest fakt, że nie zobaczymy na boiskach LM reprezentanta Polski – Artura Boruca. Po dwumeczu z Asenalem mogliśmy zauważyć, że nasz bramkarz jest w dobrej formie, co dobrze rokuje przed zbliżającymi się meczami reprezentacji Leo Beenhakkera.

Arsen Wenger przed dzisiejszym meczem powiedział, że rewanż z Celticiem będzie dla niego trudniejszym spotkaniem niż najbliższa konfrontacja w Premiership z Manchesterem United. Arsenal gładko poradził sobie z wicemistrzem Szkocji, więc czy tak samo poradzi sobie w sobotę z ówczesnym Mistrzem Anglii?

Tak więc jutro o godzinie 18:00 to Arsenal Londyn będzie brał udział w losowaniu grup tegorocznej Ligi Mistrzów. Już dziś pragnę zaprosić Was do artykułów, w których analizował będę szansę poszczególnych zespołów w grupowych konfrontacjach Champions League, najbliższy z nich już w piątek.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/26/arsenal-fc-%e2%80%93-celtic-glasgow-czyli-hit-eliminacji-tegorocznej-lm/feed/
Krajobraz po bitwie – Big Four po pierwszej kolejce http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/ http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/#comments Mon, 17 Aug 2009 18:02:55 +0000 lady_in_redd http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/ Krajobraz po bitwie czyli wielka czwórka po pierwszej kolejce 10 spotkań, 24 bramki, 30 żółtych kartek - oto bilans pierwszej kolejki najstarszej, najbrutalniejszej i najlepszej (pozdrawiam amatorów BBVA) ligi świata. Wojny ani nawet bitwy w powietrzu nie poczuliśmy, za to ćwiczenia, mobilizację w szeregach wielkich i owszem. Tak naprawdę dla wyspiarzy zabawa zaczyna się dopiero w okolicach października.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Chelsea FC, Liverpool FC, Manchester United,

]]>
Krajobraz po bitwie czyli wielka czwórka po pierwszej kolejce
10 spotkań, 24 bramki, 30 żółtych kartek – oto bilans pierwszej kolejki najstarszej, najbrutalniejszej i najlepszej (pozdrawiam amatorów BBVA) ligi świata. Wojny ani nawet bitwy w powietrzu nie poczuliśmy, za to ćwiczenia, mobilizację w szeregach wielkich i owszem. Tak naprawdę dla wyspiarzy zabawa zaczyna się dopiero w okolicach października.

Z Big Four nie zawiódł jedynie Arsenal, który zdemolował Everton na wyjeździe aż 1-6. To ciekawe, zwłaszcza, że zarówno wielu ekspertów jak i kibiców to właśnie tę drużynę typuje do opuszczenia najlepszej angielskiej czwórki na rzecz choćby zbrojącego się na potęgę Manchesteru City. Wydawało się, że po odejściu Adebayora i Kolo Toure do przybytku arabskich szejków, będzie już tylko gorzej; tymbardziej, że lidera na miarę Henry’ego nadal brak. Tymczasem zmieniają się zawodnicy, ale od lat przedszkole Wengera działa wg tych samych zasad – futbol musi cieszyć i cieszy wymiernie co widać poniżej.

O ile Arsenal nie zawiódł, o tyle inna londyńska ferajna rozczarowała. Gdyby nie Didier Drogba tradycyjnie już w 90 minucie, debiut Carlo Ancelottiego można by zaliczyć definitywnie jako nieudany. A tak 3 punkty są, chociaż niesmak pozostał. Michał Pol chyba miał rację, powtarzając za samym Włochem, że Chelsea to będzie produkt na miarę sera parmezan. Po wczorajszych 90 minutach widać, że trzeba tu długiego dojrzewania oraz mozolnej pracy z materiałem. O ile 3 punkty są zawsze zwycięstwem bez względu na zaprezentowaną jakość, o tyle z takim stylem na pokonanie Manchesteru United czy choćby Aston Villi nie ma co się porywać. Slow food okej, ale odrobina cudownego ulepszacza nikomu jeszcze nie zaszkodziła, zwłaszcza, że Ancelotii w Milanie niejednokrotnie pokazał, że i z przeterminowanymi produktami można podziałać, o ile szef kuchni ma odpowiednią wizję.

Manchester United również się nie przemęczał. Skromne 1-0 z Birmingham czyli tegorocznym beniaminkiem Premier Legue to raczej nie to, czego oczekiwalibyśmy od zeszłorocznych mistrzów. Co prawda odszedł Ronaldo. Bez niego, nic tu nie będzie takie jak przedtem, bo on potrafił uczynić realną różnicę, nie sądzę więc, by udało im się obronić tytuł – prorokuje Patrick Barclay – szef działu piłki nożnej z The Times. Póki co 3 punkty skasowane, a kibicom pozostaje się modlić, by i tym razem Alex Ferguson okazał się dobrym prorokiem. Jak narazie 1-0 dla Fergiego – Rooney miał być strzeleckim substytutem Ronaldo, wystarczyły 34minuty, by ziściły się słowa trenera.

Nikt chyba nie spodziewał się za to przegranej Liverpoolu. To oni typowani byli przecież na głównych pretendentów do tytułu w tym sezonie. Tymczasem tradycji stało się zadość i tak samo jak w poprzedniej kampanii, wyjechali z White Hart Lane z wynikiem 1-2 dla Spurs. Rok temu Rafael Benitez mógł przynajmniej się bronić, że jego drużyna zagrała całkiem dobre spotkanie, tylko szczęścia zabrakło. Tym razem jego podopieczni już od początku grali w osłabieniu, bo jak inaczej można określić Lucasa i Babela w wyjściowej 11stce?! Mam nadzieję, że zwykle opanowany Hiszpan pokaże swoje niezadowolenie i zrobi w drużynie corridę z prawdziwego zdarzenia. Ciekawe, kto wystąpi w roli byka, którego należy unicestwić? Jedno jest pewne, ojcostwo i Puchar Konfederacji chyba zmęczyło mocno Fernando Torresa. Miał być lisem pola karnego. Zamiast oczekiwanego znaku Zorro zobaczyliśmy wczoraj Robin Hooda(w tej roli Glen Johnson) i facetów w rajtuzach.

Nie idźcie tą drogą panowie, bo na tytuł przyjdzie czekać do następnego stulecia! Co do Kogutów – gdyby zapowiedź zemsty Robbiego Keane’a miała cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, Irlandczyk ustrzeliłby wczoraj hat tricka, na szczęście, jak zwykle w jego przypadku skończyło się na zapowiedziach.

Premier League - trofeumZa to po wczorajszym występie warto przyswoić sobie nazwisko obrońcy Asouu Ekotto – kawał przyzwoitej gry i piłka w siatce Reiny, raz.

Ciekawe, kto podniesie to mierzące 76cm wysokości i ważące 25kg trofeum? Pretendentów do założenia korony jest wielu – Gerrard, Terry, Fabregas czy Gary Neville. Richarda Dunne’a również nie należy skreślać, zwłaszcza, że obstawiając zwycięstwo The Citizens u angielskich bukmacherów, można wzbogacić się o całkiem niezłą sumkę.


Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/17/krajobraz-po-bitwie-big-four-po-pierwszej-kolejce/feed/
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:40:18 +0000 Kondi http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/ Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership! Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Chelsea FC, Emmanuel Adebayor, FC Barcelona, Florentino Perez, Kolo Toure, Manchester City, Manchester United, Real Madryt, transfery,

]]>
Gwiazdy na start. Rusza angielska Premiership!
Dokładnie 84 dni dni dzielą nas od ostatniej ligowej kolejki angielskiej Premiership. Czasu teoretycznie dużo, choć niektórzy nie pogardziliby zapewne jeszcze tygodniem, a być może dwoma do lepszego przygotowania się do startu, który swoją porę i miejsce miał już wczoraj o 12.45 czasu lokalnego w zachodnim Londynie, gdzie Chelsea pokonała Hull. Tak więc, ruszyła najlepsza liga na świecie!

Tak, z pełną świadomością nazwałem EPL najlepszymi rozgrywkami naszego globu. Część z Was przyjmie to z obruszeniem i ironicznym uśmiechem, gdyż przez dużą część znawców miano to po rzymskim finale Ligi Mistrzów przejęła hiszpańska Primera Division, ale czy słusznie? Moim zdaniem nie. Chylę czoła przed Barceloną, która w pięknym stylu (może poza półfinałem) zdominowała Puchar Europy w poprzednim sezonie. Gratuluję i podziwiam Florentino Pereza, który nie obiecał gruszek na wierzbie w skutek czego na Santiago Bernabeu pojawiły się największe gwiazdy pokroju Kaki, Cristiano Ronaldo, czy Karima Benzemy…

Jest jednak kilka ale. Pierwsze ode mnie. W Hiszpanii o mistrzostwie kraju zadecyduje wyżej wspomniana dwójka, a reszta zespołów nawet przez chwilę nie zbliży się do faworytów. Walka o dominację zawsze lepiej smakuje, gdy włącza się w nią większa ilość drużyn. Drugim i dobitnym argumentem niech będą słowa gwiazdy Liverpoolu … Hiszpana, Fernando Torresa:

„Real ma Ronaldo i Kakę, Barcelona Messiego i Xaviego i co więcej? Tradycja, historia, liczba kibiców i atmosfera na stadionach – tego zazdroszczą nam wszystkie ligi świata, nawet hiszpańska. Jesteśmy ciągle daleko z przodu.”

Fernando Torres

Lato na Wyspach jak co roku miało dwa motywy przewodnie. Transfery i promocja. Do wielkich sum wydawanych przez właścicieli klubów wszyscy zdążyli przywyknąć, gdyż dzieje się to co najmniej od wejścia do gry Romana Abramovicha, który niby spuścił już z tonu, ale sądzę, iż śmiało mogę nazwać go pionierem wydawania bajońskich sum przez ekipy angielskiej Premiership. Tutejszym odpowiednikiem Realu Madryt został, co nikogo dziwić nie może, Manchester City. Ponad 100 mln. Funtów zapłacono za Emmanuela Adebayora, Carlosa Teveza, Roque Santa Cruza, czy Kolo Toure. Robi wrażenie, ale czy przyniesie oczekiwane efekty? O tym później.

Okres przygotowawczy? Promocja i pieniądze! Takie skojarzenia wzbudza u większej części zarządów czas w którym piłkarze mają wyrabiać żelazne kondycje na kolejny morderczo trudny sezon. Jednak co sportowe, zostawmy sztabom i zawodnikom, a pieniądze rzecz ważna. I tak po raz kolejny najlepsze ekipy wybrały się na podbój Stanów Zjednoczonych, Azji, a nawet … Australii. Zyskiwanie kolejnych kibiców to nie tylko sprzedaż gadżetów – w szczególności koszulek. To także powstawanie nowych fanklubów, stowarzyszeń, które w swoim zakresie przez cały rok, nie tylko w okresie letnim przez maksymalnie 2 tygodnie, będą promować dany zespół. Interes się kręci, księgowi zacierają ręce bo dochodów nigdy za wiele.

Grupa mistrzowska

Jak nadmieniłem na wstępie o końcowy triumf w Anglii walczyć będzie kilka zespołów. Dokładnie 4 i nie powinno tutaj być żadnej niespodzianki. W skład ten wchodzą oczywiście, jak co roku, Manchester United, Liverpool, Chelsea oraz Arsenal. Wymieniłem je w kolejności z poprzedniego sezonu, jednak uważam, że te rozgrywki zakończą się zdecydowanie inaczej. W mojej opinii do samego końca powalczą między sobą drużyny Sir Alexa Fergusona oraz Carlo Ancelottiego. Maksymalnie w marcu wykruszy się pozostała dwójka, która między sobą rozstrzygnie miejsce na podium, a tutaj stawiałbym (jak nigdy) na podopiecznych Arsene Wengera. Czemu tak? Przed Wami krótka charakterystyka każdego z kandydatów:

Arsenal – Od lat Arsene Wenger po skończonym sezonie musi wysłuchiwać tych samych komentarzy: z dziećmi nic nie wygrasz. A on dalej swoje. I według mnie bardzo słusznie, gdyż plan rozpoczęty kilka lat temu zaczyna przynosić rezultaty, gdyż owe ‘dzieci’, które miały stanowić trzon zespołu z Emirates Stadium dziećmi w rzeczywistości już nie są. I tu nie chodzi tylko o ich metryczki, ale i doświadczenie, które co roku zbierają w Lidze Mistrzów, radząc sobie co najmniej przyzwoicie, by nie powiedzieć dobrze, bo jak inaczej nazwać dobrnięcie do ½ poprzedniej edycji?

Transfery. Co prawda z Arsenalu odeszło dwóch graczy, który zwykle wychodzili w podstawowej jedenastce to ja jednak wcale nie uznałbym tego za poważne osłabienie. Ba, więcej! Śmiem twierdzić, że sprzedaż Emmanuela Adebayora do The Citizens to… wzmocnienie Gunners. Jak powszechnie wiadomo od co najmniej roku reprezentant Togo chciał zmienić pracodawcę, a gdy rok temu nie udało się trafić do Milanu piłkarz nie błyszczał już skutecznością na murawie, co więcej, psuł on dobrą atmosferę w szatni. Na tym transferze najwięcej zyska zapewne Robin van Persie, który powinien otrzymać więcej swobody z przodu, a do spółki z oswojonym z brytyjską rzeczywistością Andriy’em Arshavinem i coraz lepszym Theo Walcottem stworzy ofensywne trio przed którym drżeć będzie każda defensywa ligi, gdyż od dawna wiadomo, że filozofią tego zespołu jest znane powiedzenie ‘Najlepszą obroną jest atak.’

Trochę inaczej sprawa ma się z Kolo Toure, który zanotował sportowy spadek dla pieniędzy. W jego miejsce za 10 mln funtów pozyskany został Belg, Thomas Varmaelen. Miał być kolejnym złotym dzieckiem ‘wyprodukowanym’ przez słynną szkółkę amsterdamskiego Ajaxu, jednak jego talent gdzieś się zatrzymał. Zadaniem Wengera będzie obudzić drzemiący w tym chłopaku niemały potencjał, a gdy ta sztuka się powiedzie zapewne szybko zapomni o stracie zawodnika rodem z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Gdy do tego dopowiemy, że po kontuzjach wracają Tomas Rosicky oraz Eduardo Da Silva, a na ławce siedzą fenomenalne młode talenty pokroju Carlosa Veli, czy Jacka Wilshere’a dostaniemy mocny skład gotowy do walki o podium. Na miejsca 1-2 to jednak za mało. Krótka i mimo wszystko zbyt mało doświadczona ławka, a przede wszystkim poważny uraz Samira Nasriego powodują, że Manchester United, jak i Chelsea w pewnym momencie ligi będą mogły skreślić Arsenal z listy poważnych rywali.

Chelsea – na Stamford Bridge wszyscy czekają na powtórkę sezonów 2004/05 i 2005/06, kiedy to na sam koniec John Terry dumnie wznosił puchar za mistrzostwo Anglii. Po zakończeniu poprzednich rozgrywek wiele mówiło się o kadrowej rewolucji jaka miałaby mieć miejsce w zachodnim Londynie. Roman Abramovich zmęczony ciągłymi porażkami w Europie i niemocą odzyskania tytułu znów nie sypnął zbytnio groszem, postanowił za to postawić na doskonałego, sprawdzonego w klubowej piłce managera. Carlo Ancelotti ma w końcu dać The Blues choć jedno z wyżej wymienionych tytułów. Choć sam Włoch apeluje o spokój, to gdy ta sztuka się nie powiedzie zapewne straci pracę. To już niestety smutna tradycja, która dosięgnęła Jose Mourinho, Avrahama Granta oraz Luiza Felipe Scolariego.

Transfery. Z zapowiadanej rewolucji nici, spektakularnych wzmocnień brak. Pozyskano przede wszystkim Youriy’a Zhirkova, reprezentanta Rosji, jedną z najjaśniejszych postaci ostatniego Euro. Do tego bramkarz, Ross Turnbull ze spadkowicza Middlesbrough i młoda nadzieja angielskiego ataku, Daniel Sturridge z Manchesteru City. Z wypożyczeń wrócili Claudio Pizarro oraz Andriy Shevchenko, ale jak pokazały przedsezonowe gry na nich bardzo polegać niestety nie można, a i sprzedać nie ma gdzie, bo chętnych dotychczas brakowało.

Z drużyny nie odszedł nikt znaczący. Cały trzon zespołu pozostał i ma się dobrze, martwi jednak co innego, masowe rozprzedawanie, bądź wypożyczanie młodych zawodników z Akademii, którzy mogliby być idealnym uzupełnieniem podstarzałego już trochę składu. Miroslav Stoch, Ben Sahar, Ryan Bertrand, Sergio Tejera, Frank Nouble, Morten Nieslen to piłkarze, którzy Stamford Bridge opuścili. Mimo wszystko kadra jest szeroka I bardzo doświadczona. Jeżeli Ancelotti nie popełni błędu Scolariego w przygotowaniach, Chelsea w obliczu osłabień Manchesteru United stanie się głównym kandydatem do mistrzostwa.

Liverpool – The Reds na triumf w lidze czekają już 20 lat. Jak prorokuje Sir Alex Ferguson poczekają i kolejny.

„Miniony sezon był dla tej drużyny najlepszy od 20 lat, a i tak skończyli cztery punkty za nami. Trudno będzie im powtórzyć taki wyczyn.”

Sir Alex Ferguson

Trudno nie zgodzić się ze słowami Szkota. Liverpool w sparingach nie zachwycał, a i nie wzmocnił się znacząco. Odeszli za to przede wszystkim Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso, którzy ulegli galaktycznemu projektowi Florentino Pereza. A przecież ciągle nie wiadomo, czy Javier Mascherano nie wyląduje w końcu na Camp Nou.

W ich miejsce pozyskano Glena Johnsona z Portsmouth oraz Roberto Aquilaniego z Romy. Prawy obrońca reprezentacji Anglii ma za sobą prawdopodobnie najlepszy sezon w życiu, jednak czy będzie w stanie go powtórzyć zważywszy na to, że będąc w Chelsea nie był w stanie przebić się do podstawowego składu? Czy włoski pomocnik dobrze i szybko zaadaptuje się w nowym otoczeniu? Śmiem wątpić.

Jak na zamieszanie wokół swojej osoby zareaguje lider ekipy z Anfield Road, Steve Gerrard? Został co prawda uniewinniony przez sąd w sprawie pobicie w jednym z klubów, jednak jak dobrze dostrzeżono, człowiekowi, który od lat nadaje rytmu tej drużynie nie wolno narażać się na takie sensacje. Przy okazji na jaw wyszedł jeszcze jeden talent pomocnika:

„ Wyprowadziłem trzy ciosy, ale tylko jeden doszedł celu” – zeznawał.

„Wyprowadził ciosy niczym profesjonalny bokser” – ocenił siłę rywala poszkodowany.

Dla Rafy Beniteza dobrze by było, gdy i na boisku jego podopieczny okazał się takim wojownikiem, gdyż w przeciwnym razie podium w mojej opinii jest zagrożone.

Manchester United – Przed drużyną z Old Trafford być może najważniejszy sezon w historii, gdyż za jednym zamachem mogą złowić dwie grube ryby: jako pierwsi mogą czwarty rok z rzędu zakończyć rozgrywki na 1 miejscu, a przy okazji wyprzedzić Liverpool w tabeli wszechczasów pod względem ilości zdobytych tytułów.

Wydawało się, że po transferze Ronaldo w jego miejsce sprowadzeni zostaną piłkarze – gwiazdy. Sir Alex stwierdził jednak, że nie będzie uczestniczył w szalonym wyścigu cenowym jaki ogarnął Europę i na Old Trafford za 17 mln trafił Antonio Valencia z Wigan, za 8 mln młokos Gabriel Obertan z Bordeaux, a także za dramo Michael Owen. Nie są to transfery, które powalają na kolana, bo i Ekwadorczyk ilością goli nie zbliży się do Cristiano, Francuz zbierać ma dopiero niezbędne doświadczenie, a i na angielskiego napastnika słynącego z kruchego zdrowia liczyć nie można, ale…

Ale kibice Diabłów muszą zaufać swojemu managerowi. Szkot stawał już przed zadaniem wypełniania luk po swoich gwiazdach i skutecznie poradził sobie w przypadku m.in. Erica Cantony, czy Davida Beckhama. Za każdym razem wiedział co robi. Ma on też słabość do zawodników starszych, doświadczonych i niekiedy już skreślonych. Sprawdził się wariant z Teddym Sheringhamem, a także Henrikiem Larssonem. Czemu teraz miałoby być inaczej?

Szanse na kolejny triumf rozstrzygnie jednak forma Wayne’a Rooneya. Anglik wreszcie ma grać na swojej ukochanej pozycji, gdzie zaliczyć ma najlepszy rok w trakcie pobytu na Old Trafford. To w nim pokładana jest największa nadzieja i sam Fergie namaścił popularnego Roo na następcę Ronaldo. Jeżeli Wayne wreszcie się przełamie w czerwonej części Manchesteru znowu może być radośnie…

Grupa spadkowa

Do spadku także można wytypować kilka zespołów. Nie zdecyduję się na wybranie trójki, która pożegna się z rozgrywkami. Wymienię moich faworytów z krótkim uzasadnieniem:

Hull City – poprzedni sezon zakończony tuż nad kreską, a od degradacji dzielił ich ledwie jeden punkt. Na domiar złego ekipa nie została wzmocniona, a jak wiadomo drugi sezon w ekstraklasie zawsze bywa trudniejszy.

Stoke City – co prawda roku temu zajęli bezpieczną, 12 lokatę to jednak podobnie jak w przypadku Hull dosięgnąć ich może słynny ‘syndrom drugiego sezon’ W Stoke ciągle brak klasowego napastnika, a i gra na wyjazdach musi ulec poprawie, gdyż ledwie 10 punktów uciułanych rok temu woła o pomstę do nieba.

Trójka beniaminków: Brimingham – tym zespołem rządzi niejako prawo serii. Sezon 05/06 spadek do Championship, rok później awans.Rok gry w Premiership i kolejna degradacja, po czym znów awans… Nietrudno się domyśleć co zgodnie z tym prawem będzie teraz. Promykiem nadziei dla ekipy Alexa McLeisha będą doświadczeni Barry Ferguson oraz Lee Bowyer.

Burnley – absolutny debiutant w najwyższej klasie rozgrywkowej. Brakuje tu wszystkiego. Stadionu, pieniędzy, klasowych piłkarzy. Zdaje się, że tylko szczęście i wielkie serce do walki mogą zagwarantować ligowy byt.

Wolverhampton – po długiej przerwie powrót na boiska EPL, jednak poza kilkoma wyjątkami w kadrze znajdują się piłkarze, którzy tę ligę znają tylko z TV. Na dodatek trauma trenera, gdyż ich szkoleniowiec, Mick McCarthy w ekstraklasie pracował dwa razy… dwukrotnie spadając.

Portsmouth – przede wszystkim masowy exodus piłkarzy i wąska kadra. Odejście Johnsona, Traore, Davisa, Collinsa, Pamarota, Laurena, Thomasa i Croucha nie wróży dobrze 14 ekipie poprzedniego sezonu.

Wigan – powód ten sam co w przypadku Pompey. Zimą odeszli Palacios i Heskey, latem Valencia. Bez kluczowych piłkarzy i młodym trenerem na ławce o pozostanie w lidze walczyć trzeba będzie do upadłego.

Liga Europejska

Miejsca 5-7 gwarantujące grę w Lidze Europejskiej według mnie rozstrzygną między sobą Everton, Aston Villa, Tottenham i Manchester City.

Dlaczego nie wierzę w Citizens? Z ciągle niepełną defensywą, oraz totalnie niezgranym przodem w tym roku Big Four podopieczni Marka Hughesa nie rozbiją. Co więcej, jestem niemal przekonany, że przede wszystkim z tym managerem ta sztuka się nie uda. Pieniądze to nie wszystko, na budowę wielkiego zespołu składa się też mnóstwo innych czynników o których jak na razie szejkowie widocznie bladego pojęcia nie mają. 5 miejsce to max na co ich stać, a w obliczu osłabień Aston Villi, nierównego Tottenhamu i Evertonu szansa na lokatę tuż za plecami największych staje się jeszcze większa.

Nie można też zapominać o zespołach ze środka stawki, które rok w rok potrafią odbierać punkty potentatom i decydować o układzie tabeli. Tak więc nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na pierwszy gwizdek w nowych rozgrywkach. Gwiazdy, do boju!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/gwiazdy-na-start-rusza-angielska-premiership/feed/
Przede wszystkim róbmy swoje http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/#comments Thu, 13 Aug 2009 14:28:09 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ Andriej Arszawin Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie "Kanonierzy" opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Vermaelen Thomas,

]]>
Andriej Arszawin
Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie “Kanonierzy” opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.

Szklana kula wszystko ci powie

Przede wszystkim, na samym wstępie zaznaczyć muszę, jakie mam stanowisko do wszelkiego rodzaju przepowiedni i analiz przedsezonowych. Z zasady planowanie przyszłości (w tym przypadku wyników rozgrywek, które zakończą się wiosną przyszłego roku) powinny opierać się na konkretnych analizach danych i wiadomych, które mogłyby potwierdzić naszą tezę. Wedle moich obserwacji, w Anglii nawet zespoły z pierwszej czwórki muszę solidnie popracować, by wywieźć zwycięstwo z boiska ligowego średniaka.
Rozumiem entuzjazm i chęć wspierania swojej drużyny w walce o najwyższe cele. Czy jednak warto grzebać Arsenal już przed sezonem tylko dlatego, że nie poczynił spektakularnych transferów? Spróbuję zdiagnozować nieco ten problem – nie decydując się jednak na przewidywania i prorokowanie ostatecznych rozstrzygnięć.

Gwiazdy opuszczają klub

Kiedy mówimy dziś „Arsenal”, myślimy głównie o dwóch zawodnikach, którzy opuścili klub i zasilili szeregi “The Citizens”. Odejście Adebayora i Toure z wiadomych względów nazwać można osłabieniem drużyny. Byli to gracze, którzy w przeszłości stanowili o sile całego zespołu. Kolo Toure najlepszy okres gry notował w sezonie 2005/2006, gdy na środku defensywy, wraz z Senderosem nie dopuszczali rywali do strzelenia gola przez 10 kolejnych meczów Ligi Mistrzów. Adebayor natomiast błyszczał głównie w sezonie 2007/2008, gdy momentami jednoosobowo decydował o zwycięstwach Arsenalu (zdobył w tamtym sezonie 30 goli dla klubu).

Ci, którzy nie śledzą wydarzeń w klubie z Emirates Stadium, krytykują Wengera za sprzedaż obu zawodników i zasilenie nimi ligowego rywala. Rzeczywistość była jednak taka, że obaj gracze dostali wolną rękę w kwestii decydowania o swej przyszłości. Choć Francuz widziałby ich obu w drużynie, to postanowili oni jednak przenieść się do Manchesteru. Toure był już praktycznie dogadany w zimowym oknie transferowym, jednak sprzedaż przesunięto do lipca. Adebayor, zamiast posypać głowę popiołem po przeciętnym sezonie, zaczął prezentować postawę pokrzywdzonego przez klub i kibiców, czym usprawiedliwić zamierzał opuszczenie Arsenalu.

Obaj czarnoskórzy gracze byli zawodnikami pierwszej jedenastki, lecz swoich najlepszych sezonów (tutaj chyba pełna zgoda) nie zaliczyli w ciągu ostatniego roku. Obaj mieli swoje powody do odejścia i zostały one uszanowane wedle sentencji: „Z niewolnika nie ma pracownika”.

Jak nie kupisz, to odpadasz

Jedno to sprzedać (za niezłe pieniądze), inna sprawa, to zastąpić ubytek. Padają oskarżenia, jakoby stołeczny klub przesypiał obecne okno transferowe. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dlatego potrafię podzielić opinie tych, którzy z irytacją spoglądają w stronę Londynu i braku jakichkolwiek zakupów. Osobiście też jestem zwolennikiem sprowadzenia doświadczonego defensywnego piłkarza. Myślę jednak, że większych transferów (szczególnie ofensywnych) Wenger przeprowadzać nie musi, gdyż w ofensywie mamy doprawdy szerokie pole manewru w doborze skutecznych i kreatywnych graczy.
Arsenal sprzedał dwóch dobrych graczy, ale nie znaczy to, że bezmyślnie się osłabia. Zmiana systemu na 4-3-3 nie wymaga od nas zastępowania Adebayora podobnym piłkarzem. Nie musimy liczyć na 20-30 bramek zdobytych przez jednego gracza. Mamy kilku świetnych zawodników, którzy są w stanie strzelić po 10-15 goli każdy. W porównaniu do zeszłej jesieni, w ofensywie zyskaliśmy Arszawina i powracających po przewlekłych kontuzjach: Eduardo i Rosicky’ego. Ten drugi co prawda doznał ponownej kontuzji i wypadł ze składu do końca września (jest to jednak typowa kontuzja dla mięśni i ścięgien po długim czasie leczenia – Eduardo też to przechodził). Chorwat natomiast wygląda niezwykle dobrze przed sezonem. Jego występy w towarzyskich grach nie powalały na kolana, ale ogromne wrażenie robiło na mnie jego zdecydowanie, opanowanie i zimna krew pod bramką rywala. Powrót Eduardo do składu daje zupełnie nowe możliwości w zestawieniu formacji ataku.

Toure był oddany Arsenalowi, jednak najlepiej wyglądał u boku Senderosa. Vermaelen jest być może tym typem gracza, którego na dzień obecny potrzebujemy najbardziej.

Kiedy wspominam ostatni rok i walkę o tytuł mistrzowski na Wyspach, nie trudno pominąć faktu, że praktyczne szanse na zwycięstwo w tych rozgrywkach (lub na zajęcie wyższego miejsca) straciliśmy już w pierwszych kilku kolejkach. Zdarzały się nam wtedy mecze, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Kolejne remisy i porażki z nie najsilniejszymi przecież drużynami, systematycznie spychały nas coraz dalej od liderujących ekip. Główną przyczyną tego stanu rzeczy była nieobecność w zespole Fabregasa, który zmagał się z kontuzją. W jego miejsce staraliśmy się wprowadzać kilku młodych graczy, którzy dzieląc się zadaniami, mieli wypełniać role Cesca. Denilson, Song czy Diaby z racji braku doświadczenia, a czasem także umiejętności, nie byli w stanie sobie z tym poradzić. Dziś jednak mamy swego kapitana od samego początku rozgrywek. Młodzi środkowi pomocnicy, prezentują dziś znacznie wyższe standardy gry, niż to miało miejsce przed rokiem.

Serce mi mówi, żeś słaby

Kiedy słyszę sympatyków innych drużyn, rywali Arsenalu w walce o mistrzowski tytuł, mówiących tak zdecydowanie i jednoznacznie o katastrofie w londyńskim zespole, mam ochotę zwrócić im uwagę, że na ich podwórku też nie wszystko wygląda jak należy. Mistrz Anglii, Manchester United, stracił swojego najlepszego zawodnika, Liverpool sprzedał podstawowego środkowego pomocnika, Chelsea zaś znów zmieniła trenera. Czy powyższe argumenty uprawniają mnie do twardego stwierdzenia, że któraś z tych ekip nie sięgnie po tytuł? Oczywiście nie. United zmienią ustawienie i przesuną niektórych graczy, Liverpool potrafi bronić całą drużyną, więc są w stanie załatać lukę zespołowo. Chelsea zawsze jest groźna, niezależnie od trenera.

Choć mam swoje sympatie i antypatie, to staram się nie poddawać emocjom i być obiektywnym w ocenianiu szans innych drużyn. Doceniam sposób, w jaki zbudowany został Man Utd, szanuję styl gry Liverpoolu, uznaje siłę Chelsea. Nie patrzę z wyższością na zespoły Aston Villi, Evertonu, Tottenhamu czy Man City. Oni też mają powody ku temu, by zabłysnąć w nadchodzącym sezonie. Każdy ma przed sobą jakiś cel i stara się go wypełnić.

Róbmy swoje

Być może powinienem się jednak cieszyć z sytuacji, gdy w wielu analizach Kanonierzy stawiani są na pozycji przegranego. Może to mieć znaczący wpływ na postawę zespołu i być dodatkową mobilizację dla klubu. Mam takie osobliwe wspomnienie z sezonu 2007/2008, gdy w letnim oknie opuścili nas Reyes, Ljungberg i Henry. Nie tylko piłkarze, ale także kibice chcieli udowodnić całemu światu, że Arsenal to nie tylko Titi. Ku zaskoczeniu ekspertów mieliśmy na jesieni nawet 5 punktów przewagi nad drugą w tabeli drużyną. Remisowy mecz z Birmingham i pamiętna kontuzja Eduardo dramatycznie wyhamowały nasz dobry sezon. Mimo wszystko pokazaliśmy wtedy swoją zespołowość i determinację.

Kiedy jesteśmy więc w przededniu inauguracji nowego sezonu, mam jedną, dobrą radę: przede wszystkim róbmy swoje.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/feed/
Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii? http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/ http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/#comments Wed, 12 Aug 2009 06:02:43 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/ Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii? Oczywiście! – Tak podpowiada mi moje serce od lat wiązane z klubem Czerwonych Diabłów. Z drugiej strony tytuł dzisiejszego artykułu wymaga ode mnie rozwinięcia tematu dotyczącego rozstrzygnięcia tytułu mistrzowskiego w najbliższym sezonie Premiere League.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Chelsea FC, Liverpool FC, Manchester United, Premiere League,

]]>
Rusza Premiership! Czy Man United obroni obroni tytuł Mistrza Anglii?

Oczywiście! – Tak podpowiada mi moje serce od lat wiązane z klubem Czerwonych Diabłów. Z drugiej strony tytuł dzisiejszego artykułu wymaga ode mnie rozwinięcia tematu dotyczącego rozstrzygnięcia tytułu mistrzowskiego w najbliższym sezonie Premiere League.

Dokładnie 4 dni pozostały do pierwszego meczu angielskiej ekstraklasy. Jako kibic brytyjskiego futbolu ogromnie stęskniłem się za potyczkami ‘wielkiej czwórki’ oraz pozostałych drużyn Premiership. Zatem kto zdobędzie tytuł mistrzowski po ostatniej kolejce Premiere League? I czy Manchester United obroni najważniejsze trofeum ligi angielskiej? Dla mnie to pytanie retoryczne, z powodu wyżej wymienionych względów. Ale aby moi przełożeni nie marudzili, że dzisiejszy artykuł jest zbyt krótki postarajmy bliżej przyjrzeć się klubowi z Old Trafford i dokonać analizy za i przeciw dotyczących słuszności mojej tezy na temat przyszłego (tzn. ówczesnego) Mistrza Anglii.

Jak każdy zapewne wie, w tegorocznym okienku transferowym United sprzedali za ogromne pieniądze uznanego za najlepszego zawodnika globu – Portugalczyka Cristino Ronaldo. Ponad to klub opuścił również uwielbiany przez kibiców Czerwonych Diabłów Carlos Tevez! Dwie kluczowe postacie odchodzą z szeregów ekipy z Old Trafford. Zwykłemu, szaremu kibicowi nasuwa się prosty wniosek – Manchester United w tym sezonie będzie drużyną słabszą. Otóż nie moi drodzy. Dlaczego? Bo nad klubem czuwa genialna ręka menagera Red Devils. Po sprzedaży Ronaldo do Realu wszyscy zadawali sobie pytanie kto zostanie następcą Portugalczyka w teamie z Manchesteru, a dokładniej kogo kupi Ferguson na miejsce niezwykle utalentowanego Portugalczyka. Jak to w swoim zwyczaju mając, trener Czerwonych Diabłów ponownie zaskoczył, a dokładniej zastrajkował przeciw zawyżonym cenom piłkarzy, cenom, które jego zdaniem nie odpowiadają umiejętnościom piłkarzy. Jak do tej pory SAF wydał na letnie transfery 20 milionów euro i zakończył zakupy.

Co ciekawe na Old Trafford pojawił się były zawodnik obozu wroga (Liverpoolu) – Michael Owen, który ma doświadczyć piłkarskiego katharsis pod opieką sztabu szkoleniowego United. Warto wspomnieć, że transakcja byłego napastnika The Reds odbyła się bez gotówkowo, gdyż Owenowi wygasł kontrakt z jego aktualnym pracodawcą – Newcastle United. Na pewno sporo kontrowersji sprawił fakt, że 29-letni Anglik otrzymał koszulkę z liczbą siedem, czyli magicznym numerem Red Devils, z którym niegdyś grali tacy zawodnicy jak Eric Cantona, David Beckham, a do niedawna Cristiano Ronaldo. Czy transfer w postaci Owena sprawdzi się zobaczymy w najbliższym sezonie, choć po ostatnich przedsezonowych meczach Manchesteru United widać, że Szkot tym razem również miał nosa do wyboru piłkarza, który na zastąpić kibicom brak w składzie Teveza. Poza ‘zakupem’ Michaela Owena na Old Trafford pojawiło się dwóch nowych i młodych zawodników – Antonio Valencia oraz Gabriel Obertan. Zapewne pod wodzą SAF, piłkarze ci z czasem znacznie podwyższą swoje niemałe możliwości piłkarskie.

Czemu United mieliby nie obronić fotela najlepszej drużyny w Anglii? Na pewno jak co roku są jednym z głównych faworytów do tego tytułu. Manchester United poza sprzedażą Ronaldo i Teveza utrzymali kadrę z poprzedniego sezonu.
Ważną rolę ogrywać ma w zespole Mistrza Anglii Wayne Rooney. Młody Anglik został wytypowany przez samego Sir Alexa Fergusona do zastąpienia, pod względem strzelonej liczby goli, Cristino Ronaldo. W poprzednim sezonie popularny Wazza często występował na pozycji lewoskrzydłowego, po to, aby zrobić miejsce z przodu dla Portugalczyka lub Berbatova. Niedługo ma się to zmienić. SAF zapowiedział, że Rooney występował będzie na swojej ulubionej pozycji, czyli wysuniętego napastnika. Tak więc defensywy rywali Czerwonych Diabłów – bójcie się!

Zgodnie z zapowiedziami coacha United, drużyna ma przyjąć nową taktykę na nadchodzące mecze Premiership. Zmiana ta podyktowana jest stratą Teveza oraz Ronaldo. Zapewne wielu kibiców zastanawia się, czym po raz kolejny zaskoczy Szkot. Odpowiedź poznacie już niedługo.

Wyrównana, zgrana drużyna, wspaniały trener, dobre transfery, to tylko część aspektów, które świadczą o tym, że Manchester United obroni miano Mistrza Anglii. Ale czy innym drużynom walczącym o tytuł tego brakuje? Sprawdźmy.

Chelsea Londyn – drużyna, która zdaniem SAF może najbardziej zaszkodzić United w walce o końcowy sukces. W ekipie The Blues pojawił się nowy trener Carlo Ancelotti, który ma być lekiem na całe zło, czyli zdobyć mistrzostwo Premiere League oraz upragniony puchar Ligi Mistrzów. Londyńczycy przed sezonem pozyskali młodego napastnika – Daniela Sturridge, bramkarza Rossa Turnbulla oraz gwiazdę CSKA Moskwa Yurija Zhirkova. Z drużyny Ancelottiego nie odszedł żaden istotny piłkarz pierwszego składu, dlatego Chelsea jak co roku będzie groźna.

Arsenal Londyn, czyli klub który od kilku lat nie może zdobyć żadnego znaczącego tytułu. Przez wielu skreślony już jako członek ‘wielkiej czwórki’. Jak co roku w Arsenalu mówi się o zwojowaniu Premiership przez młode wilki Wengera, jak na razie guzik z tego wychodzi i tak się zastanawiam, czy w ogóle kiedykolwiek wyjdzie. Londyńczycy sprzedali natomiast za spore pieniądze swoją gwiazdę Emmanuela Adebayora do Man City. Jedynym transferem Wengera do klubu był zakup obrońcy Thomasa Vermaelena. Czy to starczy na zwycięstwo w Premiere League? Nie sądzę.

Zdaniem Sir Alexa Fergusona, po sprzedaży Xabiego Alonso klub z miasta Beatlesów jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek przestał liczyć się w walce o Mistrzostwo Anglii. Liverpool pozbył się kilku graczy jak na przykład Hyypia czy Pendnnt, ale z powodu problemów finansowych zakupił jedynie Glena Johnsona oraz w ostatnich dniach Alberto Aquilaniego. Mam nadzieję, że opinia SAF o walce Liverpoolu o fotel najlepszej drużyny w Anglii sprawdzi się w stu procentach.

Manchester United po wyrównanym meczu, rozstrzygniętym w rzutach karnych, poniósł porażkę w spotkaniu o Tarczę Dobroczynności z ekipą Chelsea Londyn. Na starcie sezonu Carlo Ancelotti prowadzi 1:0 z Sir Alenem Fergusonem. Mam jednak nadzieję, jako kibic United, że po sezonie to Szkot będzie na plus po konfrontacjach z włoskim trenerem. A dzisiejszy artykuł zakończę dość optymistycznym zdaniem dla fanów Czerwonych Diabłów, które powtarzają Anglicy: Kto zdobywa Tarczę Dobroczynności nie wygrywa Mistrzostwa Anglii!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/12/rusza-premiership-czy-man-united-obroni-obroni-tytul-mistrza-anglii/feed/
Valencia sprowadza Arsenal na ziemię http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/#comments Sun, 09 Aug 2009 11:30:42 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ Valencia vs Arsenal Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Valencia CF,

]]>
Valencia vs Arsenal
Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.

Zwycięstwo w zakończonym przed tygodniem Emirates Cup i pokonanie takich rywali jak Rangers czy Atletico Madryt rozbudziło nadzieję i wiarę wśród fanów Arsenalu. Mało tego – pod wielkim wrażeniem gry Kanonierów byli także trenerzy i komentatorzy sportowi, którzy nie mogli wyjść z podziwu jak dojrzałym i zgranym zespołem dysponuje Wenger. Pochwały kierowane w stronę młodziutkiego Wilshere’a wcale nie były przesadzone.

Ze zrozumiałych więc względów oczekiwania przed tym ostatecznym sprawdzianem (kolejny mecz Arsenal rozegra za tydzień z Evertonem jako ligowe spotkanie) były spore. Sam szkoleniowiec londyńczyków podgrzewał atmosferę twierdząc, że zobaczymy przeciw Valencii skład w 90% podobny do tego jaki wybiegnie w pierwszym spotkaniu o punkty. Zapowiadał także, iż sprawdzi kilka swoich pomysłów jakie będzie chciał wprowadzić do drużyny. Siłą rzeczy kibice nie mogli przejść obok tej potyczki obojętnie.

W chwili gdy gracze wybiegli na murawę stadionu, stało się jasne, że sobotni mecz będzie diametralnie różnił się od dotychczasowych. To już nie było to miłe towarzyskie spotkanie w stylu gier w Emirates Cup. Nie graliśmy u siebie, nie mieliśmy za sobą kibiców, boisko i pogoda nie były tak sprzyjające jak przed tygodniem. Deszcz, głośni fani rywali, specyficzna atmosfera stadionu, no i sam rywal. Valencia grała od samego początku zdecydowanie i szybko, ale nienagannie technicznie. Ciągle nas naciskali, trudno było odebrać im piłkę lub przerwać akcję. Pomyślałem w pierwszej chwili, że to świetna okazja ku temu, by sprawdzić się w takiej walce przed meczami w lidze oraz przed pojedynkiem z Celtami (Arsenal w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzy się z Celticiem Glasgow – dop. red.).

Prócz pogody zaskoczył mnie także brak Vermaelena, który był anonsowany przed tym meczem. Jego nieobecność wydaje się więc oznaczać poważniejsze problemy ze zdrowiem. Martwi i zarazem niepokoi mnie brak informacji ze sztabu medycznego na temat zdrowia Belga. W zaistniałej sytuacji środek naszej defensywy stworzyli Gallas z Djourou. Po bokach biegali Eboue i Traore. W pierwszej jedenastce zobaczyliśmy także: Songa, Fabregasa oraz Diaby’ego. Ofensywnie nastawionymi graczami mieli być Arszawin, Bendtner i van Persie. Dostępu do naszej bramki strzegł Almunia.

Zestawienie graczy dawało poczucie bezpieczeństwa, że podchodzimy do sprawdzianu całkowicie serio. Wenger wystawił względnie silny skład, toteż ze zdziwieniem przyjąłem początkowy szturm gospodarzy i niekiedy nasze ślepe wybicia piłki. Z czasem dotarło do mnie, że początek i tak był jeszcze znośny.

Mógłbym oczywiście skupić się nad szczegółowym opisem każdej z ciekawszych akcji. Uważam jednak, że można skondensować to do jednego sformułowania – obie drużyny miały świetne okazje bramkowe ale zaprzepaszczały je głównie przez własną nonszalancję. Szanse bramkowe z kolei brały się głównie z winy linii defensywnych. Uważam, że w sobotni wieczór żadna z ekip nie potrafiła utrzymać monolitu z tyłu. Raz za razem wyskakiwał więc napastnik rywala i pędził z piłką w stronę bramki. Bywało jednak, że do poziomu obrońców dostosowywali się sędziowie i podejmowali całkowicie błędne decyzje. W takim to otoczeniu odbywał się ostatni, decydujący mecz Kanonierów przed nadchodzącym sezonem.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. W przerwie Wenger przeprowadził siedem zmian, sadzając na ławce: Almunię, Gallasa, Clichy’ego, Diaby’ego, Arszawina, Bendtnera i van Persiego. Przyznam, że decyzja ta nieco mnie zaskoczyła, gdyż wydawało mi się, iż mecz ten będzie traktowany całkowicie serio, z założeniem grania o jak najlepszy wynik, jak najsilniejszym składem.

Drugie 45 minut jeszcze bardziej uwydatniło nasze braki. O ile na początku w ofensywie stwarzaliśmy sobie jeszcze jakieś sytuacje, o tyle w obronie raz za razem nękał nas wprowadzony do gry David Villa. Nacisk Valencii rósł z minuty na minutę. Swoimi umiejętnościami musiał wykazywać się Fabiański. W ciągu kilkudziesięciu sekund popisał się świetną obroną rzutu karnego (strzelał Villa), by po chwili, przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyjść nieroztropnie z bramki i sprokurować gola (Fabregas ratował nas wybiciem piłki z linii bramkowej).

Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie gry. Niedokładne krycie, rykoszet i przytomność Michela sprawiły, że ten ostatni uderzeniem z około 12 metrów pokonał Fabiańskiego.

Kolejne minuty to ofensywne próby obu drużyn. David Villa kilkukrotnie łapany był na spalonym, jednak w 91. minucie przepisowo urwał się naszym obrońcom i pokonał Fabiańskiego umieszczając piłę między jego nogami (na usprawiedliwienie naszego bramkarza należy wspomnieć, że chwilę wcześniej doznał on urazu i nie opuścił boiska).

Jak mogą się czuć kibice Arsenalu po tym meczu? Zaskoczeni, zawiedzeni, a może zdezorientowani? Tak jak zaznaczyłem wcześniej, było to zupełnie inne spotkanie od poprzednich przedsezonowych sprawdzianów. Murawa, styl gry rywala i atmosfera meczu znacznie bardziej przypominały mi stadiony Premier League. Wszyscy w naszym zespole przekonywali przed sezonem, że w zbliżającym się roku musimy zacząć wygrywać nie tylko te piękne mecze ale także te, które wymagają od nas wykonania „brudnej roboty”. Śmiem twierdzić, że sobotni test był jednym z tych brudniejszych, gdzie oczekiwałbym od naszej drużyny, iż wykona solidną pracę w środku pola, a nadarzające się nieliczne sytuacje zamieni skrupulatnie na bramki.

Niestety zbyt często wdawaliśmy się w niepotrzebną wymianę ognia. Momentami nasz zespół dzielił się na boisku na dwie części, gdzie pięciu graczy zostawało na naszej połowie, zaś kolejnych pięciu atakowało pole karne rywala. W chwili przejęcia piłki przez Valencie w środku panowała wielka, czarna dziura i hektary boiska do rozegrania kontrataku.

Wciąż zastanawiam się czemu Wenger zdjął w przerwie siedmiu graczy? Najbardziej przekonującą mnie odpowiedzią wydaje się być ta, która mówi o oszczędzaniu zawodników przed środowymi meczami reprezentacyjnymi i kolejnym meczem z Evertonem. Jeśli to byłoby faktem, znaczyłoby, że tego spotkania nie mogliśmy w pełni wykorzystać jako swoistej próby generalnej przed sezonem i sprawdzić optymalny skład na dłuższym etapie meczu.

Powoli zbliżamy się do weryfikacji. Za tydzień ruszamy w mały maraton piłkarski. Częstotliwość rozgrywanych spotkań robi wrażenie, gdyż w ciągu dwóch tygodni mamy do rozegrania pięć spotkań (niektórzy – wliczając mecz z Valencią i spotkania reprezentacyjne – mają jeszcze gorzej). Co ważniejsze, każde z sierpniowych pojedynków będzie niezwykle istotne, niezwykle prestiżowe oraz trudne. Oby wczorajszy wynik podziałał na nas mobilizująco przed niezwykle ważnymi meczami sierpniowymi.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/feed/