Soccerlog.net » Marekk http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/ http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/#comments Tue, 18 Aug 2009 17:00:43 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/ Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza Choć w swojej karierze miewa przebłyski, jak choćby wyjazd na mundial w 2006 roku, czy nagroda za najładniejszą bramkę sezonu 2004/2005, generalnie jest piłkarzem przeciętnym. Jednak w swojej przeciętności uosabia wszystkie grzechy polskiej piłki ligowej. Dlatego Piotra Gizę można uznać za symbol ligowego nędzarza.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Legia Warszawa, Piotr Giza,

]]>
Piotr Giza – symbol ligowego nędzarza
Choć w swojej karierze miewa przebłyski, jak choćby wyjazd na mundial w 2006 roku, czy nagroda za najładniejszą bramkę sezonu 2004/2005, generalnie jest piłkarzem przeciętnym. Jednak w swojej przeciętności uosabia wszystkie grzechy polskiej piłki ligowej. Dlatego Piotra Gizę można uznać za symbol ligowego nędzarza.

Najbardziej charakterystyczna cecha Gizy to zanik formy w dniu kiedy rozgrywa jakiś mecz, nie daj Boże w europejskich pucharach! Wtedy kompletnie zapomina o swoich rzekomych umiejętnościach technicznych, nieszablonowych pomysłach. Stremowany i sparaliżowany strachem przed złym zagraniem, gra nie po to żeby wygrać, ale żeby jakoś przetrwać te długie 90 minut, w głębi duszy licząc na to, że trener skróci jego męczarnie. Ponadto zamiast biegać jedynie człapie, czasami siląc się na aktywniejszy trucht – jest z góry przekonany o wyższości rywala, więc po co się trudzić?

Oglądając Gizę w akcji można odnieść wrażenie, że dobrymi zagraniami raczy kolegów tylko w trakcie treningów, zaś kibicowskiej gawiedzi pokazuje wyłącznie toporną młóckę, na którą wszyscy patrzą ze wstrętem.

Znamienne u Piotra Gizy jest również zachłystywanie się namiastką sukcesu. Początkowo wyróżniał się w barwach Cracovii, stanowił o jej sile. Dzięki temu został zauważony przez włodarzy warszawskiej Legii, którzy najpierw zdecydowali się na wypożyczenie Gizy, zaś później na jego transfer definitywny. Giza początek swojej przygody z Legią miał bardzo udany, regularnie zdobywał bramki, wywalczył miejsce w wyjściowej jedenastce. Jednak z biegiem czasu było już tylko gorzej. Giza doznał strzeleckiej niemocy porównywalnej do tej z jakiej „słynął” grając w Legii Piotr Włodarczyk.

Frustrację pomocnika potęgowała liczba sytuacji strzeleckich, które zaprzepaszczał. Im gorzej pudłował tym częściej zdarzało mu się znajdować w dogodnej pozycji do zdobycia gola. Celu jednak długo nie osiągnął. Wyczekiwane przełamanie niemocy w końcu nadeszło (w meczu z Widzewem).

Jednak nie przywróciło ono Gizie skuteczności. Od tamtej pory kibice stołecznej drużyny musieli przywyknąć do specyficznego stylu gry Gizy, znajdującego się w permanentnym kryzysie, wiecznie szukającego formy. Do takiego regresu nie przyczynił się nagły zanik pamięci rzeczonego Piotra Gizy, skutkujący utratą znajomości piłkarskiego abecadła. Jego powód stanowi zwykły brak sportowej ambicji, łatwo zaspokojonej sowitym wynagrodzeniem i lepszymi warunkami życia w nowym klubie i środowisku.

Piotr Giza charakteryzuje się jeszcze jedną cechą prezentowaną przez większość polskich piłkarzy. Po każdym niepowodzeniu ogarnia go rezygnacja, zaś zwątpienie pojawia się jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji. Na porażkę nie reaguje sportową złością, nieokiełzaną chęcią rewanżu, tylko zwiesza nos na kwintę i ze smętną miną tłumaczy dziennikarzom, że szkoda, że było tak blisko i że tak bardzo się starali, a tu znowu taka piękna katastrofa. Niestety, wcześniej na boisku zrobi niewiele, aby pokonać nieco silniejszego rywala, gdyż wątpi w jakąkolwiek możliwość zwycięstwa. Niczym bohater antycznego dramatu nieuchronnie zmierza do końcowej tragedii. Choć dla Piotra Gizy odpadnięcie z pucharów to raczej ulga niż tragedia. W lidze nie trzeba już się tak męczyć, presja również jest mniejsza, a rywale doskonale znani, gdyż od zawsze ograniczają się do 2-3 zespołów…

Pomocnika Legii cechuje wiele wad charakterystycznych dla polskiej piłki. Na przykładzie Gizy można by stworzyć definicję polskiego ligowca, człowieka będącego jednocześnie futbolowym dyletantem i zawodowcem. Mimo tego, Giza gra w jednym z najlepszych polskich klubów – Legii, jest jego podstawowym zawodnikiem, w dużej mierze od niego zależy ofensywa całego zespołu, dążącego do zdobycia mistrzostwa Polski. Wiele mówi to o kondycji polskiej piłki…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/18/piotr-giza-%e2%80%93-symbol-ligowego-nedzarza/feed/
Jak powtórzyć zdobycie potrójnej korony? http://soccerlog.net/2009/08/12/jak-powtorzyc-zdobycie-potrojnej-korony/ http://soccerlog.net/2009/08/12/jak-powtorzyc-zdobycie-potrojnej-korony/#comments Wed, 12 Aug 2009 18:01:44 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/12/jak-powtorzyc-zdobycie-potrojnej-korony/ Jak powtórzyć zdobycie potrójnej korony? Poprzedni sezon, pierwszy pod wodzą Pepa Guardioli, Blaugrana zakończyła zdobywając trzy trofea: puchar Hiszpanii, mistrzostwo Hiszpanii oraz Ligę Mistrzów. Natychmiast zaczęto ją porównywać do legendarnego zespołu Cruyffa, niektórzy okrzyknęli ją mianem drużyny dekady. Teraz przed Barceloną staje o wiele trudniejsze zadanie – jak powtórzyć sukces, czyli obronić wszystkie trofea.
»Czytaj dalej

Tagi: Josep Guardiola, Samuel Eto'o, Zlatan Ibrahimovic,

]]>
Jak powtórzyć zdobycie potrójnej korony?
Poprzedni sezon, pierwszy pod wodzą Pepa Guardioli, Blaugrana zakończyła zdobywając trzy trofea: puchar Hiszpanii, mistrzostwo Hiszpanii oraz Ligę Mistrzów. Natychmiast zaczęto ją porównywać do legendarnego zespołu Cruyffa, niektórzy okrzyknęli ją mianem drużyny dekady. Teraz przed Barceloną staje o wiele trudniejsze zadanie – jak powtórzyć sukces, czyli obronić wszystkie trofea.

Czego powinien strzec się Pep Guardiola pokazał Frank Rijkaard, który po wspaniałym sezonie 2005/06 (mistrzostwo oraz Liga Mistrzów) zupełnie się pogubił. Dokonał katastrofalnych transferów sprowadzając piłkarzy podstarzałych (Lilian Thuram) lub kompletnie niepasujących do hiszpańskiego futbolu (Gianluca Zambrotta). Ponadto nie potrafił zapanować nad wybujałym ego swoich gwiazd. Ronaldinho zjawiał się na treningach od święta, zaś Deco i Samuel Eto’o znajdowali się w stanie permanentnego konfliktu z Rijkaardem. Wszystko to w ciągu kilku miesięcy sprawiło, iż Barcelona z drużyny prezentującej poziom nieosiągalny dla wszystkich przeciwników stała się swoją karykaturą. Po wspaniałej formie pozostało jedynie wspomnienie.

Oczywiście metodą na ponowne odniesienie sukcesu nie jest jedynie utrzymanie dotychczasowego składu. W takim wypadku pojawiłaby się stagnacja, piłkarze mogliby zacząć odczuwać samozadowolenie, opadłaby atmosfera wewnętrznej rywalizacji. Zatem oprócz zatrzymania szkieletu zespołu potrzebne są niewielkie zmiany. Dopływ świeżej krwi pobudzi drużynę, piłkarze będą musieli wykrzesywać z siebie więcej na treningach, zdrowa rywalizacja pozytywnie wpłynie na cały skład. Jednak nie mogą to być transfery efekciarskie, powodowane chęcią dorównania rekordom finansowym konkurencji (czytaj: Realowi Madryt) tylko rzeczywistym zapotrzebowaniem drużyny a pozycje, na których wzmocnienia w Barcelonie są nieodzowne są co najmniej trzy.

Wzmocnienie na pozycji bramkarza jest tak samo potrzebne jak niemożliwe do zrealizowania. Potrzebne dlatego, że Victor Valdes często zaskakuje swoich kolegów z obrony nieodpowiedzialnymi decyzjami. Nierzadko zdarzają mu się spektakularne wpadki. Znakomitą średnią przepuszczonych bramek w lidze hiszpańskiej „Vivi” zawdzięcza w głównej mierze doskonałej grze całej obrony, która prawie nigdy nie przysparza Valdesowi nadmiaru pracy. Jednak zmiana Valdesa jest niemożliwa, ponieważ niedawno przedłużono z nim kontrakt. Pozostaje zatem nadzieja, że w La Masia rodzi się właśnie jakiś niesamowity talent bramkarski, który już niedługo zastąpi Victora Valdesa.

Nowy zawodnik potrzebny był również na lewej obronie, na której po odejściu Sylvinho pozostał jedynie Eric Abidal, powszechnie uznawany za najsłabszy punkt Blaugrany. Choć ideał stanowiłby lewonożny klon Daniela Alvesa, nieustannie prący do przodu, obdarzony genialnym dośrodkowaniem oraz nie do przejścia w defensywie, to Pep uznał rezerwowego Interu Mediolan – Maxwella – za wystarczające wzmocnienie. Wobec tego w nadchodzącym sezonie podstawowym lewym obrońcą ponownie będzie Francuz. Nie można mu odmówić solidności i konsekwencji w grze, ale zdecydowanie za mało angażuje się w grę ofensywną, za rzadko wspiera Thierry’ego Henry’ego. Dysproporcja pomiędzy lewą flanką a prawą jest aż nadto widoczna, być może transfer Maxwella zmobilizuje Abidala do aktywniejszej gry.

Dopływ świeżej krwi w ataku, a ściślej rzecz ujmując na pozycji najbardziej wysuniętego napastnika, zapewniło przyjście Zlatana Ibrahimovicia z Interu Mediolan za 50 mln€. W odwrotną stronę powędrował Eto’o, który przez ostatnie lata niepodzielnie panował w ataku Barcy. Do transferu pomiędzy Interem a Barceloną nie przyczyniła się niezadowalająca forma Kameruńczyka, bo co można zarzucić napastnikowi strzelającemu, licząc tylko rozgrywki ligowe, trzydzieści bramek w sezonie?!

W tym przypadku ważny był aspekt osobowościowy, gdyż Eto’o miał chyba najbardziej wybujałe ego z obecnych piłkarzy Barcy, Camp Nou ledwo je mieściło. Ponadto Eto’o żądał horrendalnie wysokich zarobków, bliższych pułapom NBA niż futbolowym. Pieniądze to jednak betka przy buńczucznym charakterze Kameruńczyka. Co prawda w ostatnim sezonie Pep Guardiola potrafił nad nim zapanować, lecz miał dość łatwe zadanie, ponieważ Barcelona odnosiła same sukcesy, więc obyło się bez żadnych konfliktów.

Jednak w chwili próby, gdy drużyna poniesie kilka porażek, sukces znacząco się oddali, Eto’o byłby pierwszym niezadowolonym, który swój bunt zamiast na boisku wyrazi w prasie. Nie zawahałby się przed ujawnieniem konfliktów, ba, sam potrafi je zaognić co pokazał wielokrotnie za kadencji Rijkaarda. Choć Ibrahimović też nie posiada koncyliacyjnego charakterum to w Barcelonie już wiedzą jak utrzymać w ryzach ego szwedzkiego napastnika. Postanowiono podwyższyć pensję Leo Messiemu, by stał się najlepiej opłacanym piłkarzem Dumy Katalonii. Tym samym namaszczono go na lidera. Dzięki temu Szwed będzie świadomy, kto w Blaugranie jest najważniejszy zarówno na boisku jak i w klubowej strukturze płac.

Pomimo obaw o wpływ Ibrahimovicia na atmosferę w zespole, to bardzo dobry transfer, otwierający Barcie wiele nowych możliwości w ofensywie. Choć Szwed ustępuje Eto’o pod względem szybkościowym, to jest od niego zdecydowanie lepszy technicznie, lepiej drybluje, świetnie gra głową.

Dzięki tym walorom Barcelona może dokonać czegoś co jeszcze parę miesięcy temu wydawało się niemożliwe – poprawić i tak już cudowny styl i niebywałą skuteczność swojej gry.

Do zmian dojdzie także wśród rezerwowych. Do Vfb Stuttgart na zasadzie rocznego wypożyczenia odszedł Aleksander Hleb (wcześniej odrzucił ofertę przejścia do Interu Mediolan). Ponadto do powrotu do Premier League szykuje się Eidur Gudjonhsen, niezadowolony z powodu małej liczby występów. Interesują się nim m.in. Fulham i Aston Villa. W jego miejsce warto wprowadzić kolejnego wychowanka z La Masia, który zdobywałby doświadczenie w końcówkach meczów. Bojan Krkić zapewne dalej będzie tylko zmiennikiem Thierry’ego Henry lub Zlatana Ibrahimovicia. Jednak w tym sezonie powinien grać więcej, ponieważ wątpliwe jest aby co raz starszy Francuz wytrzymał trudy morderczego sezonu.

Trwające od 1 lipca okienko transferowe to kolejny test dla Pepa Guardioli. Do tej pory radzi sobie wyśmienicie. Solidnie wzmocnił lewą obronę (Maxwell), kupił niezaprzeczalną gwiazdę (Ibrahimović) oraz pozbył się bezbarwnego i notorycznie rozczarowującego Aleksandra Hleba. Poza tym przedłużono kontrakt z Yaya Toure, najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi hiszpańskiej. Wobec tego nie trzeba się obawiać, że tęsknota za bratem przywiedzie go do Manchesteru City.

De facto, Pep Guardiola osiągnął już połowę sukcesu. Dokonał tylko kosmetycznych, ale za to trafnych zmian. Aby utrzymać Blaugranę na piłkarskim szczycie Pep musi rozsądnie szafować siłami piłkarzy, głównie chodzi tu o Messiego, Xaviego oraz Iniestę. Pierwszy to chuchro i trzeba delikatnie obchodzić się z jego organizmem, zaś dwaj ostatni rozegrali morderczy sezon, grając do końca czerwca w reprezentacji podczas Pucharu Konfederacji i też nie należą do tytanów zdrowia. Poza tym Guardiola musi sprawić, aby każdy piłkarz Barcy czuł się istotnym elementem drużyny. To zjednoczenie drużyny, które pchało Blaugranę w tym sezonie do kolejnych zwycięstw Guardiola musi zaszczepić także w następnym. Wtedy znowu śmiało będzie można powiedzieć, że Barca to więcej niż klub!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/12/jak-powtorzyc-zdobycie-potrojnej-korony/feed/
Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/ http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/#comments Sun, 09 Aug 2009 06:30:49 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/ Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy W chwili, gdy Florentino Perez ponownie objął stanowisko prezydenta klubu, wszyscy wiedzieli, że w Realu dojdzie do kolejnej rewolucji. Choć zmieniono trenera, na nowych piłkarzy wydano ponad 200 milionów euro, jako kibic Blaugrany, śmiem wątpić w powodzenie planu Pereza.
»Czytaj dalej

Tagi: Cristiano Ronaldo, FC Barcelona, Florentino Perez, Primera Division, Real Madryt,

]]>
Zmiany w Madrycie okiem cule, czyli dlaczego Real nie zdetronizuje Barcy
W chwili, gdy Florentino Perez ponownie objął stanowisko prezydenta klubu, wszyscy wiedzieli, że w Realu dojdzie do kolejnej rewolucji. Choć zmieniono trenera, na nowych piłkarzy wydano ponad 200 milionów euro, jako kibic Blaugrany, śmiem wątpić w powodzenie planu Pereza.

Powodów, dla których Realowi nie uda się zdetronizować Barcy jest co najmniej kilka. Pierwszy z nich to sposób budowania drużyny Królewskich. W zeszłym sezonie, kiedy prezydentem był Ramon Calderon, również dokonano rewolty w składzie. Do Realu przyszła nowa armia piłkarzy, która jedynie początkowo spisywała się przyzwoicie. Poskutkowało to piątą porażką z rzędu w fazie 1/8 finału LM oraz utratą prymatu w lidze hiszpańskiej. Teraz Florentino Perez postępuje niemal identycznie. Od poprzednika odróżna go tylko to, że na piłkarzy wydaje więcej pieniędzy.

Doroczna wymiana połowy drużyny negatywnie odbija się na późniejszych wynikach Realu. Brak stabilności uniemożliwia nawiązanie walki z Barcą, w której dokonuje się tylko drobnych, przemyślanych zmian.

W ponownym zdobywaniu trofeów Realowi może przeszkodzić brak zdecydowanego lidera. Do tej pory był nim Raul, lecz teraz do tego miana aspiruje jeszcze kilku innych piłkarzy na czele z Cristiano Ronaldo. Wątpliwe, aby Portugalczyk, święcie przekonany o swoim geniuszu, nie oczekiwał namaszczenia od trenera i prezydenta na lidera nowego Realu. Jednocześnie trudno oczekiwać od Raula, legendy madryckiego klubu, aby usunął się w cień. Takie niedookreślenie ról w zespole może stać się źródłem konfliktu.

Ciekawe jak poradzi sobie z zestawieniem drużyny Manuel Pellegrini. Choć to trener sprawdzony i uznany, może mieć problemy z ujarzmieniem charakterów niektórych gwiazd. Do tej pory trofea zdobywał tylko w Ameryce Południowej (m.in. mistrzostwo Ekwadoru oraz dwa mistrzostwa Argentyny). W Europie jego największym sukcesem jest zdobycie Pucharu Intertoto oraz gra w półfinale Champions League z Villareal. Nie można lekceważyć tych osiągnięć, lecz nie sądzę aby trener, który de facto w Europie niczego nie wygrał, stał się autorytetem dla takich piłkarzy jak: Kaka, Ronaldo, Alonso czy Benzema. Zatem w przypadku kilku niepowodzeń największe gwiazdy mogą kwestionować słuszność decyzji Pellegriniego.

Odrębną kwestią jest to czy jedna piłka wystarczy na tyle indywidualności w jednym składzie. Kaka lubi dyrygować każdą akcją, Ronaldo piekli się jeśli choć na chwilę nie dotknie piłki w każdej z nich. Jeśli dodamy do tego Robbena, któremu również do grania partnerzy z zespołu nie są niezbędni może skończyć się to dla Realu katastrofą. Dlatego Pellegrini musi jasno określić podział ról w zespole. Musi także liczyć na to, że jedna z gwiazd zgodzi się na mniej eksponowaną rolę i poświęci się dla dobra drużyny.

Plan Pereza nie zostanie zwieńczony sukcesem także z powodu dużej liczby rezerwowych, sprowadzonych jeszcze za czasów Calderona, których Real teraz nie jest w stanie się pozbyć. O ile np. Royston Drenthe gry domagać się nie będzie w obawie przed ponownym ośmieszeniem się przed kibicami, to na pewno piłkarze tacy jak Robben, Sneijder (jeśli będzie zdrowy), Gago będą rozgoryczeni nieustannym ugniataniem ławki rezerwowych. Ich rozczarowanie może niszczyć atmosferę w całej drużynie, zwłaszcza jeśli tej powinie się noga.

Najważniejsza przyczyna przyszłego niepowodzenia Pereza i jego trupy leży jednak gdzie indziej. Otóż w przeciwieństwie do Barcelony Real nie ma jeszcze drużyny. Posiada tylko grupę składającą się z piłkarzy genialnych i bardzo dobrych. Natomiast Blaugrana posiada wspaniałych zawodników, tworzących genialną drużynę. Pellegrini nie podoła zadaniu przekształcenia tej grupy w drużynę zagrażającą Barcelonie. To najprawdopodobniej rozstrzygnie rywalizację w przyszłym sezonie. I doprowadzi do kolejnej rewolucji w Realu…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/zmiany-w-madrycie-okiem-cule-czyli-dlaczego-real-nie-zdetronizuje-barcy/feed/
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:28 +0000 Marekk http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/ Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką? Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Manchester City,

]]>
Pożegnanie Arsenalu z wielką czwórką?
Okres transferowy jest zawsze dla kibiców Arsenalu Londyn chwilą próby. Podczas gdy inne futbolowe mocarstwa nieustannie się wzmacniają, sprowadzając piłkarskie gwiazdy na potęgę, Arsene Wenger woli obdarzyć zaufaniem wychowanków, których co sezon wprowadza do pierwszej drużyny. Oczywiście zdarza się i tak, że Arsenal dokona spektakularnego zakupu (np. Andrej Arszawin), jednak są to przypadki odosobnione. Tego lata mamy do czynienia z sytuacją odmienną.

Otóż Wenger już na początku okienka transferowego kupił młodego (a jakże!) obrońcę Ajaxu Amsterdam – Thomasa Vermaelena. Nazwisko to nie rzuca na kolana, tym bardziej, że niedługo potem klub z Emirates Stadium opuścił Kolo Toure – opoka defensywy oraz Emanuel Adebayor, piłkarz stanowiący o sile ataku Arsenalu przez ostatnie dwa sezony. Za tę dwójkę Manchester City zapłacił w sumie 40 mln funtów.

Środków na znalezienie godnych następców zatem nie brakuje. Problemem jak zwykle jest idée fixe Wengera, aby drużynę do sukcesów prowadzili wychowankowie, wsparci innymi młodymi tudzież bardzo młodymi piłkarzami. Swoją utopijną wizję Wenger realizuje z coraz większym rozmachem. Szkopuł w tym, że idée fixe bossa kompletnie nie przystaje do realiów angielskiej piłki. Świadczą o tym cztery sezony bez choćby najpośledniejszego trofeum.

O ile „dzieciaki Wengera” radzą sobie dobrze w meczach z przedstawicielami Big Four, to o wiele więcej kłopotów przysparzają im potyczki z zespołami pokroju Stoke City. Kiedy do wygrania meczu nie wystarcza piłkarska inteligencja, wyszkolenie techniczne i nieszablonowość w rozgrywaniu akcji, lecz potrzeba jeszcze stłamsić fizycznie rywala, wtedy Arsenal kompletnie się gubi. Dzieje się tak dlatego, że większość piłkarzy „The Gunners”, choć posiada niebywałe umiejętności nie grzeszy tężyzną fizyczną. Odejście Toure i Adebayora wydaje się tym dotkliwsze, ponieważ należeli oni do wąskiego grona piłkarzy Arsenalu, na których agresywna, fizyczna gra rywali nie robiła większego wrażenia.
Wypadnięcie drużyny Wengera poza pierwszą czwórkę wieszczy się już co najmniej od trzech sezonów. Jego miejsce miały zajmować m.in. Tottenham i Aston Villa.

Rzeczywistość brutalnie weryfikowała te prognozy, Arsenalowi widmo braku awansu do Ligi Mistrzów, ergo odcięcia od szerokiego strumienia pieniędzy, nie zajrzało w oczy. Jednak w tym sezonie taki czarny scenariusz jest realny, nawet z punktu widzenia kibica The Gunners.

Głównym zagrożeniem będzie Manchester City, klub mający nieograniczone fundusze na transfery. Wobec takich nakładów pierwsza czwórka to dla The Citizens absolutne minimum. Choć koncepcja by połowę kadry stanowili napastnicy nie należy do najroztropniejszych, to Arsenal powinien czuć się mocno zagrożony. Mimo pojawienia się piątej siły w Premier League wciąż najwięcej zależy od Arsenalu, a właściwie od decyzji Arsene’a Wengera. Jeśli zdecyduje się na zakup klasowego, wysokiego napastnika, mającego zastąpić Adebayora szanse na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce znacznie się zwiększą.

W lipcu głośno było o zamiarze sprowadzenia na Emirates Stadium Marouana Chamakha – gwiazdy Bordeaux, stylem gry oraz posturą podobnej do Adebayora. Jednak Wenger uznał, że 18 mln euro to cena zbyt wygórowana. Niezbędny jest również środkowy obrońca. Po odejściu Toure, które swoją drogą urasta do rangi symbolu, gdyż to ostatni piłkarz z podstawowego składu The Invincibles, niepokonanych przez 49 kolejnych spotkań, na środku defensywy również wyziera czarna dziura.

Gallas swe pozytywne boiskowe cechy niestety już zatracił, z dawnego Gallasa pozostał tylko czupurny charakter, Silvestre znajduje się już raczej u kresu swej kariery, zaś Djourou jest kompletnie nieprzewidywalny i często traci koncentrację. Natomiast powracający z wypożyczenia do AC Milan Phillipe Senderos nie cieszy się zaufaniem Wengera i pewnie odejdzie (zainteresowanie wyraża m.in. Everton). Poza tym nie wiadomo jak w lidze angielskiej odnajdzie się Thomas Vermaelen. Dlatego zakup doświadczonego środkowego obrońcy wydaje się być nieodzowny.

Stosunkowo najlepiej przedstawia się sytuacja w drugiej linii. Po ciężkiej kontuzji powraca Tomas Rosicky (nareszcie!). W turnieju Emirates Cup świetnie zaprezentował się ledwie 17-letni Jack Wilshere i w nowym sezonie pewnie dostanie więcej szans gry. W drugiej linii wzmocnienia wymaga jedynie pozycja defensywnego pomocnika. Alex Song Bilong i Denilson miewają przebłyski, jednak nie są to piłkarze na miarę Arsenalu, a już na pewno nie można ich określić mianem następców Gilberto Silvy i Patricka Vieiry. À propos tego ostatniego, niedawno pojawiły się plotki jakoby Vieira miał powrócić do Londynu po nieudanej przygodzie we włoskiej Serie A. Pomysł wydaje się ciekawy. Vieira byłby tani w utrzymaniu, a grając nawet na 50 % swoich możliwości będzie lepszy od Denilsona z Songiem razem wziętych.

Trzeba jednak wziąć pod uwagę także drugie wyjście. Arsene Wenger może uznać, że klubu nie stać teraz na transfery, ma przecież do spłacenia kredyt na nowy stadion opiewający na ponad 200 mln funtów. Na domiar złego przychody klubu są niższe niż przewidywano. Załamanie rynku deweloperskiego sprawiło, iż apartamenty wybudowane w miejsce stadionu Highbury nie cieszą się zainteresowaniem. Zatem decyzja o zaciskaniu pasa i transferowej wstrzemięźliwości nie będzie zaskoczeniem. Takie posunięcie może okazać się oszczędnością krótkoterminową, ponieważ jeśli czarny scenariusz zakładający brak awansu do LM stanie się faktem to Arsenal zostanie pozbawiony potężnego źródła dochodu. Wtedy oszczędnościami z transferów trzeba będzie rekompensować brak wpływów z dodatkowych transmisji telewizyjnych etc.

Najprawdopodobniej Arsene Wenger podejmie to ryzyko. Nie uczyni tego tylko ze względów finansowych. Wenger po prostu niebywale ufa swym piłkarzom. Jego zdaniem brak doświadczenia potrafią zniwelować boiskową inteligencją i sprytem. Dlatego zaniecha transferów, stworzy skład z tego co posiada. A ma w zanadrzu piłkarzy co najmniej nieprzeciętnych. Jeśli kontuzje w tym sezonie mniej nadszarpną zdrowie piłkarzy Arsenalu, to choćby Machester City kupił jeszcze pięciu napastników The Gunners nie wyprzedzi.

Przed nowym sezonem można być pewnym jednego. Będzie on dla Arsene’a Wengera przełomowy. Jeśli odeprze atak The Citizens nadal będzie cieszył się zaufaniem kibiców, a przede wszystkim szefów Arsenalu. Jeśli jednak polegnie, The Gunners szybko odpadną z LM a na koniec sezonu wylądują poza pierwszą czwórką, utopijna koncepcja Wengera zostanie wszem i wobec uznana za nierealną, a wiszący na każdym meczu na trybunach Emirates transparent z napisem „In Arsene we trust” nabierze groteskowego charakteru.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pozegnanie-arsenalu-z-wielka-czworka/feed/