Soccerlog.net » Kinia http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 “Szkoda komentować taki mecz…” http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/ http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/#comments Thu, 10 Sep 2009 08:34:25 +0000 Kinia http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/ Leo_2.jpg Aż szkoda komentować taki mecz...- tymi słowami Dariusz Szpakowski podsumowywał wczorajsze spotkanie Polska-Słowenia, dając upust swej frustracji i złości, która zagościła chyba w sercach wszystkich polskich kibiców. Kompromitacja, dno, degrengolada... Mecz ze Słowenią uświadomił nam dobitnie i boleśnie, że nie istnieje ani coś takiego jak reprezentacja Polski, ani coś takiego jak jej trener... Jest piłkarska pustka...
»Czytaj dalej

Tagi: eliminacje mistrzostw świata 2010, Leo Beenhakker, Polska, Reprezentacja Polski,

]]>
Leo_2.jpg
Aż szkoda komentować taki mecz…- tymi słowami Dariusz Szpakowski podsumowywał wczorajsze spotkanie Polska-Słowenia, dając upust swej frustracji i złości, która zagościła chyba w sercach wszystkich polskich kibiców. Kompromitacja, dno, degrengolada… Mecz ze Słowenią uświadomił nam dobitnie i boleśnie, że nie istnieje ani coś takiego jak reprezentacja Polski, ani coś takiego jak jej trener… Jest piłkarska pustka…

Już od jakiegoś czasu polski zespół balansował na krawędzi, ale po fatalnej porażce 0:3 w Mariborze, zdecydowanie znalazł się po “ciemnej stronie księżyca”. Zamiast stać się lepszym zespołem, cofnęliśmy się gdzieś chyba do czasów Zbigniewa Bońka jako trenera reprezentacji, a może i jeszcze gorzej. Tezy o tym, że mamy piłkarzy tak samo dobrych, jak gdzie indziej na świecie, można chyba wrzucić do kosza, podobnie jak inne złote myśli Beenhakkera, który na dłuższą metę wcale nie okazał się cudotwórcą i uzdrowicielem polskiej piłki. Nie można oczywiście zła całego świata zwalać na Holendra, bo to polscy “kopacze” (bo już piłkarze czy futboliści wydaje się nadużyciem) grali na boisku a kłód pod nogi nikt im nie rzucał, co najwyżej sami je sobie rzucali.
Zespół to wiele elementów, które muszą ze sobą współgrać, aby przyszedł wynik. Przyczyn naszej porażki jest wiele i to tak wiele, że trudno nawet o wszystkich wspomnieć. Po stronie trenera można zarzucić mu złe przygotowanie zespołu, złą taktykę, ale przede wszystkim butę i hardość, z którymi od pewego czasu się prawie obnosił. “Olewactwo” i lekceważący stosunek do obowiązków musiały przynieść zgubne rezultaty. Z kolei piłkarze nie grają w swoich klubach, a nieraz ich nawet nie posiadają (patrz: Ebi Smolarek, który choć aktualnie bez przynależności klubowej, to i tak przekonany niezmiennie o swojej “wielkości” i wspaniałości). Jeśli już w klubach grają, to i tak nie są to kluby z wyższej a nieraz i nawet nie ze średniej półki, że o polskiej lidze nie wspomnę. Wymówić można też brak chęci, zaangażowania, pomysłu na grę, który choć powinien im wpoić trener, to i sami powinni je na boisku przejawiać.
W eliminacjach do RPA 2010 zostały nam jeszcze dwa, nic nieznaczące mecze, a potem kolejną imprezą jest EURO 2012, które mamy zorganizować z Ukrainą. W nim, jako gospodarz, zagramy na pewno, tylko czy w obliczu takiej klęski polskiego futbolu wypada nam się z tego cieszyć? Dwa lata to niby dużo, żeby coś zmienić w polskiej reprezetacji, ale z drugiej strony jestem tak zdegustowana postawą kadry i polskich drużyn w pucharach w tym sezonie, że… mam co do tego wątpliwości, zwłaszcza, gdy na ławce trenerskiej zasiadłby Stefan Majewski. “Doktor” ma niestety poparcie PZPN-u a na dodatek prowadzi kadrę U-23, która jest prowadzona z myslą właśnie o EURO 2012.
Z jednego bagna trenerskiego wpadniemy w drugie, bo Majewski znany jest raczej z dziwacznych pomysłów, wojskowego drylu, który wprowadza i konfliktów z zawodnikami… Już lepszy byłby Smuda czy Kasperczak, może także Skorża (choć trochę chyba jednak za młody). Pozostaje czekać na lepsze czasy, chociaż na razie, podobnie jak większość jestem mocno zniesmaczona i przynajmniej na razie straciłam chęć oglądania “wyczynów” kadry.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/10/szkoda-komentowac-taki-mecz/feed/
Ach, ten Lech… http://soccerlog.net/2009/08/21/ach-ten-lech/ http://soccerlog.net/2009/08/21/ach-ten-lech/#comments Fri, 21 Aug 2009 01:56:23 +0000 Kinia http://soccerlog.net/2009/08/21/ach-ten-lech/ Peszko_2.jpg Lech Poznań po raz kolejny zgotował swym kibicom prawdziwy horror. Mimo nienajlepszej gry w pierwszej połowie, "Kolejorz" w ostatniej minucie meczu uratował zwycięstwo i za tydzień w Brugii powalczy o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej
»Czytaj dalej

Tagi: FC Brugge, Jacek Zieliński, Lech Poznań, Liga Europejska, Sławomir Peszko,

]]>
Peszko_2.jpg
Lech Poznań po raz kolejny zgotował swym kibicom prawdziwy horror. Mimo nienajlepszej gry w pierwszej połowie, “Kolejorz” w ostatniej minucie meczu uratował zwycięstwo i za tydzień w Brugii powalczy o awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej

Lech Poznań pod wodzą nowego trenera, Jacka Zielińskiego, który zastąpił Franciszka Smudę, broni honoru polskich drużyn w europejskich pucharach. FC Brugge to ostatnia przeszkoda, którą musi pokonać, by dostać się do fazy grupowej Ligi Europejskiej. O tym, że nie jest to wcale przeszkoda łatwa przekonali się piłkarze “Kolejorza” na stadionie we Wronkach, gdzie, mimo wsparcia swych kibiców, nie byli w stanie trafić do bramki… aż do 93. minuty. Sławomir Peszko uratował zwycięstwo dla Lecha i wlał nadzieje na awans w serca poznańskich kibiców. Ale wróćmy do początku…

W pierwszej połowie sympatycy poznaniaków nie mieli raczej powodów do zadowolenia: właściwie przez całe 45 minut FC Brugge pokazywało, że jest zespołem od Lecha lepszym. Pod jakim względem? ano piłkarsko lepszym: lepszym pod względem szybkościowym, lepszym w podaniach “z pierwszej piłki”, lepszym, jeśli chodzi o indywidualne umiejętności graczy… Ataki Lecha, jeśli już takowe się zdarzyły, sunęły na bramkę rywali powoli, rozpędzając się niczym dawna lokomotywa parowa. Brakowało szybkich, składnych akcji, zakończonych strzałami. To, czego brakowało poznaniakom, było z kolei atutem Belgów: akcje sunęły na bramkę niczym szybki pociąg TGV albo co najmniej express. Krótko mówiąc: nie wyglądało to optymistycznie, nie było widać zadziornego jak zwykle Lecha, który właściwie w każdej chwili może zdobyć gola.

Przerwa chyba jednak posłużyła “Kolejorzowi”, gdyż w drugiej połowie obraz gry uległ zasadniczej zmianie. Ataki były o wiele groźniejsze a w dogodnych sytuacjach, bardzo blisko bramki, pudłowali Peszko czy Rengifo. Wydawało się, że wkońcu te niewykorzystane sytuacje muszą się zemścić, tym bardziej, że gracze FC Brugge też nie rezygnowali z konstruowania groźnych akcji. Lechowi pomogły także zmiany w ustawieniu zespołu, które zarządził trener: za bezużytecznego właściwie Stilicia wszedł mało dotychczas grający Golik, Peszko poszedł na lewą stronę… Dzięki temu gra ofensywna nabrała rumieńców, zaś defensywą świetnie kierował duet Arboleda – Garncarczyk. Do groźniej sytuacji doszło, gdy Golik bezmyślnie sfaulował Dirara. Wejście z tyłu na nogi zawodnika Brugge było nieprzyjemne i mogło doprowadzić do bardzo poważnej kontuzji. Ta zresztą nie jest wykluczona, bo Direr musiał zostac zmieniony, gdyż nie był w stanie kontynuować gry. Golik miał szczęście, ponieważ sędzia pokazał mu “tylko” żółtą kartkę, podczas gdy, tak naprawdę, należała mu sie jak nic czerwona.

Gdy już najzagorzalsi fani Lecha stracili chyba wszelką nadzieję na zwycięstwo i zamierzali pomstować na “niefrasobliwość” graczy, na stadionie we Wronkach zdarzył się cud. Wszyscy czekali na końcowy gwizdek, a doczekali się bramki! Peszko dośrodkował pięknie z lewej strony, a piłka wpadła do siatki, być może muśnięta jeszcze przez próbującego uporać się z obrońca Brugge, Rengifo. Na trybunach zapanował szał radości, a sędzia tylko po to wznowił grę, by… zakończyc mecz gwizdkiem. Gracze Brugii byli niepocieszeni: właściwie można powiedzieć, że byli zespołem lepszym od Lecha, a jednak wyjeżdzają z Polski pokonani.

Rewanż za tydzień będzie dla poznaniaków bardzo trudny, gdyż FC Brugge to zespół o sporych umiejętnościach piłkarskich, solidny, szybki, a na dodatek mający atut własnego boiska w decydującym meczu. Lechici powinni zapomnieć o korzystnym wyniku z dziś i za tydzień zacząć od nowa walczyć na boisku w Brugii. Niestety mecz ten obnażył też nasze słabości. Jak słusznie zauważył w pomeczowym wywiadzie Peszko, rozgrywki decydującej rundy elimiacji Ligi Europejskiej to nie polska liga i nie wystarczy biegać 15 minut, by wygrać mecz, biegać trzeba przez całe 90 minut, dając z siebie maksimum. I tak właśnie powinien zagrać “Kolejorz”, jeśli marzy o podbiciu Europy. Zaangażowanie i walka do samego końca aż do kresu sił powinny przynieść sukces. W końcu szkoda byłoby odpaść i nie obronić chociaż po części honoru polskiej piłki klubowej, który został w ostatnim czasie mocno splamiony.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/21/ach-ten-lech/feed/