Soccerlog.net » kaszwa http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Trafiony (nie)zatopiony? http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/ http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/#comments Fri, 28 Aug 2009 06:50:26 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/ Arka.jpg Co łączy Hull City i Arkę Gdynia? Oba kluby mogą szczycić się mało chlubnym rekordem: utrzymały się w swoich ligach pomimo tego, że w drugiej połowie sezonu wygrały tylko po jednym spotkaniu. Anglicy niedawno przełamali swoją fatalną passę, zwyciężając po raz drugi w roku pańskim 2009, Gdynianie do dziś nie mogą albo nie potrafią pokonać swojego przeciwnika. Nie pomogła zmiana dyrektora sportowego i trenera. Chociaż gra żółto-niebieskich nie wygląda tragicznie, punkty wciąż inkasują rywale.
»Czytaj dalej

Tagi: Arka Gdynia, Ekstraklasa,

]]>
Arka.jpg
Co łączy Hull City i Arkę Gdynia? Oba kluby mogą szczycić się mało chlubnym rekordem: utrzymały się w swoich ligach pomimo tego, że w drugiej połowie sezonu wygrały tylko po jednym spotkaniu. Anglicy niedawno przełamali swoją fatalną passę, zwyciężając po raz drugi w roku pańskim 2009, Gdynianie do dziś nie mogą albo nie potrafią pokonać swojego przeciwnika. Nie pomogła zmiana dyrektora sportowego i trenera. Chociaż gra żółto-niebieskich nie wygląda tragicznie, punkty wciąż inkasują rywale.

Kiedy przed sezonem do klubu przybył Andrzej Czyżniewski wydawało się, że tym razem Arka uniknie walki o utrzymanie. Nowy dyrektor sportowy na każdym kroku deklaruje swoje przywiązanie do barw klubowych, aktywnie działa także na rynku transferowym. Wydawało się, że sprowadzenie na Olimpijską takich zawodników, jak Adrian Mrowiec czy Maciej Szmatiuk będzie transferowym strzałem w dziesiątkę, jednak gra obu tych zawodników pozostawia sporo do życzenia. Pierwszy z nich strzela co prawda gole, ale samobójcze, drugi zaś tworzy wraz z Michałem Płotką niezbyt szczelną parę środkowych obrońców. Jeśli doliczymy do tego Tadasa Labukasa, który furory nie zrobił nawet w Interze Baku, możemy wywnioskować, że są to transferowe niewypały.

Jednak z tak krytycznymi opiniami należałoby się wstrzymać jeszcze przez kilka tygodni, wszak za Arką dwa z trzech meczów z najtrudniejszymi rywalami oraz derby z Lechią, które ostatnio Gdynianom kompletnie nie wychodzą. Ponadto w spotkaniach z Wisłą i Legią śmiało można powiedzieć, że gra była lepsza niż wynik. Na nieszczęście Arki w meczu z Białą Gwiazdą tym razem Mariusz Pawełek wybronił swojej drużynie zwycięstwo. W samym pierwszym kwadransie musiał chyba częściej interweniować niż we wszystkich wcześniejszych spotkaniach razem wziętych. Piłka nożna to jednak nie łyżwiarstwo figurowe, tutaj punktów za styl się nie przyznaje. Trzeba zdobywać bramki, a to Arce kompletnie nie idzie. Po powrocie do Szwajcarii Zbigniewa Zakrzewskiego, w ekipie Dariusza Pasieki nie ma kto zdobywać goli. Lekiem na całe zło miał okazać się wpomniany wcześniej Labukas, jednak poza asystą w pierwszej kolejce nie pokazał niczego godnego uwagi.

Promyczkiem nadziei może okazać się postać nowego trenera Pasieki. Na konferencji prasowej był przedstawiany przez dyrektora sportowego jako człowiek mający zaszczepić w piłkarzy wojowniczą duszę. I rzeczywiście w ostatnim spotkaniu uwijali się oni jak pszczółki w pasiece, raz po raz próbując ukąsić swojego rywala. Następny przeciwnik Gdynian, Zagłębie Lubin może już zostać solidnie pożądlone. Miedziowi sami znajdują się w fatalnej dyspozycji i wydaje się, że w tym spotkaniu dwóch outsiderów bliższa przełamania złej passy będzie Arka. Potrzebna będzie tylko gra z podobnym zaangażowaniem jak w meczu z Wisłą i ciut lepsza skuteczność i wówczas trener o wynik będzie mógł być spokojny.

Po pierwszych kolejkach w prasowych tytułach bardzo chwytliwe stało się hasło “Zatopiona Arka”. Z pewnością można powiedzieć, że na początku sezonu została trafiona, jednak ostatkami sił utrzymuje się jeszcze na ligowych wodach. Udało się także sprowadzić ekipę ratunkową i jest prawdopodobne, że uratuje ona żółto-niebieskich przed degradacją. Styl gry udało się już poprawić, teraz czas na wyniki. I w najbliższych dwóch wyjazdowych spotkaniach przydałyby się cztery punkty, gdyż potem na Olimpijską przyjeżdża warszawska Polonia.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/28/trafiony-niezatopiony/feed/
Do trzech razy sztuka! http://soccerlog.net/2009/08/19/do-trzech-razy-sztuka/ http://soccerlog.net/2009/08/19/do-trzech-razy-sztuka/#comments Wed, 19 Aug 2009 10:50:31 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/19/do-trzech-razy-sztuka/ Do trzech razy sztuka! Początek sezonu dla kibiców Lecha jest prawdziwą huśtawką nastroju. Zawodnicy Kolejorza fundują im efektowne zwycięstwa, by po tygodniu, sprowadzić ich błyskawicznie na ziemię. W dotychczasowych spotkaniach ekipa Jacka Zielińskiego zdecydowanie lepiej radziła sobie na wyjazdach, gdzie rozbijała w puch swoich rywali. Na obiekcie we Wronkach piłkarze, trenerzy oraz fani zmuszeni są przełykać gorzką pigułkę porażki. W tym sezonie stało się to już dwukrotnie, a w perspektywie czwartkowy mecz z Club Brugge, który jest silniejszy zarówno od Fredrikstad, jak od warszawskiej Polonii. Zatem, do trzech razy sztuka!
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Lech Poznań, Liga Europejska,

]]>
Do trzech razy sztuka!
Początek sezonu dla kibiców Lecha jest prawdziwą huśtawką nastroju. Zawodnicy Kolejorza fundują im efektowne zwycięstwa, by po tygodniu, sprowadzić ich błyskawicznie na ziemię. W dotychczasowych spotkaniach ekipa Jacka Zielińskiego zdecydowanie lepiej radziła sobie na wyjazdach, gdzie rozbijała w puch swoich rywali. Na obiekcie we Wronkach piłkarze, trenerzy oraz fani zmuszeni są przełykać gorzką pigułkę porażki. W tym sezonie stało się to już dwukrotnie, a w perspektywie czwartkowy mecz z Club Brugge, który jest silniejszy zarówno od Fredrikstad, jak od warszawskiej Polonii. Zatem, do trzech razy sztuka!

Przyczyny porażki w obu tych spotkaniach były zgoła odmienne. W meczu z Norwegami słabszy występ możemy usprawiedliwić wysoką zaliczką z pierwszego spotkania. Kibicom trudno się z tym pogodzić, ale gdybyśmy postawili się w roli piłkarzy, to naprawdę ciężko jest się zmobilizować w sytuacji, gdy awans jest już praktycznie zapewniony. Także rywale byli zdeterminowani, by kompromitująca wpadka się nie powtórzyła. Te dwa czynniki spowodowały taki, a nie inny wynik w rewanżowym spotkaniu z norweskim klubem.

Jednak porażkę z Polonią Warszawa doprawdy ciężko zrozumieć. Wydawało się, że Lech ma silniejszą kadrę, że jego atutem powinno być boisko. Jednak Polonia pokazała, że na kameralnych stadionach gra jej się znakomicie, wszak większość jej zawodników doskonale pamięta czasy gry w Grodzisku Wielkopolskim, a obiekt we Wronkach, choć odrobinę większy, do stadionu Zbigniewa Drzymały jest bardzo podobny. Ponadto Czarne Koszule postanowiły chyba jeszcze raz spróbować uratować posadę swojemu trenerowi i wygląda na to, że im się to udało.

Teoretycznie wszystko zaczęło się dla Kolejorza doskonale. Wyraźna przewaga od początku spotkania, bramka Hernana Rengifo, brakowało tylko udokumentowania inicjatywy jeszcze jednym golem. Tymczasem na strzał zdecydował się Marcelo Sarvas i cała praca Lechitów poszła w las, którego w okolicach Wronek nie brakuje. Słowa trenera Jacka Grembockiego sugerujące, że taktyką Polonii było dać wyszumieć się Lechowi, po czym zaatakować, stały się ciałem na początku drugiej połowy, kiedy pierwszy rzut rożny Czarnych Koszul został zamieniony na bramkę. Trener Jacek Zieliński postanowił skorygować ustawienie i od tej pory Lech zaczął grać 4-4-2. Na efekty nie trzeba było długo czekać: wspaniale z rzutu wolnego strzelił Sławomir Peszko. Jednak dwadzieścia minut później świetna dyspozycja najwyraźniej uderzyła mu do głowy i dostał całkowicie bezsensowną, ale zasłużoną czerwoną kartkę. Na nic zdały się próby osłabionego Kolejorza, nie udało się po raz kolejny pokonać Sebastiana Przyrowskiego. Tymczasem Poznaniacy nadziali się na dwie kontry i było po zabawie.

“Trzeba pozytywnie zareagować” – powiedział po spotkaniu trener Jacek Zieliński. My, kibice, mamy podstawę do nadziei, ponieważ raz już nastąpiła pozytywna reakcja, po nieudanym meczu z Fredrikstad. Wówczas udało się pokonać Koronę Kielce. Jednak Club Brugge to zupełnie inna, wyższa półka niż Kielczanie. W tym spotkaniu Lech będzie się musiał także bronić, już nie raz pokazywał, że ma z tym spore problemy. Kibice liczą na powrót Roberta Lewandowskiego, który w meczu z Polonią pauzował, a znajduje się w świetnej formie.

W poprzednim sezonie Kolejorz mierzył się z silniejszymi rywalami niż Club Brugge. Najbardziej porywające mecze miały jednak miejsce w Poznaniu, gdzie kilkunastotysięczna publiczność swoim dopingiem paraliżowała piłkarzy rywali. Pozostaje nam liczyć na kibiców, którzy, miejmy nadzieję, stworzą na stadionie we Wronkach wspaniałą atmosferę i pozwolą zapomnieć piłkarzom, że nie grają w Poznaniu. A piłkarzy niech poniesie fantazja, niech szybko strzelą bramkę, potem drugą i mądrze się bronią. Bo w meczach z Fredrikstad i z Polonią tej mądrości zabrakło.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/19/do-trzech-razy-sztuka/feed/
Potentaci grają ze słabeuszami http://soccerlog.net/2009/08/14/potentaci-graja-ze-slabeuszami/ http://soccerlog.net/2009/08/14/potentaci-graja-ze-slabeuszami/#comments Fri, 14 Aug 2009 06:37:19 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/14/potentaci-graja-ze-slabeuszami/ Potentaci grają ze słabeuszami Środek sierpnia jest zwykle dla krajowych reprezentacji okresem rozgrywania meczów towarzyskich. Tylko nieliczne planują sobie na ten czas spotkania o punkty, gdyż wiąże się to ze sporym ryzykiem: na początku sezonu poszczególne ogniwa kadry mogą nie być w pełni formy, co odbija się na słabszej grze, a w konsekwencji na wynikach. Jednak w ostatnią środę odbyło się kilka spotkań o awans do przyszłorocznego mundialu. Co łączy te mecze? W trzech na pięć spotkań naprzeciw siebie stanęli potentaci z piłkarskimi słabeuszami. Jedynie mecz Norwegii ze Szkocją był spotkaniem dwóch wyrównanych zespołów. W nim też doszło do największej niespodzianki, jaką był niewątpliwie rozmiar zwycięstwa potomków Wikingów.
»Czytaj dalej

Tagi: Mistrzostwa Świata, Reprezentacja Azerbejdżanu, Reprezentacja Białorusi, Reprezentacja Chorwacji, Reprezentacja Francji, Reprezentacja Niemiec, Reprezentacja Norwegii, Reprezentacja San Marino, Reprezentacja Szkocji, Reprezentacja Słowenii, Reprezentacja Wysp Owczych,

]]>
Potentaci grają ze słabeuszami
Środek sierpnia jest zwykle dla krajowych reprezentacji okresem rozgrywania meczów towarzyskich. Tylko nieliczne planują sobie na ten czas spotkania o punkty, gdyż wiąże się to ze sporym ryzykiem: na początku sezonu poszczególne ogniwa kadry mogą nie być w pełni formy, co odbija się na słabszej grze, a w konsekwencji na wynikach. Jednak w ostatnią środę odbyło się kilka spotkań o awans do przyszłorocznego mundialu. Co łączy te mecze? W trzech na pięć spotkań naprzeciw siebie stanęli potentaci z piłkarskimi słabeuszami. Jedynie mecz Norwegii ze Szkocją był spotkaniem dwóch wyrównanych zespołów. W nim też doszło do największej niespodzianki, jaką był niewątpliwie rozmiar zwycięstwa potomków Wikingów.

Było to pierwsze zwycięstwo Norwegów w trwających już od niemal roku kwalifikacjach. W międzyczasie Skandynawowie dzielili się punktami z niżej notowanymi Islandią i Macedonią, czym mocno zmniejszyli swoje szanse na grę w barażach. Po środowym spotkaniu nadzieje jednak odżyły, do czego walnie przyczynił się zawodnik Blackburn, Morten Gamst Pedersen. Obecnie Norwegia zajmuje czwarte miejsce w tabeli, traci jednak tylko punkt do Szkocji i Macedonii.

Łatwe i spodziewane zwycięstwo odniósł nasz grupowy rywal, Słowenia. Zwycięstwo 5:0 nad amatorami z San Marino dobitnie pokazuje, ile drużynie z Półwyspu Apenińskiego brakuje nawet do europejskich średniaków. Jedną z bramek dla Słoweńców zdobył świeżo upieczony Wiślak, Andraz Kirm.

Francuzi nie bez problemów ograli na wyjeździe Wyspy Owcze 1:0. Mieli co prawda sporo okazji, by podwyższyć wynik, jednak trzeba przyznać, że rywale również mieli swoje sytuacje. Trójkolorowi nie są pierwszą i pewnie nie ostatnią ekipą, która męczy się na dalekich wyspach. Wcześniej spore kłopoty z wywiezieniem stamtąd trzech punktów mieli Rumuni, czy Włosi.

Na daleką i długą podróż do Azerbejdżanu wybrała się reprezentacja Niemiec. Podopieczni Joachima Loewa od początku kontrolowali przebieg wydarzeń na stadionie w Baku, swoją olbrzymią przewagę udokumentowali jednak strzeleniem tylko dwóch goli, ale przy odrobinę lepiej nastawionych celownikach wynik mógł być okazalszy.

W ostatnim ze środowych spotkań nasi wschodni sąsiedzi, Białorusini, podejmowali silną Chorwację. Drużyna Slavena Bilicia nie ma już większych szans na wyprzedzenie w tabeli Anglików, jednak wciąż musi zdobywać punkty, by zająć miejsce premiowane grą w barażach. W spotkaniu rozegranym na stadionie w Mińsku wykonali kolejny krok do zajęcia drugiej lokaty na mecie eliminacji.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/14/potentaci-graja-ze-slabeuszami/feed/
Liverpoolu nadszedł czas? http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/ http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/#comments Tue, 11 Aug 2009 06:42:01 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/ Liverpoolu nadszedł czas? Nowy sezon ligi angielskiej zbliża się wielkimi krokami. Kluby szlifują formę na obozach przygotowawczych, sztaby szkoleniowe robią wszystko, by ich zespoły spisały się w najbliższych rozgrywkach jak najlepiej. FC Liverpool postanowił w sezonie przygotowawczym obrać ten sam kierunek, który już od kilku lat jest penetrowany przez największych rywali, Manchester United. Czy dla Rafy Beniteza i jego podopiecznych okaże się szczęśliwy? Kto zdobędzie tytuł mistrzowski i dlaczego będzie to Liverpool?
»Czytaj dalej

Tagi: Liverpool FC, Premier League, Rafael Benitez,

]]>
Liverpoolu nadszedł czas?
Nowy sezon ligi angielskiej zbliża się wielkimi krokami. Kluby szlifują formę na obozach przygotowawczych, sztaby szkoleniowe robią wszystko, by ich zespoły spisały się w najbliższych rozgrywkach jak najlepiej. FC Liverpool postanowił w sezonie przygotowawczym obrać ten sam kierunek, który już od kilku lat jest penetrowany przez największych rywali, Manchester United. Czy dla Rafy Beniteza i jego podopiecznych okaże się szczęśliwy? Kto zdobędzie tytuł mistrzowski i dlaczego będzie to Liverpool?

Powodów jest kilka. Kiedy właściciele Liverpoolu zatrudniali w 2004 roku hiszpańskiego menadżera postawili mu jasny cel: przypomnieć lata świetności klubu, kiedy ten regularnie zdobywał mistrzowski tytuł. Już pierwszy sezon pokazał, że Rafa Benitez na swoim fachu zna się doskonale. Zdobył ze swą ekipą Puchar Europy. Odbyło się to jednak kosztem najtrudniejszego do zdobycia trofeum, czyli mistrzostwa Anglii. The Reds zajęli dopiero piąte miejsce i o prawo gry w następnej edycji Champions League musieli walczyć na drodze przepisów. W następnym sezonie udało się zdobyć Puchar Anglii. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, obecnie kadrę stanowią właściwie zupełnie inni zawodnicy. Ostali się jedynie wychowankowie: Steven Gerard i Jamie Carragher.

I to oni w dużej mierze stanowią dziś o sile Liverpoolu. Pierwszy z nich jest kapitanem drużyny, drugi jego zastępcą. Gdybyśmy sporządzili zestawienie, jak kapitan wpływa na wyniki zespołu, Gerrard z pewnością byłby w czołówce, jeśli nie na pierwszym miejscu. Można z pewnością powiedzieć: nie ma Liverpoolu bez Gerarda i Gerrarda bez Liverpoolu. To on kreuje grę, strzela bramki, asystuje, czegóż chcieć więcej?

Jednak nie jest to człowiek ze stali. W przypadku kontuzji bardzo ciężko jest go zastąpić. W ostatnim sezonie udawała się ta sztuka Fabio Aurelio, bądź Yossiemu Benayounowi, jednak nie dawali oni drużynie tak pozytywnego kopa, jak czynił to Stevie. Póki co, odpukać, kapitan jest w pełni zdrów i wiele wskazuje na to, że w końcu zazna smaku tytułu mistrzowskiego.

Jakie są kolejne przesłanki? Chociażby sytuacja kadrowa. Być może w pierwszej jedenastce The Reds próżno szukać technicznych wirtuozów, jak chociażby w barwach Arsenalu, ale począwszy od Pepe Reiny, na Fernando Torresie skończywszy, wszyscy gwarantują walkę o zwycięstwo przez dziewięćdziesiąt minut, a jeśli trzeba to nawet dłużej. Nie bez przyczyny w ostatnim sezonie to Liverpool wyszarpał swoim przeciwnikom najwięcej punktów w końcowych minutach.

Z podstawowego składu, tak świetnie prezentującego się przed rokiem, ubyło dwóch podstawowych zawodników:Alvaro Arbeloa i Xabi Alonso.Na miejsce tego pierwszego przyszedł bardziej dynmiczny, lepszy w ofensywie i w dodatku ograny w lidze angielskiej Glen Johnson. Kibice The Reds mogą więc mieć nadzieję, że jest to zmiana na lepsze. Ostatnio ubył jednak z kadry zawodnik zdecydowanie ważniejszy od Arbeloy. Lukę po Xabim Alonso zapełnić będzie bardzo ciężko. Nie wiadomo jak sprowadzony na jego miejsce Alberto Aquilani przystosuje się do futbolu na wyspach, jednak patrząc na jego warunki fizyczne myślę, że sobie poradzi. Z pewnością więcej szans na grę w podstawowej jedenastce będzie miał także Lucas i to on może być odkryciem tego sezonu.

Kolejnym pozytywnym prognostykiem jest postać menadżera. Rafa Benitez udowodnił już, że potrafi wygrać ligę z zespołem nie będącym finansowym rekinem, zdobywając mistrzowski tytuł z Valencią w latach 2002 i 2004. Znany ze swojego perfekcjonizmu taktycznego doskonale zna receptę na zwycięstwa z potentatami. Ciągle ma jednak problem w meczach z zespołami teoretycznie słabszymi, gdzie Liverpool pomimo przewagi, nie potrafi przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Jeżeli na obozach przygotowawczych element ten został poprawiony, a myślę, że tak się stało, będzie wielka szansa na pierwsze miejsce w tabeli. Co prawda wyniki spotkań kontrolnych nie napawają wielkim optymizmem, jednak nie należy do nich przywiązywać większej wagi, gdyż zespół dopiero szlifował formę, która ma przyjść wraz z inauguracją Premier League w najbliższą niedzielę w meczu z T

Zatem kto będzie największym rywalem The Reds w zbliżających się rozgrywkach? Moim zdaniem Chelsea. Zespół ten nie doznał większego osłabienia w okienku transferowym, dodatkowo uzupełnił kadrę o świetnego Jurija Żirkowa. Nowym Menadżerem został Carlo Ancelotti, który doskonale wie, jak pracować z zawodnikami doświadczonymi, którzy przekroczyli trzydziestkę, a takich w składzie The Blues przecież nie brakuje. Dla części z nich jest to ostatni dzwonek, by odzyskać utracony przed kilkoma laty czempiona. W związku z tym ich mobilizacja dodatkowo się zwiększy.

Dlaczego nie biorę pod uwagę chłopców sir Alexa? Z prostego powodu: ciężko będzie zapełnić lukę po Cristiano Ronaldo. Można się oczywiście upierać, że był to dobry krok ze strony klubu, że za zarobione pieniądze można kupić kilku zawodników światowej klasy, że dzięki temu Wayne Rooney, wcześniej będący w cieniu Portugalczyka, teraz będzie mógł pokazać pełnię swoich umiejętności. Być może to wszystko prawda, ale nie przyniesie tytułu już za rok. Dotychczas klub wzmocnili, spośród poważnych zawodników, Luis Valencia i Michael Owen. Wątpliwe, by ten pierwszy mógł grać z tak świetnym skutkiem jak Cristiano. Owen również, mimo wielkich chęci, lepszy od Teveza raczej nie będzie. Dodatkowo tacy zawodnicy, jak Ryan Giggs, Gary Neville i Paul Scholes będą coraz słabsi, gdyż biologii nie da się oszukać. Szansę Czerwonych Diabłów upatruję tylko w jednym: Anderson musi w końcu przyzwyczaić się do nowej pozycji, a Nani musi zapomnieć o tym, że ludzie chcieli, by był drugim Cristiano Ronaldo, gdyż ta presja wyraźnie mu nie służyła. Wówczas nie będzie tak widoczny słabnący z sezonu na sezon blask starych gwiazdek. W przeciwnym razie machina sir Alexa będzie walczyła “tylko” o miejsce na podium.

Do wielkiej czwórki chyba już na dobre wskoczy Manchester City. Po spektakularnych wzmocnieniach ofensywy, przyszedł także czas na linię obrony. Mało prawdopodobne jednak, by Mark Hughes, który niczym wybitnym w swoim zawodzie jeszcze się nie wsławił, zdołał tak poukładać swoją drużynę, by realnie marzyła o mistrzowskim tytule. Plejada gwiazd sprowadzonych na City of Manchester Stadium z pewnością gwarantuje całkiem skuteczną i ładną dla oka piłkę, ale o wielkich trofeach będzie mogła myśleć za dwa, może trzy lata, kiedy wszystkie tryby się naoliwią.

Podsumowując, Rafa Benitez wraz swoją drużyna stoją przed wielką, kto wie, czy nie niepowtarzalną szansą, by zdobyć tytuł mistrzowski. Trzeba szybko wykorzystać moment osłabienia kadrowego Manchesteru, gdyż prędzej czy później luki po zawodnikach, którzy odeszli, zostaną załatane. Trzeba udowodnić Chelsea, że tylko z Guusem Hiddinkiem za sterami są w stanie ograć The Reds. Trzeba pokazać Arsenalowi, ze taka polityka transferowa być może przynosi im sporo zwolenników, jednak nie przynosi tytułów. I w końcu należy uświadomić arabskim szejkom dowodzącym Manchesterem City, że w futbolu liczą się nie tylko wielkie pieniądze. Jeżeli to wszystko się uda, za rok Liverpool będzie przygotowywał się do nowego sezonu jako obrońca mistrzowskiego tytułu.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/11/liverpoolu-nadszedl-czas/feed/
Kończ waść… http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/ http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/#comments Sat, 08 Aug 2009 16:50:50 +0000 kaszwa http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/ Kończ waść... Żyjemy w prawie czterdziestomilionowym kraju, w którym zarejestrowanych jest około 150 tysięcy piłkarzy. To do prawdy niewiarygodne, że najlepszy spośród ponad tysiąca klubów w Polsce, Wisła Kraków, nie może znaleźć lepszego fachowca do gry w bramce od Mariusza Pawełka.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Mariusz Pawełek, Wisła Kraków,

]]>
Kończ waść...
Żyjemy w prawie czterdziestomilionowym kraju, w którym zarejestrowanych jest około 150 tysięcy piłkarzy. To do prawdy niewiarygodne, że najlepszy spośród ponad tysiąca klubów w Polsce, Wisła Kraków, nie może znaleźć lepszego fachowca do gry w bramce od Mariusza Pawełka.

Przyznam, że piszę ten tekst z powodu impulsu, tuż po obejrzeniu ostatniego ligowego spotkania krakowskiej Wisły, w którym Pawełek dał kolejny popis swojej nieudolności. Ma naprawdę sporo szczęścia, że jego koledzy grają na tyle skutecznie, że jego błędy zwykle nie wpływają na wynik spotkania. Jednak pamiętamy ostatnie kompromitujące występy z Levadią Tallin, gdzie przy obu bramkach, które straciła Biała Gwiazda, błędy popełniał były zawodnik Odry Wodzisław. Do obu tych spotkań mogłoby nie dojść, gdyby piłka przepuszczona pod nogą Mariusza Pawełka w przedostatnim meczu minionego sezonu przeciwko Lechii Gdańsk zatrzepotała w siatce, zamiast trafić w słupek. Wówczas w Lidze Mistrzów mogłaby walczyć dziś Legia.

Oczywiście Wisła odpadła w przedbiegach eliminacji Champions League nie tylko z powodu słabego występu Pawełka, zawiniła cała drużyna, ale można śmiało powiedzieć, że z lepszym fachowcem między słupkami można było uniknąć tej okropnej wpadki i w kolejnej rundzie, już w lepszej formie rywalizować z Debreczynem. Zewsząd słychać głosy broniące Mariusza, z których można wywnioskować, że błędy, jakie popełnia są spowodowane prasową nagonką. Trzeba jednak powiedzieć, że to nie dziennikarze stoją między słupkami. A inni zawodnicy potrafili sobie poradzić z presją wywieraną przez środki masowego przekazu.

Porównajmy, oczywiście zachowując wszelkie proporcje, grę Pawełka do występów Victora Valdesa w Barcelonie przed dwoma, trzema laty. Wówczas golkiperowi Dumy Katalonii również zdarzały się klopsy, zbyt często jak na bramkarza drużyny aspirującej do bycia najlepszą na świecie. Hiszpanowi udało się jednak wyjść na prosta i dziś można go postawić na równi z najlepszym w tym fachu na Półwyspie Iberyjskim, Ikerem Casillasem. Pawełka natomiast absolutnie nie możemy przyrównać do najlepszego na krajowym podwórku Jana Muchy, który myli się rzadko.

Przez ostatnie lata krakowscy trenerzy przetestowali ponad dwudziestu bramkarzy. Dlaczego nie został zatrudniony choćby Nurković? Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że prezentowałby się lepiej. Bo cóż z tego, wracając do Pawełka i ostatniego meczu z Zagłębiem, że obronił kilka mocnych strzałów w środek bramki, skoro przepuścił piłkę strzeloną z ponad 40 metrów przez anonimowego w Polsce Davida Caiado. I cóż z tego, że Wisła i tak spotkanie to wygrała. Kibice Wisły, trener Skorża pewnie też, mają dość szargania swoich nerwów z powodu fatalnych, bądź niepewnych interwencji Mariusza. Najwyższa pora to zmienić.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/08/koncz-wasc/feed/