Soccerlog.net » Jasix http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Historia Chelsea Football Club 1955 – 1975 http://soccerlog.net/2009/11/29/historia-chelsea-football-club-1955-1975/ http://soccerlog.net/2009/11/29/historia-chelsea-football-club-1955-1975/#comments Sun, 29 Nov 2009 08:00:02 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/11/29/historia-chelsea-football-club-1955-1975/ Chelsea Football Club 1970 Czwarta część cyklu pt. "Historia Chelsea Football Club" obejmować będzie swoim zasięgiem lata 1955 - 1975. Okres ten był jednym z najlepszych w historii klubu, obfitował bowiem w wiele sukcesów zarówno na arenie krajowej jak i międzynarodowej. Chelsea Football Club stała się w tym dwudziestoleciu siłą, z którą doprawdy każdy powinien się był liczyć. Stamford Bridge natomiast, które zostało w owym czasie gruntownie zmodernizowane, ponownie zaczęło przyciągać na swoje trybuny śmietankę towarzyską stolicy. Były to bardzo tłuste lata dla Dumy Londynu, które starsi kibice tej drużyny z pewnością pielęgnują w swojej pamięci. Nie przedłużając, serdecznie zapraszam do poniższej lektury.
»Czytaj dalej

Tagi: Chelsea FC, Premier League,

]]>
Chelsea Football Club 1970

Czwarta część cyklu pt. “Historia Chelsea Football Club” obejmować będzie swoim zasięgiem lata 1955 – 1975. Okres ten był jednym z najlepszych w historii klubu, obfitował bowiem w wiele sukcesów zarówno na arenie krajowej jak i międzynarodowej. Chelsea Football Club stała się w tym dwudziestoleciu siłą, z którą doprawdy każdy powinien się był liczyć. Stamford Bridge natomiast, które zostało w owym czasie gruntownie zmodernizowane, ponownie zaczęło przyciągać na swoje trybuny śmietankę towarzyską stolicy. Były to bardzo tłuste lata dla Dumy Londynu, które starsi kibice tej drużyny z pewnością pielęgnują w swojej pamięci. Nie przedłużając, serdecznie zapraszam do poniższej lektury.

W cieniu mistrzostwa

Jimmy GreavesPo zdobyciu upragnionego mistrzostwa Anglii w sezonie 1954/55 zdawać by się mogło, że Chelsea Football Club wreszcie znalazła się w miejscu, do którego zmierzała przez ostatnie 50 lat. Niestety, klub nie potrafił budować swojej potęgi wokół tego wspaniałego osiągnięcia i londyński zespół ponownie powrócił na dobrze znaną z poprzednich dekad ścieżkę niestałości. Dobitnie świadczą o tym pozycje jakie nowy mistrz kraju zajmował w kolejnych sezonach. 16 miejsce podczas kampanii 1955/56 było dla wszystkich, którzy wierzyli w obronę tytułu sporym ciosem. Jedyny w zasadzie pozytyw z tego okresu wiązał się z wprowadzeniem do składu znakomitego wychowanka Jimmy’ego Greavesa – pierwszego tak utalentowanego produktu ze zmodernizowanej przez Williama Birrella oraz Teda Drake’a akademii. 17 latek już w debiucie strzelił dla Chelsea bramkę, a kolejne trafienia nadeszły bardzo szybko. Anglik był dwukrotnie królem strzelców angielskiej ekstraklasy (w 1959 i 1961 roku), a jego 41 ligowych bramek, które zdobył w sezonie 1960/61 do dzisiaj pozostaje niedoścignionym rekordem klubu. W 1960 roku Jimmy stał się również najmłodszym piłkarzem w historii angielskiego futbolu, który przekroczył barierę 100 ligowych bramek. Młodzieniec uczynił to w wieku zaledwie 20 lat. Podczas 4 sezonów spędzonych na Stamford Bridge ten fenomenalny zawodnik strzelił 132 bramki co jest obecnie 6tym wynikiem w historii klubu (niedawno Greavesa prześcignął w tej klasyfikacji Frank Lampard). Jego popisy strzeleckie nie szły jednak w parze z wynikami osiąganymi przez klub na boisku, a londyńczycy kolejne sezony kończyli w dolnej połowie tabeli. W 1961 roku ku rozpaczy kibiców, jeden z najlepszych wychowanków CFC w historii odszedł do włoskiego potentata AC Milanu, jednak nie udało mu się tam nawiązać do swoich najlepszych występów. Włoski klimat wyraźnie nie służył na wskroś wyspiarskiemu Jimmy’emu, który w nowej lidze po prostu nie potrafił się odnaleźć. W tym samym roku zdecydował się sięgnąć po niego Tottenham Hotspur, który ubił tym samym interes życia. Greaves szybko stał się niewątpliwą legendą klubu grając tam w latach 1961 – 1970. Był królem strzelców aż czterokrotnie (1963, 1964, 1965 i 1969) i jest pod tym względem rekordzistą w Anglii. Z Kogutami wychowanek CFC wygrał FA Cup w 1962 i 1967 roku oraz European Cup Winners’ Cup w 1963 – Tottenham stał się tym samym pierwszym angielskim klubem, który wygrał europejskie trofeum. Z imponującą liczbą 266 goli zdobytych dla Spurs Greaves jest powszechnie uważany na White Hart Line za jednego z najlepszych zawodników w historii klubu. Ciężko jest się zresztą temu faktowi jakoś specjalnie dziwić.

Jimmy Greaves
Jimmy Greaves – jeden z najbardziej utalentowanych wychowanków Chelsea FC w historii

Chelsea FC shirt - początek lat 60tychPo 6 latach kolejnych niepowodzeń, opisany w poprzedniej części Ted Drake opuścił klub za tzw. porozumieniem stron. Pozostawiał on po sobie całkowicie rozbitą drużynę znajdującą się na granicy spadku do Second Division. Joe Mears – syn założyciela klubu wydał w dniu jego odejścia oświadczenie o następującej treści: Kontrakt Teda Drake’a został anulowany za porozumieniem stron. W najbliższej przyszłości nie zamierzamy wybierać nowego menadżera. Obowiązki Teda przejmie Tommy Docherty. Ted zrozumiał, że tak długi okres czasu bez żadnego osiągnięcia od zdobycia mistrzostwa kraju jest dla takiego klubu jak Chelsea niedopuszczalny. Wszyscy ustaliliśmy, że najlepszym wyjściem będzie rozwiązanie kontraktu, który nas wiązał. Drake otrzyma oczywiście rekompensatę ustaloną wcześniej w umowie. Docherty otrzymuje natomiast nasze całkowite wsparcie i ma od dzisiaj wolną rękę przy ustalaniu składu. Myślę, że miną dwa albo trzy miesiące zanim podejmiemy dalsze decyzje w tej kwestii. Ted Drake – pierwszy menadżer, który wywalczył z klubem z zachodniego Londynu mistrzostwo kraju powiedział: Kocham piłkę nożną i kocham Chelsea Football Club. Uważam, że rozwiązanie umowy leżało w interesie klubu, uzgodniliśmy najlepsze warunki rozstania i jeżeli jest cokolwiek co mógłbym jeszcze uczynić dla Chelsea to z wielką chęcią to zrobię. Po tych słowach Anglik odsunął się w cień. Tommy Docherty był zawodowym piłkarzem, który przybył do zachodniego Londynu w tym samym roku. Na Stamford Bridge The Doc, jak zwykł być nazywanym, pełnił na początku rolę piłkarza – trenera, który dołączył do sztabu szkoleniowego Teda Drake’a. Postawienie na gracza, który miał bardzo nikłe doświadczenia z menadżerką było ze strony zarządu zagraniem va banque. Z perspektywy czasu okazało się, że zagraniem doprawdy udanym. Z początku nie szło jednak Docherty’emu najlepiej. The Blues zajęli pod koniec sezonu 1961/62 dopiero 22 miejsce i po 32 latach spędzonych w First Division spadli do drugiej ligi. Nie można jednak za ten stan rzeczy winić Tommy’ego. Odziedziczył on po Drake’u całkowicie rozbitą drużynę, którą trzeba było kawałek po kawałku sklejać. Zarząd dostrzegł to i pozwolił Szkotowi kontynuować swoją pracę. Nowy menadżer, który nigdy nie był świetnym taktykiem słynął ze swojego nosa do wyszukiwania piłkarskich talentów, był również znakomitym motywatorem. Postanowił wymienić sporą część starszych piłkarzy w ich miejsce wstawiając grupę młodzików z akademii jak Terry Venables, Bobby Tambling, Peter Bonetti czy Barry Bridges. Te działania wkrótce przyniosły oczekiwany rezultat, a wyżej wymienieni zawodnicy zaczęli decydować o obliczu niebieskiej drużyny.

Docherty’s Diamonds

Tommy DochertyAtmosfera w klubie w 1962 roku była przytłaczająca. Wszyscy zastanawiali się jak to możliwe aby klub, który zaledwie siedem lat wcześniej świętował mistrzostwo kraju, teraz sięgał piłkarskiego dna. Widać wyraźnie, że Chelsea nie posiadała solidnych podstaw, które pozwalałyby jej świętować permanentne sukcesy. Złe zarządzanie klubem na przestrzeni lat, dawało o sobie znać dosłownie na każdym kroku. Niebiescy natychmiast jednak odbili się od w/w dna zajmując w sezonie 1962/63 drugie miejsce w Second Division, tym samym powracając po rocznej przerwie do krajowej elity. Głównym autorem tamtego sukcesu był Bobby Tambling, który zdobył w powyższej kampanii aż 37 bramek. O najlepszym napastniku w historii klubu napiszę szerzej już za chwilę. Wróćmy teraz do osoby menadżera. Jest o czym pisać bowiem Docherty wprowadził do klubu upragnioną świeżość. Młody, trzydziestoparoletni menadżer, w gustownie skrojonym garniturze, który uczył się praktycznie wszystkiego od wszystkich – te słowa mogłyby posłużyć za idealną wizytówkę Szkota. Sposoby wykonywania rzutów wolnych nowy menadżer londyńskiego teamu zaczerpnął od Burnley, niektóre założenia taktyczne od West Hamu United, a wprowadzenie numerów na koszulkach Chelsea w 1964 roku zasłyszał u grupy kibiców. Bez wątpienia Tommy otrzymał silne wsparcie od pierwszej ‘złotej generacji’ Chelsea Football Club, która zawierała takie gwiazdy jak wspomniani wcześniej Peter Bonetti, Terry Venables, Bobby Tambling, Barry Bridges, Ken Shellito, Bert Murray, John Hollins i Allan Harris – wszyscy oni byli wychowankami klubu. Jak widać system szkolenia młodzieży zapoczątkowany i rozszerzony przez dwóch poprzedników Docherty’ego zaczął przynosić wymierne korzyści. Niebiescy posiadali wówczas jedną z najlepszych akademii piłkarskich w kraju, a talenty tworzyły się tam niemal taśmowo. Wygranie FA Youth Cup w 1961 roku tylko ten fakt potwierdza. Europejski sukces Tottenhamu zapoczątkował nowy trend na wyspach. Tommy zainteresowany chwałą zdobytą na Starym Kontynencie postanowił w 1964 roku wyjechać ze swoim zespołem na Summer Tour po Europie. Chelsea miała zmierzyć się podczas tego tournée z drużynami biorącymi udział w European Cup Winners’ Cup oraz w European Cup, takimi jak Rapid Vienna, Munich 1860, Gothenberg i La Chaux – de – Fonds. Rozczarowani kibice po latach niepowodzeń znów zaczęli odczuwać pozytywną energię, w zasadzie po raz pierwszy od 1955 roku. Kibice znów mogli poczuć, że nadciągają dobre czasy. Wiem, że klub wygrał jakiś czas temu mistrzostwo, ale od tego czasu poza wyjątkiem w postaci Greavesa zespół kompletnie nie ekscytował. Mamy lepszą akademię piłkarską od Manchesteru United i pragnę to wykorzystać mawiał zadowolony Tommy. Nie wszyscy młodzieńcy grający w niebieskiej koszulce byli w owym czasie produktem klubu. Nowy menadżer starał się rozszerzyć scouting i wyłapać najlepsze talenty także poza Londynem.Eddie McCreadie Jednym z nich był Eddie McCreadie – jeden z najlepszych lewych obrońców w historii Chelsea. Docherty po latach wspominał: Poszedłem na pewien mecz Arbroath by zobaczyć chłopaka o nazwisku Gourlay. Był ponoć świetnym lewym pomocnikiem. Kiedy siedziałem na trybunie dostrzegłem jednak lewego obrońcę. Był doskonały w powietrzu, szybki, kontrolował piłkę w sposób magiczny. Nie rozumiałem czemu gra w takim klubie. Od razu zapomniałem o Gourlayu, nie wiem nawet czy grał tego dnia. Po meczu wybrałem się do znajomego właściciela klubu Jacka Steedmana i spytałem go ile by chciał za swojego lewego obrońcę. Stwierdził, że przynajmniej £8,000. Po targach stanęło na nieco ponad £5,000 i jednym meczu towarzyskim na East Stirling. McCreadie stał się Niebieski. Drużyna, która wspólnie dorastała zaczęła także wygrywać. Po zdobyciu League Cup w 1965 roku (o czym szerzej za chwilę) i pechowej porażce w półfinale FA Cup przeciwko późniejszemu zwycięzcy rozgrywek Liverpoolowi FC, Diamenty Dochertiego, jak zwał ich menadżer objęły prowadzenie w ligowej tabeli w kwietniu 1965 roku na cztery kolejki przed końcem sezonu 1964/65. Wydawało się, że Chelsea Football Club po 10 latach ponownie sięgnie po mistrzowski tytuł. Warto nadmienić, że po zdobyciu Pucharu Ligi byłby to pierwszy dublet w historii klubu. Niestety, idiotyczny ‘Blackpool incident’, podczas którego złapano na piciu (po ustalonych godzinach) alkoholu ośmiu piłkarzy Chelsea spowodował rozkład drużyny. Zawieszeni przez Docherty’ego zawodnicy mogli tylko przypatrywać się jak ich koledzy przegrywają z Burnley 2-6 pogrążając tym samym swoje szanse na tytuł. Najwyraźniej młodzi kopacze zbyt szybko uwierzyli w możliwość wygrania mistrzowskiego tytułu, do którego po prostu nie dorośli. 8 winowajców to: Venables, Graham, Bridges, Hollins, McCreadie, Hinton, Murray i Joe Fascione. Ostatecznie sezon 1964/65 Chelsea FC zakończyła na trzeciej pozycji co i tak było najlepszym wynikiem od czasu zdobycia mistrzostwa kraju 10 lat wcześniej. Na Stamford Bridge odczuwany był jednak spory niedosyt – z trzech możliwych i realnych do zdobycia trofeów, klub wygrał zaledwie jedno. W kolejnej kampanii Niebiescy mimo braku zdobytego trofeum ponownie radzili sobie całkiem dobrze zajmując 5tą pozycję w tabeli, dochodząc do półfinału Fairs Cup (przegranego z FC Barceloną 0-5) oraz do półfinału FA Cup (przegranego z Sheffield Wednesday 0-2). Pomimo dobrych wyników osiąganych na boisku, atmosfera w szatni zaczęła się pogarszać. Porywczy Docherty nie mógł bowiem od czasu alkoholowego incydentu znaleźć wspólnego języka z grupą piłkarzy, z którymi rozpoczął otwarty konflikt. Charlie CookCzęść z nich musiała więc odejść. Venables, Graham, Bridges i Murray opuścili klub, a na ich miejsce zakupiony został za £72,000 Charlie Cook i Tommy Baldwin. Z juniorów awansował też do pierwszego składu Peter Osgood, o którym obszernie napiszę pod koniec tej części. Coś drgnęło i drużyna ponownie odnalazła swój właściwy rytm. Świadczyć może o tym początek sezonu 1966/67 kiedy Chelsea jako jedyny niepokonany zespół po 10 pierwszych kolejkach znalazła się na pierwszym miejscu ligowej tabeli. Pech nie opuszczał jednak drużyny Docherty’ego, który tym razem zmaterializował się w postaci złamanej przez Osgooda nogi. Bez jednego ze swoich najlepszych piłkarzy londyńczycy zakończyli sezon dopiero na 9tym miejscu. Udało im się jednak dotrzeć do finału FA Cup o czym szerzej również za chwilę. Era Docherty’ego na Stamford Bridge zakończyła się dość smutno. Szkot tracił panowanie nad szatnią, miał również na pieńku z zarządem po publicznych wystąpieniach, w których otwarcie krytykował “górę”. Kolejny incydent miał miejsce podczas podróży na Bermudy. Wg tamtejszego związku piłkarskiego Docherty miał rasistowsko obrazić jednego z bermudzkich oficjeli. Football Association zawiesiła po tym zdarzeniu Doca na miesiąc. Kiedy na początku sezonu 1967/68 The Blues z 10 pierwszych spotkań wygrali zaledwie 2, menadżer podał się do dymisji. Osieracał jednak doskonałą i dojrzałą drużynę, na której fundamentach jego następca mógł święcić wspaniałe sukcesy. Poniżej zamieściłem opis osiągnięć oraz bohaterów ery Docherty’ego.

Football League Cup 1965

League Cup 1965Finał Football League Cup w 1965 roku był piątym od utworzenia tego trofeum. Przeciwnikiem Chelsea Football Club zostało Leicester City, które wygrało ten puchar sezon wcześniej. Tym samym Leicester stawało przed szansą zostania pierwszym klubem w historii, któremu udałoby się obronić to nowo powstałe trofeum. The Blues natomiast mieli okazję do stania się pierwszym londyńskim klubem, który sięgnąłby po tę zdobycz. W tamtych czasach finał Pucharu Ligi składał się z dwóch spotkań rozgrywanych na stadionach finalistów, emocji towarzyszących temu wydarzeniu było więc nieco więcej. 15 marca 1965 roku pierwsza odsłona finałowych zmagań została rozegrana na Stamford Bridge. Niebiescy dwukrotnie prowadzili w tym spotkaniu po bramkach Bobby’ego Tamblinga i Terrego Venables’a jednak Leicester dwukrotnie udawało się doprowadzić do remisu (bramki Colina Appletona i Jimmy’ego Goodfellowa). Na 10 minut przed końcem spotkania kiedy wydawało się już, że padnie niekorzystny dla Chelsea wynik, niesamowitą akcję przeprowadził Eddie McCreadie, który przedryblował kilku zawodników rywala i wpakował piłkę do siatki. Jak się okazało bramka McCreadiego dała Chelsea upragnione trofeum ponieważ Leicester na Filbert Street miesiąc później nie było w stanie już nic zrobić. Przy wyniku 0-0 odniesionym na stadionie rywala, to Duma Londynu wygrała swój historyczny Puchar Ligi stając się, jak już wspomniałem, pierwszym klubem z Londynu, który dokonał tej sztuki. 10 lat oczekiwania na kolejne po mistrzostwie i Tarczy Dobroczynności trofeum wreszcie dobiegło końca.

Historia Bobby’ego Tamblinga

Bobby TamblingRobert Victor ‘Bobby’ Tambling urodził się 18 września 1941 roku w Storrington, Sussex. Jako nastoletni chłopak został zauważony przez skautów Chelsea i długo się nie zastanawiając podpisał z klubem z zachodniego Londynu profesjonalny kontrakt. Miało to miejsce w 1957 roku, a więc zaledwie dwa lata po wygraniu mistrzostwa Anglii oraz zdobyciu Tarczy Wspólnoty. W niebieskich barwach Bobby debiutował w wieku 17 lat zdobywając zwycięskiego gola w emocjonującym spotkaniu z West Hamem United, które zakończyło się wynikiem 3-2 dla The Blues. Kiedy w 1961 roku z klubu odszedł opisany wyżej Jimmy Greaves, Tambling otrzymał szansę na więcej występów w podstawowym składzie. Młody, utalentowany napastnik szybko stał się pierwszoplanową postacią swojej drużyny. W sezonie 1961/62 zdobył 22 bramki tworząc świetny duet razem z innym wychowankiem klubu Barrym Bridgesem. Mimo znakomitej postawy Bobby’ego londyńczycy zakończyli rozgrywki dopiero na 22 pozycji co oznaczało spadek do Second Division. Nowy menadżer klubu – Tommy Docherty zrobił z Tamblinga, który miał wówczas zaledwie 21 lat, kapitana drużyny. W sezonie 1962/63 Anglik zanotował aż 37 trafień – niemal połowę wszystkich bramek zdobytych w tamtej kampanii przez klub – wydatnie przyczyniając się do powrotu do krajowej elity. Robert stał się tym samym najmłodszym kapitanem w historii angielskiej piłki, który doprowadził swój klub do promocji. Jego postawa zaowocowała również powołaniem do reprezentacji Anglii na mecz z Walią 21 października 1962 roku. W kadrze Robert wystąpił jednak zaledwie trzy razy, notując w narodowych barwach tylko jedno trafienie. Bobby nie przestawał natomiast strzelać bramek dla swojego klubu zdobywając ich w kolejnym sezonie 18. W sezonie 1964/65 podczas którego Chelsea przez długi czas walczyła na trzech frontach, ostatecznie wygrywając tylko League Cup, Tabling strzelił 25 bramek, trafiając jedną w finale Football League Cup z Leicesterem. Anglik kontynuował swoją fantastyczną formę również w kolejnych sezonach, jednak z powodu licznych kontuzji oraz coraz bardziej dobijających się do pierwszego składu młodych, perspektywicznych napastników – Petera Osgooda oraz Tommy’ego Baldwina, otrzymywał coraz mniej szans na grę. Mimo strzelenia kontaktowej bramki w finale FA Cup z 1967 roku (o czym szerzej za chwilę) nie udało się Niebieskim pokonać Tottenhamu. W styczniu 1970 roku Bobby Tambling, który jest na Stamford Bridge rekordzistą pod względem strzelonych bramek (w 370 spotkaniach zdobył ich aż 202) odszedł za kwotę £40,000 do Crystal Palace. Football League Cup jest jedynym trofeum jakie udało mu się zdobyć z klubem z zachodniego Londynu, w którym spędził ponad 12 lat. Anglik jest niewątpliwą legendą klubu i został niedawno wybrany przez kibiców do XI wszech czasów. Na Stamford Bridge znajduje się również apartament nazwany jego imieniem.

Bobby Tambling
Robert Victor ‘Bobby’ Tambling – najlepszy strzelec w historii Chelsea Football Club

Finał FA Cup 1967

Tottenham z Pucharem AngliiThe FA Cup 1966/67 był 86 edycją najstarszych rozgrywek piłkarskich na świecie. Chelsea rozpoczęła je od trzeciej rundy pokonując 28 stycznia 1967 roku Huddersfield Town w stosunku 2-1. Kolejnym rywalem, który stanął na drodze Niebieskich do finału było Brighton & Hove Albion, z którym londyńczycy sensacyjnie zremisowali 1-1. W rewanżu rozegranym na Stamford Bridge padł wynik 4-0 dla The Blues. W piątej rundzie klub z zachodniego Londynu musiał się zmierzyć z Sheffield United, które gładko pokonał 2-0. W szóstej rundzie po raz kolejny przyszło się mierzyć z drużyną z Sheffield, tym razem z Wednesday. Niebieska Maszyna pokonała ich na Stamford Bridge 1-0 i tym samym dostała się do grupy czterech najlepszych drużyn w Anglii, które wciąż liczyły się w walce o puchar. Przeciwnikiem The Blues zostało w półfinale Leeds United. Mecz, który odbył się na Villa Park wygrali Niebiescy po trafieniu Hateleya w 42 minucie. Tym samym Duma Londynu po 42 latach (cóż za zbieg okoliczności) doszła do swojego drugiego finału FA Cup w historii. Ten, rozgrywany pomiędzy Chelsea Football Club, a Tottenhamem Hotspur był pierwszym “londyńskim” finałem w historii. Do jej annałów przeszedł jako The Cockney Cup Final. Finałowe spotkanie nie poszło jednak po myśli Niebieskich, którzy do 85 minuty przegrywali 2-0. Kontaktowa bramka zdobyta przez Bobby’ego Tamblinga dała jeszcze nadzieję na odwrócenie niekorzystnego wyniku, Koguty prowadzenia jednak już nie oddały. Była to jedna z boleśniejszych porażek w historii klubu zwłaszcza, że odniesiona w spotkaniu z rywalem zza miedzy. W barwach Tottenhamu wystąpiło również dwóch wychowanków Chelsea Football Club, opisany wyżej Jimmy Greaves oraz Terry Venables co było tym bardziej bolesne.

Peter Bonetti
Peter Bonetti – The Cat – broni swoją drużynę przed utratą bramki. W barwach Chelsea zachował ponad 200 czystych kont.

‘This Special Chelsea Glamour’

Steve McQueenLata 60te ubiegłego wieku po raz kolejny nawiązały do dumnej tradycji Chelsea Football Club przyciągania na swój stadion znanych celebrytów. Spotkania z udziałem Niebieskich były w owym czasie ważnymi wydarzeniami towarzyskimi w Londynie i niepojawienie się na nich było uznawane za spory nietakt. Stamford Bridge tętniło życiem, a takie gwiazdy jak Michael Caine, Steve McQueen, Raquel Welch, Terence Stamp czy Richard Attenborough, który jest obecnie wiceprezydentem klubu, były regularnie widziane przy Fulham Road. Raquel – ówczesna seksbomba i obiekt marzeń wielu mężczyzn, zrobiła sobie nawet sesję zdjęciową w koszulce Chelsea. Modelka przywdziała T-shirt z numerem 9, który należał do Petera Osgooda. Koszulkę tą kupił jej przyjaciel i wielki fan Chelsea Terry O’Neill, który wykonał również całą sesję. Znam Raquel bardzo dobrze. Zabrałem ją na kilka spotkań Chelsea, a nawet udało mi się zaaranżować spotkanie z Ossiem, który był jej idolem. Kupiłem jej koszulkę z numerem 9, w której wystąpiła podczas sesji. Obecnie nie chodzę na mecze. Wszystkie oglądam w telewizji, uważam, że można tam zdecydowanie więcej zobaczyć. Mam również Chelsea TV tak więc nie opuszczam żadnego spotkania – wspominał po latach Terry. Co ciekawe bogini seksu lat 60tych przyczyniła się swoimi wizytami na Stamford Bridge do zdobycia przez klub sporej rzeszy nowych fanów, głównie płci męskiej rzecz jasna.

Frank Sinatra
Frank Sinatra

Ciekawa historia wiąże się również z Frankiem Sinatrą – piosenkarzem wszech czasów, który jak się okazuje interesował się swego czasu wynikami klubu. Wspomina o tym Harold Davison, który w latach 60tych i 70tych był częstym gościem Stamford Bridge. Pewnej niedzieli, kiedy wracałem z The Bridge otrzymałem międzynarodową rozmowę telefoniczną. Kto dzwonił? Frank Sinatra z Palm Springs w Stanach Zjednoczonych, który chciał znać wynik spotkania. Byłem w szoku. Raz wybrałem się z Frankiem na mecz kiedy był w Londynie, ale żeby dzwonił specjalnie zza granicy i pytał o Chelsea? Tajemnicza sprawa szybko się jednak wyjaśniła. Sinatra powiedział: Jest tutaj ze mną jedna osoba, która umiera z ciekawości – Richard Attenborough. Doskonałe prawda? Arsenal ma swojego Alana Daviesa, Manchester United Patricka Kielty, Sinatra był fanem Chelsea! Skąd brała się popularność niebieskiej drużyny? Wspomina o tym Tony Banks: Klub znajduje się bardzo blisko ekskluzywnych miejsc w Londynie. Wykwintne restauracje, teatry, sklepy… nie wiem czy inny klub w kraju ma tak wspaniałą lokalizację. Z pewnością ani Tottenham, ani Arsenal, ani Charlton, ani Fulham nie są tak dobrze umiejscowione. Na ulicach wokół stadionu znajdziesz wszystko czego tylko zapragniesz. I to przez dekady działało i wciąż działa wręcz doskonale.

Raquel Welch
Raquel Welch

Era Sextona

Dave SextonW październiku 1967 roku Tommy Docherty zrezygnował z prowadzenia klubu. Pozostawił po sobie zdobyty w 1965 roku Football League Cup, osiągnięty finał FA Cup w 1967, półfinał FA Cup i Fairs Cup oraz kilka świetnych wyników w lidze. Przede wszystkim jednak pozostawiał drużynę, która była gotowa na kolejne sukcesy. Schedę po Dochertym przejął Dave Sexton – menadżer, który rozpoczynał swoją trenerską karierę właśnie w Chelsea (był asystentem w 1965 roku). Jak wspomina Albert Sewell: Dave i Tommy to dwa kompletnie odmienne charaktery. Docherty uwielbiał media, Sexton był raczej zamknięty w sobie, małomówny. Nie lubił udzielać wywiadów. Na Stamford Bridge zostanie jednak zapamiętany na zawsze. Wiecie, to był pierwszy menadżer, który wygrał z naszym klubem Puchar Anglii. Dzięki temu będzie nieśmiertelny podobnie jak Ted Drake, który jako pierwszy zdobył mistrzostwo kraju. Docherty twierdził, że posiada drużynę lepszą od Manchesteru United, jednak Sexton dostrzegał w zespole pewne braki. Anglik szybko wybrał się więc na zakupy. Na Stamford Bridge trafili: Ian Hutchinson, David Webb oraz John Dempsey. Biorę piłkarzy, którzy poprawią kilka elementów naszej gry i sprawią, że będziemy mocniejsi. Dokonałem dobrych zakupów, z pewnością mogę na tych zawodnikach polegać – stwierdził Dave. W 1996 roku Eddie McCreadie stanął przed zadaniem porównania drużyn Dochertiego i Sextona. Jak się okazało było to bardzo trudne zadanie. Nie wiem, która drużyna była lepsza. Te zespoły różniły się od siebie pod bardzo wieloma względami. Drużyna Tommy’ego była raczej kolektywem, nie był to zespół indywidualności. Kiedy porównasz Bobby’ego Tamblinga i Barry’ego Bridgesa do Iana Hutchinsona czy Petera Osgooda albo Alana Hudsona, który był tak kreatywny… Bobby i Barry byli oczywiście wspaniali, udowodnili to naprawdę wiele razy. Jednak w Osgoodzie, Charliem Cooku dostrzec można było coś innego. Byli klasą samą dla siebie. Zwłaszcza Ossie był niesamowity. Nigdy nie widziałem piłkarza o tym wzroście, który z taką gracją poruszał się po boisku. Tak więc w drużynie z lat 70tych było więcej indywidualności, myślę jednak, że duch drużyny był w obu jedenastkach niezmienny. To właśnie duch był tym co będę najmilej wspominał. Wychodziliśmy z nastawieniem, że nie przegramy żadnego spotkania. I przez 10 lat nie przegraliśmy ich wielu. John HollinsChelsea grała coraz lepiej kończąc kolejne sezony na szóstym, piątym oraz trzecim miejscu do roku 1970 kiedy zdobyła historyczny Puchar Anglii o czym już za chwilę. Po wygraniu European Cup Winner’s Cup, o czym także jeszcze będę pisał, rozwój klubu o dziwo się zakończył. Chelsea co prawda doszła jeszcze do finału Football League Cup w 1972 roku, który pechowo przegrała ze Stoke, ale na tym koniec. Przez następne pięć sezonów The Blues zajmowali coraz niższe lokaty w ligowej tabeli aż do roku 1975 kiedy to niespodziewanie spadli do Second Division. Sexton, podobnie jak wcześniej Docherty musiał się również zmierzyć z coraz bardziej pogarszającą się atmosferą w szatni. Piłkarze ponownie nie mogli się porozumieć ze swoim menadżerem, do tego doszły także suto zakrapiane alkoholem imprezy, które zmusiły Sextona do zawieszenia kilku piłkarzy. Charlie Cooke po latach stwierdził: Picie to była z naszej strony kompletna głupota. Gdybym mógł odmienić czas zrobiłbym wiele rzeczy zdecydowanie inaczej. Od czasów piłkarskich widziałem Dave’a wiele razy, ale nie wracamy do tego tematu. To było po prostu głupie i tyle. Sexton wyraźnie tracił panowanie nad szatnią sprzeczając się z tak ważnymi dla klubu graczami jak Peter Osgood, Alan Hudson i właśnie Cooke, których często pomijał w kadrze meczowej, albo sadzał na ławce rezerwowych. Na początku sezonu 1974/75 Dave Sexton – pierwszy menadżer w historii klubu, któremu udało się zdobyć Puchar Anglii – został zwolniony. Oficjalny komunikat brzmiał: Podczas ostatnich dwóch sezonów nasz klub nie mógł cieszyć się wielkimi osiągnięciami. Prawdę mówiąc nasza sytuacja kształtowała się w tym okresie na pograniczu walki o przetrwanie oraz zajmowaniu środkowych rejonów tabeli. Naszym celem jest zdobycie mistrzostwa kraju, a w ocenie zarządu w chwili obecnej nie jest to możliwe. Oczywiście doceniamy to wszystko co Dave zrobił dla naszego klubu i chcemy mu podziękować za kilka lat bardzo owocnej współpracy. Od tego momentu w klubie rozpoczęto sporą reorganizację. Webb, Osgood i Hudson zostali sprzedani, a pozycję menadżera zajął asystent Sextona Ron Stuart, który pełnił tę funkcję już wcześniej – przez dwa tygodnie po odejściu Docherty’ego. Ron stwierdził: To będzie interesujące. Piłkarze wiedzą, że wyniki są ważne i musimy w najbliższym czasie uzyskać kilka tych dobrych. Jak historia pokazała to się nie udało i w 1975 roku klub spadł do drugiej ligi. O tym szerzej opowie już jednak kolejna część historii. Poniżej opis osiągnięć oraz bohaterów ery Sextona.

Historia Rona ‘Chopper’ Harrisa

Ron HarrisRonald Edward Harris lepiej znany jako Ron ‘Chopper’ Harris urodził się 13 listopada 1944 roku w Hackney w Londynie. Harris jest powszechnie uważany za jednego z najtwardszych obrońców, którzy kiedykolwiek występowali na boiskach angielskiej ekstraklasy, stąd też wzięło się jego groźnie brzmiące przezwisko „tasak”. Anglik jest produktem klubu i jednym z zawodników Chelsea, którzy wygrali FA Youth Cup w 1961 roku. Debiutował w dorosłej drużynie w lutym 1962 roku w zwyciężonym 1-0 meczu przeciwko Sheffield Wednesday. Od tego momentu kariera Anglika potoczyła się błyskawicznie. W ciągu zaledwie roku stał się on podstawowym obrońcą The Blues i nie oddał tej pozycji nikomu przez kolejnych 18 lat. Ron odgrywał znaczącą rolę w drużynie Tommiego Docherty’ego, który odbudowywał zespół po spadku z First Division o czym pisałem wcześniej. Kiedy klub powrócił na szczyt Harris zaczął zdobywać reputację bezkompromisowego, utalentowanego obrońcy dzięki swoim silnym i zdecydowanym interwencjom, które wykonywał w większości spotkań. Jego pierwszym trofeum jakie zdobył z klubem był League Cup w 1965 roku. Kapitanem zespołu stał się rok później kiedy Terry Venables przeszedł do Tottenhamu Hotspur, a w 1967 roku stał się najmłodszym w historii kapitanem (miał wówczas zaledwie 23 lata), który doprowadził swój zespół do finału FA Cup (przegranego jak wiemy 2-1 z Tottenhamem). Harris grywał z takimi legendami Stamford Bridge jak Peter Bonetti, Peter Osgood czy Bobby Tambling obracał się więc wśród kolejnej złotej generacji klubu. Chelsea prowadzona przez Anglika ponownie doszła do finału FA Cup w 1970 roku. Tym razem rywalami The Blues było Leeds United. Finał tych najstarszych rozgrywek piłkarskich na świecie przeszedł do historii jako jeden z najtwardszych. Harris błyszczał w nim popisując się bezkompromisowymi zagraniami, zatrzymując raz po raz linię ataku rywala. To właśnie dzięki między innymi jego postawie, Niebiescy mogli się cieszyć z historycznego Pucharu Anglii. Następny sezon przyniósł Chelsea Puchar Zdobywców Pucharów. Niebiescy doszli również do finału League Cup w 1972 roku jednak jak już wspomniałem, niespodziewanie przegrali w nim ze Stoke. Było to ostatnie osiągnięcie Harrisa w klubie ze Stamford Bridge. Podczas gdy wiele gwiazd odchodziło w latach 70tych z zachodniego Londynu, a klub znalazł się na równi pochyłej, Harris wykazywał się wielkim oddaniem i lojalnością dla klubu, w którym się wychował. Nie odszedł mimo dwóch spadków z ligi. Po 19 latach gry, Ron przekazał kapitańską opaskę 18 letniemu wówczas Rayowi Wilkinsowi – dokładnie temu samemu, który teraz jest asystentem Carlo Ancelottiego – i odszedł z klubu w 1980 roku. Anglik rozegrał w sumie imponującą i rekordową zarazem liczbę 795 spotkań w niebieskiej koszulce. Zdobył w niej 13 bramek. Obecnie jest piłkarskim ekspertem, który często komentuje spotkania z udziałem Chelsea. Na Stamford Bridge ma status legendy i taką jest w rzeczywistości. Ostatnio pojawił się na paradzie legendarnych piłkarzy klubu przed zwycięskim finałem FA Cup na Nowym Wembley w 2007 roku. Obecny kapitan Niebieskiej MaszynyJohn Terry stawia sobie Harrisa za wzór. W tym przypadku można przyznać, że uczeń przerósł samego mistrza.

Ron Chopper Harris
Ron Harris walczy o piłkę z Georgem Bestem – 1 stycznia 1970 roku

FA Cup 1970

Ron Harris ze zdobytym trofeum11 kwietnia 1970 roku rozegrano na Wembley Stadium finał Pucharu Anglii. Mecz ten na żywo obejrzało blisko 100,000 kibiców, a miliony zasiadło przed swoimi telewizorami. Naprzeciw siebie stanęła południowa Chelsea oraz północne Leeds United. Spotkanie nie rozpoczęło się po myśli Niebieskich bowiem już w 20 minucie Leeds za sprawą Jacka Charltona objęło prowadzenie. Tuż przed przerwą strzałem z blisko 20 metrów wyrównał jednak Houseman przez co mecz nabrał dodatkowych rumieńców. Kiedy w 84 minucie Mick Jones z Leeds trafił do siatki wydawało się, że jest już po wszystkim, a Chelsea przegra swój trzeci finał Pucharu Anglii w historii. 2 minuty później po crossie Johna Hollinsa główkował jednak Ian Hutchinson i tym samym doprowadził do konieczności powtórzenia spotkania. Był to pierwszy w historii przypadek kiedy finał FA Cup trzeba było powtórzyć. 29 kwietnia rozegrano dodatkowe spotkanie na Old Trafford w Manchesterze. Spotkanie, które było transmitowane w publicznej telewizji obejrzało ponad 28 milionów widzów, co było na owe czasy rekordową oglądalnością dla finału Pucharu Anglii. Wart uwagi jest fakt, że mecz ten był jednym z najbrutalniejszych w historii. Sędzia David Elleray, który odtworzył po latach tę potyczkę stwierdził, że obie drużyny powinny tego dnia ujrzeć 6 czerwonych kartek i 20 żółtych. Brutalnych fauli naprawdę nie brakowało: Ron Harris kopnął w plecy Eddiego Graya, Charlton uderzył głową Petera Osgooda, a Peter Bonetti doznał kontuzji gdy Jones wepchnął go do bramki. Leeds ponownie objęło prowadzenie w 35 minucie. Niebieskim dopiero w 78 za sprawą Osgooda udało się doprowadzić do wyrównania. Po 90 minutach znów był remis, konieczna więc była dogrywka. Emocje sięgały zenitu i nadal nie było jasne kto ostatecznie sięgnie po upragniony puchar. Dogrywkę wygrała jednak Duma Londynu, a to za sprawą Webba, który w 104 minucie zdobył zwycięską bramkę. Chelsea Football Club wygrała tym samym swój pierwszy Puchar Anglii w historii. Jak to mówią: do trzech razy sztuka.

FA Cup 1970
Chelsea Football Club z Pucharem Anglii – 1970 rok

Mecz o Tarczę Wspólnoty 1970

Community Shield 1970Klub jako świeżo upieczony zdobywca Pucharu Anglii otrzymał możliwość rozegrania spotkania o tradycyjne Charity Shield. Była to 49 odsłona zmagań o to trofeum, druga w której wystąpiła Duma Londynu. Spotkanie podobnie jak to w 1955 roku odbyło się na Stamford Bridge więc Niebiescy grali tego dnia przed własną publicznością. Przeciwnikiem londyńskiego klubu został nowy mistrz kraju – Everton FC. 43,547 widzów obejrzało emocjonujące spotkanie, które ostatecznie zakończyło się zwycięstwem The Toffies. Goście pokonali The Blues 2-1. Bramkę dla Chelsea zdobył tego dnia Ian Hutchinson, a dla Evertonu Alan Whittle oraz Howard Kendall. Niebiescy podobnie więc jak w 1967 roku musieli obejść się smakiem, a kolejne trofeum przeszło im tuż koło nosa.

UEFA Cup Winners’ Cup 1971

UEFA Cup Winners' Cup 1971Duma Londynu zdobywając Puchar Anglii otrzymała również możliwość gry w European Cup Winners’ Cup w sezonie 1970/71. Niewielu spodziewało się, że debiutująca na europejskiej arenie drużyna od razu sięgnie po to trofeum. Londyńczycy w drodze do wielkiego finału pokonali takie drużyny jak Aris Thessaloniki F.C (w dwumeczu 6-2), CSKA Sofia (2-0), Club Brugge (4-2) i Manchester City (2-0). Finał European Cup Winners’ Cup w 1971 roku został rozegrany na Karaiskákis Stadium w Atenach. Naprzeciw Chelsea miał wystąpić słynny Real Madryt. Niebiescy stawali przed szansą zdobycia swojego pierwszego europejskiego trofeum, Real natomiast walczył o siódme. Pierwsza odsłona finału zakończyła się remisem 1-1 po bramkach Petera Osgooda oraz Ignacio Zoco. Konieczne było więc powtórzenie spotkania. Zdecydowano, że mecz odbędzie się za dwa dni na tym samym obiekcie. 21 maja 1971 Chelsea pokonała Real w stosunku 2-1 po bramkach Osgooda i Dempseya. Pierwsze europejskie trofeum stało się więc faktem.

UEFA Cup Winners' Cup 1971
UEFA Cup Winners’ Cup – pierwsze europejskie trofeum Chelsea Football Club

Finał Football League Cup 1972

Stoke CityFinał Football League Cup 1971/72 odbył się 4 marca 1972 roku na Wembley Stadium i był to drugi finał tych rozgrywek w historii londyńskiego klubu. Chelsea przystępowała do tego spotkania jako murowany faworyt mając w swoim dorobku FA Cup oraz European Cup Winners’ Cup z poprzednich dwóch sezonów. Przeciwnikiem Niebieskich było Stoke City – klub, który od momentu swojego utworzenia w 1863 roku nie wygrał żadnego trofeum. Niespodziewanie to właśnie skazywani na porażkę The Potters wygrali mecz 2-1 i tym samym sensacyjnie zwyciężyli w całych rozgrywkach. Co ciekawe Stoke już nigdy więcej w finale Pucharu Ligi nie wystąpiło. Kolejną bramkę dla Chelsea zdobył Peter Osgood, a zwycięstwo drużynie z Britannia Stadium zapewnili Conroy i Eastham. Była to ciężkostrawna porażka podobnie jak w przypadku finału FA Cup z 1967 roku.

Hymn klubu

Blue is the ColourKażdy szanujący się kibic zna hymn Chelsea Football Club, jednak nie każdy wie kiedy i w jakich okolicznościach powstał. Spieszę więc z wyjaśnieniem. Hymn Chelsea Football Club został stworzony w 1972 roku, a kibice po raz pierwszy usłyszeli go podczas opisanego wyżej finału Pucharu Ligi ze Stoke City. Pieśń wykonywana przez ówczesny skład The Blues została nagrana w wytwórni Penny Farthing Records. Z miejsca stała się prawdziwym hitem, a w marcu 1972 roku zajęła nawet 5te miejsce na liście przebojów UK Charts. Jest obecnie jedną z najlepiej rozpoznawalnych piłkarskich piosenek jakie kiedykolwiek powstały. Osoby wykonujące hymn Chelsea to: Tommy Baldwin, Peter Bonetti, Charlie Cooke, John Dempsey, Ron Harris, Marvin Hinton, John Hollins, Peter Houseman, Alan Hudson, Steve Kember, Eddie McCreadie, Paddy Mulligan, Peter Osgood oraz David Webb. Sam hymn trwa 2 minuty 21 sekund, a jego tekst jest następujący:

Blue is the colour, football is the game
We’re all together, and winning is our aim
So cheer us on through the sun and rain
’cause Chelsea, Chelsea is our name

Here at the Bridge whether rain or fine
We can shine all the time
Home or away, come and see us play
You’re welcome any day

Blue is the colour, football is the game
We’re all together, and winning is our aim
So cheer us on through the sun and rain
’cause Chelsea, Chelsea is our name

Come to the Shed and we’ll welcome you
Wear your blue and see us through
Sing loud and clear until the game is done
Sing Chelsea everyone.

Rozbudowa Stamford Bridge

West Stand 1966 rokUdział Chelsea Football Club w europejskich pucharach zmobilizował zarząd klubu do znacznego powiększenia pojemności stadionu. Na początku 1965 roku, kiedy klubowe finanse były jeszcze niezachwiane, architekt George Skeats rozpoczął przygotowywać projekt zachodniej trybuny West Stand. ‘Górze’ zaproponowane zostały trzy rozwiązania, z czego jak nietrudno się domyślić wybrano opcję najtańszą. Po zatwierdzeniu szczegółów zaczęto wyburzać zachodnią część The Bridge robiąc tym samym miejsce dla nowej, mogącej pomieścić 6,000 kibiców trybuny. Nowa West Stand została wybudowana bardzo szybko zresztą nie można się temu do końca dziwić. W gruncie rzeczy było to parę tysięcy krzeseł z metalową blachą chroniącą je przed deszczem. Zarząd klubu najwyraźniej nie rozumiał, że w tamtym okresie kibice zaczęli domagać się nieco bardziej luksusowych warunków podczas oglądania spotkań swojej ukochanej drużyny. Pojemność trybuny w kolejnych latach nieco wzrosła po dodaniu 300 miejsc na jej przodzie. Zachodnia trybuna, która pokryła całą długość boiska kosztowała klub £130,000. Wkrótce zarząd zaczął planować doprawdy imponujący projekt bardzo nowoczesnego jak na owe czasy stadionu, który miał pomieścić 60,000 widzów oraz mieć połączenie ze stacją metra na Fulham Broadway. Projekt został okrzyknięty najbardziej ambitnym jaki kiedykolwiek powstał w Wielkiej Brytanii. Sercem stadionu miała być trzykondygnacyjna trybuna East Stand, którą zaczęto budować najszybciej. Całość wyceniono na £5 mln. Choć obecnie ta kwota wydaje się dość śmieszna to pod koniec lat 60tych i 70tych XX wieku była ona naprawdę spora, dość, że zarząd posiadał zdecydowanie mniej pieniędzy i swoimi działaniami niemal doprowadził do zrujnowania klubu. Pechowo działania klubowej góry zbiegły się ze światowym kryzysem ekonomicznym, przez co koszty budowy zaczęły rosnąć wręcz lawinowo, ostatecznie torpedując projekt 60 tysięcznego stadionu, z którego powstała jedynie East Stand mająca zresztą swoje miejsce na obecnym Stamford Bridge. Finanse klubu wyglądały coraz gorzej, a na początku 1977 roku debet klubu wyniósł blisko £4mln. O tym napiszę już jednak w kolejnej części.

East Stand
East Stand na Stamford Bridge – 1 sierpnia 1976 roku

Historia Petera Osgooda

Peter OsgoodW zachodnim Londynie nie znajdziesz drugiej osoby mogącej cieszyć się taką czcią jaką otoczony jest Peter Osgood. Anglik, który otrzymał dumny tytuł Króla Stamford Bridge, jest powszechnie uznawany za najlepszego piłkarza jaki kiedykolwiek reprezentował barwy Chelsea Football Club. Kiedy 1 marca 2006 roku Anglię obiegła wieść o śmierci Petera – który doznał ataku serca na rodzinnym pogrzebie – Niebieska Rodzina na chwilę się zatrzymała. Była to wiadomość całkowicie niespodziewana bowiem zaledwie trzy tygodnie wcześniej Król otrzymał na Stamford Bridge owację na stojąco, będąc zaprezentowanym tłumowi w przerwie ligowego spotkania. Miał również tylko 59 lat. Peter Leslie Osgood urodził się 20 lutego 1947 roku w Windsorze. Utalentowanym napastnikiem szybko zaczęły interesować się lokalne kluby, najpoważniejsza oferta napłynęła jednak z Chelsea. W zachodnim Londynie Ossie zadebiutował w wieku 17 lat w spotkaniu rozgrywanym w ramach Pucharu Ligi przeciwko Workington AFC. To historyczne wydarzenie miało miejsce 16 grudnia 1964 roku. Anglik już w debiucie zdobył dwie bramki dzięki czemu Niebiescy awansowali do kolejnej rundy League Cup. Zdobywając kolejnych 30 bramek w zaledwie 20 spotkaniach rezerw, Osgood bardzo szybko przebił się do pierwszego składu drużyny. W przedsezonowym tournée do Australii Peter strzelił w 8 towarzyskich spotkaniach aż 12 bramek , tym samym udowadniając Tommy’emu Docherty’emu, że jest gotowy do gry na najwyższym poziomie. Szkot wystawił go 22 września 1965 roku w spotkaniu z AS Romą w ramach Inter-City Fairs Cup. The Blues wygrali go 4-1. Worek z bramkami od tego momentu całkowicie się rozsupłał. Ossie w kolejnych ligowych spotkaniach zdobył 7 bramek w tym przepiękny gol w meczu z Burnley kiedy to przebiegł z piłką ponad 60 jardów mijając przeciwników niczym tyczki. Młodzieniec był bliski znalezienia się w kadrze reprezentacji Anglii, która pojechała na Mistrzostwa Świata w 1966 roku, ostatecznie jednak nie załapał się do finałowej 22ki. Jak wiemy Anglicy te mistrzostwa wygrali. Napastnik podbił jednak serca kibiców przychodzących co tydzień na Stamford Bridge by go zobaczyć. Otrzymał w tamtym okresie przydomek Czarnoksiężnika z krainy Os – wyczyniał bowiem na boisku doprawdy magiczne rzeczy.

Peter Osgood

Rozwój piłkarza zastopowała jednak groźna kontuzja. 6 października 1966 roku Peter w starciu z Emlynem Hughesem z Blackpool złamał nogę. Chelsea bez swojego najlepszego zawodnika przegrała w 1967 roku finał FA Cup z Tottenhamem Hotspur oraz pogrzebała swoje szanse na mistrzostwo kraju. Po powrocie z długotrwałej rehabilitacji Osgood był wbrew prognozom jeszcze lepszym piłkarzem niż dotychczas. Dojrzał. Dzięki znakomitemu przeglądowi pola oraz świetnym warunkom fizycznym Dave Sexton przez większą część sezonu 1968/69 wystawiał go w linii pomocy. Wówczas Ossie grał z numerem 4 na plecach. Na zawsze zostanie jednak zapamiętany jako napastnik z numerem 9, na której to pozycji czuł się najlepiej. Peter OsgoodW sumie Osgood zdobył dla Chelsea w 380 występach aż 150 bramek. Jest to trzeci wynik w historii klubu. Był ponadto jednym z zaledwie dziewięciu piłkarzy, którzy trafiali do siatki rywala w każdej kolejnej rundzie FA Cup i do tej pory ostatnim który tego dokonał. To on wyrównał stan meczu z Leeds United w 1970 roku, dzięki czemu w dogrywce spotkania Chelsea zwyciężyła 2-1 i zdobyła upragniony Puchar Anglii. Był częścią drużyny, która w 1971 roku pokonała słynny Real Madryt (w dwóch finałach zdobył dwie bramki) wygrywając tym samym European Cup Winners’ Cup – pierwsze trofeum klubu zdobyte na europejskiej arenie. W 1972 roku zdobył kolejną bramkę w finale – tym razem League Cup, jednak jego drużyna przegrała ze Stoke City 1-2. Mimo, że Chelsea od tego momentu znalazła się na równi pochyłej Osgood nadal trafiał do siatki. Jego gol w meczu z Arsenalem w ramach League Cup został wybrany przez kibiców bramką sezonu. Warto również poznać inną stronę Anglika. Podobnie jak było to w przypadku George’a Besta, Osgood prowadził żywot playboya co nie podobało się zarówno menadżerowi klubu – Dave’owi Sextonowi jak i szkoleniowcowi kadry Alfowi Ramseyowi. Z tego względu otrzymał zaledwie cztery powołania do reprezentacji kraju znajdując się jednak w kadrze na finały Mistrzostw Świata w 1970 roku. Po licznych sprzeczkach z Sextonem został wystawiony wraz z kilkoma innymi zawodnikami na listę transferową. Nie pomogły nawet protesty kibiców, którzy wywiesili na Stamford Bridge liczne transparenty nawołujące Sextona do zmiany zdania. Ten był jednak nieubłagany. W marcu 1974 roku Osgood został sprzedany do Southamptonu za rekordową kwotę £275,000. Podczas swojego pobytu na południowym wybrzeżu wygrał ze swoją nową drużyną FA Cup w 1976 roku po słynnym zwycięstwie nad Manchesterem United 1-0. Opuścił Świętych w 1977 roku by powrócić do Chelsea w grudniu 1978. Niebiescy znajdowali się wówczas na krawędzi i byli bliscy spadku do Second Division. Peter pozostał z klubem do końca sezonu i w grudniu 1979 roku zakończył swoją karierę. Ian HutchinsonPo odwieszeniu butów na kołku postanowił na początku lat 80tych zainwestować w pub w Windsorze, który prowadził ze swoim dawnym partnerem z ataku Ianem Hutchinsonem. Biznes jak się później okazało nie był zbyt udany i obaj dżentelmeni byli zmuszeni się z niego wycofać. Ian, o którym chciałbym napisać kilka słów był znakomitym napastnikiem, którego klub z zachodniego Londynu pozyskał w 1968 roku. Był częścią zespołu, który wygrał FA Cup w 1970 oraz European Cup Winners’ Cup w 1971 roku. Niestety poprzez liczne kontuzje, których się nabawił musiał przedwcześnie zakończyć karierę w wieku zaledwie 27 lat. Dla Dumy Londynu zdobył w 144 spotkaniach 58 bramek. Peter Osgood był bliskim przyjacielem Hutcha, z którym jak wspomniałem zaczął prowadzić pub w Windsorze. Mimo iż inwestycja nie była trafiona przyjaźń obu partnerów z boiska przetrwała trudne chwile. Kiedy Ian zapadł na ciężką chorobę Osgood często go odwiedzał w szpitalu. To był mój najlepszy przyjaciel. Był moim drużbą na trzech moim ślubach, ja byłem jego na dwóch – wspominał po latach Ossie. Kiedy w 2002 roku Ian Hutchinson przegrał długą i nierówną walkę z chorobą Peter w swojej autobiografii napisał: Ian Hutchinson nie zdołał wydobrzeć i zmarł po długiej chorobie. Dziękuję Bogu, że mój przyjaciel odnalazł spokój jednak życie nigdy nie będzie już takie same. Tę książkę chciałbym zadedykować właśnie jemu. Do zobaczenia po drugiej stronie bracie. 1 października 2006 roku prochy Petera Osgooda spoczęły na Stamford Bridge pod polem karnym przy The Shed End. Blisko 2500 kibiców pożegnało tego dnia Króla Stamford, do tej grupy dołączyli byli menadżerowie, prezesi, piłkarze i koledzy Petera, oraz ówczesny skład Niebieskich. W grudniu 2007 roku podczas zremisowanego 4-4 spotkania z Aston Villą, Andriy Shevchenko wykonał pierwszy rzut karny przy The Shed End od momentu złożenia tam prochów tego legendarnego zawodnika. Numeru 9.

Out from the Shed, Come a rising young star,
Scoring goals past Pat Jennings from near and from far.
And Chelsea won, As we all knew they would,
And the star of the great team was Peter Osgood.
Osgood, Osgood, Osgood, Osgood.
Born is the ki – ing of Sta – amford Bridge!

Kibice żegnający Petera Osgooda
Kibice żegnający Petera Osgooda

Szósta i siódma dekada – podsumowanie

Peter OsgoodLata 60te i 70te XX wieku to jeden z najlepszych okresów w historii Chelsea Football Club. Prawdziwy wysyp talentów z piłkarskiej akademii spowodował, że Niebiescy po raz pierwszy odnaleźli stałość i zaczęli wygrywać wiele trofeów zarówno na krajowej jak i na europejskiej arenie. Bohaterowie tamtych dni to wspaniałe legendy klubu, które po latach są wreszcie otoczone czcią na jaką zasługują. Z pewnością żałować można niewykorzystanych finałów: FA Cup w 1967 oraz League Cup w 1972 roku. Samo dotarcie do ostatniej fazy tych turniejów jest już jednak sporym osiągnięciem, dla kibica Chelsea szczególnie. Kilkakrotnie zespół mógł również realnie myśleć w tym okresie o zdobyciu mistrzostwa kraju ostatecznie jednak zajmując dalsze pozycję (najwyższa to trzecia w 1965 roku). Po szczęśliwym dwudziestoleciu nastaną czasy bardzo niespokojne, w których klub znajdzie się nawet na granicy upadku. O tym jednak już w następnej części cyklu obejmującej swoim zasięgiem lata 1975 – 1995.

Chelsea bus
Zawodnicy Chelsea na tle klubowego autobusu – lata 70te XX wieku


Materiały video dotyczące tamtego okresu

Finał FA Cup w 1967 roku

Nagrywanie Blue is the Colour – 1972

Wspomnienie Petera Osgooda

Finał FA Cup w 1970 roku

Finał European Cup Winners’ Cup w 1971 roku

Finał Football League Cup w 1972 roku

Bramka Johna Hollinsa

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/29/historia-chelsea-football-club-1955-1975/feed/
Historia Chelsea Football Club 1935 – 1955 http://soccerlog.net/2009/11/08/historia-chelsea-football-club-1935-1955/ http://soccerlog.net/2009/11/08/historia-chelsea-football-club-1935-1955/#comments Sun, 08 Nov 2009 08:17:04 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/11/08/historia-chelsea-football-club-1935-1955/ Chelsea Football Club 1954/55 Trzecia część cyklu pod tytułem 'Historia Chelsea Football Club' opisywać będzie czwartą i piątą dekadę profesjonalnej działalności klubu z zachodniego Londynu. Będziemy w niej świadkami krwawej II Wojny Światowej, widzianej oczami ludzi związanych z The Blues, rewolucji w klubie przeprowadzonej przez menadżera Teda Drake'a oraz pierwszego mistrzowskiego tytułu zdobytego w sezonie 1954/55. Serdecznie zapraszam do lektury.
»Czytaj dalej

Tagi: Chelsea FC, Premier League,

]]>
Chelsea Football Club 1954/55
Trzecia część cyklu pod tytułem ‘Historia Chelsea Football Club’ opisywać będzie czwartą i piątą dekadę profesjonalnej działalności klubu z zachodniego Londynu. Będziemy w niej świadkami krwawej II Wojny Światowej, widzianej oczami ludzi związanych z The Blues, rewolucji w klubie przeprowadzonej przez menadżera Teda Drake’a oraz pierwszego mistrzowskiego tytułu zdobytego w sezonie 1954/55. Serdecznie zapraszam do lektury.

Ostatnie lata przed wojną / tournée do Niemiec i Polski

George MillsNiewiele osób wie, że w 1932 roku Chelsea Football Club udała się na tournée do Niemiec. Ze wszystkich możliwych krajów, w każdym możliwym czasie. 11 sierpnia 1950 roku w stałej rubryce Newcastle’s Weekly Chronicle wspominał o tym wyjeździe opisany w poprzedniej części Hughie Gallacher. Szkot stwierdził: Moje najbardziej żywe wspomnienia z wyjazdu dotyczą o dziwo nie futbolu, a sytuacji jaką zastałem w tym kraju. Pamiętam, że po spotkaniu w Monachium [16 maja 1932] dyskutowaliśmy z innymi zawodnikami Chelsea w poczekalni hotelowej na temat tego co zobaczyliśmy. O pierwszych posunięciach Hitlera, o nazistach przy władzy. Muszę przyznać, że przeważały wśród chłopaków pochlebne opinie. Wiele wówczas w Niemczech zrobiono aby znacząco poprawić sytuację gospodarczą i to było widać gołym okiem. Rozmawialiśmy otwarcie aż do momentu gdy pewien kelner ostrzegł nas żeby nie mówić o Führerze ani pozytywnie, ani negatywnie. Najlepiej nie mówić o nim wcale. Wówczas jeszcze tego nie rozumieliśmy. Londyński zespół rozegrał w Niemczech 4 spotkania – wygrane 2-1 z Bayernem Monachium, 7-3 z Germany XI i 2-0 z SV Stuttgarter Kickers oraz przegrane 0-2 z Preussen Munster. Uznany za ciekawostkę może być fakt, iż The Blues odwiedzili hitlerowskie Niemcy raz jeszcze – w 1936 roku będąc tam przejazdem i spożywając śniadanie na Friedrichstrasse w Berlinie. Londyńczycy wracali wówczas do Anglii po europejskim tournée, które obejmowało wyjazdy do Holandii, Szwecji oraz Polski. W II Rzeczpospolitej Duma Londynu rozegrała podczas tego wyjazdu dwa spotkania: z Reprezentacją Polski (wygrane 2-0) oraz z Wisłą Kraków (sensacyjnie przegrane 0-1). Warto byłoby napisać kilka słów na temat tego drugiego spotkania. W 1936 roku krakowski klub obchodził trzydziestolecie swojego istnienia. Chcąc uczcić tą jakże zacną okazję zaproszono do dawnej stolicy Polski londyński zespół. 24 maja w obecności prawdziwych tłumów kibiców (liczba widzów znacznie przekraczała pojemność stadionu), a wśród nich Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, późniejszego Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, Wisła ograła 1-0 dumnych Anglików, którzy kilka dni wcześniej tak gładko pokonali Reprezentację Polski. Bramkę dla Wiślaków zdobył Antoni Łyko, jeden ze znakomitych piłkarzy okresu międzywojennego oraz późniejszy działacz Polski Podziemnej – bestialsko rozstrzelany w obozie koncentracyjnym Auschwitz 3 lipca 1941 roku. Zastanawialiście się skąd do klubu z zachodniego Londynu przylgnął przydomek Chelski? Wbrew pozorom brytyjski tabloid The Sun nie był pierwszym, który na to wpadł (w 2003 roku po przejęciu klubu przez Romana Abramovicha pojawił się w prasie taki właśnie tytuł). Po raz pierwszy tego sformułowania użył w 1936 roku sportowy dziennik The Star opisując letnią podróż klubu do Polski. Dlaczego Chelski? Końcówka ski wyjaśniać powinna chyba wszystko.

Chelski!
Dziennik The Star opisujący letnią podróż klubu do Polski – 1936 rok

Chelsea Football Club 1938
Chelsea Football Club – 1938 rok

Od 1933 roku Chelsea Football Club prowadził opisany również w poprzedniej części Leslie Knighton. Niebiescy nie mogli się za jego kadencji poszczycić jakimiś większymi osiągnięciami biorąc pod uwagę fakt, iż najwyższą ligową pozycją jaką zajęli było miejsce ósme, a najdalej w rozgrywkach FA Cup Pensjonariusze doszli zaledwie do ćwierćfinałów. Wyróżniającą się postacią w zespole z zachodniego Londynu był wówczas George Mills – pierwszy zawodnik w historii klubu, który przekroczył barierę 100 ligowych bramek. Z dorobkiem 125 goli zdobytych we wszystkich rozgrywkach, Anglik okupuje obecnie 7 pozycję wśród najlepszych snajperów, którzy kiedykolwiek grali na Stamford Bridge. W poprzedniej części wspomniałem o modernizacji i rozbudowie Niebieskiego Domu. W 1939 roku na północnej stronie stadionu, powstała dwupoziomowa trybuna North Stand. W planach zakładano, że pokryje ona całą północną ścianę, jednak niespodziewany wybuch II Wojny Światowej pokrzyżował te zamiary i ostatecznie trybuna była dość mała. Wróćmy do osoby menadżera. Zarząd widząc, że Knighton nie osiągnie z klubem większych sukcesów, postanowił po 6 latach się z nim rozstać. Na krótko przed wojną wakat na tym stanowisku wypełnił William “Billy” Birrel, były szkocki trener Queens Park Rangers. Birrell prowadził klub aż do roku 1952, a za jego kadencji klub ustabilizował swoją pozycję w środkowych rejonach tabeli. Szkotowi udało się również dwukrotnie doprowadzić The Blues do półfinałów FA Cup w 1950 i 1952 roku. Ważniejszy jest jednak wkład tego menadżera w sprawy pozaboiskowe. Billy wydatnie przyczynił się bowiem do rozwoju piłkarskiej akademii klubu oraz do wprowadzenia nowego systemu szkoleniowego dla młodzieży. Z jego pracy czerpać mieli później kolejni menadżerowie, a utalentowani wychowankowie zaczęli w następnych latach stanowić o sile zespołu. Billy Birrell był menadżerem kiedy zacząłem pracę w Chelsea – wspomina Albert Sewell, który przygotowywał przez wiele lat program meczowy na Stamford Bridge – To był menadżer – sekretarz, podwójna praca. Birell nie spędzał z piłkarzami zbyt wiele czasu. To doprawdy był człowiek stworzony do pracy w biurze. Mógł oglądać trening zespołu przez godzinę, a później wrócić do swojego gabinetu i robić biurowe rzeczy. Był to jednak bardzo dobry, uczciwy człowiek. Dobry Szkot.

Billy BirrellChciałbym jeszcze na chwilę zatrzymać się przy zmianach jakie Billy przeprowadził w Akademii. W latach 40tych opłaty transferowe za piłkarzy bardzo wzrosły, starano się więc zrobić wszystko by temu zapobiec. Najlepszym sposobem było oczywiście produkowanie własnych talentów – za darmo. John Graydon pisząc w 1949 roku The FA’s Book For Boys stwierdził: Model Chelsea różnił się od typowych szkółek piłkarskich jakie wówczas istniały na wyspach. W zachodnim Londynie nie tylko starano się stworzyć dobrych piłkarzy, ale także porządnych obywateli. Oni juniorów wychowywali. Wkrótce klub zakupił część Welsh Harp training ground w Hendon, gdzie młodziki rozpoczęły swoje treningi. Największe talenty jakie powstały w szkółce Chelsea to: Bobby Smith, Mickey Harrison, Ron Tindall, Jimmy Greaves, Barry Bridges, Bobby Tambling, Terry Venables, Peter Bonetti, Ron Harris, John Hollins, Alan Hudson, Peter Osgood, Ray Wilkins, a obecnie John Terry. Przed sezonem 1946/47 Chelsea Football Club ogłosiła nabór do swojej szkółki. Niespodziewanie akcja ta spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, a do zarządu napłynęło tysiące listów z aplikacjami z niemal całego kraju. Ostatecznie 32 chłopców w wieku od 15 do 17 i pół zostało zaproszonych na zajęcia, które odbywały się trzy razy w tygodniu. Pierwsza młodzieżowa drużyna Chelsea grała pod nazwą “Tudor Rose”. Zajęcia obejmowały ćwiczenia szybkości, zwinności, podstawowe zdolności piłkarskie, pracę zespołową, taktykę oraz szlifowanie technicznych umiejętności. The London County Council prowadziło natomiast lekcje z kultury i etyki. Dyscyplina była dość surowa. Zajęcia zaczynały się za piętnaście siódma wieczorem. Jeżeli chłopak przybył po pierwszym gwizdku to mógł od razu wracać do domu. Jeśli zdarzyło się to ponownie bez większego powodu to grzecznie mówiono mu żeby już nigdy nie wracał – wylicza Graydon. Tak więc Chelsea Football Club za sprawą Billy Birrella była swego rodzaju pionierem w nowatorskim podejściu do młodych zawodników. Kolejne dekady pokazały jak było to ważne. Nie wybiegajmy jednak aż tak daleko w przyszłość i powróćmy do roku 1939, początku pracy Birella na Stamford Bridge i mroku, który rozlał się wówczas po całym świecie.

stalin_hitler.jpg
Propaganda nazistowska i komunistyczna – lata 30te XX wieku

II Wojna Światowa, a The Blues

Adolf Hitler1 września 1939 roku Adolf Hitler zaatakował Polskę. Ta data na zawsze odmieniła historię ludzkości i rozpoczęła najbardziej krwawy konflikt zbrojny w dziejach. Wojna, która pochłonęła ponad 70 milionów ludzkich istnień odcisnęła swoje piętno praktycznie na każdym aspekcie życia ówczesnych obywateli Europy oraz świata. Piłka nożna, podobnie jak miało to miejsce w przypadku I Wojny Światowej, zeszła na bardzo odległy plan. Oficjalne rozgrywki zawieszono na sześć, długich lat, a większość ówczesnych piłkarzy zostało wcielonych do wojska. Wymagała tego sytuacja polityczna bowiem Anglia była jednym z głównych aktorów światowego konfliktu. Jak nietrudno się domyślić wielu z absolutnie nieprzygotowanych do walki zawodników straciło na frontach świata swoje życie, bądź też odniosło rany uniemożliwiające im powrót do profesjonalnej piłki. Często też, nieprzyzwyczajeni do okropieństw wojny, załamywali się psychicznie, odbierając sobie w ostateczności życie, bądź też trafiając do zamkniętych placówek. Do wybuchu wojny udało się rozegrać tylko trzy pierwsze kolejki sezonu 1939/40. Chelsea odniosła w nich 1 zwycięstwo, 1 remis i 1 porażkę. Po decyzji Football Association, o wstrzymaniu wszystkich rozgrywek, te wyniki zostały uznane za nieoficjalne. Straty w ludziach nie oszczędziły londyńskiego klubu. Tylko dwóch zawodników sprzed wojny, po światowym konflikcie założyło ponownie na siebie niebieski strój. Mimo tak mrocznych czasów, futbol nie umarł całkowicie. Powstało kilka lig regionalnych, oraz ogólnokrajowy turniej Football League War Cup, który zastąpił zawieszone rozgrywki FA Cup oraz League Cup. Chelsea podobnie jak wiele innych zespołów w tamtym okresie, uczestniczyła w tych nieoficjalnych rozgrywkach, co istotne, osiągając w nich spore sukcesy. W 1944 roku Niebiescy zadebiutowali na Wembley Stadium w przegranym finale South Cup 1-3 z Charltonem Athletic, by rok później wygrać południowe rozgrywki pokonując na Wembley drużynę Millwall w stosunku 2-0. John Harris stał się pierwszym kapitanem klubu z zachodniego Londynu, który wzniósł na tym obiekcie lśniący puchar w górę. Uczynił to przed publiką rzędu 80,000 widzów. Trofeum drużyna otrzymała tego dnia z rąk samego Winstona Churchilla. Krajowy finał Football League War Cup nie był już jednak tak udany jak w przypadku finału South Cup. Mimo iż mecz odbył się w zachodnim Londynie to The Blues ulegli w nim 1-2 drużynie Boltonu Wanderers. Był to ostatni mecz tych rozgrywek. Przez Stamford Bridge podczas działań wojennych przewinęło się również kilku piłkarzy “gości” jak Matt Busby, Walter Winterbottom czy Eddie Hapgood. Podobnie więc jak w przypadku I Wojny Światowej Niebiescy wykazali się w tym ciężkim okresie całkiem poważnymi osiągnięciami. Jak wiemy z lekcji historii, Londyn podczas wojny był wielokrotnie bombardowany. Stamford Bridge nie odniosło szczęśliwie znaczących uszkodzeń będąc zaledwie dwukrotnie trafione podczas ostrzału. Pierwsza bomba spadła na zachodnią część stadionu, druga wylądowała tuż przed North Stand, na szczęście nie czyniąc poważniejszych zniszczeń. Arena wyszła więc z działań wojennych cało. Sforsowanie Wału Pomorskiego w ramach operacji pomorskiej i przekroczenie Odry przez armie radzieckie oraz 1 i 2 Armię Wojska Polskiego dało początek operacji berlińskiej, która zakończyła się 2 maja 1945 roku kapitulacją załogi miasta. Wcześniej, 30 kwietnia Adolf Hitler popełnił samobójstwo. 7 maja Niemcy w jednym ze szkolnych budynków w Reims we Francji skapitulowali na Froncie Zachodnim przed przedstawicielami armii USA i Wspólnoty Brytyjskiej. Dzień później w Berlinie podpisali również akt kapitulacji w obecności Sowietów. Tym samym II wojna światowa w Europie oficjalnie dobiegła końca. Życie wreszcie mogło rozpocząć normalny bieg.

1944 rok
Generał Dwight Eisenhower odwiedza piłkarzy Chelsea oraz Charltonu przed finałem South Cup. Wembley Stadium 17 kwietnia 1944 roku

Zniszczony Londyn
Zniszczone ulice Londynu po licznych bombardowaniach – początek lat 40tych XX wieku

Głośne spotkania z Dynamo Moskwa

W październiku 1945 roku, czyli w zaledwie miesiąc po zakończeniu światowego konfliktu, władze angielskiego futbolu znalazły sposób by uczcić to wydarzenie. W geście dobrej woli i poprawnej politycznie przyjaźni, ogłoszono, że nowy mistrz ZSRR – Dynamo Moskwa rozegra w Wielkiej Brytanii kilka towarzyskich spotkań z lokalnymi drużynami, w tym z Chelsea Football Club. Atmosferę towarzyszącą temu wydarzeniu wspominał po latach 13 letni wówczas Brian Mears – syn prezesa Joe Mearsa: To było pierwsze spotkanie, na które zabrał mnie mój ojciec. Pamiętam doskonale atmosferę zaciekawienia jaka wówczas panowała w zachodnim Londynie. Wszyscy chcieli zobaczyć Rosjan, naszych sprzymierzeńców, którzy rozbili niemiecką armię. Rosjanie byli wówczas uważani za bohaterów. Tak więc ludzie myśleli sobie “Czemu by nie iść? Chodźmy!”. Pamiętam jak moi rówieśnicy szli tego dnia powszechnie na wagary aby zobaczyć to niecodzienne wydarzenie. Mecz pomiędzy oboma zespołami odbył się 13 listopada 1945 roku na Stamford Bridge. Co ciekawe londyńczycy zagrali w nim w czerwonych strojach, w związku z tym, że barwy Dynamo były niebieskie. Rosjanie zaskoczyli zgromadzony na The Bridge tłum doprowadzając do remisu 3-3, mimo, że przegrywali już z Chelsea 0-2. Warto wspomnieć, że klubowi z Moskwy sędzia raz nie zaliczył bramki (piłka odbiła się od jednego z kibiców!), a Rosjanie nie wykorzystali jeszcze rzutu karnego. Spotkanie z mistrzem ZSRR przeszło do historii również przez niespotykaną do tej pory ilość zgromadzonych na stadionie kibiców. Stamford Bridge odwiedziło tego dnia ponad 100,000 ludzi (niektóre źródła mówią nawet o 120,000). Warto zaznaczyć, że wiele osób dostało się tego dnia na obiekt nielegalnie, ludzie okupowali również okoliczne budynki by móc zobaczyć co dzieje się na płycie boiska. Jest to najwyższa frekwencja zanotowana kiedykolwiek w zachodnim Londynie i nie zanosi się aby ten rekord został w najbliższej przyszłości pobity. Dynamo rozegrało także towarzyski mecz z Arsenalem Londyn i było to wydarzenie zdecydowanie bardziej kontrowersyjne. Spotkanie odbyło się w listopadzie na White Hart Lane. W składzie Kanonierów znalazło się tego dnia aż sześciu zawodników z innych klubów. Czy my gramy z pierwszą reprezentacją Anglii? – dopytywali Rosjanie i grozili, że nie wyjdą na boisko. Również arbiter zastanawiał się nad rozpoczęciem meczu z powodu gęstej mgły, która tego dnia unosiła się nad stadionem, ostatecznie jednak odgwizdał początek spotkania. Kibice mówili potem, że przez bite 90 minut nic praktycznie nie było widać. Niewiele można było dostrzec także na murawie – do dziś nie jest do końca pewne, kto zdobywał tego dnia bramki. Do przerwy Arsenal prowadził 3-1, by przegrać mecz 3-4. Po tym kontrowersyjnym spotkaniu Anglicy oskarżyli Dynamo, że w jego składzie grał dodatkowy, dwunasty zawodnik. Ponadto moskwianie mieli w przerwie przy niekorzystnym dla siebie wyniku prosić sędziego, by ten przerwał spotkanie. Goście z kolei zarzucali gospodarzom, że ci grali bardzo brutalnie. Nasi rywale zza miedzy niemal wywołali więc międzynarodowy skandal i to zaraz po zakończeniu krwawego, światowego konfliktu. Mecz, który miał służyć budowaniu przyjacielskich stosunków pomiędzy oboma narodami, przemienił się w serię połajanek i wzajemnych zarzutów.

Chelsea FC vs Dynamo

Tłumy kibiców na spotkaniu z Dynamo Moskwa. Na Stamford Bridge zgromadziło się ponad 100,000 widzów. Jest to rekordowa frekwencja w zachodnim Londynie.

Historia Roya Bentleya

Roy BentleyNa osobny akapit zasłużyła historia Roya Thomasa Franka Bentleya – znakomitego snajpera i kapitana Chelsea Londyn w latach 50-tych. Pierwszego Niebieskiego, który wzniósł w górę lśniący puchar za mistrzostwo Anglii. Roy w swoich czasach był jednym z najlepszych napastników na wyspach. Ale po kolei. Młodziutki Anglik podczas II Wojny Światowej służył swojemu krajowi w marynarce wojennej. Po zakończeniu światowego konfliktu zaczął interesować się piłką nożną, w którą coraz częściej grywał. Szybko okazało się, że ma do tego spory talent i po pewnym czasie postanowił rozpocząć profesjonalną piłkarską karierę. Występował najpierw dla Bristol City i Bristol Rovers zanim przeniósł się do Newcastle United w 1946 roku. Był z tym klubem mniej niż dwa sezony jednak odegrał jedną z kluczowych ról oraz stworzył jedną z najlepszych linii ataku na wyspach w tamtym okresie wraz z Jackiem Milburnem, Lenem Shackletonem oraz Charliem Waymanem. Dotarł ze Srokami do półfinału FA Cup w sezonie 1946/47 jednak jego drużyna przegrała aż 4:0 z świetnie grającym w owym czasie Charltonem Athletic. W styczniu 1948 roku Bentley został pozyskany przez londyńską Chelsea za £12,500. Jego przenosiny do Londynu spowodowane były głównie poradą lekarza, który zalecił mu południowy klimat, ponoć zbawienny dla jego płuc na które w tamtym czasie chorował.

Przybył do Chelsea w miejsce Tommiego Lawtona, który co ciekawe również leczył w Londynie tą samą dolegliwość. Roy nie był przyzwyczajony do południowego stylu gry co odbiło się na jego początkowej dyspozycji. W debiucie Anglika The Blues przegrali 2-4 z Huddersfield Town. Sam Bentley podczas swoich pierwszych czterech miesięcy gry w Chelsea wpisał się na listę strzelców zaledwie trzykrotnie. Zaczęto się zastanawiać czy ściągnięcie tego zawodnika na Stamford Bridge było dobrym posunięciem.

Od tego momentu fortuna Bentleya przybrała zupełnie inną postać. Roy bowiem coraz lepiej radził sobie na angielskich boiskach odkładając na półkę swoją początkową, niezbyt pewną dyspozycję. Jego silny strzał oraz zdolność gry głową spowodowały, że strzelił w pierwszym sezonie 23 bramki co z kolei sprawiło, że stał się najlepszym strzelcem Chelsea, a do klubu napłynęło powołanie do reprezentacji Anglii. Niebiescy w lidze podczas jego początkowych lat na Stamford Bridge grali dość nierówno jednak udało mu się dojść z zespołem do półfinału FA Cup w 1950 roku kiedy to strzelił 2 gole w wygranym 3-0 meczu z Chesterfield oraz zwycięską bramkę w wygranym 2-0 ćwierćfinałowym meczu z Manchesterem United. The Blues grali wtedy o swój drugi finał Pucharu Anglii w historii. Niestety zostali wyeliminowani przez Arsenal mimo, iż po bramkach Bentleya prowadzili już 2-0. W sezonie 1951/52 The Blues ponownie doszli do półfinałów tych prestiżowych rozgrywek. Ponownie jednak przegrali z Kanonierami. Trofeum było tak blisko, a zarazem tak daleko.

Roy Bentley
Roy Bentley wyprowadza drużynę Chelsea na murawę Stamford Bridge. Lata 50-te XX wieku

W 1952 roku menadżerem zespołu został Ted Drake (o czym szerzej za chwilę). Po 3 latach od jego przyjścia angielski piłkarz osiągnął jedno z największych sukcesów w swojej karierze – pierwszy tytuł mistrza kraju zdobyty przez Chelsea FC w sezonie 1954/55. W tamtym zwycięskim sezonie Bentley przywdziewał opaskę kapitana, a ponadto zdobył 21 bramek wliczając w to dwa przepiękne gole w wygranym 4-3 meczu z Wolverhamptonem Wanderers, wydatnie przyczyniając się do sukcesu swojej drużyny. Pozostał w Chelsea jeszcze tylko jeden sezon. Po nim przeniósł się do sąsiada zza miedzy – Fulham. Podczas swojego pobytu na Stamford Bridge zdobył w sumie 150 bramek w 367 występach co na tamte czasy było rekordem klubu, a do tej pory jest trzecim wynikiem w historii The Blues. Tyle samo bramek zdobyła inna, wielka legenda Chelsea – Peter Osgood, który będzie jednym z głównych bohaterów kolejnej części cyklu. Co warte zapamiętania, Roy był najlepszym strzelcem londyńczyków w każdym z ośmiu sezonów spędzonych na Stamford. Po odejściu z zachodniego Londynu nie osiągnął już większych sukcesów. Miał jeszcze w swojej karierze krótki epizod z Queens Park Rangers gdzie zakończył swoją karierę.

Roy Bentley
Roy Bentley wraz z kibicami Chelsea w 2006 roku

Jest obecny w życiu Chelsea po dzień dzisiejszy. Ciekawostką może być fakt, że podczas ceremonii zdobycia mistrzostwa Anglii za sezon 2004/2005 wyszedł na płytę boiska wraz z Johnem Terrym trzymając w ręku puchar mistrzów za sezon 1954/55 co było pięknym gestem zarówno dla starszych kibiców The Blues jak i dla samego zawodnika. Roy przez 50 lat był przecież jedynym kapitanem Chelsea, który z dumą wznosił błyszczący puchar w górę. Co ciekawe Anglik nie daje o tym zapomnieć. John Terry w Chelsea FC – The Official Biography pióra Ricka Glanvilla stwierdził: On nadal przychodzi oglądać każdy mecz i sądzę, że to wspaniałe. Po spotkaniach domowych schodzi do baru piłkarzy, pije z nami drinki, dużo rozmawia. Wszyscy bardzo go tutaj kochamy. Świetnie jest mieć go w pobliżu. Roy lubi być również nieco złośliwy. Często mi mówi: “Powodzenia! Wiem, że uda Ci się tego dokonać, ale pamiętaj – to ja byłem tym pierwszym!”. Z pewnością nie da mi o tym zapomnieć. W tym roku Roy skończył 85 lat co oczywiście nie mogło przejść bez echa. Na Stamford Bridge urządzono z tej okazji wielką fetę, a były kapitan przy pełnym stadionie wykonał rundę honorową – był to doprawdy wzruszający moment. Wybiegłem jednak już bardzo daleko w przyszłość więc wróćmy czym prędzej do lat 50tych ubiegłego wieku, a w szczególności do przełomowego roku 1952.

Ted Drake i jego klubowa rewolucja

Ted DrakeW 1952 roku, na stanowisko menadżera klubu (szóstego w historii) wybrany został były, legendarny napastnik Arsenalu FC oraz reprezentacji Anglii – pan Ted Drake. Anglik był jednym z pierwszych tzw. ‘menadżerów w dresach’, którzy przed meczem ściskali rękę każdego z piłkarzy i życzyli mu powodzenia. Nowa klasa na wyspach. Frank Blunstone jeden z ówczesnych piłkarzy Dumy Londynu po latach wspominał: Kiedy na jednym z treningów Roy Bentley nie trafił czysto głową w piłkę Drake zawołał mnie do siebie. Kazał mi dośrodkować piłkę na swoją głowę tak by pokazać Royowi jak należy to robić. Zrobiłem jak powiedział i Drake zaliczył pięknego szczupaka w swoim garniturze. “Widzisz?” spytał i spojrzał na siebie. Był cały ubłocony. Ted tylko się uśmiechnął, poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Taki właśnie był. Z pewnością nie był taktykiem. Wszyscy zastanawiali się jak piłkarz, który przedwcześnie zakończył swoją karierę z powodu kontuzji poradzi sobie w zachodnim Londynie. Mimo początkowych trudności, wybór Drake’a na ‘najgorętszy stołek’ w Anglii był jednak, jak się szybko okazało, prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Ted nie czekał ani minuty i od momentu podpisania umowy rozpoczął w klubie prawdziwą rewolucję. Zmiany objęły wszystkie klubowe struktury zarówno na, jak i poza boiskiem. Jedną z jego pierwszych decyzji było usunięcie wizerunku podstarzałego pensjonariusza z programów meczowych. Od tej chwili zawodnicy Chelsea przestali być nazywani Emerytami, a nowy przydomek The Blues rozpoczął swoją dumną historię. Chwała Drake’owi za to! Nowy menadżer nakazał również zmianę klubowego herbu odsyłając wysłużonego Pensjonariusza na wieczny spoczynek. Podczas gdy prace nad stworzeniem nowego symbolu drużyny trwały pełną parą, klub na sezon 1952/53 otrzymał tymczasowy herb. Herb Chelsea 1952/53Nowy emblemat składał się z inicjałów C.F.C. nałożonych na siebie i ukazanych na tarczy. Drake był prawdziwym wulkanem. Historia opowiedziana przez Alberta Sewella tylko to potwierdza: W 1953 Drake zainteresował się 18 letnim Frankiem Blunstonem, który w owym czasie grał w Crewe. Kiedy Ted dowiedział się, że mają spotkanie zarządu, wsiadł w samochód i popędził do siedziby klubu. Legenda głosi, że wpadł tam, rzucił na stół ofertę opiewającą na £6,000, a oni nie byli w stanie odmówić. Podczas sezonu 1953/54 szerokiej publice ukazany został zmodernizowany herb drużyny, który po raz pierwszy trafił też na koszulki zespołu w sezonie 1960/61, i którym Niebiescy posługiwali się przez najbliższe trzy dekady, aż do roku 1986. Przedstawiał on ‘niebieskiego, nieokiełznanego lwa’, który patrzył za siebie, a w łapach dzierżył złote berło. Elementy nowego symbolu Chelsea Football Club zaczerpnęła z herbu Earla Cadogana – ówczesnego prezydenta klubu dzierżącego ponadto tytuł wicehrabiego Chelsea oraz z Opactwa Westminsteru, które swoją jurysdykcją obejmowało dzielnice Chelsea. Trzy róże (wówczas złote, obecnie czerwone) reprezentują Anglię, a dwie piłki oczywiście futbol. Całość dopełnił napis Chelsea Football Club okalający wizerunek króla zwierząt. Drake nie poprzestał na zmianie wizerunku klubu. Postanowił zmienić także podejście kibiców, którzy jak sam mówił: przychodzą na Stamford Bridge oglądać mecz, a nie kibicować. Ludzie mają pić, jeść i spać myśląc o Chelsea. W owym czasie Stamford Bridge wydawało się być przyjaznym miejscem gdzie zarówno goście jak i gospodarze mogli liczyć na głośny aplauz. Anglik chciał przekształcić The Bridge w miejsce skierowane głównie na domowników, miejsce mniej przyjemne dla rywala. Fakt, że The Bridge było cichsze od reszty obiektów tego typu w Anglii wynikał głównie z tego iż stadion posiadał oprócz płyty boiska również bieżnię co odgradzało kibiców od swoich ulubieńców o dobre kilka metrów. crest.jpgAnglik udoskonalił również treningi Niebieskich, wprowadzając większą pracę z piłką – praktykę rzadko spotykaną w owym czasie na Wyspach. Rozszerzył i zmodernizował scouting, a także udoskonalił system szkoleniowy młodzieży. Postanowił również całkowicie zmienić transferową politykę klubu opierając rekrutację na mniej znanych zawodnikach z niższych lig. Drake, jak wspominają jego piłkarze zawsze był przy nich. Często nas odwiedzał w domach. Była mama, był tata i był menadżer Chelsea. Z perspektywy lat może wydawać się to zabawne, ale to był nasz mentor. Coś na kształt drugiego ojca – wspominał po latach Blunstone. Pierwsze lata pod rządami Drake’a mimo tylu pozytywnych zmian, nie były jednak zbyt obiecujące. W sezonie 1952/53 Chelsea zajęła dopiero 19tą pozycję, będąc odległą od spadku o zaledwie jeden punkt. Rok później było już zdecydowanie lepiej i londyński klub zajął 8me miejsce. Niewielu spodziewało się, że to na co oczekiwano od 50 lat miało już wkrótce się ziścić.

Ted Drake
Ted Drake – architekt pierwszych sukcesów Chelsea Football Club – 23 sierpnia 1952 roku.

Mistrzowski sezon 1954/55

Mistrzowskie trofeumW jubileuszowym sezonie 1954/55, trzyletnia praca Teda Drake’a przyniosła nieoczekiwanie prawdziwie złote owoce. Po raz pierwszy w swojej historii, po 50 latach niepowodzeń i rozczarowań, Niebiescy wreszcie sięgnęli po mistrzowski tytuł. Pisząc o tym szczególnym sezonie starałem się dotrzeć do jak największej liczby szczegółów mogących rzucić nieco światła na te nieco przykurzone już osiągnięcie. Chciałem dotrzeć do twarzy i bohaterów tamtych dni. Cytatów, myśli, wszystkiego co mogłoby to doprawdy wyjątkowe dla londyńczyków trofeum upiększyć, wypełnić. Gorliwie poszukiwałem zdjęć i materiałów video, niestety tych drugich nie udało mi się zdobyć. To trochę jak znajdowanie brakujących kawałków w pięknej układance. W swoich poszukiwaniach dotarłem rzecz jasna do drużyny, która sięgnęła po pierwsze, historyczne mistrzostwo kraju, a zarazem po pierwsze oficjalne trofeum jakie znalazło się w rekordach klubu. Tamten zespół bez wątpienia nie miał głośnych nazwisk, nie posiadał świecących gwiazd. Charlie 'Chic' Thompson11 młodych chłopaków za sprawą Drake’a stworzyło po prostu solidny kolektyw. Zmarły w tym roku bramkarz Charlie ‘Chic’ Thompson, amatorzy Derek Saunders i Jim Lewis, środkowy pomocnik Johnny ‘Jock’ McNichol, skrzydłowi Eric ‘Rabbit’ Parsons i wspomniany wcześniej kilkakrotnie Frank Blunstone, obrońcy Peter Sillett, Ron Greenwood, Ken Armstrong, Stan Willemse i wieloletni stoper John Harris. Do tego kapitan i najlepszy napastnik drużyny, opisany wcześniej Roy Bentley. Tak wyglądał skład Niebieskich, który jako pierwszy zdobył dla klubu mistrzowski tytuł. Mistrzowie z 1955 roku. Spójrzmy teraz wspólnie jak kształtował się sezon 1954/55.

Tłum kłębił się na ulicach i wokół stadionu. Na Stamford Bridge wygłoszono kilka płomiennych przemówień, a w powietrzu unosiła się radosna atmosfera. Chelsea ostatnich 50 lat umarła. Niebiescy wreszcie coś wygrali.

The Times 1955 rok

Co ciekawe, na początku sezonu absolutnie nic nie zapowiadało by londyńczycy mieli wznieść w górę lśniący puchar. Po czterech porażkach z rzędu (w tym po emocjonującym meczu z Manchesterem United, przegranym ostatecznie 5-6), Chelsea w listopadzie była dopiero 12ta. Na przełomie 1954 i 1955 roku coś się jednak zmieniło. To było gdzieś w okolicach Świąt Bożego Narodzenia kiedy zaczęliśmy grać lepiej. Było z pól tuzina drużyn liczących się w wyścigu, ale to nam się udało. Posiadaliśmy silnego ducha, byliśmy grupą wspaniałych przyjaciół – wspominał Stan Willemse. Kibice zaczęli dostrzegać różnicę jaka nastała pod rządami Drake’a. Chelsea wreszcie zaczęła się liczyć i ponownie wzbudzała strach w rywalu.

John HarrisWest Bromwich Albion był zdobywcą FA Cup, doprawdy silna drużyna. Niefortunnie przegrywaliśmy z nimi już 0-2 i wówczas zdarzył się cud. Otrzymaliśmy rzut karny, wykorzystaliśmy go, a później zwyciężyliśmy aż 4-2 – kontynuuje Willemse. Drużyna w następnych 25 spotkaniach przegrała zaledwie trzy zdobywając tytuł na kolejkę przed końcem sezonu – 23 kwietnia 1955 roku – po pokonaniu 3-0 Sheffield Wednesday. Kluczem do sukcesu było dwukrotne zwycięstwo nad Wolverhamptonem Wanderers, który ostatecznie został wicemistrzem. The Blues pokonali Wilki najpierw 4-3, a później 1-0. Frank Blustone wspomina: Po pokonaniu Sheffield 3-0 musieliśmy jeszcze czekać na wynik spotkania z Portsmouth. Braliśmy kąpiel kiedy powiedziano nam o wyniku. Szybko założyliśmy na siebie szlafroki i wyszliśmy na trybunę bo tego oczekiwali od nas kibice. Parę słów powiedział Roy Bentley jako kapitan, głos zabrał również Joe Mears, właściciel, którego ojciec założył klub. Nie było trofeum, nie było szampana. Kiedy fani rozeszli się do domów wypiłem herbatę i zjadłem kanapkę u swojej ciotki. Potem poszedłem do domu. 52 punkty, jakie zgromadzili Niebiescy są jednym z najniższych wyników, które od czasów I Wojny Światowej pozwoliły zdobyć mistrzowski tytuł. Wielu czyniło wówczas z tego względu zarzut zapominając, że w 1938 roku Arsenal wygrał mistrzostwo mając w dorobku dokładnie taką samą ilość punktów. Warto też wspomnieć, że w 1975 Derby County było najlepszym zespołem w Anglii z jednym punktem w dorobku więcej (53). Co ciekawe w sezonie 1954/55 również rezerwy klubu, oraz juniorzy z akademii zdobyli odpowiednio mistrzostwa swoich lig. Można rzec, że Chelsea była w tym szczególnym roku potrójnym zwycięzcą.

Trofeum
Chelsea Football Club prezentuje publiczności Football League Championship Cup tuż przed otwierającym sezon spotkaniem z Boltonem – 20 sierpnia 1955 roku

Bracia Sillett
Bracia Sillett – John i Peter. Peter jest jednym z mistrzów 1954/55

Mistrzowski skład
Mistrzowski skład Chelsea Football Club z sezonu 1954/55

Teraz gdy wygraliśmy mistrzostwo kraju, myślę, że nie ma niczego poza naszym zasięgiem

Ted Drake

Wygranie mistrzostwa kraju oznaczało, że Chelsea zagwarantowała sobie jako pierwszy angielski klub w historii, prawo do gry w właśnie utworzonym European Champions’ Cup. Przeciwnikiem Niebieskich w pierwszej rundzie został mistrz Szwecji Djurgårdens. Do meczu nigdy jednak nie doszło, bowiem na skutek interwencji Football Association, która była przeciwna braniu udziału w europejskich rozgrywkach – FA uważała w owym czasie, że krajowe puchary są znacznie ważniejsze – Chelsea została zmuszona do wycofania swojego udziału w walce o historyczny Puchar Europy. Nowy mistrz Anglii rozegrał jedynie towarzyskie spotkanie z mistrzem Szkocji – Aberdeen, które zresztą Szkoci wygrali. Chelsea po meczu wręczyła rywalowi srebrny półmisek z wygrawerowanym herbem klubu. Za ciekawostkę może być uznany fakt, że kolejny mistrz Anglii – Manchester United w sezonie 1956/57 zlekceważył opinię FA i wystąpił na europejskiej arenie. Diabły doszły nawet w rozgrywkach o Puchar Europy do półfinału, w którym przegrali z przyszłym zwycięzcą rozgrywek Realem Madryt.

Tabela 1954/55

Tarcza Wspólnoty 1955

Tarcza WspólnotyChelsea jako mistrz kraju otrzymała również możliwość rozegrania meczu o FA Charity Shield, tradycyjnie rozpoczynającego kolejny sezon – tym razem 1955/56. Spotkanie odbyło się 14 września 1955 roku i była to 34 potyczka o Tarczę Wspólnoty. Teatrem wydarzeń zostało po raz kolejny Stamford Bridge, tak więc londyńczycy grali tego dnia przed własną publicznością. Z nieznanych mi przyczyn mecz ten obejrzało jednak niewielu kibiców – wg. danych do których udało mi się dotrzeć były to zaledwie 12,802 osoby . Przeciwnikiem Niebieskich został zdobywca FA Cup z poprzedniego sezonu Newcastle United – zespół, który tak wiele razy stawał w przeszłości na drodze londyńczyków do upragnionych trofeów. Klub z zachodniego Londynu miał tego dnia doprawdy wiele do udowodnienia. The Blues nadspodziewanie łatwo poradzili sobie ze Srokami ogrywając ich aż 3-0. Bramki zdobywali Alf McMichael (bramka samobójcza), niezawodny Roy Bentley i Frank Blunstone. Londyńczycy mogli więc po 90 minutach spotkania cieszyć się ze swojego kolejnego trofeum – pierwszej Tarczy Wspólnoty w swojej historii.

Czwarta i piąta dekada – podsumowanie

Roy BentleyChelsea Football Club za sprawą Teda Drake’a zaczęła odnosić swoje pierwsze, poważne sukcesy na boisku. Tytuł mistrzowski zdobyty na pięćdziesięciolecie istnienia klubu, oraz Tarcza Wspólnoty wygrana na początku kolejnego sezonu, zaczęły dawać nadzieję na stabilność i dołączenie do najlepszych w kraju. Wreszcie sława zaczęła iść w parze ze sportowymi osiągnięciami. Klub zmienił swoje dotychczasowe oblicze ostatecznie rezygnując z wysłużonego pensjonariusza i stawiając na ‘nieokiełznanego’ lwa, który od tej pory miał pokazywać rywalom swój ostry pazur. Rozwinął się scouting oraz poprawiono system szkolenia młodzieży. Już wkrótce do pierwszej drużyny miało dołączyć kilku znakomitych wychowanków, którzy stanowić mieli o jej obliczu przez kolejne dziesięciolecia. Drużyną ze Stamford Bridge interesować zaczęli się coraz liczniejsi celebryci – zjawisko to nasili się jeszcze w latach 60tych o czym szerzej napiszę w kolejnej części cyklu. Wydawać by się mogło, że klub z zachodniego Londynu wreszcie znalazł się w miejscu, do którego od tak dawna zmierzał.

Kolejna część cyklu już wkrótce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/11/08/historia-chelsea-football-club-1935-1955/feed/
Historia Chelsea Football Club 1915 – 1935 http://soccerlog.net/2009/10/04/historia-chelsea-football-club-1915-1935/ http://soccerlog.net/2009/10/04/historia-chelsea-football-club-1915-1935/#comments Sun, 04 Oct 2009 07:00:49 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/10/04/historia-chelsea-football-club-1915-1935/ Chelsea Football Club Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, w dniu dzisiejszym chciałbym zaprezentować Wam drugą odsłonę cyklu pt. Historia Chelsea Football Club. W tej części skupię się na kolejnych dwóch dekadach profesjonalnej działalności londyńskiego klubu, które w większości przypadły na okres międzywojenny. Nie zabraknie też oczywiście odniesienia do I Wojny Światowej, która odcisnęła solidne piętno na całym angielskim futbolu. Nie przedłużając, serdecznie zapraszam do lektury.
»Czytaj dalej

Tagi: Chelsea FC, Premier League,

]]>
Chelsea Football Club
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, w dniu dzisiejszym chciałbym zaprezentować Wam drugą odsłonę cyklu pt. Historia Chelsea Football Club. W tej części skupię się na kolejnych dwóch dekadach profesjonalnej działalności londyńskiego klubu, które w większości przypadły na okres międzywojenny. Nie zabraknie też oczywiście odniesienia do I Wojny Światowej, która odcisnęła solidne piętno na całym angielskim futbolu. Nie przedłużając, serdecznie zapraszam do lektury.

I Wojna Światowa, a The Blues

Claude KirbyFootball Association pod koniec sezonu 1914/15 zawiesiła na czas nieokreślony oficjalne rozgrywki Football League oraz FA Cup. Przyczyną takiej decyzji była oczywiście szalejąca i pochłaniająca coraz więcej ofiar I Wojna Światowa. Nie oznaczało to rzecz jasna, że podczas wojny zamarł cały futbol, co to, to nie. Słynna jest historia Świąt Bożego Narodzenia z 1914 roku kiedy podczas Wigilii na co dzień walczący ze sobą żołnierze brytyjscy oraz niemieccy urządzili wspólny mecz piłkarski (być może przy użyciu jednej z 50 piłek wysłanych przez Chelsea FC na front). Również w samej Anglii zaczęły działać małe ligi regionalne, dzięki czemu rozegrano kilka nieformalnych mistrzostw. Ówczesny prezes Chelsea Football Club, pan William Claude Kirby miał znaczny wpływ na powstanie w stolicy mini – ligi zwanej London Combination złożonej z 12 londyńskich klubów. W sezonie 1915/16 Chelsea wygrała mistrzostwo Londynu z przewagą 7miu punktów nad resztą rywali. Druga kampania po dodaniu zespołów Luton i Reading również została wygrana przez Pensjonariuszy. Te nieformalne mistrzostwa trwały aż do roku 1919, a frekwencja na spotkaniach oscylowała w granicach 2 – 20,000 widzów. Całkiem nieźle jak na tak straszne czasy, sami przyznacie. Oprócz mini – lig powstały również nieoficjalne puchary jak War Fund Cup (wygrany przez Niebieskich w 1918 roku vs West Ham United) czy London Victory Cup (zdobyty przez The Blues w 1919 vs Fulham).

Konkurencja między londyńskimi zespołami w czasie światowego konfliktu była tak ciekawa, że wielu kibiców chciało po wojnie stworzyć oficjalne rozgrywki z ich udziałem

Sympatyk Futbolu, 1919 rok

Wojna nie oszczędziła londyńskiego składu. Blisko połowa drużyny została wcielona do armii i wysłana do walki za ojczyznę. Nieprzyzwyczajeni do okropieństw wojny piłkarze, co było dość łatwe do przewidzenia, często odnosili na frontach poważne rany, nierzadko też oddawali swoje życie. W styczniu 1916 ranny został na przykład były kapitan drużyny – Vivian Woodward, który z tego względu nie powrócił już do profesjonalnego futbolu. Ale I Wojna Światowa wbrew pozorom nie przyniosła klubowi z zachodniego Londynu wyłącznie strat. Wiecie już o pierwszych, nieformalnych trofeach. Przez ten czas przez mury Stamford Bridge przewinęło się również wielu ciekawych piłkarzy amatorów, czy pół profesjonalistów jak np. Charlie Buchan, późniejszy redaktor ‘Football Monthly’ (przejętej zresztą przez Chelsea FC w latach 90tych) czy jednooki Bob Thompson, który zdobył przez ten okres ponad 100 bramek, wydatnie pomagając klubowi w dwukrotnym wygraniu ligi i zdobyciu w/w pucharów. Tak więc swoje pierwsze triumfy Chelsea święciła niestety póki co tylko i wyłącznie w nieoficjalnych rozgrywkach oraz w nieformalnych turniejach. Kiedy nastały normalne czasy nadeszła dla klubu naprawdę dobra wiadomość. Liga została rozszerzona o kilku nowych członków dzięki czemu Emeryci uniknęli relegacji do Second Division i swój pierwszy, oficjalny po wojnie sezon 1919/20 rozpoczęli w angielskiej ekstraklasie. Z uczestnikami pierwszego po wojnie sezonu wiąże się zresztą odrębna, bardzo ciekawa historia, która kładzie pewien cień na ówczesnych działaczy piłkarskich jak i na samą FA.

Sir Henry NorrisPo zakończeniu światowego konfliktu pierwszą ligę postanowiono powiększyć z 20 do 22 zespołów. Przez długi czas zastanawiano się jednak, w jaki sposób ‘dobrać’ dwie dodatkowe drużyny. W grę wchodziło przywrócenie zespołów, które wedle przepisów z 1915 roku spadły do Second Division tj. – Chelsea i Tottenhamu, zajmujących odpowiednio 19tą i 20tą pozycję bądź dodanie drużyn z trzeciego (Barnsley) i czwartego (Wolverhampton) miejsca w II lidze. Oba rozwiązania wydawałyby się w tej sytuacji najlogiczniejsze. Sprawę skomplikował jednak wyrok sądu, który uznał, że jeden mecz w First Division podczas sezonu 1914/15 był ustawiony. Chodzi tutaj o spotkanie Manchesteru United z Liverpoolem FC rozegrane 2 kwietnia 1915 roku na Old Trafford, które MU wygrało 2-0. Gdyby Czerwone Diabły – które zajęły w tamtym sezonie odległe, 18 miejsce w tabeli – nie wygrały tego spotkania, to spadłyby wraz z Tottenhamem do II ligi. Za ten jeden z pierwszych skandali w angielskim futbolu siedmiu piłkarzy otrzymało dożywotnie zawieszenia (zdjęte zresztą po wojnie za bohaterskie czyny dla kraju). Szybko ustalono, że pierwszym zespołem dodanym do I ligi będzie Chelsea. Wtedy Sir Henry Norris – właściciel Arsenalu Londyn – wkroczył na scenę i zaproponował działaczom Liverpoolu, by ci wystąpili z wnioskiem, żeby drugim zespołem dołączonym do First Division był… piąty w Second Division Arsenal. Co skłoniło działaczy The Reds do przyjęcia tej, wydawać by się mogło, absurdalnej propozycji? Odpowiedź jest prosta. Gdyby tego nie zrobili, Norris zgłosiłby wniosek, w którym domagałby się wyrzucenia z ligi Liverpoolu i MU za ustawianie spotkań. Dla działaczy obu klubów było to oczywiście nie do przyjęcia i tym sposobem Arsenal zapewnił sobie dwa glosy poparcia. Kolejne trzy dostał od Chelsea, Preston i Derby za to, że nie kwestionował tego, iż zespoły te powinny grać w powiększonej lidze. Czyli razem z własnym, Arsenal miał już sześć głosów. W głosowaniu brało jednak udział aż 41 klubów. Gdy do niego doszło, 18 z nich poparło by do I ligi trafił Arsenal, a 8 opowiedziało się za Tottenhamem, tym samym ofiarą matactw na szczycie zostały Koguty, które niesłusznie zesłano do Second Division. Według plotek przychylność działaczy piłkarskich Norris kupił wówczas za wielkie pieniądze. Do dziś nie udało się jednak tego aspektu sprawy udowodnić. Fakt mataczenia na wiele lat podzielił kibiców londyńskich drużyn, a sporo sympatyków Kogutów do czasów współczesnych wypomina to zdarzenie sprzed lat fanom Kanonierów.

Pomińmy jednak ten organizacyjny chaos, który zapanował po wojnie i skupmy się na londyńskiej Chelsea. Piłkarze Niebieskiej Maszyny szybko bowiem udowodnili, że decyzja o pozostawieniu jej wśród najlepszych nie była pozbawiona logiki.

Chelsea Football Club
Chelsea Football Club – lata 20-te XX wieku

Szczególny sezon 1919/20

Strój CFC 1919/20Po czterech latach regionalnych lig oraz nieformalnych pucharów wreszcie nastał czas sformalizowanych rozgrywek. Sezon 1919/20 miał być tym pierwszym, oficjalnym po Wielkiej Wojnie. Chelsea przystąpiła do niego bez pięciu piłkarzy jakich posiadała w kwietniu 1915 roku. Być może, zważywszy na wojenne straty całego świata, była to liczba lepsza niż można się było tego początkowo spodziewać. Szóstka szczęśliwców, która mając w pamięci rok 1915 wybiegła na pierwsze powojenne spotkanie składała się z: Waltera Bettridge’a, Jacka Harrowa, Laurence’a Abramsa, Harolda Halse’a, golkipera Jamesa Molyneux i Colina Hamptona, który zasiadł na ławce rezerwowych. Niebiescy skrzętnie skorzystali z prezentu jaki sprawiła im FA. 35,000 widzów było świadkami pierwszego spotkania sezonu rozegranego na Goodison Park, w którym Chelsea pokonała mistrza kraju z 1915 roku Everton FC w stosunku 3-2. Odmłodzony skład szybko zaczął zresztą spełniać pokładane w nim nadzieje, z nową wielką gwiazdą zespołu Jackiem Cockiem na czele. Jack przeniósł się na Stamford Bridge w wieku 26 lat i z miejsca stał się lokalnym idolem. Klub z zachodniego Londynu wyłożył na niego rekordowe £2,500, jednak kwota ta bardzo szybko się zwróciła. Anglik w sezonie 1919/20 zdobył 24 bramki stając się czołowym snajperem drużyny. Napastnik swoją popularność wykorzystywał także poza boiskiem. W wolnej chwili śpiewał na scenie, a także wystąpił w pierwszym niemym filmie o futbolu o wiele mówiącej nazwie ‘The Winning Goal’. Jak widać był to zawodnik wszechstronnie uzdolniony. Chelsea szybko nawiązała do swoich przedwojennych tradycji i ponownie zaczęła przyciągać na trybuny śmietankę towarzyską stolicy. 1 listopada 1919 roku na Stamford Bridge zawitał sam król Hiszpanii Alfonso VIII, który był świadkiem wygranej 4-0 potyczki z Bradford, a w lutym król George V widział wraz z 40,000 kibiców jak Niebiescy pokonują Leicester 3-0. Jack CockSezon 1919/20 był zresztą najlepszym w dotychczasowej 15 letniej historii klubu. Chelsea zakończyła go na trzecim miejscu w First Division ustępując jedynie West Bromwich Albion oraz Burnley FC. Doskonała postawa w lidze przełożyła się również na sukces w rozgrywkach o FA Cup. Niebiescy pokonując w jej ramach Bolton Wanderers, Swindon, Leicester City i Bradford znaleźli się wśród czterech najlepszych ekip turnieju. Przed półfinałowym spotkaniem z Aston Villą, Football Association podjęła decyzję, że finał Pucharu Anglii po raz pierwszy w historii zostanie rozegrany na Stamford Bridge. Chelsea niestety nie dane było w nim zagrać, przegrała bowiem swoje spotkanie z Villą – przyszłym zwycięzcą rozgrywek – w stosunku 1-3. Co ciekawe kilka dni później Pensjonariusze potrafili pokonać w lidze przed 70,000 publicznością właśnie The Villains (spotkanie skończyło się wynikiem 2-1). To jedno z tych wydarzeń przez które do Chelsea przylgnął później przydomek Niestali. W przyszłości jeszcze wielokrotnie sympatycy klubu z zachodniego Londynu mieli tego właśnie doświadczać. Ciągłej niestałości…

Tabela 1919/20

Rozwój klubu

Progres na boisku oraz oficjalny patronat Football Association, która coraz częściej korzystała z wysokiej klasy Stamford Bridge (finał FA Cup rozgrywano tutaj od 1920 – 1922 roku, a mecz o Community Shield w latach 1923, 1927 oraz 1930) otwierał przed Chelsea FC kolejne drzwi rozwoju. 72,805 widzów, którzy odwiedzili finał FA Cup w 1920 roku przyniosło zysk w wysokości £13,414. Na ówczesne czasy były to nie lada pieniądze. Futbol z każdym rokiem odgrywał w Anglii coraz bardziej znaczącą rolę. Ludzie jak najszybciej chcieli zapomnieć o koszmarze wojny, a widowiska sportowe dawały im tę odrobinę zapomnienia. Coraz więcej kibiców pojawiało się więc na ligowych spotkaniach, powstawały też nowe kluby piłkarskie, coraz więcej już istniejących chciało przejść pod skrzydła Football League przez co trzeba było stworzyć Third Division, a rok później podzielić ją na dwie grupy: północną i południową. Rozgrywki były także coraz szerzej komentowane przez lokalną i krajową prasę. Pośrodku tego wszystkiego znajdowała się Chelsea Football Club, która przyciągała na swoje mecze prawdziwe tłumy widzów, słynąc z drużyny posiadającej ciekawy styl gry i wielu reprezentantów krajów.

Dwóch mężczyzn czyta gazetę na King’s Cross Station. Widzę, że Chelsea wczoraj wygrała – mówi jeden. Niemożliwe! – odpowiada drugi Przecież wygrała tydzień temu.

Dowcip o Chelsea z tamtego okresu

Zarząd klubu za namową Josepha Mearsa postanowił w owym czasie wykorzystać Stamford Bridge także do innych celów poza piłką nożną. Zaczęto więc w zachodnim Londynie organizować mecze baseballa, wyścigi motocykli, a nawet psów. Odbyło się tutaj także kilka turniejów lekkoatletycznych. Wbrew obawom zawody te okazały się dużym sukcesem, a stadion co tydzień pękał w szwach. Wróćmy jednak do piłki nożnej. Mimo dużych wpływów do klubowej kasy, znakomitych, znanych zawodników i rosnącego znaczenia w całym kraju, Chelsea o dziwo nie potrafiła tego przełożyć na wyniki sportowe. Na koniec sezonu 1920/21 Niebiescy znaleźli się dopiero na 18 miejscu, zbyt blisko strefy spadkowej by móc się czuć pewnie. Brak konsekwencji powoli stawał się zresztą znakiem rozpoznawczym londyńczyków, którzy w jednym sezonie potrafili grać jak natchnieni by w następnym o mały włos nie spaść do niższej ligi. To w końcu nastąpiło podczas katastrofalnego sezonu 1923/24.

Zawody na Stamford Bridge
1 lipca 1922 roku. Meeting lekkoatletyczny na Stamford Bridge, które w owym czasie, za sprawą Josepha Mearsa, było areną wielu dyscyplin sportowych

Głośny skandal i spadek do Second Division

PieniądzePrzyczyn spadku należy się doszukiwać już w sezonie poprzednim. Mimo początkowej, znakomitej formy – Chelsea 4 września 1922 roku, po raz pierwszy w swojej historii znalazła się na szczycie First Division – Niebiescy rozgrywki ukończyli dopiero na odległym, 19tym miejscu, czyli aż o 10 pozycji gorzej niż sezon wcześniej. Poza boiskiem również nie wiodło się londyńczykom najlepiej. Joseph Mears – brat zmarłego Gusa Mearsa (którego pamiętacie z pierwszej części cyklu) i współwłaściciel terenów, na których stało Stamford Bridge został uwikłany w pewien gorszący skandal. Aby zrozumieć kontekst tej głośnej w owym czasie sprawy, należy cofnąć się do roku 1912, w którym umarł założyciel Chelsea Football Club, pan Henry Gus Mears. Anglik przepisał wszystkie okalające Stamford Bridge grunty na swoją siostrę Beatrice. Tym samym to ona od tej pory mogła pobierać od londyńskiego klubu czynsz za dzierżawę rodzinnej ziemi. Minęło osiem, długich lat. Klub zmęczony corocznym przymusem spłaty swoich właścicieli chciał jak najszybciej się od nich uniezależnić. Wystąpił więc z propozycją odkupienia od Beatrice całego terenu. Gdy wydawało się, że warta £50,000 transakcja dojdzie do skutku, na scenę wkroczył wspomniany Joseph, starszy brat Beatrice i Gusa. W 1920 roku Mears niespodziewanie odkupił wszystkie grunty od swojej siostry. Klub znalazł się więc w kropce. Biznesmen co prawda zaoferował kilka możliwości “spłacenia” go, większość z nich była jednak nie do przyjęcia.

Stamford Bridge
Główna brama Stamford Bridge – 1920 rok.

Tutaj na scenę wkracza Henry Boyer – mąż Beatrice, jeden z członków zarządu klubu, który ujawnił kulisy wspomnianego wcześniej, głośnego skandalu, o którym za chwilę. Co skłoniło Henry’ego do mówienia? Jak się okazuje głównym czynnikiem były wzajemne animozje. Mears jako właściciel klubu zaproponował bowiem by jego szwagier został wyrzucony z zarządu za jak to określił “permanentne przegapianie spotkań rady”. Boyer bronił się, że na takie spotkania nigdy nie został oficjalnie zaproszony i napisał bardzo szczegółowy list do FA, w którym zawarł kilka pikantnych szczegółów dotyczących prowadzenia klubu ze Stamford Bridge. Oficjalne śledztwo Football Association, rozpoczęte na wniosek Henry’ego Boyera wykazało jednoznacznie, że Joseph Mears działał na szkodę klubu. Anglik zlecał swojej firmie budowlanej wszelkie remonty Stamford Bridge, dyktując ceny przewyższające te rynkowe nawet o 20%. Ponadto lokował w zarządzie swoich zaufanych ludzi, którzy przymykali oko na jego nielegalne transakcje. Z tego też względu wyrzucono Boyera, bo jak sam twierdził, za dużo wiedział. Raport FA był druzgocący i zawierał trzy żądania. Po pierwsze zarząd klubu powinien zostać powiększony o nowych członków, którzy w żaden sposób nie są związani z rodziną Mearsów; po drugie wszystkie prace budowlane przeprowadzone w przyszłości na Stamford Bridge będą ściśle monitorowane przez FA; po trzecie wszystkie nowe zlecenia powinny być przeprowadzone w drodze przetargu. Najważniejszą konsekwencją tych wszystkich zajść była utracona możliwość szybkiego uniezależnienia się od Mearsów – rzecz, która w przyszłych dekadach jeszcze da o sobie znać.

Te zdarzenia z pewnością nie pomogły klubowi, który kolejną kampanię zakończył na pozycji 21 i tym samym to na co od kilku lat się zanosiło, stało się faktem. Swoje dwudziestolecie Chelsea Football Club obchodziła więc w Second Division. Spadek oznaczał dla klubu zdecydowanie mniejsze wpływy do klubowej kasy niż dotychczas, a także pewną utratę prestiżu. Finały FA Cup ku rozpaczy sympatyków Niebieskich zostały również przeniesione ze Stamford Bridge na otwarte w 1923 roku Wembley, które mogło pomieścić 127,000 widzów. Taki obrót sprawy nie wróżył londyńczykom zbyt dobrze. Niebiescy kolejne 6 sezonów spędzili w niższej klasie rozgrywkowej będąc co sezon dość blisko awansu (5,3,4 i 3 miejsce w tabeli). Wreszcie udało się wywalczyć promocję do First Division w sezonie 1929/30. W najwyższej klasie rozgrywkowej The Blues spędzili kolejne 32 lata. Zarząd uczcił powrót do elity trzema głośnymi transferami Hughie Gallachera, Alexa Jacksona i Aleca Cheyne’a za równe £25,000. Wspomniany Gallacher był jednym z największych talentów piłkarskich tamtego okresu, a jego historia zasługuje na osobny akapit.

Historia Hughie Gallachera

Hughie GallacherHugh Kilpatrick “Hughie” Gallacher urodził się 2 lutego 1903 roku w Bellshill w North Lanarkshire (Szkocja). Zainteresowanie piłką nożną wykazywał praktycznie od samego dzieciństwa grając w nią wraz ze swoimi kolegami z osiedla. Rodzice widząc pasję syna wysłali go do szkółki juniorów Hattonrigg Thistle by tam szlifował swój talent. Los uśmiechnął się do 16 letniego Hugh kiedy ten przybył pewnego dnia na stadion miejski by zobaczyć mecz juniorów Bellshill Ahletic i St Mirren. Wskutek tego, że w drużynie Bellshill brakowało jednego zawodnika, to właśnie Gallacherowi zaproponowano występ. Szkot, który zaraz po wejściu trafił do siatki rywala bardzo zaimponował piłkarskim działaczom. Ci nie czekali długo i natychmiast po spotkaniu zaoferowali młodzieńcowi możliwość dołączenia do klubu, z czego ten skrzętnie skorzystał. Od tego momentu kariera Hugh nabrała rozpędu. Dobre występy w Bellshill szybko zaowocowały bowiem powołaniem do juniorskiej kadry Szkocji. Hughie trafił do siatki już w swoim debiucie przeciwko Irlandii. Pośród tysięcy kibiców zgromadzonych tego dnia na stadionie znajdował się James Jolly sekretarz Queens of the South. Młody Szkot tak mu się spodobał, że po meczu poszedł do szatni by z nim porozmawiać. Tam zaproponował mu dołączenie na próbę do zespołu Queens z możliwością zakontraktowania go za sumę £30 i tygodniówkę wynoszącą £5. To była przepustka do profesjonalnego futbolu.

Gallacher to klasa sama dla siebie. Jest bardzo młody, ale to nie przeszkadza mu wiedzieć wszystkiego co napastnik wiedzieć powinien. Perfekcyjnie prowadzi piłkę, a jego strzały są śmiertelnie niebezpieczne. Jego wszystkie cztery bramki, jakie zdobył w debiucie były wspaniałe i mógł ich jeszcze kilka dołożyć

The Herald and Courier 29 stycznia 1921

W barwach Queens młodzieniec zadebiutował w meczu przeciw St Cuthbert Wanderers 29 stycznia 1921 roku. W tym wygranym aż 7-0 spotkaniu, Szkot zaliczył 4 trafienia. Pełen kontrakt czekał na niego zaraz po ostatnim gwizdku sędziego. Szybko okazało się, że decyzja działaczy Queens była jak najbardziej słuszna i trafili oni po prostu w dziesiątkę. Gallacher nadal bowiem zadziwiał zdobywając na przykład wszystkie pięć bramek w spotkaniu przeciwko Dumbarton. Doskonały czas jaki spędził w swoim pierwszym klubie szybko zaowocował zainteresowaniem ze strony mocniejszych klubów jak Airdrieonians, które zaoferowało mu kontrakt. Gallacher nie zastanawiał się długo ponieważ The Waysiders grali wówczas w szkockiej ekstraklasie. Tak młody piłkarz wspinał się po kolejnych szczeblach kariery. W końcu nadeszło powołanie do dorosłej reprezentacji kraju. W barwach narodowych Gallacher wystąpił 30 razy zdobywając aż 46 goli. Tylko Dennis Law i Kenny Dalglish strzelili w historii więcej bramek. Hughie wystąpił również w słynnym meczu przeciwko Anglii w 1928 roku, który Szkoci wygrali aż 5-1. Do uczestników tego spotkania przylgnął później przydomek Wembley Wizards. W ciągu pięciu sezonów spędzonych na Excelsior Stadium Hughie w 129 spotkaniach zdobył 100 bramek. Kiedy przyszła oferta z Newcastle, najbardziej fanatyczni kibice Aidrieonians zagrozili, że jeśli zawodnik ten odejdzie to spalą jedną z drewnianych trybun stadionu. Do tego na szczęście nie doszło, a Szkot przeniósł się do Anglii.

8 grudnia 1925 roku za kwotę £6,500 Gallacher trafił do Newcastle United. Szkot zaliczył na St James’ Park prawdziwe wejście smoka. Hughie już w swoim debiucie zdobył 2 bramki, a kolejne 13 trafień dołożył w następnych ośmiu spotkaniach. Sezon 1925/26 zakończył z 23 bramkami zdobytymi w zaledwie 19 spotkaniach – tym samym stając się najlepszym strzelcem drużyny, mimo, że trafił do niej w połowie rozgrywek. Od początku swojego pobytu w Anglii, Gallacher był wręcz nienawidzony przez obrońców rywali, którzy uciekali się wszelkich metod by go powstrzymać. Pewien bliżej nieznany zawodnik Newcastle opisał kiedyś, że Gallacher w przerwie jednego ze spotkań zdjął buty by pokazać zdarte aż do mięsa stopy i łydki. Szkot podobno nigdy nie narzekał, jedyne czego chciał to ponownego wyjścia na boisko, strzelenia dwóch bramek rywalowi i co za tym idzie, słodkiej zemsty. W sezonie 1926/27, 23 letni Gallacher otrzymał opaskę kapitana. Jego doskonała forma i zdolności przywódcze były jednym z czynników dzięki którym Sroki wygrały pierwsze od 1909 roku mistrzostwo kraju. Hughie, który do dzisiaj często nazywany jest najlepszym zawodnikiem United w historii, zdobył w tamtym sezonie 36 bramek w 38 spotkaniach – rekord, którego nikomu nie udało się na St James’ Park pobić. Podczas pięciu lat jakie spędził w białej koszulce w czarne paski, Gallacher zdobył 143 bramki. Podliczono, że aż 82% jego strzałów wpadało do bramek rywali. Szkot poznał w Newcastle swoją przyszłą, drugą żonę – Hannah Anderson, która miała wówczas zaledwie 17 lat. Ożenił się z nią w 1934 roku, zaraz po otrzymaniu rozwodu. Hannah była, jak twierdził Hughie, najważniejszą kobietą jego życia. Miał z nią również trzech synów.

Hughie Gallacher
Hughie Gallacher w barwach Newcastle United

Do Chelsea Davida Calderheada trafił za kwotę £25,000 wraz ze swoimi kolegami ze szkockiej reprezentacji – Alexem Jacksonem oraz Aleciem Cheynem. Był tak popularny, że gdy Niebiescy odwiedzili St James’ Park, na mecz przybyło rekordowe 68,386 widzów, a kilka tysięcy w ogóle nie dostało się na stadion. Gallacher w niebieskich barwach zdobył 81 goli w 144 spotkaniach, będąc najlepszym strzelcem zespołu w każdym z czterech sezonów spędzonych w zachodnim Londynie. Wraz z Pensjonariuszami uzyskał kilka niesamowitych zwycięstw jak 6-2 nad Manchesterem United, czy 5-0 nad Sunderlandem, jednak galeria na trofea w klubowym muzeum wciąż świeciła pustkami. Zespół najbliższy był wygrania FA Cup w 1932 roku kiedy po prestiżowych zwycięstwach nad FC Liverpoolem oraz Sheffield Wednesday doszedł po raz kolejny do półfinału tych rozgrywek. Tam przyszło mu się zmierzyć z Newcastle United – byłym klubem Gallachera. Sroki po bramkach Tommiego Langa prowadziły już 2-0, gdy Hughie ponownie rozbudził nadzieje zdobywając kontaktową bramkę. Mimo szaleńczych prób w drugiej połowie spotkania, Chelsea nie dała rady odrobić strat i to Newcastle znalazło się w finale, wygrywając zresztą całe rozgrywki. Gallacher w żadnym razie nie był aniołem. Nierzadko wpadał w złość tracąc wówczas nad sobą kontrolę. Coraz częściej musiał być też poddawany działaniom dyscyplinarnym ze strony klubu, a raz został nawet zawieszony na dwa miesiące za przekleństwa rzucone w stronę sędziego. Do tego doszedł jeszcze wspomniany rozwód w 1934 roku, który wpędził Hugh w poważne kłopoty finansowe. Zarząd klubu w końcu doszedł do wniosku, że Szkot najlepsze lata ma już za sobą i postanowił go sprzedać.

Hughie Gallacher mierzył zaledwie 165 centymetrów. Mimo to w 624 oficjalnych spotkaniach zdobył aż 463 bramki

W listopadzie 1934 roku Szkot trafił do Derby County za £2,750. Na Pride Park Stadium pod skrzydłami dawnych przyjaciół Dally Duncana oraz Jimmy’ego Boyda, Gallacher odżył. Jego 38 bramek w 51 ligowych spotkaniach pomogło Derby zdobyć wicemistrzostwo kraju w sezonie 1935/36. W sumie dla Baranów Hughie zdobył 40 goli w 55 spotkaniach. Problemy miały jednak wkrótce znów o sobie znać. W 1941 roku Football Association rozpoczęła przeciwko niemu dochodzenie w sprawie domniemanych nieprawidłowości finansowych. Gallacher miał otrzymać od George’a Jobeya nielegalną kwotę odstępnego ze swojego transferu. Piłkarz nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, a śledztwo wkrótce zawieszono. Piłkarz próbował jeszcze szczęścia w barwach Notts County, Grimsby Town oraz Gateshead kończąc swoją karierę w 1939 roku. Gallacher po odwieszeniu butów na kołku kontynuował życie w Gateshead. Starał się spełnić w kilku zawodach, w tym próbował przez pewien czas dziennikarstwa sportowego. Co ciekawe, za swoje niewybredne komentarze pod adresem Newcastle United otrzymał dożywotni zakaz wstępu na St James’ Park. Hughie w skutek rozwodu ze swoją pierwszą żoną, nie posiadał żadnych oszczędności z czasów swojej piłkarskiej kariery, tak więc by utrzymać rodzinę musiał podejmować się kolejnych prac. Kiedy w grudniu 1950 roku zmarła jego druga żona Hannah, Gallacher popadł w depresję. Wówczas rozpoczęły się także jego problemy z alkoholem.

W pewien majowy wieczór 1957 roku, Hughie po kilku głębszych wrócił do domu. Zastał tam 14 letniego syna Mathew, który czytał gazetę. Nagle coś w Gallachera wstąpiło. Wziął mosiężną figurkę psa i rzucił nią w syna. Figurka uderzyła Mathew w twarz. Sąsiedzi zaalarmowani krzykiem dziecka zawiadomili policję, która szybko przybyła na miejsce zdarzenia. Kiedyś wybitny piłkarz, teraz znajdujący się na marginesie społeczeństwa pijak, stracił prawa do opieki nad synem, który przeniósł się do swojej ciotki. Cztery tygodnie później, 11 czerwca 1957 roku Gallacher napisał krótką wiadomość do koronera Gateshead, w którym wyraził swój żal z tego co się stało. Stwierdził, że nawet gdyby dożył 100 lat, to nigdy sobie nie wybaczy zranienia syna. Hughie, była, wielka gwiazda angielskiego futbolu, doskonały zawodnik Newcastle oraz Chelsea, wielokrotny reprezentant Szkocji wyszedł tego dnia na ulicę. Zignorował kilku ludzi, którzy chcieli go pozdrowić i szybkim krokiem udał się w stronę linii kolejowej London – Edynburg. Świadkowie twierdzą, że stojąc przed przejazdem coś do siebie mówił, kilka razy uderzył też pięścią w opuszczony szlaban. Następnie bez żadnego ostrzeżenia rzucił się pod nadjeżdżający z ogromną prędkością ekspres. Zginął na miejscu. W tak smutny sposób kończy się historia jednej z największych legend międzywojennego futbolu.

Przebudowa Stamford Bridge

Stamford Bridge 1905Dom Chelsea Football Club przez lata wielokrotnie się zmieniał, swój ostateczny kształt nabierając dopiero pod koniec lat 90 tych XX wieku. Ówczesny zarząd klubu z uwagi na coraz większą popularność Chelsea, która swoje apogeum osiągnęła w latach 30tych, postanowił nieco zmodernizować zbudowane jeszcze w poprzednim stuleciu Stamford Bridge. W 1930 roku na południowej stronie stadionu została zbudowana nowa platforma dla stojących kibiców. Plan modernizacji obiektu zakładał jedynie częściowe zadaszenie tej trybuny. Sympatycy Niebieskich szybko nadali tej części przydomek “The Shed”. Od samego początku gromadzili się tam najgłośniejsi i najbardziej fanatyczni kibice londyńskiej drużyny. Pod dachem The Shed powstało mnóstwo piosenek i przyśpiewek, których Niebiescy używają w większości do dziś. Trybuna ta przetrwała aż do wyburzenia w 1994 roku kiedy zaczęło obowiązywać nowe prawo związane z bezpieczeństwem imprez masowych. Po publikacji Raportu Taylora, który powstał wskutek katastrofy na Hillsborough, nakazano by kibice podczas meczów piłkarskich wyłącznie siedzieli. Nową trybunę, która dziś posiada 7,814 miejsc siedzących nazwano “Shed End”. Kolejne modernizacje miały miejsce w 1939 kiedy powstał protoplasta obecnej Matthew Harding Stand – tzw. North Stand, który zajął jak nietrudno się domyśleć północną część stadionu. Obecnie może się tam pomieścić 10,884 widzów. O dalszych przebudowach stadionu opowiem w kolejnych częściach cyklu pt. ‘Historia Chelsea Football Club’.

Stamford Bridge
Tłumy kibiców zebrane na Stamford. CFC w połowie lat 30tych nadal biła rekordy popularności

Zmiana menadżera

Leslie KnightonBlisko 30 lat bez zdobycia żadnego oficjalnego trofeum skłoniło zarząd klubu z zachodniego Londynu do radykalniejszych działań. Postanowiono znaleźć człowieka, który wreszcie wprowadziłby londyńczyków na ścieżkę sukcesu. W 1933 roku po 26 latach pracy z The Blues, ze swojego stanowiska ustąpił David Calderhead. Jego największym osiągnięciem pozostało więc doprowadzenie drużyny do historycznego finału i kilku półfinałów FA Cup oraz osiągnięcie trzeciego miejsca w lidze w pierwszym po wojnie sezonie 1919/20. Nie do końca rozumiem dlaczego zastąpił go akurat Leslie Knighton – były menadżer Arsenalu, który do tej pory nie mógł poszczycić się jakimiś większymi osiągnięciami, prócz wynalezienia w Anglii dopingu. Knighton w swoich pamiętnikach opisał pierwszy w historii brytyjskiego futbolu przypadek środków dopingujących, kiedy to przed meczem Arsenalu z West Hamem, podał swoim zawodnikiem ‘małe, srebrne pigułki’. W owym czasie nie istniały na wyspach jakiekolwiek zakazy używania wspomagaczy, tak więc działania Knightona były całkowicie legalne. Wróćmy jednak do Chelsea. Dziewiętnaste miejsce w debiutanckim sezonie Lesliego nie napawało optymizmem, sezon wcześniej The Blues uplasowali się oczko wyżej. Trochę lepiej było w Pucharze Anglii, gdzie ekipa ze Stamford Bridge w najlepszym dla siebie sezonie (1938-39) dotarła do VI rundy, jednakże na tym skończyły się jakiekolwiek pozytywne aspekty pracy tego angielskiego menadżera The Blues. Mając do dyspozycji tak fenomenalnych graczy, jakimi byli na przykład George Mills (strzelec 125 ligowych bramek dla klubu co jest obecnie 7mym wynikiem w historii), Jackie Crawford, czy opisany wcześniej Hughie Gallacher i nie wykorzystać w całości ich potencjału dobitnie pokazało, że zakontraktowanie Knightona na stanowisku trenera było wielkim nieporozumieniem, nawet zważywszy na fakt, że mógł być on bardzo sympatycznym człowiekiem. Anglik swoje stanowisko piastował przez sześć lat, aż do 1939 roku, gdzie na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej zespół przejął były menadżer Queens Park Rangers, pan William ‘Billy’ Birrell. O Szkocie i jego wkładzie w rozwój klubu napiszę w kolejnej części.

Rekordowa frekwencja
82,905 widzów obejrzało w 1935 roku derby Londynu – to drugi wynik w historii angielskiej ligi.

Druga i trzecia dekada – podsumowanie

Chelsea Football Club podczas swoich kolejnych dwudziestu lat istnienia stała się klubem swoistych paradoksów. Z jednej strony była jednym z najbardziej znanych i popularnych zespołów w Anglii, na którego spotkania przychodziły rekordowe tłumy kibiców (na mecz z Arsenalem Londyn 12 października 1935 roku przybyło 82,905 widzów co do dzisiaj pozostaje rekordem klubu i jest drugim najwyższym wynikiem w historii ligi angielskiej), a Football Association bardzo chętnie korzystała z wysokiej klasy Stamford Bridge organizując tutaj finały FA Cup oraz Community Shield, dzięki czemu klub notował spore zyski. Dzięki pomysłowości Josepha Mearsa, stadion stał się jedną z najsłynniejszych aren w kraju, na której organizowano również różne meetingi sportowe. Z drugiej jednak strony, Chelsea nie potrafiła sukcesu poza boiskiem przekuć na osiągnięcia sportowe, sześć sezonów spędzając w Second Division. Do tego doszły zawirowania na szczytach władzy (także z powodu Josepha Mearsa, który na Stamford Bridge był postacią dwuznaczną) i błędne decyzje zarządu przy wyborze kolejnych menadżerów. Swoje pierwsze triumfy Niebiescy uzyskali póki co jedynie podczas nieoficjalnych turniejów w trakcie trwania I Wojny Światowej – konfliktu zbrojnego niespotykanego do tej pory w dziejach ludzkości. Tymczasem w Niemczech rodziło się zagrożenie, które swoim mrokiem miało już wkrótce przysłonić cały świat, odsuwając futbol na bardzo daleki plan.

Kolejna część cyklu o Historii Chelsea Football Club już wkrótce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/04/historia-chelsea-football-club-1915-1935/feed/
Koniec miesiąca miodowego? http://soccerlog.net/2009/09/29/koniec-miesiaca-miodowego/ http://soccerlog.net/2009/09/29/koniec-miesiaca-miodowego/#comments Tue, 29 Sep 2009 07:00:36 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/09/29/koniec-miesiaca-miodowego/ John TerryKażda, nawet najpiękniejsza seria musi się kiedyś skończyć, niestety dla Chelsea Football Club było to zakończenie dość bolesne. Niebiescy przegrywając w fatalnym stylu z Wigan Athletic nie tylko przerwali passę 11 kolejnych zwycięstw w lidze, ale również oddali prowadzenie w tabeli na rzecz Manchesteru United. Carlo Ancelotti natomiast, w roli menadżera The Blues odniósł swoją pierwszą porażkę. Czyżby zakończył się właśnie miodowy miesiąc Włocha?
»Czytaj dalej

Tagi: Chelsea FC, Premier League,

]]>
John TerryKażda, nawet najpiękniejsza seria musi się kiedyś skończyć, niestety dla Chelsea Football Club było to zakończenie dość bolesne. Niebiescy przegrywając w fatalnym stylu z Wigan Athletic nie tylko przerwali passę 11 kolejnych zwycięstw w lidze, ale również oddali prowadzenie w tabeli na rzecz Manchesteru United. Carlo Ancelotti natomiast, w roli menadżera The Blues odniósł swoją pierwszą porażkę. Czyżby zakończył się właśnie miodowy miesiąc Włocha?

Carlo AncelottiCarlo Ancelotti lepszego startu kariery w zachodnim Londynie nie mógł sobie wymarzyć. Włoch podczas zmagań przedsezonowych w Stanach Zjednoczonych wygrał z klubem World Football Challenge, a następnie w spotkaniu z Manchesterem United Community Shield po pierwszej od blisko 10 sezonów wygranej serii rzutów karnych. Później przyszło 8 kolejnych zwycięstw, w tym doskonałe z Tottenhamem Hotspur zaledwie tydzień temu. Przyznacie sami – Carlo zaliczył istne wejście smoka. To oczywiście sprawiło, że dziennikarze oraz kibice szybko zaczęli pompować kolejny w ostatnich sezonach, niebieski balon, który rozrósł się do granic ostateczności. Nietrudno się domyślić, że przed spotkaniem z Wigan ciężko było znaleźć osobę, która przewidywałaby inny, niż zwycięstwo The Blues, wynik. Sobotni szok wielu jednak obudził i być może słusznie sprowadził całą londyńską drużynę na ziemię, a z nadmuchanego balonu uszło nieco powietrza. Mimo naturalnego zdumienia, nawet najwierniejsi i najmniej krytyczni kibice Niebieskiej Maszyny muszą przyznać, że podopieczni Roberto Martíneza z pewnością zasłużyli tamtego feralnego popołudnia na trzy punkty. Wigan grało szybciej, lepiej, z większą determinacją i przede wszystkim z jakimś ogólnym pomysłem na grę. Duma Londynu była zagubiona, niepewna, a drużyna, którą pamiętamy z poprzednich spotkań gdzieś zniknęła. Po przegraniu spotkania, które spokojnie powinno się wygrać w głowie kibica rodzi się wiele pytań. Najważniejsze z nich zdawałoby się na tę chwilę brzmieć: czy przypadkiem nie mamy do czynienia z lustrzanym odbiciem poprzedniego sezonu? The Blues zanotowali co prawda wspaniały start, do meczu z Wigan wyglądając dość pewnie. Najlepszym na to przykładem był mecz z szóstej kolejki i trzy-bramkowe zwycięstwo z Tottenhamem. Po siedmiu kolejkach podopieczni Carlo Ancelottiego mają zresztą lepszy dorobek punktowy niż w mistrzowskiej kampanii 2004/05 za panowania na Stamford Bridge Jose Mourinho. Niepokojące jest jednak w tym wszystkim to, że podobnie rozpoczęliśmy sezon poprzedni z Luizem Felipe Scolarim na ławce trenerskiej. Też były na początku piękne zwycięstwa i też były wysokie wyniki. Kibic The Blues, nauczony doświadczeniem wie już, że nie wszystko złoto co się świeci i czemu trudno się dziwić, coraz mniejszym zaufaniem obdarza kolejnych menadżerów. Jak skończyła się przygoda Brazylijczyka na Stamford Bridge wie chyba każdy. Co ciekawe, pikowanie w dół rozpoczęliśmy właśnie po meczu z Liverpoolem (przegranym 0-1), z którym potykać się będziemy już 4 października. Historia niestety lubi się powtarzać, a w tym przypadku analogie nasuwają się same. Oczywiście jest zdecydowanie za wcześnie na aż tak daleko idące wnioski, jednak mecz na DW Stadium bardzo mnie zaniepokoił i dostarczył trochę materiałów do przemyśleń.

Community Shield
Chelsea Football Club z wygranym Community Shield – 9 sierpnia 2009 roku

Czy Chelsea grała aż tak źle, jak wskazywałby na to wynik? Z bólem serca muszę przyznać, że tak. Niestety w ekipie Ancelottiego tego dnia nic nie działało tak jak powinno, braki były widoczne praktycznie w każdej formacji. Szczególnie zabrakło dobrych podań Michaela Essiena i Franka Lamparda, choć wymienianie z imienia i nazwiska akurat tej dwójki może wydawać się nieco niesprawiedliwe, bowiem plamę zanotowała cała drużyna. Na chłostę słowną zasługuje obrona, która myliła się niemiłosiernie i to otworzyło Wigan drogę do bramki Petra Cecha. Pierwszy gol dla klubu z DW Stadium okrył wstydem londyńskich defensorów. Nikt nie atakował Brumble’a, nikt nie wykazał odrobiny zdecydowania i chęci przeszkodzenia zawodnikowi Latics. Taka bramka przy obronie tej klasy nigdy nie powinna mieć miejsca. Swoją drogą od początku sezonu tracimy dziwne i niepotrzebne bramki, często po szkolnych błędach. Tak było podczas spotkań z Hull oraz Stoke, szczęśliwie wygranych co warto podkreślić. Choć nie podlega dyskusji przewaga The Blues w obu spotkaniach to jednak trafienia zdobyte dopiero w ostatnich minutach meczu mogą budzić i budzą pewien niepokój. Teraz doszła do tego porażka z Wigan. Co wcześniej dało się zamaskować, teraz stało się jasne. Niefrasobliwość w obronie może Londyńczyków bardzo sporo kosztować. Gdyby nie przebłyski Didiera Drogby i Florenta Maloudy The Blues mogliby mieć po 7 kolejkach nie 18, a zaledwie 14 punktów przez co znajdowaliby się teraz na piątej pozycji (przy wygraniu zaległych spotkań przez Manchester City, Arsenal i Villę, The Blues byliby na miejscu 8). Te mecze powinny dać Ancelottiemu spory materiał do przemyśleń, bowiem daleko jeszcze Niebieskim do formy mistrzowskiej. Jedynym pozytywnym aspektem spotkania z Wigan była bramka numer 100 w niebieskich barwach Didiera Drogby. Napastnik z Wybrzeża Kości Słoniowej, oprócz gola niczym wielkim się jednak w tym meczu nie popisał i można śmiało powiedzieć, że był to jeden z jego najgorszych występów w obecnych rozgrywkach. Sam snajper przyznał po meczu, że spotkanie z Latics było najgorszym jakie potrafi sobie przypomnieć podczas swojej kariery w zachodnim Londynie.

John TerryZ pewnością nie należy po pierwszej porażce sezonu wpadać w skrajny pesymizm, bić na alarm, czy siać defetyzm. Każda z drużyn Wielkiej Czwórki miała już w tym sezonie pewne potknięcia i obecnie nie ma w angielskiej ekstraklasie klubu nie posiadającego na swoim koncie przynajmniej jednej porażki. Tak więc nie można absolutnie załamywać rąk. Do końca sezonu wciąż 31 spotkań i każdy zespół jeszcze jakieś punkty pogubi. Wolałbym też myśleć, że przegrana z Latics to jedynie “wypadek przy pracy” i “krótka ale daleka podróż”, z której Niebiescy bardzo szybko powrócą. Nie można też zapominać o kontekście odniesionej porażki bowiem czerwona kartka dla Petra Cecha i rzut karny przyznany podopiecznym Martineza wydatnie przyczyniły się do takiego, a nie innego rezultatu. Do tego feralnego momentu wynik spotkania wynosił 1-1 i Niebiescy mieli szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie ujmując niczego Wigan była to drużyna jak najbardziej do ogrania. Do tego doszła również kontuzja Ashley Cole’a i przymus kończenia spotkania w 9tkę. Osłabiona obrona dała się jeszcze raz zaskoczyć i wynik 1-3 dla Wigan stał się faktem. Jedyne co zalecałbym Ancelottiemu, po meczu takim jak ten sobotni, to spokój. Należy jak najszybciej powrócić do tak lubianej przez Włocha kontroli wszystkiego i wszystkich. Trzeba to jednak zrobić z głową. Sztab i zawodnicy muszą się po tej porażce pozbierać, wyciągnąć kilka właściwych wniosków i dalej walczyć o najwyższe cele. Nerwowe ruchy niczemu tutaj nie pomogą.

Strata trzech punktów, w spotkaniu z tak słabym rywalem zmieniła jednak sytuację włoskiego menadżera. Od teraz przeciągany dość długo miodowy miesiąc zostanie zakończony, a przed Ancelottim zacznie się rozpościerać szara i brutalna rzeczywistość. ‘Witamy w Anglii’ chciałby zakrzyknąć Martinez wraz ze swoją ekipą. Tak, na wyspach nie ma łatwych spotkań i tutaj doprawdy niczego pewnym być nie można. Nigdy. To cenna lekcja, którą Carlo powinien wziąć sobie do serca. Na barki menadżera spadnie teraz także nieco więcej presji ze strony mediów oraz kibiców, którzy zaczną mu się baczniej przyglądać. Czas pokaże jak sobie z nią Ancelotti poradzi.

Niebiescy po tej dziwnej porażce mogą dziękować losowi, że jeszcze przed spotkaniem z Liverpoolem będą mieć okazję do podwyższenia swoich morale. W meczu z APOELem Nicosią ‘boss’ otrzyma bezcenną szansę na poprawienie kilku aspektów gry, wyciągnięcia wspomnianych, odpowiednich wniosków i przede wszystkim może w spotkaniu z Cypryjczykami dokonać małego przetasowania drużyny. Po potyczce z Wigan, kilka osób zasłużyło na dłuższy odpoczynek od piłki. Cóż, mamy więc pierwszą ligową porażkę w tym sezonie, 31 spotkań pozostało do końca. Z niecierpliwością wyczekuję meczu przeciwko Fernando Torresowi i spółce, która po początkowych problemach złapała wiatr w żagle i ostatnio rozbiła Hull City aż 6-1. Czy Chelsea zraniona porażką z Wigan pokaże podopiecznym Rafaela Beniteza swój słynny lwi pazur? Czy boleśnie nim podrapie? Niebiescy od kilku sezonów desperacko pragną odzyskać mistrzowski tytuł. Reakcją na niespodziewaną porażkę odpowiedzą na pytanie jak blisko są realizacji tego ambitnego celu.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/29/koniec-miesiaca-miodowego/feed/
English Premier League Day 6 http://soccerlog.net/2009/09/23/english-premier-league-day-6/ http://soccerlog.net/2009/09/23/english-premier-league-day-6/#comments Wed, 23 Sep 2009 08:50:47 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/09/23/english-premier-league-day-6/ Chelsea Football Club Walka o mistrzostwo Anglii 2009/10 nabiera tempa. 19 oraz 20 września rozegrano szóstą kolejkę Barclays Premier League. Ze względu na elektryzujące wszystkich kibiców derby Londynu oraz Manchesteru była ona wyjątkowo ciekawa i obfitowała w naprawdę sporo bramek. Przyjrzyjmy się jak wyglądały spotkania Wielkiej Czwórki podczas szóstego dnia zmagań o mistrzowski tytuł.
»Czytaj dalej

Tagi: Premier League,

]]>
Chelsea Football Club
Walka o mistrzostwo Anglii 2009/10 nabiera tempa. 19 oraz 20 września rozegrano szóstą kolejkę Barclays Premier League. Ze względu na elektryzujące wszystkich kibiców derby Londynu oraz Manchesteru była ona wyjątkowo ciekawa i obfitowała w naprawdę sporo bramek. Przyjrzyjmy się jak wyglądały spotkania Wielkiej Czwórki podczas szóstego dnia zmagań o mistrzowski tytuł.

Na dobry początek

Jako, że Soccerlog to twór wciąż niedoskonały, który nadal, nieprzerwanie się rozwija, cykle takie jak ten nie są na blogu jeszcze normą. Chcemy to jak najszybciej zmienić i od teraz, co kolejkę English Premier League będziemy publikować podsumowanie tego co w minionych dniach działo się na boiskach angielskiej ekstraklasy. W podsumowaniach chcielibyśmy zamieścić krótkie opisy spotkań, statystyki i wypowiedzi pomeczowe. Póki co skupimy się raczej na wynikach Wielkiej Czwórki, z czasem jeśli będziecie sobie tego życzyć obejmiemy naszym spojrzeniem całą ligę. Serdecznie zachęcam do wyrażenia swojego zdania na ten temat w komentarzach pod tekstem. Napiszcie jak chcielibyście by wyglądały tego typu podsumowania, czego w nich Wam brakuje, itp. Wreszcie… czy decyzja o wprowadzeniu podobnych cykli na Soccerlog jest słuszna? To bardzo ułatwi sprawę i pozwoli udoskonalić nasze teksty, co więcej, pozwoli wyjść waszym oczekiwaniom naprzeciw. Kończąc ten nieco przydługi wstęp nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was do lektury, zwłaszcza, że w minionej kolejce naprawdę sporo się działo!

Arsenal FC 4-0 Wigan Athletic

Fabregas19 września o godzinie 16:00 rozpoczęło się na Emirates Stadium spotkanie Arsenal Football Club v Wigan Athletic. Po dwóch porażkach w Manchesterze, podopieczni Arsene Wengera wyjątkowo potrzebowali tego dnia zwycięstwa, bowiem czołówka tabeli niebezpiecznie się od Kanonierów oddaliła. Będące w bardzo słabej formie od początku rozgrywek Wigan (w 6 spotkaniach zdobyło zaledwie 6 punktów) nie mogło i nie stanowiło większego zagrożenia. Od pierwszego gwizdka tak jak można się było tego spodziewać, spotkanie przebiegało pod dyktando Arsenalu. Już w 24 minucie nowy nabytek Kanonierów – Thomas Vermaelen uszczęśliwił kibiców zdobywając bramkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Trzeba przyznać, że Belg wspaniale odnajduje się w lidze angielskiej i z każdym, kolejnym spotkaniem jest coraz pewniejszym punktem swojego zespołu. Chwilę później mogło być już po meczu, jednak z bliskiej odległości pomylił się Eboue. Po stracie bramki goście próbowali jeszcze odrobić straty czego byli bliscy w okolicach 40tej minuty. Broniący tego dnia Vito Mannone popisał się jednak instynktowną interwencją. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie i Kanonierzy mogli schodzić do szatni z zasłużonym prowadzeniem. Po zmianie stron Londyńczycy bardzo szybko rozprawili się z bezradnymi gośćmi pakując im w ciągu 10 minut kolejne dwie bramki. Autorami trafień byli ponownie Vermaelen oraz Eduardo da Silva. Po godzinie gry było więc praktycznie po meczu. Wynik spotkania w 90 minucie na 4-0 ustalił Cesc Fabregas. Arsene Wenger może po tej kolejce odetchnąć z ulgą, a jego Arsenal zdaje się twierdzić, że w kwestii mistrzostwa nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jak konkretne są to zapowiedzi dowiemy się już w najbliższy weekend, bowiem Kanonierów czeka teraz zdecydowanie trudniejsze zadanie. W ramach Day 7 spotkają się na Craven Cottage z nieobliczalnym Fulham.

Statystyki spotkania

Arsenal FC Statystyki Wigan Athletic
4 Bramki 0
9 Strzały celne 5
10 Strzały niecelne 4
6 Rzuty rożne 4
8 Faule 20
2 Spalone 1
2 Żółte kartki 2
62% Posiadanie piłki 38%

Wypowiedzi pomeczowe:

Tak pragniemy grać w kolejnych spotkaniach. Pokazaliśmy dzisiejszego popołudnia silny charakter, a nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Tak jak tego od niej oczekiwałem. Cała drużyna doskonale zapracowała na zwycięski wynik. Chyba nikt nie spodziewał się, że Vermaelen zaadaptuje się w lidze angielskiej tak szybko.

Arsene Wenger

Arsenal narzucił nam bardzo ciężkie warunki gry i przez to nie mogliśmy pokazać swojego prawdziwego oblicza. Pozwoliliśmy im na zbyt wiele i zostaliśmy za to srodze ukarani. Mam nadzieję, że wyciągniemy odpowiednie wnioski z tej porażki.

Roberto Martinez

Skrót spotkania:



West Ham United 2-3 Liverpool FC

TorresTego samego dnia, o godzinie 18:30 na Upton Park wyszły drużyny Liverpoolu FC oraz West Hamu United. Niewielu mogło się spodziewać, że Młoty postawią tak zaciekły opór podopiecznym Rafy Beniteza, zwłaszcza, że wynik spotkania po pięknej, solowej akcji otworzył zawodnik The Reds – niezawodny Fernando Torres. 10 minut później było już jednak 1-1, gdy rzut karny po faulu Carraghera na Hinesie, na bramkę zamienił debiutujący w West Hamie Alessandro Diamanti. Następne minuty były dość wyrównane i wydawało się, że wynik spotkania do przerwy już się nie zmieni. Nic bardziej mylnego. 4 minuty przed końcem pierwszej połowy Dirk Kuyt wyprowadził zespół z miasta Beatlesów na prowadzenie. Gdy wydawało się, że Czerwoni zejdą do szatni z jednobramkową zaliczką, Młoty za sprawą Carltona Cole’a wyrównały. Tak więc do przerwy mieliśmy wynik 2-2. W drugiej połowie tempo spotkania zdecydowanie spadło. Liverpool na groźniejsze akcje zdecydował się dopiero w okolicy 65 minuty. Z biegiem czasu Benitez wprowadził na plac gry Ryana Babela za strzelca bramki – Dirka Kuyta i to właśnie dośrodkowanie młodszego z Holendrów na głowę Fernando Torresa dało w 75 minucie The Reds bramkę, która zdecydowała o zwycięstwie i uzyskaniu trzech, cennych punktów. Hiszpan wygrał pojedynek w powietrzu i silnym strzałem nie dał szans próbującemu interweniować bramkarzowi rywala. Było to jego piąte trafienie w obecnych rozgrywkach. Po stracie gola gospodarze próbowali naciskać, usilnie poszukując bramki wyrównującej, jednak tym razem obrona The Reds nie dała się już zaskoczyć i Liverpoolczycy odnieśli trzecie, ligowe zwycięstwo z rzędu.

Statystyki spotkania

West Ham United Statystyki Liverpool FC
2 Bramki 3
3 Strzały celne 5
5 Strzały niecelne 4
4 Rzuty rożne 4
15 Faule 17
2 Spalone 2
3 Żółte kartki 3
42% Posiadanie piłki 58%

Wypowiedzi pomeczowe:

Pokazaliśmy charakter, a drużyna jest pewna swego. Cztery zwycięstwa z rzędu udowadniają, że słaby początek to już przeszłość. Obie drużyny grały dzisiaj bardzo dobrze, to był ciężki mecz. Przez nasze błędy daliśmy West Hamowi odrobinę nadziei na wywalczenie punktów, ostatecznie jednak przechyliliśmy szalę zwycięstwa na swoją korzyść. To bardzo ważne.

Rafael Benitez

Myślę, że moja drużyna pokazała wszystko na co było ją stać. Takie spotkania nigdy nie są łatwe, mecz był w moim odczuciu bardzo wyrównany. Różnica polegała na tym, że w drugiej połowie znacznie opadliśmy z sił i Liverpool to wykorzystał. Jesteśmy przyzwyczajeni do problemów, więc ten wynik szczególnie nas nie martwi. Wyciągniemy z niego pozytywne wnioski.

Gianfranco Zola

Skrót spotkania:


Manchester United 4-3 Manchester City

Owen.jpgJeśli spotkanie Liverpoolu z West Hamem było dramatyczne, to jak określić pełne pieprzu derby Manchesteru, które odbyły się następnego dnia? O tym, że będzie to ciekawy mecz wiedziano od dawna. Wg brytyjskich dziennikarzy to miały być najgorętsze derby Manchesteru od 30 lat. Na boisku jak i poza nim szykowała się prawdziwa wojna. Po meczu Sir Alex Ferguson stwierdził, że były to najlepsze derby w historii miasta. Kto wie czy Szkot nie miał w tym względzie racji? Smaczku całej rywalizacji dodawały grube miliony wydane przez City w letnim okienku transferowym, m.in. na gracza Czerwonych Diabłów – Carlosa Teveza. Argentyńczyk, któremu sympatycy Diabłów przygotowali iście piekielne przywitanie, był zresztą jednym z głównych bohaterów całego spotkania. Do meczu The Citizens przystąpili w dość osłabionym składzie bowiem z powodu kontuzji zagrać nie mógł Roque Santa Cruz oraz Robinho, a za niesportowe zachowanie w poprzedniej kolejce na trzy mecze zawieszony został Emmanuel Adebayor. W ekipie gospodarzy głównym osłabieniem był po raz kolejny brak Edwina van der Sara. Kto wie czy taki, a nie inny wynik derbów nie był po części spowodowany absencją Holendra. Kibice zgromadzeni na Old Trafford byli tego dnia świadkami prawdziwej huśtawki wrażeń – od szczęścia do rozpaczy, od rozpaczy do szczęścia. I tak przez pełne 90 minut. Na brak wrażeń z pewnością nie mogli narzekać nawet najwybredniejsi. Tempo nie spadało nawet na sekundę, a my zobaczyliśmy aż 7 bramek. Co ciekawe tą decydującą i najważniejszą dość nieoczekiwanie zdobył Michael Owen – czyli bohater z dawnych lat Liverpoolu FC. Takiego scenariusza nie napisałby chyba nawet sam Hitchcock. Co prawda uzasadnione pretensje do sędziego może mieć Mark Hughes bo mecz z nie do końca jasnych przyczyn trwał aż 96 minut, mimo że sędzia doliczył tylko 4. Owen bramkę zdobył dokładnie w 95 minucie i 28 sekundzie… Na temat tego zajścia głos zabrał były sędzia prowadzący mecze w Premier League – Graham Poll. Anglik powiedział następujące słowa:

W czasie mojej poobiedniej przemowy często wspominam jak zostałem potraktowany zwyczajową “suszarką” przez Sir Alexa Fergusona podczas jednej z moich wizyt na Old Trafford, za nieprzestrzeganie jednej z reguł współczesnego futbolu: na Old Trafford pozwalasz grać do czasu kiedy gospodarze mecz wygrają!

Graham Poll

Bez względu na zdanie rywala i byłego sędziego Premier League, Czerwone Diabły z pewnością są niezmiernie uszczęśliwione wygraną. Dzięki niej zachowały pozycję wicelidera tabeli i nie straciły kontaktu z londyńską Chelsea. Dały również małego prztyczka w noc Hughes’owi i jego drużynie milionerów, pokazując, że droga do Wielkiej Czwórki jest wciąż daleka.

Statystyki spotkania

Manchester United Statystyki Manchester City
4 Bramki 3
8 Strzały celne 4
10 Strzały niecelne 4
11 Rzuty rożne 1
15 Faule 16
0 Spalone 1
2 Żółte kartki 2
60% Posiadanie piłki 40%

Wypowiedzi pomeczowe:

Jestem niezadowolony ponieważ powinniśmy odnieść naprawdę wysokie zwycięstwo. Mogliśmy wygrać sześć, albo nawet siedem do zera, ale nasze karygodne błędy sprawiły, iż były to prawdopodobnie najlepsze derby miasta w historii. Spytacie czy wolę wygrać 6-0 czy wygrać najlepsze derby w historii, odpowiem: wolę wygrać 6-0.

Sir Alex Ferguson

Pokazaliśmy wspaniałą jakość i charakter, trzykrotnie wyrównując wynik spotkania. Rozczarowała mnie nieco postawa obrony, przez którą ostatecznie przegraliśmy. Chciałbym wyróżnić Craiga Bellamy, który zdobył dwa cudowne trafienia. Nie rozumiem decyzji sędziego i tak długiego doliczonego czasu gry. Będę to musiał przeanalizować.

Mark Hughes

Skrót spotkania:



Chelsea Football Club 3-0 Tottenham Hotspur

Drogba.jpgChelsea Football Club do derbowego spotkania z Tottenhamem Hotspur przystępowała jako samodzielny lider tabeli. Podopieczni Carlo Ancelottiego jako jedyni w ekstraklasie po 5 kolejkach posiadali komplet punktów. Zwycięstwo odniesione w meczu z Kogutami oznaczałoby również 11tą z rzędu victorię – nowy rekord klubu z zachodniego Londynu. Mając jednak w pamięci sezon 2008/09 i stratę aż 5 punktów w spotkaniach ze Spurs, nikt na Stamford Bridge nie dopisywał sobie przed meczem 3 oczek. Tym bardziej dziwi łatwość z jaką Niebieska Maszyna rozprawiła się ze swoim rywalem, a 3 bramki – po prawdzie mogło ich być znacznie więcej – pokazują obecną siłę The Blues. Strzelali Ashley Cole, Michael Ballack i Didier Drogba, który w niebieskiej koszulce zanotował 99 trafienie. Mecz nie rozpoczął się jednak po myśli gospodarzy, a pierwsze minuty z pewnością należały do przyjezdnych. Na posterunku był jednak bezbłędny tego dnia Petr Cech, który dwukrotnie popisał się kapitalnymi interwencjami. Z czasem inicjatywę zaczęła przejmować Chelsea i po zdobyciu bramki już jej nie oddała. Przewaga The Blues w tym spotkaniu jest bezdyskusyjna i nie zmienią tego akcje Defoe czy Keane’a, który domagał się odgwizdania dość kontrowersyjnego rzutu karnego. Niezdecydowanych odsyłam zresztą do statystyk. Istnieje duża szansa, że do meczu z Liverpoolem, który odbędzie się 4 października na Stamford Bridge, Niebiescy przystąpią z kompletem 21 punktów, bowiem kolejnym rywalem w drodze po mistrzostwo będzie Wigan Athletic – zdeklasowane w obecnej kolejce przez Kanonierów. Carlo Ancelotti zwycięstwem nad ekipą Harrego Redknappa przedłużył swój wspaniały, stu procentowy start z klubem, a Chelsea umocniła się na pozycji lidera angielskiej ekstraklasy z 12 bramkami na plusie. Polscy sympatycy Niebieskich, którzy z okazji derbów pod egidą Stowarzyszenia Chelsea Poland spotkali się w 8miu miastach w całym kraju, z pewnością mogli wracać do domów w doborowych nastrojach.

Statystyki spotkania

Chelsea FC Statystyki Tottenham Hotspur
3 Bramki 0
10 Strzały celne 3
11 Strzały niecelne 4
11 Rzuty rożne 3
8 Faule 10
2 Spalone 2
0 Żółte kartki 2
49% Posiadanie piłki 51%

Wypowiedzi pomeczowe:

Jesteśmy szczęśliwi bo wygraliśmy niezmiernie trudne spotkanie. To był ważny, derbowy mecz, a Tottenham to wymagający przeciwnik. Grali bardzo dobrze, zwłaszcza w środku, mieliśmy w pierwszej połowie nieco problemów z ich atakiem. Druga połowa była już dla nas zdecydowanie lepsza ponieważ wykonaliśmy wspaniałą pracę zarówno w defensywie jak i w pomocy. Przeprowadziliśmy ciekawe kontrataki podczas drugiej i trzeciej bramki. Jeśli nie wykonasz dobrej pracy na boisku przeciw Tottenhamowi to nie możesz wygrać z nimi 3-0.

Carlo Ancelotti

Chciałem wypróbować na Chelsea system 4-3-3 i pierwsze pół godziny w naszym wykonaniu było doprawdy imponujące. W przerwie czułem, że możemy jeszcze odwrócić niekorzystny rezulat. Kiedy jednak straciliśmy Ledleya Kinga wiedziałem, że powstrzymanie Drogby będzie piekielnie trudne. Uważam, że mojej drużynie należał się rzut karny.

Harry Redknapp

Skrót spotkania:


Tabela Barclays Premier League po 6 kolejkach

Tabela EPL

Zapowiedź Day 7

Szóstka kolejka English Premier League przeszła do historii. Nie oznacza to jednak by liga miała choćby na moment zwolnić. Wręcz przeciwnie, ona dopiero nabiera coraz szybszego tempa! Już w najbliższy weekend zostanie rozegrana kolejna, siódma odsłona piłkarskich zmagań na wyspach. Wart uwagi jest fakt, że oprócz Liverpoolu, cała Wielka Czwórka swoje spotkania rozegra na wyjazdach.

Pary 7 kolejki English Premier League:

Portsmouth v Everton
Birmingham v Bolton
Blackburn v Aston Villa
Liverpool v Hull
Stoke v Manchester United
Tottenham v Burnley
Wigan vs Chelsea
Fulham v Arsenal
Sunderland v Wolverhampton
Manchester City v West Ham

Do zobaczenia w kolejnym cyklu z serii English Premier League!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/23/english-premier-league-day-6/feed/
Historia Chelsea Football Club 1905 – 1915 http://soccerlog.net/2009/09/20/historia-chelsea-football-club-1905-1915/ http://soccerlog.net/2009/09/20/historia-chelsea-football-club-1905-1915/#comments Sun, 20 Sep 2009 07:50:10 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/09/20/historia-chelsea-football-club-1905-1915/ Chelsea FC Przyznaję, że od dawna nosiłem się z zamiarem napisania podobnego cyklu. Permanentny brak czasu uniemożliwiał mi jednak to bardzo ambitne zadanie dość skutecznie. Po paru miesiącach przygotowań, zbierania informacji, zdjęć oraz interesujących statystyk i danych wreszcie znalazłem chwilę aby cofnąć się razem z Wami do zasnutego dymem, XX wiecznego Londynu i opowiedzieć historię Chelsea Football Club. Chciałbym przybliżyć Wam dzieje klubu oraz ludzi z nim związanych. Będzie to opowieść o bardzo krętej i wyboistej drodze, którą musiały przebyć pokolenia Niebieskich w drodze na sam szczyt.
»Czytaj dalej

Tagi: Chelsea FC, Premier League,

]]>
Chelsea FC
Przyznaję, że od dawna nosiłem się z zamiarem napisania podobnego cyklu. Permanentny brak czasu uniemożliwiał mi jednak to bardzo ambitne zadanie dość skutecznie. Po paru miesiącach przygotowań, zbierania informacji, zdjęć oraz interesujących statystyk i danych wreszcie znalazłem chwilę aby cofnąć się razem z Wami do zasnutego dymem, XX wiecznego Londynu i opowiedzieć historię Chelsea Football Club. Chciałbym przybliżyć Wam dzieje klubu oraz ludzi z nim związanych. Będzie to opowieść o bardzo krętej i wyboistej drodze, którą musiały przebyć pokolenia Niebieskich w drodze na sam szczyt.

Korzenie

Henry Gus MearsKorzenie londyńskiego klubu sięgają roku 1896 kiedy to niejaki Henry Augustus „Gus” Mears, angielski biznesmen znany ze swojego zamiłowania do futbolu wraz ze swoim starszym bratem Josephem Mearsem zakupili część terenów Stamford Bridge Athletics Ground w dzielnicy Fulham mieszczącej się w zachodnim Londynie. Stamford Bridge (oficjalnie otwarte w 1877 roku), które w tamtym okresie składało się z bieżni oraz z piłkarskiego boiska służyło na co dzień do treningów Londyńskiego Klubu Atletycznego i to zadanie spełniało praktycznie do roku 1904. Mearsowi marzyło się oglądanie na tym obiekcie najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, a co warte zaznaczenia na przełomie wieków w stolicy na tym szczeblu nie grała żadna drużyna. Swoją wizję musiał jednak odłożyć na później i czekać aż 8 długich lat, by wykupić ostatni, potrzebny do inwestycji grunt. Było to możliwe dopiero po śmierci poprzedniego właściciela.

Spójrz na Stamford Bridge. Piękny obiekt prawda? Co o nim sądzisz? Wystarczająco dobry na II ligę, co? To dopiero dziecko. Poczekaj aż dorośnie, i wówczas… cóż, wówczas zobaczymy czym stanie się nasza Chelsea.

Kroniki Chelsea, 4 września 1905

Znajdujemy się więc w roku 1904. Początek XX wieku to okres znaczącego rozwoju techniki oraz infrastruktury. Oczami wyobraźni widzę pracujących w pocie czoła robotników portowych, jeżdżące po ulicach bryczki (samochody w owym czasie były raczej przejawem ekstrawagancji, a Henry Ford produkcję swojego Forda T rozpoczął dopiero w 1907 roku) oraz gryzący dym unoszący się z kominów licznych fabryk znajdujących się na przedmieściach miasta. Fulham Road przechadza się policjant w znanym z filmów, czarnym hełmie, z podwórka dobiega śmiech dzieci, pewien dżentelmen uchyla kapelusza wytwornej damie. Na rogu ulicy ekipa monterów stawia jedną z coraz popularniejszych czerwonych budek telefonicznych. Wszędzie unosi się olbrzymi gwar. Londyn wkraczał w XX wiek jako stolica największego w historii imperium. Miasto kwitło i było wówczas największą metropolią na naszej planecie. Mears dostrzegał tkwiący w Londynie potencjał i można go określić jako wizjonera swoich czasów. Co ciekawe powstanie Chelsea Football Club nie było początkowo w ogóle brane pod uwagę. Można by rzec, że stworzenie tego klubu było zbiegiem kilku, wyjątkowo szczęśliwych okoliczności. Mears po objęciu w posiadanie wszystkich gruntów, starał się przekonać istniejący od 1879 roku Fulham Football Club, by ten swoje mecze rozgrywał właśnie na wykupionym przez niego Stamford Bridge. Właściciele The Cottagers nie zgodzili się jednak na proponowane przez Anglika warunki dzierżawy tego terenu (czynsz miał wynosić £1,500 rocznie) i grzecznie odmówili. Gdyby wówczas przystali na składaną przez biznesmena ofertę, Chelsea mogłaby nigdy nie powstać. Henry zmęczony niepowodzeniem zaczął poważnie rozważać możliwość sprzedaży swojej ziemi Great Western Railway Company, które chciało na tym terenie utworzyć składowisko oraz miejsce przesypu węgla. Myślę, że nadszedł czas na przedstawienie postaci, która całkowicie odmieniła bieg wydarzeń i walnie przyczyniła się do założenia jednego z najsłynniejszych klubów na świecie. Fred Parker, dobry kolega Mearsa oraz fanatyczny sympatyk futbolu, od dłuższego czasu starał się przekonać Henry’ego do zmiany swoich planów pozbycia się ciążącego mu terenu. Przypominał mu o jego marzeniu oglądania piłki nożnej na najwyższym poziomie właśnie na Stamford Bridge. Nasz biznesmen pozostawał jednak nieugięty. Kiedy Parker zrozumiał, że nic w tej sprawie nie wskóra i gdy pogodził się już z decyzją Mearsa miało miejsce dość nieoczekiwane zdarzenie. Po latach Parker tak o nim wspominał:

gentlemenPogodziłem się już z myślą, że stare grunty Stamford Bridge zostaną sprzedane, a marzenie o widowiskach piłkarskich oglądanych na tym obiekcie całkowicie zaprzepaszczone. Mears był nieugięty. Będąc nieco smutnym wybrałem się z nim i jego psem na spacer aby oczyścić swój umysł z ponurych myśli. Nagle coś w czworonoga wstąpiło. Rzucił się na mnie i poszarpał moje rowerowe rajstopy wbijając swoje kły głęboko, aż do krwi. Ciężko łapiąc oddech krzyknąłem do Mearsa: Patrz co zrobił Twój cholerny pies! Ten zamiast wyrazić żal czy zaniepokojenie z faktu mojej pogryzionej nogi odpowiedział jakby nieobecny: Szkocki terier, zawsze gryzie zanim przemówi. Ta absurdalna odpowiedź tak mnie rozbawiła, że zapomniałem o ugryzieniu i zacząłem się śmiać. Henry nagle oprzytomniał, poklepał mnie w ramię i ku mojemu zaskoczeniu rzekł: Dobrze przyjąłeś to ugryzienie, większość ludzi zaczęłaby szaleć. Idź teraz do lekarza, niech opatrzy twoją ranę i przyjdź w to miejsce jutro o 9 rano. Mamy przed sobą naprawdę sporo pracy.

Fred Parker

Następnego dnia Parker zrozumiał tajemnicze słowa Mearsa. Okazało się, że biznesmen całkowicie zmienił zdanie i postanowił posłuchać rady dobrego przyjaciela, a tym samym założyć swój własny klub piłkarski, który swoje spotkania miałby rozgrywać na Stamford Bridge. Wieloletnie marzenie Anglika wreszcie miało stać się faktem. Tak więc Henry Augustus „Gus” Mears stworzył zespół dla stadionu, a nie stadion dla zespołu jak miało to miejsce w większości przypadków.

Barwy, stroje oraz herb

PensjonariuszChelsea Football Club została założona 10 marca 1905 roku w pubie The Rising Sun (Wschodzące Słońce) – obecnie The Butcher’s Hook (Rzeźnicki hak), który znajdował się naprzeciw głównego wejścia na Stamford Bridge przy Fulham Road. Swoją nazwę klub zawdzięcza oficjalnemu tytułowi okręgu Royal Borough of Kensington and Chelsea, na którego terenie miał się od tej pory mieścić. Mears zastanawiał się jeszcze nad London FC, Kensington FC oraz Stamford Bridge FC, ostatecznie wybierając istniejącą do dzisiaj nazwę. Jasnoniebieskie koszulki klub otrzymał na cześć barw jeździeckich Lorda Chelsea Henry’ego Cadogana – jednej z najbogatszych osób w zachodnim Londynie. Lord posiadał w swoim dorobku słynne stajnie, a jego dżokeje podczas gonitw jeździli właśnie w jasnoniebieskich barwach. Do kompletu dodano białe spodenki oraz ciemnoniebieskie skarpetki. W takiej kolorystyce londyńczycy grali blisko 13 lat, aż do zakończenia I Wojny Światowej. Po zakończeniu światowego konfliktu The Blues zaczęli używać ciemniejszego Royal Blue, którym posługują się do dzisiaj. Po uzgodnieniu nazwy oraz stroju zaczęto się zastanawiać nad herbem drużyny. Strój CFC 1905/06Wybór padł na wizerunek podstarzałego pensjonariusza, który nawiązywał do stałych bywalców Royal Hospital Chelsea - domu starości dla weteranów wojennych, który znajdował się w niedalekiej odległości od Stamford Bridge. Herb ten obowiązywał przez blisko pół wieku, aż do 1952 roku kiedy to swoje rządy w zachodnim Londynie zaczął sprawować Ted Drake. Pensjonariusz był stale kojarzony z Chelsea Football Club, przez dekady pojawiał się bowiem w programach meczowych jednak nigdy nie znalazł się na koszulkach zespołu. Do londyńczyków szybko przylgnął również jakże zacny przydomek The Pensioners czyli po prostu Emeryci lub Renciści. O ojcach założycielach można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, aby mieli dobry zmysł marketingowy. Po uzgodnieniu wszystkich detali nadszedł czas na oficjalną rejestrację klubu w strukturach angielskiego futbolu. Chelsea nie otrzymała pozwolenia na grę w Southern League po sprzeciwie dwóch innych londyńskich klubów – Fulham oraz Tottenhamu Hotspur. Postanowiła więc przystąpić do Football League. Fred Parker 29 maja 1905 roku przed Corocznym Zgromadzeniem Football League wygłosił bardzo ważne przemówienie, w którym podkreślił fakt posiadania przez londyński zespół imponującego stadionu oraz zagwarantował stabilizację finansową w postaci majątku Mearsa. Kandydatura CFC została rozpatrzona pozytywnie, a klub rozpoczął rozgrywki 1905/06 w Second Division.

Chelsea 1905

Chelsea Football Club – 1905 rok

Tworzenie drużyny

Za Williama ‘Fatty’ Foulka oraz Jimmy’ego Windridge’a Chelsea Football Club zapłaciła £240

Kolejnym ważnym krokiem w budowaniu klubowych struktur był wybór historycznego menadżera, który miałby przejąć pieczę nad zespołem oraz rozpocząć żmudny proces budowania drużyny. Wybór padł na Johna Taita Robertsona byłego gracza Evertonu, Southamptonu oraz Glasgow Rangers, który objął Chelsea jako grający menadżer. Co ciekawe pierwszą oficjalną bramkę dla nowego klubu zdobył właśnie on. John Tait RobertsonSzkot swoją drużynę zamierzał oprzeć na pozyskanych z innych klubów zawodnikach. Jako, że Mears dysponował dość sporym majątkiem nie było to wielkim problemem. Na Stamford Bridge od samego początku zaczęły więc trafiać osoby o znanych i szanowanych nazwiskach jak Jimmy Windridge ze Small Heath, który zdobył dla klubu pierwszego hat-tricka czy bodaj najsłynniejszy wówczas bramkarz na wyspach William ‘Fatty’ Foulke. ‘Tłuścioch’, który był pierwszym kapitanem londyńskiego zespołu do historii przeszedł głównie dzięki swojej olbrzymiej nadwadze, ważył bowiem ponad 150 kilogramów. Willy posiadał również nieczęsto spotykany charakter. Kiedy stwierdzał, że obrona nie gra jak należy potrafił w geście protestu zejść z boiska i udać się na obiad. Ponadto raz udało mu się złamać pod swoim ciężarem bramkę oraz jeszcze w barwach Sheffield pogonić po spotkaniu sędziego, który musiał skryć się w szafce na piłkarski sprzęt. Rozgrywki 1905/06 Chelsea rozpoczęła jak już wcześniej wspomniałem w Second Division. Swoje pierwsze ligowe spotkanie zespół rozegrał na wyjeździe, a jego przeciwnikiem było Stockport County. Tłumy kibiców wybrały się na ten mecz tworząc na ulicach barwny korowód. Wszyscy byli zaciekawieni nowym, tajemniczym klubem z Londynu. Na Edgeley Park zebrało się 7,000 kibiców co było ówczesnym rekordem frekwencji klubu. To historyczne zdarzenie miało miejsce 2 września 1905 roku. Niebiescy niefortunnie przegrali 1-0 mimo obronionego rzutu karnego przez Foulke’a. Zdecydowanie bardziej udał im się jednak debiut na Stamford Bridge. W towarzyskim spotkaniu z FC Liverpoolem The Blues zwyciężyli aż 4-0. William 'Fatty' FoulkeSwój pierwszy sezon Chelsea zakończyła na 3 miejscu w Second Division co udowodniło chęć dołączenia do najlepszych, nie pozwoliło jednak awansować do elity (wówczas tylko dwie pierwsze drużyny przechodziły do First Division). O braku promocji zadecydowała słaba końcówka tamtego sezonu gdzie z możliwych 10 punktów Chelsea zdobyła zaledwie 3 (wówczas za zwycięstwo przyznawano 2 punkty) i dała się wyprzedzić w tabeli Bristol City oraz Manchesterowi United. Robertson mimo osiągnięcia dość wysokiej jak na debiut pozycji, nie mógł dojść do porozumienia z władzami klubu i w styczniu 1907 roku opuścił jego mury. Niebiescy zajmowali wówczas trzecie miejsce w tabeli. Sekretarz klubu William Lewis tymczasowo przejął jego obowiązki i zdołał doprowadzić londyńczyków do historycznej promocji do First Division. To osiągnięcie Niebiescy zawdzięczać mogą w szczególności zabójczemu duetowi napastników. Wcześniej wspomniany Jimmy Windridge wraz z 20 letnim Georgem Hilsdonem strzelili w sezonie 1906/07 kilkadziesiąt bramek. Historia George’a Richarda ‘Gatling Gun’ Hilsdona zasługuje zresztą na osobny akapit.

Historia George’a Richarda Hilsdona

George HilsdonUrodził się 10 sierpnia 1885 roku w Bromley niedaleko Londynu. Swoją piłkarską karierę rozpoczął w West Hamie United gdzie zadebiutował w 1904 roku. Pokazuje to jak świetną szkółkę piłkarską miały Młoty już 100 lat temu. Do klubu ze wschodniego Londynu dostał się za namową brata – Jacka Hilsdona, który również w owym czasie tam grywał. 7 bramek strzelonych podczas dwóch sezonów na Upton Park sprawiło, że młody Anglik został zauważony przez skautów Chelsea i zarekomendowany ówczesnemu trenerowi Niebieskich Johnowi Taitowi Robertsonowi. Kiedy ten ostatni upewnił się, że transfer jest możliwy nie wahał się ani chwili. W 1906 roku George trafił na Stamford Bridge, a jego zarobki wyniosły £4 tygodniowo. Anglik już od początku swojej przygody z zachodnim Londynem zaczął zadziwiać. Strzelił 5 bramek w swoim debiucie przeciwko Glossop North End, który zakończył się wynikiem 9-2. Kolejne 6 bramek zdobył w spotkaniu z Worksop Town w ramach rozgrywek FA Cup. Ten wyczyn po dziś dzień pozostaje w Chelsea niepobitym rekordem.

George Richard ‘Gatling Gun’ Hilsdon był pierwszym piłkarzem, który zdobył dla Chelsea Football Club ponad 100 bramek

W jednym z programów meczowych George został opisany jako ‘żywy dowód na to, że nie trzeba się urodzić na północ od rzeki Tweed aby stać się wspaniałym piłkarzem’ – cokolwiek to znaczy. W swoim pierwszym sezonie w niebieskich barwach Hilsdon zdobył aż 27 bramek. Jak już wspomniałem, to pozwoliło Chelsea awansować do First Division już w drugim roku swojej profesjonalnej działalności. Podczas kolejnych trzech sezonów Hilsdon zdobył 76 bramek w 99 spotkaniach co daje niesamowitą średnią 0,77 bramki na mecz. Dzięki temu wyczynowi otrzymał swój przydomek – Gatling Gun – z powodu zdolności do zdobywania bramek z częstotliwością karabinu maszynowego. Kolejne lata nie były już jednak tak owocne. Anglik musiał zmagać się z kontuzjami, które wpędziły go także w problemy alkoholowe. Mimo tego zdobył kolejne 19 goli w sezonie 1910/1911. George był pierwszym piłkarzem Chelsea w historii, który przekroczył magiczną barierę 100 bramek. Swoją karierę na Stamford Bridge zakończył w sezonie 1911/1912 mając na koncie 107 goli w 164 Sylwetka Hilsdonawystępach. Jest to obecnie 8my wynik strzelecki w historii londyńskiego klubu. W 1912 roku powrócił do West Hamu gdzie po trzech latach zakończył swoją piłkarską karierę. Gdy wybuchła wojna George nie zamierzał iść do wojska. Jego pasją niezmiennie pozostała piłka, w którą wciąż grywał we wschodnim Londynie. Policja zaprowadziła go jednak siłą do ośrodka poboru i wówczas został wcielony do armii. Wojna na zawsze odcisnęła na nim swoje piętno. Po wojnie Hilsdon odwiesił buty na kołku, a sam zajął się prowadzeniem pubu. Zmarł w Leicester w 1941 roku, a na jego pogrzeb przybyły zaledwie 4 osoby. Nie do końca jasne są przyczyny samotności bohatera ze Stamford Bridge. Podejrzewam, że nałóg alkoholowy z poprzednich lat po wojnie powrócił ze zdwojoną siłą, a George coraz bardziej oddalał się od społeczeństwa. Nie doczekał się Hilsdon swojego nagrobka, żaden kamień nie zdobi jego grobu. Tylko powietrzny wiatraczek uformowany w sylwetkę piłkarza i umieszczony na wschodniej trybunie Stamford Bridge przypomina, że kiedyś grał tam tak wspaniały zawodnik.

Rekordy frekwencji / Śmierć założyciela

David CalderheadPrzed startem sezonu 1907/08, podczas którego londyńczycy debiutowali w najwyższej klasie rozgrywkowej, Lewisa na stanowisku menadżera zmienił David Calderhead. Nowy menadżer The Blues słynął ze swojej charyzmy, podejścia do zawodników oraz zdolności taktycznych. Szkot swoją pracę wykonywał przez kolejne 26 lat co do dzisiaj pozostaje rekordem klubu z zachodniego Londynu. Początkowo Chelsea nie mogła poszczycić się wielkimi sukcesami. W pierwszej dekadzie XX wieku klub balansował na granicy I i II ligi. W sezonie 1909/10 Niebiescy spadli do Second Division, by za dwa lata powrócić na piłkarskie salony. Mimo zmiennego szczęścia Chelsea szybko stała się jednym z najpopularniejszych klubów w Anglii przyciągając na swoje spotkania tłumy widzów. Kibiców fascynował powszechnie znany, ciekawy styl gry londyńczyków, a także głośne nazwiska jakie posiadała drużyna. Od samego początku klub przyciągał również na swoje trybuny śmietankę towarzyską stolicy. W 1906 roku, a więc po zaledwie 12 miesiącach profesjonalnej działalności na mecz z Manchesterem United przybyło 67,000 widzów – był to ówczesny rekord frekwencji w Londynie. 55,000 odwiedziło pierwsze, historyczne derby Londynu w I lidze przeciwko Woolwich Arsenal. Był to również ówczesny rekord w angielskiej ekstraklasie. 13 kwietnia 1911 roku blisko 78,000 widzów zobaczyło mecz IV rundy FA Cup przeciw Swindon. W kolejnych dekadach Niebiescy wciąż bili rekordy oglądalności.

W lutym 1912 roku wszystkich sympatyków klubu zszokowała wieść o niespodziewanej śmierci założyciela i dotychczasowego właściciela Chelsea – Henry’ego Gusa Mearsa. Anglik zmarł w wieku 39 lat wskutek niewydolności nerki. Nie doczekał się więc biznesmen żadnego większego sukcesu swojego ukochanego klubu, w swoim pierwszym finałe FA Cup The Blues zagrali bowiem dopiero 3 lata później. Na pogrzeb ojca założyciela przybyły tłumy kibiców. Henry tak jak sobie tego życzył, spoczął na Brompton Cemetery położonym niedaleko Stamford Bridge. Po śmierci Gusa zaczęto się zastanawiać kto przejmie jego dziedzictwo. Ostatecznie prawa do Chelsea zostały przepisane na jego potomków, którzy postanowili podtrzymać rodzinną tradycję. Klub był zarządzony przez klan Mearsów przez kolejne dziesięciolecia, aż do roku 1982 kiedy to prawnuk Gusa – Brian sprzedał akcje Kennethowi Bates’owi.

CFC vs LFC - Stamford Bridge 1913 rok
Zawodnicy Chelsea i Liverpoolu walczą o piłkę na Stamford Bridge – 18 października 1913. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3-0 dla The Blues.

W cieniu wojny

Kongres wiedeński zwołany w celu rewizji zmian terytorialnych i ustrojowych spowodowanych wybuchem rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich, całkowicie pomijał dążenia narodów do samostanowienia, zajmując się tylko kwestią zabezpieczenia na jak najdłuższy czas kontrolowanej przez zwycięskie mocarstwa stabilizacji na Starym Kontynencie. Przez długi okres czasu postanowienia kongresowe funkcjonowały dzięki istnieniu tzw. ‘Świętego Przymierza’, ale między poszczególnymi mocarstwami europejskimi coraz częściej zaczęło dochodzić do nieporozumień. O możliwości wybuchu wojny mówiło się od dawna, a pomniejsze napięcia ujawniały się już od lat 60tych i 70tych XIX wieku. 28 czerwca 1914 arcyksiążę austriacki Franciszek Ferdynand, następca tronu Austro-Węgier został zastrzelony w Sarajewie w Bośni przez Gawriło Principa – serbskiego nacjonalistę należącego do organizacji Czarna Ręka (serb. Црна рука/Crna Ruka). Ten zamach był iskrą, która rozpaliła prawdziwy pożar. 28 lipca 1914 roku Austro-Węgry wypowiedziały otwartą wojnę Serbii. Ta data jest oficjalnie uznawana za moment rozpoczynający I Wojnę Światową. Po ruchu Austro – Węgier zadziałał tzw. ‘efekt domina’. I Wojna Światowa, która trwała od 28 lipca 1914 do 11 listopada 1918 roku pochłonęła blisko 12 mln ofiar. Niespotykany w historii ludzkości konflikt odcisnął swoje piętno również na angielskim futbolu, zwłaszcza, że cała Wielka Brytania brała czynny udział w działaniach wojennych. Piłka nożna schodziła na coraz dalszy plan, a w 1915 roku FA podjęła decyzję o przerwaniu wszystkich oficjalnych rozgrywek i zawieszeniu ich aż na 4 lata. Mimo to nieoficjalnie działała tzw. ‘Wartime Football league’ od sezonu 1915/16 do 1918/19. Wiele zespołów straciło w tym czasie swoich głównych zawodników, bowiem piłkarze podobnie jak George Hilsdon często siłą byli wcielani do armii. Na froncie nierzadko ginęli bądź też otrzymywali rany uniemożliwiające im powrót do profesjonalnego futbolu. Te straty nie ominęły oczywiście także The Blues. Co ciekawe klub z zachodniego Londynu w geście solidarności z brytyjskimi żołnierzami, wsparł fundusz wojenny Księcia Walii, a także wysłał 50 piłek futbolowych na front. Wszystko to by brytyjscy żołnierze zaznali choć chwili wytchnienia. Sezon 1914/15 Chelsea zakończyła na 19 pozycji co w normalnych okolicznościach oznaczałoby degradację. I Wojna Światowa wszystko jednak zmieniła. Po światowym konflikcie ligę rozszerzono o kilku nowych członków co uchroniło Niebieskich przed spadkiem.

Finał FA Cup 1914/15

Sheffield UnitedW 1915 roku w cieniu trwającej wojny, Chelsea mimo bardzo słabej postawy w lidze dotarła do swojego pierwszego finału FA Cup w historii. W drodze do finałowego spotkania pokonała takie firmy jak Swindon, Arsenal, Manchester City oraz Newcastle United. Decyzja o rozegraniu finałowego spotkania, zważywszy na okoliczności była dość kontrowersyjna. Ostatecznie jednak FA postanowiła rozegrać ten mecz aby choć trochę odciążyć psychicznie miejscową ludność w myśl zasady ‘grać w piłkę nożną tak długo jak to tylko możliwe’. Spotkanie odbyło się 24 kwietnia 1915 roku i obejrzało go prawie 50,000 widzów – co zważywszy na wprowadzone przez rząd restrykcje dotyczące przemieszczania się po kraju było wynikiem niezłym (Chelsea po spotkaniu utrzymywała, że 200,000 jej sympatyków było zainteresowanych kupieniem biletu). Był to finał szczególny. Na stadionie znajdowało się wielu umundurowanych żołnierzy (z tego powodu finał 1915 otrzymał przydomek ‘Khaki’), a w powietrzu unosił się zapach napięcia. Rywalem The Blues było Sheffield United (jedna z najlepszych ówczesnych drużyn w kraju). Spotkanie ze względów bezpieczeństwa rozegrano na Old Trafford w Manchesterze. Podróż na północ Anglii oraz deszczowa i wietrzna pogoda jaka towarzyszyła temu spotkaniu nie sprzyjały ekipie Niebieskich. Ponadto od samego początku to Szable były stawiane w roli faworytów zwłaszcza, że na swoim koncie miały już dwa wygrane Puchary Anglii.

Naród jest zamieszany w olbrzymi konflikt, a synowie Imperium działają w sześciu lub siedmiu różnych częściach świata. Jednakże Ci, którzy znajdują się na naszej wyspie będą mieć dzisiaj odrobinę wytchnienia.

Kronika Sportowa, 24 kwietnia 1915

Przewidywania sprawdziły się i Niebiescy tym razem musieli obejść się smakiem. Sheffield wygrało zasłużenie aż 3-0 i zgarnęło londyńczykom pierwsze możliwe do zdobycia trofeum sprzed nosa. Któż mógł przypuszczać, że tak wiele lat przyjdzie czekać sympatykom Niebieskich na kolejne osiągnięcie swoich ulubieńców. Na następny finał FA Cup kibice musieli czekać aż do 1967, a na pierwszy zdobyty Puchar Anglii do 1970 roku. Tymczasem wyniszczająca wojna rozpoczęła się na dobre…

Sheffield
Sheffield United z wygranym trofeum – 1915 rok

Pierwsza dekada – podsumowanie

Podsumowując pierwszą dekadę Chelsea Football Club można śmiało stwierdzić, że była ona udana. Oczywiście zabrakło zdobytego przez klub trofeum, jednakże przezwyciężenie wszystkich proceduralnych barier, stworzenie wizerunku klubu, awans do najwyższej klasy rozgrywkowej po zaledwie dwóch latach profesjonalnej działalności, przyciągnięcie tak wielkich tłumów na swoje spotkania (pobicie kilku rekordów frekwencji) oraz wywalczenie historycznego finału FA Cup można określić jako spore osiągnięcie. Całkiem nieźle jak na klub, który jeszcze dziesięć lat wcześniej nie istniał. Przede wszystkim jednak Henry Gus Mears wraz z Fredem Parkerem stworzyli solidne podwaliny pod londyński klub. Rozpoczął się proces budowy marki jaką w przyszłości miała stać się Chelsea – klubu rozpoznawalnego na całym świecie.

Mam nadzieję, że cykl artykułów dotyczących historii klubu z zachodniego Londynu przypadnie Wam do gustu, a czytając go znacznie poszerzycie swoją wiedzę na temat jednego z najważniejszych klubów piłkarskich w Anglii oraz w Europie. Jednocześnie pragnę zapewnić, że wraz z przesuwaniem się po naszej osi czasu będę mógł zaprezentować Wam coraz to dokładniejsze i ciekawsze informacje na temat londyńskiej drużyny, włącznie z dokładnymi statystykami z poszczególnych sezonów.

Kolejna część cyklu już wkrótce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/09/20/historia-chelsea-football-club-1905-1915/feed/
Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/ http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/#comments Sat, 22 Aug 2009 07:00:38 +0000 Jasix http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/ Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec Czyściec (łac. purgatorium) – według Kościoła katolickiego jest to bolesne dochodzenie duszy do absolutnie doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia szczęścia Nieba. Według mnie, słowo to idealnie obrazuje sytuację jaką obecnie możemy zaobserwować wokół piłkarskiej Ekstraklasy. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Liga, Polska, Stadiony,

]]>
Ekstraklasa czyli piłkarski czyściec
Czyściec (łac. purgatorium) – według Kościoła katolickiego jest to bolesne dochodzenie duszy do absolutnie doskonałej miłości, koniecznej do osiągnięcia szczęścia Nieba. Według mnie, słowo to idealnie obrazuje sytuację jaką obecnie możemy zaobserwować wokół piłkarskiej Ekstraklasy. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!

Niektórzy stwierdzą zapewne, że z polską najwyższą klasą rozgrywkową jest tak źle, że jest to nic innego jak ostatni, dziewiąty krąg piekła z „Boskiej Komedii” Dante Alighieriego. Porażka mistrza kraju – Wisły Kraków z bliżej nieznaną szerokiemu światu Levadią Tallinn w ramach II rundy eliminacji do Ligi Mistrzów może to potwierdzać. Potwierdzać mogą to również coroczne przepychanki przy całkowicie nieprofesjonalnym przyznawaniu licencji, burdy na stadionach, stan naszych piłkarskich aren (a często raczej klepisk) czy też korupcja, którą jednak, przynajmniej w Ekstraklasie – jak się wydaje -udało się zdusić. Gdzie więc znajduje się ten czyściec? Gdzie szansa dotknięcia piłkarskiego nieba? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dalszej części felietonu.

Na polską Ekstraklasę spoglądam – i tu przyznaję się bez bicia – z boku. Nie pasjonują mnie potyczki Polonii Bytom z Odrą Wodzisław (oczywiście bez urazy dla kibiców obu tych drużyn) bo jakość widowiska na kolana niestety nie powala. Lwia część rodzimych rozgrywek to produkt iście niestrawny. Ja natomiast jako klient oczekuję dania soczystego, godnego mojego czasu oraz pieniędzy. Od wielkiego dzwonu obejrzę więc polskie szlagiery w postaci meczów na szczycie Lecha Poznań z Wisłą Kraków oraz z Legią Warszawa. Z racji studiowania we Wrocławiu co kolejkę spoglądam również na wyniki Śląska Wrocław. Z racji swoich korzeni co jakiś czas zainteresuje się także osiągnięciami GKS-u Katowice. I to w zasadzie wszystko bo na trybunach pojawiam się praktycznie wcale. Oczywiście najbardziej pasjonuje mnie walka krajowych drużyn na europejskiej arenie, żadnego z tych spotkań nie opuszczam, tegoroczną walkę postanowiłem jednak uprzejmie przemilczeć.

Mimo tylu negatywnych stron rodzimego futbolu potrafię dostrzec małą iskierkę nadziei, światełko, które tli się na końcu ciemnego tunelu. Wierzę głęboko, a w zasadzie jestem o tym przekonany, że obecny stan apatii w jakim się znajdujemy jest jedynie momentem przejściowym, który co prawda trwa już bardzo długo, ale pojawiają się pierwsze symptomy jego zakończenia. Znajdujemy się w czyśćcu, musimy odcierpieć swoje grzechy zaniechania, korupcji, braku profesjonalizmu, braku dobrego systemu szkolenia młodzieży, czy wreszcie ponad czterdziestu lat komunizmu, który jest źródłem wszystkich tych patologii, aby znaleźć się w piłkarskim raju, by być dumnym z naszych drużyn i wreszcie bez kompleksów oglądać grę krajowców na europejskiej arenie. Określiłbym to mianem bólu dorastania. Dorastamy, to boli. Aby stać się wielkim trzeba swoje wycierpieć.

Gdzie widzę przyczółki wielkości? Pierwszą oczywistą odpowiedzią jaka mi się nasuwa na to pytanie jest organizacja EURO 2012 już za trzy lata w naszym kraju. UEFA dała nam niesamowitą szansę na rozwój, prawdziwy impuls do działania, którego nie wolno nam zmarnować. I póki co go nie marnujemy. Stadiony rosną w oczach, budują się nowe lotniska, drogi, hotele, modernizujemy kolej, UEFA nas chwali i wciąż tylko dobrych dworców brak. Rok 2012 dla polskiego futbolu będzie w moim odczuciu swoistym zakończeniem bólu dorastania. Staniemy się zdecydowanie bardziej cywilizowanym krajem jeśli chodzi o piłkę nożną. Będziemy wówczas dysponować kilkunastoma obiektami na europejskim poziomie, wreszcie zniknie więc absurdalny problem, jaki na przykład mieliśmy w tym roku oraz w paru poprzednich. Gdzie miałby mianowicie zagrać mistrz kraju w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów? I nie mógł zagrać na dobrych obiektach w Kielcach czy w Lubinie bo między kibicami są kosy. Czysta paranoja. Zostawmy to jednak na chwilę i wybierzmy się w podróż do 2012 roku.

Stadion Narodowy w Warszawie

Stadion Narodowy w Warszawie

Baltic Arena w Gdańsku

Baltic Arena

Stadion Miejski we Wrocławiu

Stadion Miejski we Wrocławiu

Stadion Miejski w Poznaniu

Stadion Miejski w Poznaniu

Nowe obiekty jakimi dysponować będzie nasz kraj już za trzy lata to:

* Stadion Narodowy w Warszawie 55.000 miejsc

* Nowy Stadion Śląski w Chorzowie 55.000 miejsc

* Stadion Lecha Poznań 46.000 miejsc

* Stadion Śląska Wrocław 44.000 miejsc

* Stadion Lechii Gdańsk 44.000 miejsc

* Stadion Wisły Kraków 33.000 miejsc

* Stadion Legii Warszawa 32.000 miejsc

* Stadion Jagiellonii Białystok 22.500 miejsc

* Stadion Zagłębia Sosnowiec 18.000 miejsc

* Stadion Cracovii Kraków 15.000 miejsc

W planach jest jeszcze budowa stadionów Widzewa Łódź, Polonii Warszawa oraz Górnika Zabrze, a także kilku pomniejszych. Robi wrażenie prawda? Te stadiony dołączą do swoich dwóch braci w Kielcach oraz w Lubinie i stworzą naprawdę ciekawą siatkę obiektów o bardzo wysokim standardzie, którego nie powstydziłby się żaden kraj. Wreszcie pozbędziemy się kompleksu złej infrastruktury sportowej. Wreszcie będzie po prostu normalnie. Nowe stadiony zwiększą w bardzo znaczny sposób frekwencję, która zacznie przypominać tę z Zachodu. Większa frekwencja to większe zyski, to również lepsza zachęta dla możnych sponsorów. Modernizując czy też budując od podstaw nasze areny od razu pozbędziemy się również problemu chuliganów nazywanych dość trafnie stadionowymi bandytami, którzy swoim poziomem przystają do obecnych klepisk. Na nowoczesnych arenach po prostu wymrą śmiercią naturalną. Pomóc w tym ma również nowa ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, którą w dniu 9 kwietnia 2009 r. podpisał Prezydent RP. Wcześniej obowiązywała ustawa z 1997 roku. Ustawa ta ma usprawnić walkę z chuligaństwem na polskich stadionach za pomocą szeregu nowo wprowadzonych rozwiązań. Nowe regulacje zaostrzają kary za naruszanie porządku i bezpieczeństwa imprez masowych. Ustawa wchodzi w życie z dniem 1 sierpnia 2009 r., z tym że regulacje dotyczące identyfikacji osób uczestniczących w meczach piłki nożnej, dotyczące meczów piłki nożnej organizowanych poza ligą zawodową, wejdą w życie z dniem 1 sierpnia 2010 r.

Cieszy również powstanie parę lat temu Ekstraklasy SA, która idąc za oficjalnym komunikatem:

Ekstraklasa SA jest spółką akcyjną, założoną 14 czerwca 2005 roku w wyniku umowy pomiędzy PZPN, a klubami piłkarskimi uczestniczącymi w rozgrywkach pierwszej ligi, które były inicjatorem powołania ligi zawodowej. Akcjonariuszami spółki jest 16 klubów najwyższej klasy rozgrywkowej (każdy 5,8% akcji), posiadający ogółem 92,8% akcji spółki; pozostałymi 7,2% akcji dysponuje Polski Związek Piłki Nożnej.

Podstawowymi celami Ekstraklasy SA jest:

- Rozwój profesjonalnego współzawodnictwa w piłce nożnej poprzez zarządzanie rozgrywkami Ekstraklasy;

- Budowanie dobrego wizerunku piłki zawodowej, wprowadzanie nowoczesnych standardów obowiązujących w ligach zachodnich i generowanie możliwie największych wpływów dla klubów poprzez m.in. umocnienie pozytywnego wizerunku rozgrywek Ekstraklasy oraz wzrostu ich wartości komercyjnej i medialnej;

- Wprowadzanie standardów i rozwiązań zapewniających transparentność w zarządzaniu piłką profesjonalną;

- Promocja ligi – zwiększanie zainteresowania rozgrywkami wśród obecnych i potencjalnych kibiców piłki nożnej;

- Stwarzanie warunków rozwoju dla młodych zawodników – stąd projekt „Młoda Ekstraklasa”, który wystartował po raz pierwszy równocześnie z rozpoczęciem rozgrywek Ekstraklasy sezonu 2007/ 2008;

- Efektywne podnoszenie kwalifikacji zawodowo-menadżerskich pracowników klubów poprzez organizację szkoleń i seminariów. Profesjonalną pomoc w szkoleniach udzielają przedstawiciele silnych lig europejskich zrzeszonych w EPFL (Europejskie Stowarzyszenie Lig Zawodowych) oraz UEFA, FIFA;

- Pomoc w realizacji standardów infrastrukturalnych wyznaczanych przez UEFA poprzez organizację szkoleń dla właścicieli stadionów – władz samorządowych. Celem jest podniesienie poziomu bezpieczeństwa na stadionach, stworzenie zintegrowanego systemu dostępu dla kibiców na wszystkich obiektach oraz stworzenie dodatkowego źródła przychodów dla klubów. Stworzenie warunków dla modernizacji istniejących obiektów i budowy nowych stadionów na potrzeby rozgrywek ligowych.

Ekstraklasa SA prowadzi i organizuje następujące rozgrywki:

*Ekstraklasa (rozgrywki o mistrzostwo Polski seniorów)

*Puchar Ekstraklasy (PESA) – rozgrywki pucharowe z udziałem 16 klubów, występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej, będących akcjonariuszami spółki;

*Młoda Ekstraklasa (MESA) – rozgrywki szkoleniowe dla polskich zawodników urodzonych po 1 stycznia 1988 roku, z udziałem 16 klubów, występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej, będących akcjonariuszami spółki – pomoc klubom i polskim reprezentacjom w poszukiwaniu i szkoleniu młodych talentów;

*Superpuchar (doroczny mecz charytatywny i promocyjny z udziałem Mistrza Polski oraz zdobywcy Pucharu Polski).

Kolejnym światełkiem w tunelu jest coraz większy dopływ gotówki do rodzimej Ekstraklasy. Czołowe polskie kluby mają wreszcie możnych właścicieli i budżety najlepszych oscylujące w granicach 50, 60 mln złotych nikogo już nie dziwią. Do klubu „bogaczy” niedawno trafiły Śląsk Wrocław oraz Lechia Gdańsk, które kupili odpowiednio Zygmunt Solorz oraz Andrzej Kuchar. Oba kluby mają rozpisaną strategię rozwoju na lata i już wkrótce mogą całkowicie zmienić układ sił w najwyższej klasie rozgrywkowej. Krok po kroku. Wzorem dla tych klubów powinien być Lech Poznań, który od kilku lat sukcesywnie się rozwija i udowadnia nam oraz Europie, że polska piłka również potrafi być piękna. Napływ kapitału cieszy, ponieważ w obecnych realiach bez pieniędzy nie osiągnie się absolutnie nic. Jak ważne jest wsparcie możnych sponsorów udowodnił na przykład Szachtar Donieck, który na dniach wzbogaci się o wspaniałą Donbass Arenę o pojemności 50.000 widzów (w kategoriach UEFA należy do najwyższej klasy Elite), a sezon temu wygrał Puchar UEFA. Rinat Leonidowicz Achmetow (ukr. Рінат Леонідович Ахметов) (ur. 21 września 1966 w Doniecku) – ukraiński polityk pochodzenia tatarskiego, znany doniecki biznesmen, najbogatszy człowiek na Ukrainie, lider tak zwanego “Klanu Donieckiego”, właściciel klubu piłkarskiego Szachtar Donieck, od 2006 deputowany Rady Najwyższej z listy Partii Regionów nie szczędzi pieniędzy na swoją perełkę i oczko w głowie. Bardzo mnie ciekawi jak najbogatszy Polak wesprze swój klub. Póki co z pewnością nie w takim stopniu jak jego ukraiński kolega, ale na spore wsparcie WKS liczyć powinien.

Kolejnym sukcesem oraz krokiem polskiej piłki naprzód jest obecna, rzeczywista walka z korupcją w futbolu, którą parę lat temu zainicjował słynny już wywiad Piotra Dziurowicza, który opublikowała Gazeta Wyborcza 3 sierpnia 2005 roku. To był prawdziwy przełom. Wywiad dla “Gazety” dał początek i sygnał do ujawniania afer korupcyjnych w polskiej piłce. Zasięg korupcji był powalający i spełnił bodaj najczarniejsze scenariusze. Kupowano awanse, kupowano puchary. Do dzisiaj zatrzymano i postawiono zarzuty korupcyjne kilkuset działaczom, piłkarzom, sędziom oraz trenerom. Prokuratura we Wrocławiu pracuje nad tą sprawą naprawdę intensywnie. Na tę chwilę wydaje się, że wreszcie pożar korupcji przynajmniej w piłkarskiej Ekstraklasie został ugaszony. Chciałbym aby nasza piłka była kryształowo czysta, a rak korupcji wypalony do korzeni dlatego cieszą mnie coraz skuteczniejsze działania policji, prokuratury oraz CBA w tym zakresie.

Powoli kończąc pragnę jeszcze podkreślić, że dotknięcie piłkarskiego nieba nie zostanie osiągnięte tylko poprzez modernizację sportowej infrastruktury czy wpompowanie sporych pieniędzy w nasze polskie kluby. Ten proces musi także nastąpić przede wszystkim w głowach. W głowach prezesów piłkarskich, w głowach ludzi związanych z PZPN-em, którzy swoją wiedzą i „półprofesjonalnością” nie przystają do obecnych wymogów nowoczesnych lig europejskich. Oni wreszcie muszą ustąpić wpuszczając na swoje miejsce młodych, dobrze wyedukowanych ludzi, którzy ruszą naszą ligę do przodu. Przykład spółki PL. 2012 oraz Ekstraklasy SA pokazuje jak duży menadżerski potencjał posiada nasz kraj. Paradoksalnie jest to jednak najtrudniejsze zadanie przed którym stoi polska ekstraklasa, a także polska piłka klubowa w ogóle. Ruszenie tego spetryfikowanego systemu. Stadiony powstaną, sponsorzy przyjdą, pytanie kiedy obecne salony się wywietrzą…

Przed nami jeszcze bardzo daleka droga, maszyna jednak ruszyła do przodu. Kto wie czy za jakiś czas mecz Polonii Bytom z Odrą Wodzisław nie będzie przynosił nam dreszczyku emocji, a ja sam z chęcią wybiorę się na nowoczesne piłkarskie areny, gdzie bezpiecznie usiądę i skupię się na futbolowym widowisku – nie myśląc, czy przypadkiem za chwilę nie stracę zębów – aby móc w pełni rozkoszować się soczystym daniem, które zaserwuje nam rodzima Ekstraklasa. Teraz jest czas oczyszczenia. Moi drodzy znajdujemy się w Czyśćcu!

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/22/ekstraklasa-czyli-pilkarski-czysciec/feed/