Soccerlog.net » Xabier http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Czy Sevilla ma szanse na mistrzostwo? http://soccerlog.net/2009/10/17/czy-sevilla-ma-szanse-na-mistrzostwo/ http://soccerlog.net/2009/10/17/czy-sevilla-ma-szanse-na-mistrzostwo/#comments Sat, 17 Oct 2009 17:00:40 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/10/17/czy-sevilla-ma-szanse-na-mistrzostwo/ Czy Sevilla ma szanse ma mistrzostwo? Każdy z nas wie, że w Primera Division, w walce o mistrzostwo, liczą się na ogół tylko Barcelona i Real Madryt. Od czasu do czasu jakiś klub lekko zamiesza, ale na tym głównie się kończy. Przykłady? Dwa mistrzostwa dla Valencii, jedno dla Deportivo. Do tego dochodzą jeszcze drugie miejsce Villarreal (sezon 07/08), oraz walka Sevilli o mistrzostwo w sezonie 06/07 (skończyło się 3 miejscem). Poniższym tekstem będę chciał pokazać, że moim zdaniem w obecnych rozgrywkach, drużyna z Andaluzji będzie liczyła się w walce o mistrzostwo. Co więcej, sądzę, że posiada one potężne aspiracje do wygranej w La Liga jak mało kto spoza „wielkiej dwójki”.
»Czytaj dalej

Tagi:

]]>
Czy Sevilla ma szanse ma mistrzostwo?
Każdy z nas wie, że w Primera Division, w walce o mistrzostwo, liczą się na ogół tylko Barcelona i Real Madryt. Od czasu do czasu jakiś klub lekko zamiesza, ale na tym głównie się kończy. Przykłady? Dwa mistrzostwa dla Valencii, jedno dla Deportivo. Do tego dochodzą jeszcze drugie miejsce Villarreal (sezon 07/08), oraz walka Sevilli o mistrzostwo w sezonie 06/07 (skończyło się 3 miejscem). Poniższym tekstem będę chciał pokazać, że moim zdaniem w obecnych rozgrywkach, drużyna z Andaluzji będzie liczyła się w walce o mistrzostwo. Co więcej, sądzę, że posiada one potężne aspiracje do wygranej w La Liga jak mało kto spoza „wielkiej dwójki”.

Na chwilę obecną Sevilla zadziwia kibiców, zawodników oraz sztab szkoleniowy innych drużyn. Zwycięstwa w Primera Divsion, jak na przykład z Realem Madryt (2:1), czy w Lidze Mistrzów (z Glasgow Rangers 4:1), pokazują że mimo braku znaczących wzmocnień, klub z Andaluzji będzie zagrożeniem dla „wielkiej dwójki” w Hiszpanii lub nawet „czarnym koniem” w rozgrywkach Europejskich.

Kadrowo Sevilla, mimo wszystko, nie posiada aż tak wielkich nazwisk jak Barcelona czy Real, lecz jak wiadomo „nazwiska nie grają”:
-Bramkarz: Andres Palop – kapitan drużyny, od 2005 roku związany z klubem z Andaluzji. Dyryguje grą defensywną zespołu. Stanowi o sile obrony. Mimo 36 lat, nadal pierwszy bramkarz Sevilli.
-Obrona: pozycja ta stanowi pewnego rodzaju „mieszankę doświadczeń”. W kadrze Ivice Dragutinovica, Sebastiana Squillaci’ego uzupełniają młodzianie Federico Fazio i David Prieto. Warto w tym momencie wspomnieć, że po 6 kolejkach, Sevilla straciła zaledwie 4 gole, tyle samo co Real Madryt. W rozgrywkach hiszpańskich mniej straciła jedynie Barcelona – 3 bramki.
-Pomoc: W tym sezonie, w klubie z Andaluzji (z resztą jak to zawsze bywało), brylują skrzydłowi. Diego Capel, czy Jesus Navas potrafią „wkręcić w ziemię” nie jednego bocznego obrońcę. Ofiarą tego ostatniego padł np. Marcelo z Realu. Środek pola solidny: Renato, Aldo Duscher, oraz Didier Zokora. Twardzi, bez skrupułów powstrzymujący ataki rywali.
-Atak: Ta formacja od kilku dobrych lat bez zmian: Federic Kanoute oraz Luis Fabiano. Jednak w tym sezonie dołączył do nich, niechciany w Madrycie, Alvaro Negredo.

Nadal pewnie zastanawiacie się „czemu ten człowiek tak wierzy w Sevillę” – po prostu, kibicuje jej od lat. Wierzę w nich cały czas. Mimo że osoba trenera Manuela Jimeneza nie jest aż tak bardzo znana w świadku piłkarskim, zespół gra jak natchniony nie tylko w Hiszpanii, ale również i w Lidze Mistrzów. Jak tak dalej pójdzie, ci chłopcy osiągną coś wielkiego. Nie tylko tak jak w sezonie 06/07 walkę o mistrzostwo w lidze, ale moim zdaniem nawet pójdą o krok dalej. Zwyciężą w tych rozgrywkach.

Lecz jak taki „mały” klub w porównaniu do Barcelony czy Realu może to zdziałać? Dla mnie jest na to pytanie prosta odpowiedź. Nie tylko przez to, że posiadają duże ambicje. Nie tylko przez to, że posiadają wolę walki. Lecz głównie przez to, że w spotkaniu z tą dwójką, nie występują w roli faworytów. W porównaniu do klubu z Madrytu, nie dochodzi w szatni do kłótni typu „czemu znów ławka? Mam wielkie nazwisko!”.

Jak już wcześniej wspomniałem nazwiska nie grają, tylko ludzie, a Sevilla bez wątpienia tworzy zgraną paczkę, bez kłótni i nieporozumień. Dzięki temu czynnikowi, w moim przekonaniu, zajdą na prawdę daleko. Kibicować im będę z całego serca,tak, jak to robie od dobrych 9 lat. Dodatkowo, jako fan klubu z Andaluzji, mam wielką chęć zaśpiewać z całego serca, przed ostatnim meczem obecnego sezonu: „Vamos mi Sevilla! Vamos Campeon!” („Do przodu Sevillo! Do przodu po mistrzostwo!”). Czego Wam (sympatykom Sevilli) oraz sobie życzę.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/10/17/czy-sevilla-ma-szanse-na-mistrzostwo/feed/
Święta Wojna http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/ http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/#comments Sun, 16 Aug 2009 17:41:51 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/ Święta Wojna Większość ludzi interesujących się bieżącymi wydarzeniami na świecie, termin „Święta wojna” kojarzy momentalnie z Dżihadem. Jednak nie jest do końca tak. Owo pojęcie występuje także na naszym podwórku. Co prawda nie oznacza w stu procentach krwawych starć mających podłoże religijne, lecz walka jest równie zacięta. Dla kibiców piłkarskich, „Święta Wojna”, to nic innego niż Derby Krakowa.
»Czytaj dalej

Tagi: Ekstraklasa, Święta Wojna, Wisła Kraków,

]]>
Święta Wojna
Większość ludzi interesujących się bieżącymi wydarzeniami na świecie, termin „Święta wojna” kojarzy momentalnie z Dżihadem. Jednak nie jest do końca tak. Owo pojęcie występuje także na naszym podwórku. Co prawda nie oznacza w stu procentach krwawych starć mających podłoże religijne, lecz walka jest równie zacięta. Dla kibiców piłkarskich, „Święta Wojna”, to nic innego niż Derby Krakowa.

Termin ten jest autorstwa Ludwika Gintela, obrońcy Pasów, który przed jednym z meczów z Białą Gwiazdą, powiedział „No to chodźmy panowie na tą świętą wojnę”. Wcześniej wyrażenie to było określeniem derbów między dwoma żydowskimi klubami z Krakowa – Makkabi i Jutrzenką.

Historia derbów jest prawie tak długa, jak długie są historię obu klubów. Zespoły zostały założone w 1906 roku, a od 1908 obie zwaśnione drużyny – Wisła i Cracovia – toczą walkę o dominacje w grodzie Kraka. Jednakże ostatnie 10-15 lat pokazało, że do starć dochodzi nie tylko na boisku czy trybunach, ale również i w samym mieście. Występowały również ataki z użyciem broni, głównie noży.

Pierwsze odnotowane derby, szacuję się na 20 września 1908 roku. Zawody te zakończyły się remisem 1:1. Co ciekawe, sędzią tego meczu był rezerwowy zawodnik Cracovii. Z racji tego że obie drużyny nie posiadały w ów czas swoich własnych stadionów, mecz został rozegrany na terenie krakowskich Błoń. Dziś stanowią one, w pewnym sensie, naturalne ogrodzenie między kibicami obu zespołów.

Od tego momentu derby rozgrywano prawie co roku. W 101-letniej historii krakowskiej „Świętej Wojny” do potyczek między drużynami nie doszło 18 razy. W latach 1915-1918 nie odbyły się one z powodu braku stadionu Wisły, a łąki na których w ów czas grała, zostały zajęte przez armię austriacką. Następna przerwa nastąpiła w 1927 roku, gdzie Cracovia odmówiła występowania w rozgrywkach. W czasie drugiej wojny światowej, derby nie odbyły się tylko w 1942 roku. Natomiast rok później doszło do niecodziennych, pierwszych zamieszek po derbowym spotkaniu. Otóż w samej końcówce meczu, gdy sędzie podyktował rzut karny na korzyść „Pasów”, piłkarze Białej Gwiazdy rzucili się na arbitra. Temu na ratunek przybyli zawodnicy Cracovii. Do bijatyki również dołączyli kibice obu drużyn. Awantura była tak wielka, że „walka” przeniosła się pod siedzibę sztabu SS na Rynku Podgórskim. Przed wywozem kibiców do Oświęcimia uratował fanatyków obu ekip Austriak, notabene szef owego sztabu SS. Miał on stwierdzić: „Kibice? A to niech się biją…”. Po tych starciach walkower przyznano Cracovii.

Rozpoczęcie pierwszych derbów, już w wyzwolonym Krakowie, obwieścił hejnał z Wieży Mariackiej 28 stycznia 1945 roku. Trwały one 2×30minut. Odbyły się na zaśnieżonym boisku. Sędzią meczu był tym razem, odwrotnie niż w 1908 roku, fanatyczny kibic Wisły Kraków. Zawody zakończyły się wynikiem 2:0 na korzyść Białej Gwiazdy.

Warto również przypomnieć, że jedne z ważniejszych derbów odbyły się 5 grudnia 1948 roku. Wtedy oba kluby zajmowały dwa czołowe miejsca w tabeli, z taką samą liczbą punktów. Uznano za konieczne rozegranie dodatkowego meczu, tym razem na neutralnym terenie. Wynik 3:1 dla Cracovii i to ona została mistrzem Polski. Wielu z nas może uznać za dziwne nagrody jakie przyznano zawodnikom. Otóż piłkarze „Pasów” jako zespół otrzymali obiad w jednej z dobrych krakowskich restauracji. Najlepszy strzelec natomiast, dodatkowo został obdarowany zegarkiem. Dziś traktowano by to jako żart.

Najdłuższa przerwa jak dotąd w rozgrywaniu „Świętej Wojny” miała miejsce w latach 1997 – 2003. W tym czasie oba kluby nie grały w tej samej klasie rozgrywkowej. To właśnie przeszkodziło w zagraniu w kolejnych derbach Krakowa.

Od niepamiętnych czasów, piłkarze obu klubów byli specjalnie motywowani do potyczek o dominację w mieście. Padały w ów czas słowa „Możemy nawet przegrać wszystkie mecze ale ten musimy wygrać”. Najbardziej kontrowersyjne hasło padło z ust Nikoli Mijajlovica. Stwierdził: “Derby są z Legią, bo z Cracovia nie walczymy o mistrzostwo”.

W sezonach 2004/05-2008/09 , najwięcej ze zwycięską ręką wychodzili piłkarze Białej Gwiazdy wygrywając 7 spotkań z 12. Pozostałe pięć zakończyło się remisami. W ostatnich derbach Wisła Kraków, w mojej ocenie rozbiła drużynę „Pasów”, mimo wszystko że po 45minutach przegrywali oni 1:0 po bramce Sasina. Na dobrą sprawę „Święta Wojna” dla kibiców i zawodników Cracovii skończyła się w 24minuty po przerwie. Otóż do remisu w 47minucie doprowadził Sobolewski. W 66′ Marcelo wyprowadził Białą Gwiazdę na prowadzenie – 2:1. Chwilę później Patryk Małecki i mamy 3:1. Ostatnią bramkę w meczu zdobył Piotr Ćwielong. Zatem końcowy wynik 4:1 dla Wisły. Mecz rozgrywany na stadionie przy ulicy Reymonta 22. Niestety z przyczyn osobistych nie było mi dane obejrzeć ich na obiekcie Wisły. Mam nadzieje, że tych listopadowych już nie przepuszczę, i będę mógł zdać Wam relację oraz opisać atmosferę 180 “Świętej Wojny”.

Nadchodzące derby zapowiadają się bardzo ciekawie. Cracovia dawno nie wygrała z Wisłą. Natomiast ci drudzy muszą ciągle zmazywać plamę po przegranym dwumeczu z Levadią Tallin i odpadnięciu z eliminacji Ligii Mistrzów. Na chwilę obecną klimat spotkania może być inny niż w ostatnich latach. Remonty obu stadionów doprowadziły do tego, że mecz zostanie rozegrany w Sosnowcu, na stadionie tamtejszego Zagłębia. Relację, zdjęcia oraz filmiki z tego meczu, będziecie mogli zobaczyć w naszym serwisie.

Na koniec zamieszczam bilans spotkań Cracovia – Wisła, oraz reportaż z programu „Uwaga” dotyczącej derbów Krakowa z roku 2006. W ów czas rozgrywano 170 „Świętą wojnę”.

We wszystkich rozegranych spotkaniach:

mecze zwycięstwa Cracovii remisy zwycięstwa Wisły bramki najwyższa wygrana Cracovii najwyższa wygrana Wisły
179 58 41 80 229-295 5:0 7:1

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/16/swieta-wojna/feed/
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:53 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/ Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.
»Czytaj dalej

Tagi: AC Milan, Luis Fabiano, Sevilla FC, transfery,

]]>
Piłkarskie marzenia Luisa Fabiano
Marzenia w świecie piłkarskim występują na co dzień. Może i są one większe niż te które mamy my, ale równie cenne. Każdy z młodych zawodników, zaczynających dopiero co swoją karierę pragnie osiągnąć coś wielkiego. Jedni chcą grać dla reprezentacji swojego kraju, drudzy w zespole mistrza danej ligi. Są również ci, co swoją dalszą karierę stawiają w takich klubach jak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Real Madryt, Juventus Turyn czy AC Milan. Jednym cele przyszłościowe sie udają, drugim niestety nie.

Trzeba również pamiętać, że w dużym stopniu jest to zależne od nas jak i od naszego podejścia. Czy gracze pokroju Raula, Del Piero, Maldiniego, Cantony czy Tottiego osiągnęliby to wszystko, co się im udało gdyby nie marzenia i zaangażowanie w każdy trening lub mecz. Czy Messi, C.Ronaldo, Ribery czy Villa byliby tak rozchwytywani na rynku transferowym jak są teraz? Odpowiedź jest jedna – oczywiście że nie.

Jakiś czas temu swoje marzenie wyjawił również brazylijski napastnik Luis Fabiano. W wywiadzie przeprowadzonym pod koniec czerwca otwarcie przyznał, że jego marzeniem od dawna jest gra w zespole AC Milan. Ceni on wielce swój obecny klub, FC Sevilla, w którym czuje sie doskonale. Jednak kim byłby człowiek który nie chciałby osiągnąć swych życiowych pragnień, marzeń?

Na odpowiedź ze strony Rossonierich nie trzeba było czekać zbyt długo. Parę dni po oświadczeniu króla strzelców ostatniego Pucharu Konfederacji sam wiceprezydent mediolańskiego klubu, Adrian Galliani, potwierdził zainteresowanie włoskiej drużyny napastnikiem Sevilli. I od tamtego momentu zaczęły pojawiać się w prasie zagranicznej (głównie włoskiej i hiszpańskiej) doniesienia dotyczące przenosin Fabiano z Hiszpanii do Włoch.

Od początku mówiło się, że AC Milan będzie musiał wyłożyć na stół ofertę pokroju 30 milionów euro gdyż tyle wynosi klauzula odstępnego zapisana w kontrakcie zawodnika. Włoski klub wiedział doskonale, że Sevilla łatwo nie odda bramkostrzelnego piłkarza. Tym bardziej przed zbliżającymi się rozgrywkami Ligii Mistrzów, w której andaluzyjski klub wystąpi dzięki trzeciemu miejscu w Primera Division.

W tym momencie w mediach pojawił się Jose Fuentes, agent zawodnika. Na początku postawił sprawę jasno: „Fabiano zostaje!”. Z biegiem czasu jednak jego wypowiedzi coraz mniej wskazywały na to, by jego klient pozostał w obecnym klubie. Nikt nie potrafi powiedzieć jednak skąd ten szybki zwrot akcji. Może było to tylko po to, by rozruszać Milan aby ten sprowadził Brazylijczyka na San Siro? Jednak najprawdopodobniej klęska w negocjacjach na linii Wolfsburg – AC Milan w sprawie transferu Dzeko wpłynął na dalsze etapy działań Rossonierich.

Pierwszą ofertę – 14-15 milionów euro – odrzucono, to za mało by władze Sevilli pozwoliły nawet na rozmowy w sprawie kontraktu między Fabiano a Milanem. Wtedy do głosu ponownie doszedł Fuentes. Stwierdził początkowo, że 30 milionów jest sumą wygórowaną za 29-letniego zawodnika. Powiedział również, że klub z Andaluzji w czasach kryzysu nie dostanie takich kwot jak przy transferach Daniego Alvesa (2008 rok, przenosiny do Barcelony, kwota to ok 30 milionów euro) czy Sergio Ramosa (2005 rok, przeprowadzka do Realu Madryt, kwota 27 milionów euro). Następnie agent zawodnika zaczął w pewnym sensie pełnić role mediatora między klubami i określił prawdopodobną sumę przy której Sevilla zgodziłaby się na rozmowę dotyczącą kontraktu na linii Fabiano – Milan.

Warto przypomnieć, że okienko transferowe w Europie kończy się w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Dokładniej rzecz ujmując ma to miejsce równo o północy. Do tego czasu na pewno będziemy wiedzieć czy marzenie Luisa Fabiano spełni się i będzie on mógł założyć jakże wielce upragnioną koszulkę AC Milan z własnym nazwiskiem i numerem na plecach. Co prawda wizja ta oddaliła się w związku z pozyskaniem przez Rossonerich Klaasa Jana Huntelaara. Jednak jak to w piłce bywa, nigdy nic do końca nie wiadomo. Każdy piłkarz ma przecież prawo żyć marzeniami i próbować osiągnąć je czy to w latach początku kariery seniorskiej czy już w wieku zbliżonym do trzydziestki. W końcu, jak to mówią, życie zaczyna się po trzydziestce.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/pilkarskie-marzenia-luisa-fabiano/feed/
Współcześni gladiatorzy http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:48 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/ Współcześni gladiatorzy Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.
»Czytaj dalej

Tagi: Antonio Puerta, Benfica Lisbona, Manchester City, Marc Vivien Foe, Miklos Feher, Motherwell, Phill O'Donnell, Sevilla FC,

]]>
Współcześni gladiatorzy
Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.

W ostatnich 10 latach w futbolu dochodziło do wielu wypadków, również tych, w których piłkarze umierali na boisku. Śmierć Marca Viviena Foe zszokowała wszystkich kibiców. Był to na dobrą sprawę pierwszy tak głośny przypadek. Niedługo po Kameruńczyku podczas meczu ligowego zginął Węgier Miklos Feher. Niestety nie był to ostatni taki incydent. W 2007 roku życie stracili Hiszpan Antonio Puerta oraz Szkot Phill O’Donnel. Kariery sportowe tych zawodników toczyły się różnie. Jedni mieli szanse zapisać się na kartach historii futbolu. Drudzy byli u schyłku swojej kariery i myśleli o sportowej emeryturze. Inni natomiast byli normalnymi, niczym nie wyróżniającymi się zawodnikami. Z racji ich poświęcenia warto przypomnieć sylwetki tych piłkarzy.

Marc Vivien Foe

Marc Vivien FoeMarc Vivien Foe – dobrze zapowiadający się piłkarz, stanowiący o sile reprezentacji Kamerunu. W swojej karierze wystąpił na dwóch Mundialach (1994 i 2002 rok). Występował w m.in. w takich klubach jak Olympique Lyon czy Manchester City. Podczas półfinałowego spotkania Pucharu Konfederacji w 2003 roku, rozgrywanego na stadionie w Lyonie stracił przytomność. Zmarł w wieku 28 lat zaraz po przywiezieniu do szpitala. Autopsja wykazała że przyczyną śmierci był zawał spowodowany wrodzoną, niewykrytą wadą serca.

Jego śmierć zszokowała wszystkich. Gregory Coupet, który występował w Lyonie z Foe, zaraz po półfinałowym meczu rozpłakał się. Łez nie kryli również inni zawodnicy reprezentacji Francji. Podczas minuty ciszy przed finałem Pucharu Konfederacji było widać smutek i przygnębienie chociażby Thierry’ego Henry. Do dziś pamiętam szok jaki przeżyłem mając 15 lat. Oglądałem to spotkanie na antenie jednego ze sportowych programów. Do końca nie wiedziałem co się stało.

Patrzyłem w monitor jak zahipnotyzowany. Później dotarła do mnie ta przykra wiadomość. Jednak takie chwile zostają w pamięci na długo. Dziś pamiętam nadal łzy i smutek piłkarzy z reprezentacji Kamerunu. Ich koszulki z numerem i nazwiskiem Foe. Oraz to wielkie zdjęcie przepasane czarną wstęgą. Jestem przekonany że stanowiłby on teraz ważny element swojej drużyny. Od momentu gdy Marca nie ma już z nami, numery 17 (w reprezentacji Kamerunu) oraz 23 (w Olympique Lyon, RC Lens oraz Manchesterze City) są zastrzeżone. Wszytko po to by oddać cześć zawodnikowi jakim był Foe.

Miklos Feher

Miklos FeherMiklos Feher – zawodnik reprezentacji Węgier, w której wystąpił 25 razy strzelając 7 goli. W swojej dość krótkiej karierze zdążył wystąpić w między innymi w FC Porto, SC Braga oraz Benfica Lizbona. Jego śmierć również była zaskoczeniem dla wszystkich. Podczas meczu między Victorią Guimaraes a Benficą zasłabł na boisku. Koledzy z drużyny stanęli jak wmurowani w ziemię. Niektórzy z nich widzieli co się dzieje. Zaczęli płakać. Na boisku widać było wielkie zamieszanie, łzy piłkarzy.

Nikt nie ukrywał emocji. Na stadionie zapanowała cisza. Niestety mimo wielkich starań lekarzy, nie udało się uratować Węgra. Zmarł w wieku 25 lat. Przyczyna śmierci? Prawdopodobnie tak jak u Kameruńczyka, ukryta wada serca. Po tym smutnym wydarzeniu władze Benfiki postanowiły oddać hołd piłkarzowi. Od 2004 roku nikt z zawodników występujących w klubie z Lizbony nie założył, ani nie założy koszulki z numerem 29. Swoją drogą dobrze się dzieje, że drużyny „rezerwują” numery po niektórych zawodnikach. Szkoda tylko, że w większości przypadków dzieje się to już po śmierci tych piłkarzy. Moim zdaniem za wielkie zasługi dla klubu też powinno się zastrzegać owe numery. Czyż nie byłoby to właściwe?

Phill O’Donnell

Phill O'DonnellPhill O’Donnell – doświadczony, 35-letni zawodnik szkockiego klubu Motherwell. Przygodę z futbolem zaczął w wieku 19 lat właśnie w klubie z Fir Park. W swojej karierze grał przez 5 lat w jednym z najlepszych zespołów Scottish Permier League – Celticu Glasgow. Po długich latach rozłąki wrócił ponownie do drużyny Motherwell, gdzie rozegrał ostatnich 77 meczów w swoim życiu. Zginął również niespodziewanie. W 78. minucie udał się w kierunku ławki rezerwowych, miał być zmieniony. Wtedy upadł. Natychmiast zajęli się nim lekarze drużyny. Został przetransportowany do Wishaw General Hospital. Niestety tam nie udało się go uratować. Prawdopodobnie jego serce nie wytrzymało obciążeń związanych z wysiłkami fizycznymi. Osierocił żonę i czwórkę dzieci. Cytując sympatyków Celticu: „Phill – you’ll never walk alone!”

Antonio Puerta

Antonio PuertaAntonio Puerta – wychowanek FC Sevilla. Swoją przygodę z piłką rozpoczynał właśnie w szkółce klubu ze stolicy Andaluzji. Stamtąd trafił do rezerw, co stanowiło dla niego pewien piłkarski awans. W pierwszym zespole zadebiutował w 2004 w meczu z Malagą. Rok później Hiszpan stał się już częścią pierwszego składu, grając na przemian z Brazylijczykiem Adriano. Choć w Pimera Division był głównie zmiennikiem, to w Pucharze UEFA regularnie wychodził w pierwszej jedenastce, strzelając 3 gole. W 2005 wygrał razem z Sevillą owe rozgrywki europejskie. Kariera Hiszpana rozwijała się w niesłychanym tempie, wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość i wielkie sukcesy zawodowe. W 2006 roku Puerta stał się filarem defensywy klubu z Andaluzji, drugi raz z rzędu zdobył Puchar UEFA, później wygrał wraz z kolegami z drużyny Superpuchar Europy. W reprezentacji narodowej zagrał jedynie 38min, niestety los nie pozwolił mu na więcej.

W 2007 roku podczas ligowego spotkania Sevilla – Getafe, Puerta przeszedł atak serca, jedynie dzięki kolegom z drużyny nie zakrztusił się własnym językiem. Wszyscy myśleli że jest już dobrze. Nawet opuścił boisko o własnych siłach. Jednak w drodze do szatni po raz kolejny upadł. W ciężkim stanie trafił do szpitala. 3 dni później zmarł w wieku 23 lat. Był to wielki cios dla sympatyków Sevilli, w tym również i dla mnie. Nikt nie stroni od łez gdy odchodzi tak perspektywiczny i utalentowany zawodnik. Szczególnie dzieje się tak gdy stanowi on część składu ukochanej drużyny.

Przyznam się szczerze, że sam płakałem gdy tylko dowiedziałem się o jego śmierci. Jednak przywiązanie klubowe jest czymś większym niż oglądanie meczów. To także utożsamianie się z zawodnikami. Dla mnie przykładem był właśnie Puerta. Szybkość jego rozwoju, dążenie do postawionych celów były dla mnie wzorem. Jestem pewien, że gdyby nie ten przykry wypadek, dziś Antonio byłby równie pożądanym zawodnikiem jak Cristiano Ronaldo czy Frank Ribery. Szkoda, że taki zawodnik stracił życie w tak młodym wieku. Kibice Sevilli z pewnością nie zapomną nigdy o nim!

Jak widać śmierć tych zawodników była dla wszystkich kibiców, piłkarzy, trenerów szokiem. Nikt nie zna powodów, dla których stało się tak a nie inaczej. Czy winni są klubowi lekarze? Czy to oni utajnili wyniki badań? Tego z pewnością nikt się nie dowie. Lecz czy śmierć tych piłkarzy była potrzebna? W to szczerze wątpię, lecz dzisiejszy sport pokazuje, że nie ważne jest zdrowie, ważne są wyniki. Mam nadzieje, że ta mentalność zmieni się z powrotem na lepsze…

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/wspolczesni-gladiatorzy/feed/
Hymny piłkarskie http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/ http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/#comments Fri, 07 Aug 2009 10:00:02 +0000 Xabier http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/ Hymny piłkarskie Już od niepamiętnych czasów wśród walczących było słychać pieśni motywujące do walk. Gdy brakowało chęci, czuć było przygnębienie, właśnie one mobilizowały ludzi do nie poddawania się. Czym byłby oddziały Dąbrowskiego we Włoszech bez Pieśni Legionów? Czy gdyby nie Marsylianka, żołnierze francuscy dokonali by rewolucji w pod koniec XVIII wieku? Jedno jest pewne, pieśni zagrzewały tych ludzi do walk. Do poświęcenia dla ojczyzny, za którą walczyli.
»Czytaj dalej

Tagi: Celtic Glasgow, Chelsea FC, Sevilla FC, West Ham United,

]]>
Hymny piłkarskie
Już od niepamiętnych czasów wśród walczących było słychać pieśni motywujące do walk. Gdy brakowało chęci, czuć było przygnębienie, właśnie one mobilizowały ludzi do nie poddawania się. Czym byłby oddziały Dąbrowskiego we Włoszech bez Pieśni Legionów? Czy gdyby nie Marsylianka, żołnierze francuscy dokonali by rewolucji w pod koniec XVIII wieku? Jedno jest pewne, pieśni zagrzewały tych ludzi do walk. Do poświęcenia dla ojczyzny, za którą walczyli.

W obecnych czasach hymny pełnią różnoraką rolę. Te narodowe grane są zwykle przy jakiejś ważnej uroczystości. Również podczas wydarzeń sportowych, lecz tutaj najprawdopodobniej po to, by podkreślić pochodzenie danego zawodnika. Hymny piłkarskie natomiast pełnią rolę motywującą. Zagrzewają piłkarzy do walki. To właśnie dlatego są one tak znaczące nie tylko dla samych zawodników, ale również dla kibiców. Oni właśnie sprawiają, że owe pieśni brzmią w pewnym sensie inaczej. Jak? Odpowiedź jest jedna: prosto z serca! Każdy wie, że piłka nożna to nie tylko mecze, drużyny, ale również fani. Dzięki nim ten sport żyje zarówno na boisku jak i na trybunach.

Idealny styl śpiewania hymnu ukochanej drużyny można pokazać na przykładzie kibiców Celtiku Glasgow. „You’ll never walk alone”, o którym mowa, wpływa bardzo mobilizująco na piłkarzy. Właśnie przez to można usłyszeć go w każdej minucie meczu. Na początku to wiadomo. W przerwie gdy drużynie nie idzie. Oraz pod koniec spotkania, by w pewnym sensie podziękować swoim idolom za poświęcenie, dobrą grę i co najważniejsze zwycięstwo. Sama piosenka ma 64 lata. Pochodzi z musicalu Carousel. W przeszłości utwór śpiewały takie gwiazdy jak Frank Sinatra czy Elvis Presley. Dziś można ją usłyszeć głównie na stadionach Celtic Park, Anfield Road oraz Millerntor-Stadion w Hamburgu, na którym mecze rozgrywa drużyna St.Pauli. Mi jednak do gustu przypadło wykonanie kibiców Celtiku Glasgow podczas meczu Pucharu UEFA z drużyną Barcelony:

Innym dobrze znanym hymnem piłkarskim jest „I’m forever blowing bubbles”, śpiewany przez fanów West Ham United. Swoją sławę utwór zyskał w ostatnich latach głównie dzięki filmowi pt. „Green Street Hooligans”. Piosenka ta, tak samo jak „You’ll never walk alone”, swoje początki łączy z musicalem. Pierwszy raz można było ją usłyszeć na Broadwayu w “The Passing Show of 1918” właśnie w 1918 roku. Muzykę skomponował John Kellette. W późnych latach dwudziestych popularne „Bańki” zostały przypisane do West Ham United za sprawą Charlie Paynter’a. Z biegiem lat w tekście wystąpiły małe korekty słowne. Np w wersie „nearly rich the sky” który został przekształcony w “they rich the sky!”. Natomiast kibice klubu z Upton Park dodali swoją linijkę. Chodzi tutaj o „United! United” które wykrzykiwane jest przez fanów na zakończenie utworu. W obecnym okresie „I’m forever blowing bubbles” jest obok „You’ll never walk alone” jednym z najbardziej znanych hymnów na Wyspach Brytyjskich.

Kolejnym z najbardziej znanych hymnów piłkarskich na Wyspach Brytyjskich jest “Blue is the colour”. Od 1972 roku jest muzycznym symbolem drużyny Chelsea Londyn. Słowa utworu skomponowali D. Boone oraz R. McQueen. Co ciekawe pierwszym wykonawcą owego hymnu byli piłkarze stanowiący o sile zespołu. Dla uściślenia było to 16 zawodników oddanych drużynie The Blues. Jeszcze w tym samym roku utwór ten zajął 5 miejsce na popularnej liście przebojów. Od tego momentu właśnie jest on, obok “You’ll never walk alone” w wykonaniu kibiców Liverpoolu, jednym z najbardziej rozpoznawalnych hymnów w Anglii.

Pieśni klubowe jednak nie są domeną tylko i wyłącznie Brytyjczyków. W innej części Europy możemy spotkać równie fantastyczne wykonania hymnów i to nie tylko na stadionie. Dobrym przykładem są tutaj fani FC Sevilla. W Glasgow podczas finału Pucharu UEFA ci kibice, którzy nie znaleźli się na stadionie, wylądowali w jednym z miejscowych pubów. Ich „El Arrebato”, noszące taką samą nazwę co przydomek autora, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Hymn jest mało znany w światku piłkarskim, jednak słowa oraz muzyka jest bardzo ładna. Pamiętam po dziś dzień, jak wyglądała jego prezentacja. Było to podczas meczu z Deportivo Alaves, rozgrywanym na Estadio Roman Sanchez Pizjuan. Całe boisko było w kolorze czerwonym. Śpiewał cały stadion. Od tego momentu właśnie „El Arrebato” jest coraz bardziej rozpowszechniany nie tylko w Sewilli, nie tylko w Andaluzji czy Hiszpanii, ale również na cały światek piłkarski. Od momentu gdy zostałem sympatykiem Sevilli wręcz ubóstwiam ten hymn, a w szczególności to pamiętne wykonanie z Glasgow…

Jak widać hymny piłkarskie są tworzone (tak jak w przypadku Sevilli) czy przypisywane (tak jak przy Celtiku oraz West Ham) po to, by motywować zawodników do walki. Do poświęcania się na rzecz własnego klubu. Lecz również po to, by zrzeszać sympatyków danej drużyny. Każdy kibic podczas meczu zdziera gardło by z całych sił wspomóc śpiewem swój zespół. Natomiast przy hymnie fani śpiewają nie tylko za pomocą niego, lecz również za pomocą serca, z której płynie duża dawka miłości. Tej klubowej.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/07/hymny-pilkarskie/feed/