Soccerlog.net » Brazylia http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Następca Pelego?? http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/ http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/#comments Tue, 09 Mar 2010 20:03:49 +0000 Zawil http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/ Następca Pelego?? Gdy przechodził w 2005 roku do Realu Madryt media nazwały go następcą samego króla futbolu – Brazylijczyka Pele. Jego przygoda z Królewskimi zakończyła się jednak dość szybko. Dziś jest tam skąd przyjechał przed pięcioma sezonami do Europy – Santos przywitał go z otwartymi rękami, Europa pożegnała nie roniąc choćby łzy po odejściu zdolnego Brazylijczyka.
»Czytaj dalej

Tagi: Brazylia, Manchester City, Pele, Real Madryt, Robinho, Santos FC,

]]>
Następca Pelego??
Gdy przechodził w 2005 roku do Realu Madryt media nazwały go następcą samego króla futbolu – Brazylijczyka Pele. Jego przygoda z Królewskimi zakończyła się jednak dość szybko. Dziś jest tam skąd przyjechał przed pięcioma sezonami do Europy – Santos przywitał go z otwartymi rękami, Europa pożegnała nie roniąc choćby łzy po odejściu zdolnego Brazylijczyka.

Robson de Souza czyli tzw. Robinho zatoczył koło w swojej piłkarskiej karierze. Przez Królewski Real, obrzydliwie bogaty Manchester City powrócił do ukochanego Santosu. Przechodząc do Madrytu w 2005 roku nikt nie żałował wydanych na Brazylijczyka 30 milionów euro mając w pamięci genialne występy Robinho z ligi brazylijskiej czy Copa Libertadores. Nikt nie wiedział jednak, że niedługo suma, za którą został zakupiony, okaże się niewspółmierna do korzyści jakie dawał zespołowi Robinho w meczach Los Blancos. Miał być gwiazdą, ozdobą meczów Królewskich, lecz pomimo ogromnego talentu piłkarskiego zapamiętany został w stolicy Hiszpanii jako rządny pieniędzy, kojarzony z hulaszczego trybu życia zadufany w sobie piłkarz.

Robinho spędził w Realu trzy lata, w trakcie których założył białą koszulkę w 101 meczach, w których strzelił 32 gole. Nie jest to jednak zawrotna liczba bramek biorąc pod uwagę talent Brazylijczyka i otoczkę wytworzoną przez media podczas transferu z Santosu na Santiago Bernabeu. Po przybyciu do Europy Robinho był cieniem piłkarza, który plątał nogi obrońcom w lidze Canarinhos. Faktem jest, że po niezbyt udanych sezonach ‘następcy Pelego’, Real nie chciał zatrzymać w swoich szeregach niesfornego piłkarza, którego głównym celem były zabawy po treningach do późnych godzin nocnych. Pomimo tego, że Bern Schuster powtarzał – „Robinho jest kluczowym piłkarzem jego zespołu”, Brazylijczyk pożegnał się z Królewskimi.
Co osiągnął w tym klubie? Dwukrotnie Mistrzostwo Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii. Jak na geniusza futbolowego, który miał poprowadzić Królewskich do wielkich sukcesów są to nikłe osiągnięcia, nie odbierając gigantycznego prestiżu lidze hiszpańskiej, biorąc pod uwagę rozgrywki kontynentalne, Real nie zaliczył tych sezonów do najlepszych w swoim wykonaniu.

Odchodząc z Hiszpanii Robinho cieszył się wielkim prestiżem wśród piłkarskich gigantów w Europie, a klubami które najbardziej walczyły o pozyskanie Brazylijczyka były Manchester City i Chelsea Londyn. Pomimo tego, że skrzydłowy reprezentacji Canarinhos negocjował kontrakt z Londyńczykami wybrał korzystniejszą pod względem finansowym ofertę ‘Niebeiskich”. Trudno mówić o dobrym początku w nowym klubie, gdy ktoś od razu zalicza falstart mówiąc na konferencji prasowej, że cieszy się, że zagra… w Chelsea. W oczach kibiców Manchesteru City Brazylijczyk stracił bardzo wiele już na początku przygody w nowym otoczeniu. Zdawali sobie sprawę, że Robinho zagram tam, gdzie więcej zapłacą.

Niezwykle istotnym faktem jest to, że przechodząc z Realu Madryt do Manchesteru City właściciele ‘Niebieskich’ zapłacili za niego 32,5 miliona funtów! Jest to niewątpliwy rekord Premiership. Do momentu wypożyczenia Robinho do Santosu Brazylijczyk rozegrał 41 spotkań w barwach zespołu Premiership strzelając zaledwie 14 bramek. Według wielu ekspertów, jak również zwykłych kibiców teza o fenomenalny niegdyś zawodniku brzmiała podobnie – Robinho nie sprawdził się w lidze angielskiej.
Premier League to liga, w której zawodnik musi walczyć od początku do końca, gdzie nie ma miejsca na przestoje, czy chwilę wytchnienia. Pomimo swojego sprytu, i po raz kolejny podkreślę wielkiego talentu, nie pasował do ligi, gdzie istotną rolę odgrywa siła i walka do ostatniej minuty. To była dla niego zbyt trudna liga.
Punktem kulminacyjnym dla Robinho w Anglii był mecz z Evertonem. Roberto Mancini wpuścił Brazylijczyka na boisko z ławki rezerwowych, lecz forma piłkarza Canarinhos była tak niska, że trener wykonał zmianę powrotną. Upokorzony zawodnik postanowił skorzystać z propozycji ponownej gry w Brazylii i powrócić do ukochanego Santosu.

Robinho to typ piłkarza, który przekonany jest o swojej wielkości. Nieskromny i pewny siebie Brazylijczyk przechodząc do Manchesteru City podkreślał, ze będzie walczył z Cristiano Ronaldo o miano najlepszego piłkarza świata. Skończyło się jednak na pustych słowach, nie znajdujących urzeczywistnienia w czynach zawodnika na murawie boiska.

Powrót do Santosu pilotażowa Pele, który zapewnił kibiców, że przeprowadzka Robinho do ich klubu to świetny krok w przód. Biorąc pod uwagę karierę Robinho jest to dla niego jednak milowy krok w tył. Pamiętajmy jednak, że czasem trzeba zrobić jeden krok w tył, aby później zrobić dwa do przodu. Trudno mi jednak w to uwierzyć w przypadku niesfornego Canarinhos. Po wypożyczeniu do ligi brazylijskiej Robinho podkreślał, że chce odbudować formę na Mistrzostwa Świata w RPA, czy tak się stanie? Poczekajmy do czerwca.

Robinho jest jednym z tych piłkarzy, którzy dostali dar od Boga w postaci genialnego talentu piłkarskiego. Kwestią sporną jest jednak to, w jaki sposób potrafił go wykorzystać. Pamiętajmy jednak, że nasza gwiazda dzisiejszego artykułu ma dopiero 26 lat i sporo czasu, aby osiągnąć wiele w piłce nożnej. Każdy zasługuje na drugą szansę, ale czy Brazylijczyk ją dostanie? Czy wróci, a może dopiero wejdzie na piedestał futbolu? Wracając jednak do tytułu dzisiejszego felietonu na tę chwilę mogę stwierdzić, że „Robinho następcą króla futbolu Pelego” to bzdura.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NA MOIM BLOGU

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2010/03/09/nastepca-pelego/feed/
Zapomniana legenda Garrinchy http://soccerlog.net/2009/08/15/zapomniana-legenda-garrinchy/ http://soccerlog.net/2009/08/15/zapomniana-legenda-garrinchy/#comments Sat, 15 Aug 2009 08:30:27 +0000 Stifler http://soccerlog.net/2009/08/15/zapomniana-legenda-garrinchy/ Zapomniana legenda Garrinchy Był człowiekiem z wrodzoną wadą nóg. Lecz mimo to, stał się wirtuozem futbolu na świecie. Słynął z cudownych zagrań, wspaniałych bramek, które porywały rzesze kibiców. Kim był tak naprawdę Garrincha ? Postaram się tym artykułem na to pytanie odpowiedzieć.
»Czytaj dalej

Tagi: Botafogo, Brazylia, Garrincha, Pele,

]]>
Zapomniana legenda Garrinchy

Był człowiekiem z wrodzoną wadą nóg. Lecz mimo to, stał się wirtuozem futbolu na świecie. Słynął z cudownych zagrań, wspaniałych bramek, które porywały rzesze kibiców. Kim był tak naprawdę Garrincha ? Postaram się tym artykułem na to pytanie odpowiedzieć.

Nazywał się Manuel Francisco dos Santos. Był geniuszem dryblingu i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Lecz jak się to udawało piłkarzowi którego lewa noga wykrzywiona była do zewnątrz, zaś prawa skierowana była do środka i na dodatek krótsza o sześć centymetrów? Odpowiedz jest prosta – był fenomenem.

Już jako młody mężczyzna trafił do drużyny Botafogo. Z tym wiąże się bardzo ciekawa historia. Gdy na trening pierwszego zespołu przyprowadził go były gracz tego klubu Arati, trener nie wiedział co z nim zrobić. Garrincha bardzo chciał wziąć udział w treningu, lecz Manoel Francisco dos Santos z niechęcią wpuścił go na murawę i naprzeciw niego postawił Niltona Santosa. Tym, co nie kojarzą tego pana przypomnę, że został on uznany za jednego ze 100 najlepszych żyjących piłkarzy FIFA. Naoczni świadkowie i w tym trener, widzieli jak “ptaszek” ośmiesza Niltona Santosa i jego kolegów. Trener zdecydował się na transfer Garrinchy. Wartość jego transferu wyniosła wówczas 27 dolarów.

Był idolem kibiców Botafogo. Stał się liderem tego zespołu. W reprezentacji Brazylii zadebiutował w 1955 roku. Trener Vicente Feola nie darzył jednak zaufaniem fenomenalnego dryblera. Był najlepszym piłkarzem na swojej pozycji w kraju, lecz trzymający się swojej taktyki trener, nie pochwalał indywidualnych akcji Mene. Na uwagę zasługuje także fakt, iż Brazylia, mając w składzie Garrinchę, przegrała tylko jeden mecz międzynarodowy – na Mistrzostwach Świata w 1966 – 1:3 z Węgrami. Lecz gdy już na boisku wspólnie grali Garrincha i Pele, Brazylia nie schodziła z boiska pokonana. To mówi samo za siebie.

PeleGarrincha właściwie nazywał się Manoel Francisco Santos, lecz przezywaliśmy go Garrincha, ponieważ dosłownie fruwał po boisku, a po portugalsku słowo to oznacza właśnie małego, ruchliwego, świergotliwego ptaszka. Czasem na Garrinchę wołano Mané, czyli szalony, albo nawet gorzej – wariat. Ale on właśnie taki był! Mané pasowało do niego jak ulał! Był już statecznym ojcem rodziny, miał czworo czy nawet pięcioro dzieci, lecz ciągle miewał dziecinne wybryki. Nawet ja byłem od niego doroślejszy.

Pele

Mówi się, że dwaj zawodnicy w pojedynkę wygrali Mistrzostwa Świata – Maradona w 1986 roku i Garrincha w 1962. Jednak dzieje ich życia toczyły się inaczej. Brazylia na czele z Garrinchą w popisowym stylu zdobyła Puchar Świata. Lecz po tej imprezie było już tylko coraz gorzej. Był trapiony kontuzjami nie mógł odnaleźć już dawnej fenomenalnej formy. Przybrał na wadze. Nie brylował już tak jak w czasach świetności. Coraz więcej pił i romansował z coraz liczniejszą liczbą kobiet.

Botafogo miało już dość Garrinchy i w 1966 roku sprzedali go do Corinthians Sao Paulo. Tam nie pełnił już pierwszoplanowej roli i pewnego dnia odmówił gry w Corinthians. Trybunał Sportowy zdyskwalifikował go za to na dwa lata. Porzucił swoją żonę i dzieci dla swojej kochanki Elzy Soares. Wydawało się już, że Garrincha jest na dnie. Duża część kibiców odwróciła się do niego plecami.

Garrincha z uporem Syzyfa starał się powrócić do dawnej świetności. W tym celu przestał pić i zaczął intensywnie trenować. Trenerzy Flamengo byli zdziwieni uporem Mané. 30 listopada 1968 roku rozegrał swój pierwszy mecz od 2 lat. Zabrakło biletów. Na początku meczu piłka została posłana do Garrinchy. Kibice zadrżeli. Mene jednak ograł kilku zawodników i wzbudził ponownie zachwyt kibiców. Trener zmienił Garrinchę po przerwie widząc, że kuleje. Mané płakał w szatni jak dziecko. “Jestem szczęśliwszy niż dziesięć lat temu w Szwecji. Bardziej niż w Chile. Nigdy nie przeżywałem czegoś takiego”. Podpisano z nim przyzwoity kontrakt na pół roku. Trenował zawzięcie, ale szybko znalazł się na ławce rezerwowych. Miał już 35 lat i dręczyły go kontuzje. Kiedy kontrakt dobiegł końca znowu znalazł się na bruku. Na boisku radził sobie znakomicie, ale w życiu osobistym zupełnie mu nie wychodziło.

Umarł 15 lat później w 1983 roku w Rio de Janeiro. Na jego pożegnalnym meczu było ponad 130 tyś. Widzów. Przez wielu ludzi uważany za największego dryblera w historii futbolu, przez innych za gracza doskonałego i zawsze grającego fair. Garrincha zasługuje na pamięć, a na epitafium jego nagrobka można przeczytać: “Tutaj odpoczywa w pokoju ten, który był Pociechą dla Ludzi – Mané Garrincha”.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/15/zapomniana-legenda-garrinchy/feed/