Czarne chmury nad głową Grembockiego

Czarne chmury nad głową Grembockiego
Pojedynek Polonii Warszawa z NAC Breda w ramach walki o fazę grupową Ligi Europejskiej był nie tylko wielkim wyznacznikiem formy Czarnych Koszul, ale także walką o zachowanie posady przez Jacka Grembockiego.

Jak do tej pory Polonia tylko raz mierzyła się z holenderską drużyną. Niestety sprawdzian ten wyszedł fatalnie. Dwie porażki z FC Twente Enschede i szybkie odpadnięcie z dalszej gry. Warto przypomnieć, iż tamtejsze Twente w niczym nie przypominało obecnego. Tukkers byli wówczas zwykłym ligowym średniakiem, którzy podobnie jak Wisła Kraków zapisali się w annałach historii Levadii Tallin, przegrywając z nią dwumecz. Podobnie sprawa przedstawiała się przed pojedynkiem z NAC Breda. Czarne Koszule po męczarniach z ‘potęgami’ z Czarnogóry i San Marino musiały stawić czoła holenderskiemu przeciętniakowi.

NAC, która w Holandii słynie z najdłuższej nazwy (gdy rozwiniemy skrót wychodzi nam: Nooit Opgeven Altijd Doorzetten Aangenaam Door Vermaak En Nuttig Door Ontspanning Combinatie) było zdecydowanym faworytem tej rywalizacji. Powiem szczerze, iż przed dwumeczem spodziewałem się nawet większego wymiaru kary dla grającej momentami antyfutbol Polonii Warszawy. Co prawda Grembocki przed meczem szczycił się rozpracowaniem Holendrów dodając z uśmiechem, iż zna nawet numer buta każdego zawodnika. Na nic się jednak zdała współpraca Józefa Wojciechowskiego (właściciela Polonii) z Tonym Bruins Slotem (niegdyś Ajax, obecnie asystent Ronalda Koemana w AZ).

Oglądając mecz z wysokości trybuny kamiennej poza paroma zrywami Polonistów nie widać było nic, co pozwoliłoby optymistycznie pomyśleć o korzystnym rezultacie owej rywalizacji. NAC w pierwszej potyczce również nie prezentowało wysokiego poziomu. Zaskoczyło natomiast defensywnym ustawieniem. Skrzydłowi Jonnas Kollka i Anthony Lurling bardzo rzadko wspomagali Matthewa Amoaha.

Największym grzechem Polonii było zlekceważenie Keesa Kwakmana. Nominalnie środkowy obrońca został na to spotkanie desygnowany do gry w pomocy. Rezultaty takiego wariantu były zaskakujące. To już nie chodzi o gola, którego Holedner zdobył. Rosły, dobrze zbudowany piłkarz po prostu rządził w środku pola wygrywając prawie każde starcie główkowe.

Można zaryzykować stwierdzenie, że Kwakman sam rozstrzygnął losy tego nudnego, bezbarwnego pojedynku, w którym ciekawsze akcje można było policzyć na palcach jeden ręki. Szkoda tylko kibiców Polonii, którzy w komplecie głośno dopingowali swoich pupili. Niestety długo przyjdzie im poczekać, aż na Konwiktorskiej pojawi się rywal zbliżony klasą do NAC.

Na Rat Verlagh Stadion Polonia jechała w czarnych humorach, a mecz czasem przypominał czarną komedię. Jak na ironię losu poloniści momentami prezentowali ciekawą piłkę. Filip Ivanovski oprócz strzelonej bramki trafiał także w słupek i poprzeczkę. Pytanie do trenera. Panie Jacku, czemu na własnym boisku najlepszego strzelca sadzamy na ławce? NAC w tym spotkaniu zagrała w swoim normalnym stylu, a więc 4-3-3 z zabójczym trio Kollka-Amoah-Lurling. Nie taki jednak diabeł straszny. Ofensywa Polonii w drugim meczu nie prezentowała się wcale gorzej. Równie przyzwoicie zagrała również formacja obronna.

Nasuwa się zatem drugie pytanie – dlaczego polska piłka sięga dna? Grając o nic możemy wygrać z Barceloną. Grając o coś jesteśmy w stanie odpaść z takimi firmami jak: Levadia Tallin, Terek Groźny czy Vetra Wilno. Może to porównacie nie jest zasadne dla wszystkich polskich klubów, ale obecny i poprzedni sezon pucharowy nasuwa mi takie przemyślenia. Co prawda Polonia próbowała odrobić straty, ale dlaczego w takim stylu i z takim animuszem nie rozpoczęła spotkania na Konwiktorskiej? Mimo tego, iż NAC ma za sobą wspaniała serię (pięć spotkań bez porażki) to mogło mieć z polską drużyną trochę problemów.

Przed dwumeczem byłem przekonany, iż siła ofensywna Żółto-Czarnych pozbawi w bardzo wyrazisty sposób Polonii złudzeń. To jednak nie wspaniała gra do przodu NAC odebrała Czarnym Koszulom awans. Błędy taktyczne, słabe morale zespołu i momentami przesadzony respekt do rywala zadecydowały o wszystkim. Tego się nie da oszukać, to było widoczne na boisku.

Po tej konfrontacji w zupełnie odmiennych nastrojach są obaj trenerzy. Robert Maaskant mimo kłopotów finansowych klubu i braku spektakularnych wzmocnień może pochwalić się bardzo dobrą passą. Teraz czeka go konfrontacja z hiszpańskim Villaraeal. Holendrzy na pewno nie będą faworytami, ale nie pozostają bez szans. Jacek Grembocki po odpadnięciu z pucharów, a w międzyczasie blamażu z Koroną, chyba powoli musi pakować walizki.

Co ciekawe, póki co to Polonia (mimo dwóch porażek z NAC) nagromadziła najwięcej punktów do rankingu UEFA z polskich drużyn. To bardzo smutny fakt, gdyż niedługo polska piłka zrówna się poziomem z luksemburską (z całym szacunkiem, nie obrażając tej ligi). Zgoła odmiennie wygląda sytuacja Holendrów. To imponujące, gdyż do tej pory żadna drużyna nie zanotowała ani jednej porażki na europejskiej arenie. Jeśli Breda nie sprosta żółtej łodzi podwodnej tragedii nie będzie. W Kraju Tulipanów NAC i tak zrealizowało swoje minimum. Jeśli wzniesie się na wyżyny być może powtórzy sukces NEC Nijmegen z poprzedniego sezonu.

Podsumowując ową konfrontację nasuwa mi się tylko jedno słowo – dlaczego? NAC to nie była Barca w szczycie formy, to nie był wyrachowany Milan ani gwiazdorski Real. Dwumecz pokazał, iż Holendrzy byli w zasięgu. Nie zagrali wielkich spotkań, a defensywa Bredy sprowadzona do obrony czasem przypomina szwajcarski ser. Zatem dlaczego Polonia nie zagrała ofensywnie mając (?) odpowiednią wiedzę? Dlaczego nie zaryzykowała? Dlaczego pan Jacek nie postawił wszystkiego na jedną kartę? Nawet jeśli to założenie by nie wypaliło to i tak nie byłby to największy wstyd made in Poland tego lata. Nikt by nie miał pretensji. To przecież Breda, a nie Levadia. Jedynym skutecznym atakiem przeciwko Holendrom jest użycie ich własnej broni. Genialnie pokazał to Guus Hiddink podczas Euro deklasując swoich rodaków z ekipą Rosji. Czyż nie piękniej byłoby zobaczyć ambitną walkę Polonii, nawet gdyby miała zaliczyć upadek gladiatora?


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (7 głosów, średnia: 4,71 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



5 komentarzy do “Czarne chmury nad głową Grembockiego”

  1. kaszwa mówi:

    Mnie jest szkoda Jacka Grembockiego. Pomimo niewielkiego doświadczenia na ławce trenerskiej zdążył się już pokazać jako postać wyrazista, potrafi wypowiedzieć się w kontrowersyjny sposób. Myślę, ze za 15 lat będzie kimś podobnym do Franciszka Smudy, a fakt, że jego drużyna zagrała mało odważnie z Bredą być może wynika właśnie z małego, a właściwie zerowego doświadczenia Grembockiego w prowadzeniu drużyn w europejskich pucharach. Franz z pewnością inaczej by to rozegrał…

  2. Djar mówi:

    Mam nadzieję, że Franek Smuda nie da się skusić i nie pójdzie do Polonii, dopóki rządzi tam Wojciechowski. Ten człowiek ma nieźle nie po kolei w głowie. Zwalnia trenera, który w 4 meczach zdobywa 10 punktów(Kaczmarek), wcześniej wywalił Zielińskiego. Smuda, jak tam pójdzie, to dajmy na to po 3 porażkach także będzie na wylocie. Wojciechowski chciałby być w Polonii właścicielem, prezesem, trenerem i może jeszcze piłkarzem. On najlepiej wie, kto ma grać, na jakiej pozycji.

    Dopóki właściciel ten zachowuje się w ten sposób, Polonia nigdy nic nie osiągnie. Nie ma tam w ogóle stabilności.

  3. bais mówi:

    A ja się ciesze, że pan Gremobcki opuszcza Polonię. Popełniał za dużo błędów w ustawieniu drużyny, za duzo gadał a za mało robił. Poloni, zespołowi który ma walczyc o mistrza potrzeba jest terenera ze znacznie większym doświadczeniem, więc Sumuda będzie odpowiedni na to miejsce. Ale nie skreslam Pan Jacka. Wydaje mi się, że jego umiejętności starczyłby na zaspół z końca ekstraklasy lub na 1. ligę :)

  4. Greg mówi:

    Pan Wojciechowski ma swoje widzimisie pt. ‘Zwalniam trenera po każdej porażce’. Jak tak dalej pójdzie, nikt nie będzie chciał trenować Czarnych Koszul. Może sam prezes powinien wyrobić sobie licencję UEFA PRO i kierować ekipą z K6…?

  5. nowy mówi:

    Mnie zniechęciły do trenera Grembockiego jego słowa po porażce we wcześniejszej rundzie w Warszawie (”cieszę się/jestem zadowolony z gry”) oraz jego wpływ na charakter gry Polonii (popatrzcie na grę J.Lato w poprzednim sezonie a teraz). Mam nawet wrażenie, że Czarne Koszule grają przeciwko trenerowi. Może to tylko kwestia początku sezonu (Poloniści dopiero w niego wchodzą).
    Bo z drugiej strony zwalnianie (jeśli do niego dojdzie) trenera po dwóch kolejkach ligowych to totalna ignorancja prezesa. Skoro powierzył mu zespół na kolejny sezon, niech da mu pracować

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!