Współcześni gladiatorzy

Współcześni gladiatorzy
Czasy gladiatorów dawno odeszły w niepamięć. Areny ich walk pokrył kurz, mech, reszty zniszczeń dokonał czas. Jednak czy historie tych mężnych wojowników przeminęły? Jak się okazuje niekoniecznie. Rolę gladiatorów w obecnych czasach przejęli piłkarze, a kamienne areny walk przekształciły się w piękne, nowoczesne obiekty sportowe.

W ostatnich 10 latach w futbolu dochodziło do wielu wypadków, również tych, w których piłkarze umierali na boisku. Śmierć Marca Viviena Foe zszokowała wszystkich kibiców. Był to na dobrą sprawę pierwszy tak głośny przypadek. Niedługo po Kameruńczyku podczas meczu ligowego zginął Węgier Miklos Feher. Niestety nie był to ostatni taki incydent. W 2007 roku życie stracili Hiszpan Antonio Puerta oraz Szkot Phill O’Donnel. Kariery sportowe tych zawodników toczyły się różnie. Jedni mieli szanse zapisać się na kartach historii futbolu. Drudzy byli u schyłku swojej kariery i myśleli o sportowej emeryturze. Inni natomiast byli normalnymi, niczym nie wyróżniającymi się zawodnikami. Z racji ich poświęcenia warto przypomnieć sylwetki tych piłkarzy.

Marc Vivien Foe

Marc Vivien FoeMarc Vivien Foe – dobrze zapowiadający się piłkarz, stanowiący o sile reprezentacji Kamerunu. W swojej karierze wystąpił na dwóch Mundialach (1994 i 2002 rok). Występował w m.in. w takich klubach jak Olympique Lyon czy Manchester City. Podczas półfinałowego spotkania Pucharu Konfederacji w 2003 roku, rozgrywanego na stadionie w Lyonie stracił przytomność. Zmarł w wieku 28 lat zaraz po przywiezieniu do szpitala. Autopsja wykazała że przyczyną śmierci był zawał spowodowany wrodzoną, niewykrytą wadą serca.

Jego śmierć zszokowała wszystkich. Gregory Coupet, który występował w Lyonie z Foe, zaraz po półfinałowym meczu rozpłakał się. Łez nie kryli również inni zawodnicy reprezentacji Francji. Podczas minuty ciszy przed finałem Pucharu Konfederacji było widać smutek i przygnębienie chociażby Thierry’ego Henry. Do dziś pamiętam szok jaki przeżyłem mając 15 lat. Oglądałem to spotkanie na antenie jednego ze sportowych programów. Do końca nie wiedziałem co się stało.

Patrzyłem w monitor jak zahipnotyzowany. Później dotarła do mnie ta przykra wiadomość. Jednak takie chwile zostają w pamięci na długo. Dziś pamiętam nadal łzy i smutek piłkarzy z reprezentacji Kamerunu. Ich koszulki z numerem i nazwiskiem Foe. Oraz to wielkie zdjęcie przepasane czarną wstęgą. Jestem przekonany że stanowiłby on teraz ważny element swojej drużyny. Od momentu gdy Marca nie ma już z nami, numery 17 (w reprezentacji Kamerunu) oraz 23 (w Olympique Lyon, RC Lens oraz Manchesterze City) są zastrzeżone. Wszytko po to by oddać cześć zawodnikowi jakim był Foe.

Miklos Feher

Miklos FeherMiklos Feher – zawodnik reprezentacji Węgier, w której wystąpił 25 razy strzelając 7 goli. W swojej dość krótkiej karierze zdążył wystąpić w między innymi w FC Porto, SC Braga oraz Benfica Lizbona. Jego śmierć również była zaskoczeniem dla wszystkich. Podczas meczu między Victorią Guimaraes a Benficą zasłabł na boisku. Koledzy z drużyny stanęli jak wmurowani w ziemię. Niektórzy z nich widzieli co się dzieje. Zaczęli płakać. Na boisku widać było wielkie zamieszanie, łzy piłkarzy.

Nikt nie ukrywał emocji. Na stadionie zapanowała cisza. Niestety mimo wielkich starań lekarzy, nie udało się uratować Węgra. Zmarł w wieku 25 lat. Przyczyna śmierci? Prawdopodobnie tak jak u Kameruńczyka, ukryta wada serca. Po tym smutnym wydarzeniu władze Benfiki postanowiły oddać hołd piłkarzowi. Od 2004 roku nikt z zawodników występujących w klubie z Lizbony nie założył, ani nie założy koszulki z numerem 29. Swoją drogą dobrze się dzieje, że drużyny „rezerwują” numery po niektórych zawodnikach. Szkoda tylko, że w większości przypadków dzieje się to już po śmierci tych piłkarzy. Moim zdaniem za wielkie zasługi dla klubu też powinno się zastrzegać owe numery. Czyż nie byłoby to właściwe?

Phill O’Donnell

Phill O'DonnellPhill O’Donnell – doświadczony, 35-letni zawodnik szkockiego klubu Motherwell. Przygodę z futbolem zaczął w wieku 19 lat właśnie w klubie z Fir Park. W swojej karierze grał przez 5 lat w jednym z najlepszych zespołów Scottish Permier League – Celticu Glasgow. Po długich latach rozłąki wrócił ponownie do drużyny Motherwell, gdzie rozegrał ostatnich 77 meczów w swoim życiu. Zginął również niespodziewanie. W 78. minucie udał się w kierunku ławki rezerwowych, miał być zmieniony. Wtedy upadł. Natychmiast zajęli się nim lekarze drużyny. Został przetransportowany do Wishaw General Hospital. Niestety tam nie udało się go uratować. Prawdopodobnie jego serce nie wytrzymało obciążeń związanych z wysiłkami fizycznymi. Osierocił żonę i czwórkę dzieci. Cytując sympatyków Celticu: „Phill – you’ll never walk alone!”

Antonio Puerta

Antonio PuertaAntonio Puerta – wychowanek FC Sevilla. Swoją przygodę z piłką rozpoczynał właśnie w szkółce klubu ze stolicy Andaluzji. Stamtąd trafił do rezerw, co stanowiło dla niego pewien piłkarski awans. W pierwszym zespole zadebiutował w 2004 w meczu z Malagą. Rok później Hiszpan stał się już częścią pierwszego składu, grając na przemian z Brazylijczykiem Adriano. Choć w Pimera Division był głównie zmiennikiem, to w Pucharze UEFA regularnie wychodził w pierwszej jedenastce, strzelając 3 gole. W 2005 wygrał razem z Sevillą owe rozgrywki europejskie. Kariera Hiszpana rozwijała się w niesłychanym tempie, wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość i wielkie sukcesy zawodowe. W 2006 roku Puerta stał się filarem defensywy klubu z Andaluzji, drugi raz z rzędu zdobył Puchar UEFA, później wygrał wraz z kolegami z drużyny Superpuchar Europy. W reprezentacji narodowej zagrał jedynie 38min, niestety los nie pozwolił mu na więcej.

W 2007 roku podczas ligowego spotkania Sevilla – Getafe, Puerta przeszedł atak serca, jedynie dzięki kolegom z drużyny nie zakrztusił się własnym językiem. Wszyscy myśleli że jest już dobrze. Nawet opuścił boisko o własnych siłach. Jednak w drodze do szatni po raz kolejny upadł. W ciężkim stanie trafił do szpitala. 3 dni później zmarł w wieku 23 lat. Był to wielki cios dla sympatyków Sevilli, w tym również i dla mnie. Nikt nie stroni od łez gdy odchodzi tak perspektywiczny i utalentowany zawodnik. Szczególnie dzieje się tak gdy stanowi on część składu ukochanej drużyny.

Przyznam się szczerze, że sam płakałem gdy tylko dowiedziałem się o jego śmierci. Jednak przywiązanie klubowe jest czymś większym niż oglądanie meczów. To także utożsamianie się z zawodnikami. Dla mnie przykładem był właśnie Puerta. Szybkość jego rozwoju, dążenie do postawionych celów były dla mnie wzorem. Jestem pewien, że gdyby nie ten przykry wypadek, dziś Antonio byłby równie pożądanym zawodnikiem jak Cristiano Ronaldo czy Frank Ribery. Szkoda, że taki zawodnik stracił życie w tak młodym wieku. Kibice Sevilli z pewnością nie zapomną nigdy o nim!

Jak widać śmierć tych zawodników była dla wszystkich kibiców, piłkarzy, trenerów szokiem. Nikt nie zna powodów, dla których stało się tak a nie inaczej. Czy winni są klubowi lekarze? Czy to oni utajnili wyniki badań? Tego z pewnością nikt się nie dowie. Lecz czy śmierć tych piłkarzy była potrzebna? W to szczerze wątpię, lecz dzisiejszy sport pokazuje, że nie ważne jest zdrowie, ważne są wyniki. Mam nadzieje, że ta mentalność zmieni się z powrotem na lepsze…


Oceń ten wpis:
SłabyTaki sobieŚredniDobryBardzo dobry (5 głosów, średnia: 4,60 na 5)
Loading ... Loading ...



Be social
Wykop Gwar Dodaj do zakładek



4 komentarzy do “Współcześni gladiatorzy”

  1. radzio mówi:

    Bardzo fajny tekst. Jak widać piłka nożna jest piękna, ale czasami nawet i tutaj może zdarzyć się tragedia…

  2. Polones mówi:

    Fajny tekst, ale zapomniano o jeszcze jednym, mniej znanym, bo brazylijskim, przypadku śmierci.

    http://www.youtube.com/watch?v=J0MLXFGJGzA

    Obrońca Sao Caetano Serginho upada na murawę podczas I-ligowego meczu z Sao Paulo (27 października 2004). Niestety, umiera w szpitalu ok. godziny później. Osiem dni po swoich 30. urodzinach. Atak serca.

  3. misza mówi:

    Jeszcze wczoraj pisałeś ten tekst, mając nadzieję, że do podobnych sytuacji we współczesnym futbolu już nie dojdzie. Stał się jednak coś czego chyba nikt się nie spodziewał w najczarniejszych snach – zmarł Dani Jarque. Zawodnik ten opuścił nas podczas przedsezonowego tournee Espanyolu Barcelona. Zmarł najprawdopodobniej z powodu ataku serca.

  4. Igor mówi:

    ładnie napisane.
    coprawda o martwych powinno się mówić dobrze lub wcale, niemniej.. ja nie mam wątpliwości że powodami tych wszystkich zgonów był doping.

Dodaj komentarz

Komentarze zawierające wulgaryzmy, obrażające czytelników lub właściciela bloga zostaną skasowane.
Moderacja komentarzy jest aktywna. Nie wysyłaj swojej wiadomości dwa razy.
Możesz skorzystać z następujących tagów XHTML: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote> <code> <em> <i> <strike> <strong>

Chcesz mieć swój własny avatar na Soccerlogu? Przeczytaj FAQ, to tylko kilka minut!