Soccerlog.net » Mariusz http://soccerlog.net Futbol w najlepszym wydaniu Wed, 12 May 2010 15:21:03 +0000 http://wordpress.org/?v=2.8.1 en hourly 1 Przede wszystkim róbmy swoje http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/#comments Thu, 13 Aug 2009 14:28:09 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/ Andriej Arszawin Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie "Kanonierzy" opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Emmanuel Adebayor, Kolo Toure, Vermaelen Thomas,

]]>
Andriej Arszawin
Z przewidywań rzeszy kibiców i dziennikarzy, nadchodzący sezon ligi angielskiej powinien być prawdziwą mordęgą dla podopiecznych Wengera. Jedni przepowiadają Arsenalowi kolejny rok bez pucharu, inni zaś obstawiają, że w tym sezonie “Kanonierzy” opuszczą „top 4” kosztem Manchesteru City.

Szklana kula wszystko ci powie

Przede wszystkim, na samym wstępie zaznaczyć muszę, jakie mam stanowisko do wszelkiego rodzaju przepowiedni i analiz przedsezonowych. Z zasady planowanie przyszłości (w tym przypadku wyników rozgrywek, które zakończą się wiosną przyszłego roku) powinny opierać się na konkretnych analizach danych i wiadomych, które mogłyby potwierdzić naszą tezę. Wedle moich obserwacji, w Anglii nawet zespoły z pierwszej czwórki muszę solidnie popracować, by wywieźć zwycięstwo z boiska ligowego średniaka.
Rozumiem entuzjazm i chęć wspierania swojej drużyny w walce o najwyższe cele. Czy jednak warto grzebać Arsenal już przed sezonem tylko dlatego, że nie poczynił spektakularnych transferów? Spróbuję zdiagnozować nieco ten problem – nie decydując się jednak na przewidywania i prorokowanie ostatecznych rozstrzygnięć.

Gwiazdy opuszczają klub

Kiedy mówimy dziś „Arsenal”, myślimy głównie o dwóch zawodnikach, którzy opuścili klub i zasilili szeregi “The Citizens”. Odejście Adebayora i Toure z wiadomych względów nazwać można osłabieniem drużyny. Byli to gracze, którzy w przeszłości stanowili o sile całego zespołu. Kolo Toure najlepszy okres gry notował w sezonie 2005/2006, gdy na środku defensywy, wraz z Senderosem nie dopuszczali rywali do strzelenia gola przez 10 kolejnych meczów Ligi Mistrzów. Adebayor natomiast błyszczał głównie w sezonie 2007/2008, gdy momentami jednoosobowo decydował o zwycięstwach Arsenalu (zdobył w tamtym sezonie 30 goli dla klubu).

Ci, którzy nie śledzą wydarzeń w klubie z Emirates Stadium, krytykują Wengera za sprzedaż obu zawodników i zasilenie nimi ligowego rywala. Rzeczywistość była jednak taka, że obaj gracze dostali wolną rękę w kwestii decydowania o swej przyszłości. Choć Francuz widziałby ich obu w drużynie, to postanowili oni jednak przenieść się do Manchesteru. Toure był już praktycznie dogadany w zimowym oknie transferowym, jednak sprzedaż przesunięto do lipca. Adebayor, zamiast posypać głowę popiołem po przeciętnym sezonie, zaczął prezentować postawę pokrzywdzonego przez klub i kibiców, czym usprawiedliwić zamierzał opuszczenie Arsenalu.

Obaj czarnoskórzy gracze byli zawodnikami pierwszej jedenastki, lecz swoich najlepszych sezonów (tutaj chyba pełna zgoda) nie zaliczyli w ciągu ostatniego roku. Obaj mieli swoje powody do odejścia i zostały one uszanowane wedle sentencji: „Z niewolnika nie ma pracownika”.

Jak nie kupisz, to odpadasz

Jedno to sprzedać (za niezłe pieniądze), inna sprawa, to zastąpić ubytek. Padają oskarżenia, jakoby stołeczny klub przesypiał obecne okno transferowe. Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dlatego potrafię podzielić opinie tych, którzy z irytacją spoglądają w stronę Londynu i braku jakichkolwiek zakupów. Osobiście też jestem zwolennikiem sprowadzenia doświadczonego defensywnego piłkarza. Myślę jednak, że większych transferów (szczególnie ofensywnych) Wenger przeprowadzać nie musi, gdyż w ofensywie mamy doprawdy szerokie pole manewru w doborze skutecznych i kreatywnych graczy.
Arsenal sprzedał dwóch dobrych graczy, ale nie znaczy to, że bezmyślnie się osłabia. Zmiana systemu na 4-3-3 nie wymaga od nas zastępowania Adebayora podobnym piłkarzem. Nie musimy liczyć na 20-30 bramek zdobytych przez jednego gracza. Mamy kilku świetnych zawodników, którzy są w stanie strzelić po 10-15 goli każdy. W porównaniu do zeszłej jesieni, w ofensywie zyskaliśmy Arszawina i powracających po przewlekłych kontuzjach: Eduardo i Rosicky’ego. Ten drugi co prawda doznał ponownej kontuzji i wypadł ze składu do końca września (jest to jednak typowa kontuzja dla mięśni i ścięgien po długim czasie leczenia – Eduardo też to przechodził). Chorwat natomiast wygląda niezwykle dobrze przed sezonem. Jego występy w towarzyskich grach nie powalały na kolana, ale ogromne wrażenie robiło na mnie jego zdecydowanie, opanowanie i zimna krew pod bramką rywala. Powrót Eduardo do składu daje zupełnie nowe możliwości w zestawieniu formacji ataku.

Toure był oddany Arsenalowi, jednak najlepiej wyglądał u boku Senderosa. Vermaelen jest być może tym typem gracza, którego na dzień obecny potrzebujemy najbardziej.

Kiedy wspominam ostatni rok i walkę o tytuł mistrzowski na Wyspach, nie trudno pominąć faktu, że praktyczne szanse na zwycięstwo w tych rozgrywkach (lub na zajęcie wyższego miejsca) straciliśmy już w pierwszych kilku kolejkach. Zdarzały się nam wtedy mecze, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Kolejne remisy i porażki z nie najsilniejszymi przecież drużynami, systematycznie spychały nas coraz dalej od liderujących ekip. Główną przyczyną tego stanu rzeczy była nieobecność w zespole Fabregasa, który zmagał się z kontuzją. W jego miejsce staraliśmy się wprowadzać kilku młodych graczy, którzy dzieląc się zadaniami, mieli wypełniać role Cesca. Denilson, Song czy Diaby z racji braku doświadczenia, a czasem także umiejętności, nie byli w stanie sobie z tym poradzić. Dziś jednak mamy swego kapitana od samego początku rozgrywek. Młodzi środkowi pomocnicy, prezentują dziś znacznie wyższe standardy gry, niż to miało miejsce przed rokiem.

Serce mi mówi, żeś słaby

Kiedy słyszę sympatyków innych drużyn, rywali Arsenalu w walce o mistrzowski tytuł, mówiących tak zdecydowanie i jednoznacznie o katastrofie w londyńskim zespole, mam ochotę zwrócić im uwagę, że na ich podwórku też nie wszystko wygląda jak należy. Mistrz Anglii, Manchester United, stracił swojego najlepszego zawodnika, Liverpool sprzedał podstawowego środkowego pomocnika, Chelsea zaś znów zmieniła trenera. Czy powyższe argumenty uprawniają mnie do twardego stwierdzenia, że któraś z tych ekip nie sięgnie po tytuł? Oczywiście nie. United zmienią ustawienie i przesuną niektórych graczy, Liverpool potrafi bronić całą drużyną, więc są w stanie załatać lukę zespołowo. Chelsea zawsze jest groźna, niezależnie od trenera.

Choć mam swoje sympatie i antypatie, to staram się nie poddawać emocjom i być obiektywnym w ocenianiu szans innych drużyn. Doceniam sposób, w jaki zbudowany został Man Utd, szanuję styl gry Liverpoolu, uznaje siłę Chelsea. Nie patrzę z wyższością na zespoły Aston Villi, Evertonu, Tottenhamu czy Man City. Oni też mają powody ku temu, by zabłysnąć w nadchodzącym sezonie. Każdy ma przed sobą jakiś cel i stara się go wypełnić.

Róbmy swoje

Być może powinienem się jednak cieszyć z sytuacji, gdy w wielu analizach Kanonierzy stawiani są na pozycji przegranego. Może to mieć znaczący wpływ na postawę zespołu i być dodatkową mobilizację dla klubu. Mam takie osobliwe wspomnienie z sezonu 2007/2008, gdy w letnim oknie opuścili nas Reyes, Ljungberg i Henry. Nie tylko piłkarze, ale także kibice chcieli udowodnić całemu światu, że Arsenal to nie tylko Titi. Ku zaskoczeniu ekspertów mieliśmy na jesieni nawet 5 punktów przewagi nad drugą w tabeli drużyną. Remisowy mecz z Birmingham i pamiętna kontuzja Eduardo dramatycznie wyhamowały nasz dobry sezon. Mimo wszystko pokazaliśmy wtedy swoją zespołowość i determinację.

Kiedy jesteśmy więc w przededniu inauguracji nowego sezonu, mam jedną, dobrą radę: przede wszystkim róbmy swoje.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/13/przede-wszystkim-robmy-swoje/feed/
Valencia sprowadza Arsenal na ziemię http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/#comments Sun, 09 Aug 2009 11:30:42 +0000 Mariusz http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/ Valencia vs Arsenal Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.
»Czytaj dalej

Tagi: Arsenal FC, Arsene Wenger, Valencia CF,

]]>
Valencia vs Arsenal
Sobotni mecz towarzyski rozegrany na Mestalla z okazji 90. rocznicy powstania Valencii CF był dla Wengera i jego drużyny ostatnim, decydującym sprawdzianem na drodze ku rozpoczynającemu się za tydzień sezonowi. Po serii udanych spotkań przyszedł czas na najtrudniejszego rywala w lipcowo-sierpniowych towarzyskich potyczkach.

Zwycięstwo w zakończonym przed tygodniem Emirates Cup i pokonanie takich rywali jak Rangers czy Atletico Madryt rozbudziło nadzieję i wiarę wśród fanów Arsenalu. Mało tego – pod wielkim wrażeniem gry Kanonierów byli także trenerzy i komentatorzy sportowi, którzy nie mogli wyjść z podziwu jak dojrzałym i zgranym zespołem dysponuje Wenger. Pochwały kierowane w stronę młodziutkiego Wilshere’a wcale nie były przesadzone.

Ze zrozumiałych więc względów oczekiwania przed tym ostatecznym sprawdzianem (kolejny mecz Arsenal rozegra za tydzień z Evertonem jako ligowe spotkanie) były spore. Sam szkoleniowiec londyńczyków podgrzewał atmosferę twierdząc, że zobaczymy przeciw Valencii skład w 90% podobny do tego jaki wybiegnie w pierwszym spotkaniu o punkty. Zapowiadał także, iż sprawdzi kilka swoich pomysłów jakie będzie chciał wprowadzić do drużyny. Siłą rzeczy kibice nie mogli przejść obok tej potyczki obojętnie.

W chwili gdy gracze wybiegli na murawę stadionu, stało się jasne, że sobotni mecz będzie diametralnie różnił się od dotychczasowych. To już nie było to miłe towarzyskie spotkanie w stylu gier w Emirates Cup. Nie graliśmy u siebie, nie mieliśmy za sobą kibiców, boisko i pogoda nie były tak sprzyjające jak przed tygodniem. Deszcz, głośni fani rywali, specyficzna atmosfera stadionu, no i sam rywal. Valencia grała od samego początku zdecydowanie i szybko, ale nienagannie technicznie. Ciągle nas naciskali, trudno było odebrać im piłkę lub przerwać akcję. Pomyślałem w pierwszej chwili, że to świetna okazja ku temu, by sprawdzić się w takiej walce przed meczami w lidze oraz przed pojedynkiem z Celtami (Arsenal w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów zmierzy się z Celticiem Glasgow – dop. red.).

Prócz pogody zaskoczył mnie także brak Vermaelena, który był anonsowany przed tym meczem. Jego nieobecność wydaje się więc oznaczać poważniejsze problemy ze zdrowiem. Martwi i zarazem niepokoi mnie brak informacji ze sztabu medycznego na temat zdrowia Belga. W zaistniałej sytuacji środek naszej defensywy stworzyli Gallas z Djourou. Po bokach biegali Eboue i Traore. W pierwszej jedenastce zobaczyliśmy także: Songa, Fabregasa oraz Diaby’ego. Ofensywnie nastawionymi graczami mieli być Arszawin, Bendtner i van Persie. Dostępu do naszej bramki strzegł Almunia.

Zestawienie graczy dawało poczucie bezpieczeństwa, że podchodzimy do sprawdzianu całkowicie serio. Wenger wystawił względnie silny skład, toteż ze zdziwieniem przyjąłem początkowy szturm gospodarzy i niekiedy nasze ślepe wybicia piłki. Z czasem dotarło do mnie, że początek i tak był jeszcze znośny.

Mógłbym oczywiście skupić się nad szczegółowym opisem każdej z ciekawszych akcji. Uważam jednak, że można skondensować to do jednego sformułowania – obie drużyny miały świetne okazje bramkowe ale zaprzepaszczały je głównie przez własną nonszalancję. Szanse bramkowe z kolei brały się głównie z winy linii defensywnych. Uważam, że w sobotni wieczór żadna z ekip nie potrafiła utrzymać monolitu z tyłu. Raz za razem wyskakiwał więc napastnik rywala i pędził z piłką w stronę bramki. Bywało jednak, że do poziomu obrońców dostosowywali się sędziowie i podejmowali całkowicie błędne decyzje. W takim to otoczeniu odbywał się ostatni, decydujący mecz Kanonierów przed nadchodzącym sezonem.

Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym wynikiem. W przerwie Wenger przeprowadził siedem zmian, sadzając na ławce: Almunię, Gallasa, Clichy’ego, Diaby’ego, Arszawina, Bendtnera i van Persiego. Przyznam, że decyzja ta nieco mnie zaskoczyła, gdyż wydawało mi się, iż mecz ten będzie traktowany całkowicie serio, z założeniem grania o jak najlepszy wynik, jak najsilniejszym składem.

Drugie 45 minut jeszcze bardziej uwydatniło nasze braki. O ile na początku w ofensywie stwarzaliśmy sobie jeszcze jakieś sytuacje, o tyle w obronie raz za razem nękał nas wprowadzony do gry David Villa. Nacisk Valencii rósł z minuty na minutę. Swoimi umiejętnościami musiał wykazywać się Fabiański. W ciągu kilkudziesięciu sekund popisał się świetną obroną rzutu karnego (strzelał Villa), by po chwili, przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego wyjść nieroztropnie z bramki i sprokurować gola (Fabregas ratował nas wybiciem piłki z linii bramkowej).

Pierwsza bramka dla gospodarzy padła po stałym fragmencie gry. Niedokładne krycie, rykoszet i przytomność Michela sprawiły, że ten ostatni uderzeniem z około 12 metrów pokonał Fabiańskiego.

Kolejne minuty to ofensywne próby obu drużyn. David Villa kilkukrotnie łapany był na spalonym, jednak w 91. minucie przepisowo urwał się naszym obrońcom i pokonał Fabiańskiego umieszczając piłę między jego nogami (na usprawiedliwienie naszego bramkarza należy wspomnieć, że chwilę wcześniej doznał on urazu i nie opuścił boiska).

Jak mogą się czuć kibice Arsenalu po tym meczu? Zaskoczeni, zawiedzeni, a może zdezorientowani? Tak jak zaznaczyłem wcześniej, było to zupełnie inne spotkanie od poprzednich przedsezonowych sprawdzianów. Murawa, styl gry rywala i atmosfera meczu znacznie bardziej przypominały mi stadiony Premier League. Wszyscy w naszym zespole przekonywali przed sezonem, że w zbliżającym się roku musimy zacząć wygrywać nie tylko te piękne mecze ale także te, które wymagają od nas wykonania „brudnej roboty”. Śmiem twierdzić, że sobotni test był jednym z tych brudniejszych, gdzie oczekiwałbym od naszej drużyny, iż wykona solidną pracę w środku pola, a nadarzające się nieliczne sytuacje zamieni skrupulatnie na bramki.

Niestety zbyt często wdawaliśmy się w niepotrzebną wymianę ognia. Momentami nasz zespół dzielił się na boisku na dwie części, gdzie pięciu graczy zostawało na naszej połowie, zaś kolejnych pięciu atakowało pole karne rywala. W chwili przejęcia piłki przez Valencie w środku panowała wielka, czarna dziura i hektary boiska do rozegrania kontrataku.

Wciąż zastanawiam się czemu Wenger zdjął w przerwie siedmiu graczy? Najbardziej przekonującą mnie odpowiedzią wydaje się być ta, która mówi o oszczędzaniu zawodników przed środowymi meczami reprezentacyjnymi i kolejnym meczem z Evertonem. Jeśli to byłoby faktem, znaczyłoby, że tego spotkania nie mogliśmy w pełni wykorzystać jako swoistej próby generalnej przed sezonem i sprawdzić optymalny skład na dłuższym etapie meczu.

Powoli zbliżamy się do weryfikacji. Za tydzień ruszamy w mały maraton piłkarski. Częstotliwość rozgrywanych spotkań robi wrażenie, gdyż w ciągu dwóch tygodni mamy do rozegrania pięć spotkań (niektórzy – wliczając mecz z Valencią i spotkania reprezentacyjne – mają jeszcze gorzej). Co ważniejsze, każde z sierpniowych pojedynków będzie niezwykle istotne, niezwykle prestiżowe oraz trudne. Oby wczorajszy wynik podziałał na nas mobilizująco przed niezwykle ważnymi meczami sierpniowymi.

Similar Posts:]]>
http://soccerlog.net/2009/08/09/valencia-sprowadza-arsenal-na-ziemie/feed/