Łowca jeleni
Zaczęło się! Tuż po debiutanckim dla Obraniaka meczu z Grecją, rozochocone poprawnym występem Francuza (sic!) media rozwiązały worek pełen kolejnych kandydatów do gry w kadrze. Tak, jakby w kraju nad Wisłą brakowało kopaczy będących w stanie godnie reprezentować barwy swoich przodków. Ale nic tam, przecież każdy zespół potrzebuje transferów, a że reprezentacje narodowe raczej nie mają w zwyczaju ściągania na zamówienie piłkarzy, tak jak robią to choćby kluby, to już tylko nic nie znaczący szczegół. Nieznaczący dla mediów, wszak o polskie obywatelstwo – przy odpowiednim lobbingu – w dzisiejszych czasach łatwiej, niż o ocet w PRL-u. Ogary poszły, zatem w las i zaczęło się polowanie a łowczy podzielili się na dwa obozy.
Jedni poczęli szukać w Polsce (co pozornie wydaje się nawet logiczne), drudzy – widać nic nie robiąc sobie ze staropolskiej mądrości „cudze chwalicie, swego nie znacie…” – skierowali strzelby na zachód od Odry i jakież było ich zdziwienie, gdy przetrząsając boiska zachodniej Europy natrafili na iście grubego zwierza! Okazało się, że we Francji występuje, na codzień niejaki Jeleń. I nie chodzi tu wcale o bardzo lubianego przez wszystkich kibiców (niestety mniej przez obecnego selekcjonera) Ireneusza, lecz o niejakiego Simona, grającego w barwach juniorskiego zespołu Girondins Bordeaux i prawdopodobnie spokrewnionego z napastnikiem Auxerre. Aby tego było mało, ów Simon samą wieść o możliwości gry w barwach swoich krewnych tak skomentował: „Gerard Imiołek (skaut PZPN) zapytał mnie, czy chciałbym grać dla juniorskiej reprezentacji Polski. Odpowiedziałem, że tak. Chętnie pójdę w ślady Ludovica Obraniaka i mojego idola, Irka Jelenia.” Zaiste Imiołkowi udało się upolować prawdziwie ‘grubą zwierzynę’, bo za taką wśród braci łowieckiej uchodzi jeleń. Pozostaje tylko pytanie, czy cenniejszym trofeum okaże się Simon, czy banda naiwnych jeleni z rykowiska przy ul. Miodowej, którzy najwidoczniej lubią otaczać się międzynarodowym towarzystwem.
Jest już, zatem Roger – choć ten akurat uciekł z Polski zniesmaczony zachowaniem władz Legii i najprawdopodobniej powtórzy los ciągle nieodżałowanego Emmanuela Olisadebe – świeżo upieczonym reprezentantem został Obraniak, do gry aż pali się wspomniany Jelen, a gdzie w tym wszystkim Polacy? Ano dla nich miejsca może zabraknąć, ale kto by się tam przejmował Polakami, kiedy PZPN rękoma wspomnianego Imiołka wręcz hurtowo wygrzebuje kolejne talenty, jak choćby Damien Perquis, Laurent Koscielny czy Timothee Kołodziejczak. Zrozumiałe jest, że po stracie na rzecz Niemiec Lukasa Podolskiego i Miroslava Klose, panowie z ulicy Miodowej nie chcą przeoczyć żadnego zawodnika z polskim rodowodem, ale żeby rzucać się na wszystko, co łamaną polszczyzną potrafi powiedzieć „k…. mać”?
Czerpiąc z doświadczeń lat poprzednich, nie widać zbyt dużych szans, aby w kadrze możliwość debiutu otrzymali zawodnicy typu Kamilów Glika i Wilczka, Adriana Mierzejewskiego czy Krzysztofa Wołczka. Nie powinno, zatem dziwić, gdy na ME 2012 do Polski i Ukrainy przyjadą dwie reprezentacje Francji, z czego ta druga wcale nie będzie występowała pod szyldem kadry B.
Ogary poszły w las mnie zabiły, mimo, że z głw. tezą się oczywiście nie zgadzam, to tekściwo jak jazda czerwonym porsche- no jest zło:D